Tak dla przypomnienia - założyłem drugiego bloga.
Jest to crossover universów Naruto i DxD.
Bendem happy jeśli zajrzycie i poczytacie xD :
(18+)
HAPPY NEW YEAR!!!
Zabójca stylu Yin
Lasy Taki-gakure.
-Fuj...
Chyba wolę nie wiedzieć po czym jest ta puszka... - jęknęła kunoichi
Konohy, wrzucając oblepioną ciemną mazią konserwę do worka.-Ciesz się że większość z nich została już wypłukana przez wodę... - odparł przeszukujący trawy Sasuke - Chociaż część z tego śmierdzi tak jakby leżała tu ponad tydzień. - wyszeptał z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy, wrzucając kolejne odpadki do worka.
-Taa... W moim obszarze śmieci dużo nie było więc uwinęłam się szybko, ale tutaj... - dodała spoglądając na niemal pełne wory.
-Cóż... I tak jest tego mniej niż w obszarze z którego wypływa rzeka... Na tamtych kamieniach zatrzymała się lwia część odpadków. - odparł czarnowłosy, spoglądając w stronę odpływu jeziora - No ale biorąc pod uwagę że od początku pracują tam w dwójkę to nie powinno być problemów.
Tymczasem w pobliżu ujścia jeziorka Naruto i Fuu kończyli zbieranie puszek i plastikowych worków. Część zaklinowana była między szczelinami skałek lub znajdowała się na ich śliskiej powierzchni.
-Rozumiem... Więc w Konoha-gakure sporo się wydarzyło... - szepnęła zielonowłosa, wrzucając kilka pustych puszek do wora. - Akatsuki... Chcieli Kuramę?
-Tak. Martwię się... Skoro odważyli się zaatakować mnie, jinchuurikiego Konohy, to niemal na pewno spróbują pojmać także innych... - podsumował, zagryzając wargę. - Pięć osad jest wielkie, ma wsparcie daimyo oraz wielu silnych shinobi na czele z Kage... A Taki-gakure...
-Wiesz... Myślę że za bardzo się martwisz, Naruto. - odparła chłopakowi, wrzucając ostatnie z puszek do worka. - Mimo fatalnej sytuacji Taki przetrwało Trzecią Wojnę ponosząc nieduże straty dzięki doskonałemu ukryciu osady. Akatsuki tak łatwo nas nie znajdzie.
-Tak, ale...
-Poza tym nie tylko ty stajesz się coraz silniejszy, idioooto~. - dodała przeciągając ostatnie słowo i idąc w stronę brzegu. - A... Taki-gakure dalej ma kilka asów w rękawie.
-Eh... Jesteś zbyt optymistyczna... - westchnął ciężko blondyn, ruszając za zielonowłosą. - Ale może masz trochę racji... Ciągłe przejmowanie się... Raczej w niczym nie pomoże.
-No widzisz? Oho... Chyba też już skończyli... - zauważyła, kiwając w stronę dwójki z Konohy oraz dzieciaków z Taki. Uzumaki natychmiast ruszył w ich kierunku. Fuu uczyniła to samo.
-Szybko wam poszło. - żachnął Uzumaki, podchodząc do reszty.
-To my powinniśmy to powiedzieć... - odparł Sasuke, jeszcze raz spoglądając na kamienie u ujścia rzeki z jeziora. - Może i mieliśmy większy obszar, ale nie było tego dziadostwa aż tak dużo.
-Huh... Może masz rację. Prąd zniósł zapewne dużą część na skały. - wysunął wniosek niebieskooki spoglądając na falującą taflę wody. Po krótkiej chwili jego oczy powędrowały na zebrane worki ze śmieciami. - Co z nimi zrobimy? - zapytał dzieciaków.
-Zawsze zostawiamy je tutaj! Potem zabierają je shinobi. - odparła dziewczynka.
-Rozumiem... No dobra... - zaczął rzucając swój worek pod wysunięte w stronę jeziora drzewo. Pozostali szybko poszli w jego ślady. - Robota skończona.
-Dziękujemy za pomoc! (x2) - powiedziały dzieci, lekko się kłaniając. - Będziemy się już zbierać... Mama na nasz czeka! (x2) - dodały, odbiegając w stronę wioski.
-Aaa... To nic takiego... Naprawdę... - odrzekł blondyn, przecierając dłonią tył głowy.
-No no... Szybko się z tym uporaliście. - odezwał się nagle wyłaniający z pomiędzy drzew mężczyzna. Był to Shibuki, trzymając duży dzban z gorącą herbatą, a zaraz za nim szedł Kakashi, trzymający tackę z kubkami, oraz młoda dziewczyna, niosąca półmisek z bułeczkami.
-Wam natomiast coś się z tą herbatą nie spieszyło. - zauważył złośliwie młody Uchiha, rzucając przelotne spojrzenie swojemu sensei.
-Tym razem to nie moja wina! - obronił się momentalnie jounin.
-Jaaasne... - westchnęła ciężko różowo włosa.
-Cóż... To faktycznie nie wina Kakashiego-san. - odezwał się nagle brązowowłosy, otrzymując od shinobi Konohy pełnie niedowierzania spojrzenia. - Bo widzicie... Właścicielka herbaciarni usłyszała że pomagacie przy sprzątaniu wodospadu i postanowiła zrobić dla was poczęstunek w ramach podziękowania. A jak sami widzicie trochę tego naprodukowała... Hehe... - zaśmiał się niepewnie.
-Cóż... W takim wypadku chyba nie mamy na co narzekać. - zauważył Naruto, siadając pod niedużą skałą.
-Chyba masz rację. - dodała z zadowoleniem Fuu, siadając w jego pobliżu. Wkrótce dołączyli do nich również pozostali, rozlewając herbatę do kubków i zaczynając pałaszować jeszcze ciepłe bułeczki z nadzieniem owocowym. Jednakże oczy Naruto wylądowały na stojące z boku i jedzącej jedną z bułek dziewczynie która je przyniosła.
Była młoda, prawdopodobnie w ich wieku. Miała długie śnieżnobiałe włosy i równie jasną cerę; a ubrana była w również białe kimono z czarnymi akcentami. Jednakże najbardziej szczególną cechą była lniana opaska zasłaniająca jej oczy. Z jakiegoś powodu można było wokół niej wyczuć aurę... Dostojności.
-Em... Może przysiądziesz się do nas? - zapytał niepewnie Uzumaki, nie za bardzo wiedząc jakiej rekcji ma się spodziewać.
-Huh? M-mogę? - odparła równie niepewnym głosem dziewczyna.
-Mhm... - Fuu kiwnęła głową na potwierdzenie, przysuwając się do Naruto by zrobić jej miejsce.
Białowłosa, wciąż jakby nieśmiała, podeszła do grupki i usiadła na zwolnionym miejscu.
-Proszę... - zaczęła Sakura, podając jej kubek z ciepłym naparem.
-Ach... Dziękuję... - odszepnęła białowłosa, upijając trochę herbaty.
-Hmm? Nigdy cię tu jeszcze nie widziałam - zaczęła nagle zielonowłosa. - Nie jesteś z Taki-gakure, prawda?
-Huh? Nie, nie jestem. - odpowiedziała bez chwili wahania. - Przyjechałam tu razem z karawaną kupiecką.
-Więc jesteś... Córką jednego z kupców? - zapytała Sakura.
-Heh... Skąd! Po prostu podróżuję po kontynencie. - odpowiedziała z uśmiechem. - Raz dołączę do jednej karawany, raz do drugiej... A czasami zatrudniam kogoś by zaprowadził mnie do większych miast.
-Podróżujesz? Ale... - zaczął Sasuke spoglądając na opaskę wokół jej głowy.
-Chodzi o to? - zapytała, dotykając palcami tkaniny. - Nie potrzebuję oczu żeby podróżować i poznawać nowe miejsca oraz ludzi. - odparła radośnie. - Aaa... Zapomniałam się przedstawić. Wybaczcie!
-Nic się nie stało... - stwierdził cicho Uzumaki.
-Jestem Hikari. Miło mi was poznać... Em... - przedstawiła się, nie za bardzo wiedząc jak zwracać się do pozostałych członków grupy.
-Jestem Fuu!
-Mam na imię Sakura.
-Uchiha Sasuke.
-Naruto. Uzumaki Naruto.
-Rozumiem... Sakura, Sasuke, Naruto i Fuu... - wymieniła ich imiona, po kolei zwracając się w stronę każdego z nich. - A... Wasza dwójka? - zapytała, obracając głowę w stronę starszej części grupy.
-Ah... Ja jestem Mitsui Shibuki. - przywitał się zaskoczony przywódca Taki.
-Hatake Kakashi. - dopowiedział uprzejmie siwowłosy.
-Miło mi. - stwierdziła białowłosa, upijając kolejny łyk herbaty. - A więc... Po tym co powiedziałaś wnioskuję że jesteś z Taki, prawda Fuu?
-Tak.
-Rozumiem... A wy? - zadała kolejne pytanie zwracając się w stronę pozostałej trójki.
-Jesteśmy z Konohy. - odpowiedział szybko blondyn.
-Konoha-gakure, co? - szepnęła, odchylając się w tył. - Słyszałam że jest największą z osad shinobi...
-Nie wiem czy największą... Ale w porównaniu z Taki jest ogrooomna. - stwierdziła Fuu, specjalnie przedłużając ostatnie słowo.
-Hah... Rozumiem. - odpowiedziała z cichym parskiem śmiechu. - Może tam ruszę w następnej kolejności... - nagle dziewczyna drgnęła i zastygła w bezruchu. - Huh?
-Hmm? Coś się stało, Hikari-san? - spytała niepewnie Sakura.
-Nie słyszycie tego? - zapytała zaniepokojonym tonem. - Liście... W koronach drzew... Coś... Zbliża się... - przerwała, szybko obracając głowę w stronę lasu. - Nie... Zbliżają się!
-Kakashi-sensei! - krzyknął nagle Naruto, wyskakując przed grupę. Razem z jouninem szybko wykonali serię pieczęci.
-Doton: Doryuheki! - warknął siwowłosy, przykładając wraz z uczniem dłonie do podłoża.
Ściana utwardzonej ziemi w ostatniej chwili zasłoniła całą grupę przed dziesiątkami kunai wyrzuconych z koron drzew. Krótko po trafieniu w mur część ostrzy eksplodowała, poważnie uszkadzając strukturę prowizorycznej ściany a już chwilę później z listowia wyskoczyli liczni zamaskowani shinobi. Jednakże czas uzyskany przez utworzenie ziemnej ściany okazał się wystarczający aby drużyna Kakashiego zdążyła uformować okrąg wokół Hikari i Shibukiego.
-Ich opaski... To nukenini... - syknął młody Uchiha, analizując otaczających ich zabójców swoim Sharinganem. - Są z Ame-gakure.
-Taa... - stwierdził Naruto, lustrując ich wzrokiem. Część z nich miała na sobie podniszczone kamizelki. - Sensei?
-Sakura, Fuu-san. Zajmijcie się ochroną Shibukiego-san i Hikari-san. - nakazał cichym głosem. Dziewczyny lekko skinęły głową w zgodzie. - Naruto, Sasuke. Przeciwników jest około trzydziestu, z czego większość wydaje się być na poziomie chunnina. Poradzicie sobie?
-We dwóch, z tobą na czele? - zapytał z niewielkim uśmieszkiem Sasuke, składając pieczęć techniki ognia.
-Daj nam pięć minut... - dodał Uzumaki, formując kilka pieczęci.
-Rozumiem... W takim razie... - zaczął Hatake, poznając formowane przez blondyna pieczęcie. Bez chwili namysłu odsłonił swój Sharingan. - Zacznijmy!
Naruto nie czekając na rozwój wydarzeń zakończył formowanie pieczęci i, odbijając się od pleców swojego nauczyciela, wyskoczył w powietrze jednocześnie formując wokół siebie dziesiątki kryształowych shurikenów.
-Shoton: Shuriken Ranbu! - warknął, rozsyłając wirujące shurikeny w kierunku pozycji wrogów.
Nukenini nie pozostając biernymi natychmiast zaczęli odbijać nadlatujące ostrza, lecz ich ilość znacznie przerosła ich oczekiwania. Część ostrzy ominęła obronę zabójców, wbijając się części z nich w ramiona i nogi. Moment ten wykorzystał młody Uchiha, kończąc formowanie pieczęci. Natychmiast wydmuchnął w stronę shinobi dziesiątki ognistych pocisków, podpalając zarówno tych którzy wciąż opierali się naporowi kryształów jak i już zranionych, ostatecznie przełamując ich defensywę. Pozostałe shurikeny bez większych problemów zakończyły żywot szamotających się w agonii zabójców. Naruto szybko wylądował z powrotem na ziemi i, lustrując przeciwników wzrokiem, wyciągnął trzymane na plecach ostrze.
-Całkiem nieźle... - zauważył z wyraźnym zadowoleniem Kakashi, formując wokół dłoni dużą ilość energii błyskawic. - Chyba również powinienem wziąć to na poważnie. - dodał, ruszając wraz z uczniami na pozostałych przeciwników.
Tymczasem Fuu wraz z Sakurą wykorzystały powstałe zamieszanie by oddalić się od pola walki. W tej chwili biegły wzdłuż brzegu jeziorka, wycofując się w bezpieczniejsze miejsce. Znająca okolicę Fuu przewodziła formacji, podczas gdy Sakura ubezpieczała tyły; obie chroniąc biegnącego pośrodku Shibukiego który niosąc na plecach Hikari pozostawał całkiem bezbronny. Przez prawie minutę poruszali się nieprzerwanie taką samą prędkością, aż nagle Fuu stanęła jak wryta.
-Fuu? Co się... - zapytał brązowowłosy, lecz szybko pojął powód nagłego postoju.
Naprzeciw nich stał czarnowłosy shinobi o brązowych oczach w prostym ubraniu, z uszkodzonym ochraniaczem Taki zawiązanym na prawym, owiniętym czarnymi bandażami, ramieniu.
-Yo! Dawnośmy się nie widzieli... - zaczął z radosnym uśmiechem, ruszając w stronę grupy. - Fuu-chaaan~!
-Yi-Yi... - jęknęła drżącym głosem, niepewnie cofając się o kilka kroków.
-Yirai... - dokończył gniewnie Shibuki, wysuwając się na przód formacji.
Siedząca do tej pory na jego plecach Hikari ostrożnie wycofała się na tył grupy.
-Shibuki! Dawnośmy się... - powtórzył, lecz jego wypowiedź została momentalnie przerwana.
-Jak śmiesz tu wracać!? - ryknął brązowowłosy, tracąc nad sobą panowanie.
-Ara, ara... Czyli dalej rozpamiętujemy stare dzieje, co? - stwierdził, nerwowo pocierając kark. - A zresztą... Nie ma to większego znaczenia. No bo w końcu... - kontynuował, kumulując w prawym ramieniu duże ilości czakry. Czarne bandaże szybko pokryły się jasnymi napisami i zaczęły unosić wokół ręki. - Wróciłem tylko po to by cię zabić, Mitsui Shibuki! - dodał, z krzykiem rzucając się na dawnego przyjaciela.
Shibuki natychmiast przybrał pozycję bojową, przygotowując się na nadciągający atak. Gdy jednak miał już zablokować uderzenie czarnowłosego, został odrzucony przez nagły prawy sierpowy. Yirai nie czekając na kontrę wyprowadzał kolejne ciosy, Mitsui natomiast nieskutecznie próbował je zablokować. Ilekroć powstrzymywał uderzenie w brzuch, czuł ból na jednym z policzków; ilekroć zatrzymywał ciosy w głowę, obrywał w nogi albo w brzuch. Po kilku sekundach jednostronnej potyczki czarnowłosy, jakby znudzony przebiegiem starcia, silnym kopnięciem z półobrotu posłał brązowowłosego do wody.
-Shi-Shibuki! - krzyknęła zielonowłosa jinchuuriki chcąc ruszyć kuzynowi na pomoc. Nim jednak wykonał choćby krok, Yirai zwrócił się w jej stronę. Czując na sobie jego wzrok momentalnie zesztywniała, a przez całe jej ciało przeszedł silny dreszcz. Gdy tylko ruszył w jej stronę mimowolnie zaczęła się cofać, starając się uspokoić drżące ręce.
-Huh... Co jest Fuu? - zapytał z uśmiechem czarnowłosy, wyciągając rękę w stronę zielonowłosej. - Tylko nie mów że ciągle rozpamiętujesz tamto... Przecież to wtedy to były tylko dziecinne zabawy... - stwierdził z wciąż niezmiennym uśmieszkiem. - Ale wiesz... Razem z bratem trochę już wydorośleliśmy... Więc tym razem będziemy jak najbardziej poważni!
-N-Nie zbliżaj... - jęknęła spanikowanym tonem gdy Yirai wyciągnął w jej stronę dłoń.
Nim jednak mógł dotknąć zielonowłosej w jego stronę popędziło kilka shurikenów. Wyczuwając zagrożenie momentalnie odskoczył, odbijając ostrza przepełnionymi czakrą bandażami. Moment ten wykorzystała Sakura i, pojawiając się przed Fuu, rzuciła w nukenina kilka kunai z wybuchowymi notkami. Ten odruchowo zamachnął się dłonią, lecz nim bandaże zetknęły się z ostrzami nastąpiła seria kilku eksplozji które go pochłonęły.
-Nic ci nie jest? - zapytała zaniepokojona różowo włosa, odwracając się w stronę jinchuuriki.
-Uważaj! - odkrzyknęła.
Nim jednak kunoichi Konohy mogła w jakikolwiek sposób zareagować została wykopana w pobliskie drzewo. W chwili uderzenia wbiła się w korę by po chwili opaść na ziemię.
-Gha! - odkaszlnęła krwią.
-Eh... Irytujące... - westchnął Yirai, ponownie zwracając się w stronę Fuu. - A więc... - zaczął, ponownie zbliżając się do zielonowłosej.
Lecz gdy tylko wykonał krok do jego uszu dotarł niebezpieczny świst, który po raz kolejny zmusił go do odskoku. W miejsce w którym stał uderzyło kilka ostrzy wiatru, żłobiąc w ziemi głębokie nacięcia. Oczy nukenina momentalnie skupiły się na wykonawcy niebezpiecznej techniki; młodym blondynie który pojawił się przed Fuu.
-Nic ci nie jest, Fuu? - zapytał, spoglądając na nią przez ramię.
-N-Nie... Nic... - odpowiedziała niepewnie, wciąż trzymając się za drżącą dłoń co nie umknęło uwadze Uzumakiego.
-No bez jaj! - jęknął głośno Yirai. - Co to ma być? Zawody w przeszkadzaniu mi? - zapytał pretensjonalnie, wskazując na blondyna.
Ten jednak wydawał się go ignorować; zamiast tego jego wzrok wędrował po polu walki w poszukiwaniu pozostałych kompanów. Pomimo faktu iż dostrzegł Sakurę a Fuu i Hikari znajdowały się tuż za nim, to nigdzie nie mógł odnaleźć Shibukiego. Zapewne szukałby go dalej gdyby nie stojący naprzeciwko czarnowłosy.
"Szlag... Teraz lepiej będzie skupić się na nim." - stwierdził, widząc jak nukenin składa pieczęć i kumuluje czakrę. Jinchuuriki natychmiast przyjął pozycję bojową, uważnie lustrując oponenta wzrokiem.
-Poważnie... Najpierw ta różowa, teraz ty... - westchnął ciężko Yirai. Jego niezmienna radość w końcu zniknęła z jego twarzy, zastąpiona przez analityczne spojrzenie. - Tym razem upewnię się że nikt nie wejdzie mi w drogę. - dodał znacznie niższym tonem.
Czarne bandaże na jego prawym ramieniu momentalnie pokryły się jasnymi napisami i zaczęły unosił nad skórą. Nie czekając ani chwili dłużej brązowooki złożył lewą dłonią pieczęć i z ogromną prędkością skrócił dystans z blondynem, wyprowadzając kopnięcie od dołu z prawej strony. Jednakże Naruto widząc nadciągający kop jedynie wykonał delikatny odskok w tył po czym przeniósł ostrze do lewej dłoni, unosząc jednocześnie prawą w obronnym geście. W momencie w którym ręka blondyna się uniosła, zblokowała niespodziewany lewy sierpowy czarnowłosego. Oczy nukenina rozszerzyły się w szoku.
-Niezła technika... - pochwalił go Uzumaki, spoglądając na niego krwistoczerwonymi ślepiami. - Ale niestety dla ciebie... Genjutsu na mnie nie działa! - ryknął, zamachując się otoczonym czerwoną aurą mieczem.
Atak został jednakże momentalnie sparowany kunaiem przez Yiraiego, który następnie szybkim odskokiem oddalił się od Naruto. Jego brązowe oczy przenikliwie lustrowały gennina z Konohy.
-Ta czakra... Do tego demoniczne ślepia i wyostrzenie blizn na policzkach... - warknął pod nosem, analizując chłopaka. - Jinchuuriki? - wywnioskował niepewnie. - Cholera... Jakby jounin z Konohy nie był już wystarczającym problemem... Muszę ostrzec Suien-senseia... - szepnął w zamyśleniu. Nieoczekiwanie złożył w szybkim tempie kilkanaście pieczęci i ułożył palce w pobliżu ust. - Inton: Moso no Kiri! (Mgła Ułudy) - syknął, wydmuchując na ziemię chmary szarego dymu o bladej poświacie.
Gdy tylko zasłona dymna było gotowa złożył kolejne kilka pieczęci a następnie rzucił się do ucieczki. Nim jednak zdążył opuścić obszar mgły naprzeciw niego stanął przemoczony do suchej nitki Shubuki, dzierżąc w dłoni uformowany z wody długi miecz.
-Nigdzie się nie wybierasz, Yirai! - warknął brązowowłosy, przybierając pozycję bojową.
-Szlag... Nie mam na ciebie teraz czasu, Shibuki! - odparł zdesperowanym tonem, formując kolejne pieczęcie. Bandaże wokół jego ramienia ponownie zaczęły się unosić i błyszczeć jasnym światłem. - Inton: Jiko Rensa... (Łańcuchy Jaźni) - wyrecytował nazwę techniki, przygotowując się do szarży w zarośla.
Nim jednak dokończył technikę z pomiędzy jego ust chlusnęła krew. Z szokiem w oczach spojrzał w dół, dostrzegając czarne ostrze otoczone szkarłatną aurą przebijające jego klatkę piersiową. Powoli, wręcz z trudem, odwrócił głowę i spojrzał przez ramię na otoczonego całunem czakry biju Uzumakiego.
-Mówiłem ci... Genjutsu na mnie nie działa. - zauważył młody jinchuuriki.
-Iluzje na ciebie nie działają co? - zapytał, a jego usta wykrzywiły się w pewnym siebie uśmieszku.
-Co do... - jęknął zaskoczony jinchuuriki, widząc jak ciało jego przeciwnika dosłownie rozpada się w powietrzu.
-Inton: Bunshin no Jutsu... - wyszeptała ciągle uśmiechnięta kopia Yiraiego, anulując technikę i rozpadając się w nicość.
Gdy klon całkowicie zniknął wraz z nim rozproszyła się też mgła iluzji. Po liderze zabójców nie było ani śladu. Naruto szybko przykucnął, wbijając miecz w ziemię, po czym uderzył w nią zaciśniętą w gniewie pięścią.
-Cholera... Zwiał! - warknął. Otaczająca go szkarłatna aura powoli zaczęła wnikać w jego ciało, by już po chwili całkiem zaniknąć. Jego szkarłatne oczy również ponownie przybrały błękitny odcień.
-Nie ma sensu zamartwiać się tym w tej chwili, Naruto-san... - stwierdził Shibuki, podchodząc do jinchuurikiego. - Lepiej będzie jeśli pomożemy pozostałym.
-Huh... Tak... Masz rację. - westchnął ciężko. Jego wzrok natychmiast powędrował w stronę podnoszącej się z gleby Sakury. - Nic ci nie jest?
-Nie, nic... - odszepnęła. - Wyleczyłam większość obrażeń. - dodała. Blondyn jedynie porozumiewawczo kiwnął głową.
-Hikari-san?
-W porządku. - odparła spokojnie białowłosa.
-Fuu? - zapytał niepewnie, zwracając się w stronę zielonowłosej.
-N-Nic mi nie jest. - odpowiedziała, uspokajając wciąż drżące dłonie.
-Na pewno?
-Tak! - odpowiedziała, lekko podnosząc głos.
Blondyn jeszcze przez chwilę spoglądał na dziewczynę, po czym jego wzrok powędrował w stronę wciąż toczącej się bitwy pomiędzy zabójcami a shinobi Konohy. Przez chwilę nad czymś rozmyślał, a następnie ciężko westchnął.
-Nie mamy pojęcia czy nie czai się tu więcej silnych przeciwników... - wyszeptał, spoglądając na towarzyszy. - Bezpieczniej będzie wrócić. Ja i Fuu zajmiemy się ochroną Shibukiego-san oraz Hikari-san podczas walki, Sakura wesprze Kakashi-senseia i Sasuke. Jasne?
-Hai! (x4) - odpowiedzieli jednocześnie, ruszając za blondynem.
Shibuki ponownie wziął Hikari na barana aby przyspieszyć tempo biegu; podczas gdy Naruto pilnował przodu, a Sakura i Fuu tyłu oraz boków.
-Tylko kim do cholery był ten cały Yirai? - szepnął pod nosem w zastanowieniu Naruto. Mimowolnie spojrzał przez ramię w tył, na biegnącą Fuu. - I co on do cholery jej zrobił?
***********************************************************************************
Ja: Tak więc oto rozdział. Jak mówiłem - dość krótki (2965 słów) i pisał się opornie.
Naruto: No pisał się... Zacząłeś go w styczniu... Skończyłeś w grudniu...
Ja: Cicho siedź! Miałem natłok pomysłów i nie potrafiłem się skupić na jednym temacie.
Menma: Wciąż masz, autorze.
Ja:
Ale teraz mam też drugiego bloga i tam uwalniam się od nadmiaru weny.
Chociaż to i tak tylko jedno opowiadanie z prawie 10 pomysłów...
Fuu: Do tego fakt że na poważnie myślisz o związaniu przyszłości z pisaniem.
Ja: Fakt... No ale nic - to temat na inny termin. Może napiszę o tym jeszcze kiedyś...
Teraz następny rozdział piszę na Naruto Phenex, a potem zobaczymy.
Teraz następny rozdział piszę na Naruto Phenex, a potem zobaczymy.
A i pytanie do czytelników - chcecie dalej to nowe "Top 10 Manga & Anime"?
Liczę
że rozdział się podobał (mimo że krótki) - mam też nadzieję że tym
razem wena wróciła mi na dobre... Może będą się pojawiać częściej takie
rozdziały - krótkie ale częstsze... Zobaczy się...
Napiszcie komentarz!
Sayo!
Następny rozdział ma być długi.
OdpowiedzUsuńPopieram Dawido ... Następny rozdział ma być DŁUGI i nie ma być pisany ROK ...
OdpowiedzUsuńa co do tego rozdziału to:
Fajny, ciul że kompletnie nie pamiętałem co się działo w tej historii i wpierw musiałem sprawdzić o co kaman ... Hikari wydaje się być interesującą postacią, nie zdziwiłbym się gdyby zdradziła :v Tak po za tym to ten Yirai ma dziwną technikę z bandażami o_O
Podsumowując: fajno ale krótko ._.
W kończu rozdział aleczemu taki krótki? Miło się go czytało ale trocje pogmaywany życze weny i mM nadzieje że do miesiąca się wyrobisz z następnym rozdziałem
OdpowiedzUsuńPomyślałbyś kiedyś, że tak się to wszystko ułoży?
OdpowiedzUsuńJa nie.
Nigdy.
Może po prostu nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
Nie sądziłam, że jest do tego zdolny.
Nie sądziłam, że jest na tyle silny.
Myślisz, że chciał Ci odpłacić, za to, że kiedyś też to zrobiłeś?
Nie sądziłam, że da mu radę.
Mord za mord.
Teraz już jesteśmy straceni.
Tobirama?
Proszę Cię, powiedz coś . .
Zapraszam na http://different-konoha.blogspot.com/ :)
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo ciekawy, wszystko ładnie, pięknie przedstawione...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Robso rusz zadek i pisz
OdpowiedzUsuńKiedy będzie rozdział?!
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy, obraz walki przede wszystkim. Choć trochę późno go komentuję, to jednak wyłącznie twoja wina. ;) Rzadko wrzucających autorów rzadziej odwiedzam. Ale odwiedzam. Wena to paskudna sprawa. Nigdy nie wiesz, kiedy cię opuści, a tym bardziej, kiedy wróci. Mimo wszystko powodzenia i pozdrawiam. Wpadnę jeszcze na twój drugi blog, bo mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńJak coś, to zapraszam też do siebie. Parę nowych krytyków się przyda. Bo kto może mnie sprawdzać, jak nie czytelnicy, nie? xD
https://stories-from-my-pen.blogspot.com/
Czekam i czekam aż się odezwiesz drogi autorze i nie mogę się doczekać. Nie chodzi nawet o Nowy rozdział A jakieś info że nie zapomniałeś o tym blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Nie zapomniałem, spokojnie. Pisze obecnie rozdział na drugiego bloga, potem ponownie na tego.
UsuńRobso żyjesz?
OdpowiedzUsuńŻyje. Rozdział się pisze.
UsuńA kiedy się napisze Robso98?
UsuńAutorze kiedy kolejny rozdział? Tak długa przerwa niepokoi
OdpowiedzUsuńPrzyznaję - nie wiem. Mam obecnie pewien plan co do bloga, ale najpierw chcę wrzucić rozdział drugiego opowiadania.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńcudnie, jak zwykle walka wspaniała ukazana, Naruto i Saasuke razem dobrze współpracują...
drogi autorze co się dzieje, już tyle czasu minęło... martwię się i to bardzo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńdrogi autorze postanowiłam napisać do Ciebie, bo trochę się martwię, już tyle czasu minęło od ostatniej notatki, a tutaj cisza, wystarczy choć krótka informacja...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wciąż tu zaglądam. Pomimo tak długiej przerwy mam nadzieję na kontynuację
OdpowiedzUsuńWow... Przyznam, nie spodziewałem się zobaczyć tu komentarza. Nie po takim czasie...
UsuńW każdym razie, na razie piszę na drugiego bloga - zapraszam, może historia ci się spodoba :)
Szykuj się na spam komentarzy, nie dam ci zapomnieć o tym, jak i o drugim, opowiadaniu ;)
Usuńblog umarł?
OdpowiedzUsuńWciąż czekam
OdpowiedzUsuńBlog umarl... Autor może pisać co chcę ale taka prawda. Przeciaganie tego na siłę nie ma sensu. Jeśli ktoś nie potrafi wstawić notki, przez 2 lata to albo nie jest kompetentny, albo nie ma pomysłu ;)
OdpowiedzUsuńHehe. 2 lata mineły a ja dalej tu zagłądam xd
OdpowiedzUsuńSuper historie! proszę sprawdz mój filmik o borut amv https://www.youtube.com/watch?v=gDbP9TMuZxA
OdpowiedzUsuńJa tu dalej zaglądam xp daj przynajmniej znać że żyjesz :c
OdpowiedzUsuńZyjem. Choć obecnie cholernie ciężko mi cokolwiek napisać :(
UsuńObawiam się że do tego opowiadania już raczej nie powrócę - za długa przerwa i zbytnie zmiany w zaplanowanej fabule.
Największą szansą jakie ma to opowiadanie jest kompletne przepisanie, które chcę zrobić, ale nie wiem kiedy i czy w ogóle mi się to uda...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana ja bardzo tęsknię za tym opowiadaniem, co jakiś czas zagląda. tutaj w nadzieji na kontynuację... wydawało się że szybko będzie następny rozdział, a tutaj nic...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńtęsknię i to bardzo, liczę że jednak powrócisz do tego opowiadania...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana już tak dużo czasu upłynęło a tutaj nic nawet jednej małej informacji...
proszę choć daj znak że żyjesz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest świetne, bardzo bardzo mi się podoba... szkoda, że już nie piszesz...ale może jednak kiedyś powrócisz tutaj... bo ja tu zaglądać będę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika