Shunshin no jutsu!
2 miesiące później
Naruto po raz kolejny wykonywał przyzwanie. Przez te dwa miesiące Jiraiya wymykał mu się pod pretekstem pogadanki z Hokage, choć on znał prawdę i myślę że wy także wiecie co robił Jiraiya.
Przez pierwszy miesiąc ćwiczył przyzywanie żab. Za pierwszym razem przywołał kijankę co skończyło się niewielkim wybuchem gniewu (Ja: Niewielkim wybuchem gniewu... Trochę to upraszczam... Naru: Taa na pewno... Ja: Przez ciebie musiałem wstawiać nowe szyby! Naru: Eee...). Po tygodniu przyzwał Gamakichiego z którym od razu się zaprzyjaźnił. Po kolejnym tygodniu przyzywał ropuchy wielkości człowieka a po dwóch tygodniach przyzwał Gamabuntę. Niestety ten nie miał zamiaru współpracować ponieważ przyzwał go 'dzieciak' i po krótkiej przejażdżce (trwającej prawie cały dzień) i po kilku hektarach zniszczonego lasu, zgodził się na współpracę. Jako że Jiraiya się gdzieś ukrył, blondyn musiał trenować sam. Postanowił pogadać z staruszkiem Hokage o przywołaniu małp. Choć ten był bardzo negatywnie nastawiony co do pomysłu blondyna, to po kilu godzinnej rozmowie, paru tysiącach ryo i dwóch butelkach sake, zgodził się. Niestety, jak powiedział mu Sandaime, każdy kolejny rodzaj przywołania będzie coraz ciężej wykonać, aż w końcu dojdzie do limitu. Za pierwszym razem blondynowi nie udało się przywołanie, ale na szczęście był na to psychicznie przygotowany. Przez ten miesiąc trenował tylko przywoływanie małp. A wracając do czasu rzeczywistego... Blondyn przyłożył dłoń do ziemi
-Kuchiyose no jutsu! - nagle powstała wielka ilość dymu, a po chwili wyszedł z nie małpiszon wielkości Jiraiy
-He? Co jest? - zapytał zdziwiony - Gdzie jest Sarutobi?!
-Eee... Cześć.
-Huh... Kim jesteś dzieciaku? - warknął oburzony
-Uzumaki Naruto. - odparł szybko
-Dobra... A kto mnie przywołał? - zapytał ciekawy
-Ja.
Małpiszon po kilku sekundach od odpowiedzi blondyna wybuchł śmiechem.
-Hahahah!!! Ty... Ty mnie wezwałeś? - zapytał rozbawiony lecz po chwili ucichł, widząc spojrzenie blondyna - Ty nie żartujesz?
-Nie.
-Co!? Jak to w ogóle możliwe?! - wrzasnął na cały głos - Przecież Sarutobi nikomu nigdy nie dał podpisać kontraktu małp!
-No... nie było łatwo go przekonać. - odparł z lekkim grymasem na twarzy
-Heh... No dobra. Potrzebujesz mnie do czegoś, czy mogę iść? - zapytał
-Ooo... Widzę że jesteś bardziej chętny do współpracy niż Gamabunta. - odparł
-Co!? Podpisałeś także kontrakt ropuch!? - tym razem stracił panowanie nad sobą - Ja jestem wielki małpi król, Enma! Nie będę służył osobie która podpisała dwa kontrakty...
-Trzy. - poprawił Enmę
-ILE!?!? No to teraz przesadziłeś, dzieciaku! Jakie jest twoje pierwsze przyzwanie!?
-Lisy. - małpi król zamarł
-L-lisy? Lisy Mito Uzumaki? - zapytał totalnie zaskoczony
-Tak. - odparł mu blondyn
-A więc jesteś...
-Tak. - odparł na jego niedokończone pytanie
-Ej. Jak możesz odpowiadać na pytania których nawet nie zadałem!? - krzyknął zirytowany
-Tak... Ningendo. - odparł pokazując królowi małp Rinnegan
-T-t-to j-je-jest R-Rinnegan. - stwierdził przerażony
-Tak...
-Przestań ciągle odpowiadać tylko 'TAK'!!! - wrzasnął blondynowi prosto w twarz
-Dobra, dobra... więc jak? Pomożesz mi gdy cię przyzwę? - spytał
-Eh... Chyba nie mam wyboru... Zgoda. - odparł z grymasem na twarzy a po chwili zniknął w kłębach dymu
-Huh... Może na dzisiaj skończę już trening... - powiedział do siebie
"Już? Trochę wcześnie, jak na twoje standardy." - powiedział zdziwiony lis
"Czasami trzeba też odpocząć, Kurama." - odparł lisowi i ruszył w stronę wioski
Po kilkunastu minutach przeszedł przez bramę wioski.
"Eh... Izumo i Kotetsu znowu śpią na warcie. Nieźle staruszek wzmocnił straż, nie ma co." - pomyślał widząc śpiących w budce chuninów
"To się nazywa lenistwo." - warknął Kurama - "I do tego nieodpowiedzialność. Jak by teraz tak weszło do wioski kilkunastu jouninów Iwy albo Kumo, czy też Oto było by po nas."
"Masz rację. Ale co ja mogę zrobić?" - zapytał Uzumaki
"Eee... Donieść Hokage?"
"Nie... Mimo wszystko jest tu też kilku ANBU. Powinno starczyć." - odparł lisowi i ruszył dalej
Po kilkunastu minutach dotarł do swojego upragnionego celu - do Ichiraku. Gdy wszedł do baru od razu zauważył siedzącego przy blacie Haku. Szybko zauważył że czarnowłosy intensywnie nad czymś myśli. Blondyn chcąc go wyrwać z tego transu poklepał go lekko po ramieniu. Takiej reakcji w życiu się nie spodziewał. Yuki od razu odskoczył jak oparzony i spojrzał za siebie. Odetchnął gdy zobaczył blondyna.
-Uff... Naruto, nie strasz mnie tak. - odparł z ulgą
-Nie miałem takiego zamiaru. - odparł z uśmieszkiem - Coś taki zestresowany, Haku?
-Nie... Po prosu myślałem nad tym...
-Jak zaprosić Pakurę na kolacje? - dokończył
-Yyy... T-ty.. Jak? - powiedział cały purpurowy - Użyłeś Ningendo?
-Hahaha!!! Nie... - powiedział między napadami śmiechu - Strzelałem.
Czarnowłosy zbladł - Ty...
-No sorki... Ale chyba mam rację?
-Eh... Tak. - odparł nadal jasnoczerwony
-I co? Nie wiesz jak do tego podejść? - zadał pytanie
-Eee... Nie. - odparł zażenowany
-Powiedz coś w stylu 'Pakura-san, dałabyś się zaprosić na kolację do pewnej przytulnej restauracji?' - zaproponował Uzumaki
-Nie... Pakura nie jest aż tak oficjalna... - odparł zamyślony
-No to może coś w stylu ' Pakura, dałabyś się porwać do pewnej pobliskiej restauracji?' - podał drugą propozycję
-Hmm... Kto wie? Może? - powiedział po chwili namysłu - W każdym razie dzięki za radę Naruto. - powiedział i wyszedł z baru
-Eh... Haku jest w gorącej wodzie kąpany jeśli chodzi o sprawy damsko-męskie. - powiedział sam do siebie. Po chwili zza ściany wyszedł starszy człowiek - Hej staruszku. Jedno ramen (na razie).
-Hej, Naruto. - odparł Teuchi - Dawno cie nie widziałem. Myślałem że ramen ci zbrzydł.
-No co ty? - zapytał rozbawiony - Skąd. Po prostu trening mnie całkowicie pochłonął.
-Soka... Trzymaj. - powiedział stawiając przed nim miskę - Ludzie już zaczęli robić zakłady... Nikt nie zakłada że wygrasz.
Blondyn uśmiechnął się - To dobrze... Będą mieli niespodziankę jak przejdę do finałów. - powiedział i zaczął jeść
-Heh... Wiedziałem że to powiesz. - odparł - Wiesz... Postanowiłem nawet zaryzykować i postawiłem wszystkie swoje oszczędności na ciebie. - blondyn aż się zachłysnął ramenem
-Eee... Staruszku. Nie sądzę że powinieneś aż tak ryzykować. - powiedział już poważny blondyn - Mimo wszystko jest tu kilku silnych przeciwników.
-Możliwe... Jednak wierzę że wygrasz te egzaminy. - powiedział wciąż uśmiechnięty
-Eh... Dzięki... Ale nie powinieneś tak ryzykować. - odparł
-Oj tam. Za jakiś czas i tak uzbieram tyle samo, więc się nie bój.
-Jesteś niemożliwy. - powiedział połykając ostatni kęs i wypijając zupę - Poproszę jeszcze jedno, staruszku.
Blondyn zjadł jeszcze ze trzy miski, po czym podziękował i poszedł w dalszą drogę. Po kilkunastu minutach, obok związku klanu Nara spotkał nasz blondyn spotkał Shikamaru.
-Hej, Naruto. - powiedział jak zawsze leniwie - Masz chwilę?
-Jasne Shika. - odparł z uśmiechem, po czym wszedł razem z nim do środka związku - Tak więc... O co chodzi?
-Chciałem zadać ci kilka pytań. - odparł siadając na krześle obok. Blondyn siadł naprzeciw niego.
-Więc pytaj. - odparł
-Umiesz grać w shogi (Naru: Czy ja umiem? Ja wygrywam z biju... Ja: Aktualnie remisujesz)? - zapytał zaskakując blondyna
-Czemu zadajesz mi takie pytanie? - zapytał zmieszany
-Bo przy grze jestem odstresowany i myślę lepiej niż zwykle. - odparł znudzony
-I pewnie przy grze jest mniej 'upierdliwie'. - po kilku sekundach oboje wybuchli śmiechem
-Tak... Masz rację... - powiedział między napadami śmiechu
-Taa... Wyciągaj te shogi. Zagramy partyjkę. - powiedział
-Ok. - podszedł do szafki i wyciągnął z niej pudełko z figurami i plansze. Po chwili postawił je na stole i razem z blondynem ustawili figury. Po chwili zaczęli grać.
-Tak więc... - powiedział czarnowłosy i ruszył na przód pionkiem - Możesz mi powiedzieć co to była za technika której użyłeś przeciw Kibie?
-To był Shoton... - odparł ruszając pionkiem - Od wieków zapomniane Kekkei Genkai.
-Hmm... Tak myślałem że to jakieś Kekkei Genkai... - odparł a po chwili namysłu powiedział - A właśnie... Podczas pojedynku z tobą, Kiba mówił że twoje oczy wyglądały inaczej niż teraz. Czy ty... Posiadasz jakieś dojutsu? - dodał ruszając pionkiem
Blondyn po chwili namysłu ruszył gońcem i odpowiedział - Pewnie mu się przewidziało. Może i posiadam Kekkei Genkai, ale dojutsu?
-Taa... Pewnie masz rację. - odparł zamyślony
"Sorry, Shikamaru. Nie mogę ci o tym powiedzieć." - pomyślał i znów skupił się na grze
Po kilkunastu minutach kończyli już rozmowę.
-Koniec. - powiedział blondyn - Remis.
Czarnowłosy był nieźle zdziwiony. Po raz pierwszy zremisował. Zresztą remisy w shogi są niezwykle rzadko spotykane. Przeważnie tylko gdy walczy dwóch graczy na tym samym poziomie.
"Naruto jest dobry" - pomyślał - "Przecież on ma zadatki na genialnego stratega..." - jego przemyślenia przerwał głos Uzumakiego
-Sorry, Shika ale muszę już iść. Nieźle się grało. - powiedział wybiegając z domu Shikamaru.
Po kilkunastu minutach blondyn dobiegł do wierzy Hokage. Od razu wbiegł na górę i zastał siedzących tam Hiruzena i Jiraiye. Od razu podbiegł go białowłosego siedzącego przy oknie
-Shinra Tensei. - białowłosy wyleciał przez okno, zaskoczony zachowaniem blondyna - Masz za to że zniknąłeś gdzieś na dwa miesiące. Jak znikniesz jeszcze raz to tym razem wykorzystam cię jako worek treningowy! JASNE!? - krzyknął na cały głos tak że słyszał go pewnie każdy kto przebywał w promieniu pięćdziesięciu metrów
-D-dobra. Uspokój się, dobra? - powiedział nadal obolały sannin
-Jutro widzimy się na polu treningowym! Jasne!? - powiedział dosyć głośno
-J-jasne. - odparł - "Cholera. Jak jest spokojny to normalnie kopia Minato z niego, ale jak się wkurzy to jest gorszy od Kushiny." - pomyślał gdy blondyn pobiegł w głąb wioski. Blondyn do wieczora biegał po wiosce, kilka razy był u Ichiraku i szpiegował trenujących przeciwników. Nie znalazł jedynie Fuu i Gaary, którzy najpewniej trenowali w ukryciu. Blondyn po powrocie do związku Uchiha od razu padł na łóżko i zasnął.
Naruto po raz kolejny wykonywał przyzwanie. Przez te dwa miesiące Jiraiya wymykał mu się pod pretekstem pogadanki z Hokage, choć on znał prawdę i myślę że wy także wiecie co robił Jiraiya.
Przez pierwszy miesiąc ćwiczył przyzywanie żab. Za pierwszym razem przywołał kijankę co skończyło się niewielkim wybuchem gniewu (Ja: Niewielkim wybuchem gniewu... Trochę to upraszczam... Naru: Taa na pewno... Ja: Przez ciebie musiałem wstawiać nowe szyby! Naru: Eee...). Po tygodniu przyzwał Gamakichiego z którym od razu się zaprzyjaźnił. Po kolejnym tygodniu przyzywał ropuchy wielkości człowieka a po dwóch tygodniach przyzwał Gamabuntę. Niestety ten nie miał zamiaru współpracować ponieważ przyzwał go 'dzieciak' i po krótkiej przejażdżce (trwającej prawie cały dzień) i po kilku hektarach zniszczonego lasu, zgodził się na współpracę. Jako że Jiraiya się gdzieś ukrył, blondyn musiał trenować sam. Postanowił pogadać z staruszkiem Hokage o przywołaniu małp. Choć ten był bardzo negatywnie nastawiony co do pomysłu blondyna, to po kilu godzinnej rozmowie, paru tysiącach ryo i dwóch butelkach sake, zgodził się. Niestety, jak powiedział mu Sandaime, każdy kolejny rodzaj przywołania będzie coraz ciężej wykonać, aż w końcu dojdzie do limitu. Za pierwszym razem blondynowi nie udało się przywołanie, ale na szczęście był na to psychicznie przygotowany. Przez ten miesiąc trenował tylko przywoływanie małp. A wracając do czasu rzeczywistego... Blondyn przyłożył dłoń do ziemi
-Kuchiyose no jutsu! - nagle powstała wielka ilość dymu, a po chwili wyszedł z nie małpiszon wielkości Jiraiy
-He? Co jest? - zapytał zdziwiony - Gdzie jest Sarutobi?!
-Eee... Cześć.
-Huh... Kim jesteś dzieciaku? - warknął oburzony
-Uzumaki Naruto. - odparł szybko
-Dobra... A kto mnie przywołał? - zapytał ciekawy
-Ja.
Małpiszon po kilku sekundach od odpowiedzi blondyna wybuchł śmiechem.
-Hahahah!!! Ty... Ty mnie wezwałeś? - zapytał rozbawiony lecz po chwili ucichł, widząc spojrzenie blondyna - Ty nie żartujesz?
-Nie.
-Co!? Jak to w ogóle możliwe?! - wrzasnął na cały głos - Przecież Sarutobi nikomu nigdy nie dał podpisać kontraktu małp!
-No... nie było łatwo go przekonać. - odparł z lekkim grymasem na twarzy
-Heh... No dobra. Potrzebujesz mnie do czegoś, czy mogę iść? - zapytał
-Ooo... Widzę że jesteś bardziej chętny do współpracy niż Gamabunta. - odparł
-Co!? Podpisałeś także kontrakt ropuch!? - tym razem stracił panowanie nad sobą - Ja jestem wielki małpi król, Enma! Nie będę służył osobie która podpisała dwa kontrakty...
-Trzy. - poprawił Enmę
-ILE!?!? No to teraz przesadziłeś, dzieciaku! Jakie jest twoje pierwsze przyzwanie!?
-Lisy. - małpi król zamarł
-L-lisy? Lisy Mito Uzumaki? - zapytał totalnie zaskoczony
-Tak. - odparł mu blondyn
-A więc jesteś...
-Tak. - odparł na jego niedokończone pytanie
-Ej. Jak możesz odpowiadać na pytania których nawet nie zadałem!? - krzyknął zirytowany
-Tak... Ningendo. - odparł pokazując królowi małp Rinnegan
-T-t-to j-je-jest R-Rinnegan. - stwierdził przerażony
-Tak...
-Przestań ciągle odpowiadać tylko 'TAK'!!! - wrzasnął blondynowi prosto w twarz
-Dobra, dobra... więc jak? Pomożesz mi gdy cię przyzwę? - spytał
-Eh... Chyba nie mam wyboru... Zgoda. - odparł z grymasem na twarzy a po chwili zniknął w kłębach dymu
-Huh... Może na dzisiaj skończę już trening... - powiedział do siebie
"Już? Trochę wcześnie, jak na twoje standardy." - powiedział zdziwiony lis
"Czasami trzeba też odpocząć, Kurama." - odparł lisowi i ruszył w stronę wioski
Po kilkunastu minutach przeszedł przez bramę wioski.
"Eh... Izumo i Kotetsu znowu śpią na warcie. Nieźle staruszek wzmocnił straż, nie ma co." - pomyślał widząc śpiących w budce chuninów
"To się nazywa lenistwo." - warknął Kurama - "I do tego nieodpowiedzialność. Jak by teraz tak weszło do wioski kilkunastu jouninów Iwy albo Kumo, czy też Oto było by po nas."
"Masz rację. Ale co ja mogę zrobić?" - zapytał Uzumaki
"Eee... Donieść Hokage?"
"Nie... Mimo wszystko jest tu też kilku ANBU. Powinno starczyć." - odparł lisowi i ruszył dalej
Po kilkunastu minutach dotarł do swojego upragnionego celu - do Ichiraku. Gdy wszedł do baru od razu zauważył siedzącego przy blacie Haku. Szybko zauważył że czarnowłosy intensywnie nad czymś myśli. Blondyn chcąc go wyrwać z tego transu poklepał go lekko po ramieniu. Takiej reakcji w życiu się nie spodziewał. Yuki od razu odskoczył jak oparzony i spojrzał za siebie. Odetchnął gdy zobaczył blondyna.
-Uff... Naruto, nie strasz mnie tak. - odparł z ulgą
-Nie miałem takiego zamiaru. - odparł z uśmieszkiem - Coś taki zestresowany, Haku?
-Nie... Po prosu myślałem nad tym...
-Jak zaprosić Pakurę na kolacje? - dokończył
-Yyy... T-ty.. Jak? - powiedział cały purpurowy - Użyłeś Ningendo?
-Hahaha!!! Nie... - powiedział między napadami śmiechu - Strzelałem.
Czarnowłosy zbladł - Ty...
-No sorki... Ale chyba mam rację?
-Eh... Tak. - odparł nadal jasnoczerwony
-I co? Nie wiesz jak do tego podejść? - zadał pytanie
-Eee... Nie. - odparł zażenowany
-Powiedz coś w stylu 'Pakura-san, dałabyś się zaprosić na kolację do pewnej przytulnej restauracji?' - zaproponował Uzumaki
-Nie... Pakura nie jest aż tak oficjalna... - odparł zamyślony
-No to może coś w stylu ' Pakura, dałabyś się porwać do pewnej pobliskiej restauracji?' - podał drugą propozycję
-Hmm... Kto wie? Może? - powiedział po chwili namysłu - W każdym razie dzięki za radę Naruto. - powiedział i wyszedł z baru
-Eh... Haku jest w gorącej wodzie kąpany jeśli chodzi o sprawy damsko-męskie. - powiedział sam do siebie. Po chwili zza ściany wyszedł starszy człowiek - Hej staruszku. Jedno ramen (na razie).
-Hej, Naruto. - odparł Teuchi - Dawno cie nie widziałem. Myślałem że ramen ci zbrzydł.
-No co ty? - zapytał rozbawiony - Skąd. Po prostu trening mnie całkowicie pochłonął.
-Soka... Trzymaj. - powiedział stawiając przed nim miskę - Ludzie już zaczęli robić zakłady... Nikt nie zakłada że wygrasz.
Blondyn uśmiechnął się - To dobrze... Będą mieli niespodziankę jak przejdę do finałów. - powiedział i zaczął jeść
-Heh... Wiedziałem że to powiesz. - odparł - Wiesz... Postanowiłem nawet zaryzykować i postawiłem wszystkie swoje oszczędności na ciebie. - blondyn aż się zachłysnął ramenem
-Eee... Staruszku. Nie sądzę że powinieneś aż tak ryzykować. - powiedział już poważny blondyn - Mimo wszystko jest tu kilku silnych przeciwników.
-Możliwe... Jednak wierzę że wygrasz te egzaminy. - powiedział wciąż uśmiechnięty
-Eh... Dzięki... Ale nie powinieneś tak ryzykować. - odparł
-Oj tam. Za jakiś czas i tak uzbieram tyle samo, więc się nie bój.
-Jesteś niemożliwy. - powiedział połykając ostatni kęs i wypijając zupę - Poproszę jeszcze jedno, staruszku.
Blondyn zjadł jeszcze ze trzy miski, po czym podziękował i poszedł w dalszą drogę. Po kilkunastu minutach, obok związku klanu Nara spotkał nasz blondyn spotkał Shikamaru.
-Hej, Naruto. - powiedział jak zawsze leniwie - Masz chwilę?
-Jasne Shika. - odparł z uśmiechem, po czym wszedł razem z nim do środka związku - Tak więc... O co chodzi?
-Chciałem zadać ci kilka pytań. - odparł siadając na krześle obok. Blondyn siadł naprzeciw niego.
-Więc pytaj. - odparł
-Umiesz grać w shogi (Naru: Czy ja umiem? Ja wygrywam z biju... Ja: Aktualnie remisujesz)? - zapytał zaskakując blondyna
-Czemu zadajesz mi takie pytanie? - zapytał zmieszany
-Bo przy grze jestem odstresowany i myślę lepiej niż zwykle. - odparł znudzony
-I pewnie przy grze jest mniej 'upierdliwie'. - po kilku sekundach oboje wybuchli śmiechem
-Tak... Masz rację... - powiedział między napadami śmiechu
-Taa... Wyciągaj te shogi. Zagramy partyjkę. - powiedział
-Ok. - podszedł do szafki i wyciągnął z niej pudełko z figurami i plansze. Po chwili postawił je na stole i razem z blondynem ustawili figury. Po chwili zaczęli grać.
-Tak więc... - powiedział czarnowłosy i ruszył na przód pionkiem - Możesz mi powiedzieć co to była za technika której użyłeś przeciw Kibie?
-To był Shoton... - odparł ruszając pionkiem - Od wieków zapomniane Kekkei Genkai.
-Hmm... Tak myślałem że to jakieś Kekkei Genkai... - odparł a po chwili namysłu powiedział - A właśnie... Podczas pojedynku z tobą, Kiba mówił że twoje oczy wyglądały inaczej niż teraz. Czy ty... Posiadasz jakieś dojutsu? - dodał ruszając pionkiem
Blondyn po chwili namysłu ruszył gońcem i odpowiedział - Pewnie mu się przewidziało. Może i posiadam Kekkei Genkai, ale dojutsu?
-Taa... Pewnie masz rację. - odparł zamyślony
"Sorry, Shikamaru. Nie mogę ci o tym powiedzieć." - pomyślał i znów skupił się na grze
Po kilkunastu minutach kończyli już rozmowę.
-Koniec. - powiedział blondyn - Remis.
Czarnowłosy był nieźle zdziwiony. Po raz pierwszy zremisował. Zresztą remisy w shogi są niezwykle rzadko spotykane. Przeważnie tylko gdy walczy dwóch graczy na tym samym poziomie.
"Naruto jest dobry" - pomyślał - "Przecież on ma zadatki na genialnego stratega..." - jego przemyślenia przerwał głos Uzumakiego
-Sorry, Shika ale muszę już iść. Nieźle się grało. - powiedział wybiegając z domu Shikamaru.
Po kilkunastu minutach blondyn dobiegł do wierzy Hokage. Od razu wbiegł na górę i zastał siedzących tam Hiruzena i Jiraiye. Od razu podbiegł go białowłosego siedzącego przy oknie
-Shinra Tensei. - białowłosy wyleciał przez okno, zaskoczony zachowaniem blondyna - Masz za to że zniknąłeś gdzieś na dwa miesiące. Jak znikniesz jeszcze raz to tym razem wykorzystam cię jako worek treningowy! JASNE!? - krzyknął na cały głos tak że słyszał go pewnie każdy kto przebywał w promieniu pięćdziesięciu metrów
-D-dobra. Uspokój się, dobra? - powiedział nadal obolały sannin
-Jutro widzimy się na polu treningowym! Jasne!? - powiedział dosyć głośno
-J-jasne. - odparł - "Cholera. Jak jest spokojny to normalnie kopia Minato z niego, ale jak się wkurzy to jest gorszy od Kushiny." - pomyślał gdy blondyn pobiegł w głąb wioski. Blondyn do wieczora biegał po wiosce, kilka razy był u Ichiraku i szpiegował trenujących przeciwników. Nie znalazł jedynie Fuu i Gaary, którzy najpewniej trenowali w ukryciu. Blondyn po powrocie do związku Uchiha od razu padł na łóżko i zasnął.
*********
Granica Kusagakure, okolice dawnego mostu Kannabi
W pewnej komnacie właśnie budził się pewien czarnowłosy chłopak. Leżał on na czymś co wyglądało na stół operacyjny, a jego twarz była przykryta białym płótnem. Po chwili do sali wszedł czarnowłosy mężczyzna z pomarańczową, spiralną maską.
-I jak? - zapytał dalej leżący czarnowłosy
-Przyjęły się. Jutro zaczynamy trening. - powiedział zamaskowany
-Tak... Przynajmniej nie mam tych ohydnych rąk. - stwierdził chichocząc
-Taa... One wyglądają ohydnie. - mężczyzna odparł i odwrócił się
-Hmm... Jak myślisz... Czy Orochimaru ma jakiekolwiek szanse na zwycięstwo? - zapytał ciekawy
-Pewnie tak. - odparł - On nigdy nie robi nic bez porządnego planu. - dodał
-Gdy będziemy w wiosce to ty zajmij się użytkownikami Hyotonu i Shakutonu. - powiedział chłopak
-Dobra, dobra. - odparł i wyszedł
-Teraz zobaczymy jak sobie poradzisz, Naruto. - powiedział sam do siebie
*********
Nasz ulubiony blondyn właśnie budził się ze snu. Była godzina ósma rano. Pierwsze co zauważył... A raczej poczuł, to zapach dango. Od razu wyskoczył z łóżka, ubrał się w kilkanaście sekund i zleciał na dół. Po kilku sekundach siadł przy stole obok Mikoto.
-Hej, Naruto. - powiedziała uśmiechnięta
-Cześć. - odparł z uśmiechem
-Znowu idziesz trenować?
-Tak... Mam nadzieję że Jiraiya tym razem się nie wywinie... - odparł - Bo jeśli spróbuje to będzie mi pomagał w treningu jako worek treningowy.
Po chwili oboje wybuchli śmiechem - Taa... Powodzenia na treningu.
-Dzięki. - powiedział przełykając ostatnią ryżową kulkę - Ok. To idę. - powiedział wybiegając z domu
-Eh... Jak zawsze w gorącej wodzie kąpany. - powiedziała do siebie, zaczynając myć naczynia
Blondyn biegł przez wieś w stronę pola treningowego drużyny siódmej, lecz nagle poczuł się obserwowany. Przystanął i obejrzał się kilka razy. Po chwili zauważył stojącego na pobliskim dachu zakapturzonego człowieka. Już miał tam wskoczyć, gdy nagle zakapturzony zniknął.
"Użył Shunshin no jutsu?" - pomyślał zaskoczony blondyn
Po kilku sekundach pobiegł dalej. Po kilkunastu minutach dobiegł na pole treningowe, nie było tam jednak białowłosego. Postanowił na niego poczekać. Usiadł pod drzewem i po kilkunastu minutach czekania zasnął. Obudził się gdy ktoś zaczął go szturchać w ramie. Od razu zauważył białowłosego sannina. Po zaledwie kilku sekundach wykopał go kilka metrów do tyłu.
-Aaaa!!! Cholera, to bolało. - powiedział rozdrażniony - Czemu to zrobiłeś?!
-To za spóźnienie. Zresztą nie narzekaj bo mogłem cię potraktować Shinra Tensei. - białowłosemu od razu szczena opadła - No to czego zamierzasz mnie nauczyć, Ero-sennin.
-Nie nazywaj mnie tak. Odrobinę szacunku dla starszych...
-Zwłaszcza dla dziadków po pięćdziesiątce. - odgryzł się blondyn
-Ej... Teraz przesadziłeś. - powiedział pojawiając się za blondynem i uderzając w tył głowy
-Au! Za co? - zapytał wnerwiony
-Za nazywanie mnie dziadkiem. A co do treningu... - powiedział pojawiając się przed blondynem - Będziemy trenować Shunshin no jutsu. - na te słowa oczy blondyna rozszerzyły się
-Jest! W końcu! - stwierdził głośno
-Spokojnie... Najpierw musisz poznać teorię. - blondynowi mina diametralnie się zmieniła
-Za jakie grzechy mnie to spotyka...
-Nie martw się, nie jest jej dużo. Powinieneś się szybko tego nauczyć. - odparł blondynowi
-Eh... No dobra. - odparł i siadł na kamieniu
-Tak więc... Aby wykonać Shunshin no jutsu należy przesyłać czakrę przez swoje ciało w celu pobudzenia układu nerwowego i wzmocnienia mięśni. Musisz także kontrolować czakrę, aby cały czas była na tym samym poziomie a najwięcej ma jej być w nogach i stopach. - zaczął swój monolog, który już zanudził blondyna - Jednak czakra musi także być wyzwalana w niewielkich ilościach spod stóp. Wtedy będziesz w stanie niemal dosłownie 'serfować' na czakrze, dzięki czemu możesz poruszać się z niesamowitą prędkością. Jednak atak szybszy od dźwięku jest w stanie cię dopaść, więc uważaj. - skończył swoją przemowę
-Hmm... Nie wydaje się to zbyt trudne. - odparł po chwili
-Pozory mylą. Spróbuj. - odparł uśmiechnięty
Blondyn od razu skupił czakrę w układzie nerwowym i w nogach, a po chwili wyzwalał ją spod stóp. Gdy chciał spróbować biec, nagle... Poślizgnął się.
-Co!? Co to miało być!? - wydarł się
-Mówiłem że nie będzie łatwo. Jest tak jakbyś był na lodzie. - odparł - Musisz umieć wyhamować, utrzymać równowagę i jednocześnie szybkość.
-Eh... Kolejny miesiąc zmarnowany. - powiedział zmarkotniały, a po chwili poszedł na środek pola treningowego i znowu powtórzył trening
Jiraiya w tym czasie siadł pod pobliskim drzewem. Postanowił nie odchodzić od blondyna, wiedział że może się to dla niego źle skończyć. Po chwili siedzenia zauważył leżący obok niego miecz wykonany z czarnego kryształu (obsydian). Od razu chwycił miecz i zaczął mu się przyglądać. Miecz nie posiadał tsuby, a jedynie dwa wystające fragmenty ozdobiony złotem. Nieco wyżej na ostrzu także pojawiły się dwa wystające fragmenty. Przyglądał by się mu jeszcze dłużej, jednak nagle rękojeść zapłonęła niezwykle intensywnym płomieniem. Białowłosy od razu odrzucił miecz z głośnym krzykiem.
-Jau!!! - wrzasnął ściągając na siebie uwagę blondyna, który przez dekoncentracje znowu się poślizgnął - C-co to ma być!?!?
-Ero-sennin. - powiedział wstający blondyn - Nie tyka się nieswoich rzeczy, wiesz?
-W-wiem... Ale... Co to za miecz? - zapytał wskazując płonące ostrze
-To jest... - powiedział chwytając miecz i gasząc płomienie - Rikudou Katana.
Jiraiy... No cóż, gdyby mogły to jego oczy by pewnie poturlały się po ziemi jak kule bilardowe.
-R-Riku-Rikudou K-Katana? - zapytał nie dowierzając
-No... Nie dotykaj jej bo następnym razem będziesz musiał sam sobie radzić. - odparł gniewnie blondyn
-Ok... - odparł
-Dobra... - powiedział wkładając miecz na plecy - To ja wracam do treningu.
Po chwili ponownie kumulował czakrę i zaczął trening.
-Hej, Naruto. - powiedziała uśmiechnięta
-Cześć. - odparł z uśmiechem
-Znowu idziesz trenować?
-Tak... Mam nadzieję że Jiraiya tym razem się nie wywinie... - odparł - Bo jeśli spróbuje to będzie mi pomagał w treningu jako worek treningowy.
Po chwili oboje wybuchli śmiechem - Taa... Powodzenia na treningu.
-Dzięki. - powiedział przełykając ostatnią ryżową kulkę - Ok. To idę. - powiedział wybiegając z domu
-Eh... Jak zawsze w gorącej wodzie kąpany. - powiedziała do siebie, zaczynając myć naczynia
Blondyn biegł przez wieś w stronę pola treningowego drużyny siódmej, lecz nagle poczuł się obserwowany. Przystanął i obejrzał się kilka razy. Po chwili zauważył stojącego na pobliskim dachu zakapturzonego człowieka. Już miał tam wskoczyć, gdy nagle zakapturzony zniknął.
"Użył Shunshin no jutsu?" - pomyślał zaskoczony blondyn
Po kilku sekundach pobiegł dalej. Po kilkunastu minutach dobiegł na pole treningowe, nie było tam jednak białowłosego. Postanowił na niego poczekać. Usiadł pod drzewem i po kilkunastu minutach czekania zasnął. Obudził się gdy ktoś zaczął go szturchać w ramie. Od razu zauważył białowłosego sannina. Po zaledwie kilku sekundach wykopał go kilka metrów do tyłu.
-Aaaa!!! Cholera, to bolało. - powiedział rozdrażniony - Czemu to zrobiłeś?!
-To za spóźnienie. Zresztą nie narzekaj bo mogłem cię potraktować Shinra Tensei. - białowłosemu od razu szczena opadła - No to czego zamierzasz mnie nauczyć, Ero-sennin.
-Nie nazywaj mnie tak. Odrobinę szacunku dla starszych...
-Zwłaszcza dla dziadków po pięćdziesiątce. - odgryzł się blondyn
-Ej... Teraz przesadziłeś. - powiedział pojawiając się za blondynem i uderzając w tył głowy
-Au! Za co? - zapytał wnerwiony
-Za nazywanie mnie dziadkiem. A co do treningu... - powiedział pojawiając się przed blondynem - Będziemy trenować Shunshin no jutsu. - na te słowa oczy blondyna rozszerzyły się
-Jest! W końcu! - stwierdził głośno
-Spokojnie... Najpierw musisz poznać teorię. - blondynowi mina diametralnie się zmieniła
-Za jakie grzechy mnie to spotyka...
-Nie martw się, nie jest jej dużo. Powinieneś się szybko tego nauczyć. - odparł blondynowi
-Eh... No dobra. - odparł i siadł na kamieniu
-Tak więc... Aby wykonać Shunshin no jutsu należy przesyłać czakrę przez swoje ciało w celu pobudzenia układu nerwowego i wzmocnienia mięśni. Musisz także kontrolować czakrę, aby cały czas była na tym samym poziomie a najwięcej ma jej być w nogach i stopach. - zaczął swój monolog, który już zanudził blondyna - Jednak czakra musi także być wyzwalana w niewielkich ilościach spod stóp. Wtedy będziesz w stanie niemal dosłownie 'serfować' na czakrze, dzięki czemu możesz poruszać się z niesamowitą prędkością. Jednak atak szybszy od dźwięku jest w stanie cię dopaść, więc uważaj. - skończył swoją przemowę
-Hmm... Nie wydaje się to zbyt trudne. - odparł po chwili
-Pozory mylą. Spróbuj. - odparł uśmiechnięty
Blondyn od razu skupił czakrę w układzie nerwowym i w nogach, a po chwili wyzwalał ją spod stóp. Gdy chciał spróbować biec, nagle... Poślizgnął się.
-Co!? Co to miało być!? - wydarł się
-Mówiłem że nie będzie łatwo. Jest tak jakbyś był na lodzie. - odparł - Musisz umieć wyhamować, utrzymać równowagę i jednocześnie szybkość.
-Eh... Kolejny miesiąc zmarnowany. - powiedział zmarkotniały, a po chwili poszedł na środek pola treningowego i znowu powtórzył trening
Jiraiya w tym czasie siadł pod pobliskim drzewem. Postanowił nie odchodzić od blondyna, wiedział że może się to dla niego źle skończyć. Po chwili siedzenia zauważył leżący obok niego miecz wykonany z czarnego kryształu (obsydian). Od razu chwycił miecz i zaczął mu się przyglądać. Miecz nie posiadał tsuby, a jedynie dwa wystające fragmenty ozdobiony złotem. Nieco wyżej na ostrzu także pojawiły się dwa wystające fragmenty. Przyglądał by się mu jeszcze dłużej, jednak nagle rękojeść zapłonęła niezwykle intensywnym płomieniem. Białowłosy od razu odrzucił miecz z głośnym krzykiem.
-Jau!!! - wrzasnął ściągając na siebie uwagę blondyna, który przez dekoncentracje znowu się poślizgnął - C-co to ma być!?!?
-Ero-sennin. - powiedział wstający blondyn - Nie tyka się nieswoich rzeczy, wiesz?
-W-wiem... Ale... Co to za miecz? - zapytał wskazując płonące ostrze
-To jest... - powiedział chwytając miecz i gasząc płomienie - Rikudou Katana.
Jiraiy... No cóż, gdyby mogły to jego oczy by pewnie poturlały się po ziemi jak kule bilardowe.
-R-Riku-Rikudou K-Katana? - zapytał nie dowierzając
-No... Nie dotykaj jej bo następnym razem będziesz musiał sam sobie radzić. - odparł gniewnie blondyn
-Ok... - odparł
-Dobra... - powiedział wkładając miecz na plecy - To ja wracam do treningu.
Po chwili ponownie kumulował czakrę i zaczął trening.
*********
Okolice dawnego mostu Kannabi
-Katon: Bakufu Ranbu! - w stronę chłopaka w lisiej masce poleciał potężny ognisty wir
-Doton: Doryuheki! - przed wirem powstała nagle ogromna ściana ziemi i kamienia z maską na środku. Po uderzeniu w ścianę ogień powoli zniknął pozostawiając po sobie spopielony mech na ziemi.
-Katon: Goukakyu no jutsu! - nagle usłyszał za sobą głos. Od razu zaczął formować pieczęcie by powstrzymać nadciągającą kulę ognia
-Suiton: Mizurappa! - potężna fala wody od razu zdmuchnęła ogień i leciała w stronę mężczyzny w spiralnej masce. Jednak nagle ten wchłonął całą wodę do swojego oka.
-Nieźle, ale... Tylko na to cię stać. - powiedział próbując sprowokować chłopaka
Ten uformował tylko kilka pieczęci - Futon: Daitoppa! - w stronę mężczyzny poleciała potężna fala powietrza
-Hmm... Katon: Gouka Mekkyaku! - niezwykle potężna fala płomieni która po prostu zdmuchnęła atak czarnowłosego i pędziła na niego z niezwykle wielką prędkością, ten jednak uformował tylko kilka pieczęci i powiedział
-Katon: Zukokku! - wydmuchnął potężną falę ognia która po zderzeniu z atakiem zamaskowanego (Naru: Oboje są zamaskowani. Ja: Oj tam szczegóły.) eksplodowała tworząc niezwykle wielką chmurę pyłu. Gdy pył opadł czarnowłosy w spiralnej masce... Zniknął. Nagle młodszy usłyszał jego głos za sobą
-Mokuton: Sashiki no jutsu! - naglę lewą rękę chłopaka odciął drewniany korzeń
-Aa! - warknął z powodu dość potężnego bólu - Nie myśl że tak wygrasz...
-Więc pokaż na co cię stać... - powiedział formując pieczęcie
Nagle ręka chłopaka zaczęła odrastać. Najpierw na jej miejscu pojawiła się biała maź, a po chwili uformowała się z niej ręka. W tym momencie czarnowłosy szybko wykonał te same pieczęcie co jego przeciwnik i przyłożył rękę do podłoża
-MOKUTON: JUKAI KOUTAN!!! - krzyknęli oboje a po chwili z ziemi wyrosły potężne drzewa walczące między sobą. Po chwili jednak młodszy znudzony tą walką podbiegł do drzew i wymierzył cios otwartą dłonią
-Bakuton: Jiraiken! - potężna eksplozja zniszczyła drzewa i wszystko co znajdowało się za nimi. Po chwili podszedł do niego przeciwnik
-Idzie ci coraz lepiej. jeszcze trochę a opanujesz Bakuton i Mokuton do perfekcji. - powiedział wyraźnie dumny
-Heh... Nie napawaj się aż taką dumą. Musimy jeszcze zniszczyć Konohę. - powiedział
-Mógłbyś się troszkę rozluźnić. - odparł - Konoha nie ucieknie.
-Po ataku wznowimy treningi. - odpowiedział spokojnie chłopak
-Tak... Wszystko idzie zgodnie z planem. - powiedział
*********
Pole treningowe
Naruto nagle pojawił się metr dalej.
-Eh... Ćwiczę to od kilku godzin a nadal nie wychodzi mi to zbyt dobrze... - warknął rozwścieczony
"Spokojnie, Naruto. Jiraiya ma rację. Shunshin no jutsu nie jest wcale takie proste do wykonania." - Kurama próbował go uspokoić
"Co nie zmienia faktu że zamiast ciągle siedzieć mógłby mi pomóc." - odparł wściekły
"Po prostu wyluzuj. Ok." - powiedział - "Ja próbuję tutaj zasnąć."
"Aaa... Trzeba było tak od razu." - powiedział kończąc rozmowę z lokatorem
-Hej, Naruto. - blondyn odwrócił się do sannina - Kończymy na dzisiaj. - powiedział znikając
-Co!? Jiraiya wracaj tu... - krzyknął, jednak po chwili zachwiał się - No... Może lepiej skończymy na dziś. - powiedział do siebie kierując się do wioski. Po chwili doszedł do bramy wioski. Stał tam jakiś pijany chunnin. Blondyn próbował obok niego przejść jednak ten nagle go złapał
-Hhheeejjj! Ttyyy jjeeeesttteśśś Kyyuuuuubi! - powiedział zwracając uwagę blondyna i przechodniów za bramą - Zzzgiiiniesz zaaaa mmmooiiiiichhh przzzyyyjacióóóół któ.... Któryyych zabiłeśśśś tzyyynaścieee lat t... Temu. - powiedział wymierzając blondynowi w głowę cios kunaiem
Tłum nagle zaczął krzyczeć - Zabij go! Zabij demona! Pomści naszych bliskich!
Gdy kunai był już przy głowie blondyna nagle zatrzymał go ogon z czerwonej czakry która otoczyła blondyna. Chunin jak i pozostali byli nieźle przerażeni gdy to ujrzeli. Można powiedzieć że myśleli że za chwilę Kurama się uwolni.
Nagle blondyn odezwał się - Won mi sprzed oczu! - wszyscy od razu rozbiegli się po całym mieście
"Eh... Kolejne negatywne plotki. Mam tylko nadzieję że nikt nie poczuł twojej czakry?" - powiedział do lisa
"Nie martw się. Zmieszałem ją z twoją więc biju ani jinchuuriki nie mogli jej wyczuć." - odparł
"To dobrze." - powiedział i skierował się do domu
Gdy doszedł do związku i wszedł do domu, od razu został powitany zapachem ramenu. Po chwili był już w kuchni.
-Hej, Naruto. - powiedziała uśmiechnięta
-Hej. - odparł
-I jak? Jiraiya się zjawił? - zapytała
-Tak... Troszkę się spóźnił ale był.
-To dobrze... Masz. - powiedziała stawiając przed blondynem miskę z ramenem
-Itadakimasu! - powiedział i zaczął pałaszować ramen. Po chwili miska była już pusta. - Dzięki.
-No idź spać, bo jak znam życie jutro z rana zerwiesz się z łózka i pójdziesz trenować.
-Tak. A właśnie mogłabyś powiedzieć staruszkowi żeby nie dawał na straży bramy pijaków. - powiedział a Mikoto od razu miała inną minę - Znowu musiałem sobie z nim poradzić.
-Eh... Już ja nagadam temu staruchowi. - odparła z błyskiem w oku - Idź spać a ja sobie z nim pogadam.
-Ok. Na razie. - powiedział kierując się do swojego pokoju. Po kilku minutach był już w piżamie i wskakiwał do łózka. Po kilkunastu minutach zasnął.
***********************************************************************************
Ja: Tak... To koniec tej notki.
Naru: Ej co taka krótka.
Ja: nie miałem pomysłów z następną będzie lepiej.
Kurama: No ja myślę. Bo inaczej...
Ja: Pomocy... A właśnie pomocy... Czy poza Saspikiem nie ma tu pomocnych dusz? A może wszyscy macie Syndrom Shikamaru? Bardzo możliwe...
Naru: No w każdym razie teraz są ferie... Będzie więcej czasu.
Ja: No. W każdym razie proszę was, o przesyłanie technik Futona na ten mail: robsoong98@gmail.com : Proszę także o japońską nazwę techniki, polską i króciutki opis techniki. Arigatou tym którzy wyślą. A tak w ogóle to mam już 10000 wyświetleń. Dawać szampana.
Sayonara.
No cóż wężowa gęba nie ma jeszcze dość. A Naruto będzie miał ciężką przeprawę. Co do strażników, niech Mikoto opieprzy Sandaime za pijaków. Miło się czytało.
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a.
Miałem napisać komentarz godzinę temu, no ale byłem zajęty więc piszę teraz. Tak czy inaczej mam nadzieję, że podołasz następnym rozdziałom gdyż jestem niezmiernie ciekawy jak się akcja potoczy. Z niecierpliwością czekam na egzamin kiedy to Naruś zmierzy się z Izo i czy nawiąże się jakiś romans między Naruto oraz Fuu - Mam przynajmniej na to cichą nadzieję.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, trochę krótki ale nie jest źle, mam nadzieję że niedługo zaczniesz pisać o walkch finałowych.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się twój blog:) zresztą kolejny, który czytam. Czekam na rozwój akcji i na kolejne spotkanie Naruto z jego bratem
OdpowiedzUsuńTera mam szlaban na kompa (siedze na fonie), ale wyśle ci w piątek jeszcze kilka technik :P O ile ich nie zapomne. Notka krótka, za.co masz przerąbane, ale lepsza taka niż żadna. Weny życzę... :D
OdpowiedzUsuńWiem że nocia krótka... Skrucha.
UsuńPowoli zbliża się oczekiwany przeze mnie pojedynek. Ciekawe jakie oczy ma teraz braciak Naruto. Czekam cierpliwie na nexta. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńNaruto z bratem? ... z bratem... brat, brat, brat... kur* jaki znowu brat?? xD a nieee... dobra, już pamiętam... ~♪
OdpowiedzUsuńa to dobrze, bo już myślałam że to Sas... .__.
Z góry przepraszam, że ten kom nie będzie zbyt rozbudowany, ale... miałam robić matmę... chociaż ona jest na 6 lekcji więc się odpisze... no i jeszcze kartka z religii ... ehh... Life is brutal... całe następne 2 tygodnie mam zawalone sprawdzianami z fizyki, biologii, geografii, angielskiego itd...
...
Naru: Jest jakiś ukryty sens w tym monologu?
Ja: pewnie tak...
Utaka:*westchnienie*
Ja: Hej! Co wy ode mnie chcecie! Fuu-chan, obroń mnie!
Fuu: *zamach*
Utaka: ałaaaa...
Ja: dzięki Fuu-chan ^^
Fuu: nmz! W końcu dziewczyny muszą trzymać się razem! *uśmiech*
Ja: Fuu~chaaaan ♪
Naru: Jak już kiedyś wspomniałem... dziewczyny nie ogarniesz...
Kyuu: Znudzona-chan, idź spać... *głośne warknięcie i błysk w oku*
Ja: ;_; h-hhai. Sayo Robso-k-kun~
Ja: Jak ja się cieszę że mam tylko jeden sprawdzian z religii w ciągu roku co roku.
UsuńNaru: Tee... Naruto z opka znudzonej i Utaka... Macie coś do niej? To potrenuje na was Chibaku Tensei. Podziękowania dla ciebie, Fuu-chan.
Kurama (Właśnie, ma być KURAMA a nie KYUU!!!): Wziąłbyś się do treningu zamiast flirtować.
Naru: KURAMA!!!
Ja: Eh... Gdzie ja włożyłem te pudła?
Naru: Jakie pudła i po co ci one?
Ja: Tyle razy widziałeś je od środka i jeszcze pytasz?
Naru: Nie... Nie, nie, nie!!!
Ja: Tak!
Naru: Ej postaw mnie! Nie do środka!
Ja: Kurama! Pomóż mi go zamknąć!
Kurama: Ok."bije Naruto w łeb"
Ja: Ok..."wyjmuje kartkę i przykleja do pudła po czym pisze" Do Czarnobyla... Może jak go napromieniują to będzie spokojniejszy.
Kurama: No...
Ja: No to teraz pakujemy ciebie...
Kurama: Bijudama!
Ja: Z-z-zmieniam zdanie. C-ciebie nie pakujemy.
Ja: Ale Kyuu brzmi tak słooodkooo !! ≧∇≦
OdpowiedzUsuńKyuu/KURAMA: ...
Stało się, zapomniałem tych technik .___.
OdpowiedzUsuńCześć.
OdpowiedzUsuńChciałbym cię serdecznie zaprosić do czytania mojego bloga, którego znajdziesz pod adresem: http://asaki-story.blogspot.com
Pojawił się tam już prolog, a dziś wstawię rozdział pierwszy.
Założyłem również drugiego bloga, na który mam już przygotowany prolog i w najbliższym czasie (prawdopodobnie w tym tygodniu) wstawię go.
Jeżeli któraś z historii przypadnie ci do gustu, to zapraszam do komentowania i obserwacji. :)
A co do technik, to wysyłałem ci na email jedną technikę natury wiatru już po poprzednim rozdziale. Jeżeli nie dotarła do ciebie ta wiadomość moge zrobić to ponownie.
Pozdrawiam.
Wyślij ponownie ale lepiej sprawdź czy wysyłasz na dobry adres.
Usuń