Weterani ery wojen
W Konoha panował teraz wzmożony ruch. Większa część mieszkańców kierowała się na stadion leżący w pobliżu centrum wioski. Bynajmniej, większość z nich nie interesowało nagrodzenie zwycięzcy. Raczej informacje kto został a kto nie został chuninem. Wiecie... Zakłady wcale nie przestały obowiązywać. Ci którzy stawiali na zwycięzców walk już odebrali swoją forsę ale ci którzy stawiali na tych co zostaną chuninami jeszcze nawet nie wiedzą czy wygrali czy przegrali zakłady. A sumki są całkiem pokaźne... Ale o tym może kiedy indziej. W całym tym zgiełku można było dostrzec dwójkę shinobi uciekających przed bandą rozwścieczonych dziewczyn
-Trzeba było szybciej wyjść ze świątyni Naka! - krzyknęła w stronę czarnowłosego biegnącego obok niej
-Skąd miałem wiedzieć że ustaliły patrole tam i w pobliżu związku klanu?! - odkrzyknął
-Mogłeś się domyślić!
-Niby jak? - odparł rudowłosej
-Nie wiem! Jakoś! - odparła przyspieszając bieg
Biegli tak jeszcze kilkanaście sekund gdy nagle obok nich pojawili się Gaara i Fuu
-Kłopoty z fankami? - zapytał rudy, lekko się uśmiechając
-Na żarty ci się zebrało!? - wrzasnął wnerwiony Uchiha - Zwiewamy im tak dobrą godzinę a za dziesięć minut rozpocznie się oznajmienie tytułów chunina i wręczenie nagrody Naruto!
-Wiemy, Sasuke. - odparła spokojnie Fuu - Jeśli chcecie im uciec to biegnijcie za mną. - dodała, po czym pobiegła w wąską alejkę
Karin i Sasuke bez namysłu pobiegli za nią. Po kilku sekundach biegu zielonowłosa przystanęła i złożyła kilka pieczęci po czym krzyknęła do nich
-Nie zatrzymujcie się! - gdy tylko wybiegli za zakręt a oddział wnerwionych fanek Sasuke wybiegła zza innego zakrętu, piasek zamknął wszystkie drogi ucieczki - Hiden: Rinpungakure no jutsu! - nagle wydmuchnęła olbrzymie ilości złotego pyłu po czym po ścianie wybiegła z alejki
W jednej chwili pył zalśni niesamowitym światłem, oślepiając dziewczyny w alei. Tymczasem Fuu dogoniła Sasuke, Karin i Gaarę idących teraz spokojnie środkiem drogi
-Ty to masz problemy... - powiedział żartobliwie rudowłosy
-Taa... A zdarzało się że zwiewałem parę godzin próbując je zgubić. - odparł załamany
-Zawsze możesz je czymś postraszyć... - powiedziała rudowłosa
-Ciekawe czym? - zapytał - Naruto ma prościej... Wystarczy że uwolni trochę czakry Kyuubiego a wszyscy dookoła popuszczają ze strachu. - nagle usłyszał chichot
-Hihihi... Chciałabym to zobaczyć... Ty w sumie możesz im powiedzieć że stracisz przez nie panowanie nad sobą. - odparła przysłuchująca się ich rozmowie zielonowłosa
-Uporałaś się z nimi? - zapytał spokojnie Gaara
-No. - odparła uśmiechając się - Przez kilka minut mamy spokój.
-A pro po czasu... - powiedział Uchiha szybko wbiegając do pierwszego lepszego sklepu - ZOSTAŁO NAM TYLKO PIĘĆ MINUT!!!
W jednej chwili cała czwórka z niesamowitą prędkością zaczęła biec w stronę stadionu Konohy. Nagle odezwał się Gaara
-Jak myślicie... - powiedział zwracając na siebie uwagę pozostałych - Naruto będzie tam przed nami?
-Jak znam życie to tak. - odparł czarnowłosy
-Tak... Zresztą mówiłam mu żeby się nie spóźnił. - wtrąciła się do rozmowy zielonowłosa
-A racja... W końcu ty widziałaś go ostatnia. - odparł jej uśmiechnięty Sasuke
-Co!? S-Skąd wiesz? - powiedziała lekko zaczerwieniona
-Kagura Shingan. - odparła przyjacielsko uśmiechnięta Karin - Musiałam sprawdzić pozycję tych wariatek więc zilustrowałam całą Konohę... No i tak jakoś mi się zerknęło na górę Hokage... Ale wyglądaliście słodko tak przytuleni do siebie. - dodała drocząc się z Fuu
-Ok! Czyli następnym razem musicie sobie poradzić sami! - warknęła - A ty, Gaara może byś coś powiedział!?
-Pospieszmy się. - odparł przyspieszając
-Nie o takie coś mi chodziło! - krzyknęła przyspieszając
Po kilku minutach wbiegli na stadion i przystanęli, ciężko dysząc. Po chwili rozejrzeli się po arenie i trybunach. Na trybunach znajdowali się w większości cywile oraz kilku ANBU. Natomiast na arenie znajdowali się wszyscy uczestnicy ćwierć finału, poza naszym ulubionym blondynem
-Dziwne... On się praktycznie nigdy nie spóźnia. - powiedział lekko zaniepokojony Sasuke
-Pewnie zaraz się po...
-Jestem! Już jestem! - krzyknął wbiegający na stadion blondyn
-Naruto? - powiedział czarnowłosy - Coś taki zdyszany?
-M-Miałem pewne problemy... - odparł - Ale poradziłem sobie...
-Hmm... Jakie kłopoty? - spytała Fuu
-Czy to ważne? - zapytał z uśmiechem - Dałem sobie z tym radę. Nic mi się nie stało, więc nie musicie się martwić.
-Witam wszystkich zgromadzonych! - nagle rozmowę przerwał donośny głos Sandaime - Na początek pragnę podziękować wszystkim ćwierć i półfinalistom a także dwójce finalistów za wspaniałe walki które mieliśmy zaszczyt oglądać. - rozpoczął swoją przemowę - I chociaż ostatnie trzy walki były dość nieprzewidywalne to mimo wszystko jestem dumny, że tak wielu młodych shinobi posiada takie zdolności. A teraz ogłoszę kto zostanie chuninami a Hayate-san wręczy wam wasze kamizelki. - nagle na arenę wskoczył młody jounin - Chuninami zostają: Hyuga Neji, Uzumaki Karin, Uchiha Sasuke i Temari. - Hayate podszedł do czwórki shinobi i wręczył im ich kamizelki
Fuu spojrzała w stronę blondyna. Współczuła mu takiego traktowania
"Mimo wszystko wygrał ze mną... Nie. Z Choumei. Powinien dostać tytuł chunina." - pomyślała patrząc na blondyna ze smutkiem w oczach
Postawa jak i zachowanie Naruto świadczyły jednak że spodziewał się tego. Uśmiechnął się słabo gdy Hayate wręczył nowym chuninom ich kamizelki. Nagle jounin zwrócił się do Hiruzena
-Hokage-sama! - krzyknął - Czy mogę coś ogłosić?!
-Oczywiście, Hayate. - odparł jouninowi
-Wszyscy zginiecie... - powiedział morderczym głosem, jednocześnie składając pieczecie - Kuchiyose no jutsu!
Gdy tylko przyłożył dłoń do ziemi dookoła niego nastąpiła potężna eksplozja białego dymu z którego po kilku sekundach wyłoniły się trzy gigantyczne węże. Bestie po kilku sekundach zniszczyły mur dookoła areny i ruszyły w głąb wioski niszcząc po drodze wszystko na co wpadły
-To przywołanie... To ty... - krzyknął w stronę jounina - Orochimaru!?
-W końcu się zorientowałeś, Sarutobi-sensei? - odparł gdy z ust wyłoniła się pokryta śluzem biała dłoń a za nią całe ciało wężowego sannina, natomiast puste ciało Hayate upadło z hukiem na ziemię
-Obrzydliwe... - powiedziała zniesmaczona Fuu
-Wyjątkowo się z tobą zgadzam... - odparł jej również zniesmaczony Izo
-Wynoś się z Konohy! - krzyknął skaczący Sasuke - Katon: Goukakyu no jutsu! - na wężowego poleciała sporej wielkości ognista kula - Uda się?
-Żałosne. - szepnął blondyn pojawiając się kilka stóp przed sanninem i dusząc płomienie gołą dłonią
-N-Nani!? - krzyknął czarnowłosy
-Naru... Naruto? - spytała niepewnie zielonowłosa
-Zajmij się tym starcem. - powiedział do Orochimaru - Ja w końcu będę miał okazję się zabawić. - dodał gdy okryły go czarne płomienie
Wężowy wskoczył na pobliski budynek a za nim Hokage i Kazekage. Po chwili płomienie zgasły, ukazując czarnowłosego chłopaka w lisiej masce i czarnym płaszczu
-T-To ty!? - krzyknął przerażony Uchiha
-Dawnośmy się nie widzieli, Uchiha Sasuke. - powiedział spokojnie - Jesteś silniejszy niż ostatnio? Bo jeśli nie to umrzesz zanim Konoha zostanie zniszczona.
-Ty...
-Chyba pewnej rzeczy nie zauważasz... - powiedział nagle Gaara - Nas jest siedmiu z czego dwóch jest jinchuuriki, a ty jesteś sam.
-Ty chyba nie umiesz liczyć. - odparł, spokojnie składając pieczęcie - Was jest tylko czterech... - dodał gdy na jego pięściach pojawiły się płomienie przypominające smocze głowy (Alduiny XD) a on sam znalazł się przed się przed Izo i Temari
-Jak... - wykrzyknęła blondynka
-Katon: Hi no Ryuen! (Ogniste smocze pięści!) - krzyknął wbijając dwójce pięści w brzuch i posyłając ich, spowitych w płomieniach na pobliski budynek
Jednakże siła uderzenia była tak wielka że Temari i Izo przebili się przez budowlę, powodując jej zawalenie i wbili się w ścianę następnej. Tymczasem czarnowłosy pojawił się kilkanaście centymetrów przed Nejim
-Nie pozwolę... - szepnął aktywując Byakugan - Kaiten! - nagle szatyn zaczął wirować, wypuszczając z całego swojego ciała mnóstwo czakry
-Niezła próba... - powiedział stojący metr dalej zamaskowany - Ale próżna. (Ah... Warcraft 3 ;P) - dokończył pojawiając się przed brązowowłosym ze złożoną pieczęcią tygrysa - Katon:...
-Kuso...
-Goukakyu no jutsu! - krzyknął posyłając Hyugę spowitego w płomieniach poza stadion
-Kim... Kim ty jesteś? - zapytała zdumiona zielonowłosa
-Kim? Heh... - szepnął pojawiając się na drugim końcu stadionu - Członkiem niemal wybitego klanu Uzumaki... - powiedział szokując całą czwórkę - A w przyszłości... Stanę się Niidaime Rikudou Senninem...
"On chyba sobie kpi!" - Fuu aż skrzywiła się z powodu wrzasku Choumeia podobnie jak Gaara
"Dobry żart!!! Haghaha... Ja... Ja nie mogę!" - turlał się ze śmiechu w umyśle Gaary - "Dawno nie słyszałem tak dobrego kawału."
-Dobre sobie... - odezwał się nagle Gaara - Osobą która obecnie jest najbliżej poziomu Rikudou jest Naruto!
-Oczy nie czynią go Senninem. - odparł powodując u czwórki totalne zdziwienie
-No tak... Widziałeś jego Rinnegan. - powiedział po chwili Uchiha - Ale nie sądzisz chyba że twój skradziony Sharingan do sobie radę...
-Kamień rzucony przez mistrza pokona shuriken rzucony przez amatora... - zacytował czwórce Shinobi - Zmiażdżę Rinnegan Naruto moim Sharinganem!
-A więc... - odezwał się rudowłosy otaczając się piaskiem - Najpierw musisz pokonać nas!
-Nawet jeśli pokonasz nas z Naruto nie wygrasz! - krzyknęła zielonowłosa formując jedno ogoniasty płaszcz czakry
-Chodź... - powiedział Sasuke aktywując swój Sharingan
-I pokaż na co cię stać! - krzyknęła Karin przygotowując się do ataku
-Jeśli nie macie nic przeciwko... - powiedział gdy jego płaszcz uniósł się do góry w nagłym podmuchu powietrza ukazując katanę, za którą od razu chwycił - To pozbędę się wścibskich!!! - w jednej chwili odwrócił się wyjmując katanę i przecinając w pół całą trójkę ANBU która pojawiła się za nim
Po chwili wpatrywania się w krew sączącą się z ciał martwych shinobi schował miecz i odwrócił się w stronę czwórki młodych shinobi
-Wspaniałe uczucie... - szepnął, powodując dreszcz na plecach całej czwórki - Gdy kończysz żywot głupców którzy sądzili że dadzą radę cię chociaż zranić. Pewnie nie spodziewali się że ich wyczuję. Ten zapach świeżej krwi... Myślę że możemy sobie zatańczyć. - dodał składając pieczęcie - Mówiliście że z Naruto nie wygram, co? Cóż jeśli przeżyje walkę z Nim to rzeczywiście może być interesujący. - nagle wziął głęboki wdech kumulując ogromne ilości energii
-C-Co to za czakra!? - krzyknął przerażony czarnowłosy
-On nie żartuje... - szepnęła zielonowłosa
"Fuu!!! Kryj się!" - usłyszała nagle krzyk Choumeia
"Gaara!" - wrzasnął Shukaku gdy rudy przygotował piasek do obrony
-Katon:...
-Suiton: Bakusui Shoha! - krzyknęła Karin, wybiegając przed pozostałych i wypluwając gigantyczną falę wody w stronę zamaskowanego
-Gouka Mekkyaku! - zamaskowany krzyknął gdy wydmuchnął falę ognia wystarczająco wielką aby zalać płomieniami pół areny
W chwili zderzenia technik woda wypluta przez Karin zaczęła gwałtownie parować, jednakże płomienie czarnowłosego również powoli traciły na mocy. Jednak po kilku sekundach rudowłosa przestała wypluwać wodę i upadła ze zmęczenia na jedno kolano i pozwalając fali ognia ruszyć prosto na nią i pozostałych. W jednej chwili dookoła niej i pozostałej trójki owinęła się niesamowita ilość piasku. Po kilku minutach, gdy cały ogień zgasł, piach dookoła czwórki młodych shinobi (młodych... młodsi ode mnie o 2 lata) zaczął pękać i po chwili się rozsypał. Jednakże Gaara jeszcze chwilę patrzył z niedowierzaniem na całą tą stertę pyłu
"To... Niemożliwe..." - pomyślał grzebiąc dłoń a piasku i wyjmując z niego przeźroczysty przedmiot - "Ten ogień... Miał wystarczająco wysoką temperaturę aby stopić piasek w szkło!?"
Nagle Gaara zgniótł trzymany w ręce kawał szkła a jego kawałki upuścił. Po chwili wylądował na czterech łapach i zaczął gromadzić czakrę
-Zaczynajmy.
*********
-Gdzie... Ja jestem? - syknął leżący na kamieniach chłopak
-O. W końcu się obudziłeś? - powiedziała nagle postać z głębi jaskini
Blondyn od razu podskoczył i bez wahania chwycił katanę trzymaną na plecach. Szybko rzucił okiem na całe pomieszczenie. Znajdował się w dość wielkiej, pustej jaskini. Jednak po drugiej stronie groty można było dostrzec dwie pochodnie przy wykutym korytarzu. Od razu jednak dostrzegł także dwie postacie stojące kilka metrów od przejścia
-Kim jesteście? - warknął w ich stronę przypominając sobie jak go tu przetransportowano
-Kim jesteśmy... Dobrze... Pozwól że się przedstawię, Kyuubi no Jinchuuriki. - powiedział zamaskowany człowiek
"On wie że jestem jinchuuriki?"- pomyślał, gorączkowo próbując znaleźć jakieś wyjście
-Nazywam się Uchiha Madara. - przedstawił się szokując blondyna
-N-Nani!? - krzyknął przerażony
"Jak mogłem zapomnieć..." - warknął Kurama - "Te przeklęte oczy..."
"Kurama?"
"Tylko on... Tylko on znał ten sekret..."
"Kurama, do jasnej cholery o co chodzi?!" - warknął zdesperowany - "Jaki sekret?!"
"Sekret pieczęci jinchuuriki!" - powiedział szokując blondyna
"Więc..." - zaczął niepewnie
"Tak... To on zaatakował twojego ojca i matkę trzynaście lat temu!" - krzyknął wnerwiony
-Zetsu. - odezwał się nagle zamaskowany - Daj swoim klonom sygnał do ataku.
-Hai. - odparł biało-czarny i skierował się do wyjścia
-Nigdzie się nie wybierasz!!! - wrzasnął w jego stronę wkurzony blondyn - Shoton: Hasho Koryu! - nagle cała ściana za blondynem zmieniła się w nefryt i zaczęła pękać, a po chwili uformowały się z niej trzy kryształowe smoki które z niesamowitą poleciały w stronę Zetsu
-Jesteś strasznie narwany, wiesz? - powiedział nagle zamaskowany, pojawiając się na linii lotu smoków i niszcząc je swoim gunbaiem (wachlarz bojowy - takie info dla nie ogarów)
"Nani? Skąd on wytrzasnął ten gunbai?" - pomyślał niebieskooki składając kolejne pieczęcie - Shoton: Omiwatari no justu! - w jednej chwili kawałki kryształów za blondynem zmieniły się w kryształowe kolce i ruszyły w stronę zamaskowanego
Niestety, ten zaledwie jednym silnym zamachnięciem zniszczył je i już miał ruszyć na blondyna, gdy nagle z ziemi dookoła niego wyrosły kolejne kolce i przebiły go. Jednakże po zaledwie kilku sekundach przeniknął przez nie i wbił wachlarz w ziemię
-To jutsu... Kekkei Genkai? - zapytał zaciekawiony
-Ty... Jakim cudem przeniknąłeś przez kolce... Nie. One w ogóle w ciebie nie trafiły, prawda? - zapytał zaintrygowany blondyn
-Jesteś całkiem spostrzegawczy, chłopcze. - odparł spokojnie
-Na pewno dasz sobie radę? - zapytała biała część Zetsu
-Tak. Ty lepiej każ swoim klonom atakować Konohę. - powiedział czarnowłosy
-Nani!? - krzyknął zdziwiony blondyn
-Idź już.
-Hai. - odparła czarna strona i razem z białą wkroczyły do ciemnego tunelu
-A teraz... - powiedział składając pieczęcie - Zacznijmy zabawę... Katon: Ryuen Hoka no jutsu! - nagle z jego maski wyleciało kilka niewielkich smoczych głów, które z olbrzymią prędkością poleciały w stronę blondyna
Ten jednak bez wahania wyciągnął swoje ostrze, napełnił je dużą ilością czakry wiatru i zamachnął się nim, wypuszczając naprzeciw ognistym pociskom potężna ostrza z czakry które bez problemu je przecięły i leciały dalej na Madarę. Niestety, od razu chwycił za gunbai i zamachnął się nim, wytwarzając niewielkie tornado które zniszczyło ostrza
"Dematerializuje samą maskę, żeby używać jutsu? Niezła kontrola..." - pomyślał - "Gdybym tylko rozgryzł to jutsu... Dematerializacja... Nie składa przy tym żadnych pieczęci... Czyżby... Sharingan!?" - zaczął się denerwować - "Nie... To nie jest zwykły Sharinagan... Ale jeśli to naprawdę Madara... Mangekyo!?"
-Katon: Goukakyu no jutsu! - nagle w stronę blondyna poleciała spora ognista kula
-Futon: Juha Sho! - krzyknął po szybkim wykonaniu paru pieczęci i zamachnął się ręką wysyłając potężne ostrze czakry wiatru naprzeciw kuli ognia
W chwili zderzenia technik doszło do sporej eksplozji która wznieciła w powietrze mnóstwo pyłu. Naruto szybko złożył pieczęć i zamknął oczy wyczuwając natężenie czakry Madary.
-Rinnegan... - szepnął ujawniając swoje dojutsu
W jednej chwili z chmury pyłu wyleciało kilka wielkich, płomiennych smoków
-Katon: Goryuka no jutsu! - powiedział zamaskowany - "Już po nim." - pomyślał gdy smoki niemal dosięgnęły swojego celu
-Shinra Tensei! - nagle wszystkie smoki zostały zmiecione przez niezwykle potężny podmuch powietrza
Madara zastygł bez ruchu z przerażeniem widocznym w odsłoniętym oku
-Shinra Tensei... Jutsu tworzące potężną falę odpychającą... To niemożliwe... - szepnął wypatrując blondyna - RINNEGAN!? - krzyknął gdy zobaczył jego fioletowe oczy
-Nie pierwszy raz widzisz te oczy, prawda? - zapytał formujący pieczęcie blondyn - Shoton: Kyodai Rokkaku Shuriken! - w jednej chwili w dłoni Naruto skrystalizował się fuma shuriken który blondyn bez namysłu rzucił w stronę zamaskowanego
Ten jednak od razu chwycił za swój gunbai i zablokował nim nadlatującą broń
-Shoton: Omiwatari no jutsu! - nagle spod ziemi wyłoniły się kryształowe kolce, które przebiły czarnowłosego - NANI!?
-Czyli ten Rinnegan także widzi przepływ czakry? - powiedział gdy jego ciało przeniknęło przez kryształ
-To jest... Jikukan Ninjutsu połączony z Sharinganem?! - szepnął robiąc krok w tył
-Blisko... - odparł formując pieczęcie - Obawiam się że tutaj zakończymy naszą pogawędkę. Z tymi oczami jesteś dla nas zbyt wielkim zagrożeniem. Musisz umrzeć, nawet jeśli masz w sobie mojego zwierzaczka.
-Nani?! - warknął zdenerwowany
-Katon: Bakufu Ranbu!
*********
-Raikiri! - krzyknął szaro włosy przebijając swoją dłonią jednego z shinobi Otogakure
Nagle
w jego stronę poleciał jeden z przeciwników, z którym Hatake nie
zderzył się tylko dzięki swojemu Sharinganowi. W ostatniej chwili
przykucnął, a mężczyzna wbił się w ziemię obok niego
-Powinieneś
bardziej uważać, Guy. - powiedział do czarnowłosego mężczyzny który
właśnie unieszkodliwiał (czyt. wbijał do ścian kopniakiem z półobrotu)
trzech chuninów-Nie narzekaj, Kakashi! - krzyknął, blokując kopnięcie kunoichi Oto - Nie mów że jesteś za stary żeby uniknąć lecącego w twoją stronę przeciwnika.
-Nie o tym mówię... - odparł rzucając kilka shurikenów we wrogów na dachach - Za bardzo skupiasz się na ataku. Nie dam rady jednocześnie walczyć i osłaniać ci pleców... Za tobą! - krzyknął gdy zauważył mężczyznę za mistrzem taijutsu
-Kuso...
-Sen'eijashu! - w jednej chwili w szyję człowieka wgryzły się dwa węże, zabijając go - Błagam... Czemu ty zawsze zapominasz że przeciwnik może cię zająć od tyłu...
-Anko! - krzyknął zaskoczony szaro włosy - Co ty tu robisz? Nie powinnaś pomagać Ibikiemu?
-On sobie da radę, w przeciwieństwie do was... - odparła rzucając shurikeny w shinobi za Kakashim - Serio? Nawet ciebie trzeba niańczyć, Kakashi?
-Eh... Kobieto nie rozpraszaj... - powiedział całkowicie dobity, składając trzy pieczęcie - Raikiri! - krzyknął wypuszczając z dłoni pocisk energii elektrycznej w postaci psa, który w kilka sekund sparaliżował wszystkich przeciwników na dachach - Dobra. Ich mamy z głowy... Teraz trzeba coś zrobić z tymi wężami...
-Nie tak szybko. - w jednej chwili z ziemi, ścian i drzew zaczęły wyłaniać się białe, humanoidalne istoty
-Co do... - zdziwił się Hatake
-Co to do @#%#&$%*@#$*$ jest!? - krzyknęła Mitarashi robiąc krok w tył
-Nie mam pojęcia. - odezwał się Guy - Ale wyglądają na mocnych. Sprawdźmy czy są tacy naprawdę! - krzyknął biegnąc w stronę jednego z Zetsu
Nagle z ręki jednego z białych wyrosło kilka ostrych korzeni, które wystrzelił w stronę czarnowłosego. Ten szybko uniknął wszystkich i potężnym kopniakiem wbił jednego z Zetsu w pobliską ścianę
-Heh... Nie są tacy silni... - jednakże zielonowłosa istota od razu wyszła z wgłębienia w murze i zaczęła przygotowywać się do ataku
-Tak... Nie są silni, ale za to cholernie wytrzymali! - krzyknęła rozjuszona Anko - Sen'eijashu! - dodała gdy z jej rękawów wyleciały dwa węże
-Hej, Anko! - krzyknął szaro włosy - Uspokój się!
-Nie! Zabiję ich jak najszybciej i ruszam po tego przeklętego drania! - krzyknęła, a widząc pytające spojrzenie Kakashiego dodała - Naprawdę nie czujesz tej czakry!?
-To... To Orochimaru! - odparł z niewielkim przerażeniem widocznym na twarzy
-Właśnie... Cholera! - krzyknęła uskakując nadlatującym korzeniom
-Kuso! Trzeba będzie się pospieszyć... - szepnął składając pieczęcie podczas gdy Guy już skoczył na wrogów - Katon: Goukakyu no jutsu!
*********
-Nie straciłeś formy przez te wszystkie lata, Sarutobi-sensei. - odezwał się, wyłaniający się spod ziemi Orochimaru
-Ale ty chyba tak...
-Kuso... - warknął uskakując przed falą złotego pyłu
-Mimo wszystko to twój uczeń, Hokage. - powiedział rudowłosy, pojawiają się obok - Nie będzie łatwo.
-Hmm... Teraz! - krzyknął wężowy
W jednej chwili na dachu pojawiła się czwórka shinobi Oto którzy niezwłocznie ustawili się w czworokącie i złożyli jedną pieczęć
-Ninpo: Shishienjin! - krzyknęli klaszcząc dłońmi
Natychmiast dookoła wszystkich na dachu pojawiła się fioletowa bariera czakry. Po paru sekundach czwórka dźwięku osłoniła barierą także swoje plecy
-Myślę że teraz możemy zaczynać... - powiedział składając kilka pieczęci - Kuchiyose: Edo Tensei! - krzyknął gryząc się w kciuki i przystawiając dłoń do ziemi
Od razu spod ziemi wyłoniły się z hukiem trzy trumny, jednak w połowie drogi jedna z trumien zatrzymała się i zapadła z powrotem pod ziemię. Orochimaru mimo zaskoczenia szybko zbliżył się do dwóch właśnie otwierających się trumien. Po kilku sekundach położył na obu dłonie a wieka w jednej chwili upadły z głośnym hukiem na ziemię odsłaniając dwie od dawna martwe osoby
-To... Orochimaru... Ty... Ty draniu... - powiedział cały blady Sarutobi
-Poznajesz. Prawda, sensei? - zapytał chichocząc
-To... To są.. - zląkł się rudowłosy Kage
-Tak... - odparł gdy trumny całkiem zniknęły - To Shodaime-sama i Niidaime-sama!
-Ooo... Dawnośmy się nie widzieli... Sarutobi... - odezwał się nagle Tobirama
-Taa... Widzę że minęło mnóstwo czasu... - dodał jego brat
-Dobra... Koniec pogadanki... - powiedział nagle wężowy, wyjmując dwa kunaie z przyczepionymi do nich czerwonymi notkami po czym włożył je w głowy dwójki legendarnych shinobi
-Napis na tych notkach... - odezwał się nagle Kazekage - One wypalą z nich wszystkie wspomnienia czy uczucia... Teraz będą zwykłymi marionetkami w jego rękach...
-Hashirama-sama...
-Sarutobi-sama! - krzyknął rudowłosy ocucając starca z transu - To już nie są Shodaime i Niidaime. Musisz się z tym pogodzić i walczyć!
-Tak... Wiem... - powiedział biorąc głęboki wdech - Kończmy z tym... dodał składając kilkanaście pieczęci - Katon: Haisekisho! - krzyknął wydmuchując na Orochimaru i poprzednich Kage chmurę prochu strzelniczego który po chwili podpali krzesiwem ukrytym na zębie powodując ogromny wybuch
-Suiton: Suishoha! - w jednej chwili na Sarutobiego i przywódcę Suny ruszyła gigantyczna fala wody
-Jutsu Suiton takiego poziomu bez żadnego zbiornika wodnego w pobliżu!? - krzyknął Kazekage - Niemożliwe!
-To jest moc weteranów ery wojen... - powiedział składający pieczęci Hiruzen - Doton: Doryuheki! - krzyknął kładąc ręce na płytkach dachowych
Od razu spod nich wyłonił się gigantyczny kamienny mur który bez problemów zablokował atak Niidaime. W jednej chwili przywódca Suny klasnął w dłonie i położył je na podłożu. Po kilku sekundach spod ziemi wyłoniło się mnóstwo złotego piasku który od razu ruszył w stronę trójki przeciwników. Jednak Shodai i Nidaime do razu złożyli pieczęć i jednocześnie krzyknęli
-Suiton: Suishoha! - w ciągu sekundy zebrała się dookoła nich taka ilość wody że zapewne wypełnili by nią jedną trzecią stadionu
Od razu woda ta ruszyła na dwójkę Kage zmywając po drodze całe wysłane na nich złoty pył. W ostatniej chwili rudowłosy wzleciał w powietrze na złotym piachu a Sarutobi wskoczył na swoją ścianę z trudem unikając zalania. Po kilku sekundach cała woda zniknęła, lecz na całym dachu zaczęły pojawiać się głębokie, ciągle powiększające się pęknięcia
"Ta czakra... To niemożliwe..." - pomyślał Hokage po czym krzyknął do rudowłosego - Kazekage! Broń się!
Ten bez namysłu podleciał do starca i zaczął otaczać ich złotem, podczas gdy Hiruzen ugryzł się w palec i zaczął formować pieczęcie
-Mokuton Hijutsu: Jukai Koutan! - krzyknął Shodaime gdy na całym dachu w jednej chwili zaczęły rosnąć olbrzymie drzewa kierujące się w stronę dwójki Kage
Hokage od razu wskoczył na szczyt ściany, gdzie chciał już przyłożyć dłoń do skały, lecz nagle spod niego wyrosły olbrzymie korzenie które bez problemu obezwładniły go i wbiły w ziemię podczas gdy pozostałe ruszyły we stronę Kazekage który jednak bez problemu bronił się swoim pyłem. Tymczasem staruszek odkaszlnął niewielkimi ilościami krwi po czym od razu przycisnął otwartą dłoń do ziemi
-Kuchiyose no jutsu... - nagle na szczycie muru nastąpiła potężna eksplozja dymu
-Huh... Pojawił się niebezpieczny osobnik... - powiedział Orochimaru - Małpi Król, Enma.
-Ooo... Toż to Orochimaru. - odezwał się spoglądając na leżącego na kamieniu Kage - Mówiłem ci że powinieneś go zabić.
-Nie martw się... Naprawię ten błąd. - powiedział spokojnie - Enma, mógłbyś przemienić się w Diamentowy Kij?
"Cholera!" - zaklął w myślach - Nie pozwólcie mu się zamienić! - krzyknął do wskrzeszonej dwójki
Ci od razu ruszyli w stronę Sarutobiego lecz było już za późno. Małpi król właśnie przemienił się w czarny kij i rozwalił drewniane więzy otaczające Hokage po czym wylądował w jego dłoni. Staruszek nie czekając na rozwój wypadków skoczył wysoko w powietrze i wylądował na niewielkiej platformie wykonanej ze złotego pyłu
-Kuso... Kazekage! - krzyknął zdyszany w stronę rudowłosego - Nie daj się złapać tym tym drzewom. Ta wersja Jukai Koutan nie tylko atakuje przeciwnika ale także wysysa jego czakrę!
-Nani!? O czym ty mówisz!? - odkrzyknął zaskoczony
-Istnieją dwie wersje tej techniki. Normalne Jukai Koutan i Hijutsu: Jukai Koutan! Ta druga jest potężniejsza i na domiar złego wysysa energię z celu.
-Heh... Czyli musimy po prostu unikać tych korzeni? - zapytał retorycznie gdy w jednej chwili ogromna ilość złotego piasku ruszyła w stronę Orochimaru i dwójki byłych Kage
Niestety, w jednej chwili wyrósł przed nimi wielki las który bez żadnych problemów zablokował nadlatujący pył. Jednakże po chwili drzewa zostały w jednej chwili rozwalone przez wydłużony diamentowy kij, kierujący się w stronę Shodaime. Niestety został on nagle zablokowany przez długi, prosty miecz
"To jest... Kusanagi no Tsurugi..." - pomyślała dwójka Kage dokładnie w tym samym momencie
-W takim razie... - szepnął rudowłosy, gdy w jednej chwili spod ziemi pod Orochimaru wyleciały olbrzymie ilości złota i trafiły go prosto w twarz odrzucając go kawałek w tył
Hiruzen i Kazekage od razu zeskoczyli na dach i przygotowali się do ponownego ataku jednak gdy tylko zobaczyli jak czarnowłosy wstaje zamarli. Bynajmniej nie dlatego że się podniósł. Jego twarz była częściowo zdarta
"Maska?" - pomyślał szybko zdumiony Sandaime
-Oh... Nie myślałem że siłą zedrzecie z mojej twarzy tą maskę... - powiedział pokazując Kage swoją podobną do damskiej, twarz
-O-Orochimaru... Coś ty... - szepnął totalnie zszokowany Hokage
-To... Moja technika "nieśmiertelności". Niezła, prawda? - odparł bezczelnie
-Ty... Jak...
-Hahahaha... Hahah... Wspaniałe uczucie... Widząc cię takiego zszokowanego, sensei. - powiedział śmiejąc się histerycznie
-Ty!!! - krzyknął rzucając się na swojego byłego ucznia - Ilu ludzi już zabiłeś przy pomocy tej techniki!?
-To ciało jest dopiero drugie... Mimo wszystko ta technika jest żałosna. - odparł blokując atak Sandaime i zakładając ponownie swoją maskę - Myślę że lepiej będzie jak przed śmiercią będziesz widział twarz swojego ukochanego ucznia. Prawda sensei? - dodał atakując mieczem
*********
-Katon:
Hosenka no jutsu! - krzyknął zamaskowany chłopak, wypuszczając w stronę
jinchuuriki kilka ognistych pocisków które jednak skończyły w piaskowej
ścianie
-Futon: Atsugai! -
krzyknęła znajdująca się na ścianie stadionu Fuu, wypuszczając na
przeciwnika kilka pocisków sprężonego powietrza
Ten od razu wyskoczył w powietrze unikając ataku i składając kilka pieczęci
-Katon: Goukakyu no jutsu! - krzyknął wydychając w stronę zielonowłosej kulę ognia
-Suiton: Mizurappa! - nagle w lecącą kulę uderzył potężny strumień wody, całkowicie ją gaszącTymczasem czarnowłosy wylądował na ziemi i ukląkł na jedno kolano, podczas gdy jinchuuriki, Sasuke i Karin stali naprzeciwko niego lekko zmęczeni
-Kim on do cholery jest? - sapnął przemieniony w miniaturkę Shukaku, Gaara
-Jest... Znacznie silniejszy niż był kiedyś... - wydyszał Uchiha
-Zauważyliście, że od kiedy użył tej wielkiej techniki Katon ani razu nie zaatakował potężniejszym jutsu? - zapytała lekko zmęczona zielonowłosa
-Tak... Może nie ma już czakry... - wysunęła hipotezę czerwonowłosa - Albo wymęczyliśmy go naszymi atakami.
-Hehe... Hehehe... HAHAHAHA!!! - zamaskowany roześmiał się histerycznie całkowicie dziwiąc swoich przeciwników - Nie żartujcie sobie... Takie ataki miałyby mnie zmęczyć? Pokażę wam... - powiedział chłodno gdy dookoła niego zaczęła się kłębić czerwono-krwista czakra - Prawdziwą rozpacz...
-O-On jest... Jinchuriki!? - krzyknęła Fuu
-Kuso... - zaklął Sasuke
-Jak poradzicie sobie z tym! - krzyknął gdy znajdujące się za nim cztery ogony wbiły się w podłoże, po czym ruszyły w stronę czwórki shinobi powodując pęknięcia i unosząc niektóre części podłoża
-Cholera! Do góry! - krzyknęła przerażona zielonowłosa wyskakując wysoko
Gaara od razu chwycił Sasuke i Karin swoimi łapami i skoczył za zielonowłosą. Jednakże ogony zamaskowanego w jednej chwili wyłoniły się spod ziemi i skierowały w stronę jinchuuriki. Gaara od razu nabrał wdech
-Futon: Mugen Sajin Daitoppa! - krzyknął wydychając olbrzymie ilości powietrza zmieszane z piaskiem naprzeciw nadlatującym strumieniom krwistej czakry
Potężny podmuch zniszczył dwa z nadciągających ogonów. Pozostałe skierowały się w kierunku stojącej na pobliskiej ścianie zielonowłosej. Natychmiast odbiła jeden swoim ogonem, lecz drugi już leciał wycelowany prosto w jej serce
"Kuso! Nie zdążę!" - zaklęła po czym zasłoniła się swoimi rękoma i zamknęła oczy
Jednakże gdy po kilku sekundach otworzyła oczy i ujrzała przed sobą przebity czerwoną czakrą ogon Shukaku
-Uważaj. - odparł spokojnie stojący obok Gaara
-Było blisko... - dodał stojący obok czarnowłosy - Jeszcze chwila i...
-Uwaga! - krzyknęła rudowłosa gdy nad nimi pojawi się zamaskowany
-Odsłoniłeś się. - powiedział wymierzając cios w plecy męskiemu jinchuurki
Jednak w ostatniej chwili pięść czarnowłosego zatrzymał piasek wylatujący spod ziemi
-Bakuton:... - szepnął rozkładając pieść - Jiraiken!!!
Nagle niezwykle potężna eksplozja zrzuciła całą czwórkę z muru (z którego i tak niewiele zostało). Sasuke wylądował po drugiej stronie stadionu z poparzeniami które ciągnęły się na całej jego lewej części ciała. Karin wylądowała kilka metrów dalej z niewielkimi poparzeniami i kilkunastoma skaleczeniami i obiciami. Fuu uderzyła w ścianę naprzeciwko, powodując na niej pęknięcia (Ja: Biedna ściana. Fuu: A ja to co!? Ja: Cicho! Ja tu piszę.) i spadając na ziemię. Z jej licznych ran płynęły niewielkie strużki krwi a jej prawe ramię było mocno oparzone. Gaara wylądował pod resztkami ściany na której właśnie stali. Jego stan był najgorszy. Piasek został z niego całkowicie zerwany. Całe jego ciało było poparzone i pokryte licznymi ranami ciętymi z których wypływała krew (a skąd te rany cięte? Z odłamków kamieni które podczas wybuchu ich "drasnęły"). Był nieprzytomny. Czarnowłosy wylądował na środku areny, po czym wyjął katanę spod swojego płaszcza i ruszył w kierunku pozostałej trójki. Płaszcz z czakry biju powoli zniknął
-Jesteście żałośni. - powiedział - Ograniczacie się tylko do kilku słabiutkich technik i myślicie że możecie się ze mną równać? - ciągnął idąc powoli w ich kierunku
-Po-Powstrzymaliśmy twoją o-ognistą technikę... - powiedziała słabo rudowłosa - I-I dalej uważasz nas z-za słabych?
-To prawda... Powstrzymaliście Gouka Mekkyaku... I? Co z tego? - zapytał drwiąco - Mimo to przegraliście.
-N-Nie lekceważ nas... - powiedziała powoli podnosząca się zielonowłosa - M-My jeszcze n-nie powiedzieliśmy... Ostatniego s-słowa...
-Nie trudź się. - szepnął pojawiając się przed nią i kopiąc ją w brzuch
Fuu od razu wbiła się w ścianę i odkaszlnęła sporą ilością krwi. Czarnowłosy bez namysłu pchnął swoją katanę w ciało jinchuriki. W ostatniej chwili, ku zdziwieniu zamaskowanego, drogę miecza zatrzymała niewielka warstwa piasku wylatująca spod ziemi. Momentalnie odwrócił się i spojrzał na ledwo trzymającego się na nogach rudowłosego. Ten, dalej cały we krwi trzymał obydwie ręce złożone w znak barana. Cały czas próbował wyregulować swój oddech
-Eh... Jesteście jak karaluchy. - powiedział kierując się w stronę Gaary - Nieważne ile razy was zmiażdżę i tak nie umrzecie.
-J-Ja... Ja nie... - zaczął próbując złapać oddech - Ja nie dam... Nie dam rady cię p-pokonać...
-Wreszcie to sobie uświadomiłeś? - zapytał kpiąco
-Ja... Ja... JA CIĘ ZABIJĘ!!! - krzyknął gdy spod ziemi wyłoniły się tony piasku i owinęły dookoła niego
Po chwili w miejscu gdzie stał Gaara znajdował się gigantyczny piaskowy tanuki z olbrzymim, unoszącym się wysoko nad nim, ogonem. Zamaskowany aż cofnął się ze zdziwienia. Jednakże po chwili opanował się
-Interesujące... Więc jednak nie jest taki słaby. - powiedział
-Gaara słaby? - wykrzyknął tanuki - Może, ale ja to co innego!
-Ichibi? - szepnął zaskoczony - Ten gość stracił kontrolę?
-Nie. Po prostu jest nieprzytomny. - odparł Shukaku
-Hmm... Więc pozwolił zwierzaczkowi się trochę rozerwać? - powiedział - Więc może ja powinienem... - jego wypowiedź została przerwana przez nadlatujące trzy strumienie piasku, które jednak z łatwością ominął - Atakujesz na oślep czy tak słabo celujesz?
-Ale ja trafiłem. - powiedział rozbawiony Ichibi przyciągając do siebie pozostałą trójkę shinobi
-Rozumiem... W takim razie ja też powinienem zacząć walczyć na poważnie. - stwierdził zaczynając formować pieczęcie
Nagle, w jednej chwili jego prawą nogę złapał strumień piasku i rzucił z olbrzymią siłą na ścianę obok wbijając go w nią. Zanim jednak zdążył zareagować piach ponownie go pochwycił i uderzył nim w ścianę naprzeciwko. Chłopak aż odkaszlnął krwią. Piach przerzucał go z jednej strony stadionu na drugą. Maska czarnowłosego zaczęła się powoli łamać. Ponownie leciał kierunku ściany gdy nagle, w jednej chwili złożył kilka pieczęci
-Suiton: Mizurappa! - z jego ust wydostał się niewielki strumień wody który trafił prosto w trzymający go piach, namaczając go
Chwilę przed uderzeniem piasek trzymający zamaskowany rozpadł się, a on sam szybko zeskoczył na ziemię unikając kolejnego złapania
-Biju to jednak biju... - powiedział wyraźnie zmęczony
-To koniec... - odparł wdychając olbrzymie ilości powietrza - Futon: Renkudan! - krzyknął wydychając w stronę chłopaka olbrzymią kulę sprężonego powietrza
-Katon: Gouka Mekkyaku! - odkrzyknął czarnowłosy wydychając naprzeciw olbrzymią falę ognia
W chwili zderzenia technik doszło do potężnej eksplozji która wstrząsnęła całym stadionem i wznieciła ogromne ilości pyłu w powietrze. Gdy opadł, ukazał czarnowłosego z krwawiącym prawym ramieniem i nienaruszonego tanuki
-To koniec! - krzyknął uradowany - Jakieś ostatnie słowa!?
-Możliwe... - odparł łamiąc na kawałki lewą górną część swojej maski - "Używanie Mokutona w takim stanie nie jest mądre... A więc..." - pomyślał ukazując swój lewy Sharingan
W jednej chwili pojawił się on obok oka Ichibiego a wzór na jego oku zmienił się. Trzy tomoe przekształciły się w kształt podobny do shurikena z czterema ostrzami, jednakże jego rogi były lekko zagięte
-Kotoamatsukami! - krzyknął patrząc Shukaku prosto w oko
Nagle tanuki zesztywniał a po chwili zaczął się rozsypywać, ukazując ledwo przytomną czwórkę shinobi. Czarnowłosy wylądował kilka metrów od nich, po czym zaczął się powoli do nich zbliżać lekko dysząc. Jego ramię przed chwilą przestało krwawić, a on chwycił za swoją katanę. Gdy znalazł się nad rudowłosym przygotował się do odcięcia mu głowy
-Tym razem... To koniec! - warknął wykonując cięcie
Na jego masce wylądowało kilka kropel krwi...
*********
W jaskini słychać było wybuchy. Blondyn uskakiwał i blokował swoim ogonem z czakry liczne, nadlatujące z niesamowitą prędkością kule ognia. Był już porządnie wymęczony walką. Na jego ciele znajdowały się liczne ślady od poparzeń, które jednak szybko znikały. Naruto wylądował na pobliskim kamieniu i złożył kilka pieczęci
-Futon: Juha Sho! - w stronę zamaskowanego poleciało potężne ostrze z czerwonej czakry, rozcinając wszystkie napotkane kule ognia i przenikając przez niego
-Huhu... Ciekawie... - syknął składając pieczęcie - Katon: Hibashiri! - krzyknął wydmuchując strumień ognia który w mgnieniu oka otoczył Uzumakiego i szybko zaczął się do niego zbliżać
-Shinra Tensei! - płomienie zostały nagle zduszone przez potężną falę energii wylatującą z ciała blondyna
Ten natychmiast wyskoczył wysoko w górę, unikając gunbaia rzuconego przez Madarę. Nagle mężczyzna pociągnął za łańcuch przymocowany do wachlarza i po złapaniu go wyskoczył wysoko. Gdy był obok blondyna, zamachnął się nim wywołując podmuch powietrza wystarczająco silny by wbić blondyna w ścianę jaskini. Po kilku sekundach wypadł on ze szczeliny która powstała przez impet jego uderzenia i upadł zdyszany na ziemię. Z ust ciekła mu niewielka strużka krwi. Szybko podniósł się i zobaczył formującego pieczęcie czarnowłosego. Bez namysłu także kilka sformował i przystawił dłoń do ziemi
-Doton: Doryuheki! - krzyknął gdy przed nim pojawiła się duża ściana z twardej ziemi
-Katon: Goen no jutsu! - w ścianę z niesamowitą prędkością i siłą uderzył strumień płomieni
Przez kilka sekund opierała się ale po chwili zaczęła się kruszyć pod presją płomieni. Blondyn od razu złożył dwie pieczęcie i z impetem uderzył pięścią w ścianę
-Shoton: Hasho Koryu! - w jednej chwili cała ziemia przed nim skrystalizowała się i ruszyła w postaci smoka na zamaskowanego pożerając po drodze jego płomienie
Ten, nie tracąc czasu zniknął, wciągnięty przez swoje jutsu i pojawił się na smoku po czym wessał go do swojego wymiaru. Szybko wylądował na ziemi i skierował się w stronę niebieskookiego. Naruto bez namysłu ugryzł się w oba kciuki i złożył kilka pieczęci
-Kuchiyose no jutsu! - krzyknął przystawiając obie ręce do ziemi i wywołując sporą eksplozję dymu
Po chwili wyleciała z niego olbrzymia chmara małych, ognistych pocisków a za nią duża kula powietrza. W chwili zetknięcia się pociski przybrały na sile i zwiększyły się, pędząc prosto na zamaskowanego, jednakże ten od razu, ponownie pochwycił swój gunbai i zablokował nim płomienie. W tym czasie dym rozrzedził się, ukazując dwa lisy, które po chwili zniknęły
-Ciężko cię w ogóle trafić. - powiedział blondyn
-Katon:...
-Heh... No dawa... - nagle płaszcz czerwonej czakry dookoła niego rozrzedził się i zniknął, a on upadł dysząc na jedno kolano - K-Kuso... Nie teraz...
-Goenkyu! - mężczyzna wydmuchnął gigantyczną ognistą kulę która bardzo szybko zbliżała się do Naruto
-S-Szlag! - zaklął, zamknął i zasłonił się swoimi rękoma przed olbrzymim ciepłem, czekając na nieuniknione
W ciągu sekundy kula uderzyła w blondyna. Jednak nie wybuchła
-N-Nani? - szepnął gdy otworzył oczy
Zaniemówił. Ogień z całej kuli był wchłaniany przez jego dłonie. Co dziwne, poczuł że odzyskuje swoją czakrę
"To chyba kolejna z Sześciu Ścieżek Rinnegana..." - powiedział zaskoczony lis
"Absorbowanie czakry... Nie. To pieczętowanie jej w swoim ciele i wykorzystanie do własnych celów." - stwierdził blondyn, gdy już całkowicie wchłonął płomienie i odzyskał część sił - Dobra... Teraz może... - powiedział
-Odsłoniłeś się. - usłyszał nagle za sobą głos przeciwnika
-Cho...
-SAyonara. - powiedział wymierzając cios gunbaiem
Nagle jednak drogę wachlarza zablokował pojawiający się znikąd zakapturzony mężczyzna
-T-To t-ty... - szepnął z niedowierzaniem
Ten natychmiast wyskoczył wysoko w górę, unikając gunbaia rzuconego przez Madarę. Nagle mężczyzna pociągnął za łańcuch przymocowany do wachlarza i po złapaniu go wyskoczył wysoko. Gdy był obok blondyna, zamachnął się nim wywołując podmuch powietrza wystarczająco silny by wbić blondyna w ścianę jaskini. Po kilku sekundach wypadł on ze szczeliny która powstała przez impet jego uderzenia i upadł zdyszany na ziemię. Z ust ciekła mu niewielka strużka krwi. Szybko podniósł się i zobaczył formującego pieczęcie czarnowłosego. Bez namysłu także kilka sformował i przystawił dłoń do ziemi
-Doton: Doryuheki! - krzyknął gdy przed nim pojawiła się duża ściana z twardej ziemi
-Katon: Goen no jutsu! - w ścianę z niesamowitą prędkością i siłą uderzył strumień płomieni
Przez kilka sekund opierała się ale po chwili zaczęła się kruszyć pod presją płomieni. Blondyn od razu złożył dwie pieczęcie i z impetem uderzył pięścią w ścianę
-Shoton: Hasho Koryu! - w jednej chwili cała ziemia przed nim skrystalizowała się i ruszyła w postaci smoka na zamaskowanego pożerając po drodze jego płomienie
Ten, nie tracąc czasu zniknął, wciągnięty przez swoje jutsu i pojawił się na smoku po czym wessał go do swojego wymiaru. Szybko wylądował na ziemi i skierował się w stronę niebieskookiego. Naruto bez namysłu ugryzł się w oba kciuki i złożył kilka pieczęci
-Kuchiyose no jutsu! - krzyknął przystawiając obie ręce do ziemi i wywołując sporą eksplozję dymu
Po chwili wyleciała z niego olbrzymia chmara małych, ognistych pocisków a za nią duża kula powietrza. W chwili zetknięcia się pociski przybrały na sile i zwiększyły się, pędząc prosto na zamaskowanego, jednakże ten od razu, ponownie pochwycił swój gunbai i zablokował nim płomienie. W tym czasie dym rozrzedził się, ukazując dwa lisy, które po chwili zniknęły
-Ciężko cię w ogóle trafić. - powiedział blondyn
-Katon:...
-Heh... No dawa... - nagle płaszcz czerwonej czakry dookoła niego rozrzedził się i zniknął, a on upadł dysząc na jedno kolano - K-Kuso... Nie teraz...
-Goenkyu! - mężczyzna wydmuchnął gigantyczną ognistą kulę która bardzo szybko zbliżała się do Naruto
-S-Szlag! - zaklął, zamknął i zasłonił się swoimi rękoma przed olbrzymim ciepłem, czekając na nieuniknione
W ciągu sekundy kula uderzyła w blondyna. Jednak nie wybuchła
-N-Nani? - szepnął gdy otworzył oczy
Zaniemówił. Ogień z całej kuli był wchłaniany przez jego dłonie. Co dziwne, poczuł że odzyskuje swoją czakrę
"To chyba kolejna z Sześciu Ścieżek Rinnegana..." - powiedział zaskoczony lis
"Absorbowanie czakry... Nie. To pieczętowanie jej w swoim ciele i wykorzystanie do własnych celów." - stwierdził blondyn, gdy już całkowicie wchłonął płomienie i odzyskał część sił - Dobra... Teraz może... - powiedział
-Odsłoniłeś się. - usłyszał nagle za sobą głos przeciwnika
-Cho...
-SAyonara. - powiedział wymierzając cios gunbaiem
Nagle jednak drogę wachlarza zablokował pojawiający się znikąd zakapturzony mężczyzna
-T-To t-ty... - szepnął z niedowierzaniem
*********
-Cholera, nie damy rady. - krzyknął jeden z chuninów uciekając przed ogonem olbrzymiego węża
-Musimy! - krzyknął Ibiki - Jeśli ich nie powstrzymamy zniszczą wioskę.
-Ale jak mamy sobie z nimi poradzić!? - krzyknął histerycznie inny shinobi
-Nie wiem ale...
-Kuchiyose: Yatai Kuzushi no jutsu! - nagle na dwóch wężach wylądowała gigantyczna ropucha, miarzdżąc je
-T-To... - szepnął zaskoczony Ibiki widząc białowłosego shinobi na płazie - Jiraya-sama!
*********
-Tym razem... To koniec. - warknął wykonując cięcie
Nagle, w jednej chwili ostrze jego miecza chwyciła czyjaś dłoń, centymetr przed szyją rudego. Na jego masce wylądowało kilka kropel krwi a on sam, zdziwiony spojrzał na osobę trzymającą miecz. Ujrzał tam pełne chęci mordu, ciemne brązowe oczy Haku, a za sobą wyczuł czakrę Pakury
-Teraz... Zapłacisz za życie Zabuzy-sama... - warknął Yuki, koncentrując wzrok na zamaskowanym
-Nie sądziłem że sami do mnie przyjdziecie... - odpowiedział wyrywając mu miecz i odskakując - Yuki Haku, Shakuton no Pakura.
***********************************************************************************
Ja: Uff... W końcu. Coś opornie mi szło pisanie tego...
Naru: Za dużo Fairy Tail...
Ja: No... Ale nie tylko dlatego... Ja już myślę zbyt przyszłościowo... Opracowałem całą historię aż do zakończenia, tylko szczegóły wymyślam już pod wojnę ;P
Fuu: Masz za dużo weny...
Ja: Ale leń jestem ;) No, jako ze skończyłem to mam nadzieję że Narya-chan i znudzona-chan też niedługa skończą... Kogo ja oszukuję ;P Mam nadzieję że notka się podobała... A więc... Komentujce, subs...
Fuu: Autorze, za dużo JJay'a
Ja:Wiem...
Sayo
Długo kazałeś czekać na notkę :)
OdpowiedzUsuńCiekawe rozwinięcie akcji, czekam na kolejną :D
Warto było czekać ale, następnego rozdziału nie dodawaj tak późno PLEASEEEEEEEE T.T
OdpowiedzUsuńNotka wręcz ZAJEBISTA!!!!!!
Ja: Spróbuję... Ale najpierw muszę tak kilka dni odpocząć od pisania
UsuńNaru: I poczytać czyjeś naprawdę dobre opka
Ja: Na fanfiction.net jest jede3n zajebisty koleś Digitize27 chyba się zwie
Nareszcie xD Już myślałem że ten Blog umarł :( ... Życze weny duuużo weny :P
OdpowiedzUsuńBardzo fajne :) mam nadzieję że nie każesz tak długo czekać na kolejną notkę :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńach cudowny rozdział... walkę wspaniale przedstawiłeś.... mam nadzieję, że Naruto poradzi sobie ze swoim przeciwnikiem.... tak mi żal Naruto nie został chuuninem.... ciekawe jak teraz będą wyglądały relacje Naruto – Sasuke mam nadzieję, że między nimi nic się nie popsuje... sama walka z Orochimaru tez rewelacyjnie została przedstawiona.
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ja cię proszę, pośpiesz się z nextem, wystarczy już że znudzona zawiesiła bloga.
OdpowiedzUsuńJak ja mam pisać swoje opko jak tu nikt nic nie dodaje, skąd mam czerpać wenę no skąd ja się pytam.
Życzę weny.
Pozdrawiam :-)
Ten sam problem mam ;P
UsuńWiem wstyd że dopiero teraz komentuje, ale mam swoje powody co do notki to super czekam na next i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńTwój blog został dodany do spisu .
OdpowiedzUsuńNie znalazłam u Ciebie linku lub buttonu naszego bloga, jeżeli do 9 grudnia nie pojawi się u ciebie link lub button, blog zostanie usunięty ze spisu.
Pozdrawiam :
Akari Urokiri
swiat-blogow-narutomania.blogspot.com
Czy zastanawialiście się kiedyś co się stanie gdy rozpęta się apokalipsa czy Kilkoro ludzi zwanych EGZORCYŚCI da rade znaleść 3 legendarne przedmioty kture pomogą uratować świat przed zagładą jeśli tak to zapraszam na mojego bloga http://apokalipsa-naruto.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPoprawiłem nareszcie prolog
UsuńKiedy będzie kolejny rozdział ?
OdpowiedzUsuńJa: Kiedyś będzie...
UsuńFuu: Jak autor w końcu się przestanie lenić.
Ja: Fuu... No weź... Eh...
Zapraszam domnie na nową notke http://apokalipsa-naruto.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDawaj tą nową notke albo ci łep ukręce
OdpowiedzUsuńTo ukręcaj ;P
UsuńJednak opowieść umarła:)
OdpowiedzUsuńPowtórz to jeśli masz odwagę. Mam już ponad połowę następnego rozdziału.
Usuń