Roztrzaskanie maski
Ogromna ilość krwi trysnęła na budynki Konohy z przebitego przez ropuchę, wielkiego węża. Wyjęła z bestii swoje tanto i rzuciła je w kierunku kolejnego gada. Jednakże w ostatniej chwili ten uniknął ostrza, ruszając na Gamahiro. Ten bez namysłu wyjął swój drugi sztylet i odciął wężowi głowę. Nagle spod ziemi, z wielkim impetem uderzył w niego kolejny, brązowy wąż. Zanim uderzył w pobliski budynek zdążył rzucić swoim tanto prosto w głowę węża, zabijając go. Jednakże, gdy upadł jeden z fragmentów budowli przebił jego bok
-Ghh... Gomen, Jiraiya... - wykrztusił wypluwając trochę krwi - Przynajmniej pozbyłem się wszystkich... - dodał znikając w kłębach białego dymu
-Nic się nie stało, Gamahiro-san. - szepnął pod nosem białowłosy przebijając kunaiem kolejnego Zetsu i odskakując na pobliską budowlę - "Czym oni do cholery są? Za każdego zabitego przybywa dwóch nowych. Kuso..."
-Jiraiya-sama! Za tobą! - krzyknął przerażony chunin blokując ataki kilku białych (dziwnie to brzmi :P)
Sannin już miał zostać przebity przez korzenie Zetsu, lecz w ostatniej chwili otoczyły go białe kolce z włosów które zatrzymały atak i przebiły wroga
-Nie martw się o niego! - krzyknął Ibiki, blokując kunaiem nadlatujący korzeń - Nie bez powodu nosi tytuł Sannina. Da sobie radę!
-Możliwe... Gha... - odkaszlnął nagle, przebity korzeniami chunin
-Hiroya!!!
Zetsu od razu złamał korzenie trzymające chunina i ruszył na specjalnego jounina. W połowie drogi stanął jak zamurowany podobnie jak kilka jego klonów
-Baika no jutsu! - nagle z góry spadła na nich ogromna kula miażdżąc wszystkie istoty
-Nieźle Chouji! - krzyknęła Yamanaka, podbiegając do leżącego w kałuży krwi shinobi Konohy i sprawdzając jego puls - Kuso... Nie żyje...
-Więc... Kolejny martwy. - szepnął członek klanu Nara
-Kolejny? Ilu do tej pory zginęło?! -warknął specjalny jounin
-Po drodze... Widzieliśmy około trzydzieści ciał... W tym kilku cywilów... I dzieci...
-Takie okrucieństwo... Kim oni są? - szepnęła ze smutną miną Ino
-Nie wiem... - odparł pojawiający się obok nich białowłosy Sannin - Ale na pewno nie są ludźmi...
-Ty jesteś... Jiraya-sama!? - powiedział Chouji, już w swojej normalnej formie
-Tak. - odparł - Oni... Korzystają z technik podobnych do Mokutona Shodai Hokage. - stwierdził
-Taa... Te korzenie są upierdliwe... - żachnął (nie muszę chyba mówić kto ;D) - Ale wygląda na to tutaj już ich nie ma. Powinniśmy się rozdzielić i zabezpieczyć pozostałą część wsi.
-Zgadzam się. - odpowiedział skacząc na pobliski budynek - Ja zajmę się południem.
-Ino-Shika-Chou idzie na zachód. - odparł Shikamaru i razem z drużyną ruszyli alejkami
-My zajmiemy się wschodem. - stwierdził Ibiki i razem z kilkoma shinobi ruszył
"Naruto... Gdzie ty jesteś?" - pomyślał białowłosy biegnąc po dachach i spoglądając na wioskę
-Ghh... Gomen, Jiraiya... - wykrztusił wypluwając trochę krwi - Przynajmniej pozbyłem się wszystkich... - dodał znikając w kłębach białego dymu
-Nic się nie stało, Gamahiro-san. - szepnął pod nosem białowłosy przebijając kunaiem kolejnego Zetsu i odskakując na pobliską budowlę - "Czym oni do cholery są? Za każdego zabitego przybywa dwóch nowych. Kuso..."
-Jiraiya-sama! Za tobą! - krzyknął przerażony chunin blokując ataki kilku białych (dziwnie to brzmi :P)
Sannin już miał zostać przebity przez korzenie Zetsu, lecz w ostatniej chwili otoczyły go białe kolce z włosów które zatrzymały atak i przebiły wroga
-Nie martw się o niego! - krzyknął Ibiki, blokując kunaiem nadlatujący korzeń - Nie bez powodu nosi tytuł Sannina. Da sobie radę!
-Możliwe... Gha... - odkaszlnął nagle, przebity korzeniami chunin
-Hiroya!!!
Zetsu od razu złamał korzenie trzymające chunina i ruszył na specjalnego jounina. W połowie drogi stanął jak zamurowany podobnie jak kilka jego klonów
-Baika no jutsu! - nagle z góry spadła na nich ogromna kula miażdżąc wszystkie istoty
-Nieźle Chouji! - krzyknęła Yamanaka, podbiegając do leżącego w kałuży krwi shinobi Konohy i sprawdzając jego puls - Kuso... Nie żyje...
-Więc... Kolejny martwy. - szepnął członek klanu Nara
-Kolejny? Ilu do tej pory zginęło?! -warknął specjalny jounin
-Po drodze... Widzieliśmy około trzydzieści ciał... W tym kilku cywilów... I dzieci...
-Takie okrucieństwo... Kim oni są? - szepnęła ze smutną miną Ino
-Nie wiem... - odparł pojawiający się obok nich białowłosy Sannin - Ale na pewno nie są ludźmi...
-Ty jesteś... Jiraya-sama!? - powiedział Chouji, już w swojej normalnej formie
-Tak. - odparł - Oni... Korzystają z technik podobnych do Mokutona Shodai Hokage. - stwierdził
-Taa... Te korzenie są upierdliwe... - żachnął (nie muszę chyba mówić kto ;D) - Ale wygląda na to tutaj już ich nie ma. Powinniśmy się rozdzielić i zabezpieczyć pozostałą część wsi.
-Zgadzam się. - odpowiedział skacząc na pobliski budynek - Ja zajmę się południem.
-Ino-Shika-Chou idzie na zachód. - odparł Shikamaru i razem z drużyną ruszyli alejkami
-My zajmiemy się wschodem. - stwierdził Ibiki i razem z kilkoma shinobi ruszył
"Naruto... Gdzie ty jesteś?" - pomyślał białowłosy biegnąc po dachach i spoglądając na wioskę
*********
-Katon: Hosenka no jutsu! - krzyknął chłopak, wyskakując i wydmuchując na parę shinobi chmarę ognistych pocisków
-Suiton: Mizurappa!!! - płomyczki w jednej chwili zostały ugaszone przez potężny strumień wody, pędzący teraz na zamaskowanego
-Doton: Shoheki. - szepnął zamaskowany przykładając dłoń do podłoża i formując przed sobą cienką ścianę ziemi, jednak wystarczająco silną aby zablokować atak Yukiego
-Katon: Kaen Senpu! - nagle usłyszał za sobą głos Pakury i poczuł ogromne gorąco
-Cho... - zaklął gdy został spowity w olbrzymich, wirujących płomieniach
-Wygraliśmy? - szepnęła stając obok Haku
-Chyba...
-Nie liczcie że taka technika mnie zabije!!! - krzyknął czarnowłosy kilkoma machnięciami swojej katany rozwiewając płomienie
Po kilku sekundach jednym ruchem zrzucił z siebie płonący czarny płaszcz odsłaniając potarganą koszulę i liczne oparzenia na całym ciele. W jednej chwili chwycił za rękojeść swojej katany i z ogromną prędkością ruszył na Pakurę zamachując się ostrzem. Ta od razu sięgnęła po kunai, jednakże zamaskowany był już obok niej
"Cholera! Nie zdążę..." - zaklęła gdy ostrze znajdowało się już kilkanaście centymetrów przed jej twarzą
-Hyoton: Kori To! - krzyknął ostatni Yuki blokując miecz chłopaka ostrzem lodu uformowanym na ramieniu
Nagle Haku podniósł drugą rękę i zaczął nią formować pieczęcie
-Suiton: Sensatsu Suisho. - powiedział, gdy, znikąd pojawiły się wodne igły i wbiły się w ciało zamaskowanego chłopaka
Jednakże, ten, niemal niewzruszony odskoczył i wylądował przy pobliskiej zniszczonej budowli łpiąc sięza krwawiące ramię
"Kuso... Jak tak dalej pójdzie to zginę... Nie mam wyboru... Czas to skończyć!" - pomyślał
"W końcu... Trochę tu nudno..." - warknął pojawiający się w jego umyśle cień - "Zaczynamy!?"
"Taa... Idziemy."
Haku miał już ruszyć na przeciwnika, gdy nagle dookoła niego pojawiły się olbrzymie ilości krwistoczerwonej czakry która już po chwili uformowała się dookoła chłopaka w postaci olbrzymiej lisiej głowy z dużymi, ciemniejszymi od reszty czakry, ostrymi zębami. Po chwili uformował kilka pieczęci i wyciągnął przed siebie obie ręce
-Wybaczcie... - powiedział gdy paszcza lisa się otworzyła - Ale muszę to szybko zakończyć... - dodał wydmuchując płomienie i mieszając je z otaczającą go czakrą biju, formując przed sobą dużą kulę szkarłatnego ognia
-Kuso... To nie będzie zwykła technika... - warknął Yuki formując pieczęcie i przykładając dłonie do podłoża - Hyoton: Hissatsu Hyoso!!! - krzyknął, gdy spod ziemi zaczęły wyłaniać się gigantyczne lodowe kolce
- Katon: Kurenai Kitsune no Hono!!! (Szkarłatne Płomienie Demonicznego lisa) - w jednej chwili kula ognia skurczyła się do wielkości piłki, po czym wystrzeliła w postaci potężnego strumienia w stronę dwójki jouninów, topiąc stworzony lód
-Suiton: Suijinheki! - krzyknął czarnowłosy, wypluwając przed zaporę z topiących się lodowych kolców olbrzymią ścianę wody w którą już po chwili uderzyły krwiste płomienie
Woda, pod wpływem olbrzymiego ciepła zaczęła powoli wyparowywać, jednak w tym momencie Haku zaczął formować kolejne pieczęcie. Po kilku sekundach, za nim, pojawiły się trzy lodowe smoki i od razu ruszyły w stronę zanikającej już ściany wody, przebijając się przez lisi ogień i lecąc prosto na zamaskowanego. Ten w ostatniej chwili, zmęczony chwycił swoją katanę i rozbił jedną z nadlatujących bestii a przed drugą uskoczył. Trzeci smok był jednak za szybki i wbił chłopaka w ostatni kawałek ściany, kompletnie demolując stadion. Czarnowłosy razem z resztkami muru, z hukiem spadł na ziemię. Jednak ku zdziwieniu Yukiego, z trudem wstał i spojrzał na niego
-I... I to w-wszystko c-co m-m-macie... W zanadrzu!? - ostatnie zdanie wykrzyknął z trudem, upadając na jedno kolano
-Shakuton: Kajosatsu! - krzyknęła pojawiająca się przy zamaskowanym Pakura, wysyłając na niego jedną ze swoich kul ognia
Ten w ostatniej chwili uskoczył, lecz kula przeszła przez jego prawą dłoń wysuszając ją na wiór i powoli mumifikując całą rękę
-To koniec! - powiedziała zielonowłosa obserwując poszerzającą się mumifikację - Wkrótce całe twoje ciało zostanie pozbawione wo...
-Nie pieprz!!! - krzyknął chwytając za katanę i odcinając prawe ramie, jednocześnie szokując jouninów - Co się tak gapicie!? Życie albo ręka! Wybrałem najkorzystniejszą opcję.
-Tylko przedłużasz swoje cierpie... - urwała nagle, uskakując przed nadlatującymi, ostrymi korzeniami
-W końcu. - sapnął do lądującego obok niego Zetsu
-Nie przyzwyczajaj się. Mamy to po co przybyliśmy więc wynosimy się. - powiedziała czarna połowa - A to taki mały prezent. - dodała biała, wysuwając ze swojej ręki korzeń i wbijając go chłopakowi w plecy - Niestety tylko tyle udało nam się...
-Wystarczy. - szepnął wstając - Ty już wracaj. I każ swoim klonom się wycofać. Nie będą już potrzebne.
-Żadnego już nie ma. - odparł dziwiąc czarnowłosego
-Heh... Są silniejsi niż myślałem. - powiedział łamiąc korzeń łączący go z Zetsu
Nagle z jego odciętej ręki popłynęła biała maź formująca dłoń z przedramieniem, co zszokowało dwójkę shinobi
-Zdziwieni? Hehe... - zaśmiał się formując powoli pieczęcie - Zamieram to skończyć, Zetsu. Znikaj stąd!
-Jak chcesz. - powiedział zatapiając się w podłożu
-A teraz... Przepadnijcie!!! - krzyknął składając ostatnią pieczęć - Mokuton: Jukai Koutan!
-Katon: Goukakyu no jutsu! - krzyknął zamaskowany wydmuchując dużą, ognistą kulę
-Suiton: Mizurappa! - w jednej chwili stojący naprzeciwko niego zakapturzony wypluł naprzeciw silną falę wody, całkowicie gasząc nadlatujące płomienie i wytwarzając ogromne ilości pary
Nagle Madara rzucił w stronę przeciwnika gunbai, który został jednak zablokowany przez kunai trzymany przez mężczyznę. Zamaskowany szybko przyciągnął do siebie swój wachlarz, włożył go na plecy i uformował kilkanaście pieczęci
-Katon: Bakufu Ranbu! - od razu, z jego oka wyleciały olbrzymie, wirujące płomienie, pędzące prosto na zakapturzonego
-Doton: Doryuheki! - krzyknął przykładając dłonie do podłoża i formując ziemną ścianę, w którą uderzyły płomienie
Po kilkunastu sekundach ziemny mur zaczął się rozpadać a płomienie powoli przygasały. Przeciwnicy długo lustrowali się wzrokiem gdy nagle zamaskowany się odezwał
-Nie martwisz się o niego? - zapytał próbując znaleźć jakąkolwiek lukę w postawie mężczyzny - W końcu w wiosce jest ON.
-Naruto... Jest silny. - odparł spokojnie - Nie przegra. Poza tym twój podopieczny na pewno jest wycieńczony walką z innymi.
-Za bardzo w niego wierzysz... - powiedział posyłając gunbaiem niewielkie tornado, które ściągnęło kaptur mężczyzny odsłaniając jego rude włosy - Nagato!
-Odsłoniłeś się. - powiedział pojawiając się obok czarnowłosego
-Cho...
-Futon: Kazekiri! - powiedział, gdy silne ostrze powietrza rozcięło brzuch Madary
Jednakże po sekundzie, zamaskowany zmienił się w przecięty wpół pień drzewa
-Drugi raz nie dam się w to złapać. - odparł pojawiając się kilka metrów dalej - Poprzednio zaskoczyło mnie twoje przybycie
(Ja: Naruto, przećwiczyłeś to? Naru: Tak... [składa kilka pieczęci] Flashback no jutsu!!! [od dzisiaj flashbacki, {bo to pierwszy flashback na moim blogu}będą zaznaczane tak *** żeby nie pisać cały czas flashback])
***
-T-To t-ty... - szepnął z niedowierzaniem - NAGATO!?
-Futon: Kazekiri. - szepnął, pojawiając się przy Madarze i rozcinając jego brzuch silnym ostrzem wiatru
-Gha... - odkaszlnął upadając na ziemię podczas gdy rudowłosy skierował się w stronę oszołomionego blondyna
-Witaj... - powiedział stając przed nim - Naruto-kun.
-T-Ty je-jesteś... - blondyn nieskutecznie próbował się wysłowić
-Uzumaki Nagato... - odparł spokojnie
-A-Ale ty... - zaczął patrząc na niebieskie oczy rudowłosego - Nie powinieneś mieć...
-Nawet bez Rinnegana jesteś cholernie niebezpieczny, Nagato. - powiedział pojawiający się obok zamaskowany - Powinienem był cie zabić gdy miałem okazję.
Blondyn spojrzał na miejsce w którym przed chwilą znajdował się przeciwnik. Było tam pusto
-Ale byłeś na tyle pewny siebie że tego nie zrobiłeś. - odparł - Naruto, musisz iść do Konohy.
-Co!? Nie wygrasz z nim sam. Lepiej będzie jeśli...
-Idź ratować przyjaciół. Już! - warknął dziwiąc blondyna
-O czym ty mówisz!? - krzyknął - Te białe stwory nawet w kilkunastu nie dadzą sobie z nimi ra...
-A ten który zabił Momochiego Zabuzę?! - zapytał na skraju nerwicy
-On...
-Jest w wiosce. I w tym momencie pewnie ich miażdży. Więc pośpiesz się do cholery!!! - krzyknął formując pieczęcie - Futon: Kiryu Ranbu! - dodał wytwarzając potężny wir powietrza który podniósł pył z podłoża i przysłonił Madarze widok
-Wujku... - powiedział zaskakując rudego - Masz przeżyć i opowiedzieć mi wszystko. Jasne? - na twarzy Nagato pojawił się mały uśmiech
-Ta... Powodzenia. - odparł odwracając się w stronę Uchihy
-Jeszcze jedno... Kim on jest? Ten chłopak? - zapytał kierując się w stronę wyjścia
-Chyba się domyślasz, prawda? - spytał
-Taa... - szepnął z niepokojem - Ale to przecież...
-Tak... To on. - odparł
Blondyn rozszerzył oczy z szoku
-To jest... - powiedział nie dowierzając
-I właśnie dlatego to TY musisz go powstrzymać. - odpowiedział formując kolejne pieczęcie - Idź już.
-Arigatou... - szepnął rzucając się biegiem tunelem prowadzącym do wyjścia
-Raiton: Raiso Gekishin! - krzyknął wypuszczając w stronę miejsca w którym stał zamaskowany kilka dysków energii
W chwili przebicia się przez wzniecony wirem powietrza pył i uderzenia, doszło do eksplozji która rozjaśniła całą jaskinię. Nagle rudowłosy odskoczył unikając nadlatującego gunbaia
-Naprawię ten błąd... - usłyszał od pojawiającego się niedaleko Madary - Zabijając cię.
***
-Suiton: Teppoudama! - krzyknął wypluwając na czarnowłosego wodną kulę
-Katon: Goukakyu no jutsu! - naprzeciwko wodnemu pociskowi poleciała ognista kula
W chwili zderzenia powstała ogromna ilość pary, która wypełniła całą jaskinię. Nagato od razu wyciągnął kilka shurikenów, po czym rzucił je, napełniając je czakrą wiatru. Po kilku sekundach usłyszał dźwięk ich uderzenia w skalną ścianę
-Mokuton: Sashiki no jutsu! - powiedział pojawiający się przed nim Madara i wytwarzając na ręce kilka ostrych korzeni które od razu wystrzeliły w stronę rudowłosego
Ten od razu odskoczył, niestety, jeden z "pocisków" wbił się w jego ramię. Bez namysłu wyrwał go, po czym złożył charakterystyczną pieczęć
-Koniec zabawy, Madara... - szepnął kumulując czakrę - Kage Bunshin no jutsu! - dookoła Nagato pojawiły się trzy klony, które od razu zaczęły składać jednakowe pieczęcie
-Cholera... - zaklął czarnowłosy szybko formując pieczęcie - Mokuton: Moku Jouheki! - krzyknął przykładając dłonie do podłoża
Nagle z ziemi dookoła niego wyrosło kilka drzew które nałożyły się na siebie tworząc dużą, drewnianą kopułę
-Futon: Kiryuu Ranbu! - krzyknęły jednocześnie klony niebieskookiego natychmiast wywołując ogromną wichurę, która w przeciągu kilku sekund ogarnęła całą jaskinię
W pewnej chwili Nagato chwycił za kilka kunai z notkami i rzucił je prosto w ochronę czarnowłosego. Chwilę po wbiciu ostrzy w drewno rudowłosy złożył kilka pieczęci
-Katon: Karyu Endan! - krzyknął, wydmuchując ogromny płomień w formie smoka, który już po chwili rozdzielił się na trzy części i uderzył w drewnianą kopułę od przodu oraz od lewej i prawej strony
W chwili uderzenia nastąpiła cała seria eksplozji rozbijająca drewno na kawałki. Reszta płomieni od razu została wzmocniona przez szalejącą wichurę i razem z nią rozwiana po całej jaskini. Wśród ognia Uzumaki z łatwością dostrzegł sylwetkę Madary
-Ta ognista wichura będzie szalała tak długo aż zużyję całą czakrę! - krzyknął do przeciwnika - To koniec!
Uchiha przystanął. Płomienie trawiły całe jego ciało. Nagle, w jednej chwili cały ogień w grocie skierował się w jego stronę. Cała przestrzeń dookoła wirowała, zasysana przez jego oko razem z ognistym wichrem. Po chwili stał naprzeciw czterem rudowłosym, ciężko dysząc. Cały płaszcz został spalony, odsłaniając dobrze umięśniony , aczkolwiek mocno przypalony, tors. Jego spodnie były jedynie lekko osmalone, a maska spękana. Z otworu na oko spływała krew
-Naprawdę... Stałeś się silny, Nagato. - powiedział - Przydałbyś się nam...
-Nie wrócę... Nie mogę... - odparł - To moja wina... Yahiko pogrążył się w ciemności przeze mnie... I twój wpływ!
-Soka... A więc pozwól... - odpowiedział formując pieczęcie - Że pokażę ci co z płomieniami potrafią zrobić Uchiha...
-Suiton: Suijinheki! - krzyknął panicznie, razem z klonami wypluwając duże ilości wody i formując je w ścianę
-Katon:... - powiedział czarnowłosy łamiąc dolną część maski, jednocześnie zakrzywiając przestrzeń swoim jutsu - Dai Bakufu Ranbu! - w jednej chwili z jego Sharingana wyleciało ogniste tornado, które zostało wzmocnione wydmuchniętym przez niego płomieniem
Płomienie z wielkim impetem uderzyły w wodny mur. W ciągu kilku sekund niemal cała ciecz wyparowała a ogień ogarnął Uzumakiego i jego klony (Naru: To brzmi jakbyś pisał o mnie ;P Ja: Niestety... Naru: Ej, co to ma znaczyć!?) Po kilkunastu sekundach czarnowłosy przestał wydychać płomienie
-Przecież wiesz że nie oszukasz Sharingana... - zaczął, szybko się odwracając - Nagato! - krzyknął łapiąc za gardło trzymającego kunai rudowłosego
-Ty...
-Widziałem jak uciekłeś przed płomieniami... - odparł powoli zasysając go prawym okiem - Byłeś zbyt pewny siebie.
-Grr... - warknął wyciągając kunai z kabury i próbując wbić w oko
Uchiha w ostatniej chwili zablokował ostrze rękojeścią swojego gunbaia
-To koniec! - stwierdził gdy przestrzeń dookoła stała się jeszcze bardziej zniekształcona
-To ty jesteś zbyt pewny siebie... - usłyszał za sobą głos a Nagato zniknął w niewielkim wybuchu dymu
-Cho... - warknął czarnowłosy szybko się odwracając
-Futon: Juha Reppu Sho!!! - krzyknął poparzony rudowłosy uderzając pięścią otoczoną niebieską czakrą wiatru w brzuch Uchihy, posyłając go na drugi koniec jaskini i wbijając w ścianę
Po chwili Madara upadł na jedno kolano, w jednej ręce trzymając gunbai którym się podpierał a drugą zasłaniając twarz. Kawałki pomarańczowej maski leżały obok wielkiego wachlarza
-Niech cię...- warknął - Tym razem wygrałeś... Ale zapamiętaj... Nie dasz rady uratować wszystkich bliskich... - powiedział zostając całkowicie wchłonięty przez swoje jutsu
-Heh... - westchnął kierując się do wyjścia gdy nagle poczuł swąd spalenizny
Szybko obrócił się i zamarł. Na ścianach znajdowały się płonące wybuchowe notki. Bez namysłu rzucił się w stronę wyjścia, słysząc już pierwsze eksplozje
"Muszę się pospieszyć." - pomyślał składając pieczęć i przyspieszając do niesamowitych prędkości
-Suiton: Mizurappa!!! - płomyczki w jednej chwili zostały ugaszone przez potężny strumień wody, pędzący teraz na zamaskowanego
-Doton: Shoheki. - szepnął zamaskowany przykładając dłoń do podłoża i formując przed sobą cienką ścianę ziemi, jednak wystarczająco silną aby zablokować atak Yukiego
-Katon: Kaen Senpu! - nagle usłyszał za sobą głos Pakury i poczuł ogromne gorąco
-Cho... - zaklął gdy został spowity w olbrzymich, wirujących płomieniach
-Wygraliśmy? - szepnęła stając obok Haku
-Chyba...
-Nie liczcie że taka technika mnie zabije!!! - krzyknął czarnowłosy kilkoma machnięciami swojej katany rozwiewając płomienie
Po kilku sekundach jednym ruchem zrzucił z siebie płonący czarny płaszcz odsłaniając potarganą koszulę i liczne oparzenia na całym ciele. W jednej chwili chwycił za rękojeść swojej katany i z ogromną prędkością ruszył na Pakurę zamachując się ostrzem. Ta od razu sięgnęła po kunai, jednakże zamaskowany był już obok niej
"Cholera! Nie zdążę..." - zaklęła gdy ostrze znajdowało się już kilkanaście centymetrów przed jej twarzą
-Hyoton: Kori To! - krzyknął ostatni Yuki blokując miecz chłopaka ostrzem lodu uformowanym na ramieniu
Nagle Haku podniósł drugą rękę i zaczął nią formować pieczęcie
-Suiton: Sensatsu Suisho. - powiedział, gdy, znikąd pojawiły się wodne igły i wbiły się w ciało zamaskowanego chłopaka
Jednakże, ten, niemal niewzruszony odskoczył i wylądował przy pobliskiej zniszczonej budowli łpiąc sięza krwawiące ramię
"Kuso... Jak tak dalej pójdzie to zginę... Nie mam wyboru... Czas to skończyć!" - pomyślał
"W końcu... Trochę tu nudno..." - warknął pojawiający się w jego umyśle cień - "Zaczynamy!?"
"Taa... Idziemy."
Haku miał już ruszyć na przeciwnika, gdy nagle dookoła niego pojawiły się olbrzymie ilości krwistoczerwonej czakry która już po chwili uformowała się dookoła chłopaka w postaci olbrzymiej lisiej głowy z dużymi, ciemniejszymi od reszty czakry, ostrymi zębami. Po chwili uformował kilka pieczęci i wyciągnął przed siebie obie ręce
-Wybaczcie... - powiedział gdy paszcza lisa się otworzyła - Ale muszę to szybko zakończyć... - dodał wydmuchując płomienie i mieszając je z otaczającą go czakrą biju, formując przed sobą dużą kulę szkarłatnego ognia
-Kuso... To nie będzie zwykła technika... - warknął Yuki formując pieczęcie i przykładając dłonie do podłoża - Hyoton: Hissatsu Hyoso!!! - krzyknął, gdy spod ziemi zaczęły wyłaniać się gigantyczne lodowe kolce
- Katon: Kurenai Kitsune no Hono!!! (Szkarłatne Płomienie Demonicznego lisa) - w jednej chwili kula ognia skurczyła się do wielkości piłki, po czym wystrzeliła w postaci potężnego strumienia w stronę dwójki jouninów, topiąc stworzony lód
-Suiton: Suijinheki! - krzyknął czarnowłosy, wypluwając przed zaporę z topiących się lodowych kolców olbrzymią ścianę wody w którą już po chwili uderzyły krwiste płomienie
Woda, pod wpływem olbrzymiego ciepła zaczęła powoli wyparowywać, jednak w tym momencie Haku zaczął formować kolejne pieczęcie. Po kilku sekundach, za nim, pojawiły się trzy lodowe smoki i od razu ruszyły w stronę zanikającej już ściany wody, przebijając się przez lisi ogień i lecąc prosto na zamaskowanego. Ten w ostatniej chwili, zmęczony chwycił swoją katanę i rozbił jedną z nadlatujących bestii a przed drugą uskoczył. Trzeci smok był jednak za szybki i wbił chłopaka w ostatni kawałek ściany, kompletnie demolując stadion. Czarnowłosy razem z resztkami muru, z hukiem spadł na ziemię. Jednak ku zdziwieniu Yukiego, z trudem wstał i spojrzał na niego
-I... I to w-wszystko c-co m-m-macie... W zanadrzu!? - ostatnie zdanie wykrzyknął z trudem, upadając na jedno kolano
-Shakuton: Kajosatsu! - krzyknęła pojawiająca się przy zamaskowanym Pakura, wysyłając na niego jedną ze swoich kul ognia
Ten w ostatniej chwili uskoczył, lecz kula przeszła przez jego prawą dłoń wysuszając ją na wiór i powoli mumifikując całą rękę
-To koniec! - powiedziała zielonowłosa obserwując poszerzającą się mumifikację - Wkrótce całe twoje ciało zostanie pozbawione wo...
-Nie pieprz!!! - krzyknął chwytając za katanę i odcinając prawe ramie, jednocześnie szokując jouninów - Co się tak gapicie!? Życie albo ręka! Wybrałem najkorzystniejszą opcję.
-Tylko przedłużasz swoje cierpie... - urwała nagle, uskakując przed nadlatującymi, ostrymi korzeniami
-W końcu. - sapnął do lądującego obok niego Zetsu
-Nie przyzwyczajaj się. Mamy to po co przybyliśmy więc wynosimy się. - powiedziała czarna połowa - A to taki mały prezent. - dodała biała, wysuwając ze swojej ręki korzeń i wbijając go chłopakowi w plecy - Niestety tylko tyle udało nam się...
-Wystarczy. - szepnął wstając - Ty już wracaj. I każ swoim klonom się wycofać. Nie będą już potrzebne.
-Żadnego już nie ma. - odparł dziwiąc czarnowłosego
-Heh... Są silniejsi niż myślałem. - powiedział łamiąc korzeń łączący go z Zetsu
Nagle z jego odciętej ręki popłynęła biała maź formująca dłoń z przedramieniem, co zszokowało dwójkę shinobi
-Zdziwieni? Hehe... - zaśmiał się formując powoli pieczęcie - Zamieram to skończyć, Zetsu. Znikaj stąd!
-Jak chcesz. - powiedział zatapiając się w podłożu
-A teraz... Przepadnijcie!!! - krzyknął składając ostatnią pieczęć - Mokuton: Jukai Koutan!
*********
-Katon: Goukakyu no jutsu! - krzyknął zamaskowany wydmuchując dużą, ognistą kulę
-Suiton: Mizurappa! - w jednej chwili stojący naprzeciwko niego zakapturzony wypluł naprzeciw silną falę wody, całkowicie gasząc nadlatujące płomienie i wytwarzając ogromne ilości pary
Nagle Madara rzucił w stronę przeciwnika gunbai, który został jednak zablokowany przez kunai trzymany przez mężczyznę. Zamaskowany szybko przyciągnął do siebie swój wachlarz, włożył go na plecy i uformował kilkanaście pieczęci
-Katon: Bakufu Ranbu! - od razu, z jego oka wyleciały olbrzymie, wirujące płomienie, pędzące prosto na zakapturzonego
-Doton: Doryuheki! - krzyknął przykładając dłonie do podłoża i formując ziemną ścianę, w którą uderzyły płomienie
Po kilkunastu sekundach ziemny mur zaczął się rozpadać a płomienie powoli przygasały. Przeciwnicy długo lustrowali się wzrokiem gdy nagle zamaskowany się odezwał
-Nie martwisz się o niego? - zapytał próbując znaleźć jakąkolwiek lukę w postawie mężczyzny - W końcu w wiosce jest ON.
-Naruto... Jest silny. - odparł spokojnie - Nie przegra. Poza tym twój podopieczny na pewno jest wycieńczony walką z innymi.
-Za bardzo w niego wierzysz... - powiedział posyłając gunbaiem niewielkie tornado, które ściągnęło kaptur mężczyzny odsłaniając jego rude włosy - Nagato!
-Odsłoniłeś się. - powiedział pojawiając się obok czarnowłosego
-Cho...
-Futon: Kazekiri! - powiedział, gdy silne ostrze powietrza rozcięło brzuch Madary
Jednakże po sekundzie, zamaskowany zmienił się w przecięty wpół pień drzewa
-Drugi raz nie dam się w to złapać. - odparł pojawiając się kilka metrów dalej - Poprzednio zaskoczyło mnie twoje przybycie
(Ja: Naruto, przećwiczyłeś to? Naru: Tak... [składa kilka pieczęci] Flashback no jutsu!!! [od dzisiaj flashbacki, {bo to pierwszy flashback na moim blogu}będą zaznaczane tak *** żeby nie pisać cały czas flashback])
***
-T-To t-ty... - szepnął z niedowierzaniem - NAGATO!?
-Futon: Kazekiri. - szepnął, pojawiając się przy Madarze i rozcinając jego brzuch silnym ostrzem wiatru
-Gha... - odkaszlnął upadając na ziemię podczas gdy rudowłosy skierował się w stronę oszołomionego blondyna
-Witaj... - powiedział stając przed nim - Naruto-kun.
-T-Ty je-jesteś... - blondyn nieskutecznie próbował się wysłowić
-Uzumaki Nagato... - odparł spokojnie
-A-Ale ty... - zaczął patrząc na niebieskie oczy rudowłosego - Nie powinieneś mieć...
-Nawet bez Rinnegana jesteś cholernie niebezpieczny, Nagato. - powiedział pojawiający się obok zamaskowany - Powinienem był cie zabić gdy miałem okazję.
Blondyn spojrzał na miejsce w którym przed chwilą znajdował się przeciwnik. Było tam pusto
-Ale byłeś na tyle pewny siebie że tego nie zrobiłeś. - odparł - Naruto, musisz iść do Konohy.
-Co!? Nie wygrasz z nim sam. Lepiej będzie jeśli...
-Idź ratować przyjaciół. Już! - warknął dziwiąc blondyna
-O czym ty mówisz!? - krzyknął - Te białe stwory nawet w kilkunastu nie dadzą sobie z nimi ra...
-A ten który zabił Momochiego Zabuzę?! - zapytał na skraju nerwicy
-On...
-Jest w wiosce. I w tym momencie pewnie ich miażdży. Więc pośpiesz się do cholery!!! - krzyknął formując pieczęcie - Futon: Kiryu Ranbu! - dodał wytwarzając potężny wir powietrza który podniósł pył z podłoża i przysłonił Madarze widok
-Wujku... - powiedział zaskakując rudego - Masz przeżyć i opowiedzieć mi wszystko. Jasne? - na twarzy Nagato pojawił się mały uśmiech
-Ta... Powodzenia. - odparł odwracając się w stronę Uchihy
-Jeszcze jedno... Kim on jest? Ten chłopak? - zapytał kierując się w stronę wyjścia
-Chyba się domyślasz, prawda? - spytał
-Taa... - szepnął z niepokojem - Ale to przecież...
-Tak... To on. - odparł
Blondyn rozszerzył oczy z szoku
-To jest... - powiedział nie dowierzając
-I właśnie dlatego to TY musisz go powstrzymać. - odpowiedział formując kolejne pieczęcie - Idź już.
-Arigatou... - szepnął rzucając się biegiem tunelem prowadzącym do wyjścia
-Raiton: Raiso Gekishin! - krzyknął wypuszczając w stronę miejsca w którym stał zamaskowany kilka dysków energii
W chwili przebicia się przez wzniecony wirem powietrza pył i uderzenia, doszło do eksplozji która rozjaśniła całą jaskinię. Nagle rudowłosy odskoczył unikając nadlatującego gunbaia
-Naprawię ten błąd... - usłyszał od pojawiającego się niedaleko Madary - Zabijając cię.
***
-Suiton: Teppoudama! - krzyknął wypluwając na czarnowłosego wodną kulę
-Katon: Goukakyu no jutsu! - naprzeciwko wodnemu pociskowi poleciała ognista kula
W chwili zderzenia powstała ogromna ilość pary, która wypełniła całą jaskinię. Nagato od razu wyciągnął kilka shurikenów, po czym rzucił je, napełniając je czakrą wiatru. Po kilku sekundach usłyszał dźwięk ich uderzenia w skalną ścianę
-Mokuton: Sashiki no jutsu! - powiedział pojawiający się przed nim Madara i wytwarzając na ręce kilka ostrych korzeni które od razu wystrzeliły w stronę rudowłosego
Ten od razu odskoczył, niestety, jeden z "pocisków" wbił się w jego ramię. Bez namysłu wyrwał go, po czym złożył charakterystyczną pieczęć
-Koniec zabawy, Madara... - szepnął kumulując czakrę - Kage Bunshin no jutsu! - dookoła Nagato pojawiły się trzy klony, które od razu zaczęły składać jednakowe pieczęcie
-Cholera... - zaklął czarnowłosy szybko formując pieczęcie - Mokuton: Moku Jouheki! - krzyknął przykładając dłonie do podłoża
Nagle z ziemi dookoła niego wyrosło kilka drzew które nałożyły się na siebie tworząc dużą, drewnianą kopułę
-Futon: Kiryuu Ranbu! - krzyknęły jednocześnie klony niebieskookiego natychmiast wywołując ogromną wichurę, która w przeciągu kilku sekund ogarnęła całą jaskinię
W pewnej chwili Nagato chwycił za kilka kunai z notkami i rzucił je prosto w ochronę czarnowłosego. Chwilę po wbiciu ostrzy w drewno rudowłosy złożył kilka pieczęci
-Katon: Karyu Endan! - krzyknął, wydmuchując ogromny płomień w formie smoka, który już po chwili rozdzielił się na trzy części i uderzył w drewnianą kopułę od przodu oraz od lewej i prawej strony
W chwili uderzenia nastąpiła cała seria eksplozji rozbijająca drewno na kawałki. Reszta płomieni od razu została wzmocniona przez szalejącą wichurę i razem z nią rozwiana po całej jaskini. Wśród ognia Uzumaki z łatwością dostrzegł sylwetkę Madary
-Ta ognista wichura będzie szalała tak długo aż zużyję całą czakrę! - krzyknął do przeciwnika - To koniec!
Uchiha przystanął. Płomienie trawiły całe jego ciało. Nagle, w jednej chwili cały ogień w grocie skierował się w jego stronę. Cała przestrzeń dookoła wirowała, zasysana przez jego oko razem z ognistym wichrem. Po chwili stał naprzeciw czterem rudowłosym, ciężko dysząc. Cały płaszcz został spalony, odsłaniając dobrze umięśniony , aczkolwiek mocno przypalony, tors. Jego spodnie były jedynie lekko osmalone, a maska spękana. Z otworu na oko spływała krew
-Naprawdę... Stałeś się silny, Nagato. - powiedział - Przydałbyś się nam...
-Nie wrócę... Nie mogę... - odparł - To moja wina... Yahiko pogrążył się w ciemności przeze mnie... I twój wpływ!
-Soka... A więc pozwól... - odpowiedział formując pieczęcie - Że pokażę ci co z płomieniami potrafią zrobić Uchiha...
-Suiton: Suijinheki! - krzyknął panicznie, razem z klonami wypluwając duże ilości wody i formując je w ścianę
-Katon:... - powiedział czarnowłosy łamiąc dolną część maski, jednocześnie zakrzywiając przestrzeń swoim jutsu - Dai Bakufu Ranbu! - w jednej chwili z jego Sharingana wyleciało ogniste tornado, które zostało wzmocnione wydmuchniętym przez niego płomieniem
Płomienie z wielkim impetem uderzyły w wodny mur. W ciągu kilku sekund niemal cała ciecz wyparowała a ogień ogarnął Uzumakiego i jego klony (Naru: To brzmi jakbyś pisał o mnie ;P Ja: Niestety... Naru: Ej, co to ma znaczyć!?) Po kilkunastu sekundach czarnowłosy przestał wydychać płomienie
-Przecież wiesz że nie oszukasz Sharingana... - zaczął, szybko się odwracając - Nagato! - krzyknął łapiąc za gardło trzymającego kunai rudowłosego
-Ty...
-Widziałem jak uciekłeś przed płomieniami... - odparł powoli zasysając go prawym okiem - Byłeś zbyt pewny siebie.
-Grr... - warknął wyciągając kunai z kabury i próbując wbić w oko
Uchiha w ostatniej chwili zablokował ostrze rękojeścią swojego gunbaia
-To koniec! - stwierdził gdy przestrzeń dookoła stała się jeszcze bardziej zniekształcona
-To ty jesteś zbyt pewny siebie... - usłyszał za sobą głos a Nagato zniknął w niewielkim wybuchu dymu
-Cho... - warknął czarnowłosy szybko się odwracając
-Futon: Juha Reppu Sho!!! - krzyknął poparzony rudowłosy uderzając pięścią otoczoną niebieską czakrą wiatru w brzuch Uchihy, posyłając go na drugi koniec jaskini i wbijając w ścianę
Po chwili Madara upadł na jedno kolano, w jednej ręce trzymając gunbai którym się podpierał a drugą zasłaniając twarz. Kawałki pomarańczowej maski leżały obok wielkiego wachlarza
-Niech cię...- warknął - Tym razem wygrałeś... Ale zapamiętaj... Nie dasz rady uratować wszystkich bliskich... - powiedział zostając całkowicie wchłonięty przez swoje jutsu
-Heh... - westchnął kierując się do wyjścia gdy nagle poczuł swąd spalenizny
Szybko obrócił się i zamarł. Na ścianach znajdowały się płonące wybuchowe notki. Bez namysłu rzucił się w stronę wyjścia, słysząc już pierwsze eksplozje
"Muszę się pospieszyć." - pomyślał składając pieczęć i przyspieszając do niesamowitych prędkości
*********
Naruto biegł właśnie wąskim tunelem. Już od dziesięciu minut próbował wydostać się z tego labiryntu korytarzy. Nagle, daleko za sobą usłyszał liczne, ciche eksplozje. Mając złe przeczucia przyspieszył, lecz nagle, przez panujące w pomieszczeniu egipskie ciemności, uderzył w ścianę i z impetem upadł trzymając się za krwawiący nos
-Cholera... Muszę bardziej uwa... - urwał swój komentarz, gdy dostrzegł w ścianie pęknięcie z którego wydobywał się niewielki promyk światła
Bez namysłu podszedł i dotknął szczeliny, chwytając jeden z kawałków ściany
-T-To jest... Drewno? - nagle upuścił trzymany fragment i złożył pieczęć jednocześnie kumulując czakrę - Kai!
W jednej chwili przed nim pojawiły się stare, drewniane wrota z pęknięciem pośrodku. Blondyn bez namysłu otworzył je. Od razu uderzył go powiew świeżego powietrza. Pierwsze co zauważył to dziura w dachu nad wyjściem. Szybko wbiegł po kilkudziesięciu schodkach i ujrzał całkowicie zniszczone wnętrze jakiegoś budynku. Gdy spojrzał w lewo aż odskoczył z przerażenia i sturlał się z podwyższenia na którym był. Jednak szybko wstał i ponownie skierował swój wzrok na ścianę przed nim. Na dolnej części znajdował się namalowany czarny płomień a na cały murze znajdowało się dwadzieścia siedem potwornych masek. Część była poważnie uszkodzona, lecz mimo to można było wyczuć od nich niesamowitą czakrę. W tym momencie Naruto spojrzał nad wiszące twarze. Na widok trzech spirali zamurowało go
"T-To należy... Do mojego klanu?" - pomyślał niedowierzając
"Maski klanu Uzumaki... Myślałem że zaginęły lata temu..." - odparł lis
"Widziałeś je już kiedyś, Kurama?" - zapytał zdezorientowany Uzumaki
"Głupku, przecież zawsze byłem pieczętowany w głowach twojego klanu." - prychnął na blondyna - "To było jakiś czas po tym jak zostałem zapieczętowany w Mito... Chociaż powiedzenie że widziałem je wszystkie jest błędne... Widziałem tylko jedną... Opowiem ci o tym później. Teraz biegnij do wioski!"
"Tak..." - odparł, po czym ruszył biegiem w stronę oddalonych murów Konohy
Po kilku minutach skakał już po drzewach powoli zbliżając się do wsi
"Kurama..." - szepnął w myślach do lisa
"Co jest?"
"Myślisz że ten zamaskowany to..." - zaczął wypowiedź
"Możliwe." - odparł nie pozwalając mu dokończyć wypowiedzi - "Taka ilość mojej czakry... To może być ON."
"Może być problemem... Bądź gotów." - odpowiedział
"Wiem." - szepnął zamykając oczy
-A więc.. Ruszamy! - powiedział łapiąc za swoją katanę i przyspieszając
-Cholera... Muszę bardziej uwa... - urwał swój komentarz, gdy dostrzegł w ścianie pęknięcie z którego wydobywał się niewielki promyk światła
Bez namysłu podszedł i dotknął szczeliny, chwytając jeden z kawałków ściany
-T-To jest... Drewno? - nagle upuścił trzymany fragment i złożył pieczęć jednocześnie kumulując czakrę - Kai!
W jednej chwili przed nim pojawiły się stare, drewniane wrota z pęknięciem pośrodku. Blondyn bez namysłu otworzył je. Od razu uderzył go powiew świeżego powietrza. Pierwsze co zauważył to dziura w dachu nad wyjściem. Szybko wbiegł po kilkudziesięciu schodkach i ujrzał całkowicie zniszczone wnętrze jakiegoś budynku. Gdy spojrzał w lewo aż odskoczył z przerażenia i sturlał się z podwyższenia na którym był. Jednak szybko wstał i ponownie skierował swój wzrok na ścianę przed nim. Na dolnej części znajdował się namalowany czarny płomień a na cały murze znajdowało się dwadzieścia siedem potwornych masek. Część była poważnie uszkodzona, lecz mimo to można było wyczuć od nich niesamowitą czakrę. W tym momencie Naruto spojrzał nad wiszące twarze. Na widok trzech spirali zamurowało go
"T-To należy... Do mojego klanu?" - pomyślał niedowierzając
"Maski klanu Uzumaki... Myślałem że zaginęły lata temu..." - odparł lis
"Widziałeś je już kiedyś, Kurama?" - zapytał zdezorientowany Uzumaki
"Głupku, przecież zawsze byłem pieczętowany w głowach twojego klanu." - prychnął na blondyna - "To było jakiś czas po tym jak zostałem zapieczętowany w Mito... Chociaż powiedzenie że widziałem je wszystkie jest błędne... Widziałem tylko jedną... Opowiem ci o tym później. Teraz biegnij do wioski!"
"Tak..." - odparł, po czym ruszył biegiem w stronę oddalonych murów Konohy
Po kilku minutach skakał już po drzewach powoli zbliżając się do wsi
"Kurama..." - szepnął w myślach do lisa
"Co jest?"
"Myślisz że ten zamaskowany to..." - zaczął wypowiedź
"Możliwe." - odparł nie pozwalając mu dokończyć wypowiedzi - "Taka ilość mojej czakry... To może być ON."
"Może być problemem... Bądź gotów." - odpowiedział
"Wiem." - szepnął zamykając oczy
-A więc.. Ruszamy! - powiedział łapiąc za swoją katanę i przyspieszając
*********
-Katon: Goen no jutsu! - krzyknęła zielonowłosa wydmuchując na zamaskowanego silny strumień ognia
-Suiton: Mizurappa! - odkrzyknął czarnowłosy, wypluwając silną falą która bez większych problemów stłumiła płomienie
Po chwili przestał wypluwać wodę i szybko wskoczył na pobliski olbrzymi korzeń, unikając kilkunastu kunai. Od razu chwycił za zwój przypięty do pasa i rozwinął go, wywołując dużą eksplozję dymu. Nagle z chmury w stronę dwójki jouninów poleciało kilka ogromnych shurikenów. Ci szybko uskoczyli przed nadciągającymi ostrzami. Jednakże w pewnym momencie czarnowłosy przyłożył dłonie do drewna na którym stał. W jednej chwili cały las wewnątrz areny zaczął się kierować na shinobi. Haku od razu złożył kilka pieczęci i uformował obok siebie lodowe lustro. Szybko chwycił Pakurę za rękę a następnie razem z nią wskoczył w lód, który już chwilę później został rozbity przez nadciągające drzewo. Zamaskowany bez namysłu złożył kilka pieczęci i odwrócił się w stronę leżącej pod zniszczoną ścianą czwórki nieprzytomnych shinobi
-Katon:... - szepnął chwytając kilkanaście shurikenów z kabury i rzucając je, jednocześnie wydmuchując na każdy niewielki płomień - Hosenka Tsumabeni.
Na nieprzytomną czwórkę leciała teraz cała chmara płonących ostrzy, lecz nagle na ich drodze pojawiło się lodowe lustro z którego wyskoczyła kunoichi Suny. Bez namysłu złożyła kilka pieczęci
-Futon: Daitoppa! - krzyknęła wypuszczając potężną kulę powietrza która zdmuchnęła płomienie - Cholera! - zaklęła zauważając wirujące ostrza, które pędziły prosto na nią
-Suiton: Mizurappa! - nagle wszystkie gwiazdki zostały zmiecione silnym strumieniem wody
-Haku! - krzyknęła
-Zakończę to... - szepnął kumulując czakrę i formując pieczecie - Hyoton Hijutsu: Makyo Hyosho! - krzyknął gdy w jednej chwili dookoła czarnowłosego pojawiła się chłodna mgła
Po chwili zaczęły się formować liczne, prostokątne lustra, które w ciągu kilku sekund zasłoniły całego chłopaka. Jounin z Konohy bez namysłu wskoczył do jednego z nich. W ciągu kilku sekund był on widoczny we wszystkich lodowych płytach. Nagle chwycił kilka senbon i rzucił w czarnowłosego. Ten od razu złapał za kunai i odbił nadlatujące igły
-Heh... To wszystko na co stać tą tech... - przerwał gdy poczuł ból w ramieniu - Co do... - szybko spojrzał na drugie ramie, gdzie znajdowała się kolejna igła
-Nie wygrasz... - powiedział Haku - Udoskonaliłem tą technikę... Poruszając się pomiędzy lustrami w kopulę jestem w stanie osiągnąć prędkość porównywalną do Shunshin no jutsu Yondaime Raikage. Nie wygrasz!!!
-Czyżby? - zapytał formując pieczęcie, ignorując ból jaki sprawiały mu kolejne trafienia - Mokuton: Sashiki no jutsu!
Z jego ramienia natychmiast wystrzeliły ostre korzenie, które jednak odbiły się od luster, nie pozostawiają na nich ani rysy
-Kuso... A więc... - szepnął formując kolejne pieczęcie - Mokuton: Moku Jouheki! - szybko przyłożył ręce do korzenia na którym stał otaczając się drewnianą kopułą
Haku bez namysłu rzucił kilkanaście kunai z wybuchowymi notkami które już po chwili eksplodowały niszcząc osłonę czarnowłosego i mocno go raniąc
-Ty... - warknął upadając na jedno kolano
-Hyoton: Hyoro no jutsu! - krzyknął formując nad czarnowłosym lodowe bloki które już po chwili zaczęły spadać na przeciwnika
-Nie doceniasz mnie!!! - krzyknął szybko wstając i uderzając w lód otwartą dłonią - Bakuton: Jiraiken!
W jednej chwili wszystkie lustra zostały rozbite przez potężną eksplozję, która odrzuciła obydwu czarnowłosych. Haku w ostatniej chwili został złapany przez Pakurę, natomiast zamaskowany uderzył w resztki muru wzniecając sporą chmurę pyłu. Yuki nie czekając na rozwój wydarzeń uformował na prawym ramieniu lodowe ostrze i skoczył we wzniecony pył przebijając klatkę piersiową czarnowłosego
-W końcu... Wyg... - nagle wypluł sporą ilość krwi
Szybko odwrócił i zauważył stojącego za nim chłopaka trzymającego przebijająca go katanę. Mógł teraz wyraźnie dostrzec jego Sharingan
-Ty... Jak... - szepnął patrząc zdziwiony na przebitego przez lodowe ostrze zamaskowanego - C-Co to... - w miejscu gdzie leżał chłopak znajdowała się jego drewniana podobizna
-Mokuton Bunshin. - odparł spokojnie, wyciągając ostrze z lewego boku Yukiego - Hyoton, Shakuton, Bakuton... Nieważne które z tych Kekkei Genkai posiadasz, nigdy nie będziesz wstanie przewyższyć Mokutona... I nieważne jakie oczy posiadasz, nigdy nie przewyższą one Sharingana. Ponieważ...
-Shakuton: Kajosatsu! - krzyknęła zielonowłosa wysyłając na na czarnowłosego kule jasnego ognia, przed którymi jednak uskoczył
-Sharingan i Mokuton to pierwotne Kekkei Genkai. Pochodzą od samego Rikudou Sennina i są kluczami do boskiej mocy. - dokończył swą wypowiedź
-Mimo to z trudem dajesz sobie radę z naszymi technikami. - syknęła Pakura
-Nawet użytkownik pomniejszego Kekkei Genkai może być silniejszy od użytkownika pierwowzoru jeśli ma przewagę liczebną... Oczywiście jeśli ten drugi nie zna zaawansowanych technik... - odpowiedział formując pieczęć i biorąc głęboki wdech - Mokuton: Mokuryu no jutsu!
W jednej chwili dookoła niego owinął się ogromny konar który już po chwili przybrał formę sporego, chińskiego smoka. Był on na tyle wielki że czarnowłosy mógłby bez problemów stać na jego głowie. Po kilku sekundach ruszył on (smok, nie człowiek) na dwójkę jouninów. Zielonowłosa od razu posłała na niego kilka kul jasnych płomieni, jednak ku jej zdziwieniu w chwili zetknięcia z bestią, zaczęły powoli znikać a jaszczur nieco urósł. Haku od razu stanął na nogi, zamrażając swoją ranę z dwóch stron. Bez namysłu zaczął formować pieczęcie
-Hyoton: Hyoryudan no jutsu! - krzyknął formując za sobą lodowego smoka, identycznej wielkości co drewniany i już po chwili posłał go na bestię
-Mówiłem ci... - powiedział gdy smoki zaczęły nawzajem się oplatać - Hyoton nie wygra z Mokutonem. Co prawda ta technika nie jest tak silna jak u Shodai Hokage i zużywa także więcej czakry, ale w zupełności wystarczy by zniszczyć takie jutsu.
Po kilkunastu sekundach smok Haku zaczął topnieć ku przerażeniu jego twórcy. Bez namysłu chwycił kunai z doczepioną notką i rzucił go w drewnianego potwora. Silna eksplozja całkowicie zniszczyła lodową bestię, lecz gdy dym opadł jouninowie byli wstrząśnięci. Zniszczone fragmenty drewnianego stwora zaczęły powoli odrastać
-Mówiłem. Żadna siła nie może się równać z pierwowzorami Kekkei Genkai... Prawie. - ostatnią cześć dodał szeptem
-Skoro twierdzisz że te twoje pierwowzory limitów krwi (nie będę cały czas pisał Kekkei Genkai bo tego za dużo będzie) są silniejsze od innych to czemu w ogóle korzystasz z Bakutonu?! - warknęła Pakura
-Ponieważ nawet pomniejsze limity krwi też mogą być przydatne. - odparł beznamiętnie - Mimo że Mokuton i Sharingan to olbrzymia moc to czemu by nie korzystać z jeszcze większej potęgi? Posiadam Bakuton więc z niego korzystam. Po co ma się marnować skoro tak się natrudziłem by go pozyskać...
-Natrudziłeś się by go...
-Pozyskać? - Yuki dokończył wypowiedź zielonowłosej
-Chyba powiedziałem odrobinkę za dużo... - szepnął kumulując czakrę - Sayonara.
W jednej chwili drewniany smok ruszył na jouninów. Dwójka zamknęła oczy czekając na nieuniknione
-Futon: Atsugai!!! - w jednej chwili w głowę smoka uderzył potężny pocisk sprężonego powietrza, rozbijając ją na kawałki
Haku i Pakura otworzyli oczy i z niedowierzaniem spojrzeli w stronę z której nadleciał atak. Klęczała tam ciężko dysząca zielonowłosa jinchuuriki. Mniejsze rany zagoiły się lecz większe wciąż były widoczne. Większa część jej ubrań była czerwona od krwi a i tej nie brakowało na całym jej ciele. Po chwili z trudem wstała i skierowała się w stronę dwójki jouninów
-Baka! - warknął Haku - Powinnaś odpoczywać...
-I pozwolić wam umierać? - dokończyła z niewielkim uśmieszkiem na ustach - Ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa.
-Huh... Ktoś tu chyba chce zgrywać bohatera... Hehehe... - zaśmiał się złośliwie - No cho...
-Hiden: Rinpungakure no jutsu! - krzyknęła wydmuchując falę złotego, lśniącego pyłu prosto na przeciwnika
-Hmm... Wystarczy zamknąć oczy... - stwierdził tak też czyniąc
-Futon:... - szepnęła wyjmując kilka shurikenów i kunai - Shinkujin. - w jednej chwili wydmuchnęła na wszystkie sporą ilość próżni, zmieniając niewielkie ostrza w śmiercionośną broń i rzucając nimi
Czarnowłosy jakby przewidując ruch zielonowłosej wyjął kilkanaście shurikenów i uformował kilka pieczęci rzucając nimi
-Katon: Hosenka Tsumabeni! - krzyknął otaczając każdą gwiazdkę wydmuchniętymi płomieniami
Po sekundzie można było usłyszeć wiele zderzeń wyrzuconej broni. Po kilkunastu sekundach ciszę przerwał okrzyk zamaskowanego, ciągle znajdującego się w chmurze błyszczącego pyłu
-Futon: Kamikaze! - w jednej chwili cały pył z areny został rozwiany przez potężną wichurę natomiast czarnowłosy rzucił się na Fuu
Ta bez namysłu odskoczyła przed ciosem chłopaka i wylądowawszy na pobliskim konarze otoczyła się czakrą swojego biju i złożyła kilka pieczęci
-Futon: Shinkuha! - krzyknęła wydmuchując kilka ostrzy wiatru
Czarnowłosy bez namysłu zaczął skakać między drzewami, unikając ataku jinchuuriki. Po chwili uformował kilka pieczęci
-Katon: Goukakyu no jutsu! - krzyknął wydmuchując na dziewczynę ognistą kulę
Ta w ostatniej chwili schowała się za jednym z korzeni, unikając spalenia. Ciężko dysząc starała się obmyślić jakąś strategię. Nagle pojawił się przed nią zamaskowany
-To koniec!!! - krzyknął zamachując się kataną
-Suiton: Sensatsu Suisho. - czarnowłosy od razu odskoczył od jinchuuriki, w ostatniej chwili unikając kilkuset wodnych igieł
Jednak kilka z nich drasnęło go i wybiło z ręki miecz który wbił się w drzewo niedaleko Fuu. Bez namysłu podbiegł do niej i silnym ciosem posłał ją w stronę dwójki jouninów. Haku w ostatniej chwili złapał ją, jednakże sekundę później obok niego pojawił się zamaskowany wymierzający już cięcie. Yuki szybko odwrócił się, zasłaniając zielonowłosą swoim ciałem i zamknął oczy czekając na nieuniknione. Jakże wielkie było jego zdziwienie gdy usłyszał szczek zablokowanego miecza. Natychmiast odwrócił głowę, nie dowierzając
-M... Mi... Mikoto-sama!? - krzyknął zdziwiony widząc ubraną w strój shinobi Uchiha
-Dawnośmy się nie widzieli, Haku-kun. - odparła odpychając przeciwnika - Odsuń się. Przejmuję tę walkę.
-A-Ale ty... - próbował zaprotestować jednak silny kopniak w twarz od czarnowłosej, który posłał go kilka merów do tyłu nie pozwolił mu dokończyć - Ała!!! Mój nos!
-Przestań się zachowywać jak bohater, baka!!! - krzyknęła na niego - Masz resztę czakry, a ona może korzystać z czakry biju ale i ta wkrótce się wyczerpie. - warknęła wskazując na spoczywającą w rękach Yukiego jinchuuriki
-Katon:... - powiedział pojawiający się obok Uchihy chłopak
-Nie przeszkadzaj mi jak do nich mówię!!! - krzyknęła z furią, uderzając pięścią w brzuch zamaskowanego i posyłając go przez konary na drugą stronę stadionu
"W...Wow..." - pomyślała zielonowłosa jinchuuriki widząc cios kobiety
"I... I ja mam tylko złamany nos?" - pomyślał z niedowierzaniem Haku
-Odpocznij, i poobserwuj... - powiedziała ukazując swój Sharingan - Jak walczy kobieta z klanu Uchiha.
Szybko chwyciła za kilka kunai i rzuciła je w pojawiającego się niedaleko przeciwnika. Jednakże ten bez problemu uniknął wszystkich nadlatującym noży po czym razem z Mikoto zaczął formować pieczęcie
-Katon:...
-Goukakyu no jutsu! - krzyknęli jednocześnie, wydmuchując ogromne ogniste kule
W chwili zderzenia płomienie zaczęły się nawzajem przepychać, jednakże po kilku sekundach ogień czarnowłosej zdławił kulę zamaskowanego, pochłaniając go. Nagle jednak nad pojawił się on nad Mikoto i krzyknął
-Katon: Zukokku! - ogromna fala ognia uderzyła w nią powodując potężną eksplozję - I co ty na to!?
-Nie tylko ty znasz Kage Bunshin. - szepnęła pojawiając się za nim
-Cho...
-Katon: Endan! - krzyknęła wydmuchując prosto na plecy chłopaka ognisty pocisk i ponownie posyłając go przez korzenie na ziemię
Czarnowłosa z gracją wylądowała niedaleko wpatrujących się w nią jouninów i zielonowłosej jinchuuriki. Po chwili odwróciła się w ich stronę
-Czemu się tak patrzycie? Mam coś na twarzy? - zapytała niewinnie
-M-Mamo? To ty? - usłyszała nagle głos Sasuke kory z trudem przeniósł pozostałych nieprzytomnych na miejsce obok
-Hej, Sasuke. - powiedziała machając do niego
-C-Co ty tu robisz? - zapytał
-To że od dawna nie brałam udziału w żadnych misjach nie oznacza że zapomniałam jak się walczy. - odparła z widocznym na twarzy grymasem
-A-Ale... - przerwał widząc jak jego matka przeniosła swoje ciało kilka centymetrów na bok, unikając ogromnego shurikena
Od razu chwyciła go w powietrzu i wbiła w ziemię, po czym wyprostowała się i spojrzała na chłopaka stojącego na pobliskim konarze
-Jeszcze ci mało? - zapytała znudzona (po raz drugi, pozdrawiam ;P) zamykając oczy
-Nie lekceważ mnie, Uchiha!!! - krzyknął wyciągając katanę i skacząc na nia
Ta od razu otworzyła oczy ukazując Sharingan. Nagle przed nią wyrósł korzeń od którego odbił się czarnowłosy, ponownie lądując na drzewie. Nawet Sasuke i Fuu mogli doskonale to zobaczyć. On drżał
-T-To jest... Gha!!! - krzyknął czując potworny ból na dłoni
Domyślając się przyczyny bólu szybko odciął dłoń i schował się za gałęzią. Po chwili spojrzał na miejsce w którym znajdowała się jego dłoń. To co z niej zostało zostało szybko spopielone przez sporą ilość czarnych płomieni
-Kuso... Ona... - warknął formując pieczęcie - Mokuton: Jukai Koutan! - powiedział przykładając dłonie do drzewa
Mikoto stała spokojnie, uważnie obserwując całe pole walki swoim Sharinganem. Jednakże jego wzór zmienił się. Zaostrzone końce trzech tomoe wydłużyły się dotykając krańca tęczówki a same łezki (tomoe) połączone były czarnym, grubym pierścieniem wewnątrz którego znajdowała się źrenica. Po chwili dostrzegła kilkanaście dużych korzeni pędzących wprost na nią
-Chciałam zostawić to na jakąś specjalną okazję... - szepnęła sama do siebie
-Zrób unik, ma... - Sasuke przerwał widząc zbierającą się dookoła niej jasnozieloną czakrę
Po chwili ruszyła biegiem na nadciągające korzenie, formując z otaczającej ją energii klatkę piersiową i dwie kościane ręce. Gdy znajdowała się kilka metrów przed pędzącymi drzewami w dłoniach z czakry uformowały się dwa proste, biało-zielone miecze. Już sekundę później przecinała się przez potężne korzenie, prąc w stronę przeciwnika.
-Susano... - warknął formując kolejne pieczęcie
Nagle kilkanaście korzeni zaatakowało ją od tyłu, uderzając z impetem w uformowaną klatkę piersiową. Mikoto bez chwili wahania spojrzała na drzewa zapalając je czarnymi płomieniami i ruszając dalej przez stworzony busz. W pewnym momencie odskoczyła, w ostatniej chwili unikając dwóch drewnianych smoków. Szybko złożyła kilka pieczęci i krzyknęła
-Katon: Goryuka no jutsu! - krzyknęła wydmuchując kilka ognistych smoków naprzeciw drewnianym
W chwili zetknięcia bestii doszło do silnej eksplozji która zmiotła technikę przeciwnika. Nagle obok czarnowłosej pojawił się zamaskowany wykonując szybkie pchnięcie mieczem. Ostrze jednakże wbiło się w klatkę piersiową Susano. gdzie utknęło. Mikoto nie tracąc czasu zamachnęła się dwoma ostrzami czakry, jednakże w ostatniej chwili zostały one zatrzymane przez dwie wyrastające z podłoża, drewniane ręce. Nagle poczuła przed sobą ogromne ciepło. Spojrzała na czarnowłosego, który ku jej zdziwieniu, płonął
-T-To jest... Hi no Bunshin (Ognisty klon)... - zauważyła chwilę przed potężną eksplozją płomieni
Zamaskowany stojący na pobliskiej gałęzi uśmiechnął się na widok spowicia w płomieniach przeciwniczki. W pewnej chwili powoli złożył pieczęcie
-Mokuton: Moku Jouheki! - powiedział przystawiając dłonie do drzewa i formując za sobą półkopułę
Nagle w drewnianą ochronę uderzyło kilka ognistych kul, które jednak nie wyrządziły zbyt wielu szkód. Zamaskowany szybko złożył kilka pieczęci, usunął swoją obronę z drewna i krzyknął
-Katon: Goen no jutsu! - od razu odwrócił się, wydmuchując na Uchihę silny strumień ognia, który jednak został zablokowany przez klatkę piersiową
Widząc nadlatujące ostrze Susano szybko odskoczył i wylądował na pobliskim korzeniu
-Wiesz... Jesteś silna... - powiedział - Nie każdemu to mówię...
-Mam się czuć zaszczycona? - zapytała ironicznie
-Możliwe...
-Kończmy to... - szepnęła formując pieczęcie
"Z obecnym poziomem czakry mogę wykonać około trzy do czterech technik Mokuton bez ryzyka... Pomożesz?" - powiedział w myślach
"Z przyjemnością..." - warknął po raz kolejny złowieszczy cień w umyśle chłopaka
-Katon: Ryuen Hoka no jutsu! - krzyknęła wydmuchując na przeciwnika kilkanaście ognistych pocisków w kształcie smoczych głów
Zamaskowany nie tracąc czasu otoczył się płaszczem czerwonej czakry i uformowawszy cztery ogony, po czym zaczął nimi niszczyć każdą z płomiennych bestii. Po chwili zeskoczył z gałęzi na której stał w stronę Mikoto. Ta, nie tracąc czasu zamachnęła się ostrzami swojego Susano chcąc przeciąć wroga w pół. Jednakże w ostatniej chwili zamaskowany skontrował atak swoimi ogonami i uderzył pięścią w klatkę piersiową otaczającą czarnowłos
-Zabawa... Jeszcze się nie skończyła! - warknął gdy w lewym oku ponownie aktywował Mangekyo - W końcu... Mogę wykorzystać sto procent swojej mocy!!!
Krzyknął podniecony, zwiększając prędkość i siłę swoich uderzeń. Po kilku sekundach na zielonej zbroi z czakry zaczęły pojawiać się pęknięcia
"C-Cholera... Długo nie dam rady..." - pomyślała czarnowłosa odskakują i rzucając w przeciwnika miecz energii który został niestety bez problemu odbity - "Jego Mangekyo... Gdzie ja widziałam to oko?"
-Katon: Endan! - krzyknął czarnowłosy wydmuchując na Mikoto spory pocisk ognia
-Katon: Goukakyu no jutsu! - powiedziała wypuszczając naprzeciw kule płomieni
Po chwili ponownie wyskoczyła naprzeciw czarnowłosemu
-Suiton: Mizurappa! - odkrzyknął czarnowłosy, wypluwając silną falą która bez większych problemów stłumiła płomienie
Po chwili przestał wypluwać wodę i szybko wskoczył na pobliski olbrzymi korzeń, unikając kilkunastu kunai. Od razu chwycił za zwój przypięty do pasa i rozwinął go, wywołując dużą eksplozję dymu. Nagle z chmury w stronę dwójki jouninów poleciało kilka ogromnych shurikenów. Ci szybko uskoczyli przed nadciągającymi ostrzami. Jednakże w pewnym momencie czarnowłosy przyłożył dłonie do drewna na którym stał. W jednej chwili cały las wewnątrz areny zaczął się kierować na shinobi. Haku od razu złożył kilka pieczęci i uformował obok siebie lodowe lustro. Szybko chwycił Pakurę za rękę a następnie razem z nią wskoczył w lód, który już chwilę później został rozbity przez nadciągające drzewo. Zamaskowany bez namysłu złożył kilka pieczęci i odwrócił się w stronę leżącej pod zniszczoną ścianą czwórki nieprzytomnych shinobi
-Katon:... - szepnął chwytając kilkanaście shurikenów z kabury i rzucając je, jednocześnie wydmuchując na każdy niewielki płomień - Hosenka Tsumabeni.
Na nieprzytomną czwórkę leciała teraz cała chmara płonących ostrzy, lecz nagle na ich drodze pojawiło się lodowe lustro z którego wyskoczyła kunoichi Suny. Bez namysłu złożyła kilka pieczęci
-Futon: Daitoppa! - krzyknęła wypuszczając potężną kulę powietrza która zdmuchnęła płomienie - Cholera! - zaklęła zauważając wirujące ostrza, które pędziły prosto na nią
-Suiton: Mizurappa! - nagle wszystkie gwiazdki zostały zmiecione silnym strumieniem wody
-Haku! - krzyknęła
-Zakończę to... - szepnął kumulując czakrę i formując pieczecie - Hyoton Hijutsu: Makyo Hyosho! - krzyknął gdy w jednej chwili dookoła czarnowłosego pojawiła się chłodna mgła
Po chwili zaczęły się formować liczne, prostokątne lustra, które w ciągu kilku sekund zasłoniły całego chłopaka. Jounin z Konohy bez namysłu wskoczył do jednego z nich. W ciągu kilku sekund był on widoczny we wszystkich lodowych płytach. Nagle chwycił kilka senbon i rzucił w czarnowłosego. Ten od razu złapał za kunai i odbił nadlatujące igły
-Heh... To wszystko na co stać tą tech... - przerwał gdy poczuł ból w ramieniu - Co do... - szybko spojrzał na drugie ramie, gdzie znajdowała się kolejna igła
-Nie wygrasz... - powiedział Haku - Udoskonaliłem tą technikę... Poruszając się pomiędzy lustrami w kopulę jestem w stanie osiągnąć prędkość porównywalną do Shunshin no jutsu Yondaime Raikage. Nie wygrasz!!!
-Czyżby? - zapytał formując pieczęcie, ignorując ból jaki sprawiały mu kolejne trafienia - Mokuton: Sashiki no jutsu!
Z jego ramienia natychmiast wystrzeliły ostre korzenie, które jednak odbiły się od luster, nie pozostawiają na nich ani rysy
-Kuso... A więc... - szepnął formując kolejne pieczęcie - Mokuton: Moku Jouheki! - szybko przyłożył ręce do korzenia na którym stał otaczając się drewnianą kopułą
Haku bez namysłu rzucił kilkanaście kunai z wybuchowymi notkami które już po chwili eksplodowały niszcząc osłonę czarnowłosego i mocno go raniąc
-Ty... - warknął upadając na jedno kolano
-Hyoton: Hyoro no jutsu! - krzyknął formując nad czarnowłosym lodowe bloki które już po chwili zaczęły spadać na przeciwnika
-Nie doceniasz mnie!!! - krzyknął szybko wstając i uderzając w lód otwartą dłonią - Bakuton: Jiraiken!
W jednej chwili wszystkie lustra zostały rozbite przez potężną eksplozję, która odrzuciła obydwu czarnowłosych. Haku w ostatniej chwili został złapany przez Pakurę, natomiast zamaskowany uderzył w resztki muru wzniecając sporą chmurę pyłu. Yuki nie czekając na rozwój wydarzeń uformował na prawym ramieniu lodowe ostrze i skoczył we wzniecony pył przebijając klatkę piersiową czarnowłosego
-W końcu... Wyg... - nagle wypluł sporą ilość krwi
Szybko odwrócił i zauważył stojącego za nim chłopaka trzymającego przebijająca go katanę. Mógł teraz wyraźnie dostrzec jego Sharingan
-Ty... Jak... - szepnął patrząc zdziwiony na przebitego przez lodowe ostrze zamaskowanego - C-Co to... - w miejscu gdzie leżał chłopak znajdowała się jego drewniana podobizna
-Mokuton Bunshin. - odparł spokojnie, wyciągając ostrze z lewego boku Yukiego - Hyoton, Shakuton, Bakuton... Nieważne które z tych Kekkei Genkai posiadasz, nigdy nie będziesz wstanie przewyższyć Mokutona... I nieważne jakie oczy posiadasz, nigdy nie przewyższą one Sharingana. Ponieważ...
-Shakuton: Kajosatsu! - krzyknęła zielonowłosa wysyłając na na czarnowłosego kule jasnego ognia, przed którymi jednak uskoczył
-Sharingan i Mokuton to pierwotne Kekkei Genkai. Pochodzą od samego Rikudou Sennina i są kluczami do boskiej mocy. - dokończył swą wypowiedź
-Mimo to z trudem dajesz sobie radę z naszymi technikami. - syknęła Pakura
-Nawet użytkownik pomniejszego Kekkei Genkai może być silniejszy od użytkownika pierwowzoru jeśli ma przewagę liczebną... Oczywiście jeśli ten drugi nie zna zaawansowanych technik... - odpowiedział formując pieczęć i biorąc głęboki wdech - Mokuton: Mokuryu no jutsu!
W jednej chwili dookoła niego owinął się ogromny konar który już po chwili przybrał formę sporego, chińskiego smoka. Był on na tyle wielki że czarnowłosy mógłby bez problemów stać na jego głowie. Po kilku sekundach ruszył on (smok, nie człowiek) na dwójkę jouninów. Zielonowłosa od razu posłała na niego kilka kul jasnych płomieni, jednak ku jej zdziwieniu w chwili zetknięcia z bestią, zaczęły powoli znikać a jaszczur nieco urósł. Haku od razu stanął na nogi, zamrażając swoją ranę z dwóch stron. Bez namysłu zaczął formować pieczęcie
-Hyoton: Hyoryudan no jutsu! - krzyknął formując za sobą lodowego smoka, identycznej wielkości co drewniany i już po chwili posłał go na bestię
-Mówiłem ci... - powiedział gdy smoki zaczęły nawzajem się oplatać - Hyoton nie wygra z Mokutonem. Co prawda ta technika nie jest tak silna jak u Shodai Hokage i zużywa także więcej czakry, ale w zupełności wystarczy by zniszczyć takie jutsu.
Po kilkunastu sekundach smok Haku zaczął topnieć ku przerażeniu jego twórcy. Bez namysłu chwycił kunai z doczepioną notką i rzucił go w drewnianego potwora. Silna eksplozja całkowicie zniszczyła lodową bestię, lecz gdy dym opadł jouninowie byli wstrząśnięci. Zniszczone fragmenty drewnianego stwora zaczęły powoli odrastać
-Mówiłem. Żadna siła nie może się równać z pierwowzorami Kekkei Genkai... Prawie. - ostatnią cześć dodał szeptem
-Skoro twierdzisz że te twoje pierwowzory limitów krwi (nie będę cały czas pisał Kekkei Genkai bo tego za dużo będzie) są silniejsze od innych to czemu w ogóle korzystasz z Bakutonu?! - warknęła Pakura
-Ponieważ nawet pomniejsze limity krwi też mogą być przydatne. - odparł beznamiętnie - Mimo że Mokuton i Sharingan to olbrzymia moc to czemu by nie korzystać z jeszcze większej potęgi? Posiadam Bakuton więc z niego korzystam. Po co ma się marnować skoro tak się natrudziłem by go pozyskać...
-Natrudziłeś się by go...
-Pozyskać? - Yuki dokończył wypowiedź zielonowłosej
-Chyba powiedziałem odrobinkę za dużo... - szepnął kumulując czakrę - Sayonara.
W jednej chwili drewniany smok ruszył na jouninów. Dwójka zamknęła oczy czekając na nieuniknione
-Futon: Atsugai!!! - w jednej chwili w głowę smoka uderzył potężny pocisk sprężonego powietrza, rozbijając ją na kawałki
Haku i Pakura otworzyli oczy i z niedowierzaniem spojrzeli w stronę z której nadleciał atak. Klęczała tam ciężko dysząca zielonowłosa jinchuuriki. Mniejsze rany zagoiły się lecz większe wciąż były widoczne. Większa część jej ubrań była czerwona od krwi a i tej nie brakowało na całym jej ciele. Po chwili z trudem wstała i skierowała się w stronę dwójki jouninów
-Baka! - warknął Haku - Powinnaś odpoczywać...
-I pozwolić wam umierać? - dokończyła z niewielkim uśmieszkiem na ustach - Ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa.
-Huh... Ktoś tu chyba chce zgrywać bohatera... Hehehe... - zaśmiał się złośliwie - No cho...
-Hiden: Rinpungakure no jutsu! - krzyknęła wydmuchując falę złotego, lśniącego pyłu prosto na przeciwnika
-Hmm... Wystarczy zamknąć oczy... - stwierdził tak też czyniąc
-Futon:... - szepnęła wyjmując kilka shurikenów i kunai - Shinkujin. - w jednej chwili wydmuchnęła na wszystkie sporą ilość próżni, zmieniając niewielkie ostrza w śmiercionośną broń i rzucając nimi
Czarnowłosy jakby przewidując ruch zielonowłosej wyjął kilkanaście shurikenów i uformował kilka pieczęci rzucając nimi
-Katon: Hosenka Tsumabeni! - krzyknął otaczając każdą gwiazdkę wydmuchniętymi płomieniami
Po sekundzie można było usłyszeć wiele zderzeń wyrzuconej broni. Po kilkunastu sekundach ciszę przerwał okrzyk zamaskowanego, ciągle znajdującego się w chmurze błyszczącego pyłu
-Futon: Kamikaze! - w jednej chwili cały pył z areny został rozwiany przez potężną wichurę natomiast czarnowłosy rzucił się na Fuu
Ta bez namysłu odskoczyła przed ciosem chłopaka i wylądowawszy na pobliskim konarze otoczyła się czakrą swojego biju i złożyła kilka pieczęci
-Futon: Shinkuha! - krzyknęła wydmuchując kilka ostrzy wiatru
Czarnowłosy bez namysłu zaczął skakać między drzewami, unikając ataku jinchuuriki. Po chwili uformował kilka pieczęci
-Katon: Goukakyu no jutsu! - krzyknął wydmuchując na dziewczynę ognistą kulę
Ta w ostatniej chwili schowała się za jednym z korzeni, unikając spalenia. Ciężko dysząc starała się obmyślić jakąś strategię. Nagle pojawił się przed nią zamaskowany
-To koniec!!! - krzyknął zamachując się kataną
-Suiton: Sensatsu Suisho. - czarnowłosy od razu odskoczył od jinchuuriki, w ostatniej chwili unikając kilkuset wodnych igieł
Jednak kilka z nich drasnęło go i wybiło z ręki miecz który wbił się w drzewo niedaleko Fuu. Bez namysłu podbiegł do niej i silnym ciosem posłał ją w stronę dwójki jouninów. Haku w ostatniej chwili złapał ją, jednakże sekundę później obok niego pojawił się zamaskowany wymierzający już cięcie. Yuki szybko odwrócił się, zasłaniając zielonowłosą swoim ciałem i zamknął oczy czekając na nieuniknione. Jakże wielkie było jego zdziwienie gdy usłyszał szczek zablokowanego miecza. Natychmiast odwrócił głowę, nie dowierzając
-M... Mi... Mikoto-sama!? - krzyknął zdziwiony widząc ubraną w strój shinobi Uchiha
-Dawnośmy się nie widzieli, Haku-kun. - odparła odpychając przeciwnika - Odsuń się. Przejmuję tę walkę.
-A-Ale ty... - próbował zaprotestować jednak silny kopniak w twarz od czarnowłosej, który posłał go kilka merów do tyłu nie pozwolił mu dokończyć - Ała!!! Mój nos!
-Przestań się zachowywać jak bohater, baka!!! - krzyknęła na niego - Masz resztę czakry, a ona może korzystać z czakry biju ale i ta wkrótce się wyczerpie. - warknęła wskazując na spoczywającą w rękach Yukiego jinchuuriki
-Katon:... - powiedział pojawiający się obok Uchihy chłopak
-Nie przeszkadzaj mi jak do nich mówię!!! - krzyknęła z furią, uderzając pięścią w brzuch zamaskowanego i posyłając go przez konary na drugą stronę stadionu
"W...Wow..." - pomyślała zielonowłosa jinchuuriki widząc cios kobiety
"I... I ja mam tylko złamany nos?" - pomyślał z niedowierzaniem Haku
-Odpocznij, i poobserwuj... - powiedziała ukazując swój Sharingan - Jak walczy kobieta z klanu Uchiha.
Szybko chwyciła za kilka kunai i rzuciła je w pojawiającego się niedaleko przeciwnika. Jednakże ten bez problemu uniknął wszystkich nadlatującym noży po czym razem z Mikoto zaczął formować pieczęcie
-Katon:...
-Goukakyu no jutsu! - krzyknęli jednocześnie, wydmuchując ogromne ogniste kule
W chwili zderzenia płomienie zaczęły się nawzajem przepychać, jednakże po kilku sekundach ogień czarnowłosej zdławił kulę zamaskowanego, pochłaniając go. Nagle jednak nad pojawił się on nad Mikoto i krzyknął
-Katon: Zukokku! - ogromna fala ognia uderzyła w nią powodując potężną eksplozję - I co ty na to!?
-Nie tylko ty znasz Kage Bunshin. - szepnęła pojawiając się za nim
-Cho...
-Katon: Endan! - krzyknęła wydmuchując prosto na plecy chłopaka ognisty pocisk i ponownie posyłając go przez korzenie na ziemię
Czarnowłosa z gracją wylądowała niedaleko wpatrujących się w nią jouninów i zielonowłosej jinchuuriki. Po chwili odwróciła się w ich stronę
-Czemu się tak patrzycie? Mam coś na twarzy? - zapytała niewinnie
-M-Mamo? To ty? - usłyszała nagle głos Sasuke kory z trudem przeniósł pozostałych nieprzytomnych na miejsce obok
-Hej, Sasuke. - powiedziała machając do niego
-C-Co ty tu robisz? - zapytał
-To że od dawna nie brałam udziału w żadnych misjach nie oznacza że zapomniałam jak się walczy. - odparła z widocznym na twarzy grymasem
-A-Ale... - przerwał widząc jak jego matka przeniosła swoje ciało kilka centymetrów na bok, unikając ogromnego shurikena
Od razu chwyciła go w powietrzu i wbiła w ziemię, po czym wyprostowała się i spojrzała na chłopaka stojącego na pobliskim konarze
-Jeszcze ci mało? - zapytała znudzona (po raz drugi, pozdrawiam ;P) zamykając oczy
-Nie lekceważ mnie, Uchiha!!! - krzyknął wyciągając katanę i skacząc na nia
Ta od razu otworzyła oczy ukazując Sharingan. Nagle przed nią wyrósł korzeń od którego odbił się czarnowłosy, ponownie lądując na drzewie. Nawet Sasuke i Fuu mogli doskonale to zobaczyć. On drżał
-T-To jest... Gha!!! - krzyknął czując potworny ból na dłoni
Domyślając się przyczyny bólu szybko odciął dłoń i schował się za gałęzią. Po chwili spojrzał na miejsce w którym znajdowała się jego dłoń. To co z niej zostało zostało szybko spopielone przez sporą ilość czarnych płomieni
-Kuso... Ona... - warknął formując pieczęcie - Mokuton: Jukai Koutan! - powiedział przykładając dłonie do drzewa
Mikoto stała spokojnie, uważnie obserwując całe pole walki swoim Sharinganem. Jednakże jego wzór zmienił się. Zaostrzone końce trzech tomoe wydłużyły się dotykając krańca tęczówki a same łezki (tomoe) połączone były czarnym, grubym pierścieniem wewnątrz którego znajdowała się źrenica. Po chwili dostrzegła kilkanaście dużych korzeni pędzących wprost na nią
-Chciałam zostawić to na jakąś specjalną okazję... - szepnęła sama do siebie
-Zrób unik, ma... - Sasuke przerwał widząc zbierającą się dookoła niej jasnozieloną czakrę
Po chwili ruszyła biegiem na nadciągające korzenie, formując z otaczającej ją energii klatkę piersiową i dwie kościane ręce. Gdy znajdowała się kilka metrów przed pędzącymi drzewami w dłoniach z czakry uformowały się dwa proste, biało-zielone miecze. Już sekundę później przecinała się przez potężne korzenie, prąc w stronę przeciwnika.
-Susano... - warknął formując kolejne pieczęcie
Nagle kilkanaście korzeni zaatakowało ją od tyłu, uderzając z impetem w uformowaną klatkę piersiową. Mikoto bez chwili wahania spojrzała na drzewa zapalając je czarnymi płomieniami i ruszając dalej przez stworzony busz. W pewnym momencie odskoczyła, w ostatniej chwili unikając dwóch drewnianych smoków. Szybko złożyła kilka pieczęci i krzyknęła
-Katon: Goryuka no jutsu! - krzyknęła wydmuchując kilka ognistych smoków naprzeciw drewnianym
W chwili zetknięcia bestii doszło do silnej eksplozji która zmiotła technikę przeciwnika. Nagle obok czarnowłosej pojawił się zamaskowany wykonując szybkie pchnięcie mieczem. Ostrze jednakże wbiło się w klatkę piersiową Susano. gdzie utknęło. Mikoto nie tracąc czasu zamachnęła się dwoma ostrzami czakry, jednakże w ostatniej chwili zostały one zatrzymane przez dwie wyrastające z podłoża, drewniane ręce. Nagle poczuła przed sobą ogromne ciepło. Spojrzała na czarnowłosego, który ku jej zdziwieniu, płonął
-T-To jest... Hi no Bunshin (Ognisty klon)... - zauważyła chwilę przed potężną eksplozją płomieni
Zamaskowany stojący na pobliskiej gałęzi uśmiechnął się na widok spowicia w płomieniach przeciwniczki. W pewnej chwili powoli złożył pieczęcie
-Mokuton: Moku Jouheki! - powiedział przystawiając dłonie do drzewa i formując za sobą półkopułę
Nagle w drewnianą ochronę uderzyło kilka ognistych kul, które jednak nie wyrządziły zbyt wielu szkód. Zamaskowany szybko złożył kilka pieczęci, usunął swoją obronę z drewna i krzyknął
-Katon: Goen no jutsu! - od razu odwrócił się, wydmuchując na Uchihę silny strumień ognia, który jednak został zablokowany przez klatkę piersiową
Widząc nadlatujące ostrze Susano szybko odskoczył i wylądował na pobliskim korzeniu
-Wiesz... Jesteś silna... - powiedział - Nie każdemu to mówię...
-Mam się czuć zaszczycona? - zapytała ironicznie
-Możliwe...
-Kończmy to... - szepnęła formując pieczęcie
"Z obecnym poziomem czakry mogę wykonać około trzy do czterech technik Mokuton bez ryzyka... Pomożesz?" - powiedział w myślach
"Z przyjemnością..." - warknął po raz kolejny złowieszczy cień w umyśle chłopaka
-Katon: Ryuen Hoka no jutsu! - krzyknęła wydmuchując na przeciwnika kilkanaście ognistych pocisków w kształcie smoczych głów
Zamaskowany nie tracąc czasu otoczył się płaszczem czerwonej czakry i uformowawszy cztery ogony, po czym zaczął nimi niszczyć każdą z płomiennych bestii. Po chwili zeskoczył z gałęzi na której stał w stronę Mikoto. Ta, nie tracąc czasu zamachnęła się ostrzami swojego Susano chcąc przeciąć wroga w pół. Jednakże w ostatniej chwili zamaskowany skontrował atak swoimi ogonami i uderzył pięścią w klatkę piersiową otaczającą czarnowłos
-Zabawa... Jeszcze się nie skończyła! - warknął gdy w lewym oku ponownie aktywował Mangekyo - W końcu... Mogę wykorzystać sto procent swojej mocy!!!
Krzyknął podniecony, zwiększając prędkość i siłę swoich uderzeń. Po kilku sekundach na zielonej zbroi z czakry zaczęły pojawiać się pęknięcia
"C-Cholera... Długo nie dam rady..." - pomyślała czarnowłosa odskakują i rzucając w przeciwnika miecz energii który został niestety bez problemu odbity - "Jego Mangekyo... Gdzie ja widziałam to oko?"
-Katon: Endan! - krzyknął czarnowłosy wydmuchując na Mikoto spory pocisk ognia
-Katon: Goukakyu no jutsu! - powiedziała wypuszczając naprzeciw kule płomieni
Po chwili ponownie wyskoczyła naprzeciw czarnowłosemu
*********
-Doton: Doryuheki! - krzyknął Sandaime przystawiając dłonie do podłoża i formując skalną ścianę która w ostatniej chwili zablokowała trzy wodne smoki - Kazekage!
W jednej chwili na troje przeciwników popędziła potężna fola złotego pyłu, całkiem ich przykrywając. Jednakże po kilku sekundach spod warstwy cennego pyłu wyleciały wąż, strumień wody i kilka konarów, ujawniając Orochimaru i poprzednich Hokage
-Tylko na tyle was stać sensei, Kazegake-dono? - zapytał z wrednym uśmieszkiem
-Popatrz. - powiedział przywódca Suny wskazując palcem powierzchnię pod stopami Sannina
Czarnowłosy zaklął widząc kilkadziesiąt zapalających się wybuchowych notek. Bez namysłu odskoczył, pozwalając bombom rozerwać na kawałki wskrzeszone rodzeństwo Kage. Po wylądowaniu na konarze poczuł nagle ogromne ciepło
-Katon: Endan! - krzyknął pojawiający się znikąd Hiruzen, wypuszczając na dawnego ucznia ognisty pocisk
Ten nie czekając otworzył szeroko usta po czym szybko 'zrzucił skórę' i poleciał na szczyt kamiennej ściany stworzonej przez Sarutobiego
-Jak tak dalej pójdzie to zabraknie ci czakry, Sarutobi-sensei. - powiedział wężowy wyciągając z ust długi miecz
-Kusanagi no Tsurugi... - szepnął rudowłosy
-Kazekage! - krzyknął Hokage, składając pieczęcie
-Wiem. -szepnął składając pieczęć
Po chwili ze złota pokrywającego cały dach wyłoniło się kilka kolców szlachetnego kruszcu po czym wystrzeliły w stronę Orochimaru. Ten bez większych trudności uniknął pocisków po czym zeskoczył na przywódcę Suny wymierzając cios swym ostrzem. Jednakże, w ostatniej chwili potężny cios diamentowym kijem Hiruzena posłał go na drugą stronę pola walki
-Heh... Nieźle. Ale... - powiedział składając pieczęcie - Futon: Daitoppa!
Nagle cały pył został zdmuchnięty i leciał prosto na dwójkę Kage. Hiruzen nie czekając na rozwój wypadków złożył kilkanaście pieczęci i przyłożył dłonie do skalnej ściany obok niego
-Doton: Doryuheki! - krzyknął wysuwając ze ściany kolejny mur, w ostatniej chwili blokując nadciągającą falę złota
Po chwili w skale powstało kilka pęknięć z których wyrosły liczne korzenie. Dwójka żywych Kage bez namysłu odskoczyła, w ostatniej chwili unikając trafienia
-Suiton: Suidanha! - krzyknął wyskakujący nad drzewa Nidaime wypluwając niewielki strumień wody pod wysokim ciśnieniem
Przywódca Suny od razu zasłonił siebie i Sarutobiego falą złotego pyłu w ostatniej chwili blokując atak byłego Hokage
-Cholera... Jak tak dalej pójdzie to... - szepnął lądujący na ziemi rudowłosy
-Chyba nie mamy wyboru... - powiedział Sandaime - Trzeba ich zapieczętować.
-Znasz jakieś techniki pieczętujące, Hokage-sama? - zapytał ojciec Gaary
-Kilka... Ale żadne nie podziałają na nich dopóki są pod wpływem Orochimaru. - stwierdził - A gdy tylko ich zniszczymy on nie pozwoli nam ich zapieczętować.
-Kuso... - zaklął
-Będę musiał użyć tego...
-Skończyliście już pogawędki? - zapytał pojawiający się obok dwójki wskrzeszonych Orochimaru
-Szlag... Hokage...
-Orochimaru! To kończy się tu i teraz! - krzyknął formując kilkanaście pieczęci - Fuinjutsu: Shiki Fujin!
-Wiem. -szepnął składając pieczęć
Po chwili ze złota pokrywającego cały dach wyłoniło się kilka kolców szlachetnego kruszcu po czym wystrzeliły w stronę Orochimaru. Ten bez większych trudności uniknął pocisków po czym zeskoczył na przywódcę Suny wymierzając cios swym ostrzem. Jednakże, w ostatniej chwili potężny cios diamentowym kijem Hiruzena posłał go na drugą stronę pola walki
-Heh... Nieźle. Ale... - powiedział składając pieczęcie - Futon: Daitoppa!
Nagle cały pył został zdmuchnięty i leciał prosto na dwójkę Kage. Hiruzen nie czekając na rozwój wypadków złożył kilkanaście pieczęci i przyłożył dłonie do skalnej ściany obok niego
-Doton: Doryuheki! - krzyknął wysuwając ze ściany kolejny mur, w ostatniej chwili blokując nadciągającą falę złota
Po chwili w skale powstało kilka pęknięć z których wyrosły liczne korzenie. Dwójka żywych Kage bez namysłu odskoczyła, w ostatniej chwili unikając trafienia
-Suiton: Suidanha! - krzyknął wyskakujący nad drzewa Nidaime wypluwając niewielki strumień wody pod wysokim ciśnieniem
Przywódca Suny od razu zasłonił siebie i Sarutobiego falą złotego pyłu w ostatniej chwili blokując atak byłego Hokage
-Cholera... Jak tak dalej pójdzie to... - szepnął lądujący na ziemi rudowłosy
-Chyba nie mamy wyboru... - powiedział Sandaime - Trzeba ich zapieczętować.
-Znasz jakieś techniki pieczętujące, Hokage-sama? - zapytał ojciec Gaary
-Kilka... Ale żadne nie podziałają na nich dopóki są pod wpływem Orochimaru. - stwierdził - A gdy tylko ich zniszczymy on nie pozwoli nam ich zapieczętować.
-Kuso... - zaklął
-Będę musiał użyć tego...
-Skończyliście już pogawędki? - zapytał pojawiający się obok dwójki wskrzeszonych Orochimaru
-Szlag... Hokage...
-Orochimaru! To kończy się tu i teraz! - krzyknął formując kilkanaście pieczęci - Fuinjutsu: Shiki Fujin!
*********
-Katon: Goen no jutsu! - krzyknęła Mikoto wydmuchując na zamaskowanego silny strumień płomieni
Ten zamachnął swoimi ogonami i bez problemu zdmuchnął ogień czarnowłosej i zbliżył się do niej, wyprowadzając serię ciosów w jasnozieloną klatkę piersiowa Susano. Uchiha szybko zamachnęła się ostrzami czakry odpychając przeciwnika kilka metrów do tyłu
-Katon: Goukakyu no jutsu! - krzyknął wydmuchując na czarnowłosą dużą, ognistą kulę
Mikoto szybko machnęła ostrzem rozcinając płomień wroga. Nagle pojawił się obok niej i silnym kopnięciem posłał ją kilka metrów do tyłu, tak że zatrzymała się obok dwójki jouninów, Sasuke i Fuu. Szybko uklękła na jedno kolano, ciężko dysząc
-Prawdą jest że niektóre kobiety są silniejsze od mężczyzn... - powiedział czarnowłosy, powoli idąc w jej kierunku - Utrzymywanie Susano przez tak długi czas, nawet jeśli to tylko klatka piersiowa, i posiadając zwykły Mangekyo bez żadnych 'dodatków' jest naprawdę imponujące.
-Bo się zarumie... Gha... - przerwała upadając na kolana i zasłaniając dłońmi oczy z których zaczęła płynąć krew - Kuso... N-Nie teraz...
-Jednakże każdy ma ograniczenia... - szepnął widząc że czakra otaczająca czarnowłosą znika - A ty właśnie osiągnęłaś swoje... To koniec!!!
Nagle ruszył na Mikoto z ogromną prędkością i zamachnął się ręką
-Mikoto-sama! - krzyknęli jednocześnie Haku, Pakura i Fuu
-Kaa-san! - dodał przerażony Sasuke
-Kuso... - nagle obok jej twarzy mignęło czarne ostrze
-Rikudou no Yaiba!!! - krzyknął lądujący przed Uchiha, Naruto posyłając potężne ostrze energii przez kilka budynków
Czarnowłosy w ostatniej chwili uniknął ciosu blondyna, lecz jego płaszcz czakry został rozproszony
-Więc w końcu przybyłeś, Naruto... - szepnął widząc Uzumakiego
-Naruto! - krzyknęli wszyscy z ulgą
-Więc jednak pokonałeś go... - szepnął lekko zdziwiony - Albo mu uciekłeś... Nieważne... Nie trafiłeś, a wiem że to jutsu zużywa większość twojej czakry... To koniec...
-Moje ostrze dosięgnęło celu. - powiedział lekko dziwiąc zamaskowanego
-Co masz na... - nagle na jego masce pojawiło się pęknięcie, przecinające całą maskę, od którego już po chwili rozeszły się liczniejsze mniejsze pęknięcia
-Przestań ukrywać swoją twarz... - powiedział głośno gdy rozpadła się na kawałki, ujawniając zszokowaną twarz czarnowłosego - MENMA!!!
**********************************************************************************
Ja: W końcu!!!!!!!!!
Naru: Udało się!!! (otwiera Sake i polewa wszystkim obecnym)
Ja: Skąd ty masz Sake?
Naru: Ukra... Eee... Kupiłem.
Ja: Ta... Jasne... W każdym razie, chyba będę pisał notki takiej długości ale będą częściej... Jeszcze nie wiem... Na was się zdam ;P
Naru: No, a skoro już napisaliśmy to...
Ja: To mogę wam powiedzieć tylko to (może trochę spóźnione) by Shi-Nobi-chan
Ile wpadek miał Kaczyński,
ile dziewczyn miał Łyżwiński,
ile Giertych miał idei,
ile w Tusku jest nadziei.
Ile Lepper miał wyskoków - tyle szczęścia w Nowym Roku.
ile dziewczyn miał Łyżwiński,
ile Giertych miał idei,
ile w Tusku jest nadziei.
Ile Lepper miał wyskoków - tyle szczęścia w Nowym Roku.
Sayo
ps. Ma ktoś wenę? Pożyczę dla siebie i znudzonej xD
W końcu notka, wyszła ci rewelacyjnie ale szkoda że zakończyłeś ją w takim momencie.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na next.
Sayo :D
Jak to mawiają "Powrót w wielkim stylu" :D
OdpowiedzUsuńPozdro i życzenia ;)
Sayonara i Arigatou (za notke) :)
Miałam ochotę skopać ci tylek za zwlokę z kolejną notką , ale po przeczytaniu rozdzialu wybaczam , nom to ja życzę ci dużo weny i pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjak ja się cieszę z nowego rozdziału, który notabene jet rewelacyjny... walki, walki, walki jak ja je uwielbiam, przedstawiłeś je rewelacyjnie, widowiskowo..... Mikoto się włączyła do walki.... jak i Nagato pomógł Naruto..... Naruto zjawił się w wiosce pod sam koniec... ach jak ja już chce poznać co dalej....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Mhmm.. nareszcie notka.. i jeszcze tak dobra :) gratuluje i życzę powodzenia w pisaniu kolejnej :) i dużo weny (wiem jak to jest nie mieć weny.. sama prowadzę kilka blogów.. )
OdpowiedzUsuńDopiero dziś natrafilam na twoje opo i muszę przyznać ze cholernie mi się podoba :) ale przerywać w takim momencie ?! Toz to zniewagi krwi wymaga XD Ciekawi mnie dalszy los bohaterow , a najbardziej co zrobi Menma :) Cóż na zakończenie powiem ze masz ogromny talent wiec pisz dalej ( proszeeeeee )
OdpowiedzUsuńPozderki ~Naruko
Suuuugoi*.* prosze tylko nie zapominajbo blogach jak inni :p. Piszesz zajefajnie. Mam nadzieje ze menma przejdzie na dobra strone albo naruto na zla :D Nie moge doczekac sie nastepnej notki pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKimaris: Cześć jestem Kimaris i postanowiłem się ujawnić. Co do rozdziału jedno słowo. Nareszcie!!!!! Naruto w końcu dowiedział się kto to jest ten zamaskowany, a na dodatek rozwalił jego maskę!!!!
OdpowiedzUsuńKurama: Nie drzyj się jak Naruto gdy dostaje darmowy ramen w Ichiraku!
Ki: Nie denerwuj się tak rudy {zbywa go ręką} Idź zjeść żelki lub jakiegoś człowieka
Ku: {warczy na niego, ale po chwili znika za rogiem}
Fuu: Czy to rozsądne pozwolić mu zjeść żelki? Pamiętasz ostatni raz?
Ki: Etto... {drapie się w tył głowy} Może przypomnisz?
Fuu: {bierze długi wdech} Ostatnim razem... ZAATAKOWAŁ KONOHE BO MADARA ZJADŁ MU OSTANIEGO ŻELKA!!!!!!!!!!!
Ki: Po pierwsze... NIE DRZYJ SIĘ MI W UCHO!!! Po drugie, co z tego? To się nie powtórzy, bo wszyscy się boją, że skończą jak Madara. A wracając do rzeczy. Ale wszyscy będą mieli miny, gdy Naru powie, że Menma to jego braciszek!!!!!! I nie mów, że tak nie będzie, bo ja wiem swoje.
Fuu: Czyżbyś był jasnowidzem?
Ki: Możliwe. Rozdział pro i czekam z niecierpliwością na ostateczny pojedynek Menma vs Naruto. Zastanawia mnie jedno, czy Menma stanie się dobry? A może przed śmiercią (uważam, że istnieje 5 MOŻLIWYCH zakończeń tego wątku) wyzna prawdziwe powody swoich działań, a to sprawi, że Naruciak mu wybaczy? {słyszy krzyk} A co to?
Tobi: Ratuj Kimaris-senpai, Fuu-senpai!!! {biegnie niczym struś pędziwiatr i chowa się za kanapą}
Fuu: Co się stało Tobi?
Ku: GDZIE JEST TEN CHOLERNY KMIOT KTÓRY ZEŻARŁ MI OSTANIEGO ŻELKA!!!! {w tle słychać ryk}
Ki: Coś ty zrobił Tobi! Teraz ON znowu zniszczy jakąś wioskę, lub nas pozabija!
To: Tobi nie wiedział.{płacz}
Fuu: I widzisz co zrobiłes! {wali go w łeb}
Ki: Ała!
Fuu: Nie płacz Tobi, przecież nic się nie stało.
To: Tobi is a good boy?
Fuu Tak, Tobi is a good boy.
To: Yatta! {za rogu wyłania się wściekły Kurama}
Ku:Tu jesteś ty wredny pożeraczu żelek! Zaraz przerobie cię na papkę! {w jego paszczy zaczyna się kumulować czarna kula} Biju..
Kimaris: Taa, to koniec. Żegnaj świecie. Aha Robso życzę Ci weny oraz niezłych pomysłów. Pozdro.
Ku: ...dama!!
Kiedy kolejna notka, nie mogę się doczekać kontynuacji. Co do tego posta...........jakoś nie umiem znaleźć słów, więc powiem tylko że jak zwykle świetna.
OdpowiedzUsuńCo do pierwszego wątku, plis dodaj nexta bo zwariuję, potrzebuję weny, a poza tym odbiło mi i zaczęłam drugiego bloga( UWAGA SPAM!!!) znajdziesz go pod adresem:
toshiro-mija.blogspot.com
Tematyka Bleach, ale historia jest pisana od nowa, więc nawet jak nie jesteś fanem to zapraszam :D(wybacz za spam)