Shadow - Zadowolony? :]
Zapraszam
Menma
-Przestań ukrywać swoją twarz... - powiedział głośno gdy maska rozpadła się na
kawałki, ujawniając zszokowaną twarz czarnowłosego - MENMA!!!
Na każdym jego policzku widniały trzy lisie 'wąsy'. Wszyscy obecni zamarli w szoku
-C-Co t-tu się... - szepnęła niemogąca znaleźć słów zielonowłosa
-O co... Tu chodzi? - powiedział zdumiony Sasuke
-To niemożliwe... - szepnęła Mikoto wpatrując się w chłopaka z szeroko otwartymi oczami
-Nie sądziłem że rozbijesz moją maskę... - warknął czarnowłosy - Braciszku!
-Więc to jednak ty, Menma... - odparł spokojnie blondyn - Myślałem że nie żyjesz... Że zginałeś trzynaście lat temu...
-To źle myślałeś! - krzyknął podbiegając do niego i wymierzając pchnięcie swoją kataną które zostało jednak zablokowane przez ostrze Naruto
-Czemu mu pomagasz?! - odkrzyknął odskakując - Wiesz kim jesteś... Wiesz że jesteśmy braćmi... Więc czemu!?
-Światem rządzą głupcy, których obchodzi jedynie dobro swoje, lub swoich krajów. - szybko odparł brat Uzumakiego - Dzięki swej mocy i doświadczeniu przejmują dowództwo i prowadzą ludzi na śmierć... Zamierzamy to zakończyć...
-Niby jak? - zapytał zaciekawiony blondyn
-Jest wiele możliwości... - odparł spokojnie - Zastraszenie ludzkości, przejęcie władzy przez jednego człowieka... Madara wybrał najlepsze rozwiązanie...
-Czyli jakie?
-Nie musisz wiedzieć. - odpowiedział bratu - Ale ty i kilku innych... Jesteście niezbędni do zrealizowania tego planu...
-Inni? - zapytał zdezorientowany - Jacy inni?
-Troszkę źle się wysłowiłem... - powiedział z uśmieszkiem - Nie chcemy was... Chcemy tego co macie w sobie.
Wszyscy obecni rozszerzyli oczy w szoku
-Ty... - szepnęła zielonowłosa, niedowierzając
-Chyba powiedziałem odrobinę za dużo... - szepnął wystarczająco głośno by Uzumaki dosłyszał, odskakując i formując pieczęcie - Katon: Goukakyu no jutsu!
-Doton: Doryuheki! - krzyknął blondyn, przykładając dłonie do podłoża i formując przed sobą kamienną ścianę w którą z impetem uderzyła kula ognia powodując niewielki wybuch
Po chwili ściana runęła a z powstałej chmury pyłu wyłonił się biegnący w stronę Uzumakiego, zamachujący się kataną Menma. Blondyn bez chwili namysłu chwycił za swoje ostrze i odbił cios czarnowłosego po czym szybko zamachnął się mieczem, napełniając go czakrą Kyuubiego. Brat blondyna również napełnił katanę czakrą lisa po czym skrzyżował z nim broń. Stali tak kilka sekund nawzajem przepychając ostrza, gdy nagle dookoła nich zaczęła się tłoczyć krwistoczerwona czakra, która po chwili, nad obydwoma uformowała dwie lisie głowy które również zaczęły ze sobą walczyć
"To jest... Moja czakra Yin!" - krzyknął w umyśle blondyna Kurama
"Nani?!" - zapytał zaskoczony blondyn
"Nie chciałem cię tym martwić... Ale obecnie posiadam tylko czakrę Yang... A czakra Yin..." - mówił
"Jest u mnie." - przerwał mu pojawiający się kilka metrów dalej Menma
"Co ty tu robisz!?" - krzyknął w jego stronę Naruto
"Nie moja wina że czakra naszych lisów się przyciąga, a przez to możemy nawzajem wejść do swoich umysłów." - wyjaśnił, lekko szokując blondyna
"Naszych lisów? Co masz na..." - zapytał blondyn
"Biju są czystą czakrą Onmyoton." - odezwał się nagle głos zza Menmy - "Gdy rozdzieli się nas na czakrę Yin i Yang każda część otrzymuje własną świadomość. Część Yang jest mniej agresywna, ale przez to nie może wykorzystać niektórych technik. Z częścią Yin jest na odwrót, przez to opanowanie czakry biju jest o wiele niebezpieczniejsze."
Naruto rozszerzył oczy widząc za bratem mroczniejszą wersję Kuramy
"Nasza czakra Onmyoton to nasza dusza." - powiedział jasny Kurama - "Yang odpowiada za siłę fizyczną i regenerację ciała jinchuuriki. Natomiast Yin odpowiada za siłę duchową i regenerację czakry swojego jinchuuriki."
"Ho... Moja jasna połówka... Jak się masz?" - powiedział mroczny lis
"Skończ z tym sarkazmem..." - warknął Kurama - "Gdy rozdziela się czakrę biju podczas pieczętowania jest pewna rzecz o której trzeba wiedzieć..."
"Gdy pieczętuje się większość czakry w jednym 'naczyniu' pozostała resztka, mimo niewielkiej ilości energii zawiera duszę biju, przez co czakra drugiej części powoli wycieka z jinchuuriki do czasu uzupełnienia braków pierwotnej połowy." - dokończył czarny Kurama
"A tak się złożyło że Yondaime wiedział że ten który będzie miał w sobie czakrę Yin może mieć w przyszłości większe problemy od tego który miał mieć czakrę Yang. Więc aby mu pomóc zapieczętował w nim większość naszej czakry, aby przystosować ciało do większego nacisku mocy. Niewielki procent czakry Yang, mnie, zamknięto w tobie, Naruto, abym przyciągnął resztę która wyciekła z Menmy, pozostawiając mu tylko czakrę Yin i ciało przygotowane do ewentualnych problemów z opanowaniem jej." - skończył swój monolog
"Soka..." - szepnął Naruto patrząc na swego brata - "Naprawdę wierzysz w plan Madary?"
"Nie ważne czy wierzę czy nie. Mam do spłacenia dług wobec niego..." - odparł spoglądając na ścianę
"Dług?" - zapytał zdezorientowany - "Jaki?"
"Porywając mnie dał mi wolność i uwolnił od tych ignorantów - mieszkańców Konohy." - odparł szokując Uzumakiego
"Wolność?! Porwał cię, zabił naszych rodziców a ty mówisz że dał ci wolność?!" - krzyknął wyprowadzony z równowagi
"Nie nazywaj tych ludzi moimi rodzicami." - warknął zaskakując niebieskookiego - "A przynajmniej nie nazywaj moim ojcem Namikaze Minato."
"O czym ty..."
"Nie wiesz o czym mówię? To pozwól że cię uświadomię..." - zaczął podnosząc głos - "Jak człowiek który skazał swoich synów na ból, cierpienie i nienawiść może nazywać się ojcem!? Mógł pozwolić naszej matce zabrać lisa ze sobą do grobu. Odrodziłby się, to prawda, jednak wtedy wystarczyłoby zapieczętować go w kimś innym. Wtedy ta osoba nie byłaby traktowana jak ty obecnie."
"Nie mógł pozwolić mamie umrzeć... Wiesz o tym." - odparł stanowczo
"I? W końcu oboje zginęli?" - powiedział brutalnie - "Gdyby zgodził się na jej plan przeżyłby przynajmniej on."
"Równowaga sił między wioskami upadła by..." - odpowiedział
"I co z tego?! Rodzina powinna być najważniejsza!" - odkrzyknął, powodując że blondyn na chwilę zamarł w miejscu - "Ten człowiek skazał nas na cierpienie by równowaga sił nie została zachwiana! By wioska nie musiała wysilić się na wyszkolenie silniejszych shinobi aby wzmocnić się po stracie biju!"
Blondyn już się nie odzywał. Po prostu słuchał z przymrużonymi oczami
"Może to i Madara spowodował tą katastrofę, ale dzięki temu mogliśmy zobaczyć jakim tak naprawdę człowiekiem był nasz ojciec..." - szepnął - " Był on człowiekiem który poświęcił swoich dopiero co narodzonych synów dla dobra wioski!!! Wioski która nienawidziła cię za coś czego nie zrobiłeś!!!"
"Może i masz rację... Może jako ojciec zawalił... Ale powiem ci jedno..." - odparł podnosząc swój wzrok - "Gdyby w nas nie wierzył nie zapieczętowałby Kuramy w tobie i mnie! Wierzył że dzięki jego mocy damy radę walczyć z Madarą! I dlatego mam dla niego szacunek!!!"
"Heh... Ja zamierzam wspierać Madarę całą mocą jaką posiadam!" - odpowiedział - "I jeśli wejdziesz mi w drogę... Zmiażdżę cię!"
"Chyba dalsza rozmowa nie ma sensu..." - szepnął odwracający się blondyn
"Pozwól że dam ci pewne ostrzeżenie, braciszku..." - powiedział nagle Menma - "Pewnego dnia Konoha postawi cię przed trudnym wyborem... I ten wybór zmieni twój pogląd na tą wiochę!"
Po wypowiedzeniu tych słów chłopak razem z drugim Kuramą wyparowali. Po chwili blondyn również zniknął ze swego umysłu. Gdy tylko wrócili do walki ponownie zaczęli się przepychać, a czakra lisów otoczyła ich, formując dwa ogony. Blondyn od razu zrobił krok na przód i zaczął napierać na brata z większą siłą. Po chwili miecz Naruto zaczął wbijać się w katanę Menmy. Brat niebieskookiego zaklął pod nosem, po czym od razu odskoczył, w ostatniej chwili unikając przecięcia ostrzem Uzumakiego. Gdy tylko wylądował kilka metrów dalej spojrzał na trzymane w ręce resztki ostrza
-Cholera... Wiesz ile kosztuje taki miecz!? - krzyknął wkurzony - Myślę że czas to zakończyć...
-Ta... - odparł po czym złożył dwie pieczęcie
-To twój koniec!!! - krzyknął Menma formując dużego drewnianego smoka który już po kilku sekundach ruszył na Naruto - Mokuton: Mokuryu no jutsu!
-Shoton: Hasho Koryu! - odkrzyknął blondyn krystalizując identyczną bestie która także ruszyła naprzód
W chwili zbliżenia jaszczury zaczęły owijać się dookoła siebie, gryząc się i próbując nawzajem zniszczyć. Z obydwu braci zniknęły płaszcze czakry, jednak mimo to pozostawali spokojni. Wszyscy gapie (Fuu i spółka) patrzyli z niedowierzaniem na dwa walczące ze sobą smoki. Po kilku sekundach, ku zdziwieniu czarnowłosego, drewniana bestia zaczęła pękać i kruszeć pod naporem kryształowego odpowiednika. Szybko skoczył na pobliski konar w ostatniej chwili unikając smoka który już zniszczył drewnianą bestię i sam zaczął kruszeć
-Jakim cudem Mokuryu nie mógł wyssać z niego czakry? - szepnął z widocznym na twarzy szokiem
"Więc to dlatego mówiłeś że Shoton może równać się z Mokutonem." - pomyślał blondyn
"Tak... Shoton jest jedynym ninjutsu z którego technik w żaden sposób nie można wyssać czakry." - odparł z uśmieszkiem lis - "Ciekawe jaką minę ma teraz ten szczeniak?"
"Możemy to sprawdzić." - odparł Kuramie pojawiając się obok brata
Ten zaskoczony nie zdążył zablokować nadchodzącego od strony Uzumakiego prawego sierpowego. Szybko jednak zaparł się i skontrował cios szybkim prostym. Po kilku kolejnych ciosach szybko odskoczyli od siebie lądują po przeciwnych stronach stworzonego lasu
-Kończmy to, Menma... - szepnął blondyn formując kilka pieczęci i wyciągając przed siebie prawą rękę na której zmaterializowało się kryształowe ostrze - Shoton: Suisho To.
-Taa... - szepnął gdy na jego przedramieniu wyrosło kilka drewnianych kolców - Mokuton: Sashiki no jutsu!
Od razu pobiegli naprzeciw siebie z taką prędkością, że jedynie Mikoto widziała co się stało. Po zaledwie sekundzie oboje stali w miejscu na którym przed atakiem stał przeciwnik
-Wiesz... Chyba odrobinę cię nie doceniłem... - szepnął czarnowłosy gdy na plecach pojawiła się duża rana od cięcia, z której już po chwili trysnęła krew, jednak od razu skrystalizowała się powodując upadek Menmy - Gha... Co za ból...
-Kuso... - warknął niebieskooki gdy korzeń w jego lewym ramieniu rozrósł się przebijając od środka jego skórę w kilku miejscach - Gha!!!
-Naruto! - krzyknęła zielonowłosa, rzucając się w jego kierunku razem z pozostałymi
Nagle przestrzeń w pobliżu brata Naruto zaczęła wirować. Już po chwili obok Menmy klęczał zamaskowany Madara
-Huh... Nie spodziewałem się że przegrasz, Menma. - powiedział lekko rozczarowany
-Jakby nikt się nie wtrącał... To już by nie żyli... Aj... - odparł lekko stękając z bólu - Ale przynajmniej... Mam to czego nie zdobyłem ostatnim razem...
-Świetnie... - szepnął natychmiast wstając, materializując w dłoni gunbai i blokując lecącą na niego kulę ognia - Atakujesz gdy przeciwnik nie zwraca na ciebie uwagi, Mikoto-san... Nic się nie zmieniłaś...
-Spotkaliśmy się kiedyś? - zapytała zaskoczona jego słowami czarnowłosa
-Dawno temu... - szepnął wciągając gunbai swoim jutsu i ponownie klękając przy Menmie - Powinniśmy się już zbierać...
Od razu po dotknięciu Uzumakiego (Menmy nie Naruto) pochłonął go swoją techniką, po czym sam zaczął znikać
-Nie dostaniesz Naruto... - powiedziała Uchiha do zamaskowanego - Dopóki żyję... Nie tkniesz go więcej.
-A więc umrzesz... - szepnął znikając
-To się tak szybko nie stanie...
-Aaa!!! - krzyknął blondyn próbując złamać znajdujące się w ręce korzenie
-Przestań, Naruto. - powiedziała zmartwiona Fuu - Tym powinien zająć się medyczny shinobi albo przynajmniej lekarz...
-I miałbym ryzykować stratę ręki? - powiedział z uśmieszkiem - Przy nastawieniu mieszkańców będzie lepiej jeśli sam się tym zajmę...
-Racja... - szepnęła spuszczając wzrok - Zapomniałam...
-Nic się nie stało... Mogłabyś przeciąć te korzenie? - powiedział spokojnie
-Jasne. - odparła wyciągając kunai i wydmuchnęła na niego dużą ilość czakry wiatru - Nie ruszaj się...
Zaczęła powoli odcinać ociekające krwią konary a już po chwili nie było już żadnych odstających fragmentów. Pozostało jedynie drewno wewnątrz ramienia Uzumakiego
-Arigatou, Fuu... Teraz muszę tylko pozbyć się wewnętrznej części... - szepnął składając pieczęć - Ghh...
Nagle fragmenty korzenia zaczęły powoli wysuwać się z ręki blondyna. Gdy wypadły, w otworach po nich znajdował się czerwony kryształ który już po chwili zmienił się w krew a ta, strumyczkami popłynęła po całym jego ramieniu. Naruto szybko złożył inną pieczęć i otoczył się niewielką poświatą czakry Kuramy. Już po chwili po dziurach zostały jedynie głębokie wcięcia. Mikoto od razu wyjęła kilka bandaży, podbiegła do Uzumakiego i opatrzyła jego ramię
"Naruto. Nie przeciążaj przez jakichś czas lewej ręki, no chyba że chcesz być jednorękim shinobi." - ostrzegł Kurama
"Aż tak źle?" - zapytał z uśmiechem
"Ciesz się że masz mnie, bo inaczej ta ręka już by się do niczego nie nadawała." - szepnął zamykając oczy
"Dzięki, Kurama." - odparł wracając umysłem do świata zewnętrznego
-Rany... Mógłbyś bardziej uważać podczas walki, idioto! - warknęła czarnowłosa uderzając go otwartą dłonią w tył głowy
-Ej... W końcu wygrałem... - odparł naburmuszając się
-Gdzieżeś w ogóle był?! - powiedziała lekko wnerwiona Uchiha
-Cóż...
-Zamaskowany przetrzymywał go niedaleko stąd. - powiedział lądujący obok rudowłosy - Musiałem go wyratować z opre...
Niebieskooki szybko uchylił się przed nadlatującymi shurikenami rzuconymi przez Mikoto
-Kim jesteś?! - warknęła stając przed Naruto
-Uzumaki Nagato. Jestem wujkiem tego idioty. - powiedział podchodząc do grupki
-Idioty!? - odkrzyknął blondyn gwałtownie wstając - Walczyłem przez długi czas z zamaskowanym Madarą i Menmą. Miałem prawo do kilku małych wpadek...
-Małych wpadek... Jeśli przez małe wpadki masz na myśli szanse zadania śmiertelnego ciosu gunbaiem i przebicie przez korzenie które bez problemu mogłyby z twojego ramienia rozróść się na całe ciało, to nie miałeś prawa do tych wpadek, baka!!! - wykrzyknął zdenerwowany, uderzając prawym sierpowym w twarz siostrzeńca i powalając go - Gdybyś nie miał takiego farta, to przez twoją nieuwagę mogłeś już być martwy...
-Eee... No... - szepnął zmieszany z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy
-Ale nie martw się... - szepnął gdy na jego twarzy pojawił się szalony uśmiech a on sam zacisnął pięści - Dopilnuję żeby taka sytuacja nie miała więcej miejsca... Szykuj się na trening po którym będziesz przeklinał dzień swoich narodzin...
-Ghahahaha!!! - nagle Mikoto wybuchła niekontrolowanym śmiechem
-Hmm... A jej co? - zapytał rudowłosy stojącego obok Sasuke
-Mimo że to moja matka to nie mam zielonego pojęcia... - odparł lekko załamany czarnowłosy
-G-Gomen... Po prostu... Kushina zachowywała się podobnie gdy Minato wracał ranny z misji. - odparła powoli się uspokajając
-Heh... W końcu byliśmy rodzeństwem... - odparł spoglądając w niebo z uśmiechem
-Jak o tym pomyślę... Kushina nigdy nie mówiła że ma brata. - szepnęła lekko zdziwiona Mikoto
-Dwa lata po jej narodzinach matka chciała nas zabrać z Uzushio... - zaczął swą wypowiedź a w jego oczach można było zauważyć smutek - Szerzyły się plotki że niektóre wioski chcą się przeciw nam sprzymierzyć... Jednak ojciec nie wierzył w to. Postanowił że pozostanie tam aż do śmierci... Kilka lat później wysłał moją siostrę do Konohy jako kolejne 'naczynie' dla Kyubiego a po jakimś czasie Uzushio zostało zniszczone.
-Soka... Czyli... - zaczęła niepewnie czarnowłosa - Ona w ogóle nie wiedziała że ma jeszcze jakąś rodzinę?
-Najpewniej... A ty gdzie?! - warknął na wstającego blondyna
-My tu gadu gadu a jiji ciągle walczy!!! - krzyknął powoli kierując się na dach, na którym ciągle znajdowała się fioletowa bariera
-Cholera! - zaklęła Mikoto - Naruto, Haku-kun i Nagato-san. Idźcie pomóc Sandaime. Ja, Sasuke, Pakura i Fuu zostaniemy i dopilnujemy żeby nikt z rannych nie został zaatakowany.
-Dobra. - odparł rudowłosy podchodząc do blondyna i wspierając go
Po chwili, razem z Yukim ruszyli na budowlę na której toczyła się walka. Haku pobiegł przodem by sprawdzić czy ktoś nie potrzebuje pomocy natomiast dwójka Uzumaki pokuśtykała za nim po ścianie
-Wiesz, Naruto... - odezwał się nagle uśmiechnięty Nagato zwracając na siebie uwagę siostrzeńca - Masz całkiem ładną dziewczynę.
Na twarzy blondyna od razu pojawił olbrzymi rumieniec
-Ee... T-to j-je-jest... - zaczął się jąkać odwracając wzrok - N-nie t-two-twoja s-sprawa!
-Hehe... Ah... Młoda miłość. - westchnął z uśmieszkiem
-Powiedziałem nie twoja sprawa! - warknął zderzając się z nim czołem
-Auć... Ty... Uwierz mi... Po treningu jaki ci przyszykuję będziesz mnie błagał abym ci skrócił cierpienia... - szepnął gdy jego twarz spowiła się w cieniu a na ustach pojawił szalony uśmiech
-G-gomen... - przeprosił przerażony
-Za późno... - warknął gdy doszli na dach
Od razu rozejrzeli się po całej barierze. W jej rogach klęczało czterech shinobi a cały obszar wewnątrz był zarośnięty gęstym lasem
-Mokuton!? Ale jak... - szepnął niedowierzający blondyn - Czyżby ktoś jeszcze miał komórki Shodai Hokage?
-Nie... - odparł szybko stojący obok Haku - Nie czujesz tej czakry? Nawet Shishienjin nie jest w stanie jej zablokować...
-To jest... - szepnął zdumiony blondyn
"Niemożliwe..."
-Czakra Senju Hashiramy!? - wykrzyknął zdumiony rudowłosy - A cztery pozostałe... Nidaime i Sandaime Hokage, Yondaime Kazekage oraz Orochimaru!
-Jest źle... To musi być kinjutsu o którym mówił mi jiji... - warknął Naruto - Edo Tensei...
-Kuso... Nie dasz rady wchłonąć tej bariery? - zapytał siostrzeńca
-Spróbuję... Ale nie licz na cuda. - szepnął podchodząc do fioletowej ściany energii
-Na twoim miejscu nie dotykałabym bariery, kurduplu. - warknęła znajdująca się w narożniku bariery obok blondyna rudowłosa - No chyba że lubisz być przysmażany.
-Hmm... - westchnął na jej słownictwo dotykając ściany
"N-nani?" - pomyślała zdumiona - "Czemu on do jasnej cholery nie płonie?!"
-I jak? - zapytał gdy Uzumaki odsunął się od fioletowej czakry
-Jak chcesz zbierać moje kawałki po całej wiosce to mogę się jej pozbyć. - odparł zniesmaczony - Ona i ta trójka która utrzymuje Shishienjin posiadają naprawdę niesamowite zasoby czakry... A moje Gakido obudziłem dopiero dzisiaj i nie jestem jeszcze w stanie używać go bez ograniczeń...
-Kuso... Czyli musimy zdać się na Kage... - warknął stojący obok Haku
-Hokage był nazywany Bogiem Shinobi, a Kazekage posiada Kekkei Genkai, Jiton. - odparł rudzielec
-Ale jiji nie umywa się do poprzednich dzierżycieli tego tytułu. - szepnął Uzumaki
-Wiesz... Nie sądzę że ktokolwiek mógłby osiągnąć poziom Rikudou Sennina. A Shodai Hokage posiadał Mokuto... - przerwał nagle swą wypowiedź przypominając sobie z kim walczy Sandaime - Mamy przerąbane...
Na każdym jego policzku widniały trzy lisie 'wąsy'. Wszyscy obecni zamarli w szoku
-C-Co t-tu się... - szepnęła niemogąca znaleźć słów zielonowłosa
-O co... Tu chodzi? - powiedział zdumiony Sasuke
-To niemożliwe... - szepnęła Mikoto wpatrując się w chłopaka z szeroko otwartymi oczami
-Nie sądziłem że rozbijesz moją maskę... - warknął czarnowłosy - Braciszku!
-Więc to jednak ty, Menma... - odparł spokojnie blondyn - Myślałem że nie żyjesz... Że zginałeś trzynaście lat temu...
-To źle myślałeś! - krzyknął podbiegając do niego i wymierzając pchnięcie swoją kataną które zostało jednak zablokowane przez ostrze Naruto
-Czemu mu pomagasz?! - odkrzyknął odskakując - Wiesz kim jesteś... Wiesz że jesteśmy braćmi... Więc czemu!?
-Światem rządzą głupcy, których obchodzi jedynie dobro swoje, lub swoich krajów. - szybko odparł brat Uzumakiego - Dzięki swej mocy i doświadczeniu przejmują dowództwo i prowadzą ludzi na śmierć... Zamierzamy to zakończyć...
-Niby jak? - zapytał zaciekawiony blondyn
-Jest wiele możliwości... - odparł spokojnie - Zastraszenie ludzkości, przejęcie władzy przez jednego człowieka... Madara wybrał najlepsze rozwiązanie...
-Czyli jakie?
-Nie musisz wiedzieć. - odpowiedział bratu - Ale ty i kilku innych... Jesteście niezbędni do zrealizowania tego planu...
-Inni? - zapytał zdezorientowany - Jacy inni?
-Troszkę źle się wysłowiłem... - powiedział z uśmieszkiem - Nie chcemy was... Chcemy tego co macie w sobie.
Wszyscy obecni rozszerzyli oczy w szoku
-Ty... - szepnęła zielonowłosa, niedowierzając
-Chyba powiedziałem odrobinę za dużo... - szepnął wystarczająco głośno by Uzumaki dosłyszał, odskakując i formując pieczęcie - Katon: Goukakyu no jutsu!
-Doton: Doryuheki! - krzyknął blondyn, przykładając dłonie do podłoża i formując przed sobą kamienną ścianę w którą z impetem uderzyła kula ognia powodując niewielki wybuch
Po chwili ściana runęła a z powstałej chmury pyłu wyłonił się biegnący w stronę Uzumakiego, zamachujący się kataną Menma. Blondyn bez chwili namysłu chwycił za swoje ostrze i odbił cios czarnowłosego po czym szybko zamachnął się mieczem, napełniając go czakrą Kyuubiego. Brat blondyna również napełnił katanę czakrą lisa po czym skrzyżował z nim broń. Stali tak kilka sekund nawzajem przepychając ostrza, gdy nagle dookoła nich zaczęła się tłoczyć krwistoczerwona czakra, która po chwili, nad obydwoma uformowała dwie lisie głowy które również zaczęły ze sobą walczyć
"To jest... Moja czakra Yin!" - krzyknął w umyśle blondyna Kurama
"Nani?!" - zapytał zaskoczony blondyn
"Nie chciałem cię tym martwić... Ale obecnie posiadam tylko czakrę Yang... A czakra Yin..." - mówił
"Jest u mnie." - przerwał mu pojawiający się kilka metrów dalej Menma
"Co ty tu robisz!?" - krzyknął w jego stronę Naruto
"Nie moja wina że czakra naszych lisów się przyciąga, a przez to możemy nawzajem wejść do swoich umysłów." - wyjaśnił, lekko szokując blondyna
"Naszych lisów? Co masz na..." - zapytał blondyn
"Biju są czystą czakrą Onmyoton." - odezwał się nagle głos zza Menmy - "Gdy rozdzieli się nas na czakrę Yin i Yang każda część otrzymuje własną świadomość. Część Yang jest mniej agresywna, ale przez to nie może wykorzystać niektórych technik. Z częścią Yin jest na odwrót, przez to opanowanie czakry biju jest o wiele niebezpieczniejsze."
Naruto rozszerzył oczy widząc za bratem mroczniejszą wersję Kuramy
"Nasza czakra Onmyoton to nasza dusza." - powiedział jasny Kurama - "Yang odpowiada za siłę fizyczną i regenerację ciała jinchuuriki. Natomiast Yin odpowiada za siłę duchową i regenerację czakry swojego jinchuuriki."
"Ho... Moja jasna połówka... Jak się masz?" - powiedział mroczny lis
"Skończ z tym sarkazmem..." - warknął Kurama - "Gdy rozdziela się czakrę biju podczas pieczętowania jest pewna rzecz o której trzeba wiedzieć..."
"Gdy pieczętuje się większość czakry w jednym 'naczyniu' pozostała resztka, mimo niewielkiej ilości energii zawiera duszę biju, przez co czakra drugiej części powoli wycieka z jinchuuriki do czasu uzupełnienia braków pierwotnej połowy." - dokończył czarny Kurama
"A tak się złożyło że Yondaime wiedział że ten który będzie miał w sobie czakrę Yin może mieć w przyszłości większe problemy od tego który miał mieć czakrę Yang. Więc aby mu pomóc zapieczętował w nim większość naszej czakry, aby przystosować ciało do większego nacisku mocy. Niewielki procent czakry Yang, mnie, zamknięto w tobie, Naruto, abym przyciągnął resztę która wyciekła z Menmy, pozostawiając mu tylko czakrę Yin i ciało przygotowane do ewentualnych problemów z opanowaniem jej." - skończył swój monolog
"Soka..." - szepnął Naruto patrząc na swego brata - "Naprawdę wierzysz w plan Madary?"
"Nie ważne czy wierzę czy nie. Mam do spłacenia dług wobec niego..." - odparł spoglądając na ścianę
"Dług?" - zapytał zdezorientowany - "Jaki?"
"Porywając mnie dał mi wolność i uwolnił od tych ignorantów - mieszkańców Konohy." - odparł szokując Uzumakiego
"Wolność?! Porwał cię, zabił naszych rodziców a ty mówisz że dał ci wolność?!" - krzyknął wyprowadzony z równowagi
"Nie nazywaj tych ludzi moimi rodzicami." - warknął zaskakując niebieskookiego - "A przynajmniej nie nazywaj moim ojcem Namikaze Minato."
"O czym ty..."
"Nie wiesz o czym mówię? To pozwól że cię uświadomię..." - zaczął podnosząc głos - "Jak człowiek który skazał swoich synów na ból, cierpienie i nienawiść może nazywać się ojcem!? Mógł pozwolić naszej matce zabrać lisa ze sobą do grobu. Odrodziłby się, to prawda, jednak wtedy wystarczyłoby zapieczętować go w kimś innym. Wtedy ta osoba nie byłaby traktowana jak ty obecnie."
"Nie mógł pozwolić mamie umrzeć... Wiesz o tym." - odparł stanowczo
"I? W końcu oboje zginęli?" - powiedział brutalnie - "Gdyby zgodził się na jej plan przeżyłby przynajmniej on."
"Równowaga sił między wioskami upadła by..." - odpowiedział
"I co z tego?! Rodzina powinna być najważniejsza!" - odkrzyknął, powodując że blondyn na chwilę zamarł w miejscu - "Ten człowiek skazał nas na cierpienie by równowaga sił nie została zachwiana! By wioska nie musiała wysilić się na wyszkolenie silniejszych shinobi aby wzmocnić się po stracie biju!"
Blondyn już się nie odzywał. Po prostu słuchał z przymrużonymi oczami
"Może to i Madara spowodował tą katastrofę, ale dzięki temu mogliśmy zobaczyć jakim tak naprawdę człowiekiem był nasz ojciec..." - szepnął - " Był on człowiekiem który poświęcił swoich dopiero co narodzonych synów dla dobra wioski!!! Wioski która nienawidziła cię za coś czego nie zrobiłeś!!!"
"Może i masz rację... Może jako ojciec zawalił... Ale powiem ci jedno..." - odparł podnosząc swój wzrok - "Gdyby w nas nie wierzył nie zapieczętowałby Kuramy w tobie i mnie! Wierzył że dzięki jego mocy damy radę walczyć z Madarą! I dlatego mam dla niego szacunek!!!"
"Heh... Ja zamierzam wspierać Madarę całą mocą jaką posiadam!" - odpowiedział - "I jeśli wejdziesz mi w drogę... Zmiażdżę cię!"
"Chyba dalsza rozmowa nie ma sensu..." - szepnął odwracający się blondyn
"Pozwól że dam ci pewne ostrzeżenie, braciszku..." - powiedział nagle Menma - "Pewnego dnia Konoha postawi cię przed trudnym wyborem... I ten wybór zmieni twój pogląd na tą wiochę!"
Po wypowiedzeniu tych słów chłopak razem z drugim Kuramą wyparowali. Po chwili blondyn również zniknął ze swego umysłu. Gdy tylko wrócili do walki ponownie zaczęli się przepychać, a czakra lisów otoczyła ich, formując dwa ogony. Blondyn od razu zrobił krok na przód i zaczął napierać na brata z większą siłą. Po chwili miecz Naruto zaczął wbijać się w katanę Menmy. Brat niebieskookiego zaklął pod nosem, po czym od razu odskoczył, w ostatniej chwili unikając przecięcia ostrzem Uzumakiego. Gdy tylko wylądował kilka metrów dalej spojrzał na trzymane w ręce resztki ostrza
-Cholera... Wiesz ile kosztuje taki miecz!? - krzyknął wkurzony - Myślę że czas to zakończyć...
-Ta... - odparł po czym złożył dwie pieczęcie
-To twój koniec!!! - krzyknął Menma formując dużego drewnianego smoka który już po kilku sekundach ruszył na Naruto - Mokuton: Mokuryu no jutsu!
-Shoton: Hasho Koryu! - odkrzyknął blondyn krystalizując identyczną bestie która także ruszyła naprzód
W chwili zbliżenia jaszczury zaczęły owijać się dookoła siebie, gryząc się i próbując nawzajem zniszczyć. Z obydwu braci zniknęły płaszcze czakry, jednak mimo to pozostawali spokojni. Wszyscy gapie (Fuu i spółka) patrzyli z niedowierzaniem na dwa walczące ze sobą smoki. Po kilku sekundach, ku zdziwieniu czarnowłosego, drewniana bestia zaczęła pękać i kruszeć pod naporem kryształowego odpowiednika. Szybko skoczył na pobliski konar w ostatniej chwili unikając smoka który już zniszczył drewnianą bestię i sam zaczął kruszeć
-Jakim cudem Mokuryu nie mógł wyssać z niego czakry? - szepnął z widocznym na twarzy szokiem
"Więc to dlatego mówiłeś że Shoton może równać się z Mokutonem." - pomyślał blondyn
"Tak... Shoton jest jedynym ninjutsu z którego technik w żaden sposób nie można wyssać czakry." - odparł z uśmieszkiem lis - "Ciekawe jaką minę ma teraz ten szczeniak?"
"Możemy to sprawdzić." - odparł Kuramie pojawiając się obok brata
Ten zaskoczony nie zdążył zablokować nadchodzącego od strony Uzumakiego prawego sierpowego. Szybko jednak zaparł się i skontrował cios szybkim prostym. Po kilku kolejnych ciosach szybko odskoczyli od siebie lądują po przeciwnych stronach stworzonego lasu
-Kończmy to, Menma... - szepnął blondyn formując kilka pieczęci i wyciągając przed siebie prawą rękę na której zmaterializowało się kryształowe ostrze - Shoton: Suisho To.
-Taa... - szepnął gdy na jego przedramieniu wyrosło kilka drewnianych kolców - Mokuton: Sashiki no jutsu!
Od razu pobiegli naprzeciw siebie z taką prędkością, że jedynie Mikoto widziała co się stało. Po zaledwie sekundzie oboje stali w miejscu na którym przed atakiem stał przeciwnik
-Wiesz... Chyba odrobinę cię nie doceniłem... - szepnął czarnowłosy gdy na plecach pojawiła się duża rana od cięcia, z której już po chwili trysnęła krew, jednak od razu skrystalizowała się powodując upadek Menmy - Gha... Co za ból...
-Kuso... - warknął niebieskooki gdy korzeń w jego lewym ramieniu rozrósł się przebijając od środka jego skórę w kilku miejscach - Gha!!!
-Naruto! - krzyknęła zielonowłosa, rzucając się w jego kierunku razem z pozostałymi
Nagle przestrzeń w pobliżu brata Naruto zaczęła wirować. Już po chwili obok Menmy klęczał zamaskowany Madara
-Huh... Nie spodziewałem się że przegrasz, Menma. - powiedział lekko rozczarowany
-Jakby nikt się nie wtrącał... To już by nie żyli... Aj... - odparł lekko stękając z bólu - Ale przynajmniej... Mam to czego nie zdobyłem ostatnim razem...
-Świetnie... - szepnął natychmiast wstając, materializując w dłoni gunbai i blokując lecącą na niego kulę ognia - Atakujesz gdy przeciwnik nie zwraca na ciebie uwagi, Mikoto-san... Nic się nie zmieniłaś...
-Spotkaliśmy się kiedyś? - zapytała zaskoczona jego słowami czarnowłosa
-Dawno temu... - szepnął wciągając gunbai swoim jutsu i ponownie klękając przy Menmie - Powinniśmy się już zbierać...
Od razu po dotknięciu Uzumakiego (Menmy nie Naruto) pochłonął go swoją techniką, po czym sam zaczął znikać
-Nie dostaniesz Naruto... - powiedziała Uchiha do zamaskowanego - Dopóki żyję... Nie tkniesz go więcej.
-A więc umrzesz... - szepnął znikając
-To się tak szybko nie stanie...
-Aaa!!! - krzyknął blondyn próbując złamać znajdujące się w ręce korzenie
-Przestań, Naruto. - powiedziała zmartwiona Fuu - Tym powinien zająć się medyczny shinobi albo przynajmniej lekarz...
-I miałbym ryzykować stratę ręki? - powiedział z uśmieszkiem - Przy nastawieniu mieszkańców będzie lepiej jeśli sam się tym zajmę...
-Racja... - szepnęła spuszczając wzrok - Zapomniałam...
-Nic się nie stało... Mogłabyś przeciąć te korzenie? - powiedział spokojnie
-Jasne. - odparła wyciągając kunai i wydmuchnęła na niego dużą ilość czakry wiatru - Nie ruszaj się...
Zaczęła powoli odcinać ociekające krwią konary a już po chwili nie było już żadnych odstających fragmentów. Pozostało jedynie drewno wewnątrz ramienia Uzumakiego
-Arigatou, Fuu... Teraz muszę tylko pozbyć się wewnętrznej części... - szepnął składając pieczęć - Ghh...
Nagle fragmenty korzenia zaczęły powoli wysuwać się z ręki blondyna. Gdy wypadły, w otworach po nich znajdował się czerwony kryształ który już po chwili zmienił się w krew a ta, strumyczkami popłynęła po całym jego ramieniu. Naruto szybko złożył inną pieczęć i otoczył się niewielką poświatą czakry Kuramy. Już po chwili po dziurach zostały jedynie głębokie wcięcia. Mikoto od razu wyjęła kilka bandaży, podbiegła do Uzumakiego i opatrzyła jego ramię
"Naruto. Nie przeciążaj przez jakichś czas lewej ręki, no chyba że chcesz być jednorękim shinobi." - ostrzegł Kurama
"Aż tak źle?" - zapytał z uśmiechem
"Ciesz się że masz mnie, bo inaczej ta ręka już by się do niczego nie nadawała." - szepnął zamykając oczy
"Dzięki, Kurama." - odparł wracając umysłem do świata zewnętrznego
-Rany... Mógłbyś bardziej uważać podczas walki, idioto! - warknęła czarnowłosa uderzając go otwartą dłonią w tył głowy
-Ej... W końcu wygrałem... - odparł naburmuszając się
-Gdzieżeś w ogóle był?! - powiedziała lekko wnerwiona Uchiha
-Cóż...
-Zamaskowany przetrzymywał go niedaleko stąd. - powiedział lądujący obok rudowłosy - Musiałem go wyratować z opre...
Niebieskooki szybko uchylił się przed nadlatującymi shurikenami rzuconymi przez Mikoto
-Kim jesteś?! - warknęła stając przed Naruto
-Uzumaki Nagato. Jestem wujkiem tego idioty. - powiedział podchodząc do grupki
-Idioty!? - odkrzyknął blondyn gwałtownie wstając - Walczyłem przez długi czas z zamaskowanym Madarą i Menmą. Miałem prawo do kilku małych wpadek...
-Małych wpadek... Jeśli przez małe wpadki masz na myśli szanse zadania śmiertelnego ciosu gunbaiem i przebicie przez korzenie które bez problemu mogłyby z twojego ramienia rozróść się na całe ciało, to nie miałeś prawa do tych wpadek, baka!!! - wykrzyknął zdenerwowany, uderzając prawym sierpowym w twarz siostrzeńca i powalając go - Gdybyś nie miał takiego farta, to przez twoją nieuwagę mogłeś już być martwy...
-Eee... No... - szepnął zmieszany z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy
-Ale nie martw się... - szepnął gdy na jego twarzy pojawił się szalony uśmiech a on sam zacisnął pięści - Dopilnuję żeby taka sytuacja nie miała więcej miejsca... Szykuj się na trening po którym będziesz przeklinał dzień swoich narodzin...
-Ghahahaha!!! - nagle Mikoto wybuchła niekontrolowanym śmiechem
-Hmm... A jej co? - zapytał rudowłosy stojącego obok Sasuke
-Mimo że to moja matka to nie mam zielonego pojęcia... - odparł lekko załamany czarnowłosy
-G-Gomen... Po prostu... Kushina zachowywała się podobnie gdy Minato wracał ranny z misji. - odparła powoli się uspokajając
-Heh... W końcu byliśmy rodzeństwem... - odparł spoglądając w niebo z uśmiechem
-Jak o tym pomyślę... Kushina nigdy nie mówiła że ma brata. - szepnęła lekko zdziwiona Mikoto
-Dwa lata po jej narodzinach matka chciała nas zabrać z Uzushio... - zaczął swą wypowiedź a w jego oczach można było zauważyć smutek - Szerzyły się plotki że niektóre wioski chcą się przeciw nam sprzymierzyć... Jednak ojciec nie wierzył w to. Postanowił że pozostanie tam aż do śmierci... Kilka lat później wysłał moją siostrę do Konohy jako kolejne 'naczynie' dla Kyubiego a po jakimś czasie Uzushio zostało zniszczone.
-Soka... Czyli... - zaczęła niepewnie czarnowłosa - Ona w ogóle nie wiedziała że ma jeszcze jakąś rodzinę?
-Najpewniej... A ty gdzie?! - warknął na wstającego blondyna
-My tu gadu gadu a jiji ciągle walczy!!! - krzyknął powoli kierując się na dach, na którym ciągle znajdowała się fioletowa bariera
-Cholera! - zaklęła Mikoto - Naruto, Haku-kun i Nagato-san. Idźcie pomóc Sandaime. Ja, Sasuke, Pakura i Fuu zostaniemy i dopilnujemy żeby nikt z rannych nie został zaatakowany.
-Dobra. - odparł rudowłosy podchodząc do blondyna i wspierając go
Po chwili, razem z Yukim ruszyli na budowlę na której toczyła się walka. Haku pobiegł przodem by sprawdzić czy ktoś nie potrzebuje pomocy natomiast dwójka Uzumaki pokuśtykała za nim po ścianie
-Wiesz, Naruto... - odezwał się nagle uśmiechnięty Nagato zwracając na siebie uwagę siostrzeńca - Masz całkiem ładną dziewczynę.
Na twarzy blondyna od razu pojawił olbrzymi rumieniec
-Ee... T-to j-je-jest... - zaczął się jąkać odwracając wzrok - N-nie t-two-twoja s-sprawa!
-Hehe... Ah... Młoda miłość. - westchnął z uśmieszkiem
-Powiedziałem nie twoja sprawa! - warknął zderzając się z nim czołem
-Auć... Ty... Uwierz mi... Po treningu jaki ci przyszykuję będziesz mnie błagał abym ci skrócił cierpienia... - szepnął gdy jego twarz spowiła się w cieniu a na ustach pojawił szalony uśmiech
-G-gomen... - przeprosił przerażony
-Za późno... - warknął gdy doszli na dach
Od razu rozejrzeli się po całej barierze. W jej rogach klęczało czterech shinobi a cały obszar wewnątrz był zarośnięty gęstym lasem
-Mokuton!? Ale jak... - szepnął niedowierzający blondyn - Czyżby ktoś jeszcze miał komórki Shodai Hokage?
-Nie... - odparł szybko stojący obok Haku - Nie czujesz tej czakry? Nawet Shishienjin nie jest w stanie jej zablokować...
-To jest... - szepnął zdumiony blondyn
"Niemożliwe..."
-Czakra Senju Hashiramy!? - wykrzyknął zdumiony rudowłosy - A cztery pozostałe... Nidaime i Sandaime Hokage, Yondaime Kazekage oraz Orochimaru!
-Jest źle... To musi być kinjutsu o którym mówił mi jiji... - warknął Naruto - Edo Tensei...
-Kuso... Nie dasz rady wchłonąć tej bariery? - zapytał siostrzeńca
-Spróbuję... Ale nie licz na cuda. - szepnął podchodząc do fioletowej ściany energii
-Na twoim miejscu nie dotykałabym bariery, kurduplu. - warknęła znajdująca się w narożniku bariery obok blondyna rudowłosa - No chyba że lubisz być przysmażany.
-Hmm... - westchnął na jej słownictwo dotykając ściany
"N-nani?" - pomyślała zdumiona - "Czemu on do jasnej cholery nie płonie?!"
-I jak? - zapytał gdy Uzumaki odsunął się od fioletowej czakry
-Jak chcesz zbierać moje kawałki po całej wiosce to mogę się jej pozbyć. - odparł zniesmaczony - Ona i ta trójka która utrzymuje Shishienjin posiadają naprawdę niesamowite zasoby czakry... A moje Gakido obudziłem dopiero dzisiaj i nie jestem jeszcze w stanie używać go bez ograniczeń...
-Kuso... Czyli musimy zdać się na Kage... - warknął stojący obok Haku
-Hokage był nazywany Bogiem Shinobi, a Kazekage posiada Kekkei Genkai, Jiton. - odparł rudzielec
-Ale jiji nie umywa się do poprzednich dzierżycieli tego tytułu. - szepnął Uzumaki
-Wiesz... Nie sądzę że ktokolwiek mógłby osiągnąć poziom Rikudou Sennina. A Shodai Hokage posiadał Mokuto... - przerwał nagle swą wypowiedź przypominając sobie z kim walczy Sandaime - Mamy przerąbane...
*********
-Kazekage, osłaniaj mnie! - krzyknął wykonujący pieczęć Hiruzen - Kage Bunshin no jutsu!
-Suiton: Suidanha! - powiedział wyskakujący nad korzenie, Nidaime wypluwając niewielki strumień wody pod wysokim ciśnieniem który jednak zatrzymał się na pędzącej na niego złotej fali
-Nie pozwolę... - warknął rudowłosy wysyłając na wskrzeszonych Kage shurikeny ze złotego piasku, które niestety zostały zatrzymane przez wyrastające z pobliskiego korzenia gałęzie - Kuso...
"Muszę to zakończyć..." - pomyślał Orochiramu, szybko formując pieczęć - "Korzystanie z innych technik Mokuton czy Suiton może skończyć się utratą nad nimi kontroli... W taki razie..."
-Kokuangyo no jutsu! - krzyknął składający pieczęć Hashirama
Nagle dookoła dwójki Kage rozciągnęła się nieprzenikniona ciemność. Przywódca Suny od razu rozesłał swój pył na wszystkie strony, licząc że uda mu się trafić jednego z przeciwników. Niestety ruch ten nie przyniósł żadnego skutku a rudowłosy już po chwili poleciał do tyłu po silnym ciosie
-Kuso... To genjutsu... - warknął wstając i otaczając się chmarą piasku - Jeśli zaatakują odsłonią swoją pozycję...
-Szlag... Kazekage ma ten przeklęty Jiton... W takim razie... - szepnął skupiając się na swoim dawnym mistrzu - Zobaczymy jak długo wytrzymasz, Sarutobi-sensei...
Tymczasem Hiruzen razem z dwoma klonami starał się wyczuć położenia przeciwników. Po chwili grad silnych ciosów odepchnął staruszka, jednak ten nawet na chwilę nie stracił koncentracji i już po chwili wysłał na przód swoje klony
"Długo nie dam rady utrzymywać klonów i używać Shiki Fujin... Muszę ich jak najszybciej zapieczętować..." - pomyślał gdy jego klony złapały niewidoczną dwójkę Hokage - "Mam ich!"
-Kuso... Ten cholerny staruch... - warknął wężowy, biorąc głęboki wdech - W takim razie...
-Fuin!!! - krzyknął gdy z brzuchów klonów wydłużyła się eteryczna ręka Shinigami i wyrwała z braci Hokage ich dusze
-Gomen... Sarutobi... - szepnął starszy z braci - Przysporzyliśmy ci kłopotów...
-Czekajcie na mnie... Shodai-sama... Nidaime-sama... - powiedział widząc że iluzja zniknęła a u jego stóp lądują ciała dwójki shinobi Oto-gakure - Wkrótce do was dołączę...
"Mandara no Jin." - nagle Orochimaru przyklęknął na jedno kolano, wypluwając w stronę dwójki Kage setki brązowych węży
-Kuso... Kazekage! - krzyknął biegnący w stronę czarnowłosego Hiruzen
-Wiem... - odparł rudowłosy posyłając swoje złoto pod gady i wyrzucając je w powietrze, dając Sarutobiemu szansę na zbliżenie się do Sannina
-Szlag... Kuchiyose no jutsu! - krzyknął przykładając dłonie do podłoża
W jednej chwili spod reszty dachówek wypełzły dwa węże wielkości przynajmniej trzech ludzi i ruszyły na staruszka. Jednak w ostatnim momencie zostały złapane przez złoty pył i przeciągnięte do tyłu. Hokage szybko spojrzał na przywódce Suny
-Zajmę się nimi, Sarutobi-sama! - krzyknął rzucając nimi o korzenie - Ty zabij Orochimaru!
-Ta... - szepnął przyspieszając i pojawiając się przed byłym uczniem - To koniec!!!
-Cho... - warknął gdy Hokage chwycił go za barki - Co ty...
Nagle Sannin stanął jak wryty. Jego przyzwane gady szybko skierowały się w jego stronę, lecz zatrzymał je złoty pył
-Wy nigdzie nie idziecie... - szepnął rudowłosy rzucając jednym o ścianę fioletowej bariery
Bestia od razu zajęła się silnym płomieniem i po kilku chwilach został z niej sam popiół.Przywódca Suny od razu zaczął się bronić przed ciosami kolejnego węża. Tym czasem Hiruzen, dosłownie przeciągał linę z Orochiramu, z tą różnicą że zamiast liny mieli ręką Shinigami trzymającą duszę wężowego
-T-to jest... Shinigami? - zapytał zszokowany Sannin, widząc jak istota pożera duszę poprzednich Hokage
-Możesz go zobaczyć... Ponieważ część twojej duszy opuściła już ciało... - szepnął pociągając ducha byłego ucznia - Poświęciłeś własnych ludzi by użyć Edo Tensei... Nie masz prawa na spoczynek po śmierci!!!
-Nie myśl że będę po prostu stał, czekając na śmierć! - warknął składając pieczęć - N-nani?
-Twa dusza została pochwycona przez Shinigami... Nie jesteś w stanie wykonać żadnego jutsu... - szepnął zdyszany
-N-niech cię... - szepnął opuszczając dłonie, jednak jedną ciągle utrzymywał pieczęć
Po chwili leżące kawałek dalej Kusanagi zaczęło emitować błękitne światło i delikatnie uniosło się w powietrzu. Orochimaru od razu delikatnie machnął palcami a ostrze ruszyło w stronę Sarutobiego, Kazekage mocujący się z gadem od razu to zauważył
-Kuso... - warknął posyłając po miecz swój złoty pył, lecz niestety, chwycił go za późno
Ostrze przebiło się przez klatkę piersiową staruszka, lecz ten nie drgnął nawet na moment
-T-ty... Czemu nie uniknąłeś? - szepnął zszokowany Sannin
-Heh... Każda technika ma jakąś cenę... Zapłatą za użycie Shiki Fujin jest oddanie duszy Shinigami... - odparł spokojnie - Ma to jednak plus. Nie muszę się martwić żadnymi ranami, ponieważ i tak umrę...
-Kisama... - powiedział przyciągając duszę z powrotem do swego ciała i poruszając mieczem w ciele Hokage - Niech cię... Zdechnij staruchu!!!
Tymczasem przywódca Suny uderzył gadem o pobliski korzeń po czym zaczął go przykrywać licznymi warstwami złota. Już po kilku chwilach pod korzeniami stała niewielka, złota wydma.
-Sakin Taiso. -rudowłosy bez namysłu skumulował resztę czakry i szybko sprężył złoty piasek
Ten po chwili rozprężył się, wystrzeliwując razem z krwią na wszystkie strony, opryskując dach i drzewa wewnątrz bariery natomiast Kazekage przyklęknął ze zmęczenia na jedno kolano
"Kuso... Osiągnąłem limit..." - pomyślał próbując posłać złoty tył na Orochimaru, lecz w połowie drogi rozsypał się on po podłożu
-N-nie d-dam... Nie dam się zniedołężniałemu staruchowi! - krzyknął czarnowłosy, poruszając Kusanagi w piersi Hokage
"Kuso... Jak tak dalej pójdzie..." - pomyślał powoli opadając z sił
-Zawsze pożądałeś mocy... Mój głupi uczniu... - szepnął, gdy Shinigami powolnym ruchem sięgnął po tanto w ustach - Dlatego nie pozwolę ci użyć więcej żadnych technik!
-T-ty... Nie zrobisz tego!!! - warknął patrząc jak bóg śmierci przygotowuje się do wykonania cięcia
-Kazekage!!! - krzyknął do rudowłosego - Posłuchaj... Godaime... Godaime Hokage ma zostać Jiraiya z Sanninów!!!
-Zrozumiałem... Sarutobi-sama... - szepnął wstając i pochylając głowę w wyrazie szacunku dla przywódcy Konohy
-A teraz.... - nagle Shinigami szybkim ruchem odciął fragment duszy Orochimaru
-Gha!!! - krzyknął z niesamowitego bólu
W ciągu kilku sekund jego ramiona przybrały szaro-fioletowy odcień i opadły bezwiednie. Sam Sannin przyklęknął na jedno kolano, po czym spojrzał na byłego sensei
-Szkoda że nie będziemy mogli umrzeć razem... Orochimaru... - szepnął gdy bestia za nim pożarła ręce wężowego i właśnie zaczęła pochłaniać duszę Sandaime - Sayonara, mój głupi uczniu...
Hokage zachwiał się kilka razy, po czym upadł na jeden z korzeni powoli zamykając oczy
-Oddawaj moje ręce... - warknął wściekły Sannin, sykając z bólu i upadając na kolana- Oddawaj... Przeklęty staruchu... ODDAWAJ!!!
-To twój koniec... Orochimaru. - syknął idący w jego stronę rudowłosy z wyciągniętym kunaiem - Dziś... Zginiesz...
-Nigdy... Sakon!!! Ukon!!! - krzyknął na całe gardło
-Suiton: Suidanha! - powiedział wyskakujący nad korzenie, Nidaime wypluwając niewielki strumień wody pod wysokim ciśnieniem który jednak zatrzymał się na pędzącej na niego złotej fali
-Nie pozwolę... - warknął rudowłosy wysyłając na wskrzeszonych Kage shurikeny ze złotego piasku, które niestety zostały zatrzymane przez wyrastające z pobliskiego korzenia gałęzie - Kuso...
"Muszę to zakończyć..." - pomyślał Orochiramu, szybko formując pieczęć - "Korzystanie z innych technik Mokuton czy Suiton może skończyć się utratą nad nimi kontroli... W taki razie..."
-Kokuangyo no jutsu! - krzyknął składający pieczęć Hashirama
Nagle dookoła dwójki Kage rozciągnęła się nieprzenikniona ciemność. Przywódca Suny od razu rozesłał swój pył na wszystkie strony, licząc że uda mu się trafić jednego z przeciwników. Niestety ruch ten nie przyniósł żadnego skutku a rudowłosy już po chwili poleciał do tyłu po silnym ciosie
-Kuso... To genjutsu... - warknął wstając i otaczając się chmarą piasku - Jeśli zaatakują odsłonią swoją pozycję...
-Szlag... Kazekage ma ten przeklęty Jiton... W takim razie... - szepnął skupiając się na swoim dawnym mistrzu - Zobaczymy jak długo wytrzymasz, Sarutobi-sensei...
Tymczasem Hiruzen razem z dwoma klonami starał się wyczuć położenia przeciwników. Po chwili grad silnych ciosów odepchnął staruszka, jednak ten nawet na chwilę nie stracił koncentracji i już po chwili wysłał na przód swoje klony
"Długo nie dam rady utrzymywać klonów i używać Shiki Fujin... Muszę ich jak najszybciej zapieczętować..." - pomyślał gdy jego klony złapały niewidoczną dwójkę Hokage - "Mam ich!"
-Kuso... Ten cholerny staruch... - warknął wężowy, biorąc głęboki wdech - W takim razie...
-Fuin!!! - krzyknął gdy z brzuchów klonów wydłużyła się eteryczna ręka Shinigami i wyrwała z braci Hokage ich dusze
-Gomen... Sarutobi... - szepnął starszy z braci - Przysporzyliśmy ci kłopotów...
-Czekajcie na mnie... Shodai-sama... Nidaime-sama... - powiedział widząc że iluzja zniknęła a u jego stóp lądują ciała dwójki shinobi Oto-gakure - Wkrótce do was dołączę...
"Mandara no Jin." - nagle Orochimaru przyklęknął na jedno kolano, wypluwając w stronę dwójki Kage setki brązowych węży
-Kuso... Kazekage! - krzyknął biegnący w stronę czarnowłosego Hiruzen
-Wiem... - odparł rudowłosy posyłając swoje złoto pod gady i wyrzucając je w powietrze, dając Sarutobiemu szansę na zbliżenie się do Sannina
-Szlag... Kuchiyose no jutsu! - krzyknął przykładając dłonie do podłoża
W jednej chwili spod reszty dachówek wypełzły dwa węże wielkości przynajmniej trzech ludzi i ruszyły na staruszka. Jednak w ostatnim momencie zostały złapane przez złoty pył i przeciągnięte do tyłu. Hokage szybko spojrzał na przywódce Suny
-Zajmę się nimi, Sarutobi-sama! - krzyknął rzucając nimi o korzenie - Ty zabij Orochimaru!
-Ta... - szepnął przyspieszając i pojawiając się przed byłym uczniem - To koniec!!!
-Cho... - warknął gdy Hokage chwycił go za barki - Co ty...
Nagle Sannin stanął jak wryty. Jego przyzwane gady szybko skierowały się w jego stronę, lecz zatrzymał je złoty pył
-Wy nigdzie nie idziecie... - szepnął rudowłosy rzucając jednym o ścianę fioletowej bariery
Bestia od razu zajęła się silnym płomieniem i po kilku chwilach został z niej sam popiół.Przywódca Suny od razu zaczął się bronić przed ciosami kolejnego węża. Tym czasem Hiruzen, dosłownie przeciągał linę z Orochiramu, z tą różnicą że zamiast liny mieli ręką Shinigami trzymającą duszę wężowego
-T-to jest... Shinigami? - zapytał zszokowany Sannin, widząc jak istota pożera duszę poprzednich Hokage
-Możesz go zobaczyć... Ponieważ część twojej duszy opuściła już ciało... - szepnął pociągając ducha byłego ucznia - Poświęciłeś własnych ludzi by użyć Edo Tensei... Nie masz prawa na spoczynek po śmierci!!!
-Nie myśl że będę po prostu stał, czekając na śmierć! - warknął składając pieczęć - N-nani?
-Twa dusza została pochwycona przez Shinigami... Nie jesteś w stanie wykonać żadnego jutsu... - szepnął zdyszany
-N-niech cię... - szepnął opuszczając dłonie, jednak jedną ciągle utrzymywał pieczęć
Po chwili leżące kawałek dalej Kusanagi zaczęło emitować błękitne światło i delikatnie uniosło się w powietrzu. Orochimaru od razu delikatnie machnął palcami a ostrze ruszyło w stronę Sarutobiego, Kazekage mocujący się z gadem od razu to zauważył
-Kuso... - warknął posyłając po miecz swój złoty pył, lecz niestety, chwycił go za późno
Ostrze przebiło się przez klatkę piersiową staruszka, lecz ten nie drgnął nawet na moment
-T-ty... Czemu nie uniknąłeś? - szepnął zszokowany Sannin
-Heh... Każda technika ma jakąś cenę... Zapłatą za użycie Shiki Fujin jest oddanie duszy Shinigami... - odparł spokojnie - Ma to jednak plus. Nie muszę się martwić żadnymi ranami, ponieważ i tak umrę...
-Kisama... - powiedział przyciągając duszę z powrotem do swego ciała i poruszając mieczem w ciele Hokage - Niech cię... Zdechnij staruchu!!!
Tymczasem przywódca Suny uderzył gadem o pobliski korzeń po czym zaczął go przykrywać licznymi warstwami złota. Już po kilku chwilach pod korzeniami stała niewielka, złota wydma.
-Sakin Taiso. -rudowłosy bez namysłu skumulował resztę czakry i szybko sprężył złoty piasek
Ten po chwili rozprężył się, wystrzeliwując razem z krwią na wszystkie strony, opryskując dach i drzewa wewnątrz bariery natomiast Kazekage przyklęknął ze zmęczenia na jedno kolano
"Kuso... Osiągnąłem limit..." - pomyślał próbując posłać złoty tył na Orochimaru, lecz w połowie drogi rozsypał się on po podłożu
-N-nie d-dam... Nie dam się zniedołężniałemu staruchowi! - krzyknął czarnowłosy, poruszając Kusanagi w piersi Hokage
"Kuso... Jak tak dalej pójdzie..." - pomyślał powoli opadając z sił
-Zawsze pożądałeś mocy... Mój głupi uczniu... - szepnął, gdy Shinigami powolnym ruchem sięgnął po tanto w ustach - Dlatego nie pozwolę ci użyć więcej żadnych technik!
-T-ty... Nie zrobisz tego!!! - warknął patrząc jak bóg śmierci przygotowuje się do wykonania cięcia
-Kazekage!!! - krzyknął do rudowłosego - Posłuchaj... Godaime... Godaime Hokage ma zostać Jiraiya z Sanninów!!!
-Zrozumiałem... Sarutobi-sama... - szepnął wstając i pochylając głowę w wyrazie szacunku dla przywódcy Konohy
-A teraz.... - nagle Shinigami szybkim ruchem odciął fragment duszy Orochimaru
-Gha!!! - krzyknął z niesamowitego bólu
W ciągu kilku sekund jego ramiona przybrały szaro-fioletowy odcień i opadły bezwiednie. Sam Sannin przyklęknął na jedno kolano, po czym spojrzał na byłego sensei
-Szkoda że nie będziemy mogli umrzeć razem... Orochimaru... - szepnął gdy bestia za nim pożarła ręce wężowego i właśnie zaczęła pochłaniać duszę Sandaime - Sayonara, mój głupi uczniu...
Hokage zachwiał się kilka razy, po czym upadł na jeden z korzeni powoli zamykając oczy
-Oddawaj moje ręce... - warknął wściekły Sannin, sykając z bólu i upadając na kolana- Oddawaj... Przeklęty staruchu... ODDAWAJ!!!
-To twój koniec... Orochimaru. - syknął idący w jego stronę rudowłosy z wyciągniętym kunaiem - Dziś... Zginiesz...
-Nigdy... Sakon!!! Ukon!!! - krzyknął na całe gardło
*********
-Kuso... Ta bariera nie ma żadnych słabych punktów... - szepnął wściekły rudowłosy
-Bijudama zniszczyłaby ją bez problemów... Szlag! Czemu nie mogę jej używać z jednym ogonem!? - krzyknął zrozpaczony
"Nie dałbyś rady zgromadzić odpowiednią ilość czakry, a co dopiero ją utrzymać." - odparł szybko Kurama
"Wiem... Tylko..." - pomyślał
-Sakon!!! Ukon!!! - nagle jego dyskusję przerwał głośny krzyk
Czerwonowłosa klęcząca w jednym z rogów bariery od razu usunęła fioletową ścianę oddzielającą ją od wewnętrznej części pola walki, po czym szybko odskoczyła w stworzony podczas starcia las. Bariera zaczęła powoli znikać, a po kilku sekundach Naruto wraz z Nagato i Haku ruszyli za dziewczyną. Chwilę później wylądowali obok zdyszanego i ubrudzonego dużą ilością krwi przywódcy Suny
-Nic ci nie jest, Kazekage-dono? - zapytał klękający przy nim Yuki
-Nie... - odparł spoglądając w stronę wężowego - Ale Hokage...
Blondyn od razu spojrzał w miejsce w które wpatruje się Kage. Zamarł w bezruchu widząc leżące na korzeniu ciało
-J-jiji?- szepnął niepewnie
Starzec nie zareagował. W tym czasie Czwórka Dźwięku pomagała Orochimaru wstać. Po chwili Sannin, podpierany przez dwójkę podwładnych, jednego z sześcioma rekami i drugiego, bardziej masywnego szybko skoczył na pobliski korzeń
-A ty gdzie się wybierasz, draniu!? - krzyknął blondyn, skacząc w jego stronę
-Naruto! Czekaj... - krzyknął Haku
Nagle przed blondynem pojawił się siwowłosy nastolatek i silnym kopem posłał go na ziemię
-Naruto! - do leżącego na dachówkach, albo raczej tym co z nich zostało, chłopaka podszedł jego wujek
-Nie zbliżaj się do Orochimaru-sama, cholerny śmieciu! - warknął, lądując obok swojego mistrza
-Sakon... Starczy... - wyszeptał wężowy, z trudem łapiąc oddechy - Musimy... Wynosić się stąd...
-Hai! - odkrzyknął łapiąc za kilka kulek z kabury i rzucając nimi pod nogi czwórki shinobi
Te od razu uwolniły duże ilości dymu który spowił cały dach budynku. Jednakże Nagato od razu złożył kilka pieczęci
-Futon: Reppu Sho! - krzyknął, wywołując silny wiatr, który bez problemów rozpędziła dym
Niestety, te kilka sekund wystarczyło przywódcy Oto-gakure do ucieczki. Blondyn wyprowadzony z równowagi przykląkł na jedno kolano po czym uderzył pięścią w resztki dachówek, wywołując dookoła siebie liczne pęknięcia
-Kurwa... - warknął wściekły
-Naruto... - szepnął starszy Uzumaki klękając przy nim i zauważywszy łzy płynące po jego policzkach położył dłoń na jego ramieniu - Przykro mi... Wiem jak to jest stracić kogoś ważnego...
-Znajdę go... - szepnął lekko zaskakują rudowłosego - Znajdę Orochimaru... I zarżnę... Za wszelką cenę.
-Nie. Nie zrobisz tego. - odparł szybko mocniej zaciskając rękę na jego ramieniu - Hokage-sama nie chciał by tego... A ty nie jesteś osobą która porzuca wszystko i zabija w poszukiwaniu zemsty...
-A co ty... W ogóle... - szepnął gdy dookoła niego pojawiła się pomarańczowa łuna czakry - Możesz o mnie kurwa wiedzieć!?
-Masz rację... Nie wiem o tobie zbyt wiele... Lecz wiem jedno... - powiedział zasmucony, parząc prosto w czerwone, lisie oczy blondyna - Ty nie jesteś osobą która porzuca przyjaciół i rodzinę by zabić jednego śmiecia. Tyle wiem na pewno...
-Nic o mnie nie wiesz, do cholery!!! - krzyknął zdenerwowany - Ja... Znajdę go i zabiję... I...
-I co? Porzucisz przyjaciół i rodzinę... Zranisz wszystkie osoby dla których dużo znaczysz. - zaczął mówić, lecz jego słowa najwidoczniej spływały po nim jak deszcz po dachówkach - Zostawisz Mikoto-san, Sasuke i swoją dziewczynę tylko dla zemsty!?
Te słowa najwidoczniej tknęły Naruto, gdyż czakra lisa otaczająca go szybko zniknęła a on sam chwycił się za głowę
-Ja po prostu... Nie wiem co robić... - szepnął rozpaczliwie - Jiji był jedną z niewielu osób które wspomagały mnie w trudnych chwilach... A ja pozwoliłem mu umrzeć... Zginął bo byłem za słaby...
-Więc zdobądź siłę by chronić cenne ci osoby, a nie użalaj się nad sobą jak człowiek z depresją! - warknął zdenerwowany postawą blondyna - Gdyby Sandaime-sama widział cię teraz to byłby chyba rozczarowany...
-Wiesz... Dzięki... - odparł ścierając z twarzy łzy - Pewnie masz rację... Jiji nie chciałby abym się teraz załamywał... Ale mimo to... Orochimaru zapłaci za to.
-Kuso... Spóźniliśmy się... - warknął lądujący obok zdyszany Kakashi razem z Guyem i Anko
-Niemożliwe... Hokage-sama jest... - zaczął z niedowierzaniem mistrz taijutsu
-Cholera... - szepnęła pod nosem fioletowo włosa, przyklękając na jednym kolanie i trzymając się za lewą stronę karku
-Trzeba zająć się rannymi... - powiedział nagle Kazekage - I zabrać stąd ciało Sandaime. - dodał kierując w stronę martwego Hokage swój złoty pył
-Na pewno możesz jeszcze korzystać z Jitonu, Kazekage-sama? - zapytał użytkownik Hyoton - Zużyłeś większość czakry...
-Yuki-san, nie doceniasz mnie... - odparł, podnosząc powoli Hiruzena swoim złotem - Powinniśmy stąd iść i zająć się rannymi.
-Tak... - szepnął blondyn kierując się powoli na arenę, albo raczej to co z niej zostało
-Zabiorę ciało Sandaime-sama do ANBU. - powiedział powoli odchodzący Kazekage
-Poczekaj, Kazekage-sama! - powiedział głośno Kakashi podchodząc do przywódcy Suny - Będziemy cię eskortować. Nie zostało ci wiele czakry.
-Arigatou. - odparł kierując się wgłąb wioski razem z jouninami i Haku (który w sumie też jest jouninem ;P)
-Chodźmy, wujku. - szepnął blondyn podchodząc do krawędzi budynku - Trzeba im pomóc. - dodał skacząc na arenę
-Ta...
-Nic ci nie jest, Kazekage-dono? - zapytał klękający przy nim Yuki
-Nie... - odparł spoglądając w stronę wężowego - Ale Hokage...
Blondyn od razu spojrzał w miejsce w które wpatruje się Kage. Zamarł w bezruchu widząc leżące na korzeniu ciało
-J-jiji?- szepnął niepewnie
Starzec nie zareagował. W tym czasie Czwórka Dźwięku pomagała Orochimaru wstać. Po chwili Sannin, podpierany przez dwójkę podwładnych, jednego z sześcioma rekami i drugiego, bardziej masywnego szybko skoczył na pobliski korzeń
-A ty gdzie się wybierasz, draniu!? - krzyknął blondyn, skacząc w jego stronę
-Naruto! Czekaj... - krzyknął Haku
Nagle przed blondynem pojawił się siwowłosy nastolatek i silnym kopem posłał go na ziemię
-Naruto! - do leżącego na dachówkach, albo raczej tym co z nich zostało, chłopaka podszedł jego wujek
-Nie zbliżaj się do Orochimaru-sama, cholerny śmieciu! - warknął, lądując obok swojego mistrza
-Sakon... Starczy... - wyszeptał wężowy, z trudem łapiąc oddechy - Musimy... Wynosić się stąd...
-Hai! - odkrzyknął łapiąc za kilka kulek z kabury i rzucając nimi pod nogi czwórki shinobi
Te od razu uwolniły duże ilości dymu który spowił cały dach budynku. Jednakże Nagato od razu złożył kilka pieczęci
-Futon: Reppu Sho! - krzyknął, wywołując silny wiatr, który bez problemów rozpędziła dym
Niestety, te kilka sekund wystarczyło przywódcy Oto-gakure do ucieczki. Blondyn wyprowadzony z równowagi przykląkł na jedno kolano po czym uderzył pięścią w resztki dachówek, wywołując dookoła siebie liczne pęknięcia
-Kurwa... - warknął wściekły
-Naruto... - szepnął starszy Uzumaki klękając przy nim i zauważywszy łzy płynące po jego policzkach położył dłoń na jego ramieniu - Przykro mi... Wiem jak to jest stracić kogoś ważnego...
-Znajdę go... - szepnął lekko zaskakują rudowłosego - Znajdę Orochimaru... I zarżnę... Za wszelką cenę.
-Nie. Nie zrobisz tego. - odparł szybko mocniej zaciskając rękę na jego ramieniu - Hokage-sama nie chciał by tego... A ty nie jesteś osobą która porzuca wszystko i zabija w poszukiwaniu zemsty...
-A co ty... W ogóle... - szepnął gdy dookoła niego pojawiła się pomarańczowa łuna czakry - Możesz o mnie kurwa wiedzieć!?
-Masz rację... Nie wiem o tobie zbyt wiele... Lecz wiem jedno... - powiedział zasmucony, parząc prosto w czerwone, lisie oczy blondyna - Ty nie jesteś osobą która porzuca przyjaciół i rodzinę by zabić jednego śmiecia. Tyle wiem na pewno...
-Nic o mnie nie wiesz, do cholery!!! - krzyknął zdenerwowany - Ja... Znajdę go i zabiję... I...
-I co? Porzucisz przyjaciół i rodzinę... Zranisz wszystkie osoby dla których dużo znaczysz. - zaczął mówić, lecz jego słowa najwidoczniej spływały po nim jak deszcz po dachówkach - Zostawisz Mikoto-san, Sasuke i swoją dziewczynę tylko dla zemsty!?
Te słowa najwidoczniej tknęły Naruto, gdyż czakra lisa otaczająca go szybko zniknęła a on sam chwycił się za głowę
-Ja po prostu... Nie wiem co robić... - szepnął rozpaczliwie - Jiji był jedną z niewielu osób które wspomagały mnie w trudnych chwilach... A ja pozwoliłem mu umrzeć... Zginął bo byłem za słaby...
-Więc zdobądź siłę by chronić cenne ci osoby, a nie użalaj się nad sobą jak człowiek z depresją! - warknął zdenerwowany postawą blondyna - Gdyby Sandaime-sama widział cię teraz to byłby chyba rozczarowany...
-Wiesz... Dzięki... - odparł ścierając z twarzy łzy - Pewnie masz rację... Jiji nie chciałby abym się teraz załamywał... Ale mimo to... Orochimaru zapłaci za to.
-Kuso... Spóźniliśmy się... - warknął lądujący obok zdyszany Kakashi razem z Guyem i Anko
-Niemożliwe... Hokage-sama jest... - zaczął z niedowierzaniem mistrz taijutsu
-Cholera... - szepnęła pod nosem fioletowo włosa, przyklękając na jednym kolanie i trzymając się za lewą stronę karku
-Trzeba zająć się rannymi... - powiedział nagle Kazekage - I zabrać stąd ciało Sandaime. - dodał kierując w stronę martwego Hokage swój złoty pył
-Na pewno możesz jeszcze korzystać z Jitonu, Kazekage-sama? - zapytał użytkownik Hyoton - Zużyłeś większość czakry...
-Yuki-san, nie doceniasz mnie... - odparł, podnosząc powoli Hiruzena swoim złotem - Powinniśmy stąd iść i zająć się rannymi.
-Tak... - szepnął blondyn kierując się powoli na arenę, albo raczej to co z niej zostało
-Zabiorę ciało Sandaime-sama do ANBU. - powiedział powoli odchodzący Kazekage
-Poczekaj, Kazekage-sama! - powiedział głośno Kakashi podchodząc do przywódcy Suny - Będziemy cię eskortować. Nie zostało ci wiele czakry.
-Arigatou. - odparł kierując się wgłąb wioski razem z jouninami i Haku (który w sumie też jest jouninem ;P)
-Chodźmy, wujku. - szepnął blondyn podchodząc do krawędzi budynku - Trzeba im pomóc. - dodał skacząc na arenę
-Ta...
*********
-Itai!!! - krzyknął leżący na stole operacyjnym czarnowłosy - Mógłbyś bardziej uważać!
-Nie przeszkadzaj. - odparł zamaskowany wyjmując z rany kolejny fragment kryształu - Ciesz się że w ogóle żyjesz. Kryształy cudem minęły kręgosłup i serce.
-Kuso... Gdybym miał pełną czakrę... Aj... - warknął rozwścieczony
-Przestań się użalać. - powiedział wyjmując kolejne kawałki
-Jak głęboko to cholerstwo się wryło?! - warknął tracący nad sobą panowanie Menma
-Dziwię się że nie przebiło cię na wylot... - odpowiedział wyjmując kolejny zakrwawiony kolec - No, to już chyba wszystkie.
-Więc nie stój tak i załataj mnie zanim się wykrwawię! - warknął
-Tak, tak... - odparł nakładając na dziurę w plecach czarnowłosego białą substancję - Jesteś dzisiaj jakiś strasznie nerwowy.
-Też byś był gdyby ci sprzed nosa sprzątnięto trzy biju... Ajć... - odparł sycząc przez uczucie pieczenia na plecach
-Tak właściwie to dwa i pół biju... - odparł próbując wyprowadzić chłopaka z równowagi
-Eh... - żachnął nie mając ochoty się wykłócać lecz po chwili odezwał się - Serio przegrałeś z Nagato? - zapytał z chytrym uśmieszkiem
-Nie zapominaj kto siedział przy Mazo i hodował Zetsu. - odpowiedział szybko - Przez te kilka dni gdy zmierzaliśmy do Konohy nie zregenerowałem całej czakry.
-Serio!? - odparł nie wierząc - Przez kilka dni nie zregenerowałeś całej czakry!? Chyba kpisz!
-Spróbuj podłączyć się do niego i przez kilka dni oddawać swoją czakrę, a potem od razu ruszyć do Hi no Kuni i codziennie robić tylko godzinne postoje! - warknął mając nagłą ochotę wyrwać Kyuubiego z Menmy
-I mówi to słynny Uchiha 'Madara'? - odparł wstając powoli ze stołu operacyjnego - Naprawdę, żałosne.
-Eh... - westchnął zmęczony kłótnią, lecz po chwili odezwał się do ubierającego koszulę Uzumakiego - Zdobyłeś 'TO'?
-Oczywiście... - szepnął sięgając do kieszeni i wyjmując kilka włosów - Nigdy jeszcze nie poniosłem całkowitej porażki...
-W przeciwieństwie do Orochimaru. - odparł zamaskowany przypominając sobie sytuację w jakiej znalazł się Sannin - Aaa... Właśnie... Który z nas do niego idzie, ty czy ja?
-Ja pójdę. - odparł szybko Menma wkładając włosy do probówek - Mam ochotę podroczyć się z tym zaskrońcem.
-Heh... Wiesz że jesteś cholernym sadystą? - zapytał patrząc na chłopaka z niedowierzaniem
-Wiem... - odpowiedział szybko, zakładając płaszcz i kierując się w stronę wyjścia z jaskini, lecz w połowie drogi się zatrzymał - Podrzucisz mnie? Nie mam ochoty przebiegać całego kontynentu.
-Eh... - warknął podchodząc do niego i pochłaniając go swoim ninjutsu - Naprawdę... Dzisiejsi shinobi są cholernie leniwi. - dodał sam do siebie, również przenosząc się do innego wymiaru
-Nie przeszkadzaj. - odparł zamaskowany wyjmując z rany kolejny fragment kryształu - Ciesz się że w ogóle żyjesz. Kryształy cudem minęły kręgosłup i serce.
-Kuso... Gdybym miał pełną czakrę... Aj... - warknął rozwścieczony
-Przestań się użalać. - powiedział wyjmując kolejne kawałki
-Jak głęboko to cholerstwo się wryło?! - warknął tracący nad sobą panowanie Menma
-Dziwię się że nie przebiło cię na wylot... - odpowiedział wyjmując kolejny zakrwawiony kolec - No, to już chyba wszystkie.
-Więc nie stój tak i załataj mnie zanim się wykrwawię! - warknął
-Tak, tak... - odparł nakładając na dziurę w plecach czarnowłosego białą substancję - Jesteś dzisiaj jakiś strasznie nerwowy.
-Też byś był gdyby ci sprzed nosa sprzątnięto trzy biju... Ajć... - odparł sycząc przez uczucie pieczenia na plecach
-Tak właściwie to dwa i pół biju... - odparł próbując wyprowadzić chłopaka z równowagi
-Eh... - żachnął nie mając ochoty się wykłócać lecz po chwili odezwał się - Serio przegrałeś z Nagato? - zapytał z chytrym uśmieszkiem
-Nie zapominaj kto siedział przy Mazo i hodował Zetsu. - odpowiedział szybko - Przez te kilka dni gdy zmierzaliśmy do Konohy nie zregenerowałem całej czakry.
-Serio!? - odparł nie wierząc - Przez kilka dni nie zregenerowałeś całej czakry!? Chyba kpisz!
-Spróbuj podłączyć się do niego i przez kilka dni oddawać swoją czakrę, a potem od razu ruszyć do Hi no Kuni i codziennie robić tylko godzinne postoje! - warknął mając nagłą ochotę wyrwać Kyuubiego z Menmy
-I mówi to słynny Uchiha 'Madara'? - odparł wstając powoli ze stołu operacyjnego - Naprawdę, żałosne.
-Eh... - westchnął zmęczony kłótnią, lecz po chwili odezwał się do ubierającego koszulę Uzumakiego - Zdobyłeś 'TO'?
-Oczywiście... - szepnął sięgając do kieszeni i wyjmując kilka włosów - Nigdy jeszcze nie poniosłem całkowitej porażki...
-W przeciwieństwie do Orochimaru. - odparł zamaskowany przypominając sobie sytuację w jakiej znalazł się Sannin - Aaa... Właśnie... Który z nas do niego idzie, ty czy ja?
-Ja pójdę. - odparł szybko Menma wkładając włosy do probówek - Mam ochotę podroczyć się z tym zaskrońcem.
-Heh... Wiesz że jesteś cholernym sadystą? - zapytał patrząc na chłopaka z niedowierzaniem
-Wiem... - odpowiedział szybko, zakładając płaszcz i kierując się w stronę wyjścia z jaskini, lecz w połowie drogi się zatrzymał - Podrzucisz mnie? Nie mam ochoty przebiegać całego kontynentu.
-Eh... - warknął podchodząc do niego i pochłaniając go swoim ninjutsu - Naprawdę... Dzisiejsi shinobi są cholernie leniwi. - dodał sam do siebie, również przenosząc się do innego wymiaru
*********
-Itai... Mógłbyś uważać?! - warknął na badającego go shinobi
-Nie narzekaj, Uzumaki. - parsknął z jadem w głosie - Nie nadwyrężaj ręki. A teraz wynocha. Zabierasz mi czas a mam jeszcze innych rannych.
-Mówiłem ci że nic mi nie jest. - odparł zdenerwowany blondyn
-Mikoto-sama kazała mi cię zbadać, więc nie miałem wyboru. A teraz won! - powiedział tracący nad sobą panowanie brązowowłosy
-Pff... - westchnął opuszczając pokój, do którego od razu wszedł kolejny ranny
Naruto od razu skierował się w stronę innego pokoju. Dziś nie miał już ochoty wysłuchiwać narzekań i obraz z ust shinobi czy cywilów Konohy. Podszedł do jednych drzwi i otworzywszy je, wszedł do środka, i zamknął je za sobą. W dwóch łóżkach po przeciwnych stronach pokoju leżeli Fuu i nieprzytomny Gaara. Od razu podszedł do zielonowłosej i usiadł przy niej
-Wiedzę że jednak zdecydowali cię tutaj przytrzymać. - powiedział z uśmiechem na ustach
-Taa... - odpowiedziała cicho - Rany... Jak ja nienawidzę bezczynności!!! - wykrzyknęła gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej (bez skojarzeń ;p)
-Spokojnie. - odparł powstrzymując chichot - Obudzisz Gaarę. - nagle dziewczyna zamilkła
-Nie obudzę go. - powiedziała wywołując na twarzy blondyna lekkie zdziwienie - Z jakiegoś powodu jego rany goją się jak u zwykłych ludzi...
-Co? Jak to możliwe? Shukaku powinien... - nagle przypomniał sobie obraz Memny i jego Sharingan - On nie mógł przecież... - szepnął z niedowierzaniem, wstając i podchodząc do rudowłosego
-Naruto? - zapytała niepewnie, gdy blondyn przyłożył dłoń do głowy Gaary
-Muszę się skupić... - szepnął do siebie, zamykając oczy
Nagle w jego umyśle pojawił się zamazany, czarno-biały obraz Shukaku, który od razu ryknął na niego, wyrzucając go z umysłu rudego. Blondyn zachwiał i cofnął się od chłopaka, po czym zebrał znaczne ilości czakry Kuramy i przyłożył dłoń do pieczęci na brzuchu rudego
-Kai! - w jednej chwili olbrzymia ilość czakry przeszła przez całe ciało zielonookiego
Po chwili ponownie przyłożył dłoń do czoła Gaary a po chwili ponownie podszedł i usiadł przy Fuu
-Nie spodziewałem się że Menma zna takie genjutsu... - szepnął sam do siebie - Żeby je złamać musiałem użyć czakry innego biju... Cóż to za technika? - blondyn szybko pogrążył się w myślach
-Naruto? - szepnęła zielonowłosa, przyciągając uwagę
-Ahh... Gomen... Zamyśliłem się. - odpowiedział szybko
-Kim... Kim był ten chłopak? - zapytała niepewnie Uzumakiego
Chłopak wzdrygnął się i spuścił swój wzrok z zielonowłosej
-On był... Nie... Jest moim bratem...- odparł niepewnie
-On... Czemu on stał po stronie Orochimaru? - szepnęła zaniepokojona - Czemu mi nie powiedziałeś... Że masz brat?
-Zrozum... Sam myślałem że nie żyje... Jestem tak samo zaskoczony jego przybyciem jak wszyscy...
-Jak ostatnio widziałam Mikoto-sama to unikała każdej znanej osoby, a potem gdzieś zniknęła. - odpowiedziała zasmucona
-Muszę jej poszukać... - szepnął wstając - Przepraszam, Fuu... Ale...
-Idź. - powiedziała spokojnie kładąc się - Jestem kompletnie wykończona... - dodała ziewając
-Słodkich snów. - odparł wychodząc z pokoju
Od razu po zamknięciu drzwi skupił resztkę czakry i po kryjomu aktywował Rinnegan. Szybko rozejrzał się i po chwili skierował na dach dezaktywując dojutsu. Po około dwóch minutach otworzył wejście na szczyt szpitala i rozglądnął się. Przy barierkach, na podłodze siedziała skulona, czarnowłosa Uchiha. Blondyn niepewnie podszedł do niej, lecz ta wydawała się nie kontaktować ze światem
-Długo zamierzasz tak siedzieć, Kaa-san? - zapytał skupiając na sobie uwagę brunetki
-Naruto... - szepnęła spuszczając wzrok
-Co się stało? - odparł siadając obok niej
-On... Menma... Myślałam że zginął... - powiedziała gdy z jej oczu popłynęły łzy - Na dodatek chęć mordu którą wyczułam podczas walki... Jesteście braćmi, a najpewniej będziecie musieli walczyć przeciw sobie... Gdybym trzynaście lat temu nie pojechała poza wioskę może...
-Przestań się obwiniać... Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. - odparł wstając i powoli kierując w stronę drzwi - Należy iść naprzód i nie patrzeć w tył... Być może kiedyś znajdę sposób aby go przekonać by porzucił Madarę i jego ideały... Ale do tej pory, Menma to wróg który zagraża moim przyjaciołom... Mojej rodzinie. I jeśli przez niego zginie ktoś mi bliski... - spojrzał na Mikoto - To go zabiję.
-Naruto... - szepnęła wstając - Arigatou...
-Hm... Zawsze do usług. - żachnął z uśmieszkiem, zostawiając kobietę na dachu
"Mówiłeś poważnie z tym że zabijesz go jeśli ktoś z twojej rodziny lub przyjaciół umrze, Naruto?" - odezwał się nagle lis
"Tak." - odparł spokojnie - "Ale nie zamierzam mu pozwolić zabić kogokolwiek z moich bliskich."
"Wiesz że jest silniejszy od ciebie, prawda?" - szepnął
"Tak... Dlatego muszę stać się silniejszy... Znacznie silniejszy... Za tydzień rozpoczynamy trening, Kurama." - stwierdził
"Jasne." - odpowiedział kończąc rozmowę
Blondyn już po dwóch minutach ponownie był na piętrze na którym leżeli Fuu i Gaara. Nagle jednak z pokoju w którym leżeli wyczuł spore ilości czakry. Zaniepokojony, szybko podbiegł do otwartych drzwi i znieruchomiał. Nad śpiącą Fuu stał jej towarzysz z drużyny, Izo i trzymał jej rękę lekko w górze. Nie to jednak go przeraziło. W drugiej ręce, którą kierował w stronę zielonowłosej trzymał strzykawkę, wypełnioną przeźroczystym płynem. Igła już miała dotknąć skóry zielonowłosej gdy nagle chwycił rękę genina i wykręcił ją tak, że strzykawka znajdowała się przy szyi szatyna
-H-Hej, he-hej... Spokojnie... - powiedział przerażony
-Co chciałeś zrobić? - wycedził przez zaciśnięte z gniewu zęby blondyn
-N-najpierw się u-uspokój... - wyszeptał z trudem łapiąc oddech
-GADAJ, CO CHCIAŁEŚ ZROBIĆ. - warknął z trudem powstrzymując się przed zabiciem chłopaka
-P-po-posłuchaj, jinchuuriki-san... Widziałem twoje zdolności i wiem że potrafisz kontrolować swojego demona. Ale ona... Ona może wyglądać jak człowiek... Ale to demon. Sam przecież to wczoraj widziałeś... - odpowiedział ciągle przerażony - Ona nie jest już człowiekiem, to pusta skorupa przejęta przez Nanabiego... Kilka wpływowych osób z Taki, w tym mój ojciec, uważa że lepiej będzie się pozbyć tego problemu.
-Czyli przybyliście tu tylko po to by ją wymęczyć a następnie zabić!? - zapytał tracąc nad sobą panowanie
-T-tak... - odparł zmieszany - Razem z Kori i Aizen-sensei nie dalibyśmy rady ją zabić, a nie mogliśmy narażać Taki-gakure, gdyby demon wyrwał się spod kontroli.
-Wy...
-Jinchuuriki-san, jesteśmy gotowi słono zapłacić za jej śmierć i milczenie w tej sprawie. - odezwał się nagle wchodzący do pokoju sensei chłopaka razem z Kori - Wszyscy na tym zyskają.
-Z-zresztą w Konoha kilka osób też chce jej śmierci. - szepnął brunet, lekko szokując blondyna - Jedna z tych osób dała mi nawet tą truciznę...
-Dlatego prosimy cię, jinchu... Nie, Naruto-san, puść Izo. - odezwała się do blondyna czarnowłosa
-Rozumiem... - szepnął puszczając bruneta
-Heh, wiedziałem że jesteś racjonalną osobą, Uzumaki-san. - odparł Izo ponownie podnosząc rękę dziewczyny i kierując do niej strzykawkę
-Rozumiem... Że jesteście tylko cholernymi szczurami, które mogę zabić bez wyrzutów sumienia!!! - krzyknął Naruto, łapiąc bruneta za głowę
-Izo! - krzyknęła dziewczyna wyciągając kunai
-Ningendo... - szepnął blondyn, aktywując Rinnegan
Od razu puścił głowę chłopaka powodując jego upadek na ziemię natomiast w jego dłoni znajdowała się jego dusza. Po zaledwie sekundzie chłopak rozszerzył oczy w szoku a duch w jego ręce rozpłynął się w powietrzu. Kori jeszcze przez chwilę patrzyła w szoku na martwego przyjaciela, po czym rzuciła się na blondyna, wyprowadzając kilka pchnięć kunaiem. Ten jednak zebrał tylko niewielkie ilości czakry Futon w ręku i omijając ciosy dziewczyny przebił dłonią jej brzuch na wylot. Wyjął rękę z ciała już martwej dziewczyny, która upadła do kałuży własnej krwi. Nagle poczuł niewielkie ukłucie w prawym boku i bez namysłu zamachnął się, trafiając jounina z Taki prosto w twarz. Aizen szybko pojawił się po drugiej stronie pokoju formując pieczęcie a blondyn wyciągnął przedmiot którym mężczyzna go dźgnął i znieruchomiał. Była to ta sama strzykawka którą miał Izo. Lecz teraz była pusta. Naruto nie tracąc czasu złożył kilka pieczęci i wykrzyknął w tym samym momencie co jounin
-Shoton: Shuriken Ranbu! - w jednej chwili dookoła Uzumakiego pojawiły się liczne, wirujące kryształy
-Katon: Endan! - powiedział wydmuchując na blondyna pocisk płomieni i powodując niewielką eksplozję która wstrząsnęła szpitalem
Mężczyzna popatrzył z uśmieszkiem na chmurę pyłu która ogarnęła cały pokój i skierował się w stronę łóżka Fuu. Nagle jednak z prochu wyleciało kilkanaście kryształowych shurikenów i wbiło się głęboko w jego ciało
-Gha... - odkaszlnął krwią i wyciągnął kunai, który rzucił w stronę zielonowłosej
Jednak w ostatniej chwili został on odbity przez fragment kryształu. Już miał sięgnąć po następne ostrze, gdy nagle pojawił się przed nim Naruto, przecinając jego ramię kryształowym ostrzem wytworzonym na ramieniu. Jounin od razu cofnął się lecz blondyn szybko dotknął jego klatki piersiowej
-Shoton: Suisho Ro. - szepnął pokrywając w jednej chwili ciało shinobi grubą warstwą kryształu
Po chwili rozpadł się, rozsypując po pokoju i nie pozostawiając żadnego śladu po ciele mężczyzny
-Co tu się stało!? - krzyknęła stojąca w drzwiach pielęgniarka
-Oni... Próbowali ją zabić... Gha... - warknął blondyn chwytając się za prawy bok z bólu i upadając na kolana
-Naruto! - krzyknęła wbiegająca do pomieszczenia Mikoto
-Fuu... Nic... Nie jest... - wyszeptał z trudem
-Widzę! Ale co się dzieje z tobą!? - wykrzyknęła widząc że niebieskooki cały skręca się z bólu
-Cho... Cholerna... Tru.. Trucizna... W-wstrzyknął mi ją... - powiedział powoli osuwając się na ziemię - K-kuso...
-Naruto!!! - krzyknęła przerażona, widząc jak jej przybrany syn upada nieprzytomny na ziemię
-Nie narzekaj, Uzumaki. - parsknął z jadem w głosie - Nie nadwyrężaj ręki. A teraz wynocha. Zabierasz mi czas a mam jeszcze innych rannych.
-Mówiłem ci że nic mi nie jest. - odparł zdenerwowany blondyn
-Mikoto-sama kazała mi cię zbadać, więc nie miałem wyboru. A teraz won! - powiedział tracący nad sobą panowanie brązowowłosy
-Pff... - westchnął opuszczając pokój, do którego od razu wszedł kolejny ranny
Naruto od razu skierował się w stronę innego pokoju. Dziś nie miał już ochoty wysłuchiwać narzekań i obraz z ust shinobi czy cywilów Konohy. Podszedł do jednych drzwi i otworzywszy je, wszedł do środka, i zamknął je za sobą. W dwóch łóżkach po przeciwnych stronach pokoju leżeli Fuu i nieprzytomny Gaara. Od razu podszedł do zielonowłosej i usiadł przy niej
-Wiedzę że jednak zdecydowali cię tutaj przytrzymać. - powiedział z uśmiechem na ustach
-Taa... - odpowiedziała cicho - Rany... Jak ja nienawidzę bezczynności!!! - wykrzyknęła gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej (bez skojarzeń ;p)
-Spokojnie. - odparł powstrzymując chichot - Obudzisz Gaarę. - nagle dziewczyna zamilkła
-Nie obudzę go. - powiedziała wywołując na twarzy blondyna lekkie zdziwienie - Z jakiegoś powodu jego rany goją się jak u zwykłych ludzi...
-Co? Jak to możliwe? Shukaku powinien... - nagle przypomniał sobie obraz Memny i jego Sharingan - On nie mógł przecież... - szepnął z niedowierzaniem, wstając i podchodząc do rudowłosego
-Naruto? - zapytała niepewnie, gdy blondyn przyłożył dłoń do głowy Gaary
-Muszę się skupić... - szepnął do siebie, zamykając oczy
Nagle w jego umyśle pojawił się zamazany, czarno-biały obraz Shukaku, który od razu ryknął na niego, wyrzucając go z umysłu rudego. Blondyn zachwiał i cofnął się od chłopaka, po czym zebrał znaczne ilości czakry Kuramy i przyłożył dłoń do pieczęci na brzuchu rudego
-Kai! - w jednej chwili olbrzymia ilość czakry przeszła przez całe ciało zielonookiego
Po chwili ponownie przyłożył dłoń do czoła Gaary a po chwili ponownie podszedł i usiadł przy Fuu
-Nie spodziewałem się że Menma zna takie genjutsu... - szepnął sam do siebie - Żeby je złamać musiałem użyć czakry innego biju... Cóż to za technika? - blondyn szybko pogrążył się w myślach
-Naruto? - szepnęła zielonowłosa, przyciągając uwagę
-Ahh... Gomen... Zamyśliłem się. - odpowiedział szybko
-Kim... Kim był ten chłopak? - zapytała niepewnie Uzumakiego
Chłopak wzdrygnął się i spuścił swój wzrok z zielonowłosej
-On był... Nie... Jest moim bratem...- odparł niepewnie
-On... Czemu on stał po stronie Orochimaru? - szepnęła zaniepokojona - Czemu mi nie powiedziałeś... Że masz brat?
-Zrozum... Sam myślałem że nie żyje... Jestem tak samo zaskoczony jego przybyciem jak wszyscy...
-Jak ostatnio widziałam Mikoto-sama to unikała każdej znanej osoby, a potem gdzieś zniknęła. - odpowiedziała zasmucona
-Muszę jej poszukać... - szepnął wstając - Przepraszam, Fuu... Ale...
-Idź. - powiedziała spokojnie kładąc się - Jestem kompletnie wykończona... - dodała ziewając
-Słodkich snów. - odparł wychodząc z pokoju
Od razu po zamknięciu drzwi skupił resztkę czakry i po kryjomu aktywował Rinnegan. Szybko rozejrzał się i po chwili skierował na dach dezaktywując dojutsu. Po około dwóch minutach otworzył wejście na szczyt szpitala i rozglądnął się. Przy barierkach, na podłodze siedziała skulona, czarnowłosa Uchiha. Blondyn niepewnie podszedł do niej, lecz ta wydawała się nie kontaktować ze światem
-Długo zamierzasz tak siedzieć, Kaa-san? - zapytał skupiając na sobie uwagę brunetki
-Naruto... - szepnęła spuszczając wzrok
-Co się stało? - odparł siadając obok niej
-On... Menma... Myślałam że zginął... - powiedziała gdy z jej oczu popłynęły łzy - Na dodatek chęć mordu którą wyczułam podczas walki... Jesteście braćmi, a najpewniej będziecie musieli walczyć przeciw sobie... Gdybym trzynaście lat temu nie pojechała poza wioskę może...
-Przestań się obwiniać... Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. - odparł wstając i powoli kierując w stronę drzwi - Należy iść naprzód i nie patrzeć w tył... Być może kiedyś znajdę sposób aby go przekonać by porzucił Madarę i jego ideały... Ale do tej pory, Menma to wróg który zagraża moim przyjaciołom... Mojej rodzinie. I jeśli przez niego zginie ktoś mi bliski... - spojrzał na Mikoto - To go zabiję.
-Naruto... - szepnęła wstając - Arigatou...
-Hm... Zawsze do usług. - żachnął z uśmieszkiem, zostawiając kobietę na dachu
"Mówiłeś poważnie z tym że zabijesz go jeśli ktoś z twojej rodziny lub przyjaciół umrze, Naruto?" - odezwał się nagle lis
"Tak." - odparł spokojnie - "Ale nie zamierzam mu pozwolić zabić kogokolwiek z moich bliskich."
"Wiesz że jest silniejszy od ciebie, prawda?" - szepnął
"Tak... Dlatego muszę stać się silniejszy... Znacznie silniejszy... Za tydzień rozpoczynamy trening, Kurama." - stwierdził
"Jasne." - odpowiedział kończąc rozmowę
Blondyn już po dwóch minutach ponownie był na piętrze na którym leżeli Fuu i Gaara. Nagle jednak z pokoju w którym leżeli wyczuł spore ilości czakry. Zaniepokojony, szybko podbiegł do otwartych drzwi i znieruchomiał. Nad śpiącą Fuu stał jej towarzysz z drużyny, Izo i trzymał jej rękę lekko w górze. Nie to jednak go przeraziło. W drugiej ręce, którą kierował w stronę zielonowłosej trzymał strzykawkę, wypełnioną przeźroczystym płynem. Igła już miała dotknąć skóry zielonowłosej gdy nagle chwycił rękę genina i wykręcił ją tak, że strzykawka znajdowała się przy szyi szatyna
-H-Hej, he-hej... Spokojnie... - powiedział przerażony
-Co chciałeś zrobić? - wycedził przez zaciśnięte z gniewu zęby blondyn
-N-najpierw się u-uspokój... - wyszeptał z trudem łapiąc oddech
-GADAJ, CO CHCIAŁEŚ ZROBIĆ. - warknął z trudem powstrzymując się przed zabiciem chłopaka
-P-po-posłuchaj, jinchuuriki-san... Widziałem twoje zdolności i wiem że potrafisz kontrolować swojego demona. Ale ona... Ona może wyglądać jak człowiek... Ale to demon. Sam przecież to wczoraj widziałeś... - odpowiedział ciągle przerażony - Ona nie jest już człowiekiem, to pusta skorupa przejęta przez Nanabiego... Kilka wpływowych osób z Taki, w tym mój ojciec, uważa że lepiej będzie się pozbyć tego problemu.
-Czyli przybyliście tu tylko po to by ją wymęczyć a następnie zabić!? - zapytał tracąc nad sobą panowanie
-T-tak... - odparł zmieszany - Razem z Kori i Aizen-sensei nie dalibyśmy rady ją zabić, a nie mogliśmy narażać Taki-gakure, gdyby demon wyrwał się spod kontroli.
-Wy...
-Jinchuuriki-san, jesteśmy gotowi słono zapłacić za jej śmierć i milczenie w tej sprawie. - odezwał się nagle wchodzący do pokoju sensei chłopaka razem z Kori - Wszyscy na tym zyskają.
-Z-zresztą w Konoha kilka osób też chce jej śmierci. - szepnął brunet, lekko szokując blondyna - Jedna z tych osób dała mi nawet tą truciznę...
-Dlatego prosimy cię, jinchu... Nie, Naruto-san, puść Izo. - odezwała się do blondyna czarnowłosa
-Rozumiem... - szepnął puszczając bruneta
-Heh, wiedziałem że jesteś racjonalną osobą, Uzumaki-san. - odparł Izo ponownie podnosząc rękę dziewczyny i kierując do niej strzykawkę
-Rozumiem... Że jesteście tylko cholernymi szczurami, które mogę zabić bez wyrzutów sumienia!!! - krzyknął Naruto, łapiąc bruneta za głowę
-Izo! - krzyknęła dziewczyna wyciągając kunai
-Ningendo... - szepnął blondyn, aktywując Rinnegan
Od razu puścił głowę chłopaka powodując jego upadek na ziemię natomiast w jego dłoni znajdowała się jego dusza. Po zaledwie sekundzie chłopak rozszerzył oczy w szoku a duch w jego ręce rozpłynął się w powietrzu. Kori jeszcze przez chwilę patrzyła w szoku na martwego przyjaciela, po czym rzuciła się na blondyna, wyprowadzając kilka pchnięć kunaiem. Ten jednak zebrał tylko niewielkie ilości czakry Futon w ręku i omijając ciosy dziewczyny przebił dłonią jej brzuch na wylot. Wyjął rękę z ciała już martwej dziewczyny, która upadła do kałuży własnej krwi. Nagle poczuł niewielkie ukłucie w prawym boku i bez namysłu zamachnął się, trafiając jounina z Taki prosto w twarz. Aizen szybko pojawił się po drugiej stronie pokoju formując pieczęcie a blondyn wyciągnął przedmiot którym mężczyzna go dźgnął i znieruchomiał. Była to ta sama strzykawka którą miał Izo. Lecz teraz była pusta. Naruto nie tracąc czasu złożył kilka pieczęci i wykrzyknął w tym samym momencie co jounin
-Shoton: Shuriken Ranbu! - w jednej chwili dookoła Uzumakiego pojawiły się liczne, wirujące kryształy
-Katon: Endan! - powiedział wydmuchując na blondyna pocisk płomieni i powodując niewielką eksplozję która wstrząsnęła szpitalem
Mężczyzna popatrzył z uśmieszkiem na chmurę pyłu która ogarnęła cały pokój i skierował się w stronę łóżka Fuu. Nagle jednak z prochu wyleciało kilkanaście kryształowych shurikenów i wbiło się głęboko w jego ciało
-Gha... - odkaszlnął krwią i wyciągnął kunai, który rzucił w stronę zielonowłosej
Jednak w ostatniej chwili został on odbity przez fragment kryształu. Już miał sięgnąć po następne ostrze, gdy nagle pojawił się przed nim Naruto, przecinając jego ramię kryształowym ostrzem wytworzonym na ramieniu. Jounin od razu cofnął się lecz blondyn szybko dotknął jego klatki piersiowej
-Shoton: Suisho Ro. - szepnął pokrywając w jednej chwili ciało shinobi grubą warstwą kryształu
Po chwili rozpadł się, rozsypując po pokoju i nie pozostawiając żadnego śladu po ciele mężczyzny
-Co tu się stało!? - krzyknęła stojąca w drzwiach pielęgniarka
-Oni... Próbowali ją zabić... Gha... - warknął blondyn chwytając się za prawy bok z bólu i upadając na kolana
-Naruto! - krzyknęła wbiegająca do pomieszczenia Mikoto
-Fuu... Nic... Nie jest... - wyszeptał z trudem
-Widzę! Ale co się dzieje z tobą!? - wykrzyknęła widząc że niebieskooki cały skręca się z bólu
-Cho... Cholerna... Tru.. Trucizna... W-wstrzyknął mi ją... - powiedział powoli osuwając się na ziemię - K-kuso...
-Naruto!!! - krzyknęła przerażona, widząc jak jej przybrany syn upada nieprzytomny na ziemię
*********
-Szlag... - warknął leżący w łóżku wężowy Sannin - Niech piekło pochłonie tego cholernego starca...
-Orochimaru-sama, proszę się uspokoić. - powiedział spokojnie Kabuto wsypując różne lekarstwa do kubka z wodą - Wściekanie się nic nie pomoże, a wręcz może pogorszyć twój stan.
-Zamknij się... Kabuto. - wycedził przez zaciśnięte zęby patrząc na niego z rządzą mordu - A co do was... Czwórko Dźwięku... Wiecie że możecie mnie teraz zabić bez większych problemów...
-Orochimaru-sama... Każdemu z nas dałeś obietnicę... Obiecałeś nam moc, abyśmy nie musieli już martwić się o przetrwanie... - zaczął Sakon - I dlatego zostaniemy lojalni!
-Hehe... Cieszy mnie to...
-Masz naprawdę oddanych przydupasów, Orochimaru. - powiedział nagle stojący w kącie zamaskowany razem z młodym chłopakiem
-Kim ty jesteś!? - krzyknął Sakon i razem z pozostałą trójką stanęli pomiędzy mężczyzną a Sanninem
-Śmiecie powinny trzymać się na uboczu... - warknął młodszy wypuszczając we wszystkich kierunkach szkarłatną czakrę
Cała czwórka aż zadrżała pod wpływem złowrogiej czakry
-C-cóż to jest... - sapnęła ze zdumieniem jedyna dziewczyna
-Starczy tego, Madara. - odezwał się nagle wężowy
"M-Ma-Madara?" - pomyślała zaczynając drżeć - "Ten Madara?"
-Koniec, Menma. - powiedział do chłopaka
Ten od razu przestał wysyłać czakrę, po czym podszedł do łóżka czarnowłosego nukeina
-Przybyliśmy po naszą zapłatę, Orochimaru. - powiedział szybko, wyciągając rękę w stronę Sannina
-Heh... Kabuto! Daj im to. - wydał rozkaz siwowłosemu
-Hai. - ten od razu sięgnął do kabury i wyjął niewielki zwój który rzucił czarnowłosemu
Menma złapał go, po czym szybko rozwinął i zlustrował wzrokiem. Po chwili rozszerzył oczy a na jego ustach pojawił się podekscytowany uśmiech. Bez namysłu zwinął zwój po czym schował do kieszeni
-Miło się robi z tobą interesy... - szepnął idąc w stronę Madary - Gdybyś jeszcze kiedyś potrzebował pomocy Akatsuki... To za większą ilość informacji o TYM na pewno pomożemy.
-Heh... Może kiedyś, Menma-kun. - odpowiedział z chytrym uśmieszkiem
-A więc... Sayonara... - powiedział gdy Madara pochłonął go swoim jutsu i sam zaczął znikać
Po kilku sekundach niezręcznej ciszy odezwał się nagle Kidomaru
-Orochimaru-sama... Kim oni byli? - zapytał
-Dawnymi sojusznikami... I bardzo niebezpiecznymi ludźmi... - odparł wypijając lekarstwo podane mu przez Kabuto
-Ten zwój... Co w nim było, Orochimaru-sama? - zapytał nagle Sakon
-Coś, czego zdobycie równało się z cudem... - odpowiedział niespokojnie - Informacje o istocie, która nigdy nie powinna powstać... Bestii, której moc, jest mroczniejsza niż czakra moja czy czakra biju...
***********************************************************************************
Ja: Zrobione... I wiecie co? 1/3 notki napisałem tydzień po wstawieniu poprzedniej... A potem miałem lenia.
Naru: Taa... A każdy wie jak to się kończy...
Fuu: No...
Ja: Dobra, cicho! W każdym razie, notka jest gotowa i mam nadzieję że się podobała.
Naru: A ciągle jesteśmy w akcie pierwszym...
Ja: Nie dzieliłem przecież tego na akty, Naru... Ale fabularnie masz rację.
Kurama: Ja już chcę akt 2 i 3...
Ja: Oj cicho. I przy okazji. Możliwe że w tym albo w następnym tygodniu pojawi się tu moje Top 10 anime/mang, czyli takie serie które polecam każdemu. No, to chyba wszystko. Napiszcie co sądzicie o rozdziale. I przy okazji, słyszeliście że w Ameryce znowu chcą wprowadzić SOPA? Oby im się nie udało bo czytam różne fanfic a usunięcie ich to byłby dla mnie cios poniżej pasa :[
Sayo
Dlugo cie nie bylo, notka super nic dodac nic ujac :D
OdpowiedzUsuńSorry za bledy ale nie mam Polskich znakow :(
PS:Ciekawe kogo wlosy ma Memma
Ja:To jest moja słodka tajemnica którą ujawnię dopiero za jakieś... 60 rozdziałów?
UsuńNaru: A dokładniej w Akcie 3...
Ja: Skończ już z tymi aktami!
a ja jeden błąd znalazłem
OdpowiedzUsuńCwilę później wylądowali obok zdyszanego i ubrudzonego dużą ilością krwi przywódcy Suny
zamiast Chwilę to Cwilę napisałeś.
Ja: Ah ta literówka...
UsuńNaru: Naprawione ;)
notka super, ja chce już kolejną ! POLEJCIE KURAMIE ! TEŻ CHCE KOLEJNY AKT ! DOBRZE GADA ! :D hmm jak ja uwielbiam te twoje długaśne notki :D są świetne ! a więc życzę ci dużo weny ile się tylko da ! abyś pisał kolejne i kolejne i kolejne noty ! :D no i oczywiście życzę ci abyś odesłał tego swojego lenia w kąt i pisał i pisał i pisał :P hehe pozdro ;)
OdpowiedzUsuńJa: Ja także chcę kolejny akt... Tylko jeszcze tyle rzeczy do napisania w tym akcie jest...
UsuńNaru: Na przykład...
Kurama: Bijudama! (wystrzeliwuje czarną kulę i posyła blondyna wysoko w atmosferę gdzie dochodzi do eksplozji)
Fuu: Musiałeś być aż tak brutalny?
Ja: On chciał zaspoilerować! Kurama po prostu wymierzył wyznaczoną karę.
Notak super, chce kolejną :D
OdpowiedzUsuńPrzy okazji pozdrowienia ślą:
Rin
Kuroi
i
Neko :D
Hyba wiem co jest w tym zwoju który znalazł Orochimaru jeśli sie nie mylę w co wątpię to było tam napisane o Gedo Mazou Statule Gedo
OdpowiedzUsuńKimaris: Pierwsza rzecz, którą widzę gdy tu wracam (po raz 1000!!!) to "Kimaris - Tobie dedykuję tą notkę :)". Reakcja... YES! YES! YES! MOTHER ***!!!! YES! *SKACZE WOKÓŁ LAPTOPA*
OdpowiedzUsuńBadou: Uspokój się do cholewki! *krzyczy i wraca do palenia*
K- Co ja mówiłem o paleniu w tym miejscu? *wyciąga karabin maszynowy MG 131 i strzela w papieros*
Ba- *patrzy ze łzami w odłamek* NIEEEEEEEE (...) EEEEEE *ucieka krzycząc "Nienawidzę cię"*
Fuu- Nie pogięło cię?
K- Nie. A wracając do rzeczy, thx za dedykacje, a to co zrobiłeś... zaskoczyłeś mnie, chyba nie zostanę jasnowidzem. Mówi się trudno *wzrusza ramionami*. Mam swoje podejrzenia do tych włosów oraz zwoju i zapewne się mylę, więc zostawię to dla siebie. Mam takie dwa pytanka, pierwsze: czy jest jakaś szansa byś poświęcił rozdzialik Menmie? Chodzi mi o czas gdy był wychowywany przez ''Madare". Nie musi być to rozdział, tylko np. Flashback? A co do drugiego.. JAK TY TO ROBISZ, ŻE POKONUJESZ TĄ ******* CHOROBĘ ZWANĄ "LENISTWEM''? JA ZAWSZE PRZEGRYWAM. Zaś jeśli masz na myśli SOPA, które nie jest zupą to... błagam by były to tylko pogłoski i nic nie wyszło. Jestem akurat na fazie czytania FF o Naruciaku i znalazłem taki fajny gdzie malutki Naruto ma KG, którego nie umie kontrolować i najlepsi Jōnini jacy są (czyli Super Sexi i ciągle singielka Anko Matarashi, Kaszalot z maską i Kurenai) + Iruka (on nie Jōnin) mu pomagają. No cóż..... życzę Ci smacznego ramenu! Sayo!
BA- Mogę teraz spokojnie zapalić?
K- Get out!
Ja: Kimaris, podziel się podejrzeniami co do zwoju i koloru włosów Menmy.
UsuńNaru: No... My chcemy znać twoje być może zwariowane przypuszczenia ;P
Kimaris: Jak tak ładnie prosisz. Podejrzewam, że są to włosy Naruto. Dlaczego? (tekst iście Shino XD) Gdyż w końcu Naru ma tą całą moc M6Ś, więc może coś tak pokombinować by no nie wiem... wskrzesić Rikudou lub pobrać czakre z włosa (nie wiem czy to możliwe) wyhodować jej więcej, a następnie wszczepić ją w siebie (na przykład "Madarze" lub Menmie-nii-san, chyba dobrze napisałem?). Dzięki temu uzyskamy lepszą kontrole nad Juubim, lub pomoże w jego "wskrzeszeniu". Zaś co do zwoju to jak Oro mówił, że jest o istocie potężniejszej niż on sam i bijuu, więc albo chodzi o Jubiego, czyli jak Shadow mówił Gedō Mazō, która jest jego powłoką lub czegoś potężniejszego (o ile to możliwe), ale pozostaje przy dziesięcioogoniastym. Oczywiście mam taką rzecz, że "Madara" będzie chciał przywołać ciało pierwotnego bijuu Księżyc, ale to tak trochę naciągane.
UsuńFuu: ..... Jak ty na to wpadłeś?
K- A tak jakoś *drapie się w tył głowy* Mam nadzieje Naru, że moje przypuszczenia są tak zwariowane jak myślałeś. BTW. O jaki tekst ci chodzi??
"Nie drzyj się jak Naruto gdy dostaje darmowy ramen" w jednej z moich notek Haku darł się na Naruciaka tym tekstem - NIE DRZYJ SIĘ JAKBYŚDOSTAŁ DARMOWY RAMEN!!! - przypadek? Nie sądzę ;)
UsuńCholewka!!!!! Pisze ten koń poraz piąty, głupi telefon!!!! Ale i tak go wielbie bo mój młuhahahaha. A wracając to był przypadek, ale to mnie nie usprawiedliwia, więc Gomen nasai *klęka na kolanach na poduszce z jedwabiu* Sorry za błędy, ale z telefonu piszę
UsuńKomentarz, nie koń! Głupia korekta!!
Usuńnareszcie już nie mogłem się doczekać i jak zawsze każdy rozdział mistrzowski. pozdrawia Kuraj
OdpowiedzUsuńPs. do wszystkich zapraszam na mój pierwszy blog http://pieczecprzeznaczenia.blog.pl/
A co to jest to SOPA???
OdpowiedzUsuńJa: Shadow... Jesteś trollem czy naprawdę nie wiesz?
UsuńNaru: Nie skomentuje!
Ja: Ja też Naru, ja też...
Ja pierwszy raz o takim czymś słysze ale już wiem co to jest
UsuńNotka mi się bardzo spodobała.Długo się na nią czekało ale warto było. Mam nadzieje, że na następna będzie szybciej :D
OdpowiedzUsuńPs: Mój pierwszy komentarz na tym blogu :P
Zapomniałam spytać. Co to SOPA?
UsuńJa naprawdę nie wiem.
Masz tu link gdzie ci wytłumaczą co to jest
Usuńhttp://zaufanatrzeciastrona.pl/post/co-to-jest-sopa-i-pipa/
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ta walka między braćmi wyszła Tobie cudownie, bieda Fuu zamierzali zabić, ale pojawił się Naruto w samą porę, ale to teraz on otrzymał tą truciznę... ciekawe jak będzie wyglądał trening Naruto pod okiem Nagato...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam.Wczoraj zaczalem czytac tego bloga,musze stwierdzic ze naprawde jest swietny.Wgl nie widzialem bloga z paringiem NaruFuu i tu dla Ciebie wielki plusik bo ostatnio naszla mnie ochota wlasnie na ta pare.NaruSaku,NaruIno juz mi sie przejadlo,NaruHina nienawidze :D
OdpowiedzUsuńLicze ze juz niedlugo kolejna super nocia.Zycze ci weny.