Lawendowa Biel
Szpital Konoha
Zielonowłosa siedziała przy łóżku w którym leżał nieprzytomny niebieskooki jinchuuriki. Ani na chwilę nie podniosła wzroku. Naruto wyglądał... Strasznie. Na jego twarzy malował się olbrzymi ból, miał podkrążone oczy i był spocony. Fuu, zaraz po tym jak się obudziła, dowiedziała się wszystkiego od Mikoto. Miała do siebie żal... Żal że pozwoliła Izo zbliżyć się do niej (bez podtekstów proszę)
-Kuso... - szepnęła zaciskając pięści - Gdybym wtedy nie zasnęła...
"To co byś zrobiła?" - odezwał się nagle Chomei - "Byłaś wyczerpana walką. Nie sądzę że dałabyś mu radę."
"Wielkie dzięki za pocieszenie!" - warknęła psychicznie do swojego biju - "Jakiś gadatliwy się zrobiłeś."
"Nie tym tonem, Fuu." - odparł szybko dziewczynie - "Ten dzieciak... Jest interesujący... Powinnaś mu podziękować. Gdyby nie on już była byś martwa."
"Przecież wiem..." - pomyślała kończąc rozmowę
Po chwili z jej oczu popłynęło kilka łez
-Może lepiej byłoby gdybym nigdy nie pojawiła się w Konoha... - szepnęła - Wtedy Naruto nie...
-Nie spotkali byście się. - powiedziała nagle wchodząca do pokoju Mikoto - Chciała byś tego? Bo on raczej nie.
-Mikoto-sama... - powiedziała podnosząc wzrok - I jak?
-Mimo że od razu podaliśmy antidotum, to trucizna dalej krąży w jego żyłach... - odparła opuszczając wzrok - Kyuubi powoli niszczy tą truciznę, a antidotum polepszyło stan Naruto...
-To dobrze... - odetchnęła z ulgą
-Ale ta trucizna... - szepnęła nagle skupiając na sobie wzrok dziewczyny - Znam ją... Jest bardzo niebezpieczna, ale nie dla jinchuuriki.
-Co? Więc jak... - zapytała zaskoczona
-Jakoś ją wzmocnili... Przez to antidotum jej nie zneutralizowało. - odpowiedziała lustrując wzrokiem blondyna
-Wzmocnili ją? Ale jak... - nagle przypomniała sobie coś - Eiyu no Mizu. - szepnęła
-Nani!? - odparła zaskoczona - Zaraz, nie chcesz chyba powiedzieć że...
-Tak... - powiedziała poważnie - Do tej trucizny dolano Eiyu no Mizu.
-Ale jak? Z tego co wiem ta woda jest wykorzystywana tylko w ostateczności...
-W dniu wyjazdu z Taki, Aizen-sensei dostał od Takikage mały flakonik wody. - odpowiedziała - Powiedział że ma jej użyć, gdyby zaszła taka potrzeba...
-Kuso... Módlmy się żeby nic mu się nie stało. - warknęła kierując się do drzwi - Ach, Fuu-chan... Jeszcze jedno...
-T-tak? - zapytał lekko zaskoczona przydomkiem 'chan'
-Uważaj... Twój sensei miał przy sobie jeszcze jedną truciznę. - powiedziała spokojnie
-Przecież mógł mieć jeszcze jedną na wypadek gdyby ta jedna nie wystarczyła... - zaczęła wypowiedź, lecz została przerwana przez czarnowłosą
-Nie rozumiesz pewnej rzeczy, Fuu-chan... Tamta trucizna była przeznaczona dla ciebie, ale zdecydowali się użyć tej drugiej. - odparła - Trucizna wstrzyknięta Naruto jest silniejsza nawet bez tej wody... I... Pochodzi z Konohy.
Górski cmentarz
Zielonowłosa siedziała przy łóżku w którym leżał nieprzytomny niebieskooki jinchuuriki. Ani na chwilę nie podniosła wzroku. Naruto wyglądał... Strasznie. Na jego twarzy malował się olbrzymi ból, miał podkrążone oczy i był spocony. Fuu, zaraz po tym jak się obudziła, dowiedziała się wszystkiego od Mikoto. Miała do siebie żal... Żal że pozwoliła Izo zbliżyć się do niej (bez podtekstów proszę)
-Kuso... - szepnęła zaciskając pięści - Gdybym wtedy nie zasnęła...
"To co byś zrobiła?" - odezwał się nagle Chomei - "Byłaś wyczerpana walką. Nie sądzę że dałabyś mu radę."
"Wielkie dzięki za pocieszenie!" - warknęła psychicznie do swojego biju - "Jakiś gadatliwy się zrobiłeś."
"Nie tym tonem, Fuu." - odparł szybko dziewczynie - "Ten dzieciak... Jest interesujący... Powinnaś mu podziękować. Gdyby nie on już była byś martwa."
"Przecież wiem..." - pomyślała kończąc rozmowę
Po chwili z jej oczu popłynęło kilka łez
-Może lepiej byłoby gdybym nigdy nie pojawiła się w Konoha... - szepnęła - Wtedy Naruto nie...
-Nie spotkali byście się. - powiedziała nagle wchodząca do pokoju Mikoto - Chciała byś tego? Bo on raczej nie.
-Mikoto-sama... - powiedziała podnosząc wzrok - I jak?
-Mimo że od razu podaliśmy antidotum, to trucizna dalej krąży w jego żyłach... - odparła opuszczając wzrok - Kyuubi powoli niszczy tą truciznę, a antidotum polepszyło stan Naruto...
-To dobrze... - odetchnęła z ulgą
-Ale ta trucizna... - szepnęła nagle skupiając na sobie wzrok dziewczyny - Znam ją... Jest bardzo niebezpieczna, ale nie dla jinchuuriki.
-Co? Więc jak... - zapytała zaskoczona
-Jakoś ją wzmocnili... Przez to antidotum jej nie zneutralizowało. - odpowiedziała lustrując wzrokiem blondyna
-Wzmocnili ją? Ale jak... - nagle przypomniała sobie coś - Eiyu no Mizu. - szepnęła
-Nani!? - odparła zaskoczona - Zaraz, nie chcesz chyba powiedzieć że...
-Tak... - powiedziała poważnie - Do tej trucizny dolano Eiyu no Mizu.
-Ale jak? Z tego co wiem ta woda jest wykorzystywana tylko w ostateczności...
-W dniu wyjazdu z Taki, Aizen-sensei dostał od Takikage mały flakonik wody. - odpowiedziała - Powiedział że ma jej użyć, gdyby zaszła taka potrzeba...
-Kuso... Módlmy się żeby nic mu się nie stało. - warknęła kierując się do drzwi - Ach, Fuu-chan... Jeszcze jedno...
-T-tak? - zapytał lekko zaskoczona przydomkiem 'chan'
-Uważaj... Twój sensei miał przy sobie jeszcze jedną truciznę. - powiedziała spokojnie
-Przecież mógł mieć jeszcze jedną na wypadek gdyby ta jedna nie wystarczyła... - zaczęła wypowiedź, lecz została przerwana przez czarnowłosą
-Nie rozumiesz pewnej rzeczy, Fuu-chan... Tamta trucizna była przeznaczona dla ciebie, ale zdecydowali się użyć tej drugiej. - odparła - Trucizna wstrzyknięta Naruto jest silniejsza nawet bez tej wody... I... Pochodzi z Konohy.
*********
Górski cmentarz
Wewnątrz kompleksu długich tuneli, dwójka mężczyzn poruszała się w stronę największego z pomieszczeń
-Sandaime Hokage nie żyje. - powiedział roślinopodobny mężczyzna - Mogę się zapytać, dlaczego nie pojmałeś żadnego z jinchuuriki?
-Musimy się jeszcze przygotować, Zetsu. - odparł zamaskowany - Nie jesteśmy jeszcze wstanie oprzeć się gniewowi pięciu Ukrytych Wiosek... Ja byłem wtedy u kresu sił... A poza tym Menma ma jakieś plany...
-Plany? - zapytała biała połowa - Jakie?
-Nie mam pojęcia... Mówi że gdy je zrealizuje złapanie jinchuuriki będzie tylko formalnością... - odparł spokojnie - Nigdy jednak nie powiedział co konkretnie planuje...
-Jak nadarzy się okazja to wypytaj go o to... Przydało by się wiedzieć czy nie planuje czegoś lekkomyślnego... - powiedział - Pamiętasz co się stało gdy eksperymentował z Bakutonem?
-Musiałeś mi przypominać... - odpowiedział, lekko podłamany na duchu - Do tej pory nie udało nam się odzyskać dostępu do zawalonej części kompleksu...
-Przynajmniej nie było tam nic cennego, a strop i tak zaczynał się powoli sypać. - szepnęła biała połowa
-Taa... Dzisiaj pewnie było by już zawalone. - odparł spoglądając na wejście do komnaty
Już teraz zauważył siedzącego po turecku na ziemi, czarnowłosego chłopaka. Wpatrywał się w siedzącego w pozycji lotosu olbrzyma. Po chwili wstał i odwrócił się w stronę mężczyzna
-Gedo Mazo... Pomyśleć że ta skorupa kiedyś siała postrach na świecie. - powiedział wpatrując się w dziewięć zamkniętych oczu humanoida
-Długo tu siedzisz, Menma? - zapytał zamaskowany
-Kilkanaście minut... Przy okazji, Zetsu... - szepnął spoglądając na biało-czarnego 'człowieka' swoim Sharinganem - Masz ten zwój z Konohy?
-Tak... - odparł grubym głosem, sięgając do płaszcza i rzucając zwojem do czarnowłosego - Następnym razem sam zdobywaj takie rzeczy... - dodał, gdy chłopak rozwinął papier
Na jego twarzy zagościł chytry uśmiech
-To jest to... To jutsu może w przyszłości okazać się bardzo przydatne... - szepnął podekscytowany, dezaktywując Sharingan i zwijając zwój - Najwyższy poziom manipulacji kształtem czakry... Co prawda lepiej było by uczyś się tego od kogoś a nie z kawałka papieru, ale cóż... To musi mi wystarczyć. - dodał chowając go do płaszcza, wstając i kierując się w stronę wyjścia
-Gdzie idziesz? - zapytał zamaskowany
-Muszę dokładnie przeanalizować zwój od Orochimaru. - odparł nie zatrzymując się - Jeśli nałożył by na niego pieczęcie to mógł by ukryć wiele ważnych informacji... No, to trzymajcie się. - dodał wychodząc z pomieszczenia
-Oby pospieszył się z realizacją tego swojego planu... Już niedługo powinniśmy zacząć działać. - powiedziała nagle czarna połowa Zetsu
-Taa... - odparł zamaskowany, siadając na podłodze i oddając się medytacji
Tymczasem Menma powoli szedł przez cały kompleks podziemnych korytarzy, mijając salę treningową, operacyjną oraz kilka magazynów broni i żywności. Po jakimś czasie zatrzymał się. Przed nim znajdowały się liczne głazy i sporo żwiru, blokującego dalszą drogę. Czarnowłosy jednak bez chwili namysłu złożył jedną pieczęć. Po kilku sekundach skały zostały podniesione przez korzenie drzew, odsłaniając mocne, drewniane drzwi. Menma od razu podszedł do nich, złożył kilka pieczęci i po ugryzieniu w rękę, dzięki któremu po jego dłoni popłynął malutki strumyczek krwi, otworzył je. Jego oczom ukazał się spory korytarz, którego ściany, podłoga i sufit pokryte były setkami... Nie, tysiącami pieczęci. Od razu po wejściu zamknął za sobą drzwi, po czym nakazał korzeniom za nimi opuścić głazy, natomiast sam skierował się w głąb kompleksu. Po drodze minął mały magazyn i laboratorium. Po kilku sekundach wszedł do całkiem sporego pokoju. Na jego środku stał okrągły stół, lecz nie był on zwyczajny. Jego cała powierzchnia była mapą kontynentu, z wydzielonymi krajami i zaznaczonymi wioskami, na których umieszczone były pionki przedstawiające różne osoby. Przy ścianach stały liczne półki zapełnione starymi księgami, zwojami i zwitkami papieru. Menma od razu usiadł na fotelu przed stołem po czym szybkim ruchem zniszczył figurkę Hokage
-Sandaime Hokage nie żyje... Jedna przeszkoda mniej. - szepnął wyjmując zwój od Orochimaru i rozwijając go na stole - A teraz...
"Naprawdę zamierzasz go uwolnić?" - zapytał Kurama
"Przecież mówiłem... Z jego pomocą złapanie jinchuuriki będzie błahostką." - odparł mentalnie lisowi
"Zdajesz sobie sprawę jak niebezpieczną grę prowadzisz, Menma!?" - warknął - "Jeśli stracisz nad nim kontrolę to obaj... Nie, to wszyscy zginiemy!"
"Spokojnie... Mam jeszcze mnóstwo czasu by przygotować się do tego." - powiedział spokojny
"Nani?" - szepnął zaskoczony - "Myślałem że wiesz gdzie się znajduje..."
"Wiem w jakim kraju go zapieczętowano, lecz nie znam dokładnego położenia." - odparł - "Poza tym pieczęć osłabnie dopiero za około pięć lat."
"Szmat czasu... Więc jak zamierzasz się dowiedzieć gdzie się znajduje..."
"Jak to jak?" - szepnął z uśmieszkiem - "Zapytam go osobiście."
"Co!? Menma... Nie walnąłeś się podczas walki w głowę?" - zapytał zdziwiony
"Skąd... Według tego zwoju niektórzy ludzie już zaczęli używać jego mocy... Co oznacza że musieli utworzyć jego postać z czakry... Wystarczy znaleźć tych ludzi po czym zapytać go gdzie Rikudou go zapieczętował." - powiedział
"Heh... Jiji nigdy nam o tej istocie nie mówił... Lecz jakimś cudem ty zdobyłeś informacje o nim... Nawet nie zamierzam pytać skąd o tym wiesz..." - odpowiedział - "Co zamierzasz robić do czasu odpieczętowania go?"
-Dalej realizujemy plan. - szepnął wstając i kładąc ręce na stole - Najpierw muszę zdobyć moc niezbędną do złamania pieczęci Rikudou... Muszę także zdobyć pewne kinjutsu...
"Zaraz... Nie mówisz chyba o..." - warknął, drżąc z przerażenia
-Tak... Gdy Rikudou podzielił się z ludźmi swą czakrą, ci, wierząc że razem są w stanie dokonać wszystkiego stworzyli pewne jutsu... - zaczął swą wypowiedź, spoglądając na stare księgi - Mędrzec dowiedział się o tym i chciał zobaczyć technikę na własne oczy... Lecz gdy przybył zastał jedynie śmierć i zniszczenie...
"Jiji nigdy nam nie zdradził żadnych szczegółów... Lecz kilku ludzi przeżyło użycie tej techniki..." - szepnął lis
-Jakiś czas później, Rikudou, ranny i wyczerpany powrócił do swego domu i ogłosił technikę tą pierwszym kinjutsu. - kontynuował swą wypowiedź - Ukrył zwój, lecz ludzie znaleźli go. Mimo to nigdy więcej nie użyli pełnej mocy tej techniki, bojąc się powtórki tej tragedii... Lecz to nie powstrzymywało ich przed używaniem małej części tej mocy... Jednak zawsze może istnieć tylko jedna osoba korzystająca z tej techniki przez co ciężko ją znaleźć...
"Najpotężniejsze, najstraszniejsze i pierwsze kinjutsu..." - szepnął z przerażeniem w głosie - "Nie chce mi się wierzyć że naprawdę zamierzasz je zdobyć."
-Gdy będzie moje... Moc 'Madary' będzie można porównać do siły robaka.
-Sandaime Hokage nie żyje. - powiedział roślinopodobny mężczyzna - Mogę się zapytać, dlaczego nie pojmałeś żadnego z jinchuuriki?
-Musimy się jeszcze przygotować, Zetsu. - odparł zamaskowany - Nie jesteśmy jeszcze wstanie oprzeć się gniewowi pięciu Ukrytych Wiosek... Ja byłem wtedy u kresu sił... A poza tym Menma ma jakieś plany...
-Plany? - zapytała biała połowa - Jakie?
-Nie mam pojęcia... Mówi że gdy je zrealizuje złapanie jinchuuriki będzie tylko formalnością... - odparł spokojnie - Nigdy jednak nie powiedział co konkretnie planuje...
-Jak nadarzy się okazja to wypytaj go o to... Przydało by się wiedzieć czy nie planuje czegoś lekkomyślnego... - powiedział - Pamiętasz co się stało gdy eksperymentował z Bakutonem?
-Musiałeś mi przypominać... - odpowiedział, lekko podłamany na duchu - Do tej pory nie udało nam się odzyskać dostępu do zawalonej części kompleksu...
-Przynajmniej nie było tam nic cennego, a strop i tak zaczynał się powoli sypać. - szepnęła biała połowa
-Taa... Dzisiaj pewnie było by już zawalone. - odparł spoglądając na wejście do komnaty
Już teraz zauważył siedzącego po turecku na ziemi, czarnowłosego chłopaka. Wpatrywał się w siedzącego w pozycji lotosu olbrzyma. Po chwili wstał i odwrócił się w stronę mężczyzna
-Gedo Mazo... Pomyśleć że ta skorupa kiedyś siała postrach na świecie. - powiedział wpatrując się w dziewięć zamkniętych oczu humanoida
-Długo tu siedzisz, Menma? - zapytał zamaskowany
-Kilkanaście minut... Przy okazji, Zetsu... - szepnął spoglądając na biało-czarnego 'człowieka' swoim Sharinganem - Masz ten zwój z Konohy?
-Tak... - odparł grubym głosem, sięgając do płaszcza i rzucając zwojem do czarnowłosego - Następnym razem sam zdobywaj takie rzeczy... - dodał, gdy chłopak rozwinął papier
Na jego twarzy zagościł chytry uśmiech
-To jest to... To jutsu może w przyszłości okazać się bardzo przydatne... - szepnął podekscytowany, dezaktywując Sharingan i zwijając zwój - Najwyższy poziom manipulacji kształtem czakry... Co prawda lepiej było by uczyś się tego od kogoś a nie z kawałka papieru, ale cóż... To musi mi wystarczyć. - dodał chowając go do płaszcza, wstając i kierując się w stronę wyjścia
-Gdzie idziesz? - zapytał zamaskowany
-Muszę dokładnie przeanalizować zwój od Orochimaru. - odparł nie zatrzymując się - Jeśli nałożył by na niego pieczęcie to mógł by ukryć wiele ważnych informacji... No, to trzymajcie się. - dodał wychodząc z pomieszczenia
-Oby pospieszył się z realizacją tego swojego planu... Już niedługo powinniśmy zacząć działać. - powiedziała nagle czarna połowa Zetsu
-Taa... - odparł zamaskowany, siadając na podłodze i oddając się medytacji
Tymczasem Menma powoli szedł przez cały kompleks podziemnych korytarzy, mijając salę treningową, operacyjną oraz kilka magazynów broni i żywności. Po jakimś czasie zatrzymał się. Przed nim znajdowały się liczne głazy i sporo żwiru, blokującego dalszą drogę. Czarnowłosy jednak bez chwili namysłu złożył jedną pieczęć. Po kilku sekundach skały zostały podniesione przez korzenie drzew, odsłaniając mocne, drewniane drzwi. Menma od razu podszedł do nich, złożył kilka pieczęci i po ugryzieniu w rękę, dzięki któremu po jego dłoni popłynął malutki strumyczek krwi, otworzył je. Jego oczom ukazał się spory korytarz, którego ściany, podłoga i sufit pokryte były setkami... Nie, tysiącami pieczęci. Od razu po wejściu zamknął za sobą drzwi, po czym nakazał korzeniom za nimi opuścić głazy, natomiast sam skierował się w głąb kompleksu. Po drodze minął mały magazyn i laboratorium. Po kilku sekundach wszedł do całkiem sporego pokoju. Na jego środku stał okrągły stół, lecz nie był on zwyczajny. Jego cała powierzchnia była mapą kontynentu, z wydzielonymi krajami i zaznaczonymi wioskami, na których umieszczone były pionki przedstawiające różne osoby. Przy ścianach stały liczne półki zapełnione starymi księgami, zwojami i zwitkami papieru. Menma od razu usiadł na fotelu przed stołem po czym szybkim ruchem zniszczył figurkę Hokage
-Sandaime Hokage nie żyje... Jedna przeszkoda mniej. - szepnął wyjmując zwój od Orochimaru i rozwijając go na stole - A teraz...
"Naprawdę zamierzasz go uwolnić?" - zapytał Kurama
"Przecież mówiłem... Z jego pomocą złapanie jinchuuriki będzie błahostką." - odparł mentalnie lisowi
"Zdajesz sobie sprawę jak niebezpieczną grę prowadzisz, Menma!?" - warknął - "Jeśli stracisz nad nim kontrolę to obaj... Nie, to wszyscy zginiemy!"
"Spokojnie... Mam jeszcze mnóstwo czasu by przygotować się do tego." - powiedział spokojny
"Nani?" - szepnął zaskoczony - "Myślałem że wiesz gdzie się znajduje..."
"Wiem w jakim kraju go zapieczętowano, lecz nie znam dokładnego położenia." - odparł - "Poza tym pieczęć osłabnie dopiero za około pięć lat."
"Szmat czasu... Więc jak zamierzasz się dowiedzieć gdzie się znajduje..."
"Jak to jak?" - szepnął z uśmieszkiem - "Zapytam go osobiście."
"Co!? Menma... Nie walnąłeś się podczas walki w głowę?" - zapytał zdziwiony
"Skąd... Według tego zwoju niektórzy ludzie już zaczęli używać jego mocy... Co oznacza że musieli utworzyć jego postać z czakry... Wystarczy znaleźć tych ludzi po czym zapytać go gdzie Rikudou go zapieczętował." - powiedział
"Heh... Jiji nigdy nam o tej istocie nie mówił... Lecz jakimś cudem ty zdobyłeś informacje o nim... Nawet nie zamierzam pytać skąd o tym wiesz..." - odpowiedział - "Co zamierzasz robić do czasu odpieczętowania go?"
-Dalej realizujemy plan. - szepnął wstając i kładąc ręce na stole - Najpierw muszę zdobyć moc niezbędną do złamania pieczęci Rikudou... Muszę także zdobyć pewne kinjutsu...
"Zaraz... Nie mówisz chyba o..." - warknął, drżąc z przerażenia
-Tak... Gdy Rikudou podzielił się z ludźmi swą czakrą, ci, wierząc że razem są w stanie dokonać wszystkiego stworzyli pewne jutsu... - zaczął swą wypowiedź, spoglądając na stare księgi - Mędrzec dowiedział się o tym i chciał zobaczyć technikę na własne oczy... Lecz gdy przybył zastał jedynie śmierć i zniszczenie...
"Jiji nigdy nam nie zdradził żadnych szczegółów... Lecz kilku ludzi przeżyło użycie tej techniki..." - szepnął lis
-Jakiś czas później, Rikudou, ranny i wyczerpany powrócił do swego domu i ogłosił technikę tą pierwszym kinjutsu. - kontynuował swą wypowiedź - Ukrył zwój, lecz ludzie znaleźli go. Mimo to nigdy więcej nie użyli pełnej mocy tej techniki, bojąc się powtórki tej tragedii... Lecz to nie powstrzymywało ich przed używaniem małej części tej mocy... Jednak zawsze może istnieć tylko jedna osoba korzystająca z tej techniki przez co ciężko ją znaleźć...
"Najpotężniejsze, najstraszniejsze i pierwsze kinjutsu..." - szepnął z przerażeniem w głosie - "Nie chce mi się wierzyć że naprawdę zamierzasz je zdobyć."
-Gdy będzie moje... Moc 'Madary' będzie można porównać do siły robaka.
*********
Następnego dnia, Konoha
Po ulicach wioski przechadzał się właśnie siwowłosy jounin, czytając pomarańczową książkę i rozmyślając nad kilkoma sprawami. Ciągle miał przed oczami zrozpaczonego Naruto i martwego Sandaime
-Kuso... Wszystko zaczęło się walić... - szepnął, zamykając książkę i spoglądając w niebo - Sensei...Gdybyś żył może to wszystko wyglądało by inaczej...
-Tego nigdy się nie dowiemy, Kakashi. - powiedziała nagle stojąca w alejce obok fioletowo włosa kobieta - Hokage-sama był nauczycielem tego cholernego węża, przez jakiś czas twój nauczyciel i on konkurowali o pozycję Kage... Naprawdę myślisz Minato-sama nie miał by problemów z tym zaskrońcem?
-Anko... Nie mówię tylko o wczorajszej walce... - odwrócił wzrok w jej stronę - Gdyby sensei żył, możliwe że Naruto by tak nie cierpiał...
-Kto to wie... Trochę go rozumiem... - szepnęła spuszczając wzrok - Ludzie zachowywali się wobec mnie tak samo gdy Orochimaru zdradził Konohę... Twierdzili że zostałam w wiosce by informować tego drania o tym co Hokage robi w jego sprawie! - warknęła, zaciskając pięści
-Ludzie nienawidzą tego do czego chowają urazę... Orochimaru porywał dzieci i młodzież do swoich eksperymentów a Kyuubi zabił wielu ludzi, których bliscy wyładowują swą frustrację na osobach które miały cokolwiek wspólnego z powodem ich rozpaczy... - szepnął patrząc pod nogi
-Taa... Ale...
-Ej, wiecie że podczas ataku Kyuubi znajdował się ponoć poza wioską? - naglę ich rozmowę przerwały dosyć głośne szepty między kilkunastoosobową grupą ludzi
-Na pewno? - zapytała kobieta w średnim wieku
-Tak... Mój kuzyn mówił że widział jak wbiega do wioski, jakiś czas przed wycofaniem się atakujących... - odparł
-Czyżby ten demon stał po stronie Orochimaru? - zapytał innych mężczyzna
-Nie zdziwiłbym się... Na pewno chciał się zemścić na Sandaime-sama za to że trzynaście lat temu walczył z nim... Jau... - syknął nagle, przerywając wypowiedź gdy coś uderzyło do w głowę - Kto do jasnej... - szepnął wkurzony, zauważając leżącą na ziemi pomarańczową książkę
Tymczasem w sąsiedniej alejce Anko walnęła siwowłosego w ramię
-Zwariowałeś!? Po co rzucałeś w niego tą książką!? - szepnęła ze złością i niedowierzaniem
-Przepraszam... Powinienem wziąć pierwszy lepszy kamień a nie pozbywać się fragmentu kolekcji... - odparł przepraszająco
-Nie o to mi chodzi, baka! - wykrzyknęła, tracąc nad sobą panowanie i uderzając pięścią jego głowę - Czemu do jasnej cholery w ogóle tym w niego rzuciłeś!?
-Wiesz... Nie mogłem wytrzymać rzucania takich oskarżeń wobec jednego z moich uczniów. - odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem, który można było zauważyć tylko dzięki jego odsłoniętemu oku
-Grr... Eh... - westchnęła wychodząc z nim z alejki - Same z tobą problemy... Słuchasz mnie, Kakashi? - zapytała, odwracając się, lecz jounin stał kilkanaście metrów dalej, podnosząc z ziemi swoją ulubioną lekturę - Słuchaj jak do ciebie mówię, baka!!!
-Gomen, Anko. - odpowiedział z bezczelnym uśmieszkiem, lecz od razu stracił humor gdy zobaczył trzęsącą się ze złości fioletowo włosom - Eheh... Hehe... Sorry?
-Konaha-gakure Hiden Taijutsu Ougi... - szepnęła pojawiając się przykucnięta za siwowłosym ze złożoną pieczęcią tygrysa
-Eee... Zaraz, co ty...
-Sennen Goroshi!!! - wykrzyknęła poruszając pieczęcią z zawrotną prędkością w stronę tyłka jounina
Na kilka sekund nastała grobowa cisza
-Aaaa!!! - krzyknął Hatake, wylatując wysoko w powietrze i wybijając pobliskie okna swoim głosem
Gdy tylko wylądował, podeszła do niego mała dziewczynka
-Proszę pana... Może pan wstać? - zapytała ciekawa dotykając jego policzka palcem
-J-jakoś... - szepnął, zalewając się łzami bólu i powoli wstając
-A więc... Proszę pani, mogła by to pani zrobić jeszcze raz? Bo ten pan naprawdę fajnie leciał... - zapytała z niewinnym, szerokim uśmieszkiem
W tym momencie z oczu Kakashiego popłynęły ogromne strumienie łez, a on sam jednocześnie się załamał i przeraził
-Gomen... Ale na dziś mu chyba wystarczy... - powiedziała stojąca nad dziewczynką jouninka
-Uff... Dziękuję... - szepnął siwowłosy, patrząc pełnymi łez oczami w stronę nieba
-Może jutro. - dodała idąc dalej drogą
-A-Anko... Żartujesz prawda? - zapytał z przerażeniem widocznym w oku
-Kto wie? - odparła z bezczelnym uśmieszkiem
-T-ty... Wiesz że jesteś bardziej dziecinna niż... Niż... - zaczął się zastanawiać, lecz nie mogąc znaleźć kogoś odpowiedniego po prostu przerwał
-Heh...
-A właśnie... Prawie zapomniałem... - szepnął, sięgając pod kamizelkę i wyciągając tanto z pochwie - Muszę to dać Naruto.
-Czy to czasem nie jest... - zapytała z niedowierzaniem
-Taa... Hakko Chakura To. - szepnął, zaciskając dłonie na broni
-Zamierzasz oddać to Naruto? - zapytała zszokowana - Przecież ten miecz to wszystko co zostało ci po ojcu... I czy on czasem nie był zniszczony?
-Dałem go do przekucia... A poza tym, zdecydowałem że bardziej przyda się jemu niż mi. - odparł spokojnie
-Czyli co... Idziemy do niego? - zapytała, a otrzymując potwierdzenie uniosła rękę do góry i krzyknęła - Ok, w stronę szpitala!
-Taa... Słyszałaś że został otruty? - zapytał
-Tak... Przez jakichś debili z Taki... - powiedziała wściekła - Chcieli otruć tą... Fuu.
-Mhm... - kiwnął głową - Widać jak w Taki załatwiają takie sprawy...
-Jak myślisz... Co się teraz z nią stanie? - zapytała spoglądając na jounina
-Najpewniej zostanie odesłana do swojej wioski... - odpowiedział spuszczając wzrok - Zal mi jej...
-Taa... - odparła spoglądając przed siebie - Nie tylko tobie... - dodała
Przez następne kilkanaście minut szli w ciszy. Gdy tylko dotarli do szpitala od razu, nie pytając się nawet pielęgniarki, ruszyli w stronę sali na której leży blondyn... Po kilku chwilach stanęli przed salą nr 9, i weszli do środka. Od razu zauważyli śpiącą przy łóżku zielonowłosą dziewczynę. Jej głowa jak i większość ciała spoczywała na torsie blondyna
-Oww... Kawai... - szepnęła Anko, przyglądając się śpiącej jinchuuriki
Jednak nagle Fuu otworzyła oczy i spojrzała na jouninów, po czym podniosła się do pozycji siedzącej i ziewnęła
-Aaahaa... Ty jesteś... Kakashi-sama? - szepnęła zaspanym głosem, przecierając oczy
-Yo. - podniósł rękę w powitalnym geście, podchodząc do łóżka - Co z nim?
-Nie najlepiej... Trucizna wyniszczyła jego ciało... Nie wiadomo kiedy się obudzi. - szepnęła spoglądając na twarz blondyna
-Wyliże się z tego... On nie umrze tak łatwo... - powiedział z uśmieszkiem
-Taa... Wiem. - odparła z czarującym uśmiechem
-Mhm... A właśnie... - szepnął podając jej tanto - Możesz to przekazać Naruto jak się obudzi? To nagroda za wygranie egzaminów.
-Hai... Powiem mu od razu jak się obudzi. - powiedziała biorąc miecz, nagle jednak coś sobie przypomniała - Kakashi-sama, mam pytanie...
-Tak?
-Jaka jest najsilniejsza trucizna w Konoha? - zapytała, dziwiąc siwowłosego
-Zaskoczyłaś mnie tym pytaniem... - odparł z uśmiechem - Z tego co pamiętam to mieszanka płynów z różnych ziół nazywana Lawendową Bielą, wytwarzana przy pomocy dojutsu w klanie Hyuuga. A czemu pytasz?
-Najprawdopodobniej... Tę truciznę użyto na Naruto...
Po ulicach wioski przechadzał się właśnie siwowłosy jounin, czytając pomarańczową książkę i rozmyślając nad kilkoma sprawami. Ciągle miał przed oczami zrozpaczonego Naruto i martwego Sandaime
-Kuso... Wszystko zaczęło się walić... - szepnął, zamykając książkę i spoglądając w niebo - Sensei...Gdybyś żył może to wszystko wyglądało by inaczej...
-Tego nigdy się nie dowiemy, Kakashi. - powiedziała nagle stojąca w alejce obok fioletowo włosa kobieta - Hokage-sama był nauczycielem tego cholernego węża, przez jakiś czas twój nauczyciel i on konkurowali o pozycję Kage... Naprawdę myślisz Minato-sama nie miał by problemów z tym zaskrońcem?
-Anko... Nie mówię tylko o wczorajszej walce... - odwrócił wzrok w jej stronę - Gdyby sensei żył, możliwe że Naruto by tak nie cierpiał...
-Kto to wie... Trochę go rozumiem... - szepnęła spuszczając wzrok - Ludzie zachowywali się wobec mnie tak samo gdy Orochimaru zdradził Konohę... Twierdzili że zostałam w wiosce by informować tego drania o tym co Hokage robi w jego sprawie! - warknęła, zaciskając pięści
-Ludzie nienawidzą tego do czego chowają urazę... Orochimaru porywał dzieci i młodzież do swoich eksperymentów a Kyuubi zabił wielu ludzi, których bliscy wyładowują swą frustrację na osobach które miały cokolwiek wspólnego z powodem ich rozpaczy... - szepnął patrząc pod nogi
-Taa... Ale...
-Ej, wiecie że podczas ataku Kyuubi znajdował się ponoć poza wioską? - naglę ich rozmowę przerwały dosyć głośne szepty między kilkunastoosobową grupą ludzi
-Na pewno? - zapytała kobieta w średnim wieku
-Tak... Mój kuzyn mówił że widział jak wbiega do wioski, jakiś czas przed wycofaniem się atakujących... - odparł
-Czyżby ten demon stał po stronie Orochimaru? - zapytał innych mężczyzna
-Nie zdziwiłbym się... Na pewno chciał się zemścić na Sandaime-sama za to że trzynaście lat temu walczył z nim... Jau... - syknął nagle, przerywając wypowiedź gdy coś uderzyło do w głowę - Kto do jasnej... - szepnął wkurzony, zauważając leżącą na ziemi pomarańczową książkę
Tymczasem w sąsiedniej alejce Anko walnęła siwowłosego w ramię
-Zwariowałeś!? Po co rzucałeś w niego tą książką!? - szepnęła ze złością i niedowierzaniem
-Przepraszam... Powinienem wziąć pierwszy lepszy kamień a nie pozbywać się fragmentu kolekcji... - odparł przepraszająco
-Nie o to mi chodzi, baka! - wykrzyknęła, tracąc nad sobą panowanie i uderzając pięścią jego głowę - Czemu do jasnej cholery w ogóle tym w niego rzuciłeś!?
-Wiesz... Nie mogłem wytrzymać rzucania takich oskarżeń wobec jednego z moich uczniów. - odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem, który można było zauważyć tylko dzięki jego odsłoniętemu oku
-Grr... Eh... - westchnęła wychodząc z nim z alejki - Same z tobą problemy... Słuchasz mnie, Kakashi? - zapytała, odwracając się, lecz jounin stał kilkanaście metrów dalej, podnosząc z ziemi swoją ulubioną lekturę - Słuchaj jak do ciebie mówię, baka!!!
-Gomen, Anko. - odpowiedział z bezczelnym uśmieszkiem, lecz od razu stracił humor gdy zobaczył trzęsącą się ze złości fioletowo włosom - Eheh... Hehe... Sorry?
-Konaha-gakure Hiden Taijutsu Ougi... - szepnęła pojawiając się przykucnięta za siwowłosym ze złożoną pieczęcią tygrysa
-Eee... Zaraz, co ty...
-Sennen Goroshi!!! - wykrzyknęła poruszając pieczęcią z zawrotną prędkością w stronę tyłka jounina
Na kilka sekund nastała grobowa cisza
-Aaaa!!! - krzyknął Hatake, wylatując wysoko w powietrze i wybijając pobliskie okna swoim głosem
Gdy tylko wylądował, podeszła do niego mała dziewczynka
-Proszę pana... Może pan wstać? - zapytała ciekawa dotykając jego policzka palcem
-J-jakoś... - szepnął, zalewając się łzami bólu i powoli wstając
-A więc... Proszę pani, mogła by to pani zrobić jeszcze raz? Bo ten pan naprawdę fajnie leciał... - zapytała z niewinnym, szerokim uśmieszkiem
W tym momencie z oczu Kakashiego popłynęły ogromne strumienie łez, a on sam jednocześnie się załamał i przeraził
-Gomen... Ale na dziś mu chyba wystarczy... - powiedziała stojąca nad dziewczynką jouninka
-Uff... Dziękuję... - szepnął siwowłosy, patrząc pełnymi łez oczami w stronę nieba
-Może jutro. - dodała idąc dalej drogą
-A-Anko... Żartujesz prawda? - zapytał z przerażeniem widocznym w oku
-Kto wie? - odparła z bezczelnym uśmieszkiem
-T-ty... Wiesz że jesteś bardziej dziecinna niż... Niż... - zaczął się zastanawiać, lecz nie mogąc znaleźć kogoś odpowiedniego po prostu przerwał
-Heh...
-A właśnie... Prawie zapomniałem... - szepnął, sięgając pod kamizelkę i wyciągając tanto z pochwie - Muszę to dać Naruto.
-Czy to czasem nie jest... - zapytała z niedowierzaniem
-Taa... Hakko Chakura To. - szepnął, zaciskając dłonie na broni
-Zamierzasz oddać to Naruto? - zapytała zszokowana - Przecież ten miecz to wszystko co zostało ci po ojcu... I czy on czasem nie był zniszczony?
-Dałem go do przekucia... A poza tym, zdecydowałem że bardziej przyda się jemu niż mi. - odparł spokojnie
-Czyli co... Idziemy do niego? - zapytała, a otrzymując potwierdzenie uniosła rękę do góry i krzyknęła - Ok, w stronę szpitala!
-Taa... Słyszałaś że został otruty? - zapytał
-Tak... Przez jakichś debili z Taki... - powiedziała wściekła - Chcieli otruć tą... Fuu.
-Mhm... - kiwnął głową - Widać jak w Taki załatwiają takie sprawy...
-Jak myślisz... Co się teraz z nią stanie? - zapytała spoglądając na jounina
-Najpewniej zostanie odesłana do swojej wioski... - odpowiedział spuszczając wzrok - Zal mi jej...
-Taa... - odparła spoglądając przed siebie - Nie tylko tobie... - dodała
Przez następne kilkanaście minut szli w ciszy. Gdy tylko dotarli do szpitala od razu, nie pytając się nawet pielęgniarki, ruszyli w stronę sali na której leży blondyn... Po kilku chwilach stanęli przed salą nr 9, i weszli do środka. Od razu zauważyli śpiącą przy łóżku zielonowłosą dziewczynę. Jej głowa jak i większość ciała spoczywała na torsie blondyna
-Oww... Kawai... - szepnęła Anko, przyglądając się śpiącej jinchuuriki
Jednak nagle Fuu otworzyła oczy i spojrzała na jouninów, po czym podniosła się do pozycji siedzącej i ziewnęła
-Aaahaa... Ty jesteś... Kakashi-sama? - szepnęła zaspanym głosem, przecierając oczy
-Yo. - podniósł rękę w powitalnym geście, podchodząc do łóżka - Co z nim?
-Nie najlepiej... Trucizna wyniszczyła jego ciało... Nie wiadomo kiedy się obudzi. - szepnęła spoglądając na twarz blondyna
-Wyliże się z tego... On nie umrze tak łatwo... - powiedział z uśmieszkiem
-Taa... Wiem. - odparła z czarującym uśmiechem
-Mhm... A właśnie... - szepnął podając jej tanto - Możesz to przekazać Naruto jak się obudzi? To nagroda za wygranie egzaminów.
-Hai... Powiem mu od razu jak się obudzi. - powiedziała biorąc miecz, nagle jednak coś sobie przypomniała - Kakashi-sama, mam pytanie...
-Tak?
-Jaka jest najsilniejsza trucizna w Konoha? - zapytała, dziwiąc siwowłosego
-Zaskoczyłaś mnie tym pytaniem... - odparł z uśmiechem - Z tego co pamiętam to mieszanka płynów z różnych ziół nazywana Lawendową Bielą, wytwarzana przy pomocy dojutsu w klanie Hyuuga. A czemu pytasz?
-Najprawdopodobniej... Tę truciznę użyto na Naruto...
*********
Związek klanu Hyuga
Cała starszyzna jednego z najpotężniejszych klanów Konohy razem z kilkoma jouninami i przywódcą zebrała się w tym jednym pokoju, dookoła całkiem sporego stołu
-Hiashi-sama... - powiedział nagle młody jounin - Podczas obrony wioski zostało rannych dziesięciu geninów i dwóch jouninów... Zabitych zostało siedmiu chuninów i jeden jounin...
-Eh... Wszyscy byli zdolnymi członkami klanu Hyuga... - powiedział zasmucony - Rannym zapewnić jak najlepszą opiekę medyczną. Zmarłym... Przygotujcie godny pogrzeb.
-Hai. - odparli dwaj jounini, wstając z ziemi i wychodząc z pomieszczenia
-A więc... Były jakieś straty materialne? - zapytał spokojnie
-Kilka ścian zostało zniszczonych, zawalił się także jeden budynek należący do klanu... - zaczął ostatni jounin w pokoju - Zużyliśmy sporo kunai i shurikenów... A do tego...
-HIASHI!!! - nagle drzwi za przywódcą Hyuga rozbiły się o ścianę naprzeciwko niego
-Co do... - warknął wstając i przybierając bojową postawę, lecz gdy tylko zobaczył napastnika uspokoił się - Mikoto-san? Co ty tu...
-Siedź cicho!!! - warknęła, podchodząc do niego i chwytając za koszulę - Lepiej powiedz mi skąd ci dranie z Taki-gakure mieli Lawendową Biel!!!
-Nani!? - zapytał zdziwiony - Ktoś spoza wioski ją zdobył? Jak!?
-Ty mi powiedz! Przez nią Naruto leży obecnie w szpitalu, walcząc o życie! - wykrzyknęła, całkowicie wytrącona z równowagi
-Dobra, uspokój się. - powiedział szybko - Shotaro, czy z magazynu cokolwiek zniknęło?
-Właśnie chciałem panu powiedzieć że brakuje dwóch dawek Lawendowej Bieli... - odparł lekko zmieszany jounin
-Że co!? - wrzasnął na całe gardło - Jaki cudem, do jasnej cholery grupa cudzoziemców mogła się włamać do naszego magazynu!? Przecież straże zawsze tam stoją!
-No właśnie... Co oznacza że osobą która wzięła trucizny jest ktoś z klanu... - odpowiedział
-Kuso... Trochę to utrudnia sprawę...
-Macie spis osób które w ostatnim czasie wchodziły do magazynu? - zapytała już uspokojona Mikoto
-Tak... Zawsze robimy takie spisy... Ostatnie dwa dni mam tutaj... - odparł brązowowłosy podając czarnowłosej zeszyt w skórzanej oprawie
Ta od razu zaczęła przeglądać ostatnie dni... Po kilku minutach rozszerzyła oczy w szoku
-T-to jest...
-Znalazłaś winowajce, Mikoto-san? - zapytał spokojny Hiashi
-Prawdopodobnie... - szepnęła rzucając spis mężczyźnie - Sam zobacz. - dodała wybiegając z budynku
-Co ona tam znalazła? - zapytał retorycznie spoglądając na zapisy - Co do...
-Nani!? - zapytał zdziwiony - Ktoś spoza wioski ją zdobył? Jak!?
-Ty mi powiedz! Przez nią Naruto leży obecnie w szpitalu, walcząc o życie! - wykrzyknęła, całkowicie wytrącona z równowagi
-Dobra, uspokój się. - powiedział szybko - Shotaro, czy z magazynu cokolwiek zniknęło?
-Właśnie chciałem panu powiedzieć że brakuje dwóch dawek Lawendowej Bieli... - odparł lekko zmieszany jounin
-Że co!? - wrzasnął na całe gardło - Jaki cudem, do jasnej cholery grupa cudzoziemców mogła się włamać do naszego magazynu!? Przecież straże zawsze tam stoją!
-No właśnie... Co oznacza że osobą która wzięła trucizny jest ktoś z klanu... - odpowiedział
-Kuso... Trochę to utrudnia sprawę...
-Macie spis osób które w ostatnim czasie wchodziły do magazynu? - zapytała już uspokojona Mikoto
-Tak... Zawsze robimy takie spisy... Ostatnie dwa dni mam tutaj... - odparł brązowowłosy podając czarnowłosej zeszyt w skórzanej oprawie
Ta od razu zaczęła przeglądać ostatnie dni... Po kilku minutach rozszerzyła oczy w szoku
-T-to jest...
-Znalazłaś winowajce, Mikoto-san? - zapytał spokojny Hiashi
-Prawdopodobnie... - szepnęła rzucając spis mężczyźnie - Sam zobacz. - dodała wybiegając z budynku
-Co ona tam znalazła? - zapytał retorycznie spoglądając na zapisy - Co do...
*********
Szpital Konoha
Przy wciąż nieprzytomnym blondynie siedziała skulona na krześle Fuu, rękami obejmowała kolana a w jednej trzymała tanto Kakashiego. Siwowłosy razem z Anko już dawno wyszli. Od tego momentu zielonowłosa ani na chwilę nie opuszczała pokoju blondyna. Gdyby ktoś chciał mu coś zrobić byłby bezbronny. Jinchuuriki zastanawiała się obecnie, był odpowiedzialny za dostarczenie trucizny jej dawnym towarzyszom, lecz niestety, nikt nie przychodził jej do głowy. Nagle usłyszała pociągnięcie klamki i od razu opuściła nogi z powrotem na podłogę, spoglądając w stronę drzwi. Do pokoju weszła granatowowłosa dziewczyna jednak zatrzymała się, widząc zielonowłosą siedzącą przy blondynie. Ta natomiast lekko się uspokoiła. Widziała dziewczynę już wcześniej. Nie była osobą która mogła by kogoś skrzywdzić.
-Czemu stoisz w tych drzwiach? Wchodź. - powiedziała szybko
Ta od razu zamknęła za sobą drzwi i podeszła do łóżka Naruto i włożyła do wazonu na półce kilka kwiatów, po czym usiadła przy nim i popatrzyła na niego wzrokiem, jakby pełnym uwielbienia
"Rozumiem... Podziwia go... Tylko że przez to zapatrzenie..." - zaczęła myśleć lecz nagle przerwał jej głos Hinaty
-Co ty tu robisz?
-Nani? - zapytała całkiem zaskoczona
-Pytałam co ty tu robisz? - szepnęła ciszej - Gdyby Naruto-kun cię nie zasłonił...
-Ja...
-Przez ciebie on teraz cierpi... To twoja wina! - warknęła - Zasłonił cię i przez to jest w takim stanie... Lepiej byłoby gdybyś nie przybyła na egzaminy. Nawet podczas finałowej walki mogłaś go zabić!
-Urusai... - wyszeptała, zdając sobie sprawę z częściowej racji dziewczyny
-Nie, nie będę siedzieć cicho! - syknęła - Tyle razy cię już ochronił... Tyle razy prawie przez ciebie zginął.
-Myślisz że o tym nie wiem... - szepnęła gdy po jej policzkach popłynęły łzy - Nie wiem czemu akurat ja... Czemu akurat mnie tak broni... Może to dlatego że wiem jak się czuje... Zewsząd odczuwać nienawiść... Wiem jak to jest gdy uciekasz przed wściekłym tłumem i nikt ci nie chce pomaga...
-Nie chce pomóc? Zawsze starałam się go wspierać, śledziłam tłumy które go goniły, by mu pomóc, ale wiesz co? - warknęła - On nigdy nie potrzebował pomocy. Zawsze wstawał niewzruszony, nie ważne ile razy obrywał, zawsze podnosił się sam i brnął dalej... Wtedy postanowiłam że pewnego dnia doścignę go i pomogę...
-Śledziłaś tłumy które go goniły!? Zawsze wstawał niewzruszony!? - warknęła przez łzy - Czy ty w ogóle wiesz, jak Naruto musiał wtedy cierpieć!? Nie wiesz jak to jest, gdy jedyne osoby na których mógł polegać nie mogły mu pomóc!!! A ty co robiłaś!? Siedziałaś na dupie i zamiast go wesprzeć podziwiałaś jaki to on jest wspaniały!?
-Zamknij się! - warknęła chwytając coś z kabury ręką - Ktoś kto chciał go zabić podczas egzaminu nie ma prawa wypominać mi takich rzeczy!
-Wiesz... Wcześniej powiedziałam że nie wiem dlaczego to akurat do mnie się zbliżył... Możliwe że to dlatego że jesteśmy podobni... Ale wiesz co... - szepnęła gniewnie - Nie obchodzi mnie to... Zależy mi na nim... I nie zamierzam go stracić, rozumiesz!?
Tymczasem Uzumaki właśnie budził się wewnątrz swojego umysłu. Pierwszą rzeczą jaką zauważył to cholerny ból w całym ciele. Od razu otworzył oczy, lecz białe otoczenie lekko go oślepiło
-Zbyt wcześnie... - usłyszał nagle za sobą głos, lecz gdy tam spojrzał dojrzał jedynie zamazane kontury człowieka
Mimo to mógł zauważyć kilka rzeczy. Człowiek ten był stary, ubrany w śnieżnobiałe haori. Lewitował, a obok niego latało kilka czarnych kul
-Jiji-san... Kim ty...
-Jeszcze nie nadszedł czas byś tu przybył... Wracaj, Uzumaki Naruto. - szepnął, gdy jedna z kul uformowała się w shakujou z jednym końcem 'pełnym' a drugim przypominający kształtem sierp księżyca
Od razu dotknął czoła blondyna częścią z 'sierpem', i w jednej chwili cała biel otoczenia została zastąpiona ciemnym tunelem, wypełnionym wodą. Blondyn natomiast leżał dokładnie przed klatką swojego lokatora. Mógł jednak przysiąc że pieczęć na klatce przez chwilę błysnęła białym światłem
"Naruto!" - krzyknął Kurama, widząc że jego nosiciel się obudził
"Rany, Kurama, nie drzyj się tak..." - jęknął powoli przenosząc się do pozycji siedzącej - "Wszystko mnie boli..."
"Już myślałem że dzisiaj się nie obudzisz..." - westchnął z ulgą
"Ej, Kurama..." - szepnął nagle blondyn
"Tak?"
"Wiedziałeś tego starca?" - zapytał zaskakując lisa
"Jakiego starca?" - odparł pytaniem, zaskoczony
"Hmm... Nieważne, pewnie miałem jakieś omamy..." - nagle usłyszał jakiś odległy, niezrozumiały krzyk - "A to co?"
"Nie wiem... Nie sprawdzałem." - odparł udając się na drzemkę
"Eh... Wszysto muszę robić sam..." - jęknął zamykając oczy
"A kto cię leczy?"
"Urusai." - odparł szybko, znikając ze swego umysłu
Gdy tylko się obudził pierwszą rzeczą którą zauważył były dwie stojące naprzeciw siebie dziewczyny. Fuu jak i Hinata zaciskały zęby. Gdy tylko zlustrował granatowowłosą wzrokiem dostrzegł przedmiot który trzymała w ręce. Oczy rozszerzyły mu się w szoku. W jednej chwili Hyuga została przyszpilona do ściany przez Uzumakiego. W jego oczach można było dostrzec Rinnegan.
-N-Naruto-kun? - jęknęła - J-ja...
-Co próbowałaś zrobić? - warknął, przeszywając ją morderczym spojrzeniem
-Gha...
-Lawendowa Biel w twojej prawej ręce wskazuje że przyjaznych zamiarów nie miałaś... Tak jak ten śmieć z Taki wczoraj. - podsumował gniewnie
-Nar-Naruto-kun... Ja...
-Różnię się od większości genninów... Śmierć nie jest dla mnie niczym nowym. Nie lubię zabijać, ale wytłumacz mi więc dlaczego nie miałbym tego teraz zrobić? - zapytał mrocznym, przesiąkniętym jadem głosem
-Gha... Ja... Aa... - próbowała odezwać się, lecz przez nasilający się uścisk Uzumakiego nie była w stanie tego dokonać
-A więc... - nagle dookoła ramion blondyna owinęły się ramiona zielonowłosej
-Proszę... Dość już... - wycedziła przez napływające do jej oczu łzy
Blondyn przez chwilę zamarł w bezruchu, po czym jedną ręką przykrył oczy i puścił Hinatę
-Huh... Huh...
-Ja... -zaczęła biało oka, lecz szybko zagryzła wargi
Hinata zagryzła wargi i spoglądając w podłogę powolnym krokiem opuściła salę. Naruto natomiast jęknął z bólu i oparł się ręką o ścianę. Zielonowłosa od razu puściła go i podeszła od przodu . Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu.
-Naruto... Twoje oczy... Krwawią... - szepnęła zasłaniając dłonią usta
Uzumaki od razu dezaktywował swój Rinnegan, i w tym momencie ból zaczął powoli ustępować. Szybkim ruchem ręki wytarł w rękaw krew spływającą po jego twarzy, na której już zaczęło się malować zmęczenie, po czym delikatnie starł dłonią łzy Fuu
-Wiesz... Ładniej wyglądasz uśmiechnięta... - szepnął delikatnie ją przytulając
-Naruto... Ja... Może to rzeczywiście przeze mnie jesteś teraz w takim stanie... Chyba naprawdę lepiej było by gdybym... - zaczęła, lecz od razu przerwał jej blondyn
-Nawet nie waż się tak mówić... - szepnął - To nie jest twoja wina... To ci ignoranci... Ci idioci z Taki i ich ignorancja są temu winni... Więc przestań się już obwiniać...
-Może nie powinienem przeszkadzać, ale... - szepnął stojący na parapecie Nagato, lecz nagle uderzył go silny pocisk wiatru który posłał go na ulicę
Po kilku minutach gdy Fuu się już uspokoiła, usiedli na krzesłach a po kilku chwilach do pokoju wpadła zdyszana Mikoto, ciągnąc za sobą po ziemi wujka blondyna
-Z-za jakie grzechy? - szepnął obolały, powoli wstając
-Naruto, Fuu, wiem kto prawdopodobnie dał tą truciznę tym draniom z Taki. - szepnęła zdyszana
-To Hinata. - odparł beznamiętnie blondyn
-To był... Zaraz, co? - zapytała zaskoczona
-Ten genin z wczoraj...Zastosowałem na nim jedną z technik Rinnegana. To była Hinata.
"Co? Ale przecież..." - zamyśliła się Mikoto, porównując sprzeczne informacje - "Chyba że... Ale w jakim celu?" - nagle gdy poskładała ze sobą fakty jej oczy rozszerzyły się w szoku - "Przecież on miał powiązania z... Cholera..."
-Ta... A to przypomina mi o sprawie którą chciałem z tobą omówić... - powiedział poważnie do blondyna starszy Uzumaki
-O co chodzi? - zapytał
-Naruto... Nie powinieneś więcej korzystać z Rinnegana. - oznajmił
-Kuso... Ta trucizna jest aż taka mocna? - zapytał podłamany informacją
-Trucizna to pół biedy... Prawdziwym problemem jest Eiyu no Mizu... - odpowiedział poważnie - Ta woda wyniszczyła twój organizm i poważnie osłabiła oczy... Korzystanie teraz z Rinnegana będzie wyglądało podobnie do sytuacji gdy patrzysz na słońce... Z każdym użyciem będziesz bliżej ślepoty...
-Nie da się jakoś naprawić tych szkód? - zapytała nagle Fuu
-Nie wiem... W każdym razie w wiosce niema nikogo kto mógłby to zrobić... - odparł zasmucony
-Czyli po prostu... Muszę stać się silniejszy bez tych oczu...- stwierdził pewnie
-Taa... Tylko najpierw musisz odzyskać siły... Jeszcze z miesiąc w łóżku poleżeć będziesz musiał... - szepnęła Mikoto - Ale teraz mamy ważniejsze problemy... Według spisu Hyuga truciznę pozyskał jeden ze starszych członków klanu. Musiał dać ją dziewczynie i rozkazać przekazanie tym z Taki...
-Tylko czemu ktoś z klanu Hyuga miałby oddawać taką truciznę obcym shinobi? - zapytał zaskoczony Naruto
-Nie raz shinobi współpracowali z innymi osadami w celu zwiększenia swoich wpływów... - zaczęła - Ale Hyuga nie działają z organizacjami z poza Konohy... Zresztą Hiashi wydawał się nie wiedzieć o tym...
-Jednak fakt że członek klanu przekazał tak potężną truciznę innej osadzie jest niepokojący... - podsumował Nagato - Mogło mieć to coś wspólnego z podziałem klanu?
-Nie... Ten Hyuga miał powiązania z Korzeniem. - syknęła Mikoto, zyskując natychmiastową uwagę czerwonowłosego - Więc prawdopodobnie wykonywał rozkazy Danzo.
-Korzeń... Ten stary dziad znowu coś knuje... - wyszeptał pod nosem starszy Uzumaki
-Ale jeśli coś knuje to dlaczego z trucizną przyszła tu Hinata? - zadał natychmiast pytanie
-Gdyby zrobił to ktoś z jego ludzi, to wszystkie podejrzenia i zarzuty padły by w jego stronę. A na to nie może sobie pozwolić... - zauważyła Mikoto - Jest mistrzem manipulacji, ma także rozległą wiedzę o pieczęciach i iluzjach... Zmanipulowanie tej dziewczyny nie było by dla niego trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę jej niewinność i delikatność.
-Jako że celem była Fuu... Chciał pozyskać Nanabiego? - wywnioskował
-Możliwe... Po otruciu mieliby dość czasu na przeniesienie biju. - zaczęła swe spekulacje Uchiha - Tylko dlaczego Taki miałoby pozbyć go pozbyć? W pertraktacjach wojennych osada bez bestii nie była by w stanie wpłynąć w żaden sposób na sąsiadów, a co dopiero na piątkę wielkich osad.
Przez całą dyskusję Fuu milczała.
-W tej chwili raczej nie ma co się nad tym rozchodzić, choć musimy być czujni... A, właśnie. - szepnął nagle rudzielec - Rada Konohy zdecydowała że za dwa tygodnie wyślą cię z powrotem do Taki-gakure pod eskortą dwóch oddziałów Anbu...
Nagle w pokoju nastała grobowa cisza. Fuu na chwilę wzdrygnęła się na myśl o powrocie do wioski. Niezbyt przyjemna wizja.
-Jednym z oddziałów eskortujących będzie 'Korzeń'? - zapytał z niepokojem
-Nie. Na szczęście. - odparł z uśmiechem
-Uf... - odetchnął z ulgą
-To teraz mamy dwa tygodnie do czasu wyjazdu Fuu-chan, tak? - zapytała nagle uśmiechnięta Mikoto
"Chan?" - pomyśleli nagle obecni mężczyźni
-Tak. - odpowiedział rudowłosy
-Świetnie... A więc ja... - nagle pojawiła się przy wyjściu trzymając zielonowłosą za rękę - Kradnę wam Fuu i idziemy na małe zakupy... - szybko zniknęły, a z korytarza słychać było oddalający się tupot
-Kobiety... - szepnął nagle Nagato - Nigdy ich nie zrozumiem...
-Witam w klubie. - odpowiedział blondyn - Hej, wujku...
-Tak? - żachnął do siostrzeńca
-Jak straciłeś Rinnegan? - zapytał, powodując nagłe pogorszenie atmosfery - Przepraszam... Pewnie nie chcesz o tym...
-Został mi skradziony... Przez przyjaciela... - szepnął patrząc pod nogi - On... Zatracił się... Dlatego też przyrzekłem sobie, że nie dopuszczę by dalej pogrążał się w mroku... Lecz on...
-Przyjaciela... Jak ma... Miał na imię? - zapytał mrużąc oczy
-Yahiko...
-Czemu stoisz w tych drzwiach? Wchodź. - powiedziała szybko
Ta od razu zamknęła za sobą drzwi i podeszła do łóżka Naruto i włożyła do wazonu na półce kilka kwiatów, po czym usiadła przy nim i popatrzyła na niego wzrokiem, jakby pełnym uwielbienia
"Rozumiem... Podziwia go... Tylko że przez to zapatrzenie..." - zaczęła myśleć lecz nagle przerwał jej głos Hinaty
-Co ty tu robisz?
-Nani? - zapytała całkiem zaskoczona
-Pytałam co ty tu robisz? - szepnęła ciszej - Gdyby Naruto-kun cię nie zasłonił...
-Ja...
-Przez ciebie on teraz cierpi... To twoja wina! - warknęła - Zasłonił cię i przez to jest w takim stanie... Lepiej byłoby gdybyś nie przybyła na egzaminy. Nawet podczas finałowej walki mogłaś go zabić!
-Urusai... - wyszeptała, zdając sobie sprawę z częściowej racji dziewczyny
-Nie, nie będę siedzieć cicho! - syknęła - Tyle razy cię już ochronił... Tyle razy prawie przez ciebie zginął.
-Myślisz że o tym nie wiem... - szepnęła gdy po jej policzkach popłynęły łzy - Nie wiem czemu akurat ja... Czemu akurat mnie tak broni... Może to dlatego że wiem jak się czuje... Zewsząd odczuwać nienawiść... Wiem jak to jest gdy uciekasz przed wściekłym tłumem i nikt ci nie chce pomaga...
-Nie chce pomóc? Zawsze starałam się go wspierać, śledziłam tłumy które go goniły, by mu pomóc, ale wiesz co? - warknęła - On nigdy nie potrzebował pomocy. Zawsze wstawał niewzruszony, nie ważne ile razy obrywał, zawsze podnosił się sam i brnął dalej... Wtedy postanowiłam że pewnego dnia doścignę go i pomogę...
-Śledziłaś tłumy które go goniły!? Zawsze wstawał niewzruszony!? - warknęła przez łzy - Czy ty w ogóle wiesz, jak Naruto musiał wtedy cierpieć!? Nie wiesz jak to jest, gdy jedyne osoby na których mógł polegać nie mogły mu pomóc!!! A ty co robiłaś!? Siedziałaś na dupie i zamiast go wesprzeć podziwiałaś jaki to on jest wspaniały!?
-Zamknij się! - warknęła chwytając coś z kabury ręką - Ktoś kto chciał go zabić podczas egzaminu nie ma prawa wypominać mi takich rzeczy!
-Wiesz... Wcześniej powiedziałam że nie wiem dlaczego to akurat do mnie się zbliżył... Możliwe że to dlatego że jesteśmy podobni... Ale wiesz co... - szepnęła gniewnie - Nie obchodzi mnie to... Zależy mi na nim... I nie zamierzam go stracić, rozumiesz!?
Tymczasem Uzumaki właśnie budził się wewnątrz swojego umysłu. Pierwszą rzeczą jaką zauważył to cholerny ból w całym ciele. Od razu otworzył oczy, lecz białe otoczenie lekko go oślepiło
-Zbyt wcześnie... - usłyszał nagle za sobą głos, lecz gdy tam spojrzał dojrzał jedynie zamazane kontury człowieka
Mimo to mógł zauważyć kilka rzeczy. Człowiek ten był stary, ubrany w śnieżnobiałe haori. Lewitował, a obok niego latało kilka czarnych kul
-Jiji-san... Kim ty...
-Jeszcze nie nadszedł czas byś tu przybył... Wracaj, Uzumaki Naruto. - szepnął, gdy jedna z kul uformowała się w shakujou z jednym końcem 'pełnym' a drugim przypominający kształtem sierp księżyca
Od razu dotknął czoła blondyna częścią z 'sierpem', i w jednej chwili cała biel otoczenia została zastąpiona ciemnym tunelem, wypełnionym wodą. Blondyn natomiast leżał dokładnie przed klatką swojego lokatora. Mógł jednak przysiąc że pieczęć na klatce przez chwilę błysnęła białym światłem
"Naruto!" - krzyknął Kurama, widząc że jego nosiciel się obudził
"Rany, Kurama, nie drzyj się tak..." - jęknął powoli przenosząc się do pozycji siedzącej - "Wszystko mnie boli..."
"Już myślałem że dzisiaj się nie obudzisz..." - westchnął z ulgą
"Ej, Kurama..." - szepnął nagle blondyn
"Tak?"
"Wiedziałeś tego starca?" - zapytał zaskakując lisa
"Jakiego starca?" - odparł pytaniem, zaskoczony
"Hmm... Nieważne, pewnie miałem jakieś omamy..." - nagle usłyszał jakiś odległy, niezrozumiały krzyk - "A to co?"
"Nie wiem... Nie sprawdzałem." - odparł udając się na drzemkę
"Eh... Wszysto muszę robić sam..." - jęknął zamykając oczy
"A kto cię leczy?"
"Urusai." - odparł szybko, znikając ze swego umysłu
Gdy tylko się obudził pierwszą rzeczą którą zauważył były dwie stojące naprzeciw siebie dziewczyny. Fuu jak i Hinata zaciskały zęby. Gdy tylko zlustrował granatowowłosą wzrokiem dostrzegł przedmiot który trzymała w ręce. Oczy rozszerzyły mu się w szoku. W jednej chwili Hyuga została przyszpilona do ściany przez Uzumakiego. W jego oczach można było dostrzec Rinnegan.
-N-Naruto-kun? - jęknęła - J-ja...
-Co próbowałaś zrobić? - warknął, przeszywając ją morderczym spojrzeniem
-Gha...
-Lawendowa Biel w twojej prawej ręce wskazuje że przyjaznych zamiarów nie miałaś... Tak jak ten śmieć z Taki wczoraj. - podsumował gniewnie
-Nar-Naruto-kun... Ja...
-Różnię się od większości genninów... Śmierć nie jest dla mnie niczym nowym. Nie lubię zabijać, ale wytłumacz mi więc dlaczego nie miałbym tego teraz zrobić? - zapytał mrocznym, przesiąkniętym jadem głosem
-Gha... Ja... Aa... - próbowała odezwać się, lecz przez nasilający się uścisk Uzumakiego nie była w stanie tego dokonać
-A więc... - nagle dookoła ramion blondyna owinęły się ramiona zielonowłosej
-Proszę... Dość już... - wycedziła przez napływające do jej oczu łzy
Blondyn przez chwilę zamarł w bezruchu, po czym jedną ręką przykrył oczy i puścił Hinatę
-Huh... Huh...
-Ja... -zaczęła biało oka, lecz szybko zagryzła wargi
Hinata zagryzła wargi i spoglądając w podłogę powolnym krokiem opuściła salę. Naruto natomiast jęknął z bólu i oparł się ręką o ścianę. Zielonowłosa od razu puściła go i podeszła od przodu . Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu.
-Naruto... Twoje oczy... Krwawią... - szepnęła zasłaniając dłonią usta
Uzumaki od razu dezaktywował swój Rinnegan, i w tym momencie ból zaczął powoli ustępować. Szybkim ruchem ręki wytarł w rękaw krew spływającą po jego twarzy, na której już zaczęło się malować zmęczenie, po czym delikatnie starł dłonią łzy Fuu
-Wiesz... Ładniej wyglądasz uśmiechnięta... - szepnął delikatnie ją przytulając
-Naruto... Ja... Może to rzeczywiście przeze mnie jesteś teraz w takim stanie... Chyba naprawdę lepiej było by gdybym... - zaczęła, lecz od razu przerwał jej blondyn
-Nawet nie waż się tak mówić... - szepnął - To nie jest twoja wina... To ci ignoranci... Ci idioci z Taki i ich ignorancja są temu winni... Więc przestań się już obwiniać...
-Może nie powinienem przeszkadzać, ale... - szepnął stojący na parapecie Nagato, lecz nagle uderzył go silny pocisk wiatru który posłał go na ulicę
Po kilku minutach gdy Fuu się już uspokoiła, usiedli na krzesłach a po kilku chwilach do pokoju wpadła zdyszana Mikoto, ciągnąc za sobą po ziemi wujka blondyna
-Z-za jakie grzechy? - szepnął obolały, powoli wstając
-Naruto, Fuu, wiem kto prawdopodobnie dał tą truciznę tym draniom z Taki. - szepnęła zdyszana
-To Hinata. - odparł beznamiętnie blondyn
-To był... Zaraz, co? - zapytała zaskoczona
-Ten genin z wczoraj...Zastosowałem na nim jedną z technik Rinnegana. To była Hinata.
"Co? Ale przecież..." - zamyśliła się Mikoto, porównując sprzeczne informacje - "Chyba że... Ale w jakim celu?" - nagle gdy poskładała ze sobą fakty jej oczy rozszerzyły się w szoku - "Przecież on miał powiązania z... Cholera..."
-Ta... A to przypomina mi o sprawie którą chciałem z tobą omówić... - powiedział poważnie do blondyna starszy Uzumaki
-O co chodzi? - zapytał
-Naruto... Nie powinieneś więcej korzystać z Rinnegana. - oznajmił
-Kuso... Ta trucizna jest aż taka mocna? - zapytał podłamany informacją
-Trucizna to pół biedy... Prawdziwym problemem jest Eiyu no Mizu... - odpowiedział poważnie - Ta woda wyniszczyła twój organizm i poważnie osłabiła oczy... Korzystanie teraz z Rinnegana będzie wyglądało podobnie do sytuacji gdy patrzysz na słońce... Z każdym użyciem będziesz bliżej ślepoty...
-Nie da się jakoś naprawić tych szkód? - zapytała nagle Fuu
-Nie wiem... W każdym razie w wiosce niema nikogo kto mógłby to zrobić... - odparł zasmucony
-Czyli po prostu... Muszę stać się silniejszy bez tych oczu...- stwierdził pewnie
-Taa... Tylko najpierw musisz odzyskać siły... Jeszcze z miesiąc w łóżku poleżeć będziesz musiał... - szepnęła Mikoto - Ale teraz mamy ważniejsze problemy... Według spisu Hyuga truciznę pozyskał jeden ze starszych członków klanu. Musiał dać ją dziewczynie i rozkazać przekazanie tym z Taki...
-Tylko czemu ktoś z klanu Hyuga miałby oddawać taką truciznę obcym shinobi? - zapytał zaskoczony Naruto
-Nie raz shinobi współpracowali z innymi osadami w celu zwiększenia swoich wpływów... - zaczęła - Ale Hyuga nie działają z organizacjami z poza Konohy... Zresztą Hiashi wydawał się nie wiedzieć o tym...
-Jednak fakt że członek klanu przekazał tak potężną truciznę innej osadzie jest niepokojący... - podsumował Nagato - Mogło mieć to coś wspólnego z podziałem klanu?
-Nie... Ten Hyuga miał powiązania z Korzeniem. - syknęła Mikoto, zyskując natychmiastową uwagę czerwonowłosego - Więc prawdopodobnie wykonywał rozkazy Danzo.
-Korzeń... Ten stary dziad znowu coś knuje... - wyszeptał pod nosem starszy Uzumaki
-Ale jeśli coś knuje to dlaczego z trucizną przyszła tu Hinata? - zadał natychmiast pytanie
-Gdyby zrobił to ktoś z jego ludzi, to wszystkie podejrzenia i zarzuty padły by w jego stronę. A na to nie może sobie pozwolić... - zauważyła Mikoto - Jest mistrzem manipulacji, ma także rozległą wiedzę o pieczęciach i iluzjach... Zmanipulowanie tej dziewczyny nie było by dla niego trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę jej niewinność i delikatność.
-Jako że celem była Fuu... Chciał pozyskać Nanabiego? - wywnioskował
-Możliwe... Po otruciu mieliby dość czasu na przeniesienie biju. - zaczęła swe spekulacje Uchiha - Tylko dlaczego Taki miałoby pozbyć go pozbyć? W pertraktacjach wojennych osada bez bestii nie była by w stanie wpłynąć w żaden sposób na sąsiadów, a co dopiero na piątkę wielkich osad.
Przez całą dyskusję Fuu milczała.
-W tej chwili raczej nie ma co się nad tym rozchodzić, choć musimy być czujni... A, właśnie. - szepnął nagle rudzielec - Rada Konohy zdecydowała że za dwa tygodnie wyślą cię z powrotem do Taki-gakure pod eskortą dwóch oddziałów Anbu...
Nagle w pokoju nastała grobowa cisza. Fuu na chwilę wzdrygnęła się na myśl o powrocie do wioski. Niezbyt przyjemna wizja.
-Jednym z oddziałów eskortujących będzie 'Korzeń'? - zapytał z niepokojem
-Nie. Na szczęście. - odparł z uśmiechem
-Uf... - odetchnął z ulgą
-To teraz mamy dwa tygodnie do czasu wyjazdu Fuu-chan, tak? - zapytała nagle uśmiechnięta Mikoto
"Chan?" - pomyśleli nagle obecni mężczyźni
-Tak. - odpowiedział rudowłosy
-Świetnie... A więc ja... - nagle pojawiła się przy wyjściu trzymając zielonowłosą za rękę - Kradnę wam Fuu i idziemy na małe zakupy... - szybko zniknęły, a z korytarza słychać było oddalający się tupot
-Kobiety... - szepnął nagle Nagato - Nigdy ich nie zrozumiem...
-Witam w klubie. - odpowiedział blondyn - Hej, wujku...
-Tak? - żachnął do siostrzeńca
-Jak straciłeś Rinnegan? - zapytał, powodując nagłe pogorszenie atmosfery - Przepraszam... Pewnie nie chcesz o tym...
-Został mi skradziony... Przez przyjaciela... - szepnął patrząc pod nogi - On... Zatracił się... Dlatego też przyrzekłem sobie, że nie dopuszczę by dalej pogrążał się w mroku... Lecz on...
-Przyjaciela... Jak ma... Miał na imię? - zapytał mrużąc oczy
-Yahiko...
***********************************************************************************
Ja: A więc... Kolejny rozdział... Pewnie fani Hinaty mnie zniszczą...
Naru: Trudno się mówi i żyje się dalej...
Fuu: Pozdrowienia dla wszystkich którzy pisali egzaminy gimbazjalne... Wydawały się strasznie proste...
Naru: Trochę... A właśnie... Ciekawe czy ktoś to przeczyta... Pierwsza osoba która skomentuje ma prawo zadać autorowi 5 pytań o czymkolwiek... Może być o blogu albo o innych rzeczach...
Ja: Taki bonusik na ponad 20 notek i ponad 60000 wyświetleń. Liczę na wasze komentarze.
Fuu: To co? Na trzy, czte, ry...
Sayo
Hehehe czyli jestem pierwszy :P Co do notki bardzo fajna nie spodziewałem się że Hinata będzie w to tak wplątana ale no cóż ;) jak napisałeś pod notką Robso mam prawo zadać ci 5 pytań więc z tego prawa skorzystam ;)
OdpowiedzUsuńPytanie 1
Skąd wziął się pomysł żeby w twoim opie wystąpiła Fuu ?
Pytanie 2
Co zainspirowało cie do napisania tego opowiadania ?
Pytranie 3
Jak podoba ci się nowy sezon Fairy Tail ?
Pytanie 4
Czy można zagrać z tobą w jakieś gry np. League of Legends albo Battlefield 3
Pytanie 5
Dlaczego ksywka Robso ?
To koniec mych pytań pozdrawiam Ziomaleg ;)
Czyli muszę odpowiedzieć co... Eh...
Usuń1. Fuu... Zacząłem czytać blogi o Naruto kilka lat temu i non stop trafiały się NaruSaku, NaruHina... Aż w końcu trafiłem na blog w którym wystąpili jinchuuriki, (wtedy jeszcze jednak nie wiadomo było jak wyglądają czy jak się nazywają) i szczerze był to najlepszy blog który czytałem. Potem przez przypadek natknąłem się się na znudzoną i tak sobie myślę "Ej, niezły pomysł z tym NaruFuu w końcu ktoś orginalny." Potem poszukałem w sieci opo z NaruFuu i szczerze... Byłem załamany. Max pięć opowiadań znalazłem z czego jedno... No... Wiesz... I dlatego postanowiłem że zrobię tą parę. A poza tym nie oszukujmy się, oni razem wyglądają słodko ;)
2. Hmm... Sam nie wiem... Po prostu chciałem żeby inni mieli trochę rozrywki i żeby poznali wymyślony przeze mnie ciąg wydarzeń.
3. Może być... Ale wolałem starą kreskę. Bardziej mia dla oka była.. Przynajmniej dla mnie
4. W LoLa nie gram w Batka może kiedyś, powiadomię was jak będzie można :p Więc jeśli gdzieś spotkacie jakiegoś Robso98 to najpierw zapytajcie się na blogu, bo to może być oszust ;)
5. Serio... Takie pytanie... Na serio muszę odpowiadać... Eh... W szkole nazywano mnie Robci, Robsol, Robsong... No to ja dałem sobie uniwersalne Robso... Wiesz... Może lepiej zadaj mi jakieś inne pytanie 5 bo to jakieś takie niefajne ;P Tak więc możesz mi zadać jeszcze jedno pytanie.
Notka fajna a żałuje że naruto nie zabił hinaty był by przynajmniej spokój.
OdpowiedzUsuńHmmmm..... ostatnie pytanie zadałem bo nie miałem już pomysłu :p ale skoro tak bardzo chcesz to proszę ;)
OdpowiedzUsuńPytanie 6
Co sądzisz o egzaminie gimnazjalnym,sam go pisałem i przyznam że nie był aż taki trudny :P No oprócz części humanistycznej ;)
Ziomaleg ;)
6. Powiem to tak... Jak moja nauczycielka go zobaczy to chyba wyśmieje każdego kto będzie miał poniżej 50%... Cała moja szkoła uważa że był prosty... A tak nas straszyli...
UsuńJa: Notka świetna, bardzo podobał mi się motyw z Hinatą i sprawą z tą całą trucizną. Widzę że Akatsuki powoli się rozwija :3 Tylko jedno pytanie ... Co to za cholerne kinjutsu wymyśliłeś że moc Madary to pikuś ?!
OdpowiedzUsuńNaruto: *wbił się mu do kompa* Właśnie ! NaruxFuu tutaj to 100 % ! No i fajnie !
Seiko: Robso-chaaaaannn ... Jestem naprawdę zadowolona z notki :3
Menma: Jestem Bogiem !
Ja: Zamknij się Menma ... Ok, to tyle, Sayo ;)
Ale miałem racje że w tym zwoju będzie pisać o Gedō Mazō.
OdpowiedzUsuńCzemu tak twierdzisz?
UsuńAle co czemu tak twierdze?
UsuńŻe było tam o Mazo?
UsuńMyśle że bedzie tam pisało możliwe jak wyciągnąć z Jiinchuriki Ogoniaste bestie i jak wskrześić jubbiego bo orochimaru muwił sam że to coś jest potężniejsze nawet od niego.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńto Hinata dostarczyła im truciznę, aż nie chce mi się w to uwierzyć, ech Fuu będzie musiała opuścić Kocochę, Menma ma plan, choć mam nadzieję,z ę nie zostanie zrealizowany, to Yahiiko skradł rinnegan Nagato...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia