I sorry że tak długo nic nie dodałem, lenia mam i miałem troszkę problemów technicznych jak wstawiałem rozdział (ostatni raz piszę na Wordzie) Z tego powodu w notce w pewnym momencie jest zmiana czcionki i za c*** nie potrafię tego zmienić
I jeszcze coś, mówiłem już chyba, ale powtórzę: Zamierzam pisać tego bloga tak długo, aż go skończę fabułę, więc nie martwcie się, notki na pewno się pojawią :)
Zapraszam do czytania
Kandydat na Hokage
Tydzień później
-Dziewięćdziesiąt siedem... Dziewięćdziesiąt osiem... Dziewięćdziesiąt... Dziewięć... - wykrztusił robiący pompki Uzumaki - Ssstttooo... Jau... - jęknął, upadając na twardą ziemię
-No, no... Widzę że powoli wracasz do formy. - powiedział rudowłosy
-T-tak... Tylko... Mógłbyś na mnie... Ciągle nie siedzieć!? - wykrzyknął resztkami sił - Wiesz jak to jest upaść na ziemię kiedy ktoś jest na tobie!? Nawet Ero-sennin nie organizował mi takich treningów!
-Jiraiya-sensei jest dobrym nauczycielem... Lecz ja posiadałem Rinnegan. - odparł poważnym tonem - Wiem jak potężne są to oczy. I wiem też że z obecnym poziomem nie zapanujesz nad nimi.
-Tylko że... W chwili obecnej nie mogę z niego korzystać... - szepnął, spuszczając wzrok
-Dziewięćdziesiąt siedem... Dziewięćdziesiąt osiem... Dziewięćdziesiąt... Dziewięć... - wykrztusił robiący pompki Uzumaki - Ssstttooo... Jau... - jęknął, upadając na twardą ziemię
-No, no... Widzę że powoli wracasz do formy. - powiedział rudowłosy
-T-tak... Tylko... Mógłbyś na mnie... Ciągle nie siedzieć!? - wykrzyknął resztkami sił - Wiesz jak to jest upaść na ziemię kiedy ktoś jest na tobie!? Nawet Ero-sennin nie organizował mi takich treningów!
-Jiraiya-sensei jest dobrym nauczycielem... Lecz ja posiadałem Rinnegan. - odparł poważnym tonem - Wiem jak potężne są to oczy. I wiem też że z obecnym poziomem nie zapanujesz nad nimi.
-Tylko że... W chwili obecnej nie mogę z niego korzystać... - szepnął, spuszczając wzrok
-To że te treningi mają wzmocnić twoje ciało abyś zapanował nad Rinneganem, nie znaczy że skupiam się tylko na tym. - odpowiedział szybko - Kiedyś znajdziemy sposób by do końca wyleczyć szkody wyrządzone przez truciznę... A do tego czasu będziemy cię wzmacniać.
-Wzmacniać? Nie jestem przecież najgorszy...
-Ale najlepszy też nie! - odwarknął szybko blondynowi - Jesteś dobry w ninjutsu, ale masz pewne braki w taijutsu i jesteś żałosny w genjutsu.
-Dzięki za szczerość... - szepnął, gdy nad jego głową zaczęła się unosić ciemna chmurka
-To po prostu prawda... Bez Kyuubiego nawet ze złamaniem potężniejszego genjutsu miałbyś problem. A w taijutsu...Nie oszukujmy się. Gdybyś podczas eliminacji walczył z uczniem Gaia, Lee, to pewnie przegrałbyś.
-Taa... Słyszałeś o jego stanie, prawda? - zapytał, spuszczając wzrok - On...
-Wiem... Gaara zmiażdżył kości w jego ręce i nodze... - wyszeptał, spoglądając na ziemię - Smutny koniec dobrze zapowiadającego się shinobi...
-Chyba za bardzo dał się ponieść emocjom podczas tego starcia... - odparł, przypominając sobie walkę dwójki genninów - Powiedz... Nie znasz nikogo kto mógłby pomóc Brewce?
-Hmm... Znam, tylko że nie mam zielonego pojęcia gdzie ona obecnie się znajduje... Może Jiraiya-sensei będzie wiedział...
-Ero-sennin? Czemu on... - zaczął, lecz w połowie przerwał - Rozumiem... Więc tylko Tsunade-sama mogła by pomóc Brewce...
-Tak... Z jej zdolnościami może miał by jakieś szanse...
-Więc musimy tylko ją znaleźć i sprowadzić do Konohy, tak? - zapytał natychmiastowo rudowłosego
-Mhm... - szybko kiwnął twierdząco głową w odpowiedzi
-Czyli będę musiał poprosić tego erotomana by jej poszukał... - blondyn zamyślił się, lecz po chwili gwałtownie podniósł wzrok na drugiego Uzumakiego - Prawie zapomniałem... Przejdziesz się ze mną poza wioskę, do wejścia tej jaskini w której walczyłem z Madarą?
-Hmm... Czemu chcesz tam iść? Wiem że jest tam stara świątynia masek Uzumaki, ale z tego co wiem nie mają one jakiejś specjalnie dużej wartości... - odpowiedział, lekko zaskoczony słowami blondyna
-Kurama... Twierdzi że można ich użyć do walki...
-Kurama? - zapytał zaskoczony, starając sobie przypomnieć czy słyszał już o kimś z takim imieniem
-Eee... To... Imię Kyuubiego... - powiedział, i w myślach zachichotał widząc całkowicie zszokowanego rudowłosego
-CO!? - wykrzyknął z niedowierzaniem - To on ma imię!?
-Powiedz mi... Tak szczerze... Naprawdę myślałeś że biju to zwykłe demony bez uczuć, którym zależy tylko sianiu zniszczenia? - zapytał patrząc w szaro-niebieskie oczy Nagato
-Nie... Szczerze, przez pewien czas tak myślałem, lecz później... Później zacząłem się zastanawiać, czy one po prostu nie nienawidzą ludzkości, za to co im zrobiliśmy... - odszepnął, patrząc w ziemię
"Rzadko słyszy się takie słowa..." - warknął Kurama - "Tym bardziej od ludzi... Musiał być w takiej samej sytuacji jaką podał..."
-Ty... Co się z tobą stało że zmieniłeś swoje zdanie? - zapytał ostrożnie
-Heh... Ja... Straciłem wszystko. Przyjaciół, nadzieję i rodzinę... - odparł spoglądając na blondyna - Ale... Przypomniałem sobie wiarę Jiraiyi-sensei w ten świat i w ludzi... Jakiś czas później dowiedziałem się że moja siostrzyczka, twoja matka, wciąż żyje, lecz w tym czasie starałem się pokrzyżować działania mojego starego przyjaciela i organizacji którą stworzyliśmy. - kontynuował swą wypowiedź - Ta grupa miała przynieść nowy świt dla tego świata... Brzask który dałby początek pokoju... A staliśmy się mordercami i zgrają której nie można zaufać... Która dąży do władzy... Akatsuki stało się chmurami które przysłoniło światło tego świata...
-Akatsuki, co? Brzask... - zamyślił się Naruto - Może ich sposób działania się zmienił i teraz sami chcą stać się światłem tego świata? Czerwonym światłem pilnującym żelazną ręką i brutalną siłą pokoju...
-Czerwonym światłem? Możliwe... I właśnie dla tego musimy ich powstrzymać... - stwierdził idąc w stronę lasu - Chodźmy do tej świątyni, Naruto...
Blondyn od razu wstał i ruszył za rudym. Po kilkunastu minutach chodu starszy Uzuamaki ponownie zaczął rozmowę
-Powiedz... Czemu stwierdziłeś że Akatsuki chce być 'czerwonym światłem' tego świata? - zapytał zaciekawiony
-To ciekawa gra słów... Akatsuki to Brzask, światło oświetlające nasz świat... Lecz jeśli przeczytać tą nazwę jako Aka Tsuki, jej znaczenie od razu się zmienia... - stwierdził spokojnie
-Aka Tsuki... Czerwony Księżyc? - zdziwił się Uzumaki - "Nawet ja nie zauważyłem tego... Naruto, ty..."
-No, dotarliśmy! - zawołał radośnie młodszy, stając przed zgliszczami świątyni
Nagato od razu spojrzał na resztki budynku. Tego nie można było nazwać nawet zgliszczami. Jedyne co się ostało to ściana z wejściem i herbem Uzumaki, ściana z maskami oraz fragment dachu. Reszta to rozsypane wszędzie kawały drewna i kamieni. Blondyn od razu podszedł do interesującej go ściany po czym wyciągnął rękę i złapał maskę wiszącą na środku w najniższym z trzech rzędów. Szybko obejrzał ją ze wszystkich stron. W tym czasie rudowłosy stanął obok niego i złapał za pierwszą maskę od prawej strony, w środkowym rzędzie
-Z trzech masek nie będzie żadnego pożytku... - westchnął Naruto, przyglądając się zniszczonym twarzą w najwyższym rzędzie - No trudno...
-Najlepiej na razie je zapieczętujmy. - stwierdził nagle starszy
-Taa... Lepiej żeby nie wpadły w niepowołane ręce... - odpowiedział, wyjmując kilka zwojów, pędzel i buteleczki z atramentem - Pomożesz? Dalej nie jestem mistrzem w fuinjutsu, więc...
-Hai, hai... - powiedział szybko, po czym usiadł przy blondynie, złapał za zwój i pędzel, po czym zamoczył go w atramencie i zaczął wypisywać treść pieczęci na papierze
Gdy po chwili formuła była gotowa rudowłosy Uzumaki położył trzymaną w ręce maskę wewnątrz jednego z okręgów techniki, po czym złożył pieczęć i zamknął ją wewnątrz. Szybko złapał za następną, podaną przez blondyna i powtórzył całą 'procedurę'. Już po minucie skończyli pieczętować dziewięć z dwudziestu siedmiu masek
-To chyba limit... Dziewięć masek na zwój... - szepnął starszy - No nic... Mamy jeszcze kilka...
-Taa...
-No cóż... Im szybciej się z tym uporamy, tym szybciej będziemy mogli skoczyć po jakieś jedzenie... Zaraz padnę z głodu... - odparł rudy, po czym rozwinął kolejny rulon papieru i zaczął wypisywać na nich formułę techniki
Po kilku minutach skończyli pieczętować kolejną partię masek. Nagato właśnie zapisywał następny zwój, podczas gdy Naruto przyglądał się pozostałym podobiznom. Chwilę później zaczęli już zamykać maski w trzecim zwoju
-Dobra, zostały już tylko trzy... Naruto, dawaj je tu! - powiedział radośnie rudowłosy Uzumaki
Blondyn szybko podał mu dwie maski trzymane w rękach, po czym spojrzał na ostatnią wiszącą na ścianie i szybko chwycił ją, po czym skierował się w stronę zamykającego przedostatnią maskę niebieskookiego
-Dobra... Już tylko jedna... Dawaj ją tu! - wykrzyknął radośnie w stronę młodego jinchuuriki, lecz gdy nie otrzymał odpowiedzi, szybko spojrzał na niego - Naruto? - blondyn jednak nie zareagował
Ciągle wpatrywał się w ostatnią maskę, trzymając ją obiema dłońmi i ignorując wołanie starszego. Nie to jednak najbardziej go zaniepokoiło. Najbardziej zaskakujące było ciągłe drżenie blondyna. Wyglądał jakby coś go zmroziło, lub raczej zafascynowało i przeraziło jednocześnie. Rudowłosy nie czekając na reakcję błękitnookiego szybko wstał i podbiegł do niego, po czym wyrwał maskę z rak
-Ej, Naruto! Co jest!? - zapytał szybko, spoglądając ukradkiem na twarz w jego ręce
-Ta... Ta maska... Jest... Inna... - odparł z lekkim niedowierzaniem - Jej moc jest na znacznie wyższym poziomie niż pozostałych... I na dodatek ta zimna aura...
-Hmm... Nic nie czuję... Musi ci się wydawać... - szepnął, przyklękając przy leżących na drewnianej podłodze zwojach i kładąc w środku okręgu pieczęci maskę - Fuin! - szybko złożył pieczęć a z maski buchnął malutki obłok dymu
Gdy jednak opadł, ta wciąż leżała nienaruszona na zwoju. Starszy Uzumaki spojrzał zszokowanym wzrokiem na maskę, lecz nagle usłyszał rozwijanie zwoju. Od razu zauważył Naruto klęczącego nad zwitkiem papieru, piszącego po nim formułę jakiejś pieczęci. Po chwili blondyn wyciągnął rękę w stronę rudego, jakby z prośbą aby podał mu maskę. Niebieskooki szybko podniósł ją, po czym rzucił w stronę siostrzeńca. Ten złapał ją, po czym położył wewnątrz okręgu z sześciu tomoe. Sama pieczęć zajmowała większość powierzchni zwoju
-Fuin! - wykrzyknął blondyn, kierując olbrzymią ilość czakry do symbolów
Już po chwili przerażająca twarz została zassana do wnętrza zwoju. Naruto odetchnął z ulgą, po czym spojrzał na rudowłosego
-No... To już wszystkie... - stwierdził wstając
-Ej, Naruto... Po pierwsze dezaktywuj Rinnegan. Ciągle nie wyleczyliśmy wszystkich szkód wyrządzonych przez tę truciznę...
-Co? O czym ty mówisz? Przecież go nie... - przerwał swą odpowiedź czują spływającą po policzku ciepłą ciecz - Krew? - szepnął, gdy przetarł dłonią twarz
Szybko ściągnął swoją opaskę z czoła po czym przejrzał się w niej. W jego oczach widniał Rinnegan który bez namysłu dezaktywował. Na białkach jego oczu można było zauważyć kilka spękanych żyłek
-Aktywowałeś go podświadomie? - zapytał zdziwiony tą sytuacją rudowłosy
-Taa... Ta maska musiała to jakoś wymusić... - odparł wciąż zdziwiony - Na dodatek...
-Tak?
-Ta pieczęć... Nigdy wcześniej nawet nie widziałem takiej formuły... - szepnął, wywołując na twarzy starszego szok
-Zaraz, zaraz... Chcesz mi powiedzieć że wykonałeś technikę pieczętującą, najpewniej rangi B lub wyższej a nawet nie znasz jej formuły? - powiedział z wyraźnym zdziwieniem
-Taa... Jeśli mam być szczery... To od momentu gdy chwyciłem tą maskę do jej zapieczętowania, moje wspomnienia są... Jakby zamglone... Niewiele z tego pamiętam... - odpowiedział szczerze, zwijając powoli zwoje - I na dodatek... Ten cichy, niewyraźny głos który do mnie mówił... Jakbym już gdzieś go słyszał...
-Głos? - zapytał zaciekawiony tą sytuacją czerwonowłosy
-Jakby ktoś... Nie wiem... Tłumaczył mi coś... Chyba sekret tej pieczęci... - odszepnął zamyślony - W każdym razie niewiele z tego pamiętam...
-Rozumiem... Nie wiesz czyi to mógł być głos? A może to Kyuu... Kurama? - zapytał
-Nie, to na pewno nie on... Poznałbym go, a poza tym raczej wiedziałbym co robiłem... - odparł, kierując się ku wyjściu ze świątyni
-Pewnie tak... No nic! Później będziemy się tym przejmować... Teraz chodźmy już coś zjeść!!! - jęknął łapiąc się za brzuch gdy z jego zamkniętych oczu poleciały strumienie łez - Wczorajsza kolacja została spopielona przez Mikoto, bo ponoć za bardzo obciążam cię treningiem... Nie miałem czasu zjeść śniadania, a już jest piętnasta... Jestem głodny!!! - zaczął głośno lamentować
-Dobra... Weź już przestań... - niestety, starszy Uzumaki nie reagował - Postawię ci ramen, ok?! - na twarzy rudowłosego pojawił się szatański uśmieszek
Nagle Naruto poczuł że popełnił największy błąd w swoim życiu. Z twarzy młodego jinchuuriki od razu odpłynęła cała krew powodując zmianę jej koloru na śnieżnobiały. I ten kolor nie wyglądał zbyt zdrowo... Właściwie to w tej chwili sam Orochimaru mógłby pozazdrościć takiej cery
-To jak? Idziesz? - rudowłosy zawołał do niekontaktującego blondyna
Ten powoli ruszył w stronę wioski za Nagato. Przez całą drogę miał opuszczoną głowę i opadnięte ręce a nad nim unosiła się ciemna aura.
-Taa... Słyszałeś o jego stanie, prawda? - zapytał, spuszczając wzrok - On...
-Wiem... Gaara zmiażdżył kości w jego ręce i nodze... - wyszeptał, spoglądając na ziemię - Smutny koniec dobrze zapowiadającego się shinobi...
-Chyba za bardzo dał się ponieść emocjom podczas tego starcia... - odparł, przypominając sobie walkę dwójki genninów - Powiedz... Nie znasz nikogo kto mógłby pomóc Brewce?
-Hmm... Znam, tylko że nie mam zielonego pojęcia gdzie ona obecnie się znajduje... Może Jiraiya-sensei będzie wiedział...
-Ero-sennin? Czemu on... - zaczął, lecz w połowie przerwał - Rozumiem... Więc tylko Tsunade-sama mogła by pomóc Brewce...
-Tak... Z jej zdolnościami może miał by jakieś szanse...
-Więc musimy tylko ją znaleźć i sprowadzić do Konohy, tak? - zapytał natychmiastowo rudowłosego
-Mhm... - szybko kiwnął twierdząco głową w odpowiedzi
-Czyli będę musiał poprosić tego erotomana by jej poszukał... - blondyn zamyślił się, lecz po chwili gwałtownie podniósł wzrok na drugiego Uzumakiego - Prawie zapomniałem... Przejdziesz się ze mną poza wioskę, do wejścia tej jaskini w której walczyłem z Madarą?
-Hmm... Czemu chcesz tam iść? Wiem że jest tam stara świątynia masek Uzumaki, ale z tego co wiem nie mają one jakiejś specjalnie dużej wartości... - odpowiedział, lekko zaskoczony słowami blondyna
-Kurama... Twierdzi że można ich użyć do walki...
-Kurama? - zapytał zaskoczony, starając sobie przypomnieć czy słyszał już o kimś z takim imieniem
-Eee... To... Imię Kyuubiego... - powiedział, i w myślach zachichotał widząc całkowicie zszokowanego rudowłosego
-CO!? - wykrzyknął z niedowierzaniem - To on ma imię!?
-Powiedz mi... Tak szczerze... Naprawdę myślałeś że biju to zwykłe demony bez uczuć, którym zależy tylko sianiu zniszczenia? - zapytał patrząc w szaro-niebieskie oczy Nagato
-Nie... Szczerze, przez pewien czas tak myślałem, lecz później... Później zacząłem się zastanawiać, czy one po prostu nie nienawidzą ludzkości, za to co im zrobiliśmy... - odszepnął, patrząc w ziemię
"Rzadko słyszy się takie słowa..." - warknął Kurama - "Tym bardziej od ludzi... Musiał być w takiej samej sytuacji jaką podał..."
-Ty... Co się z tobą stało że zmieniłeś swoje zdanie? - zapytał ostrożnie
-Heh... Ja... Straciłem wszystko. Przyjaciół, nadzieję i rodzinę... - odparł spoglądając na blondyna - Ale... Przypomniałem sobie wiarę Jiraiyi-sensei w ten świat i w ludzi... Jakiś czas później dowiedziałem się że moja siostrzyczka, twoja matka, wciąż żyje, lecz w tym czasie starałem się pokrzyżować działania mojego starego przyjaciela i organizacji którą stworzyliśmy. - kontynuował swą wypowiedź - Ta grupa miała przynieść nowy świt dla tego świata... Brzask który dałby początek pokoju... A staliśmy się mordercami i zgrają której nie można zaufać... Która dąży do władzy... Akatsuki stało się chmurami które przysłoniło światło tego świata...
-Akatsuki, co? Brzask... - zamyślił się Naruto - Może ich sposób działania się zmienił i teraz sami chcą stać się światłem tego świata? Czerwonym światłem pilnującym żelazną ręką i brutalną siłą pokoju...
-Czerwonym światłem? Możliwe... I właśnie dla tego musimy ich powstrzymać... - stwierdził idąc w stronę lasu - Chodźmy do tej świątyni, Naruto...
Blondyn od razu wstał i ruszył za rudym. Po kilkunastu minutach chodu starszy Uzuamaki ponownie zaczął rozmowę
-Powiedz... Czemu stwierdziłeś że Akatsuki chce być 'czerwonym światłem' tego świata? - zapytał zaciekawiony
-To ciekawa gra słów... Akatsuki to Brzask, światło oświetlające nasz świat... Lecz jeśli przeczytać tą nazwę jako Aka Tsuki, jej znaczenie od razu się zmienia... - stwierdził spokojnie
-Aka Tsuki... Czerwony Księżyc? - zdziwił się Uzumaki - "Nawet ja nie zauważyłem tego... Naruto, ty..."
-No, dotarliśmy! - zawołał radośnie młodszy, stając przed zgliszczami świątyni
Nagato od razu spojrzał na resztki budynku. Tego nie można było nazwać nawet zgliszczami. Jedyne co się ostało to ściana z wejściem i herbem Uzumaki, ściana z maskami oraz fragment dachu. Reszta to rozsypane wszędzie kawały drewna i kamieni. Blondyn od razu podszedł do interesującej go ściany po czym wyciągnął rękę i złapał maskę wiszącą na środku w najniższym z trzech rzędów. Szybko obejrzał ją ze wszystkich stron. W tym czasie rudowłosy stanął obok niego i złapał za pierwszą maskę od prawej strony, w środkowym rzędzie
-Z trzech masek nie będzie żadnego pożytku... - westchnął Naruto, przyglądając się zniszczonym twarzą w najwyższym rzędzie - No trudno...
-Najlepiej na razie je zapieczętujmy. - stwierdził nagle starszy
-Taa... Lepiej żeby nie wpadły w niepowołane ręce... - odpowiedział, wyjmując kilka zwojów, pędzel i buteleczki z atramentem - Pomożesz? Dalej nie jestem mistrzem w fuinjutsu, więc...
-Hai, hai... - powiedział szybko, po czym usiadł przy blondynie, złapał za zwój i pędzel, po czym zamoczył go w atramencie i zaczął wypisywać treść pieczęci na papierze
Gdy po chwili formuła była gotowa rudowłosy Uzumaki położył trzymaną w ręce maskę wewnątrz jednego z okręgów techniki, po czym złożył pieczęć i zamknął ją wewnątrz. Szybko złapał za następną, podaną przez blondyna i powtórzył całą 'procedurę'. Już po minucie skończyli pieczętować dziewięć z dwudziestu siedmiu masek
-To chyba limit... Dziewięć masek na zwój... - szepnął starszy - No nic... Mamy jeszcze kilka...
-Taa...
-No cóż... Im szybciej się z tym uporamy, tym szybciej będziemy mogli skoczyć po jakieś jedzenie... Zaraz padnę z głodu... - odparł rudy, po czym rozwinął kolejny rulon papieru i zaczął wypisywać na nich formułę techniki
Po kilku minutach skończyli pieczętować kolejną partię masek. Nagato właśnie zapisywał następny zwój, podczas gdy Naruto przyglądał się pozostałym podobiznom. Chwilę później zaczęli już zamykać maski w trzecim zwoju
-Dobra, zostały już tylko trzy... Naruto, dawaj je tu! - powiedział radośnie rudowłosy Uzumaki
Blondyn szybko podał mu dwie maski trzymane w rękach, po czym spojrzał na ostatnią wiszącą na ścianie i szybko chwycił ją, po czym skierował się w stronę zamykającego przedostatnią maskę niebieskookiego
-Dobra... Już tylko jedna... Dawaj ją tu! - wykrzyknął radośnie w stronę młodego jinchuuriki, lecz gdy nie otrzymał odpowiedzi, szybko spojrzał na niego - Naruto? - blondyn jednak nie zareagował
Ciągle wpatrywał się w ostatnią maskę, trzymając ją obiema dłońmi i ignorując wołanie starszego. Nie to jednak najbardziej go zaniepokoiło. Najbardziej zaskakujące było ciągłe drżenie blondyna. Wyglądał jakby coś go zmroziło, lub raczej zafascynowało i przeraziło jednocześnie. Rudowłosy nie czekając na reakcję błękitnookiego szybko wstał i podbiegł do niego, po czym wyrwał maskę z rak
-Ej, Naruto! Co jest!? - zapytał szybko, spoglądając ukradkiem na twarz w jego ręce
-Ta... Ta maska... Jest... Inna... - odparł z lekkim niedowierzaniem - Jej moc jest na znacznie wyższym poziomie niż pozostałych... I na dodatek ta zimna aura...
-Hmm... Nic nie czuję... Musi ci się wydawać... - szepnął, przyklękając przy leżących na drewnianej podłodze zwojach i kładąc w środku okręgu pieczęci maskę - Fuin! - szybko złożył pieczęć a z maski buchnął malutki obłok dymu
Gdy jednak opadł, ta wciąż leżała nienaruszona na zwoju. Starszy Uzumaki spojrzał zszokowanym wzrokiem na maskę, lecz nagle usłyszał rozwijanie zwoju. Od razu zauważył Naruto klęczącego nad zwitkiem papieru, piszącego po nim formułę jakiejś pieczęci. Po chwili blondyn wyciągnął rękę w stronę rudego, jakby z prośbą aby podał mu maskę. Niebieskooki szybko podniósł ją, po czym rzucił w stronę siostrzeńca. Ten złapał ją, po czym położył wewnątrz okręgu z sześciu tomoe. Sama pieczęć zajmowała większość powierzchni zwoju
-Fuin! - wykrzyknął blondyn, kierując olbrzymią ilość czakry do symbolów
Już po chwili przerażająca twarz została zassana do wnętrza zwoju. Naruto odetchnął z ulgą, po czym spojrzał na rudowłosego
-No... To już wszystkie... - stwierdził wstając
-Ej, Naruto... Po pierwsze dezaktywuj Rinnegan. Ciągle nie wyleczyliśmy wszystkich szkód wyrządzonych przez tę truciznę...
-Co? O czym ty mówisz? Przecież go nie... - przerwał swą odpowiedź czują spływającą po policzku ciepłą ciecz - Krew? - szepnął, gdy przetarł dłonią twarz
Szybko ściągnął swoją opaskę z czoła po czym przejrzał się w niej. W jego oczach widniał Rinnegan który bez namysłu dezaktywował. Na białkach jego oczu można było zauważyć kilka spękanych żyłek
-Aktywowałeś go podświadomie? - zapytał zdziwiony tą sytuacją rudowłosy
-Taa... Ta maska musiała to jakoś wymusić... - odparł wciąż zdziwiony - Na dodatek...
-Tak?
-Ta pieczęć... Nigdy wcześniej nawet nie widziałem takiej formuły... - szepnął, wywołując na twarzy starszego szok
-Zaraz, zaraz... Chcesz mi powiedzieć że wykonałeś technikę pieczętującą, najpewniej rangi B lub wyższej a nawet nie znasz jej formuły? - powiedział z wyraźnym zdziwieniem
-Taa... Jeśli mam być szczery... To od momentu gdy chwyciłem tą maskę do jej zapieczętowania, moje wspomnienia są... Jakby zamglone... Niewiele z tego pamiętam... - odpowiedział szczerze, zwijając powoli zwoje - I na dodatek... Ten cichy, niewyraźny głos który do mnie mówił... Jakbym już gdzieś go słyszał...
-Głos? - zapytał zaciekawiony tą sytuacją czerwonowłosy
-Jakby ktoś... Nie wiem... Tłumaczył mi coś... Chyba sekret tej pieczęci... - odszepnął zamyślony - W każdym razie niewiele z tego pamiętam...
-Rozumiem... Nie wiesz czyi to mógł być głos? A może to Kyuu... Kurama? - zapytał
-Nie, to na pewno nie on... Poznałbym go, a poza tym raczej wiedziałbym co robiłem... - odparł, kierując się ku wyjściu ze świątyni
-Pewnie tak... No nic! Później będziemy się tym przejmować... Teraz chodźmy już coś zjeść!!! - jęknął łapiąc się za brzuch gdy z jego zamkniętych oczu poleciały strumienie łez - Wczorajsza kolacja została spopielona przez Mikoto, bo ponoć za bardzo obciążam cię treningiem... Nie miałem czasu zjeść śniadania, a już jest piętnasta... Jestem głodny!!! - zaczął głośno lamentować
-Dobra... Weź już przestań... - niestety, starszy Uzumaki nie reagował - Postawię ci ramen, ok?! - na twarzy rudowłosego pojawił się szatański uśmieszek
Nagle Naruto poczuł że popełnił największy błąd w swoim życiu. Z twarzy młodego jinchuuriki od razu odpłynęła cała krew powodując zmianę jej koloru na śnieżnobiały. I ten kolor nie wyglądał zbyt zdrowo... Właściwie to w tej chwili sam Orochimaru mógłby pozazdrościć takiej cery
-To jak? Idziesz? - rudowłosy zawołał do niekontaktującego blondyna
Ten powoli ruszył w stronę wioski za Nagato. Przez całą drogę miał opuszczoną głowę i opadnięte ręce a nad nim unosiła się ciemna aura.
*********
-Kakashi! - krzyknął ubrany z
zielony kombinezon mężczyzna, lądując na dachu przed siwowłosym
-Guy? O co chodzi? - zapytał nie
dorywając oczu od pomarańczowej książki
-Potrzebuję twojej pomocy przy
zdobyciu kilku rzeczy… - odparł, szybko wręczając Kakashiemu małą kartkę -
Potrzebuję tego dla Lee.
-Dla Lee, co… Eh… Dobra, niech
będzie. - wyszeptał, chowając Icha Icha i biorąc listę przedmiotów
-Wiedziałem że na ciebie mogę
liczyć, Kakashi! - wykrzyknął podekscytowany, zeskakując na ulicę - Twoja
młodość wciąż płonie, więc wiem że dasz radę to szybko zdobyć! Powodzenia! -
dodał, odbiegając w głąb wioski
-Eh… Dobra, czego on tam potrzebuje?
– szepnął, otwierając kartkę – Ok… Rumianek i mięta, jagody... Woda źródlana z
Kraju Ziemi? Zioła z Kraju Wiatru? Wodorosty z Kraju Wody?! Kły wilka z Kraju
Błyskawic?! Skąd ja mam to…
-Importowane towary!!! Orzeźwiająca
woda z Kraju Ziemi, suszone zioła z Suna-gakure, produkty spożywcze z wysp
Kraju Wody a także skóry i kły zwierząt upolowanych w okolicach Kumo-gakure!!!
Kupujcie, kupujcie! Nie zostało już dużo!
„To się nazywa fart…” – pomyślał, po
czym pojawił się obok stoiska – Staruszku, masz może te towary? – powiedział,
dając dziadkowi kartkę
-Masz szczęście, akurat nam trochę
zostało…
-A ile będzie kosztować… Powiedzmy
mała beczułka wody, pakunek ziół, ze dwa pakunki wodorostów i tak z cztery kły
wilków? – zapytał
-Jakieś… 1000 ryo (ok. 300zł). –
odpowiedział spokojnie, przenosząc kilka pakunków na drugą stronę straganu
-Ile?! Nie za dużo? – powiedział
spoglądając na staruszka z szeroko otwartymi oczami
-Beczułka wody, 100 ryo. Paczka ziół
z Suny, 200 ryo. Dwie porcje świeżych wodorostów, 200 ryo. Cztery kły wilków,
każdy po 100 ryo. – wyrecytował Kakashiemu – No i dodaj do tego opłatę za
import. To nie są tanie rzeczy, młody.
-Eh… Dobra… - szepnął wyciągając
portfel i dając kilka banknotów starcowi
-Dobrze, poczekaj chwilę, zaraz
przyniosę… - odparł wchodząc do budynku za straganem, i po chwili wychodząc z
kilkoma pakunkami – Proszę, a woda stoi tu obok. – powiedział wskazując na
beczułkę z czarnymi symbolami – To wasze ninjutsu to jednak jest przydatne.
Można nawet zachować pierwotną temperaturę wody bez trzymania jej w termosie…
-Przydatne prawda? No to ja się
zbieram… - odparł biorąc pojemnik z wodą na bark, a pod pachą trzymając pakunki
-A wiesz że miałeś ogromne
szczęście? Wcześniej jakiś dziwny facet w zielonym kombinezonie też pytał o te
towary, ale stwierdził że nie ma przy sobie gotówki. Więc wskoczył na dach
mówiąc że jakoś uda mu się to zdobyć. – powiedział, przypominając sobie
mężczyznę – Naprawdę, dziwny gość… Nic ci nie jest, młody? – zapytał widząc
unoszącą się nad siwowłosym czarną chmurkę burzową z której co chwila biły
pioruny
-Guy… Zabiję… - mruknął pod nosem, i
ignorując sprzedawcę ruszył w głąb Konohy
Gdy po kilkudziesięciu minutach
poszukiwań nie znalazł ekscentrycznego jonina, postanowił odsapnąć i zjeść. A
jako że jedyną knajpą w pobliżu było Ichiraku Ramen, od razu wszedł do środka.
Od razu zszokowała go pewna rzecz. Naruto siedział zdołowany, nad jedną, jedyną
miską ramen… PEŁNĄ! Natomiast Nagato postanowił chyba pobić rekord w ilości
zjedzonej zupy. Obok niego, na ladzie, wznosiła się mała wieża pustych misek .
Kakashi nie czekając przysiadł się do nich, uprzednio odstawiając obok
zakupione wcześniej rzeczy
-Yo. – przywitał się, spoglądając to
na jednego, to na drugiego
-Ohayo… Kakashi… Sensei… -
odpowiedział jakby nieobecny Naruto
-Hej Kakashi… - wypowiedział
rudowłosy, połykając resztę zupy i biorąc się za następną miskę
-Nagato-san… Nie przesadzasz? –
wyszeptał zdumiony siwowłosy – Pochłonąłeś tyle ramen, ile wystarczyło by do
wykarmienia dwudziestoosobowego oddziału… Współczuje twojemu portfelowi…
-Naruto stawia… Więc chcę się żeby
ta uczta była niezapomniana… Ach… - westchnął połykając kolejną porcję –
Teuchi-san, następne proszę! – wykrzyknął radośnie
-Już się robi! – odparł starszy
mężczyzna wrzucając makaron do wody
-Naruto… Odurzył cię czymś że
postanowiłeś mu postawić? – zapytał, wpatrując się ze współczuciem w ucznia
-Wymsknęło mi… Się… Ale tylko… Raz…
Raz… - odparł monotonnie, wpatrując się w ramen – Moje ciężko zarobione
pieniądze… Moje oszczędności…
-Współczucia…
-A właśnie Kakashi, co to jest? –
zapytał starszy Uzumaki, wskazując na stertę przedmiotów zamaskowanego
-To? Kilka rzeczy dla Guya… Tylko
nigdzie nie mogę go znaleźć… - odpowiedział, lustrując wzrokiem stos misek
rudego – Dwadzieścia dziewięć… Chcesz pobić jakiś rekord, czy co?
-Rekordu to on nie pobije… - odezwał
się nagle Teuchi – Najwięcej zjedli jak byli tu z jeszcze jedną rudą
dziewczyną… To było… Jakieś… Sto dziesięć misek łącznie. – stwierdził, szokując
Hatake
-Taa… To była wyżerka… A co do Guya,
to był tu i powiedział, uwaga cytuję „Skoro płomienie młodości Naruto błyszczą
tak jasno że postanowił ci postawić ramen, to pójdę po Lee i postawisz też nam,
prawda Naruto?” i jako że on nie odpowiedział to Guy uznał to za zgodę i
pobiegł po Lee. – zakończył monolog, wracając do jedzenia
-Ała… Naruto, współ… - nagle nad
głową Kakashiego zapaliła się lampka – Mam.
W tym momencie do knajpy weszli Guy
ze swoim podopiecznym. Ten od razu zauważył Kakashiego
-Oj, Kakshi mój rywalu! I jak?
Zdobyłeś to o co cię prosiłem? – zapytał z szerokim uśmiechem
-Tak, tam stoi. – wskazał na stertę
– Nie kupiłem jedynie jagód, ale kupisz gdzieś w okolicy.
-Świetnie! Lee, to ty zjedz, Naruto
stawia. Ja natomiast lecę po jagody i zacznę przygotowywać z tego mój napar! –
krzyknął podnosząc towary i kierując się do wyjścia
-Czekaj Guy! – krzyknął nagle
Kakashi – Nie zapomniałeś o czymś?
-Hę? Niby o czym? – zapytał
zdezorientowany
-Jak to o czym!? – odkrzyknął
zdenerwowany – O… Naszym odwiecznym pojedynku!!! Tym razem ja cię wyzywam!!!
Guy od razu postawił na ziemi towary
po czym podszedł do siwowłosego i wykrzyknął radośnie
-Kakashi, rywalu mój!!! Wiedziałem
że młodość płonie w tobie jasnym i gorącym płomieniem! Wiec w czym teraz
rywalizujemy!? Wyścig przez wioskę, walka na pięści, czy może okrążenia na
rękach dookoła wioski!?
-Nie! Tym razem… Ten kto zje
szybciej pięć misek ramen wygrywa! - wykrzyknął – Teuchi-san, dziesięć
miso ramen.
-Się robi! – odkrzyknął
przygotowując miski
-Guy-sensei!!! Daj z siebie
wszystko! – wykrzyknął Lee
-Oczywiście Lee, mój uczniu! Naruto
stawia więc…
-A co powiesz na dodatkową
motywację? Ten kto przegra płaci za nasz ramen, ramen Naruto i Nagato-san. –
zaproponował Hatake, na co Naruto od razu się ożywił
-Jiji, dwadzieścia miso ramen, razem
z poprzednimi zamówionymi przez Nagato na rachunek przegranego! – wykrzyknął
radośnie pochłaniając stojącą przed nim zupę
-Już, już… - odparł stawiając na
ladzie dziesięć misek
-Kakashi, twe płomienie młodości
przerodziły się w prawdziwy pożar!!! Zgoda! – wykrzyknął siadając przed misami
i biorąc pałeczki w ręce – I… Start!!! – wykrzyknął w ciągu piętnastu sekund
pochłaniając trzy miski – I jak Kakashi, masz dość…
-Dziękuję za posiłek… - odparł
składając ręce – A więc Guy, przegrałeś… Na razie… - dodał znikając w wirze
liści
-NIEEEE!!!!!! Ale poczekaj, mój
rywalu, następnym razem wygram… Chodź Lee… - krzyknął biegnąc w stronę ulicy
lecz nagle czyjaś ręka chwyciła go za kołnierz
-Rachuneczek… - wyszeptał Ichiraku
dając mężczyźnie kartkę
-4500 ryo!? – ryknął z przerażeniem
– KAKASHI, NIECH CIĘ!!!
*********
-Uhuhu… O tak, odwróć się w tę
stronę… Nie, nie, nie… Nie w tamtą, w tę… - wyszeptał podekscytowany
białowłosy, stojąc oparty o barierkę z lunetą w ręku
-Widzę że nic się nie zmieniłeś,
Jiraiya. – odezwała się starsza kobieta, podchodząc do niego
-Koharu-san, Homura-san… - wyszeptał
spoglądając do nich, po czym szybko wrócił do swojego zajęcia
-Mógłbyś przynajmniej nie podglądać
przy nas? – zapytał wyraźnie zirytowany mężczyzna
-Ja nie podglądam. Ja prowadzę
badania. – odparł spokojnie
-Naprawdę… Czemu Hiruzen wybrał
akurat go? Lepiej już by to Danzo… - zaczął, lecz głos białowłosego mu przerwał
-O czym wy mówić? Chyba nie o…
-Jiraiya, zgodnie z ostatnimi
słowami Hiruzena zostałeś wybrany na Godaime Hokage Konohy. – powiedziała
uroczyście Koharu
-Odmawiam.
-Niby czemu? – zapytał Homura – W
taki wypadku następną osobą z kolejce jest…
-Odmawiam, ponieważ mam kogoś, kto
znacznie bardziej nadaje się na to stanowisko. – odpowiedział szybko
-Kto niby byłby lepszy od jednego z
legendarnych Sanninów?
-Legendarni Sannini to trzy osoby, a
nie dwie. Poza mną i Orochimaru jest jeszcze Tsunade. – odparł mężczyźnie,
chowając lunetę za koszulę
-Tsunade? Nikt jej nie widział od… -
zaczęła Koharu, lecz Jiraiya nie dał jej dokończyć
-Nie tak dawno temu, dostałem
informacje na temat miejsca jej ostatniego pobytu… Jeśli wyruszę jeszcze
dzisiaj powinienem ją znaleźć. – powiedział, po czym skierował się drogą w głąb
wioski – Tylko że… - nagle przystanął i odwrócił się – Chciałbym ze sobą zabrać
pewną osobę.
-Kogo? – zapytał spokojnie Homura
-Uzumakiego Naruto. – odparł
-Lisiego chłopaka? Po co? – odezwała
się Koharu
-Zamierzam go trenować. To wszystko.
-Jiraiya! – westchnął starszy
mężczyzna – Jego treningiem powinien zajmować się Kakashi, w końcu to jego
sensei… A poza tym… Powinien być trenowany od dziecka i zostać wcielony do
ANBU.
-Ale nie został. Taka była wola
Sandaime. Zamiast tego oddał go pod opiekę Uchiha, gdzie dostał i szkolenie i
rodzinę. – odpowiedział białowłosy
-Ta ‘rodzina’ za bardzo go
zmiękczyła. Przecież dobrze o tym wiesz Jiraiya… - odezwał się Homura,
podchodząc do Sannina - Jinchuuriki są ostateczną bronią swoich osad… Każdy
Shinobi powinien podczas walki zabić w sobie emocje! A co dopiero nosiciel
bestii… Jeśli emocje wezmą nad nim górę, to wtedy…
-Naruto nie jest taki jak jego
poprzednicy… - szepnął Sannin, spoglądając morderczym wzrokiem na starszego –
On nie da się lisowi. Wiem to!
-Jiraiya… - odezwała się nagle
Koharu – Zaufamy twojemu osądowi…
-Koharu! – ryknął mężczyzna
-Arigatou… - odszepnął białowłosy
-Ale zapamiętaj sobie coś… -
powiedziała poważnie – Jeśli straci kontrolę lub stanie się zagrożeniem, to nie
będzie nas obchodziła wola Hokage… Dzieciak od razu trafi pod piecze Danzo, lub
zapieczętujemy demona w nowym jinchuuriki. – na te słowa Sannin zamarł – To
ostrzeżenie, lepiej żebyś o nim nie zapomniał, Jiraiya.
-Już powiedziałem, Naruto nie jest
jak inni jinchuuriki… - odpowiedział – Kyuubi nie wydostanie się z niego… On nie
zginie. – dodał, składając pieczęć i znikając w chmurze dymu
*********
-Konoha jest w opłakanym stanie po
ataku Orochimaru… - szepnął mężczyzna, patrząc na wioskę
-Taa… Na dodatek Sandaime Hokage nie
żyje… - odparł stojący obok człowiek – Do tego stracili wielu shinobi… Ich
siła znacząco spadła… Ta osada wygląda teraz żałośnie...
-Nie współczujesz im? W końcu sam
kiedyś byłeś jednym z ich najlepszych żołnierzy, Itachi-san.
-Niespecjalnie… Mamy misję. Wkrótce
ich moc spadnie jeszcze bardziej… Chodźmy, Kisame. – odpowiedział do
shinobiego, kierując się w stronę wioski
-Hmm… Czy ty przypadkiem nie miałeś
tu młodszego braciszka? – zapytał Hoshigaki, idąc za czarnowłosym
-Miałem…
-Nie interesuje cię jak bardzo się
zmienił? W końcu minęło tyle lat… - zaczął, lecz Uchiha przerwał mu w połowie
-Kisame… Naszym celem jest
jinchuuriki Kyuubiego, więc skup się na tym… Poza tym jeśli będziemy mieli
pecha to pewnie trafimy na ich dwoje. – szepnął pod nosem, poprawiając kapelusz
-No tak… Zapomniałem że lisi bachor
wychowywał się razem z tobą i twoim braciszkiem… - zauważył – Więc… Jaki on
jest? Jinchuuriki?
-Gdy był dzieckiem, to był cholernie
uparty, aż irytujący… Ale… Był uzdolniony i inteligentny… - westchnął Uchiha –
Nie lekceważ go. Jeśli od tamtego czasu wytrwale trenował to niedocenianie go
może skończyć się śmiercią.
-Ohoho… Jest aż tak dobry?
Wspaniale… - podekscytował się Hoshigaki, przecierając dłonią rękojeść miecza
na plecach – Jestem ciekawy czy Samehadzie zasmakuje jego czakra… A co z
drugim… Z twoim…
-Sasuke też może być problemem, ale
to nic z czym sobie nie poradzimy… Większym zagrożeniem jest Naruto… - szepnął
– Jeśli do perfekcji opanował kontrolę czakry to…
-To Samehada będzie miał ucztę
stulecia… - dokończył podekscytowany
-Możliwe, ale uważaj… Naruto już gdy
był mały znał podstawową technikę Futon... - przestrzegł towarzysza - Może być utrapieniem, jeśli będziemy się z nim cackać...
-Huhuhu... Jego pojmanie będzie interesującym zadaniem... - zaśmiał się cicho z podekscytowania - Dawno nie było cię tutaj... Co powiesz na herbatkę, gdy już będziemy w osadzie?
-Taa... Może być... I jeszcze jedno... Straż przy bramie zostaw mnie. Nie chcemy zaalarmować całej Konohy. - powiedział poważnie
-Zrozumiano, Itachi-san. - odparł spokojnie, poprawiając słomiane nakrycie głowy - A więc... Pośpieszmy się...
-Huhuhu... Jego pojmanie będzie interesującym zadaniem... - zaśmiał się cicho z podekscytowania - Dawno nie było cię tutaj... Co powiesz na herbatkę, gdy już będziemy w osadzie?
-Taa... Może być... I jeszcze jedno... Straż przy bramie zostaw mnie. Nie chcemy zaalarmować całej Konohy. - powiedział poważnie
-Zrozumiano, Itachi-san. - odparł spokojnie, poprawiając słomiane nakrycie głowy - A więc... Pośpieszmy się...
*********
-Ej, jiji!!! Jeszcze jedno miso ramen! - krzyknął blondyn odstawiając szóstą z kolei miskę
-Hai, hai... Coś zwolniłeś tempo... - zauważył mężczyzna, podając kolejny ramen
-Teraz po prostu delektuję się smakiem... Byłem cholernie głodny więc poprzednie porcje pochłonąłem w kilka minut... - odparł zaczynając kolejną miskę
-Rozumiem, rozumiem... No to jeszcze przygotuję parę... Na koszt firmy! - powiedział głośno wkładając do wody kolejną porcję makaronu
-Dzięki, jiji! - wykrzyknął blondyn, połykając bulion - Heh... Jednak ramen u Ichiraku nie ma konkurencji.
-Ho... Skoro tak to ja także zamówię sobie jedną porcję. - odezwał się wchodzący do środka knajpki białowłosy
-Ero-sennin?!
-Yo, młody. Ichiraku-san, jedno miso! - powiedział mężczyzna, siadając obok Uzumakiego
-Tak jest!
-Płacisz za siebie Ero-sennin! - warknął groźnie w kierunku sannina
-Ej no, Naruto... Nie postawisz swojemu sensei? - zapytał miłym głosem
-Nie! I jeszcze raz nie! - odparł odstawiając już pustą miskę i zabierając się za kolejny ramen
-Wiesz że ostatnio mam małe problemy finansowe? - zapytał, patrząc na blondyna błagalnym wzrokiem - Zapłacisz za biednego sense...
-Spadaj na zmywak jak nie masz pieniędzy! - odwarknął, nie odrywając oczu od swojej zupy
Jiraiya przez kilka sekund patrzył na blondyna szeroko otwartymi oczami z opadniętą szczęką, po czym zwrócił się do Teuchiego
-Co mu jest?
-Nagato-san namówił go jakoś do zapłacenia za niego. W ostatniej chwili Kakashi-san wyratował go z opresji... - odpowiedział stawiając przed Jiraiyą ramen
Mężczyzna był dziwnie blady
-Naruto, rozumiem twój ból... - szepnął, kładąc rękę na ramieniu blondyna, ze łzami w oczach - Twoja matka, Kushina też kiedyś podstępem nakłoniła mnie do postawienia jej ramen... Na dodatek była wtedy w ciąży i tym sposobem pobiła chyba wszystkie rekordy... Pamiętam jeszcze tę dziurę budżetową... - dodał przecierając łzy i podając Teuchiemu banknot
-Aaa, Jiraiya-sama, słyszałem że jakiś czas temu wróciłeś do Konohy. - powiedział staruszek, biorąc ryo i stawiając przed nim miskę z bulionem
-Dwa miesiące temu... - odszepnął, biorąc w dłonie pałeczki i zaczynając jeść - Mmm... Jednak twój ramen nie ma sobie równych, Teuchi-san.
-A co żeś myślał, Ero-sennin?! To najlepszy ramen w całej osadzie... Nie, w całym Kraju Ognia! - odkrzyknął, z uśmiechem odstawiając już szesnastą miskę - Ach... Jestem pełny...
-Hehe... Ty i twoje zamiłowanie do ramen... - szepnął z uśmieszkiem, po czym wypił pozostały w misce bulion - Ej, Naruto... Nie ruszyłbyś ze mną na małą wyprawę?
-Wyprawę? W jakim celu?
-No wiesz... Ee... W Konoha ciężko jest ostatnio zdobyć materiały do moich książek, więc... Pomyślałem że rozejrzę się w innych miastach, a przy okazji zajmę się twoim dalszym treningiem... - powiedział, wstając
-No w końcu! - krzyknął uradowany blondyn - Już myślałem że zapomniałeś o moim treningu... Dobra, pójdę się tylko spakować, i możemy ruszać... - chłopak wstał i już miał wyjść z budki, ale na chwilę przystanął przy płachtach zasłaniających wejście - Aaa... Ero-sennin, jak już wyruszymy to powiedz mi po co tak naprawdę idziemy. - dodał składając pieczęć i znikając z pola widzenia
-Heh... Dobra, to ja już lepiej skieruję się pod bra... - nagle zatrzymał się w połowie słowa, gdy w końcu dotarło do niego co powiedział blondyn - Jak on się zorientował!?
-Hai, hai... Coś zwolniłeś tempo... - zauważył mężczyzna, podając kolejny ramen
-Teraz po prostu delektuję się smakiem... Byłem cholernie głodny więc poprzednie porcje pochłonąłem w kilka minut... - odparł zaczynając kolejną miskę
-Rozumiem, rozumiem... No to jeszcze przygotuję parę... Na koszt firmy! - powiedział głośno wkładając do wody kolejną porcję makaronu
-Dzięki, jiji! - wykrzyknął blondyn, połykając bulion - Heh... Jednak ramen u Ichiraku nie ma konkurencji.
-Ho... Skoro tak to ja także zamówię sobie jedną porcję. - odezwał się wchodzący do środka knajpki białowłosy
-Ero-sennin?!
-Yo, młody. Ichiraku-san, jedno miso! - powiedział mężczyzna, siadając obok Uzumakiego
-Tak jest!
-Płacisz za siebie Ero-sennin! - warknął groźnie w kierunku sannina
-Ej no, Naruto... Nie postawisz swojemu sensei? - zapytał miłym głosem
-Nie! I jeszcze raz nie! - odparł odstawiając już pustą miskę i zabierając się za kolejny ramen
-Wiesz że ostatnio mam małe problemy finansowe? - zapytał, patrząc na blondyna błagalnym wzrokiem - Zapłacisz za biednego sense...
-Spadaj na zmywak jak nie masz pieniędzy! - odwarknął, nie odrywając oczu od swojej zupy
Jiraiya przez kilka sekund patrzył na blondyna szeroko otwartymi oczami z opadniętą szczęką, po czym zwrócił się do Teuchiego
-Co mu jest?
-Nagato-san namówił go jakoś do zapłacenia za niego. W ostatniej chwili Kakashi-san wyratował go z opresji... - odpowiedział stawiając przed Jiraiyą ramen
Mężczyzna był dziwnie blady
-Naruto, rozumiem twój ból... - szepnął, kładąc rękę na ramieniu blondyna, ze łzami w oczach - Twoja matka, Kushina też kiedyś podstępem nakłoniła mnie do postawienia jej ramen... Na dodatek była wtedy w ciąży i tym sposobem pobiła chyba wszystkie rekordy... Pamiętam jeszcze tę dziurę budżetową... - dodał przecierając łzy i podając Teuchiemu banknot
-Aaa, Jiraiya-sama, słyszałem że jakiś czas temu wróciłeś do Konohy. - powiedział staruszek, biorąc ryo i stawiając przed nim miskę z bulionem
-Dwa miesiące temu... - odszepnął, biorąc w dłonie pałeczki i zaczynając jeść - Mmm... Jednak twój ramen nie ma sobie równych, Teuchi-san.
-A co żeś myślał, Ero-sennin?! To najlepszy ramen w całej osadzie... Nie, w całym Kraju Ognia! - odkrzyknął, z uśmiechem odstawiając już szesnastą miskę - Ach... Jestem pełny...
-Hehe... Ty i twoje zamiłowanie do ramen... - szepnął z uśmieszkiem, po czym wypił pozostały w misce bulion - Ej, Naruto... Nie ruszyłbyś ze mną na małą wyprawę?
-Wyprawę? W jakim celu?
-No wiesz... Ee... W Konoha ciężko jest ostatnio zdobyć materiały do moich książek, więc... Pomyślałem że rozejrzę się w innych miastach, a przy okazji zajmę się twoim dalszym treningiem... - powiedział, wstając
-No w końcu! - krzyknął uradowany blondyn - Już myślałem że zapomniałeś o moim treningu... Dobra, pójdę się tylko spakować, i możemy ruszać... - chłopak wstał i już miał wyjść z budki, ale na chwilę przystanął przy płachtach zasłaniających wejście - Aaa... Ero-sennin, jak już wyruszymy to powiedz mi po co tak naprawdę idziemy. - dodał składając pieczęć i znikając z pola widzenia
-Heh... Dobra, to ja już lepiej skieruję się pod bra... - nagle zatrzymał się w połowie słowa, gdy w końcu dotarło do niego co powiedział blondyn - Jak on się zorientował!?
*********
Siwowłosy jounin przewrócił właśnie kolejną kartkę swojej książki i rzucił okiem na ulicę. Jego wzrok zatrzymał się na przechodzącej parze shinobi
-Yo, Asuma, Kuranai... Randka? - zapytał, zamykając Icha Icha i chowając je do kabury
-Zgłupiałeś?! Przyszliśmy po dango dla Anko. - odparła z lekkim rumieńcem Kurenai
-A ty co tu robisz? Nie przepadasz za słodkim jedzeniem. - stwierdził Sarutobi
-Kupowałem coś w okolicy, i przy okazji umówiłem się tu z Sasuke. - odpowiedział
-I to ty czekasz na niego? Rzadki widok... - powiedział czarnowłosy
-Kakashi? Jakieś święto, że przyszedłeś przede mną? - spytał młody Uchiha, podchodząc do trójki jouninów
-Czasami zdarzy mi się przyjść na czas... Przy okazji, postawić ci coś? (Ja: Kakashi, wiesz jak się kończy stawianie ludziom jedzenia? Naruto już wie.)
Sasuke spojrzał na sklep z niesmakiem
-Nie lubię natto, ani słodyczy... - stwierdził z grymasem
-Naprawdę? - szepnął siwowłosy, skupiając wzrok w miejscu gdzie przed chwilą siedziała dwójka klientów
Asuma i Kurenai również zauważyli zniknięcie podejrzanych ludzi. Kakashi szybko skinął na nich, dając im do zrozumienia aby ruszyli za podejrzanie wyglądającym duetem.
-Huh? A tym gdzie się spieszyło? - zapytał czarnowłosy, widząc że Asuma i Kurenai zniknęli
-Może na randkę? - odparł z uśmiechem, udając że nic nie wie
-A kto ich wie... - odparł Sasuke, ignorując zaistniałą sytuację
Tymczasem kilkaset metrów dalej, przed dwójką ubranych w czarne płaszcze ozdobionych czerwonymi chmurami shinobi stanęła dwójka jouninów Konohy
-Nie jesteście z naszej osady... Szukacie tu czegoś? - zapytał podejrzliwie czarnowłosy jounin
-Ile to już lat minęło... Asuma-san, Kurenai-san? - szepnął niższy mężczyzna, poprawiając swoje nakrycie głowy
-Znasz nas... A więc mamy do czynienia z nukein... - nagle przerwał widząc jego oczy - To ty... Uchiha Itachi! - warknął zszokowany
Uchiha od razu zdjął słomiany kapelusz, upuszczając go na ziemię po czym rozpiął płaszcz i wysunął z wnętrza rękę
-Oho... Widzę że jesteście znajomymi Itachiego-san, więc pozwolę się przedstawić... - powiedział zrzucając nakrycie głowy - Hoshigaki Kisame. Miło mi.
-Hoshigaki Kisame... Potwór z Kiri-gakure... Poszukiwany za morderstwo lorda feudalnego Mizu no Kuni i spiskowanie przeciwko własnej osadzie... - szepnęła Kurenai - Obaj jesteście nukeinami rangi S...
-Itachi... To trochę bezczelne, pojawiać się ot tak w osadzie w której narobiłeś takiego bałaganu... - warknął Sarutobi
-Asuma-san... Radzę nie wchodzić nam w drogę. - wyszeptał podnosząc swój wzrok - Nie mam w planach uśmiercania was...
-Więc mówisz że nie masz w planach uśmiercania byłych towarzyszy? Dziwnie to brzmi z twoich ust, Itachi. - powiedział Azuma, powoli sięgając do kabury
Nagle Kisame uderzył swoim zabandażowanym mieczem w ziemię, wywołując niewielki wstrząs
-Ten pan jest odrobinę nieuprzejmy... Zabić? - zapytał, podnosząc broń i opierając ją o ramię
-Eh... Tylko nie przesadź... Twoje techniki rzucają się w oczy, a nie chcemy żeby cała Konoha się tu zleciała. - odparł spokojnie Uchiha
-Zrozumiano...
Przez kilka sekund stali w bezruchu, aż w końcu Kisame zamachnął mieczem w stronę Kurenai. Asuma od razu zasłonił ją, w ostatniej chwili blokując miecz swoimi ostrzami czakry. Czerwonooka bez chwili namysłu złożyła kilka pieczęci, po czym zaczęła rozpływać się w powietrzu
"To genjutsu..." - pomyślał Itachi, lustrując okolice swoim Sharinganem
Tymczasem czarnowłosy jounin siłował się z byłym shinobi Kiri
"Cholera... Przytrzymuje mnie końcówką miecza... Jest potwornie silny..."
-Wiesz, Samehada nie jest mieczem który tnie... - szepnął Hoshigaki, przełamując blok Sarutobiego i trafiając go w ramię - On rozrywa!!! - wykrzyknął pociągając wbitą w ciało jounina broń do siebie, rozrywając cześć skóry na jego ramieniu
-Heh... Kurenai... Co tak długo? - zapytał zmęczonym głosem
Nagle Kisame zaczął powoli zapadać się w podłożu, natomiast dookoła Itachiego owinęło się szybko rosnące drzewo. Już po chwili z konaru nad czarnowłosym wyłoniła się trzymająca w dłoni kunai kunoichi
-Koniec zabawy! - warknęła kierując ostrze do gardła nukeina
-Powinnaś o tym wiedzieć, Kurenai-san... - szepnął, gdy pojawił się obok drzewa, a czarnowłosa shinobi znajdowała się w miejscu w którym był przed chwilą uwięziony - Genjutsu na takim poziomie nic mi nie zrobi... - dodał, wysuwając z prawego rękawa ostrze
Kunoichi szybko przegryzła wargę, za pomocą bólu uwalniając się z iluzji. W ostatniej chwili odskoczyła przed nadciągającym sztyletem, lecz Itachi szybko wyprowadził silne kopnięcie, które posłało kobietę na rzekę obok. Ta od razu odzyskała równowagę, lądują na nogach, lecz Uchiha już znajdował się za nią
-Jest pani niezła, Kurenai-san. Ale to już...
-Koniec? Możliwe, tyle że twój... - odezwał się nagle mężczyzna, przykładając kunai do szyi czarnowłosego
Tymczasem Asuma unikał właśnie kolejnego ciosu Kisame. Szybko schylił się po czym wyprowadził cios w twarz byłego mistrza miecza. Ten bez problemu uniknął ciosu, lecz nagle na jego policzku pojawiło się nacięcie. Zaskoczony, bez namysłu odskoczył
-Rozumiem... Czakra wiatru przepływająca przez ostrza... A więc lepiej się nie zbliżać... - szepnął formując pieczęcie - Suiton: Suikodan no jutsu! - warknął, formując wodę z rzeki w rekina i posyłając go w Asumę
W ostatniej chwili zderzył się on z identyczną techniką. Hoshigaki, zszokowany zrobił krok do tyłu, po czym przyjrzał się jouninowi który stał pomiędzy nimi
-A ty co tu robisz? - zapytał czarnowłosy, wydmuchując dym z papierosa
-Wysłałem was do brudnej roboty, tylko że miałem jakieś złe przeczucia... - powiedział spoglądając na obydwu wrogów - A tu co się okazuje? Że podejrzane osoby w herbaciarni to Uchiha Itachi i potwór z Kiri-gakure, Hoshigaki Kisame...
-Hatake Kakashi... - szepnął były shinobi Konohy spoglądając to na siwowłosego obok Asumy, to na mężczyznę za nim - Jeden to klon... - szepnął do siebie
-Słyszałem o tobie plotki... Czy to prawda że Zabuza się z tobą mierzył? - zapytał podekscytowany
-Tak.
-Hehe... Czyli godny walki przeciwnik... - szepnął, ściskając uchwyt Samehady
-Kisame, nie rób nic głupiego... - westchnął Itachi - Walka z nim nie jest mądrym pomysłem, tym bardziej że ma wsparcie... A poza tym pewnie wkrótce zbiegną się tu inni shinobi... Nie zapominaj o naszym celu...
-Chętnie o tym posłucham... - szepnął jounin, gdy klon przy Asumie zniknął
-Szukamy czegoś... - odparł spokojnie
-Ciekawe czego? - odparł, koncentrując swój Sharingan na czarnowłosym
-Kakashi-san, ja w przeciwieństwie do Kisame nie lubię zabierać ludziom czasu... - powiedział skupiając swój wzrok na siwowłosym
Ten od razu gdy zobaczył w ręku Itachiego shurkieny szybko złożył pieczęcie
-Suiton: Suijinheki! - warknął, gdy w ostatniej chwili woda z rzeki podniosła się, blokując wodne wiertła - "Cholera... Nie zauważyłem kiedy uformował pieczęcie... Na dodatek te shurikeny dla zmyłki..." - pomyślał, starając się opracować strategię
-To oko jest tak sprawne jak zawsze... - nagle w plecy Hatake został wbity kunai - Kakashi-san. - dokończył drugi Itachi, stojący za jouninem
Jednak shinobi Konohy od razu zamienił się w wodę która rozprysła dookoła
-No, no, no... Podpatrzył nawet Mizu Bunshin z mojej dawnej osady... - powiedział podekscytowany Kisame
-Nieźle, Kakashi... - szepnęła Kurenai, wyjmując kunai i kierując się w stronę Itachiego
-Kurenai, padnij! - krzyknął wynurzający się z wody siwowłosy - To on jest klonem! - dodał zasłaniając czarnowłosą własnym ciałem
W jednej chwili kopia nukeina została rozerwana na strzępy przez potężną eksplozję
-Zgłupiałeś?! Przyszliśmy po dango dla Anko. - odparła z lekkim rumieńcem Kurenai
-A ty co tu robisz? Nie przepadasz za słodkim jedzeniem. - stwierdził Sarutobi
-Kupowałem coś w okolicy, i przy okazji umówiłem się tu z Sasuke. - odpowiedział
-I to ty czekasz na niego? Rzadki widok... - powiedział czarnowłosy
-Kakashi? Jakieś święto, że przyszedłeś przede mną? - spytał młody Uchiha, podchodząc do trójki jouninów
-Czasami zdarzy mi się przyjść na czas... Przy okazji, postawić ci coś? (Ja: Kakashi, wiesz jak się kończy stawianie ludziom jedzenia? Naruto już wie.)
Sasuke spojrzał na sklep z niesmakiem
-Nie lubię natto, ani słodyczy... - stwierdził z grymasem
-Naprawdę? - szepnął siwowłosy, skupiając wzrok w miejscu gdzie przed chwilą siedziała dwójka klientów
Asuma i Kurenai również zauważyli zniknięcie podejrzanych ludzi. Kakashi szybko skinął na nich, dając im do zrozumienia aby ruszyli za podejrzanie wyglądającym duetem.
-Huh? A tym gdzie się spieszyło? - zapytał czarnowłosy, widząc że Asuma i Kurenai zniknęli
-Może na randkę? - odparł z uśmiechem, udając że nic nie wie
-A kto ich wie... - odparł Sasuke, ignorując zaistniałą sytuację
Tymczasem kilkaset metrów dalej, przed dwójką ubranych w czarne płaszcze ozdobionych czerwonymi chmurami shinobi stanęła dwójka jouninów Konohy
-Nie jesteście z naszej osady... Szukacie tu czegoś? - zapytał podejrzliwie czarnowłosy jounin
-Ile to już lat minęło... Asuma-san, Kurenai-san? - szepnął niższy mężczyzna, poprawiając swoje nakrycie głowy
-Znasz nas... A więc mamy do czynienia z nukein... - nagle przerwał widząc jego oczy - To ty... Uchiha Itachi! - warknął zszokowany
Uchiha od razu zdjął słomiany kapelusz, upuszczając go na ziemię po czym rozpiął płaszcz i wysunął z wnętrza rękę
-Oho... Widzę że jesteście znajomymi Itachiego-san, więc pozwolę się przedstawić... - powiedział zrzucając nakrycie głowy - Hoshigaki Kisame. Miło mi.
-Hoshigaki Kisame... Potwór z Kiri-gakure... Poszukiwany za morderstwo lorda feudalnego Mizu no Kuni i spiskowanie przeciwko własnej osadzie... - szepnęła Kurenai - Obaj jesteście nukeinami rangi S...
-Itachi... To trochę bezczelne, pojawiać się ot tak w osadzie w której narobiłeś takiego bałaganu... - warknął Sarutobi
-Asuma-san... Radzę nie wchodzić nam w drogę. - wyszeptał podnosząc swój wzrok - Nie mam w planach uśmiercania was...
-Więc mówisz że nie masz w planach uśmiercania byłych towarzyszy? Dziwnie to brzmi z twoich ust, Itachi. - powiedział Azuma, powoli sięgając do kabury
Nagle Kisame uderzył swoim zabandażowanym mieczem w ziemię, wywołując niewielki wstrząs
-Ten pan jest odrobinę nieuprzejmy... Zabić? - zapytał, podnosząc broń i opierając ją o ramię
-Eh... Tylko nie przesadź... Twoje techniki rzucają się w oczy, a nie chcemy żeby cała Konoha się tu zleciała. - odparł spokojnie Uchiha
-Zrozumiano...
Przez kilka sekund stali w bezruchu, aż w końcu Kisame zamachnął mieczem w stronę Kurenai. Asuma od razu zasłonił ją, w ostatniej chwili blokując miecz swoimi ostrzami czakry. Czerwonooka bez chwili namysłu złożyła kilka pieczęci, po czym zaczęła rozpływać się w powietrzu
"To genjutsu..." - pomyślał Itachi, lustrując okolice swoim Sharinganem
Tymczasem czarnowłosy jounin siłował się z byłym shinobi Kiri
"Cholera... Przytrzymuje mnie końcówką miecza... Jest potwornie silny..."
-Wiesz, Samehada nie jest mieczem który tnie... - szepnął Hoshigaki, przełamując blok Sarutobiego i trafiając go w ramię - On rozrywa!!! - wykrzyknął pociągając wbitą w ciało jounina broń do siebie, rozrywając cześć skóry na jego ramieniu
-Heh... Kurenai... Co tak długo? - zapytał zmęczonym głosem
Nagle Kisame zaczął powoli zapadać się w podłożu, natomiast dookoła Itachiego owinęło się szybko rosnące drzewo. Już po chwili z konaru nad czarnowłosym wyłoniła się trzymająca w dłoni kunai kunoichi
-Koniec zabawy! - warknęła kierując ostrze do gardła nukeina
-Powinnaś o tym wiedzieć, Kurenai-san... - szepnął, gdy pojawił się obok drzewa, a czarnowłosa shinobi znajdowała się w miejscu w którym był przed chwilą uwięziony - Genjutsu na takim poziomie nic mi nie zrobi... - dodał, wysuwając z prawego rękawa ostrze
Kunoichi szybko przegryzła wargę, za pomocą bólu uwalniając się z iluzji. W ostatniej chwili odskoczyła przed nadciągającym sztyletem, lecz Itachi szybko wyprowadził silne kopnięcie, które posłało kobietę na rzekę obok. Ta od razu odzyskała równowagę, lądują na nogach, lecz Uchiha już znajdował się za nią
-Jest pani niezła, Kurenai-san. Ale to już...
-Koniec? Możliwe, tyle że twój... - odezwał się nagle mężczyzna, przykładając kunai do szyi czarnowłosego
Tymczasem Asuma unikał właśnie kolejnego ciosu Kisame. Szybko schylił się po czym wyprowadził cios w twarz byłego mistrza miecza. Ten bez problemu uniknął ciosu, lecz nagle na jego policzku pojawiło się nacięcie. Zaskoczony, bez namysłu odskoczył
-Rozumiem... Czakra wiatru przepływająca przez ostrza... A więc lepiej się nie zbliżać... - szepnął formując pieczęcie - Suiton: Suikodan no jutsu! - warknął, formując wodę z rzeki w rekina i posyłając go w Asumę
W ostatniej chwili zderzył się on z identyczną techniką. Hoshigaki, zszokowany zrobił krok do tyłu, po czym przyjrzał się jouninowi który stał pomiędzy nimi
-A ty co tu robisz? - zapytał czarnowłosy, wydmuchując dym z papierosa
-Wysłałem was do brudnej roboty, tylko że miałem jakieś złe przeczucia... - powiedział spoglądając na obydwu wrogów - A tu co się okazuje? Że podejrzane osoby w herbaciarni to Uchiha Itachi i potwór z Kiri-gakure, Hoshigaki Kisame...
-Hatake Kakashi... - szepnął były shinobi Konohy spoglądając to na siwowłosego obok Asumy, to na mężczyznę za nim - Jeden to klon... - szepnął do siebie
-Słyszałem o tobie plotki... Czy to prawda że Zabuza się z tobą mierzył? - zapytał podekscytowany
-Tak.
-Hehe... Czyli godny walki przeciwnik... - szepnął, ściskając uchwyt Samehady
-Kisame, nie rób nic głupiego... - westchnął Itachi - Walka z nim nie jest mądrym pomysłem, tym bardziej że ma wsparcie... A poza tym pewnie wkrótce zbiegną się tu inni shinobi... Nie zapominaj o naszym celu...
-Chętnie o tym posłucham... - szepnął jounin, gdy klon przy Asumie zniknął
-Szukamy czegoś... - odparł spokojnie
-Ciekawe czego? - odparł, koncentrując swój Sharingan na czarnowłosym
-Kakashi-san, ja w przeciwieństwie do Kisame nie lubię zabierać ludziom czasu... - powiedział skupiając swój wzrok na siwowłosym
Ten od razu gdy zobaczył w ręku Itachiego shurkieny szybko złożył pieczęcie
-Suiton: Suijinheki! - warknął, gdy w ostatniej chwili woda z rzeki podniosła się, blokując wodne wiertła - "Cholera... Nie zauważyłem kiedy uformował pieczęcie... Na dodatek te shurikeny dla zmyłki..." - pomyślał, starając się opracować strategię
-To oko jest tak sprawne jak zawsze... - nagle w plecy Hatake został wbity kunai - Kakashi-san. - dokończył drugi Itachi, stojący za jouninem
Jednak shinobi Konohy od razu zamienił się w wodę która rozprysła dookoła
-No, no, no... Podpatrzył nawet Mizu Bunshin z mojej dawnej osady... - powiedział podekscytowany Kisame
-Nieźle, Kakashi... - szepnęła Kurenai, wyjmując kunai i kierując się w stronę Itachiego
-Kurenai, padnij! - krzyknął wynurzający się z wody siwowłosy - To on jest klonem! - dodał zasłaniając czarnowłosą własnym ciałem
W jednej chwili kopia nukeina została rozerwana na strzępy przez potężną eksplozję
-Kakashi! Kurenai! - krzyknął przerażony Sarutobi, skacząc do rzeki i podbiegając do spowitego lekką mgiełką miejsca eksplozji - Uff... - westchnął z ulgą, widząc obydwoje żywych
-Kuso... - jęknął Hatake, czując okropny ból na całych plecach - Asuma, Kurenai... Miejcie się na baczności... On mając trzynaście lat został przywódcą oddziału ANBU...
-Widzimy... Ciężko będzie walczyć z kimś o tak wysokim poziomie... - szepnął Asuma, nerwowo przełykając ślinę
-O nie... On jeszcze nie pokazał na jak wysokim jest poziomie... - odparł, powoli wstając - Szlag... Asuma, Kurenai! Zamknijcie oczy i pod żadnym pozorem ich nie otwierajcie! - wykrzyknął, widząc jak Itachi przymyka oczy i kumuluje czakrę
-Co jest!? - odkrzyknął zaskoczony Sarutobi, mimo wszystko wykonując polecenie
-Jeśli spojrzycie mu w oczy, to koniec... Z tym można walczyć tylko posiadając Sharingan... - stwierdził szybko zamykając prawe oko
-To prawda... Jakiś tam opór stawisz ale... Nie jesteś z klanu Uchiha! - powiedział poważnie, otwierając lewy sharingan ze wzorem shurikena o trzech zagiętych ostrzach - Tsukuyomi...
W jednej chwili całe otoczenie postrzegane przez Kakashiego spłynęło krwistoczerwonym kolorem, natomiast on został przywiązany do krzyża. Dookoła aż zaroiło się od kopii Itachiego
-Co...
-Witaj w świecie Tsukuyomi... Teraz, przez najbliższe siedemdziesiąt dwie godziny będziesz przebijany mieczem... - powiedział, podchodząc do jounina i przystawiając ostrze pod jego żebro
Przez moment były shinobi Konohy zastygł w bezruchu, lecz już po chwili powoli zagłębił ostrze w ciele siwowłosego
-Ghhaa!!! - krzyknął z bólu
Tymczasem kopia Uchihy podeszła od drugiej strony i także wbiła w Hatake katanę. Już po chwili dwójka razem z ich mieczami zniknęła, a do shinobi Konohy zbliżyła się kolejna para. Przez następne trzy dni cały ten proces powtarzał się kilka tysięcy razy. Tymczasem w prawdziwym świecie Kakashi upadł na kolana, ciężko dysząc
-Ghe... Huu...
-Ej, Kakashi! Nic ci nie jest!? - zapytał zaniepokojony Asuma - Przestał mówić a ty nagle upadłeś! Co jest!?
"Cholera... W genjutsu torturował mnie... Trzy dni, a tu... Minęły maksymalnie... Dwie sekundy?!" - pomyślał, ledwo przytomny
-Heh... Nie wiem czemu, ale zawsze współczuję osobom z którymi walczysz przy użyciu Sharingana, Itachi-san. - powiedział lądujący obok czarnowłosego były mistrz miecza
-Itachi... Twoim celem... Jest Sasuke? - zapytał zmęczonym głosem siwowłosy
-Nie. Przybyliśmy tu z rozkazu przywódcy naszej organizacji... Mamy inny cel. - odparł Uchiha
-Wasza grupa... Akatsuki, czyż nie? - powiedział, przypominając sobie rozmowę jaką odbył z Jiraiyą - W takim razie waszym celem... Jest Naruto...
-Mhm... Kisame, Kakashiego zabieramy. Resztę zabić.
-Zrozumiano... - szepnął podekscytowany, po czym ruszył z Samehadą w stronę jouninów
-Kohoha Dai Senpu! - wykrzyknął donośnym głosem Guy, pojawiając się obok niebieskoskórego i wykonując potężne kopnięcie, które zostało jednak w ostatniej chwili zablokowane mieczem
Mimo to siła uderzenia była wystarczająca by odrzucić nukenina kilka metrów w bok
-Co? - warknął zaskoczony siłą ataku - Ktoś ty?
-Słynna Zielona Bestia Konohy, Maito Guy! - odparł, przybierając swoją pozycję bojową
-Interesujące... No chodź! - warknął głośno, ruszając na jounina
-Kisame, powinniśmy... - zaczął Itachi, lecz przerwał unikając kilkunastu nadciągających od tyłu wodnych senbon - Kim jesteś? - zapytał stojącego za nim czarnowłosego chłopaka
-Yuki Haku... Nie pozwolę ci dołączyć do towarzysza... - odpowiedział formując kilkanaście pieczęci - Suiton: Suidan! - warknął, wypluwając potężny pocisk wody
Uchiha bez najmniejszego problemu uskoczył przed atakiem, po czym w niesamowitym tempie uformował kilka pieczęci
-Katon: Housenka no jutsu. - szepnął wydmuchując kilkanaście małych, ognistych pocisków w stronę czarnowłosego
-Suiton: Suijinheki. - warknął, podnosząc za pomocą czakry wodę z rzeki w formę ściany
-Nie jesteś słaby... Ale to nie wystarczy... - szepnął Uchiha, pojawiając się obok młodego jounina i silnym ciosem posyłając go jakiś metr do przodu
-Gha... - jęknął z bólu, trzymając się za prawy bok - Hehe... Mam cię! - powiedział szybko formując pieczęcie - Hyoton Hijutsu: Makyo Hyosho... - w jednej chwili woda dookoła Itachiego zaczęła zamarzać i tworzyć lodowe tarcze lustrzane
-Heh? To jest... Kekkei Genkai? - zdziwił się nukenin, przybierając pozycję obronną
-A więc... Zacznijmy... - wyszeptał Yuki, wchodząc do jednego z luster
W jednej chwili jego obraz pojawił się w pozostałych dwudziestu zwierciadłach. Szybko chwycił za kilka senbon po czym skupił swoją czakrę. Itachi przyglądał się bacznie obrazowi chłopaka. Gdy tylko przymierzył się do rzutu, nukenin odskoczył w ostatniej chwili unikając trafienia w szyję. Mimo to na jego policzku pojawiła się mała rana
-Muszę przyznać że cię nie doceniłem... - warknął, wyjmując wbitą w ramię igłę
"Uniknął senbon którego napełniłem czakrą wiatru... Cholera, będzie z nim problem..." - pomyślał wyjmując kolejne sztuki igieł - "Tym razem wszystkie trzy..." - powiedział w myślach, rzucając senbon w przeciwnika
Tym razem Uchiha uniknął każdego z nich. Szybko wyjął kunai i zlustrował lustra wzrokiem, starając się znaleźć Haku
-To na nic... - stwierdził łapiąc kolejne senbon
Już po chwilę w stronę członka Akatsuki, ze wszystkich kierunków, zaczęły lecieć stalowe igły. Ten bez najmniejszego zawahania zaczął je odbijać i unikać
"Cholera... Jest na innym poziome... Tylko że..." - pomyślał Yuki, niezauważenie tworząc klona i zostawiając go wewnątrz luster, samemu wychodząc poza nie - "Za bardzo skupia się na odbijaniu i unikaniu senbon... To moja szansa..." - stwierdził, wyciągając kunai i po cichu podbiegając do czarnowłosego
Nagle Itachi odwrócił się i z niewiarygodną prędkością wysunął z rękawa ostrze po czym wbił je pod prawe żebro Haku
-Naprawdę myślałeś że nie zauważę jak podmieniłeś się z klonem? - zapytał, przecinając skórę pod prawą częścią klatki piersiowej
-Gha... - chłopak odkaszlnął krwią - "Cholera... Trafił w płuco... Szlag..." - pomyślał gdy Itachi odsunął się po czym z całej siły kopnął go w klatkę piersiową, posyłając na jego własne lustro
Czarnowłosy uderzył w lód z siłą dostatecznie wielką, by stworzyć w nim kilkanaście pęknięć. Od razu wypluł kolejną porcję krwii, po czym warknął z bólu, czując jak ostrze rzucone przez nukenina przebija jego prawy bark
-Kuso...
-Katon:... - Haku spojrzał z przerażeniem na Uchihę który już zdążył uformować kilka pieczęci - Goukakyu no jutsu! - dokończył nazwę techniki, wydmuchując w Yukiego dużą kulę ognia
Chłopak, nie mając już sił w dłoniach z trudem zasłonił twarz przed ogromnym żarem. Już po sekundzie płomienie uderzyły w niego, rozbijając lustro pod którym się znajdował w sporej eksplozji. Wszyscy jounini znajdujący się obok, razem z Kisame spojrzeli w stronę miejsca w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się lodowa kopuła luster. Teraz znajdowała się tam gęsta para. Nagle Guy odskoczył w pobliże Asumy i Kurenai, którzy podpierali ledwie przytomnego Kakashiego. Wszyscy z przerażeniem spostrzegli stojącego obok byłego shinobi Kiri, Itachiego
-Ho, ho... Szybko poszło, Itachi-san... - pochwalił partnera niebieskoskóry
-Kisame, zbieramy się... Zaraz zlecą się tu kolejni... - stwierdził spokojnie
-Eee, szkoda... Już zaczynałem się dobrze bawić... - odparł z grymasem, chowając Samehadę na plecy i podnosząc jedną rękę ze złożoną pieczęcią do góry - Kirigakure no jutsu! - powiedział, wytwarzając ogromne ilości mgły
Jounini z Konohy od razu stali się czujniejsi, spodziewając się najgorszego, jednak po chwili technika przestała działać, a członkowie Akatsuki zniknęli
-Cholera... Byli na innym poziomie... - stwierdziła Kurenai
-Taa... Lepiej zanieśmy Kakashiego do szpitala... - odpowiedział Asuma
-Czekajcie... Mam przeczucie że nie tylko Kakashi potrzebuje pomocy medycznej... - powiedział donośnie biegnąc w stronę miejsca walki między Haku a Itachim
-Mam nadzieję że przynajmniej Haku-san nie oberwał za bardzo... - szepnął Sarutobi, ciągnąc Hatake razem z Kurenai na brzeg
Już po chwili podbiegł do nich Guy. Na plecach niósł zakrwawionego, nieprzytomnego czarnowłosego
-Cholera... Asuma, bierz Kakashiego na plecy! - krzyknął do jounina - Musimy jak najszybciej dostać się do szpitala!
-Kuso... - jęknął Hatake, czując okropny ból na całych plecach - Asuma, Kurenai... Miejcie się na baczności... On mając trzynaście lat został przywódcą oddziału ANBU...
-Widzimy... Ciężko będzie walczyć z kimś o tak wysokim poziomie... - szepnął Asuma, nerwowo przełykając ślinę
-O nie... On jeszcze nie pokazał na jak wysokim jest poziomie... - odparł, powoli wstając - Szlag... Asuma, Kurenai! Zamknijcie oczy i pod żadnym pozorem ich nie otwierajcie! - wykrzyknął, widząc jak Itachi przymyka oczy i kumuluje czakrę
-Co jest!? - odkrzyknął zaskoczony Sarutobi, mimo wszystko wykonując polecenie
-Jeśli spojrzycie mu w oczy, to koniec... Z tym można walczyć tylko posiadając Sharingan... - stwierdził szybko zamykając prawe oko
-To prawda... Jakiś tam opór stawisz ale... Nie jesteś z klanu Uchiha! - powiedział poważnie, otwierając lewy sharingan ze wzorem shurikena o trzech zagiętych ostrzach - Tsukuyomi...
W jednej chwili całe otoczenie postrzegane przez Kakashiego spłynęło krwistoczerwonym kolorem, natomiast on został przywiązany do krzyża. Dookoła aż zaroiło się od kopii Itachiego
-Co...
-Witaj w świecie Tsukuyomi... Teraz, przez najbliższe siedemdziesiąt dwie godziny będziesz przebijany mieczem... - powiedział, podchodząc do jounina i przystawiając ostrze pod jego żebro
Przez moment były shinobi Konohy zastygł w bezruchu, lecz już po chwili powoli zagłębił ostrze w ciele siwowłosego
-Ghhaa!!! - krzyknął z bólu
Tymczasem kopia Uchihy podeszła od drugiej strony i także wbiła w Hatake katanę. Już po chwili dwójka razem z ich mieczami zniknęła, a do shinobi Konohy zbliżyła się kolejna para. Przez następne trzy dni cały ten proces powtarzał się kilka tysięcy razy. Tymczasem w prawdziwym świecie Kakashi upadł na kolana, ciężko dysząc
-Ghe... Huu...
-Ej, Kakashi! Nic ci nie jest!? - zapytał zaniepokojony Asuma - Przestał mówić a ty nagle upadłeś! Co jest!?
"Cholera... W genjutsu torturował mnie... Trzy dni, a tu... Minęły maksymalnie... Dwie sekundy?!" - pomyślał, ledwo przytomny
-Heh... Nie wiem czemu, ale zawsze współczuję osobom z którymi walczysz przy użyciu Sharingana, Itachi-san. - powiedział lądujący obok czarnowłosego były mistrz miecza
-Itachi... Twoim celem... Jest Sasuke? - zapytał zmęczonym głosem siwowłosy
-Nie. Przybyliśmy tu z rozkazu przywódcy naszej organizacji... Mamy inny cel. - odparł Uchiha
-Wasza grupa... Akatsuki, czyż nie? - powiedział, przypominając sobie rozmowę jaką odbył z Jiraiyą - W takim razie waszym celem... Jest Naruto...
-Mhm... Kisame, Kakashiego zabieramy. Resztę zabić.
-Zrozumiano... - szepnął podekscytowany, po czym ruszył z Samehadą w stronę jouninów
-Kohoha Dai Senpu! - wykrzyknął donośnym głosem Guy, pojawiając się obok niebieskoskórego i wykonując potężne kopnięcie, które zostało jednak w ostatniej chwili zablokowane mieczem
Mimo to siła uderzenia była wystarczająca by odrzucić nukenina kilka metrów w bok
-Co? - warknął zaskoczony siłą ataku - Ktoś ty?
-Słynna Zielona Bestia Konohy, Maito Guy! - odparł, przybierając swoją pozycję bojową
-Interesujące... No chodź! - warknął głośno, ruszając na jounina
-Kisame, powinniśmy... - zaczął Itachi, lecz przerwał unikając kilkunastu nadciągających od tyłu wodnych senbon - Kim jesteś? - zapytał stojącego za nim czarnowłosego chłopaka
-Yuki Haku... Nie pozwolę ci dołączyć do towarzysza... - odpowiedział formując kilkanaście pieczęci - Suiton: Suidan! - warknął, wypluwając potężny pocisk wody
Uchiha bez najmniejszego problemu uskoczył przed atakiem, po czym w niesamowitym tempie uformował kilka pieczęci
-Katon: Housenka no jutsu. - szepnął wydmuchując kilkanaście małych, ognistych pocisków w stronę czarnowłosego
-Suiton: Suijinheki. - warknął, podnosząc za pomocą czakry wodę z rzeki w formę ściany
-Nie jesteś słaby... Ale to nie wystarczy... - szepnął Uchiha, pojawiając się obok młodego jounina i silnym ciosem posyłając go jakiś metr do przodu
-Gha... - jęknął z bólu, trzymając się za prawy bok - Hehe... Mam cię! - powiedział szybko formując pieczęcie - Hyoton Hijutsu: Makyo Hyosho... - w jednej chwili woda dookoła Itachiego zaczęła zamarzać i tworzyć lodowe tarcze lustrzane
-Heh? To jest... Kekkei Genkai? - zdziwił się nukenin, przybierając pozycję obronną
-A więc... Zacznijmy... - wyszeptał Yuki, wchodząc do jednego z luster
W jednej chwili jego obraz pojawił się w pozostałych dwudziestu zwierciadłach. Szybko chwycił za kilka senbon po czym skupił swoją czakrę. Itachi przyglądał się bacznie obrazowi chłopaka. Gdy tylko przymierzył się do rzutu, nukenin odskoczył w ostatniej chwili unikając trafienia w szyję. Mimo to na jego policzku pojawiła się mała rana
-Muszę przyznać że cię nie doceniłem... - warknął, wyjmując wbitą w ramię igłę
"Uniknął senbon którego napełniłem czakrą wiatru... Cholera, będzie z nim problem..." - pomyślał wyjmując kolejne sztuki igieł - "Tym razem wszystkie trzy..." - powiedział w myślach, rzucając senbon w przeciwnika
Tym razem Uchiha uniknął każdego z nich. Szybko wyjął kunai i zlustrował lustra wzrokiem, starając się znaleźć Haku
-To na nic... - stwierdził łapiąc kolejne senbon
Już po chwilę w stronę członka Akatsuki, ze wszystkich kierunków, zaczęły lecieć stalowe igły. Ten bez najmniejszego zawahania zaczął je odbijać i unikać
"Cholera... Jest na innym poziome... Tylko że..." - pomyślał Yuki, niezauważenie tworząc klona i zostawiając go wewnątrz luster, samemu wychodząc poza nie - "Za bardzo skupia się na odbijaniu i unikaniu senbon... To moja szansa..." - stwierdził, wyciągając kunai i po cichu podbiegając do czarnowłosego
Nagle Itachi odwrócił się i z niewiarygodną prędkością wysunął z rękawa ostrze po czym wbił je pod prawe żebro Haku
-Naprawdę myślałeś że nie zauważę jak podmieniłeś się z klonem? - zapytał, przecinając skórę pod prawą częścią klatki piersiowej
-Gha... - chłopak odkaszlnął krwią - "Cholera... Trafił w płuco... Szlag..." - pomyślał gdy Itachi odsunął się po czym z całej siły kopnął go w klatkę piersiową, posyłając na jego własne lustro
Czarnowłosy uderzył w lód z siłą dostatecznie wielką, by stworzyć w nim kilkanaście pęknięć. Od razu wypluł kolejną porcję krwii, po czym warknął z bólu, czując jak ostrze rzucone przez nukenina przebija jego prawy bark
-Kuso...
-Katon:... - Haku spojrzał z przerażeniem na Uchihę który już zdążył uformować kilka pieczęci - Goukakyu no jutsu! - dokończył nazwę techniki, wydmuchując w Yukiego dużą kulę ognia
Chłopak, nie mając już sił w dłoniach z trudem zasłonił twarz przed ogromnym żarem. Już po sekundzie płomienie uderzyły w niego, rozbijając lustro pod którym się znajdował w sporej eksplozji. Wszyscy jounini znajdujący się obok, razem z Kisame spojrzeli w stronę miejsca w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się lodowa kopuła luster. Teraz znajdowała się tam gęsta para. Nagle Guy odskoczył w pobliże Asumy i Kurenai, którzy podpierali ledwie przytomnego Kakashiego. Wszyscy z przerażeniem spostrzegli stojącego obok byłego shinobi Kiri, Itachiego
-Ho, ho... Szybko poszło, Itachi-san... - pochwalił partnera niebieskoskóry
-Kisame, zbieramy się... Zaraz zlecą się tu kolejni... - stwierdził spokojnie
-Eee, szkoda... Już zaczynałem się dobrze bawić... - odparł z grymasem, chowając Samehadę na plecy i podnosząc jedną rękę ze złożoną pieczęcią do góry - Kirigakure no jutsu! - powiedział, wytwarzając ogromne ilości mgły
Jounini z Konohy od razu stali się czujniejsi, spodziewając się najgorszego, jednak po chwili technika przestała działać, a członkowie Akatsuki zniknęli
-Cholera... Byli na innym poziomie... - stwierdziła Kurenai
-Taa... Lepiej zanieśmy Kakashiego do szpitala... - odpowiedział Asuma
-Czekajcie... Mam przeczucie że nie tylko Kakashi potrzebuje pomocy medycznej... - powiedział donośnie biegnąc w stronę miejsca walki między Haku a Itachim
-Mam nadzieję że przynajmniej Haku-san nie oberwał za bardzo... - szepnął Sarutobi, ciągnąc Hatake razem z Kurenai na brzeg
Już po chwili podbiegł do nich Guy. Na plecach niósł zakrwawionego, nieprzytomnego czarnowłosego
-Cholera... Asuma, bierz Kakashiego na plecy! - krzyknął do jounina - Musimy jak najszybciej dostać się do szpitala!
*********
-No ile można się pakować, do cholery!? - warknął tracący cierpliwość Jiraiya
Już od pół godziny stał pod bramą, a Naruto ani widu, ani słychu. Biało włosy miał właśnie skierować się do jego domu, gdy ten pojawił się obok. Przy jego biodrach znajdowało się kilka zwojów a na plecach spoczywał miecz
-Gomen, Ero-sennin... Trochę czasu zajęło mi zapieczętowanie paru niezbędnych rzeczy... - powiedział blondyn
-To następnym razem po prostu się spakuj i po krzyku... Eh... - westchnął, po czym spojrzał na niego - To co? Ruszamy... - stwierdził, przechodząc razem z Uzumakim przez bramę
-Tak więc, Ero-sennin... Jaki jest prawdziwy cel tej 'wyprawy'? - zapytał blondyn, patrząc przed siebie
-Nie mówiłem ci? Twój trening i zdobycie materiałów do...
-Nie dam się tak łatwo nabrać... Za bardzo się jąkałeś gdy zapytałem w Ichiraku... Więc? - odpowiedział
-Grr... Niech cię... No dobra... - stwierdził, spoglądając przed siebie - Konoha straciła sporo swojej dawnej siły... W dodatku na obecnego Hokage kandyduje osoba, której lepiej nie ufać... Dlatego...
-Rozumiem. Czyli idziemy by znaleźć i przekonać do zostania Hokage, kogoś wartego zaufania, tak? - wywnioskował Uzumaki
-Eee... Wiesz że czasami twój poziom rozumowania mnie przeraża? - zapytał lekko oddalając się od blondyna
-Nie przesadzaj, Ero-sennin? Więc? Po kogo idziemy? - odparł lekko przyspieszając
-Eh... Nie wywnioskowałeś tego, bo ci się nie chce czy po prostu nie wiesz?
-Opcja pierwsza. - odparł z uśmieszkiem
-Pff... Idziemy znaleźć Tsunade, moją dawną towarzyszkę. - odpowiedział Sannin, doganiając blondyna - Przy odrobinie szczęścia być może będzie w stanie zniwelować efekty tej trucizny którą ci wstrzyknęli...
-To na co czekamy!? W drogę! - wykrzyknął podekscytowany Naruto, przyśpieszając do truchtu
-Hehe... Czekaj, nigdzie się nam nie śpieszy... - powiedział, chcąc ochłodzić temperament blondyna
-Rany... Im szybciej ją znajdziemy, tym szybciej będę mógł wznowić treningi nad technikami Rinnegana. - stwierdził z grymasem
-Nie zapominaj że Rinnegan to nie jedyna z twoich technik... Podczas tej podróży mam zamiar nauczyć cię pewnej potężnej techniki Yondaime. - odparł, powodując że cała uwaga Uzumakeigo skupiła się na nim
-Poważnie? - zapytał podekscytowany
-Tak. - odszepnął - To jedyna z dwóch najlepszych technik twojego ojca, którą dałem radę opanować.
-Co to za technika?
-Heh... Jej nazwa to Rasengan.
***********************************************************************************
Ja: Łooo... W końcu skończyłem... Padnę...
Naru: Ja też. Takiego lenia to nie ma chyba nikt, autorze.
Ja: Urusai! Za dużo myślę o innych seriach i przyszłych wydarzeniach, to wszystko!
Naru: Stanowczo za dużo! No już, przeproś ich!
Ja: Hai, hai... A więc przepraszam że tak długo nie było notki. Postaram się szybciej je pisać, ale to nei takie proste z moim leniem... Aczkolwiek nie martwcie się, nie porzucę bloga.
Naru: No ja myślę, bo jakbyś porzucił, to bym cię ( Scena wycięta z powodu zbyt dużej ilości wulgaryzmów) No, więc wiesz...
Ja: (siedzi skulony w kącie ze strachu) H-hai...
Sayo
Hmm od czego by tu zacząć ...? Może najpierw: Kurde dłużej się nie dało pisać tego rozdziału ?!?! Ile można czekać (załamka) ... To teraz przejdźmy do pozytywów:
OdpowiedzUsuńRozdział w pizdu długi i mi się to podoba (też chcę umieć tak długie notki pisać >.< !) , dość szczegółowo opisujesz niektóre momenty choć tego nie wymagają :P Co do zdolności Uzumakich w wydawaniu pieniędzy na ramen ... jezzuuuu nawet Tusk który się w pizdu pieniędzy nakradł by się nie wypłacił xDD Interesuję mnie jak rozwiniesz motyw z maskami klanu Uzumaki ... Czy każda maska będzie miała jakieś własne umiejętności ? (Haa ! Zakładam maskę i jestem szybszy niż zwykle xDD) Naruto aktywował rinnegana, i krew poleciała ... jeeeejjjjj jak ja lubię krew z oczy xD *_* więcej !!
Czyli w następnej noci dowiemy się co dalej z tsunade, naruto na uczy się Rasengana jiraya sobie po podgląda a Nagato powalczy z Itachim i Kisame ? :D zgadłem ? xD
Ah no i ten przebiegły plan Guy'a aby wkręcić Kakashiego w płacenie xD Kaszalocie dobra robota ! Niezły plan ułożył se w główce i zielona bestia zapłaciła jeszcze więcej bądź poszła na zmywak odrobić xD No cóż trochę się rozpisałem ^^" Życzę weny i abyś jak najszybciej dodał następny rozdział, Sayo ;)
Zapomniałbym xD Nie wiem czemu ale na blogerze nie pokazało, nie poinformowało mnie że dodałeś kolejny rozdział, gdybyś nie napisał mi tego na gg to bym nie wiedział :| Nie wiem czy to jakiś błąd u mnie czy u innych też to wystąpiło ;)
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial, obytakdaej.
OdpowiedzUsuńYatta! Świetny rozdział. Od siebie pisać nic nie muszę bo kolega Eren wszystko wyjaśnił ;P
OdpowiedzUsuńCóż rozdział jest bardzo dobry, tyle co moge powiedzieć vo Eren napisał wszystko :)
OdpowiedzUsuń~Kuturu
Zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl
OdpowiedzUsuńDługo czekałem na notkę i nie zawiodłem się czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńTy leniu jeden weź się do pisania notki bo jak sie nie zmotywujesz to na gwiazdke czytelników nie będziesz miał. Ale notka jest super.
OdpowiedzUsuńJa: Łatwo ci mówić!
UsuńNaru: A poza tym to z taką motywacją w postaci komentarzy po 1-2 linijki... Wiesz...
Fuu: Ale spokojnie, przyciskamy autora (dodaje siadając na mnie)
Ja: Ehh...
(w oddali słychać odgłosy imprezy)
OdpowiedzUsuńKimaris: Świętujemy urodziny Naruto!!!!!!! Sto lat dla uzależnionego od ramenu shinobiego!!!
Naruto: (przerywa pływanie w wielkiej misce ramenu) NIE JESTEM UZALEŻNIONY!! Jak chcę to mogę przestać kiedy chcę!
(wszyscy patrzą na niego jak na kosmicznego psa, który uważa że lubi galaktyczne koty)
K: Wracając do rzeczy, kiedy pomyślałem sobie o Naruto, to od razu przypomina mi się ostatni rozdział mangi (BTW śmierć Uchiha!!!! JAK ON ŚMIAŁ TO ZROBIĆ KYU-KUNOWI!!! Pali lalki voo-doo Sasuke miotaczem ognia Matatabi) i nasunęła mi się myśl o twoim blogu. Wchodzę, patrzę, a tu już w sierpniu wrzucony.
Kushina: Jak śmiałeś nie sprawdzić wcześniej dattebane! (wali patelnią od matki Shikamaru w łeb Minato i Kimarisa)
Minato: A mnie za co?
Ku: Ty już wiesz za co!!
Mi: (myśli o icha-icha ukrytych pod biurkiem, o zjedzonym super ultra mega limitowanym ramenie Ichiraku z dodatkową wołowiną)
K: Co do rozdziału, jak zawsze ekstra, Haku się popisał trochę, ale w końcu walczył z niepokonanym Itachim ( uważam że Itachi nie przegrał z Sasuke, bo on umarł przez chorobę, a nie przez kradnącego jutsu z Kumo rewolucjoniste) więc było gut! A co do tych maseczek Shinigami, nie mam pojęcia, może w jednej z nich jest duch Hagoromo lub jego brata? Albo reaguje tak przez pieczęć która trzyma Kurame? Nie wiem.
Shinigami: Wybacz, nie zdradzam sekretów ( wali w piniate Sasuke piłą łańcuchową)
Fuu: A czy będzie NagaKonan? (pływa w galaretce o smaku tluskawki)
Gaara: Czy będzie rozlewa krwi dla matki (patroszy lalkę uke Sasuke z kolekcji Haruno)
Naruto: Czy będzie darmowy ramen?
Wszyscy: Dość ramenu!!!
N: Chill out people.
Obito: Czy Tsunade wyleczy Naruto z trucizny? (wskakuje do rollercoastera)
Menma: Dostanę więcej KG? Np. Meiton? Kinton? Łańcuchy z chakry? (jeździ na wielkim smoku) A może summoning contract?
K: A ja zapytam zamierzasz dodać do fabuły jakieś filmy naruto lub króliczkową boginie?
Kaguya&Zetsu: Matko ktoś o tobie wspominał ( bogini wali głową w tort)
K: Może lepiej nie. Bye bye! Kurama dodawaj żelki!!!
W ile dni naruto nauczy się rasengana? Jak przebiegnie spotkanie Tsunade i Naru? I kiedy spotka znowu Fuu? Czy będzie miał misje do Taki? Pisz szybko prosze.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńuff udało mi się w końcu przeczytać rozdział, oby ten brak czasu i możliwości się więcej u mnie nie pojawił, bo to aż....
fantastyczny rozdział, ciekawy, aż chce się więcej, już z niecierpliwością czekam na następny.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
bardzo dobra notka a więc GOOD JOB :-D. tylko mógłbyś wstawić więcej walki wręcz a nie tylko jutsu (bez urazy :-) ). blog świetny :-)
OdpowiedzUsuńO nie, tak długo być nie może! Ty zły autorze, autorze leniwy! Gdzie się podziała twoja wena! Kiedy zamierzać napisać tą notke! Owszem ta jest wyrąbista, ale jak długo można nie wstawiać nexta! T-T. Ja umieram z ciekawości, a ty przez prawie trzymmiesiące notki nie napisałeś! Chociaż, doknołeś tego worda z wypocinami?! Już mi pisać, bo jak nie to przylece do ciebie z siekierą!(no może nie z siekierą, ale coś się znajdzie).
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle ekstra, kiedy next? ( to zaszalałam z długością, no coż;-) )
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńo tak mało brakowało a Naruto by zbankrutował na stawianiu ramen, ale pojawił się Kakashi i... Itachi i Kisame pojawili się w wiosce, choć cieawią mnie relacje między Naruto, a Sasuke, przecież Uchiha został chuninem, a Naruto nie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia