Serdecznie pozdrawiam Basię, która mnie co komentarz serdecznie pozdrawia :)
Pozdrawiam także Kimarisa za jebitnie długie komentarze :D
A także Erena za to że tak mnie maltretuje o komenty na jego blogu -.-
Jeden z aninimów... Ja nie pisze w Wordzie, tylko na bloggerze... Wygodniej jest xP
To się na pozdrawiałem... Uff...
A teraz zapraszam na notkę :)
Starcie z geniuszem
-Kurwa! - krzyknął czarnowłosy jounin, uderzając pięścią w ścianę
-Asuma, uspokój się... - szepnęła czerwonooka kunoichi, starając zapanować nad gniewem towarzysza
-Jak ja mam się cholera, uspokoić!? - powiedział głośno - Kakashi jest nieprzytomny, a Haku jest w ciężkim stanie!
-Uspokój się! Jesteśmy w szpitalu! - warknęła groźnie, przywracając czarnowłosego do porządku - Wrzaskami nic nie osiągniemy... Ja idę poinformować ANBU, ty pilnuj Kakashiego. - dodała, składając pieczęć i znikając w wirze liści
-Kuso... Gai też gdzieś zniknął... Mam tylko nadzieję że nie ruszył na nich w pojedynkę... - warknął, lecz nagle do głowy wpadł mu obraz Gaia i jego słynny tekst o 'sile młodości' - Na co ja liczę... - szepnął klękając pod ścianą, i zaczynając rozpaczać
Nad jego głową zebrała się pokaźna ilość negatywnej aury.
-Asuma-kun? - Sarutobi usłyszał nagle kobiecy głos i natychmiast spojrzał w stronę z której dobiegł
Stała tam Mikoto razem z Sasuke. Oboje trzymali kilka pakunków.
-K-konnichiwa Mikoto-san, Sasuke... - odparł niepewnie, wstając z podłogi - C-co tu robicie? - zapytał
-Obiecałam przynieść tutaj parę medykamentów i bandaży, a po drodze wpadłam na niego. - wyjaśniła z uśmiechem
-A jako że Kakashi jak zwykle się spóźnia nie miałem nic przeciwko... - dodał chłopak - A właśnie, Asuma-sensei. Nie widziałeś go?
-Widzisz...
-Asuma-sama... - odezwała się nagle medyczna kunoichi, wychodząc z pokoju obok - Stan pana Kakashiego jest już stabilny, ale mimo to nie wiemy kiedy się obudzi...
-Uff... Przynajmniej tyle dało się zrobić... - szepnął z ulgą, gdy dziewczyna odeszła w głąb szpitala
-Kakashi jest w śpiączce!? Co się stało!? - zapytała zaniepokojona czarnowłosa
-Eh... Cóż sprawa wygląda tak...
-Asuma-san!!! - dobiegł ich nagle krzyk jounina wybiegającego zza rogu - Czy to prawda?! Itachi przybył do wioski po Naruto!? - zapytał, podchodząc do Sarutobiego, lecz wzdrygnął się zauważając dwójkę Uchiha
Mikoto stała z otwartymi ustami i widocznym szokiem w oczach, jakby nie dowierzając w to co usłyszała. Sasuke natomiast cały drżał a w jego oczach można było dostrzec szok wymieszany z gniewem. W jednej chwili upuścił trzymane pakunki bandaży, po czym wyskoczył przez najbliższe okno i ruszył biegiem w stronę centrum wioski.
-Sasuke! - krzyknęła czarnooka, podbiegając do framugi, lecz niestety chłopak już dawno zniknął w alejkach między budynkami - Kuso... Asuma-kun... Zabierz te paczki do składu... - powiedziała spokojnie, odwracając się i kierując do wyjścia
-Mikoto-san? - zapytał lekko zaniepokojony poważną postawą kobiety
-O nic się nie martw... Zadbam by nic się mu nie stało... W końcu jako matka muszę dbać o swoje dzieci... - odwróciła się i odparła z niewielkim uśmiechem, po czym ponownie ruszyła przed siebie
-P-przez chwilę sparaliżował mnie strach... Może tylko mi się wydaje... - stwierdził, zabierając paczki z medykamentami i kierując się w stronę magazynu
Tymczasem Mikoto zeszła już ze schodów i stanęła przed drzwiami wyjściowymi.
-Itachi... - szepnęła wściekle gdy w jej oczach pojawił się Mangekyo Sharingan - Mamy do pogadania...
-Asuma, uspokój się... - szepnęła czerwonooka kunoichi, starając zapanować nad gniewem towarzysza
-Jak ja mam się cholera, uspokoić!? - powiedział głośno - Kakashi jest nieprzytomny, a Haku jest w ciężkim stanie!
-Uspokój się! Jesteśmy w szpitalu! - warknęła groźnie, przywracając czarnowłosego do porządku - Wrzaskami nic nie osiągniemy... Ja idę poinformować ANBU, ty pilnuj Kakashiego. - dodała, składając pieczęć i znikając w wirze liści
-Kuso... Gai też gdzieś zniknął... Mam tylko nadzieję że nie ruszył na nich w pojedynkę... - warknął, lecz nagle do głowy wpadł mu obraz Gaia i jego słynny tekst o 'sile młodości' - Na co ja liczę... - szepnął klękając pod ścianą, i zaczynając rozpaczać
Nad jego głową zebrała się pokaźna ilość negatywnej aury.
-Asuma-kun? - Sarutobi usłyszał nagle kobiecy głos i natychmiast spojrzał w stronę z której dobiegł
Stała tam Mikoto razem z Sasuke. Oboje trzymali kilka pakunków.
-K-konnichiwa Mikoto-san, Sasuke... - odparł niepewnie, wstając z podłogi - C-co tu robicie? - zapytał
-Obiecałam przynieść tutaj parę medykamentów i bandaży, a po drodze wpadłam na niego. - wyjaśniła z uśmiechem
-A jako że Kakashi jak zwykle się spóźnia nie miałem nic przeciwko... - dodał chłopak - A właśnie, Asuma-sensei. Nie widziałeś go?
-Widzisz...
-Asuma-sama... - odezwała się nagle medyczna kunoichi, wychodząc z pokoju obok - Stan pana Kakashiego jest już stabilny, ale mimo to nie wiemy kiedy się obudzi...
-Uff... Przynajmniej tyle dało się zrobić... - szepnął z ulgą, gdy dziewczyna odeszła w głąb szpitala
-Kakashi jest w śpiączce!? Co się stało!? - zapytała zaniepokojona czarnowłosa
-Eh... Cóż sprawa wygląda tak...
-Asuma-san!!! - dobiegł ich nagle krzyk jounina wybiegającego zza rogu - Czy to prawda?! Itachi przybył do wioski po Naruto!? - zapytał, podchodząc do Sarutobiego, lecz wzdrygnął się zauważając dwójkę Uchiha
Mikoto stała z otwartymi ustami i widocznym szokiem w oczach, jakby nie dowierzając w to co usłyszała. Sasuke natomiast cały drżał a w jego oczach można było dostrzec szok wymieszany z gniewem. W jednej chwili upuścił trzymane pakunki bandaży, po czym wyskoczył przez najbliższe okno i ruszył biegiem w stronę centrum wioski.
-Sasuke! - krzyknęła czarnooka, podbiegając do framugi, lecz niestety chłopak już dawno zniknął w alejkach między budynkami - Kuso... Asuma-kun... Zabierz te paczki do składu... - powiedziała spokojnie, odwracając się i kierując do wyjścia
-Mikoto-san? - zapytał lekko zaniepokojony poważną postawą kobiety
-O nic się nie martw... Zadbam by nic się mu nie stało... W końcu jako matka muszę dbać o swoje dzieci... - odwróciła się i odparła z niewielkim uśmiechem, po czym ponownie ruszyła przed siebie
-P-przez chwilę sparaliżował mnie strach... Może tylko mi się wydaje... - stwierdził, zabierając paczki z medykamentami i kierując się w stronę magazynu
Tymczasem Mikoto zeszła już ze schodów i stanęła przed drzwiami wyjściowymi.
-Itachi... - szepnęła wściekle gdy w jej oczach pojawił się Mangekyo Sharingan - Mamy do pogadania...
*********
-Ero-sennin... Ja rozumiem że naszym celem jest znalezienie tej twojej znajomej... Ale kiedy, do cholery zaczniemy jakiś trening?! - krzyknął zanudzony blondyn
Maszerowali tak już od paru godzin. Słońce zaczynało już chylić się ku zachodowi.
-Naruto... Najpierw musimy kupić w mieście parę rzeczy, niezbędnych w treningu... - odparł, poprawiając zwój na plecach
-To nie mogłeś wymyślić czegoś na drogę?! - warknął krystalizując w dłoni kilka shurikenów i rzucając nimi w pobliski drogowskaz - Cholera, chyba powinienem zostać w wiosce i trenować z Kakashim...
-Przestań narzekać! - odparł - tracąc cierpliwość - Albo nie masz co liczyć na ramen gdy będziemy w miastach! - na te słowa blondyn zbladł z przerażenia
-N-nie możesz tego zrobić!!! - krzyknął rozpaczliwie, po czym padł na kolana - Zrobię wszystko, poprawię się! - powiedział, schylając głowę nisko w rozpaczliwej próbie wybłagania miłosierdzia
-Pff... Pfffff... Bhuhahahahahahahahahaha!!! - białowłosy roześmiał się, upadając na kolana i zaczynając się tarzać ze śmiechu na prawo i na lewo - Nie, to było po prostu piękne... Hehe... - szepnął, opanowując się
Szybko wstał i otarł łzy płynące z oczu, po czym odwrócił się w stronę klęczącego Naruto.
-Czyli będzie ramen? - zapytał z miną zbitego szczeniaka
-Ghahaha... Tak, będzie... - odparł tłumiąc śmiech
-Tak! - wykrzyknął blondyn, stając na nogi - To co, idziemy?
-Poczekaj... - odszepnął, już spokojny, podchodząc do słupka z wbitymi shurikenami z kryształu i wyciągając jeden - Hmm... Jeśli chcesz jakiś trening na drogę to... - zaczął, rzucając ostrze po nogi blondyna - Spróbuj poprawić jakość i szczegółowość swoich tworów.
-Huh? Jak dotąd te shurikeny dobrze się sprawowały, a i inne jutsu nie są wybrakowane... - stwierdził podnosząc gwiazdkę - Czemu uważasz że muszę poprawić...
-Przyjrzyj się, Naruto. - powiedział Sannin - Te ostrza nie są doskonałe... W kilku miejscach w ogóle nie są ostre. Powinieneś popracować nad szczegółowością, dzięki temu możesz poprawić też skuteczność pozostałych technik Shoton...
-Huh... Niby po co? Moje techniki kryształu są przyzwoite... - odpowiedział blondyn, kumulując czakrę w dłoni i miażdżąc kryształ - A poza tym przeważnie posługuję się innymi jutsu...
-Eh... Słuchaj, to że posługujesz się technikami Futon i Doton, nie znaczy że twoje Kekkei Genkai ci się kiedyś nie przyda.... To uniwersalna technika... Pewnego dnia może się okazać że trafisz na zbyt silnego przeciwnika by pokonać go ze swoimi podstawowymi technikami... - powiedział, odwracając się do Uzumakiego - Wtedy będziesz musiał użyć wszelkich dostępnych ci technik, aby wygrać... Im będzie im bliżej do perfekcji, tym lepiej...
-Hmm... Dalej nie jestem przekonany czy próba zwiększenia twardości i ilości szczegółów coś w ogóle da... - szepnął niepewnie
-Eh... To zróbmy tak, ty poćwiczysz to, a ja ci postawię ramen...
-Shoton! - krzyknął Naruto, klaszcząc w ręce i kumulując czakrę
W jednej chwili dookoła skrystalizowało się kilkanaście małych ostrzy z kryształu, które zaczęły wirować dookoła niebieskookiego.
-Czeka, czekaj! - krzyknął nagle białowłosy
Wszystkie nefrytowe ostrza uderzyły o ziemię, z głośnym trzaskiem rozbijając się na małe kawałeczki
-Co? Nie zdążyłem nawet odpowiednio utwardzić kryształu! - warknął zdenerwowany
-Tylko że w ten sposób nic nie osiągniesz. - stwierdził Sannin - Spróbuj skrystalizować coś co wymaga dużej ilości pracy nad szczegółami...
-Hmm... Coś w stylu posągu? - zapytał niepewnie, kładąc rękę pod brodą - Albo figurki?
-Tak... Najlepiej z dużą ilością szczegółów... I wykonaną z najtwardszego kryształu jaki możesz stworzyć... - odpowiedział Jiraiya, ruszając dalej drogą - Pośpiesz się. Za jakąś godzinę powinniśmy dotrzeć do miasta.
-Hai, hai... - szepnął beznamiętnie, ruszając za nim, skupiając się na manipulacji stworzonym w dłoni kryształem
Przez następną godzinę drogi Naruto całą swoją uwagę poświęcił dopracowywaniu swojego dzieła, dzięki czemu Jiraiya mógł nacieszyć się beztroską ciszą. Gdy tylko weszli do miasta uwagę Jiraiyi od razu przykuły rozmawiające ze sobą piękne dziewczyny. I jeszcze stojące przy barze dziewczyny. Oraz zajmujące się swoimi dziećmi kobiety. Z jego oczu wręcz promieniowało ekscytacją.
-Jestem w raju... - szepnął, gdy po jego policzkach popłynęły łzy radości - Dobra, Naru... - odwrócił się i przerwał w połowie, widząc wystrojonego, brodatego człowieka o czarnych włosach, rozmawiającego z blondynem, jakieś dwa metry od niego
-A więc mówisz że 10000 ryo... Nie jestem pewien... - powiedział starszy mężczyzna
-Niżej nie zejdę, trochę roboty przy tym było... Ale mogę pana zapewnić że nie znajdzie pan drugiej takiej... - odparł Uzumaki pokazując kryształową figurkę
Przedstawiała ona kobietę niezwykle podobną do Mikoto, ubraną w tradycyjną yukatę. Jedynymi szczegółami wyróżniającymi postać była para lisich uszu na głowie, oraz wystające spod szat ogony. Sama szata pokryta była wieloma wzorami i podkreślała walory przedstawionej kobiety. Czarnowłosy jeszcze chwilę lustrował mały posążek wzrokiem, po czym westchnął, wyciągnął portmonetkę i wręczył Naruto plik banknotów. Ten od razu chwycił pieniądze, jednocześnie oddając statuetkę mężczyźnie i szybko przeliczając.
-Miło było pana poznać, Ishihara-san... - stwierdził z uśmiechem blondyn, wyciągając do niego rękę
-Wzajemnie... Eee...
-Naruto. - powiedział szybko
-Wzajemnie, Naruto-kun. - odparł, ściskając dłoń blondyna
Już po chwili mężczyzna zaczął się oddalać wraz ze swoim nowym nabytkiem. Białowłosy Sannin natomiast od razu podszedł do Uzumakiego.
-Naruto! Co to było?! - powiedział zaskoczony
-Huh... Właśnie skończyłem statuetkę i już miałem do ciebie zagadać, ale nagle ten gość podszedł do mnie i zapytał się czy można ją kupić... - zaczął tłumaczenie - No to stwierdziłem że najwyżej zrobię drugą i przedstawiłem swoją ofertę... Na początku nie był pewien czy kupić ale w końcu dobiliśmy targu.
-Aaa... Cholera... To Kekkei Genkai jest lepsze niż Mokuton Shodai Hokage... - stwierdził z opuszczoną głową
-No nie? - powiedział radośnie blondyn, wyciągając wypchany portfel i chcąc do niego włożyć pieniądze
-Ho ho... Widzę że z ciebie prawdziwy bogacz... - zauważył, patrząc na majątek Uzumakiego
-Heh... Biedny nie jestem, trochę się tego nazbierało... - stwierdził, już chcąc chować banknoty do środka, lecz w ostatniej chwili zauważył że portfel zniknął z jego ręki - Co do...
-Ej, Naruto... Jako że niedługo zajmiemy się treningiem nie masz chyba nic przeciwko zakupowi potrzebnych do niego elementów z twoich funduszy? Nie? To wspaniale... - powiedział donośnym głosem - Widzimy się w centrum... Tak za dwie godziny! - dodał znikając w chmurze białego dymu
Naruto jeszcze przez kilka sekund stał bez ruchu, po czym szybko schował 10000 ryo do kieszeni i spojrzał na miejsce w którym stał białowłosy pustym wzrokiem
-Ero-sennin... Jesteś trupem... - szepnął groźnie, powoli kierując się główną uliczką miasta, mijając liczne stragany i stoiska
Przystawał przy niektórych, oglądając różne bibeloty, lub kupując przekąski. Po kilkunastu minutach usiadł na pobliskiej ławce, na kolanach trzymając tacę z dango.
-Jak go dorwę to mu flaki wypruję... Albo przywiąże go do słupa i użyję tajemnej sztuki łaskotania by zamęczyć go na śmierć... - zaczął zastanawiać się nad sposobem ukarania Sannina, jednocześnie delektując się ryżowymi kulkami - Wiem! Skrystalizuję korkociąg z dużą ilością wystających szczegółów, o długości około metra, po czym wykonam nim Sennen Goroshi... Tak, to będzie dobra kara... - stwierdził, biorąc do ręki pozostałe dwie sztuki dango i oddając sprzedawcy tacę.
Niestety, ruszając w stronę centrum zamachnął się ręką, niechcący wypuszczając jedną z laseczek z kulkami ryżowymi (zboczeńcy, proszę bez podtekstów) która jakimś cudem wylądowała na głowie dosyć krępego mężczyzny.
-Ej, dzieciaku! Guza szukasz!? - warknął zrzucając resztki przekąski z głowy
-Ooo... Gomen, wyślizgnęło mi się... - powiedział nieco speszony blondyn
-Wyślizgnęło się? Więc nie masz nic przeciwko jeśli z twojej szczęki wyślizgnie się parę zębów? - zapytał, dając sygnał swoim ludziom by go otoczyli
-A nie ma sposobu abyśmy to załatwili bez bójki? - zapytał z głupkowatym uśmieszkiem
-Chyba se jaja robisz... Brać go! - wykrzyknął
W jednej chwili na chłopaka rzuciła się szóstka umięśnionych mężczyzna. Pierwszy z nich zamachnął się chcąc trafić go w twarz, lecz Uzumaki w ostatniej chwili uchylił się, przyklękając, i podcinając nogi jemu, oraz drugiemu, biegnącemu obok facetowi. Kolejna dwójka, nadbiegających z przeciwnych stron, przygotowała się do kopnięcia blondyna, lecz ten odskoczył do tyłu, sprawiając że ich kopniaki trafiły między ich nogi. Ataki były na tyle silne, że obydwoje się nawzajem znokautowali. Piąty z grupy zaatakował Naruto od frontu, lecz ten zablokował cios, po czym wyprowadził kontrę w brzuch szatyna. Ten jednak jakby tego nie odczuł i szybkim kopnięciem w żołądek odsunął blondyna. Już miał wyprowadzić kolejny cios gdy chłopak niespodziewanie wykonał niewielkie salto w tył, i odbijając się rękami od podłoża kopnął szatyna w twarz z dostateczną siłą by wyłączyć go z gry. Ostatni, łysy mężczyzna chwycił za nóż przy pasie i zaatakował Uzumakiego w plecy, w chwili gdy ten dopiero co wylądował. Jednakże w ostatnim momencie młodszy lekko uniósł miecz na plecach, blokując cięcie.
-Wiesz... Za głośno biegasz... - powiedział, wykonując obrót i potężnym ciosem posyłając łysego na ścianę - Opłacało się czasami poćwiczyć taijutsu... - szepnął pod nosem, poprawiając swój miecz - Nie mówiłem że wolałbym to to załatwić polubownie...
Nagle obok krępego człowieka pojawiło się dwóch shinobi.
-My się nim zajmiemy, Toga-sama. - powiedział niższy z zamaskowanych, wyjmując kunai
-Toga-san... Załatwmy to polubownie... Potem będziesz musiał im pewnie jeszcze płacić za rehabilitację.
-Ty mały... - syknął wyższy z ninja, ale przerwał mu ich najemca
-Cicho! Widziałem jego zdolności i wolę nie ryzykować kolejnych pobitych... Załatwimy to polubownie... - powiedział, wskazując krzesło przy stole, naprzeciw niego - Siadaj...
Blondyn powoli zbliżył się do mężczyzny i usiadł na wskazanym miejscu.
-A więc? Jak to załatwimy? - zapytał spokojnie młody shinobi
-Heh... Co powiesz na taki układ... Ja stawiam cały miesięczny zysk z mojego kasyna... - powiedział, wskazując budynek przed którym siedzieli - A ty stawiasz wszystko co masz do partii pokera... Żeby nie marnować czasu gramy do dwóch zwycięstw... Ten który wygra zgarnia wszystko a przegrany nie ma prawa sprzeciwu...
-Stawiamy tylko pieniądze? - zapytał niepewnie
-O ile masz ich dość by stawka była wyrównana... Bo ja... - zaczął, gdy jeden z shinobi podał mu sporą walizkę, którą od razu położył na stole i otworzył - Stawiam 500000 ryo! I nie przyjmuję odmów!
"ILE!?" - wykrzyknął wewnątrz swego umysłu blondyn - "Cholera... Nie mam dostatecznie dużo gotówki by wyrównać stawkę... Będę musiał się jakoś wymigać..."
-Pozwól że coś dodam... Mam znajomych w otoczeniu samego Daimyo-sama... Nie masz wyboru... Musisz grać... - powiedział z chytrym uśmieszkiem
"Kuso... Jedyna rzecz która może przebić tą wartość to..." - pomyślał, nerwowo pocierając rękojeść miecza na plecach
-Obstawiam że nie masz dostatecznie dużo pieniędzy... Co oznacza że musisz postawić coś w zastaw... - powiedział z niemalże jadowitym uśmiechem - A obstawiam że jedyną rzeczą o takiej wartości jest miecz na twoich plecach... Hehehe...
"Niech go..." - warknął w myślach, starając jakoś wybrnąć z sytuacji
"Przyjmij to wyzwanie... Pomogę ci z nim..." - odezwał się nagle Kurama
"Jesteś pewien, Kurama?" - zapytał niepewnie blondyn
"Heh... Mito, moja pierwsza jinchuuriki, razem z tym Shodai Hokage często chodziła do takich miejsc..." - odpowiedział z uśmieszkiem - "Trochę sztuczek podpatrzyłem..."
"Hu... No dobra..." - stwierdził, zdejmując ostrze z pleców i kładąc je na stole - Ten miecz jest wart znacznie więcej niż te pieniądze... Ale niech będzie...
-Świetnie... Moi ludzie będą sprawdzać czy nie oszukujemy... - powiedział gdy dwójka shinobi stanęła po obu stronach stołu
"Oczywiście będą patrzyć tylko na ciebie... Standard..." - warknął groźnie lis
-A więc... Może zaczniemy? - zapytał blondyn, zachowując kamienną twarz
-Tak... - odparł wyciągając z kieszeni talię kart - Hehe... Oczywiście należy też uiścić stawkę wejściową... - dodał rzucając na stół 1000 ryo i zaczynając tasować
-Taa... - odszepnął dodając identyczną sumę
-A więc... Zacznijmy... - powiedział poważnie, rozdając karty i odkładając talię na bok
W jednej chwili obaj wzięli karty do rąk. Po chwili starszy podbił stawkę o kolejny tysiąc i odłożył dwie z pięciu kart z ręki na bok dobierając kolejne.
"Jedną wyciągnął z rękawa..." - zauważył biju
"Taa..." - pomyślał podbijając stawkę o 1500 ryo, odkładając jedną kartę i dobierając kolejną
-Hehehe... To jak? Kończymy to? - zapytał ironicznie
-Eh... Ta... - westchnął niechętnie
-No cóż dzieciaku... Pierwsza wygrana dla mnie... - odparł wykładając karty - Full!
-Rzeczywiście... Ale wiesz... - powiedział pokazując karty - Full jest mniej wart od karety...
-Na-nani!? - warknął, z niedowierzaniem patrząc na układ kart blondyna
-Hehe... Pierwsza wygrana ląduje u mnie... - zauważył przeciągając dołożone pieniądze na swoją stronę, i odkładając karty
-Ty mały... - warknął, również je odkładając - Tym razem nie będziesz miał tyle szczęścia! - powiedział groźnie, ponownie tasując karty
Już po chwili rozdał je i od razu razem z blondynem włożyli do puli po 1000 ryo. Już po chwili Toga dorzucił do puli 2000, i odłożył trzy karty po czym dobrał kolejne.
"On na prawdę myśli że nie widać jak wyciąga te karty z rękawa podczas dobierania?" - zapytał rozbawiony grą czarnowłosego mężczyzny
"Nie wiem..." - pomyślał blondyn przebijając o 1000 ryo obecną sumę i odrzucając cztery karty
Bez namysłu dobrał następne po czym spojrzał na mężczyznę. Ten szybko dołożył kolejne pieniądze do puli, odrzucając jedną z kart i dobierając kolejną. Na jego twarzy na sekundę pojawił się uśmieszek.
-Kończmy to dzieciaku... - warknął zwycięsko, a widząc skinienie blondyna wyłożył karty na stół - Poker! Mamy remis dzieciaku!
-Jaki pech... - westchnął Uzumaki, kładąc karty na stół - Mieć takiego pecha... Niestety, nie ma remisu... - stwierdził spokojnie
-Co ty... - zaczął, ale widząc karty Naruto, zastygł - C-co!? J-jak!? K-kró-królewski... POKER!? Jak!?
-Miałem farta... - odparł spokojnie, umieszczając miecz ponownie na plecach, zamykając walizkę z banknotami i zabierając ją ze sobą - Miło było poznać.
-Ty... On oszukiwał! To pewne! Mam rację?! - zwrócił się szybko do jednego z najętych shinobi
-Nie-niestety nie, Toga-sama... - zaczął, ale gdy jego najemca podniósł go za koszulę, przerwał
-On oszukiwał, jasne?! - zapytał retorycznie - Więc macie zabrać mu ten miecz i moje pieniądze... - dodał wypuszczając mężczyznę
-H-hai! - powiedział i razem z towarzyszem ruszyli na Uzumakiego. Będąc zaledwie metr od niego wyciągnęli kunaie i już mieli go dźgnąć, gdy ten podrzucił walizkę do góry, jednocześnie łapiąc do ręki miecz wokół którego zaczęła się kłębić potężna wichura. Naruto od razu zamachnął się ostrzem uwalniając podmuch który ruszył w stronę ninja. Ci od razu w geście samoobrony zasłonili się rękoma, lecz mimo uderzenia w nich wiatru nic im się nie stało.
-Kuso... On jest shinobi? - zapytał niższy z zamaskowanych
-Trudno... Musimy go... - drugi przerwał swoją wypowiedź słysząc szczęk metalu i zauważając że ich kunaie są przecięte w połowie - Jak on to...
-Następnym razem... Nie będę taki miły... - powiedział groźnie, patrząc na nich swoimi błękitnymi, lisimi oczami - A teraz... Wynocha! - warknął wypuszczając falę potężnej czakry
Dwójka shinobi od razu cofnęła się ze strachu po czym uciekła w przerażeniu, blondyna natomiast rzucił tylko przelotne spojrzenie mężczyźnie którego właśnie ograł, po czym skierował się do pobliskiej uliczki, nieco odstającej od głównej. Od razu po wejściu znalazł niski murek na którym usiadł, położył obok walizkę z pieniędzmi, po czym wyciągnął z kabury pusty zwój, buteleczkę atramentu i miękki pędzel. Już po chwili rozwinął papier, zamoczył włosie pędzla do połowy po czym zaczął zapisywać formuły pieczęci. Kilka minut później duża cześć zwoju była zapełniona setkami symboli, wewnątrz których znajdowało się kilka dużych, pustych okręgów. Uzumaki chwycił papier w obie ręce, zeskoczył z murku i położył go na ziemi. Szybkim ruchem otworzył walizkę z pieniędzmi i uformował pieczęcie.
-Fuin. - powiedział spokojnie, jedną z rąk kładąc na krawędzi zwoju i przesyłając do niego czakrę
W momencie wszystkie pieniądze ze stalowej obudowy zostały wchłonięte do pierwszego z okręgów techniki. Sekundę później w okręgu pojawił symbol Fuin. Uzumaki szybko zamknął zwój, po czym schował go pod koszulą. Zamknął i skierował się ulicą w stronę centrum.
"Musze przyznać że nieźle ci poszło w tej partyjce." - odezwał się nagle Kurama
"Dzięki." - odparł psychicznie Uzumaki, rozglądając się i zerkając na zabudowania po obu stronach ulicy
"Powiedz mi jedno... Jak podmieniałeś te karty, i kiedy?" - zapytał ciekawy sztuczek Naruto - "Ani razu tego nie zauważyłem... Zdradź mi to... Jak to zrobiłeś?"
"Sęk w tym... Że ani razu nie podmieniłem kart..." - odparł
"..." - odparła mu martwa cisza - "Co?!" - lis wykrzyknął w szoku z szeroko otwartymi oczami, pochylając się tak bardzo że łeb utknął mu między kratami
"Rany... Nie wrzeszcz..." - jęknął do lisa, łapiąc się za głowę
"Czy ty chcesz mi wmówić że te karty ci się po prostu trafiły!?" - warknął z niedowierzaniem - "Coś takiego jest po prostu niemożliwe... Nawet z moim wpływem jako kitsune..." - dodał
"Uwierz mi, też byłem w szoku... Ale wiesz, skoro mamy takiego farta... To czemu by go nie wykorzystać..." - powiedział Uzumaki, gdy na jego twarzy zagościł przebiegły, mroczny uśmiech
Po plecach Kuramy przebiegł dreszcz. Wyraz twarzy jego nosiciela w ogóle mu się nie podobał. Uzumaki szybkim krokiem ruszył głębiej w miasto..
"Nagle poczułem współczucie dla ludzi w tym mieście..." - stwierdził drżącym głosem lis, obserwując spokojny chód blondyna
Ponad godzinę później Naruto siedział na głównym placu osady, powoli popijając zieloną herbatę. Na jego twarzy widniało zadowolenie.
"Dalej nie możesz wyjść z szoku, Kurama?" - zapytał lisa wewnątrz swego umysłu - "Nie przesadzaj..."
"Nie przesadzaj? Dzieciaku, ty opróżniłeś ze cztery kasyna!" - wykrzyknął, dalej nie mogąc uwierzyć w to co widział - "Ile ty w ogóle teraz masz pieniędzy!? Ponad 1000000 ryo!?"
"Co ty... Tylko trochę ponad 700000 ryo..." - odpowiedział kończąc swój napar - "Pomyśl tylko... Ile za to można by kupić ramen...." - dodał z rozmarzonym wzrokiem
"Eee... Ja się wyłączam..." - powiedział zmieszany - "Uzumakich nie ogarniesz..." - szepnął pod nosem, kładąc się
Tymczasem Naruto wyrzucił jednorazowy kubek i ruszył drogą, planując jeszcze trochę pozwiedzać. Nagle zauważył stoisko z pieczonymi kałamarnicami
-W sumie powinien tu być za kilka minut... - pomyślał, po czym podszedł do straganu - Oj, staruszku... Poproszę dwie pieczone kałamarnice...
-Jasne... Trzymaj... - odparł, podając Uzumakiemu dwa nabite na pałeczki, upieczone głowonogi - 60 ryo.
-Hai... Proszę... - szepnął, dając mężczyźnie kilka banknotów i odchodząc w stronę centrum - Tylko gdzie ten stary zboczeniec może by... - przerwał swoje rozmyślenia, słysząc gromki śmiech z pobliskiego budynku
Nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie jeden fakt. Ten głos był znajomy. BARDZO znajomy. Naruto od razu wbiegł za kotary przysłaniające wejście. Od razu jego oczom ukazał się Jirayia siedzący pomiędzy dwoma skąpo ubranymi, młodymi dziewczynami, popijający sake. Blondyn szybko zauważył także inną rzecz. Na stole leżał pusty portfel. JEGO portfel! Jinchuuriki przykląkł po czym przymrużył oczy jakby chcąc się upewnić czy nie ma przywidzeń. Szybko go podniósł po czym potrząsnął kilka razy, aby upewnić się czy nie ocalały jakieś pieniądze.
"Zapamiętać... Nie dawać Ero-senninowi pieniędzy..." - pomyślał zaciskając zęby - "Tu było z 20000 ryo..." - stwierdził zrozpaczony
"Teraz masz znacznie więcej..." - odpowiedział jego biju
"Cicho! Pieniądze to pieniądze!" - odkrzyknął wewnątrz swojego umysłu - "Na dodatek on wydał moją ciężko zarobioną gotówkę na... Panienki... Co za cholerny zje( C E N Z U R A )" (Kurama: Fragment ocenzurowany z powodu niepojętej ilości przekleństw... Przepraszamy za Naruto... Naruto: EJ!!!)
-Ooo... Siema Naruto... Co tam? - powiedział białowłosy Sannin, popijając sake
-Ja ci dam 'co tam'... - warknął, patrząc na Jirayie - Zdecydowałem się nawet postawić ci jakąś przekąskę, a ty co!? Za MOJE ciężko zarobione pieniądze, zabawiasz się z jakimiś panienkami!!! Miałem przeczucie że sporo wydasz, ale żeby wszystko!? - wydarł się, tracąc panowanie
-Ej, ej... Naruto, spokojnie... No przepraszam... - zaczął niepewnie białowłosy
Nagle jedna z kałamarnic wypadła z ręki Uzumakiego, trafiając w ubranie jakiegoś mężczyzny
-Ej szczylu! - krzyknął jego łysy towarzysz - Uważaj bo ci obiję mordę! Poplamiłeś ubranie mojego szefa! - dodał wskazując na małą plamę na płaszczu
-Tylko tyle? Przecież wystarczy przejechać parę razy szmatką albo szczotą i nie będzie ani śladu... - odpowiedział Naruto, przyglądając się dwójce
-Szczotką!? To jest firmówka, gówniarzu! - odwarknął - Wiesz ile kosztowało!? 100000 ryo!
-Ile!? - wypalił jinchuuriki - Za takie coś!?
-Strasznie dużo jak na taką szmatę... - podsumował żabi Sannin
-Hę!? Nie podskakuj, staruchu! Mój szef to były chunin z Iwa-gakure! - odpowiedział głośno - To legendarny skrytobójca. Nie zaczynaj bo możesz nie przeżyć!
-Legendarny, co? Hehe... - zaśmiał się, dopijając alkohol
-Chyba szukasz guza, koleś! - warknął czarnowłosy były shinobi ruszając w stronę Jirayi
-Oj, Naruto... Przypatrz się dobrze... Zademonstruję ci technikę której chcę cię nauczyć... - powiedział zaczynając kumulować w dłoni czakrę, która przybrała kształt kuli
"Co do... To jest... Czakra?" - pomyślał przyglądając się wirującej z ogromną prędkością energii
Tymczasem były chunin z Iwa-gakure już miał wyprowadzić cios, jednak białowłosy uprzedził go i szybkim ruchem uderzył sferą czakry w brzuch mężczyzny. Ten jęknął z bólu po czym poleciał na pobliski stragan, całkiem go niszcząc, po czym wbił się w budynek naprzeciwko. Jirayia ciągle stał z wyciągniętą ręką, w której znajdował się portfel byłego shinobi.
-K-kim ty... Jesteś? - warknął leżący w gruzach czarnowłosy, próbując się podnieść
-Szefie! - krzyknął przerażony łysy, podbiegając do swojego najemcy i pomagając mu wstać
-Phi... Jesteś słabiutki... - westchnął, podchodząc do teraz siedzącego na ziemi właściciela stoiska i wręczając mu banknoty z portfela - Proszę... To za zniszczenie straganu...
-Aa... Arigatou... Chyba... - odparł niepewnie, zabierając pieniądze - Ile!? - jego oczy rozszerzyły się w szoku, gdy zauważył jak wysoką sumę dostał
-Aaa... Właśnie... - powiedział Sannin, podnosząc z ziemi balonik z wodą - Kupię je wszystkie... Nie ma pan nic przeciwko?
-Eee... Nie, skądże.
-No dobra... Naruto, idziemy. Czas potrenować. - stwierdził entuzjastycznie
-Tak jest... Ale najpierw... - odpowiedział, pojawiając się za Jiraiyą z kryształowym, długim kijem z licznymi ostrymi wypustkami
-Hę? Co jest...
-Shoton Hijutsu:... - szepnął groźnie, przyklękając - SENNEN GOROSHI!!! - wykrzyknął, poruszając bronią do przodu
Przez kilka sekund panowała grobowa cisza
-ITAIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!
Maszerowali tak już od paru godzin. Słońce zaczynało już chylić się ku zachodowi.
-Naruto... Najpierw musimy kupić w mieście parę rzeczy, niezbędnych w treningu... - odparł, poprawiając zwój na plecach
-To nie mogłeś wymyślić czegoś na drogę?! - warknął krystalizując w dłoni kilka shurikenów i rzucając nimi w pobliski drogowskaz - Cholera, chyba powinienem zostać w wiosce i trenować z Kakashim...
-Przestań narzekać! - odparł - tracąc cierpliwość - Albo nie masz co liczyć na ramen gdy będziemy w miastach! - na te słowa blondyn zbladł z przerażenia
-N-nie możesz tego zrobić!!! - krzyknął rozpaczliwie, po czym padł na kolana - Zrobię wszystko, poprawię się! - powiedział, schylając głowę nisko w rozpaczliwej próbie wybłagania miłosierdzia
-Pff... Pfffff... Bhuhahahahahahahahahaha!!! - białowłosy roześmiał się, upadając na kolana i zaczynając się tarzać ze śmiechu na prawo i na lewo - Nie, to było po prostu piękne... Hehe... - szepnął, opanowując się
Szybko wstał i otarł łzy płynące z oczu, po czym odwrócił się w stronę klęczącego Naruto.
-Czyli będzie ramen? - zapytał z miną zbitego szczeniaka
-Ghahaha... Tak, będzie... - odparł tłumiąc śmiech
-Tak! - wykrzyknął blondyn, stając na nogi - To co, idziemy?
-Poczekaj... - odszepnął, już spokojny, podchodząc do słupka z wbitymi shurikenami z kryształu i wyciągając jeden - Hmm... Jeśli chcesz jakiś trening na drogę to... - zaczął, rzucając ostrze po nogi blondyna - Spróbuj poprawić jakość i szczegółowość swoich tworów.
-Huh? Jak dotąd te shurikeny dobrze się sprawowały, a i inne jutsu nie są wybrakowane... - stwierdził podnosząc gwiazdkę - Czemu uważasz że muszę poprawić...
-Przyjrzyj się, Naruto. - powiedział Sannin - Te ostrza nie są doskonałe... W kilku miejscach w ogóle nie są ostre. Powinieneś popracować nad szczegółowością, dzięki temu możesz poprawić też skuteczność pozostałych technik Shoton...
-Huh... Niby po co? Moje techniki kryształu są przyzwoite... - odpowiedział blondyn, kumulując czakrę w dłoni i miażdżąc kryształ - A poza tym przeważnie posługuję się innymi jutsu...
-Eh... Słuchaj, to że posługujesz się technikami Futon i Doton, nie znaczy że twoje Kekkei Genkai ci się kiedyś nie przyda.... To uniwersalna technika... Pewnego dnia może się okazać że trafisz na zbyt silnego przeciwnika by pokonać go ze swoimi podstawowymi technikami... - powiedział, odwracając się do Uzumakiego - Wtedy będziesz musiał użyć wszelkich dostępnych ci technik, aby wygrać... Im będzie im bliżej do perfekcji, tym lepiej...
-Hmm... Dalej nie jestem przekonany czy próba zwiększenia twardości i ilości szczegółów coś w ogóle da... - szepnął niepewnie
-Eh... To zróbmy tak, ty poćwiczysz to, a ja ci postawię ramen...
-Shoton! - krzyknął Naruto, klaszcząc w ręce i kumulując czakrę
W jednej chwili dookoła skrystalizowało się kilkanaście małych ostrzy z kryształu, które zaczęły wirować dookoła niebieskookiego.
-Czeka, czekaj! - krzyknął nagle białowłosy
Wszystkie nefrytowe ostrza uderzyły o ziemię, z głośnym trzaskiem rozbijając się na małe kawałeczki
-Co? Nie zdążyłem nawet odpowiednio utwardzić kryształu! - warknął zdenerwowany
-Tylko że w ten sposób nic nie osiągniesz. - stwierdził Sannin - Spróbuj skrystalizować coś co wymaga dużej ilości pracy nad szczegółami...
-Hmm... Coś w stylu posągu? - zapytał niepewnie, kładąc rękę pod brodą - Albo figurki?
-Tak... Najlepiej z dużą ilością szczegółów... I wykonaną z najtwardszego kryształu jaki możesz stworzyć... - odpowiedział Jiraiya, ruszając dalej drogą - Pośpiesz się. Za jakąś godzinę powinniśmy dotrzeć do miasta.
-Hai, hai... - szepnął beznamiętnie, ruszając za nim, skupiając się na manipulacji stworzonym w dłoni kryształem
Przez następną godzinę drogi Naruto całą swoją uwagę poświęcił dopracowywaniu swojego dzieła, dzięki czemu Jiraiya mógł nacieszyć się beztroską ciszą. Gdy tylko weszli do miasta uwagę Jiraiyi od razu przykuły rozmawiające ze sobą piękne dziewczyny. I jeszcze stojące przy barze dziewczyny. Oraz zajmujące się swoimi dziećmi kobiety. Z jego oczu wręcz promieniowało ekscytacją.
-Jestem w raju... - szepnął, gdy po jego policzkach popłynęły łzy radości - Dobra, Naru... - odwrócił się i przerwał w połowie, widząc wystrojonego, brodatego człowieka o czarnych włosach, rozmawiającego z blondynem, jakieś dwa metry od niego
-A więc mówisz że 10000 ryo... Nie jestem pewien... - powiedział starszy mężczyzna
-Niżej nie zejdę, trochę roboty przy tym było... Ale mogę pana zapewnić że nie znajdzie pan drugiej takiej... - odparł Uzumaki pokazując kryształową figurkę
Przedstawiała ona kobietę niezwykle podobną do Mikoto, ubraną w tradycyjną yukatę. Jedynymi szczegółami wyróżniającymi postać była para lisich uszu na głowie, oraz wystające spod szat ogony. Sama szata pokryta była wieloma wzorami i podkreślała walory przedstawionej kobiety. Czarnowłosy jeszcze chwilę lustrował mały posążek wzrokiem, po czym westchnął, wyciągnął portmonetkę i wręczył Naruto plik banknotów. Ten od razu chwycił pieniądze, jednocześnie oddając statuetkę mężczyźnie i szybko przeliczając.
-Miło było pana poznać, Ishihara-san... - stwierdził z uśmiechem blondyn, wyciągając do niego rękę
-Wzajemnie... Eee...
-Naruto. - powiedział szybko
-Wzajemnie, Naruto-kun. - odparł, ściskając dłoń blondyna
Już po chwili mężczyzna zaczął się oddalać wraz ze swoim nowym nabytkiem. Białowłosy Sannin natomiast od razu podszedł do Uzumakiego.
-Naruto! Co to było?! - powiedział zaskoczony
-Huh... Właśnie skończyłem statuetkę i już miałem do ciebie zagadać, ale nagle ten gość podszedł do mnie i zapytał się czy można ją kupić... - zaczął tłumaczenie - No to stwierdziłem że najwyżej zrobię drugą i przedstawiłem swoją ofertę... Na początku nie był pewien czy kupić ale w końcu dobiliśmy targu.
-Aaa... Cholera... To Kekkei Genkai jest lepsze niż Mokuton Shodai Hokage... - stwierdził z opuszczoną głową
-No nie? - powiedział radośnie blondyn, wyciągając wypchany portfel i chcąc do niego włożyć pieniądze
-Ho ho... Widzę że z ciebie prawdziwy bogacz... - zauważył, patrząc na majątek Uzumakiego
-Heh... Biedny nie jestem, trochę się tego nazbierało... - stwierdził, już chcąc chować banknoty do środka, lecz w ostatniej chwili zauważył że portfel zniknął z jego ręki - Co do...
-Ej, Naruto... Jako że niedługo zajmiemy się treningiem nie masz chyba nic przeciwko zakupowi potrzebnych do niego elementów z twoich funduszy? Nie? To wspaniale... - powiedział donośnym głosem - Widzimy się w centrum... Tak za dwie godziny! - dodał znikając w chmurze białego dymu
Naruto jeszcze przez kilka sekund stał bez ruchu, po czym szybko schował 10000 ryo do kieszeni i spojrzał na miejsce w którym stał białowłosy pustym wzrokiem
-Ero-sennin... Jesteś trupem... - szepnął groźnie, powoli kierując się główną uliczką miasta, mijając liczne stragany i stoiska
Przystawał przy niektórych, oglądając różne bibeloty, lub kupując przekąski. Po kilkunastu minutach usiadł na pobliskiej ławce, na kolanach trzymając tacę z dango.
-Jak go dorwę to mu flaki wypruję... Albo przywiąże go do słupa i użyję tajemnej sztuki łaskotania by zamęczyć go na śmierć... - zaczął zastanawiać się nad sposobem ukarania Sannina, jednocześnie delektując się ryżowymi kulkami - Wiem! Skrystalizuję korkociąg z dużą ilością wystających szczegółów, o długości około metra, po czym wykonam nim Sennen Goroshi... Tak, to będzie dobra kara... - stwierdził, biorąc do ręki pozostałe dwie sztuki dango i oddając sprzedawcy tacę.
Niestety, ruszając w stronę centrum zamachnął się ręką, niechcący wypuszczając jedną z laseczek z kulkami ryżowymi (zboczeńcy, proszę bez podtekstów) która jakimś cudem wylądowała na głowie dosyć krępego mężczyzny.
-Ej, dzieciaku! Guza szukasz!? - warknął zrzucając resztki przekąski z głowy
-Ooo... Gomen, wyślizgnęło mi się... - powiedział nieco speszony blondyn
-Wyślizgnęło się? Więc nie masz nic przeciwko jeśli z twojej szczęki wyślizgnie się parę zębów? - zapytał, dając sygnał swoim ludziom by go otoczyli
-A nie ma sposobu abyśmy to załatwili bez bójki? - zapytał z głupkowatym uśmieszkiem
-Chyba se jaja robisz... Brać go! - wykrzyknął
W jednej chwili na chłopaka rzuciła się szóstka umięśnionych mężczyzna. Pierwszy z nich zamachnął się chcąc trafić go w twarz, lecz Uzumaki w ostatniej chwili uchylił się, przyklękając, i podcinając nogi jemu, oraz drugiemu, biegnącemu obok facetowi. Kolejna dwójka, nadbiegających z przeciwnych stron, przygotowała się do kopnięcia blondyna, lecz ten odskoczył do tyłu, sprawiając że ich kopniaki trafiły między ich nogi. Ataki były na tyle silne, że obydwoje się nawzajem znokautowali. Piąty z grupy zaatakował Naruto od frontu, lecz ten zablokował cios, po czym wyprowadził kontrę w brzuch szatyna. Ten jednak jakby tego nie odczuł i szybkim kopnięciem w żołądek odsunął blondyna. Już miał wyprowadzić kolejny cios gdy chłopak niespodziewanie wykonał niewielkie salto w tył, i odbijając się rękami od podłoża kopnął szatyna w twarz z dostateczną siłą by wyłączyć go z gry. Ostatni, łysy mężczyzna chwycił za nóż przy pasie i zaatakował Uzumakiego w plecy, w chwili gdy ten dopiero co wylądował. Jednakże w ostatnim momencie młodszy lekko uniósł miecz na plecach, blokując cięcie.
-Wiesz... Za głośno biegasz... - powiedział, wykonując obrót i potężnym ciosem posyłając łysego na ścianę - Opłacało się czasami poćwiczyć taijutsu... - szepnął pod nosem, poprawiając swój miecz - Nie mówiłem że wolałbym to to załatwić polubownie...
Nagle obok krępego człowieka pojawiło się dwóch shinobi.
-My się nim zajmiemy, Toga-sama. - powiedział niższy z zamaskowanych, wyjmując kunai
-Toga-san... Załatwmy to polubownie... Potem będziesz musiał im pewnie jeszcze płacić za rehabilitację.
-Ty mały... - syknął wyższy z ninja, ale przerwał mu ich najemca
-Cicho! Widziałem jego zdolności i wolę nie ryzykować kolejnych pobitych... Załatwimy to polubownie... - powiedział, wskazując krzesło przy stole, naprzeciw niego - Siadaj...
Blondyn powoli zbliżył się do mężczyzny i usiadł na wskazanym miejscu.
-A więc? Jak to załatwimy? - zapytał spokojnie młody shinobi
-Heh... Co powiesz na taki układ... Ja stawiam cały miesięczny zysk z mojego kasyna... - powiedział, wskazując budynek przed którym siedzieli - A ty stawiasz wszystko co masz do partii pokera... Żeby nie marnować czasu gramy do dwóch zwycięstw... Ten który wygra zgarnia wszystko a przegrany nie ma prawa sprzeciwu...
-Stawiamy tylko pieniądze? - zapytał niepewnie
-O ile masz ich dość by stawka była wyrównana... Bo ja... - zaczął, gdy jeden z shinobi podał mu sporą walizkę, którą od razu położył na stole i otworzył - Stawiam 500000 ryo! I nie przyjmuję odmów!
"ILE!?" - wykrzyknął wewnątrz swego umysłu blondyn - "Cholera... Nie mam dostatecznie dużo gotówki by wyrównać stawkę... Będę musiał się jakoś wymigać..."
-Pozwól że coś dodam... Mam znajomych w otoczeniu samego Daimyo-sama... Nie masz wyboru... Musisz grać... - powiedział z chytrym uśmieszkiem
"Kuso... Jedyna rzecz która może przebić tą wartość to..." - pomyślał, nerwowo pocierając rękojeść miecza na plecach
-Obstawiam że nie masz dostatecznie dużo pieniędzy... Co oznacza że musisz postawić coś w zastaw... - powiedział z niemalże jadowitym uśmiechem - A obstawiam że jedyną rzeczą o takiej wartości jest miecz na twoich plecach... Hehehe...
"Niech go..." - warknął w myślach, starając jakoś wybrnąć z sytuacji
"Przyjmij to wyzwanie... Pomogę ci z nim..." - odezwał się nagle Kurama
"Jesteś pewien, Kurama?" - zapytał niepewnie blondyn
"Heh... Mito, moja pierwsza jinchuuriki, razem z tym Shodai Hokage często chodziła do takich miejsc..." - odpowiedział z uśmieszkiem - "Trochę sztuczek podpatrzyłem..."
"Hu... No dobra..." - stwierdził, zdejmując ostrze z pleców i kładąc je na stole - Ten miecz jest wart znacznie więcej niż te pieniądze... Ale niech będzie...
-Świetnie... Moi ludzie będą sprawdzać czy nie oszukujemy... - powiedział gdy dwójka shinobi stanęła po obu stronach stołu
"Oczywiście będą patrzyć tylko na ciebie... Standard..." - warknął groźnie lis
-A więc... Może zaczniemy? - zapytał blondyn, zachowując kamienną twarz
-Tak... - odparł wyciągając z kieszeni talię kart - Hehe... Oczywiście należy też uiścić stawkę wejściową... - dodał rzucając na stół 1000 ryo i zaczynając tasować
-Taa... - odszepnął dodając identyczną sumę
-A więc... Zacznijmy... - powiedział poważnie, rozdając karty i odkładając talię na bok
W jednej chwili obaj wzięli karty do rąk. Po chwili starszy podbił stawkę o kolejny tysiąc i odłożył dwie z pięciu kart z ręki na bok dobierając kolejne.
"Jedną wyciągnął z rękawa..." - zauważył biju
"Taa..." - pomyślał podbijając stawkę o 1500 ryo, odkładając jedną kartę i dobierając kolejną
-Hehehe... To jak? Kończymy to? - zapytał ironicznie
-Eh... Ta... - westchnął niechętnie
-No cóż dzieciaku... Pierwsza wygrana dla mnie... - odparł wykładając karty - Full!
-Rzeczywiście... Ale wiesz... - powiedział pokazując karty - Full jest mniej wart od karety...
-Na-nani!? - warknął, z niedowierzaniem patrząc na układ kart blondyna
-Hehe... Pierwsza wygrana ląduje u mnie... - zauważył przeciągając dołożone pieniądze na swoją stronę, i odkładając karty
-Ty mały... - warknął, również je odkładając - Tym razem nie będziesz miał tyle szczęścia! - powiedział groźnie, ponownie tasując karty
Już po chwili rozdał je i od razu razem z blondynem włożyli do puli po 1000 ryo. Już po chwili Toga dorzucił do puli 2000, i odłożył trzy karty po czym dobrał kolejne.
"On na prawdę myśli że nie widać jak wyciąga te karty z rękawa podczas dobierania?" - zapytał rozbawiony grą czarnowłosego mężczyzny
"Nie wiem..." - pomyślał blondyn przebijając o 1000 ryo obecną sumę i odrzucając cztery karty
Bez namysłu dobrał następne po czym spojrzał na mężczyznę. Ten szybko dołożył kolejne pieniądze do puli, odrzucając jedną z kart i dobierając kolejną. Na jego twarzy na sekundę pojawił się uśmieszek.
-Kończmy to dzieciaku... - warknął zwycięsko, a widząc skinienie blondyna wyłożył karty na stół - Poker! Mamy remis dzieciaku!
-Jaki pech... - westchnął Uzumaki, kładąc karty na stół - Mieć takiego pecha... Niestety, nie ma remisu... - stwierdził spokojnie
-Co ty... - zaczął, ale widząc karty Naruto, zastygł - C-co!? J-jak!? K-kró-królewski... POKER!? Jak!?
-Miałem farta... - odparł spokojnie, umieszczając miecz ponownie na plecach, zamykając walizkę z banknotami i zabierając ją ze sobą - Miło było poznać.
-Ty... On oszukiwał! To pewne! Mam rację?! - zwrócił się szybko do jednego z najętych shinobi
-Nie-niestety nie, Toga-sama... - zaczął, ale gdy jego najemca podniósł go za koszulę, przerwał
-On oszukiwał, jasne?! - zapytał retorycznie - Więc macie zabrać mu ten miecz i moje pieniądze... - dodał wypuszczając mężczyznę
-H-hai! - powiedział i razem z towarzyszem ruszyli na Uzumakiego. Będąc zaledwie metr od niego wyciągnęli kunaie i już mieli go dźgnąć, gdy ten podrzucił walizkę do góry, jednocześnie łapiąc do ręki miecz wokół którego zaczęła się kłębić potężna wichura. Naruto od razu zamachnął się ostrzem uwalniając podmuch który ruszył w stronę ninja. Ci od razu w geście samoobrony zasłonili się rękoma, lecz mimo uderzenia w nich wiatru nic im się nie stało.
-Kuso... On jest shinobi? - zapytał niższy z zamaskowanych
-Trudno... Musimy go... - drugi przerwał swoją wypowiedź słysząc szczęk metalu i zauważając że ich kunaie są przecięte w połowie - Jak on to...
-Następnym razem... Nie będę taki miły... - powiedział groźnie, patrząc na nich swoimi błękitnymi, lisimi oczami - A teraz... Wynocha! - warknął wypuszczając falę potężnej czakry
Dwójka shinobi od razu cofnęła się ze strachu po czym uciekła w przerażeniu, blondyna natomiast rzucił tylko przelotne spojrzenie mężczyźnie którego właśnie ograł, po czym skierował się do pobliskiej uliczki, nieco odstającej od głównej. Od razu po wejściu znalazł niski murek na którym usiadł, położył obok walizkę z pieniędzmi, po czym wyciągnął z kabury pusty zwój, buteleczkę atramentu i miękki pędzel. Już po chwili rozwinął papier, zamoczył włosie pędzla do połowy po czym zaczął zapisywać formuły pieczęci. Kilka minut później duża cześć zwoju była zapełniona setkami symboli, wewnątrz których znajdowało się kilka dużych, pustych okręgów. Uzumaki chwycił papier w obie ręce, zeskoczył z murku i położył go na ziemi. Szybkim ruchem otworzył walizkę z pieniędzmi i uformował pieczęcie.
-Fuin. - powiedział spokojnie, jedną z rąk kładąc na krawędzi zwoju i przesyłając do niego czakrę
W momencie wszystkie pieniądze ze stalowej obudowy zostały wchłonięte do pierwszego z okręgów techniki. Sekundę później w okręgu pojawił symbol Fuin. Uzumaki szybko zamknął zwój, po czym schował go pod koszulą. Zamknął i skierował się ulicą w stronę centrum.
"Musze przyznać że nieźle ci poszło w tej partyjce." - odezwał się nagle Kurama
"Dzięki." - odparł psychicznie Uzumaki, rozglądając się i zerkając na zabudowania po obu stronach ulicy
"Powiedz mi jedno... Jak podmieniałeś te karty, i kiedy?" - zapytał ciekawy sztuczek Naruto - "Ani razu tego nie zauważyłem... Zdradź mi to... Jak to zrobiłeś?"
"Sęk w tym... Że ani razu nie podmieniłem kart..." - odparł
"..." - odparła mu martwa cisza - "Co?!" - lis wykrzyknął w szoku z szeroko otwartymi oczami, pochylając się tak bardzo że łeb utknął mu między kratami
"Rany... Nie wrzeszcz..." - jęknął do lisa, łapiąc się za głowę
"Czy ty chcesz mi wmówić że te karty ci się po prostu trafiły!?" - warknął z niedowierzaniem - "Coś takiego jest po prostu niemożliwe... Nawet z moim wpływem jako kitsune..." - dodał
"Uwierz mi, też byłem w szoku... Ale wiesz, skoro mamy takiego farta... To czemu by go nie wykorzystać..." - powiedział Uzumaki, gdy na jego twarzy zagościł przebiegły, mroczny uśmiech
Po plecach Kuramy przebiegł dreszcz. Wyraz twarzy jego nosiciela w ogóle mu się nie podobał. Uzumaki szybkim krokiem ruszył głębiej w miasto..
"Nagle poczułem współczucie dla ludzi w tym mieście..." - stwierdził drżącym głosem lis, obserwując spokojny chód blondyna
Ponad godzinę później Naruto siedział na głównym placu osady, powoli popijając zieloną herbatę. Na jego twarzy widniało zadowolenie.
"Dalej nie możesz wyjść z szoku, Kurama?" - zapytał lisa wewnątrz swego umysłu - "Nie przesadzaj..."
"Nie przesadzaj? Dzieciaku, ty opróżniłeś ze cztery kasyna!" - wykrzyknął, dalej nie mogąc uwierzyć w to co widział - "Ile ty w ogóle teraz masz pieniędzy!? Ponad 1000000 ryo!?"
"Co ty... Tylko trochę ponad 700000 ryo..." - odpowiedział kończąc swój napar - "Pomyśl tylko... Ile za to można by kupić ramen...." - dodał z rozmarzonym wzrokiem
"Eee... Ja się wyłączam..." - powiedział zmieszany - "Uzumakich nie ogarniesz..." - szepnął pod nosem, kładąc się
Tymczasem Naruto wyrzucił jednorazowy kubek i ruszył drogą, planując jeszcze trochę pozwiedzać. Nagle zauważył stoisko z pieczonymi kałamarnicami
-W sumie powinien tu być za kilka minut... - pomyślał, po czym podszedł do straganu - Oj, staruszku... Poproszę dwie pieczone kałamarnice...
-Jasne... Trzymaj... - odparł, podając Uzumakiemu dwa nabite na pałeczki, upieczone głowonogi - 60 ryo.
-Hai... Proszę... - szepnął, dając mężczyźnie kilka banknotów i odchodząc w stronę centrum - Tylko gdzie ten stary zboczeniec może by... - przerwał swoje rozmyślenia, słysząc gromki śmiech z pobliskiego budynku
Nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie jeden fakt. Ten głos był znajomy. BARDZO znajomy. Naruto od razu wbiegł za kotary przysłaniające wejście. Od razu jego oczom ukazał się Jirayia siedzący pomiędzy dwoma skąpo ubranymi, młodymi dziewczynami, popijający sake. Blondyn szybko zauważył także inną rzecz. Na stole leżał pusty portfel. JEGO portfel! Jinchuuriki przykląkł po czym przymrużył oczy jakby chcąc się upewnić czy nie ma przywidzeń. Szybko go podniósł po czym potrząsnął kilka razy, aby upewnić się czy nie ocalały jakieś pieniądze.
"Zapamiętać... Nie dawać Ero-senninowi pieniędzy..." - pomyślał zaciskając zęby - "Tu było z 20000 ryo..." - stwierdził zrozpaczony
"Teraz masz znacznie więcej..." - odpowiedział jego biju
"Cicho! Pieniądze to pieniądze!" - odkrzyknął wewnątrz swojego umysłu - "Na dodatek on wydał moją ciężko zarobioną gotówkę na... Panienki... Co za cholerny zje( C E N Z U R A )" (Kurama: Fragment ocenzurowany z powodu niepojętej ilości przekleństw... Przepraszamy za Naruto... Naruto: EJ!!!)
-Ooo... Siema Naruto... Co tam? - powiedział białowłosy Sannin, popijając sake
-Ja ci dam 'co tam'... - warknął, patrząc na Jirayie - Zdecydowałem się nawet postawić ci jakąś przekąskę, a ty co!? Za MOJE ciężko zarobione pieniądze, zabawiasz się z jakimiś panienkami!!! Miałem przeczucie że sporo wydasz, ale żeby wszystko!? - wydarł się, tracąc panowanie
-Ej, ej... Naruto, spokojnie... No przepraszam... - zaczął niepewnie białowłosy
Nagle jedna z kałamarnic wypadła z ręki Uzumakiego, trafiając w ubranie jakiegoś mężczyzny
-Ej szczylu! - krzyknął jego łysy towarzysz - Uważaj bo ci obiję mordę! Poplamiłeś ubranie mojego szefa! - dodał wskazując na małą plamę na płaszczu
-Tylko tyle? Przecież wystarczy przejechać parę razy szmatką albo szczotą i nie będzie ani śladu... - odpowiedział Naruto, przyglądając się dwójce
-Szczotką!? To jest firmówka, gówniarzu! - odwarknął - Wiesz ile kosztowało!? 100000 ryo!
-Ile!? - wypalił jinchuuriki - Za takie coś!?
-Strasznie dużo jak na taką szmatę... - podsumował żabi Sannin
-Hę!? Nie podskakuj, staruchu! Mój szef to były chunin z Iwa-gakure! - odpowiedział głośno - To legendarny skrytobójca. Nie zaczynaj bo możesz nie przeżyć!
-Legendarny, co? Hehe... - zaśmiał się, dopijając alkohol
-Chyba szukasz guza, koleś! - warknął czarnowłosy były shinobi ruszając w stronę Jirayi
-Oj, Naruto... Przypatrz się dobrze... Zademonstruję ci technikę której chcę cię nauczyć... - powiedział zaczynając kumulować w dłoni czakrę, która przybrała kształt kuli
"Co do... To jest... Czakra?" - pomyślał przyglądając się wirującej z ogromną prędkością energii
Tymczasem były chunin z Iwa-gakure już miał wyprowadzić cios, jednak białowłosy uprzedził go i szybkim ruchem uderzył sferą czakry w brzuch mężczyzny. Ten jęknął z bólu po czym poleciał na pobliski stragan, całkiem go niszcząc, po czym wbił się w budynek naprzeciwko. Jirayia ciągle stał z wyciągniętą ręką, w której znajdował się portfel byłego shinobi.
-K-kim ty... Jesteś? - warknął leżący w gruzach czarnowłosy, próbując się podnieść
-Szefie! - krzyknął przerażony łysy, podbiegając do swojego najemcy i pomagając mu wstać
-Phi... Jesteś słabiutki... - westchnął, podchodząc do teraz siedzącego na ziemi właściciela stoiska i wręczając mu banknoty z portfela - Proszę... To za zniszczenie straganu...
-Aa... Arigatou... Chyba... - odparł niepewnie, zabierając pieniądze - Ile!? - jego oczy rozszerzyły się w szoku, gdy zauważył jak wysoką sumę dostał
-Aaa... Właśnie... - powiedział Sannin, podnosząc z ziemi balonik z wodą - Kupię je wszystkie... Nie ma pan nic przeciwko?
-Eee... Nie, skądże.
-No dobra... Naruto, idziemy. Czas potrenować. - stwierdził entuzjastycznie
-Tak jest... Ale najpierw... - odpowiedział, pojawiając się za Jiraiyą z kryształowym, długim kijem z licznymi ostrymi wypustkami
-Hę? Co jest...
-Shoton Hijutsu:... - szepnął groźnie, przyklękając - SENNEN GOROSHI!!! - wykrzyknął, poruszając bronią do przodu
Przez kilka sekund panowała grobowa cisza
-ITAIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!
*********
Górski Cmentarz
Zamaskowany mężczyzna szedł powoli ciemnym korytarzem w stronę jednej z sal treningowych. Jego podopieczny przesiadywał tam już od kilku dni, a go zaczęła martwić nieobecność chłopaka. Po kilku minutach stanął przed masywnymi drzwiami, po czym, nie trudząc się otwieraniem przeniknął przez nie i wszedł do środka pomieszczenia i zlustrował je wzrokiem. Młody Uzumaki stał w pobliżu jedynego stołu, całkowicie pochłonięty swoim treningiem. Czarnowłosy szybko podszedł do blatu, na którym rozwinięty był skradziony z Konohy zwój i od razu zlustrował go wzrokiem. Młodszy szybko spojrzał na zamaskowanego, po czym zignorował go i ponownie zaczął kumulować czakrę. Tymczasem tamten ciągle wpatrywał się w zapisany papier. Pod jego maską pojawił się uśmiech.
-Rozumiem... Ćwicz dalej, Menma... - powiedział gdy przestrzeń dookoła niego zaczęła wirować - Mam jeszcze parę spraw do załatwienia... Nie będę ci przeszkadzał... - dodał, znikając
-Heh... Wydawał się być zadowolony... - szepnął, nie przerywając kumulowania energii
"Im jesteś silniejszy, tym stajesz się bardziej przydatny..." - odwarknął lis - "To proste rozumowanie..."
-Taa... To prawda... Ale im ktoś jest silniejszy, tym trudniej go kontrolować... - szepnął z maniakalnym uśmieszkiem - Gdy tylko zdobędę Shodai (pierwsze) Kinjutsu oraz odpieczętuję istotę której szukałem od lat... Wtedy nic już mi nie stanie na drodze... Zmienię ten nędzny świat...
"Wiesz... Czasami ciężko stwierdzić jaki tak naprawdę jesteś... I czemu tak naprawdę walczysz..." - westchnął Yin Kurama z chytrym uśmieszkiem
-Hehehe... Czemu walczę? - odparł, całkowicie poważniejąc - Od tamtego dnia... Od momentu kiedy zobaczyłem jak te dzieci umarły... Od momentu gdy zobaczyłem ich martwe ciała... Zrozumiałem jak chorymi istotami jesteśmy my, ludzie... - powiedział, gdy jego oczy się zwęziły w gniewie - Mordujemy niewinnych... Sprawiamy sobie wzajemnie ból... Toczymy gówniane wojny, które pozbawiają życia tysięcy ludzi i niewinnych dzieci... I na co to wszystko!? Po to by pewnego dnia umrzeć!? Gardzę takim życiem... Istotami które tak żyją... Gdy obserwowałem pięć wielkich osad i mniejsze wioski shinobi... Zauważyłem jedno... Dzieciom od młodości wpaja się że mogą umrzeć w każdej chwili... Dlatego też duża cześć z nich zostaje shinobi... By to nie one zginęły, a ci którzy spróbują je zabić... By bronić swoje bezwartościowe wioski te niewinne dzieci stają się zwykłymi maszynami do mordowania... Mimo to na początku zostaje w nich trochę niewinności oraz ufności do tego świata, której z czasem się pozbywają... Dokładnie tego chciał mój pieprzony ojciec... Nienawidzę tego... Tego jak ci żałośni ludzie posyłają niczego winne dzieci na śmierć! - wykrzyknął, gdy w pokoju rozległ się dźwięk pęknięcia
Od razu o ziemię uderzyła spora ilość wody, a po chwili upadły na nią resztki balonika trzymanego wcześniej przez Menmę.
-Pierwszy etap treningu zakończony... Czas brać się za dalszą część... - szepnął, kierując się w stronę pobliskiej skrzyni
-Co? Przecież damy sobie z nimi radę... - powiedział, rzucając królem małp w pobliską ścianę - Nie ma powodów...
-Kogo my tu mamy? - powiedział tajemniczy głos - Powinniście wiedzieć że na mnie uroki kobiet tak łatwo nie podziałają... W końcu latało za mną tyle dziewczyn że aż musiałem się od nich odganiać... - dodał białowłosy mędrzec, pojawiając się z Hoshigakim, na ramieniu trzymając nieprzytomną kobietę.
-Ero-sennin! - powiedział zaskoczony lecz uradowany Uzumaki, ale już po chwili na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia - Uroki kobiet na ciebie nie działają? - szepnął, gdy jego oczy zostały przysłonięte przez sterczące włosy - I kto to mówi!? Gość, który ślini się jak tylko jakaś laska do niego mrugnie! Skończ z tymi gadkami, bo i tak nikt kto cię poznał w to nie uwierzy, cholerny zboku! - wykrzyknął oskarżycielsko w stronę białowłosego
-Ej, przestań mnie tak nazywać! - odkrzyknął
-Przestań marnować pieniądze na panienki! - odparł, uciszając mężczyznę
-Heh... Oto i jeden z 'Legendarnych Sanninów'... Tak coś myślałem że nie zatrzymamy cię na długo, mimo twojej słabości do kobiet... - westchnął niebieskoskóry
-Pff... Nawet oni znają twoją słabość... - powiedział zażenowany blondyn
-Jaką słabość!? Coś sobie ubzduraliście!? - warknął groźnie, formując pieczęcie i za pomocą czakry manipulując włosami - Hari Jigoku! - warknął, wystrzeliwując setki utwardzonych niczym igieł włosów w stronę nukeninów
Kisame natychmiast uniósł Samehadę, blokując większość nadlatujących pocisków, jednocześnie szybko doskakując do swojego towarzysza.
-Nic ci nie jest, Itachi-san? - zapytał spokojnie
-Nic, muszę tylko chwilę odpocząć... - wyszeptał, ciężko dysząc
-Nie myślcie sobie że pozwolę wam...
-Gha!!! - krzyknęła nagle Mikoto, gdy jej pancerz Susano rozpadł się w kilku miejscach, a czarne płomienie opadły na jej plecy - Kuso...
-Idziemy... - szepnął Uchiha, wyskakując z budowli i uciekając po dachach
-Szlag... Nie możemy pozwolić im...
-Zamknij się na chwilę, i pomóż mi pozbyć się tych płomieni! - wykrzyknął rozpaczliwie Uzumaki, starając się jakoś zbliżyć do przybranej matki - Kuso... - warknął, gdy jego płaszcz czakry zniknął, przez co musiał odskoczyć od ognia
-Czarne... Płomienie? - zapytał, całkiem zaskoczony - Pierwszy raz je widzę... Ale to na pewno nie jest zwykła technika... - szepnął, szybko wyjmując pusty zwój, butelkę atramentu i pędzelek
Natychmiast rozwinął papier, zamoczył pędzel w atramencie i zaczął pisać formułę techniki na jego powierzchni. Tymczasem osłona kobiety zaczęła się całkowicie kruszyć. Naruto spojrzał spanikowany na białowłosego.
-Ej, długo jeszcze!? - warknął niecierpliwie
-Zamknął byś się na chwilę. - odparł groźnie Jiraiya - Sprawdź co z Sasuke...
-H-hai... - odszepnął, szybko podbiegając do czarnowłosego
Bez namysłu sprawdził jego puls, po czym przerzucił jego lewą rękę za swój kark i podpierając go, starał się zbliżyć do Sannina.
"Ta walka... Była... Dziwna..." - pomyślał Uzumaki, przypominając sobie starcie
"Dziwna? Itachi nie był w pełni sił... Gdyby był, mógłby po prostu wytrzeć tobą podłogę..." - stwierdził lokator niebieskookiego
"Nie o to mi chodzi... Nie zauważyłeś tego?" - zapytał lisa, ciągle zmieszany
"Czego..." zaczął, lecz przerwał mu głos białowłosego shinobi
-Gotowe! - powiedział, odkładając pędzelek i formując kilka pieczęci - Fuka Hoin! - wykrzyknął, przykładając dwa palce do krawędzi zwoju i przesyłając do niego czakrę
W jednej chwili płomienie Amaterasu zaczęły być zasysane do zwoju. Po kilku sekundach całkiem zniknęły, a wewnątrz koła pieczęci na papierze znajdowała się symbol pieczęci. Sannin momentalnie zwinął rulon, po czym związał go jeszcze czerwonym sznurkiem i spojrzał na czarnowłosą kunoichi. Wzrok blondyna natychmiast powędrował za oczami Jiraiyi. Aż się wzdrygnął, widząc rozległość oparzeń na jej plecach. Coś takiego jest niemożliwe do wyleczenia, nawet przy użyciu normalnych technik medycznych. Cała skóra i część mięśni była zwęglona. W jednym miejscu Naruto mógł zauważyć białe plamy. Kość. Płomienie dotarły aż do jej barków. Niebieskooki szybko podbiegł do niej, wcześniej kładąc na ziemi nieprzytomnego Sasuke. Gdy tylko znalazł się przed nią, natychmiast przyklęknął.
-K-Kaa-san? - zapytał niepewnie
Mikoto podniosła swój wzrok, spoglądając ze łzami w oczach i zaciśniętymi zębami na młodego jinchuuriki. Od razu słabo się uśmiechnęła. Przez te rany, nie mogła się nawet poruszyć.
-N-Naru-to... Nic... Ci nie... Jest... To dobrze... - powiedziała, z trudem utrzymując swój głos na normalnym poziomie - A... A co z ... Co z Sasuke? - zapytała niepewnie
-Itachi użył na nim jakiegoś genjustu... Ale poza tym nic mu nie jest... No może z wyjątkiem tego że jest mocno obity... Ale zawsze tak kończyliśmy, trenując, nie? - powiedział, z trudem powstrzymując płacz, na widok cierpień Mikoto
-To... To dobrze... - odparła nie pozbywając się z ust uśmiechu pełnego bólu - Wiesz... Musi wam być za mnie wstyd... Byłam za słaba... By powstrzymać tą masakrę... I teraz byłam za słaba... By was ochronić... Jestem beznadziejna...
-Nawet tak nie mów! - krzyknął, pozwalając łzom spływać po jego policzkach - Uratowałaś... Nas... Gdyby nie ty, ja już bym nie miał rąk... Arigatou... Kaa-san... - dodał, całkiem się rozklejając
-Heh... Kushina byłaby... Pewnie dumna, wiedząc jakiego ma syna... - odparła, nie mogąc już powstrzymać łez bólu - Gdybym tylko... Te lata temu była silniejsza... Może do niczego by nie doszło...
-Proszę... Przestań się już obwiniać... To nie była twoja wina...
-Ale gdybym... Gdybym wtedy... Zareagowała... To... Może... Może... - szepnęła, tracąc przytomność i upadając na brzuch
-Kaa-san! - krzyknął przerażony blondyn
-Spokojnie, ciągle czuć od niej czakrę... Żyje... Ale musi natychmiast zostać opatrzona... - powiedział z grymasem Sannin - Będziemy musieli wrócić...
-To wracamy... Nie ma na co czekać... - odpowiedział, zerkając na niego z ukosa
-Naruto, zostawmy ich w rękach mieszkańców... Musimy znaleźć Tsunade, to nasz priorytet... Z jej umiejętnościami będziemy mogli wyleczyć jej urazy. - powiedział, spoglądając na ciemne już niebo
-Nani!? - warknął Uzumaki z niedowierzaniem z głosie - Mamy ich tu zostawić!? Nie mają tu nawet porządnego szpitala! Musimy...
-Naruto! - odezwał się zimnym głosem Jiraiya - Nie umrą przez ten czas. A mieszkańcom powiemy aby powiadomili Konohę...
-I tylko dlatego że musimy znaleźć jakąś starą wiedźmę, mamy ich nie zabrać do osady!? - wykrzyknął w stronę Sannina
-Naruto... Chcesz zostać Hokage, nie? - zapytał jeden z wielkiej trójki - Przywódca musi czasem podejmować trudne decyzje... Dlatego właśnie musimy odszukać Tsunade... Z jej umiejętnościami damy radę im pomóc.
-Gh... - warknął Uzumaki, spuszczając wzrok na swoję opiekunkę - Do jasnej cholery... Z tymi ranami ona...
-Jiraiya-sama! - krzyknął wpadający przez wyrwę w suficie czarnowłosy jounin, ubrany w zielony kombinezon
-Gai? - zapytał zdziwiony obecnością mężczyzny
-Huh... Chyba się spóźniłem... - stwierdził zauważając nieprzytomnego Sasuke i Mikoto - Czyli już z nimi walczyliście?
-Taa... Mikoto oberwała czarnymi płomieniami, a Sasuke został trafiony jakimś genjutsu... - odpowiedział spokojnie
-Kakashi-san też nim dostał... Leży teraz nieprzytomny, nie wiadomo kiedy się ocknie. - stwierdził Maito
-Kakashi-sensei też!? - wykrzyknął z niedowierzaniem w głosie blondyn
-Kuso... Itachi stał się potężny... Gai, opatrzysz Mikoto i zabierzesz ją oraz Sasuke do osady? - zapytał Jiraiya
-Jasne... Zresztą zaraz powinien tu przybyć oddział ANBU. Wysłali ze mną kilku ludzi, ale ruszyłem przodem. - powiedział głośno
-Eh... Dobra... Naruto, zadowolony? - szepnął do blondyna - Teraz nic im nie grozi.
-Ta... Dobra... Chodźmy... - stwierdził smętnie
-Poczekaj na mnie przed zajazdem, dobra? - zapytał, a otrzymując mordercze spojrzenie od Uzumakiego szybko dodał - Spokojnie! Lecę tylko zapłacić właścicielowi za szkody!
-Hu... No chyba że tak... Tylko się pospiesz! - warknął, zabierając z podłogi swój miecz i zgarniając zwoje
Sannin szybko zszedł schodami, natomiast Naruto wyskoczył przez otwór w dachu, po czym szybko wylądował na ziemi i ruszył w stronę wejścia do gospody.
"Naruto... Co miałeś na myśli pytając czy czegoś nie zauważyłem?" - warknął ciekawy lis, przyklękając przy swojej klatce
"Zaraz po tym jak go ugryzłem zaczął rozglądać się po całym pomieszczeniu... Zupełnie jakby... Jakby dopiero po tej ogromnej ilości czakry którą w niego wlałem zauważył co się dzieje dookoła..." - stwierdził Uzumaki
"Zaraz... Coś jakby był..." - Kurama zaczął niepewnie
"Taa... Ale może tylko mi się wydawało... Może po prostu zaskoczyłem go... Ta... Na pewno... Tak..." - stwierdził niepewnie, opierając się o framugę drzwi zajazdu w którym się zatrzymali, czekając na Jiraiye
-Rozumiem... Ćwicz dalej, Menma... - powiedział gdy przestrzeń dookoła niego zaczęła wirować - Mam jeszcze parę spraw do załatwienia... Nie będę ci przeszkadzał... - dodał, znikając
-Heh... Wydawał się być zadowolony... - szepnął, nie przerywając kumulowania energii
"Im jesteś silniejszy, tym stajesz się bardziej przydatny..." - odwarknął lis - "To proste rozumowanie..."
-Taa... To prawda... Ale im ktoś jest silniejszy, tym trudniej go kontrolować... - szepnął z maniakalnym uśmieszkiem - Gdy tylko zdobędę Shodai (pierwsze) Kinjutsu oraz odpieczętuję istotę której szukałem od lat... Wtedy nic już mi nie stanie na drodze... Zmienię ten nędzny świat...
"Wiesz... Czasami ciężko stwierdzić jaki tak naprawdę jesteś... I czemu tak naprawdę walczysz..." - westchnął Yin Kurama z chytrym uśmieszkiem
-Hehehe... Czemu walczę? - odparł, całkowicie poważniejąc - Od tamtego dnia... Od momentu kiedy zobaczyłem jak te dzieci umarły... Od momentu gdy zobaczyłem ich martwe ciała... Zrozumiałem jak chorymi istotami jesteśmy my, ludzie... - powiedział, gdy jego oczy się zwęziły w gniewie - Mordujemy niewinnych... Sprawiamy sobie wzajemnie ból... Toczymy gówniane wojny, które pozbawiają życia tysięcy ludzi i niewinnych dzieci... I na co to wszystko!? Po to by pewnego dnia umrzeć!? Gardzę takim życiem... Istotami które tak żyją... Gdy obserwowałem pięć wielkich osad i mniejsze wioski shinobi... Zauważyłem jedno... Dzieciom od młodości wpaja się że mogą umrzeć w każdej chwili... Dlatego też duża cześć z nich zostaje shinobi... By to nie one zginęły, a ci którzy spróbują je zabić... By bronić swoje bezwartościowe wioski te niewinne dzieci stają się zwykłymi maszynami do mordowania... Mimo to na początku zostaje w nich trochę niewinności oraz ufności do tego świata, której z czasem się pozbywają... Dokładnie tego chciał mój pieprzony ojciec... Nienawidzę tego... Tego jak ci żałośni ludzie posyłają niczego winne dzieci na śmierć! - wykrzyknął, gdy w pokoju rozległ się dźwięk pęknięcia
Od razu o ziemię uderzyła spora ilość wody, a po chwili upadły na nią resztki balonika trzymanego wcześniej przez Menmę.
-Pierwszy etap treningu zakończony... Czas brać się za dalszą część... - szepnął, kierując się w stronę pobliskiej skrzyni
*********
-I-I-I-Itai... - jęknął białowłosy Sannin, siadając w wodzie rzeki z której od razu uniosła się niewielka chmura pary - Ahh... Ukojenie... - nagle w jego głowę z ogromną prędkością uderzył kamień - Itai!
-Bierzmy się za trening, Ero-sennin... - powiedział beznamiętnie blondyn
-Ej... Mogłeś na mnie nie używać tej techniki, baka! Wtedy już dawno byśmy trenowali! - wykrzyknął oskarżycielsko w stronę blondyna, wskazując na niego palcem
-Trzeba było nie wydawać mojej forsy! - odkrzyknął, tracąc nad sobą kontrolę
-Przecież przeprosiłem! - warknął, odwracając głowę w drugą stronę - Zresztą, nie znasz trzech głównych zakazów shinobi!? Trzech żądzy które mogą cię zgubić!? Aby być shinobi bez wad należy pilnować się podczas przebywania z kobietami, picia alkoholu oraz zdobywania i wydawania pienię... - nie dokończył gdy w jego twarz uderzyła kłoda
-Powtórz mi to, ty stary, zboczony staruchu! - krzyknął Uzumaki - Złamałeś te zasady za jednym zamachem!
-Itai! Uspokój się już dobra!? Co powiesz na taki układ? - zapytał, już przygotowując się na nadlecenie jakiegoś przedmiotu, jednak gdy nic takiego się nie stało białowłosy szybko wysnuł swoją propozycję - Będę stawiał ci ramen przez całą tą podróż, ok? - zapytał z nadzieją
-Stawiasz mi ramen przez najbliższy rok. - odparł z powagą w głosie
-CO!? Nie ma... - przerwał jednak, widząc jak blondyn otoczył się całunem czerwonej czakry i podniósł duży głaz - Ok, ok! Ramen przez rok, tak?
-Cieszę się że doszliśmy do kompromisu. - odparł z chytrym uśmieszkiem - To teraz... Wychodzisz z tej wody, czy mam ci pomóc?
-Już wyszedłem! - wykrzyknął stając obok blondyna
-Fajnie tylko... Ubierz coś na siebie!!! - krzyknął rzucając mu w twarz leżącymi obok ubraniami
Po kilku minutach Sannin stał już ubrany obok blondyna. Od razu zwrócił się do blondyna.
-A więc, Naruto... - powiedział, skupiając na sobie całą uwagę jinchuuriki Kyuubiego - Trzymaj balona! - dodał, rzucając blondynowi mieszczący się w ręce, okrągły balon, wypełniony wodą
-He? Na co mi on... I na co kupiłeś je wszystkie!? - krzyknął, wskazując na dużą stertę gumowych kul obok Jiraiyi
-Eh... Przyjrzałeś się technice której użyłem na tym gościu? - zapytał
-Taa... Czakra w twojej ręce wirowała z ogromną prędkością... - odpowiedział szybko, przypominając sobie technikę
-Świetnie... W Rasenganie chodzi właśnie o obroty... Spójrz... - szepnął, chwytając do ręki balon
W jednej chwili woda wewnątrz niego zaczęła wirować, sprawiając że balon zaczął rozciągać się na wszystkie strony. Po zaledwie sekundzie pękł, rozbryzgując wodę.
"Za pomocą czakry sprawił że woda w balonie wirowała z prędkością wystarczającą by rozerwać go na strzępy..." - pomyślał ze zdumieniem blondyn
-Trening chodzenia po drzewie nauczył cię jak koncentrować i utrzymywać czakrę w jednym miejscu... - powiedział skupiony - Natomiast podczas treningu chodzenia po wodzie musiałeś stale wypuszczać pewną ilość czakry by utrzymać się na wodzie... - dodał, spoglądając na Naruto - Tym razem musisz nauczyć się jak kontrolować przepływ swojej energii. Jednym słowem musisz sprawić by czakra którą będziesz wypuszczał do balona
-A więc mam to trenować aż obroty będą na tyle szybkie żeby rozerwać balon na strzępy... Dobra! To do roboty! - wykrzyknął, biorąc do ręki gumową kulę z wodą i zaczynając koncentrować czakrę
-Heh... Ale wiesz... Na dzisiaj powinniśmy raczej skończyć... Już się ściemnia... - powiedział, wkładając na plecy zwój - Chodźmy... Jutro ruszamy dalej... Potrenujesz po drodze.
-Hai, hai... - odparł, po czym ponownie skupił się na próbie zniszczenia balona, jednocześnie ruszając za białowłosym
Po kilkunastu minutach ponownie przechadzali się po ulicach miasta. Większość straganów była już zamknięta. Kupcy którzy wciąż stali przy swoim towarze wyglądali na zmęczonych i także zaczynali zwijać manatki. Uzumaki razem z Sanninem nie zwracając uwagi na chodzących obok lekko spitych mężczyzn, szybkim krokiem skierowali się do najbliższego hotelu. Już po chwili weszli do nie najgorzej wyglądającego pensjonatu. Białowłosy szybko podszedł do recepcjonisty.
-Witam, witam.... - przywitał się z uśmiechem - Macie może wolny pokój dwuosobowy z dwoma łóżkami?
-Coś się znajdzie... - odparł beznamiętnie, odchodząc parę kroków w tył, łapiąc klucz do pokoju 20 i wracając na swoje stanowisko - 200 ryo na głowę za noc, bez wyżywienia.
-Hai, proszę... - powiedział Jiraiya, wręczając mężczyźnie banknoty i kierując się w stronę schodów
Nagle jednak spostrzegł piękną, młodą kobietę siedzącą przy wyjściu z budynku. Brązowowłosa popijała herbatę, lecz nagle spostrzegła że białowłosy ją obserwuje. Od razu wolną ręką zasłoniła usta, powstrzymując chichot po czym mrugnęła do niego.
-Hehe... Naruto, idź do pokoju i tam jeszcze potrenuj, dobrze? - szepnął do Uzumakiego
-Huh? A ty co zamierzasz... - zaczął, lecz gdy spostrzegł kobietę w stronę której ruszył mężczyzna opuścił ramiona w zażenowaniu - Nieważne... - westchnął załamany
-Dzieciaku, to są bardzo poważne sprawy! - odparł oburzony - Zresztą też powinieneś raz za jakiś czas zaczepić jakąś śliczną, słodką dziewczynę... Bo będziesz singlem do końca życia!
-Śliczną i słodką... Nie! Od takich przymilających się słodkich potworów można cukrzycy dostać! - wzdrygnął się, przypominając sobie pewną dziewczynę z granatowymi włosami - A poza tym... Skąd wiesz że już nie mam... - przerwał jednak swą wypowiedź, gdy zorientował się że białowłosy już dawno wyszedł razem z dziewczyną - Grr... Ej, za 100 ryo przyniesiesz mi ramen do pokoju?
-Oczywiście. - odpowiedział, wyraźnie ożywiony
-Trzymaj. - wyszeptał kładąc na stole pieniądze - Reszty nie trzeba. - dodał, kierując się na piętro
Gdy tylko wyszedł po po schodach znalazł się w niezbyt szerokim korytarzu, w którego połowie znajdowała się jedna odnoga. Blondyn szybko ruszył, spoglądając na pokoje. Szybkim krokiem wszedł do odnogi w pomieszczeniu i po chwili znalazłszy swój pokój, od razu go otworzył. W środku znajdowały się dwa łóżka, niewielka półka i kredens. Na ścianie, przy łóżkach wisiała dwie lampy. Uzumaki od razu odpiął zwoje trzymane przy boku, po czym rzucił je na łóżko razem z mieczem. Następnie od razu podszedł do znajdującego się naprzeciw wejścia okna i otworzył je szeroko. Szybko wychylił się i spojrzał na ulicę. Jego wzrok zatrzymał się na idącym z brązowowłosą kobietą Sanninie. Natychmiast na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
-Ten cholerny zbok... - warknął, błyskawicznie siadając na łóżku i biorąc do ręki balon z wodą
Natychmiast skierował do niego spore ilości czakry, po czym zaczął sobie wyobrażać płyn wewnątrz gumowej kuli wirujący z niesamowitą prędkością, starając się jednocześnie wprawić w wirowanie własną czakrę.
-To jest trudniejsze niż myślałem... - warknął, nie mogąc kontrolować przepływu własnej czakry
"To aż takie trudne?" - zapytał Kurama, otwierając jedno oko - "Wydaje się proste."
"Taa... Jasne... Ekspert się odezwał..." - warknął niebieskooki, stając przed klatką lisa
Jednakże nagle, centralnie przed połyskującą, srebrną klatką zaczęła wirować spora ilość pomarańczowej czakry.
"Coś mówiłeś?"
"Pieprz się, Kurama..." - szepnął, wracając do realnego świata
"Hahahaha! Wiesz, w moim przypadku i tak wystarczy po prostu zebrać czakrę aby uformować kulę, więc taka umiejętność na wiele mi się nie przydaje..." - odpowiedział, głośno się śmiejąc
"A spadaj na drzewo..." - powiedział, ponownie skupiając się na baloniku - "Chociaż jak się zastanowić to ta technika trochę przypomina mi wasze Bijudamy..." - stwierdził
"Taa... Chociaż ciekawi mnie jak Yondaime wpadł na stworzenie tej techniki..." - zaczął się zastanawiać - "Kushina przeważnie nie traciła kontroli, a nawet jeśli to nigdy nie weszła w drugi stan... Może zobaczył Bijudamę podczas wojny..."
"Niewykluczone... W końcu biju były wtedy wykorzystywane jako broń masowej zagłady..." - stwierdził blondyn, jednak słysząc śmiech lisa mocno się zmieszał
"Hahaha... To nie jest takie proste, młody... Może i pieczętowali nas, ale chyba nie myślisz że tak po prostu pozwalaliśmy używać naszej czakry, co?" - zapytał rozbawiony - "Rzadko kiedy udawało się podczas tamtej wojny użyć naszej pełnej mocy... A jeśli już, to przeważnie ataki leciały to w wrogów, to w sojuszników... Wiem coś o tym..." - dodał z rozmarzonym uśmiechem - "Jak raz Kushina użyła dostatecznie dużo mojej czakry by przybrać formę trzech ogonów, to najpierw rzuciła się na tą... Mikoto... Piękna to była walka... Twoja matka kontra cały pluton z Konohy i oddział z Kiri... A najlepsze że nikt z twojej osady nie zginął!"
"Aha... Fajnie..." - odparł z beznamiętną miną, jednak w jego oczach można było dostrzec zaskoczenie - "Wiec jak myślisz? Gdzie mógł zobaczyć Bijudamę?" - zapytał swoją bestię
"Mnie się nie pytaj... Kushina rzadko była z nim na misjach..." - powiedział, kładąc się- "Może będzie lepiej jak zapytasz tego twojego Ero-senseia?"
"Chyba masz rację... Hmm... Ero-sensei też nie brzmi źle..." - pomyślał z uśmieszkiem, ponownie starając się zamieszać wodą w balonie
Ponownie też jego próba spełzła na niczym. Tym razem, wnerwiony skierował duże ilości czakry do gumowej kulki, lecz w gniewie przetransformował ją w silny wiatr, który rozciął gumę, rozpryskując wodę na podłodze pokoju.
-Wrr... Cholera... Mam już tego... - zaczął, tracąc nad sobą kontrolę, ale nagle go olśniło - Rasengan wyglądał niczym mały tajfun... Co oznacza że czakra wiruje niczym wiatr... Więc muszę jedynie zastosować normalną czakrę w ten sam sposób w jaki kontroluję wiry powietrza... Dobra! To się może udać! - powiedział z uśmiechem, odpieczętowując ze zwoju kolejny balon
Już po chwili zamknął oczy i skupił całą swoją uwagę na kulistym przedmiocie w ręce. Natychmiast zaczął wypuszczać do niego duże ilości czakry.
"Dobra... Teraz tylko wyobraź sobie że formujesz wiry wiatru..." - pomyślał, starając się wprawić w wirowanie własną czakrę
Po kilku sekundach krawędź baloniku delikatnie drgnęła. Na twarzy Uzumakiego pojawił się uśmieszek.
-Może to jeszcze nie to, ale idę w dobrą stronę... - stwierdził, całkiem skupiając się na treningu
Po kilkunastu minutach ponownie sprawił że woda się poruszyła, tym razem jednak ruch był większy i dłuższy. Naruto coraz bardziej wciągał się w swój trening, ale nagle w pokoju można było usłyszeć głośne burczenie.
-Eh... Głodny jestem... Kiedy przyniosą w końcu ten ramen, do cho... - zaczął, lecz jego przemyślenie zostało przerwane przez głośne pukanie - Heh, no w końcu! - wykrzyknął, odrzucając kulkę z wodą na łóżko i szybkim ruchem otwierając drzwi - Ile można czekać?
-Minęło sporo czasu, Naruto-kun. - powiedziała osoba przed drzwiami
Ciało blondyna momentalnie zesztywniało. Niepewnie i w lekkim strachu podniósł oczy, mając nadzieję że tylko się przesłyszał. Jednak po spojrzeniu na twarz mężczyzny pozbył się wszelkich złudzeń.
-I-I-I-Itachi... - szepnął, jakby nie dowierzając
-Hoho... A więc to w tym dzieciaku zapieczętowano Kyuubiego? - zaśmiał się niebiesko skóry człowiek, ukazując się za Uchihą - Liczyłem że będzie... Wyższy...
-Naruto, pójdziesz z nami... - powiedział spokojnie czarnowłosy
Chłopak od razu oprzytomniał, po czym szybko zatrzasnął drzwi, niczego niespodziewającym się nukeninom, a następnie odskoczył, formując pieczęcie.
-Doton: Doryuheki! - warknął, przykładając dłonie do podłogi
Przed drzwiami natychmiast uformowała się kamienna ściana. Uzumaki nie czekając na rozwój wypadków rzucił się do ucieczki. Niebiesko skóry jednym szybkim ciosem rozłupał jednocześnie drzwi pokoju i dopiero co uformowaną ścianę i zauważył biegnącego w stronę okna blondyna. Gdy ten był już przy framudze w jego twarz został wyprowadzony silny kopniak, który posłał go na sam korytarz zajazdu. Naruto z dużym impetem uderzył w ścianę przed drzwiami, tworząc w niej wiele pęknięć. Jinchuuriki od razu jednak wstał i otrząsnął się z szoku, spoglądając do wnętrza pokoju. Przy oknie stał klon Itachiego który już po kilku sekundach rozproszył się w kłębie dymu. Chłopak szybko chwycił za ostatnie dwa kunaie w kaburze, po czym przyjął pozycję obronną.
-Hoho... Ktoś tu jest strasznie waleczny... Itachi-san... Chyba powinniśmy odciąć mu jedną nogę... Może fikać a my nie mamy czasu na zabawy... - powiedział Hoshigaki, chwytając zawinięty w bandaże miecz
-Cholera... - warknął młody jinchuuriki, kierując czakrę wiatru do ostrzy w rękach
-A więc...
-Dawnośmy się nie widzieli... Sasuke... - powiedział nagle nukenin z Konohy, odwracając się w stronę swojego młodszego brata
-Itachi... Przyszedłem tu... By cię zabić! - warknął, gdy cień jego włosów przysłonił jego oczy
Zamiast czarnych tęczówek miał Sharingan z dwoma tomoe w każdym.
"Sasuke, nie rób nic głupiego..." - warknął psychicznie Uzumaki, starając się obmyślić jakiś plan
-Itachi... Przyrzekłem... - warknął, przypominając sobie noc masakry Uchiha, gdy w całym korytarzu można było usłyszeć jakby świergot ptaków - Że cię ZABIJĘ!!! - krzyknął, kumulując w dłoni ogromne ilości czakry błyskawic
Natężenie energii było tak wielki że kilka płatów skóry zostało oderwane z jego ręki. Czarnowłosy nie czekając ani chwili dłużej, rzucił się z ogromną prędkością w stronę zdrajcy, ciągnąc naładowane na sto procent Chidori po ścianie obok. W miejscu przejścia błyskawicy zostało spore zagłębienie. Jednakże w chwili gdy jego ręka znajdowała się kilka centymetrów od klatki piersiowej starszego Uchihy, ten, z prędkością zbyt dużą by młodzi shinobi mogli cokolwiek zauważyć przekierował atak młodszego brata na ścianę. W powietrze wzbiła się chmura pyłu. Gdy opadła w ścianie obok znajdowała się dziura wielkości trzech ludzi. W tym momencie obok głowy Itachiego przemknął kunai naładowany czakrą wiatru, a blondyn, omijając nukenina z Kiri, wyprowadził szybkie cięcie drugim ostrzem. Jednak starszy Uchiha szybkim ruchem wybił broń z dłoni Naruto, po czym kopnął go w stronę Sasuke, posyłając obydwu z odnogi na główny korytarz. Dwójka shinobi zatrzymała się na ścianie, lecz zdążyli wyhamować na tyle by nie otrzymać obrażeń. Niebieskooki szybko otrząsnął się i natychmiast przybrał pozycję bojową.
-Słuchaj, Sasuke.... - zaczął - Musimy współpracować, i uderzyć wszystkim co mamy... - stwierdził spokojnie
-Nie, Naruto... To moja walka... - odpowiedział, przybierając pozycję bojową i szybko formując pieczęcie - Katon:... - syknął, gromadząc czakrę, lecz wykonanie techniki przerwał mu cios pięścią w policzek - Gha... Co ty... - warknął wściekle, lecz blondyn szybko chwycił go za koszule
-Słuchaj no, Sasuke! Jeśli chcemy mieć jakiekolwiek szanse musimy współpracować! Więc opanuj się trochę, dobra!? - krzyknął, składając specyficzną pieczęć - Kage Bunshin no jutsu! - warknął, gdy obok niego, w wybuchu białego dymu pojawiło się kilka klonów
Kopie blondyna natychmiast ruszyły na dwójkę nukeninów, starając się choć trochę ich przytrzymać.
-Cholera, Naruto! Mam z nim rachunki do wyrównania! Więc...
-Nie tylko ty, do jasnej cholery!!! - wydarł się, tracąc cierpliwość - Myślisz że zapomniałem co zrobił!? Że wybił cały klan Uchiha!? Do cholery, wychowywałem się wśród was! Więc nie myśl że tylko ty masz powód by walczyć!
-Gh... Eh... Dobra... - odparł, biorąc głęboki oddech - Jedna uwaga... Jeśli zauważę lukę w jego obronie, zaatakuję bez wahania...
-Eh... Tylko do cholery, bądź ostrożny... - warknął Uzumaki, widząc że ostatni z jego klonów został rozszarpany przez broń Kisame - Szlag... Przygotuj się, Sasuke! - powiedział, szybko składając kilka pieczęci i przykładając dłonie do podłogi - Doton: Doryu Taiga! - dodał, zamieniając całą podłogę korytarza w gęste błoto
-Huh... Błoto? Itachi-san, wygląda na to że daliśmy się złapać... - powiedział z chichotem w stronę czarnowłosego
-Przygotuj się... - odparł spokojnie, wyczuwając natężenie czakry
-Doton:... - warknął niebieskooki, uderzając pięścią w błoto - Dosekiryu! - wykrzyknął, formując przed sobą dużego błotnego smoka
Po zaledwie kilku sekundach bestia ruszyła z ogromną prędkością w stronę dwójki shinobi. Ci, niemal niewzruszeni szybko przybrali pozycje bojowe. Itachi momentalnie uformował pieczęcie i szybko wypluł sporą ilość wody. Ta momentalnie ich otoczyła, po czym uformowała kopułę. Gdy tylko ziemny smok znalazł się przed wodną ścianą, spod niego wypłynął potężny strumień który wybił węża nieco w górę, tak że otarł się o górną część, przelatując nad nukeninami. Kisame od razu uśmiechnął się, po czym szybkim machnięciem swojego miecza przeciął bestię w połowie. Jego głowa wylądowała za nimi, rozpadając się na masę błota, podczas gdy przednia część po prostu opadła w strumień brudu.
-Kuso... Co teraz? - zapytał niespokojny Sasuke
-Teraz? Ruszamy! - krzyknął, wyrzucając w stronę dwójki przestępców dwie małe kule i ruszając na nich
Momentalnie kłębki papieru wydzieliły duże ilość szarego dymu, przysłaniając widok na cały korytarz. Nukenini szybko przyjęli pozycje bojowe. starszy Uchiha szybko zlustrował całą zasłonę dymną.
"Napakował czakrę do tych bomb dymnych... Polepszył się.. I to znacząco..." - pomyślał czarnowłosy - Kuso... Kisame, w górę! - powiedział podniesionym tonem, z trudem wyskakując z błotnej pułapki razem z niebieskoskórym, w ostatniej chwili unikając przebicia przez kryształowe kolce wyłaniające się z pod warstwy mokrej ziemi
Nagle błoto przed zasłoną dymną pokryło się kryształem, na którym wylądował czarnowłosy chłopak. Jego ręce złożone były w pieczęć tygrysa.
-Katon: Goukakyu no jutsu! - wykrzyknął wściekle, wydmuchując dużą ognistą kulę w stronę byłych shinobi
-Heh... Suiton:... - zaczął, składając pieczęcie
Nagle zza Sasuke, z chmury dymu wybiegł młody Uzumaki, po czym szybko skoczył i odbił się od jego pleców, dolatując do ognistej techniki
-Futon: Daitoppa! - warknął, wdmuchując w płomienie potężną kulę sprężonego powietrza
Momentalnie płonący pocisk zyskał na sile i szybkości, po czym uderzył w Itachiego i Kisame, wstrząsając całym budynkiem. Blond włosy gennin wylądował na skrystalizowanej obok czarnowłosego Uchiha platformie, po czym razem z nim spojrzał na wyrwę w suficie, przysłoniętą sporą ilością dymu.
-Trafiliśmy? - sapnął jinchuuriki
-Nie... Obronili się... - odparł chłopak, dostrzegając obydwu przeciwników z uformowanymi pieczęciami wewnątrz wodnej kopuły - Kuso...
-Cholera... Trzeba będzie... - nie dokończył jednak swej wypowiedzi, zauważają że coś jest nie w porządku - Co do... - szepnął spoglądając w swoją lewą stronę
Na jego twarzy można było dostrzec jedynie szok gdy zorientował się że za nim znajdował się drugi Itachi. Jednak to co go zaskoczyło, to jego lewa ręka, lądująca na błocie, pokrywającym podłogę. Z rany trysnęło mnóstwo krwi, obryzgując ramię czarnowłosego nukenina.
-Gha!!!
-Teraz będziesz sprawiał mniej problemów... - powiedział spokojnie, zwracając się w stronę swojego brata
-Kuso! - warknął czarnowłosy, szybko odskakując
-Zostawiasz przyrodniego braciszka, Sasuke? - zapytał Uchiha - Jakże żałosne... A teraz... - przerwał jednak gdy cała jego ręka pokryła się kryształem - Co!?
-Nie pójdzie ci z nami tak łatwo... Itachi... - warknął klęczący obok Uzumaki, zmieniając się w kryształową statułę
"Cholera... Klon..." - pomyślał nukenin, gdy przebiły go kolce wyrastające z resztek kopii
Natychmiast po trafieniu sobowtór byłego shinobi Konohy rozproszył się w kłębach dymu. Orginał szybko zlustrował całe pomieszczenie swoim Sharinganem, poszukując młodego jinchuuriki. Zauważył go dopiero gdy cały dym z bomb został rozwiany. Blondyn stał na kryształowym zwierciadle, umiejscowionym w podłodze. Jego ręce były złożone w pieczęć barana. Szybko wziął zamach i z całej siły uderzył otwartą dłonią w podłoże. Momentalnie pod nim pojawiły się setki symboli
-Kuchiyose no jutsu! - krzyknął gdy spowił go biały dym
Po kilku chwilach zasłona opadła, ukazując wyprostowanego chłopaka ze stojącym obok starym, siwowłosym małpiszonem. Enma posłał przelotne spojrzenie dwójce lądujących na pokrytej błotem podłodze korytarza i westchnął.
-Itachi, co? Eh... Same problemy z nim... - szepnął, opuszczając głowę
-Enma-san... Proszę... Możesz zmienić się w diamentowy kij? - zapytał blondyn
-Heh... Sarutobi sporo powiedział ci o moich umiejętnościach... - powiedział król małp z niewielkim uśmieszkiem - Dobra! Zaczynajmy... - wykrzyknął, formując pieczęć - Henge: Kongonyoi! - w jednej chwili został on spowity dużą ilością dymu
Naruto od razu włożył weń rękę i wyciągnął czarno-złoty, gruby kij. Od razu spojrzał na niego, po czym zwrócił się do małpy.
-Mam pytanko... Dasz radę sprawić aby nie był tak gruby? - zapytał spokojnie, ciągle wpatrując się w Itachiego i Kisame
-Hm... Mogę spróbować... - odparła, otwierając na kiju jedno oko
Już po chwili jednak zamknął je, a broń zaczęła się kurczyć, aż idealnie mieściła się w dłoni chłopaka.
-Wielkie dzięki... A teraz... - warknął, rzucając się na nukeninów - Zaczynajmy! - wykrzyknął, zamachując się kijem
Cios w ostatniej chwili został zblokowany przez niebieskoskórego. Hoshigaki uśmiechnął się chytrze, i natychmiast odepchnął młodego jinchuuriki, jednocześnie robiąc krok w tył i zamachując się w bok swoim mieczem. Blondyn natychmiast wbił trzymany kij w podłogę, po czym wsparł się o niego całymi siłami. Zabandażowany oręż uderzył w niego z taka siłą że Uzumakiego aż odepchnęło kilkanaście centymetrów. Ciemnowłosy shinobi spojrzał z niedowierzaniem na broń chłopaka.
"Ten patyczek jest twardszy niż myślałem..." - stwierdził zaskoczony - "Tylko że to już koniec..." - stwierdził, widząc Itachiego, celującego swoim ostrzem w rękę blondyna
W ostatniej chwili jednak obok Naruto pojawił się młody Uchiha, który kunaiem zablokował atak brata. Jinchuuriki natomiast uśmiechnął się chytrze.
-Teraz! - krzyknął na cały głos
Momentalnie z pokoju obok nadleciało potężne ostrze czakry wiatru. Nukenini w ostatniej chwili schylili głowy, unikając śmiertelnego ataku. Ten moment wykorzystali młodzi shinobi, wykonując szybkie kopnięcia, odpychając się od dwójki przeciwników. Uchiha i Kisame szybko wylądowali jakiś metr dalej, szybko się prostując i spoglądając w stronę z której nadleciał atak. W drzwiach pokoju stał klon Uzumakeigo a w ręce trzymał jego miecz.
-Szefie! Łap! - krzyknął rzucając mu ostrze i zmieniając się w kłąb dymu
-Dzięki... - odparł szybko, łapiąc do prawej ręki ostrze - Zaczynamy prawdziwą walkę, Itachi!
-Rozumiem... Ukrył klona w głowie tego ziemnego smoka... - szepnął czarnowłosy
-Powinniśmy się przestać bawić... Itachi-san... - zauważył Kisame, opierając swój miecz na barku
-Taa... - westchnął formując pieczęcie z niesamowitą prędkością
"Nani!?" - pomyślał zszokowany Uzumaki
"Nie mogłem zobaczyć ani jednej pieczęci..." - zauważył również zaskoczony czarnowłosy
-Katon: Goukakyu no jutsu. - powiedział Uchiha, wydmuchując w stronę chłopaków dużą, ognistą kulę
-To nie zadziała! - wykrzyknął Naruto, wbijając w ziemie obydwie bronie i formując pieczęcie - Doton: Doryuheki! - dodał, przykładając do podłoża dłonie
Momentalnie wzniosła się przed nim ściana z błota i betonu, w którą już po chwili uderzyła technika Katon. Silna eksplozja całkowicie zniszczyła ścianę, wznosząc chmurę pyłu. Jednak w tym momencie z zasłony, na niebieskookiego poleciał duży, złożony z wody rekin.
-Cholera... - warknął, szybko zasłaniając dłońmi twarz
-Chidori! - krzyknął Sasuke, szybkim pchnięciem ręki otoczonej błyskawicami niszcząc technikę przeciwnika - Ty też powinieneś uważać...
-Suton: Suidan! - krzyknął lądujący nukenin z Konohy, trafiając swojego młodszego brata pociskiem wody pod dużym ciśnieniem
-Gha... - odkaszlnął młody czarnowłosy, uderzając w ścianę głównego korytarza
-Kuso, Sasuke... - wykrzyknął blondyn chcąc ruszyć w jego stronę, lecz zamarł gdy padł na niego cień 'Potwora z Kiri' - Cholera...
-Powiedz pa pa swoim rączkom! - powiedział groźnie, zamachując się ostrzem
Uzumaki szybko sięgnął po ostrze i kij, ale został złapany za ręce przez Itachiego.
-Naruto! - krzyknął Enma, otwierając oko, gdy miecz niebieskoskórego znajdował się tuż przy prawym ramieniu chłopaka
-Kuso... - warknął, zamykając oczy
Jednak sekundę później poczuł że Itachi puszcza jego nadgarstki i odskakuje, i usłyszał atak Kisame uderzający w coś. Szybko otworzył oczy, zauważając otaczającą go zieloną czakrę. Natychmiast odwrócił się, zauważając stojącą za nim czarnowłosą kobietę
-Kaa-san? - zapytał jakby nie dowierzając
-Heh... Nie mogłam przecież pozwolić wam samym walczyć z Itachim... W końcu ja też... Byłam częścią tej masakry... - odparła ze smutnym uśmiechem
-K-Kaa-s-san... - jęknął młody Uchiha, zauważając swoją matkę
-Spokojnie, Sasuke... Ja się tym zajmę... - odparła, przerzucając wzrok z młodszego na najstarszego syna - Minęło sporo czasu... Itachi...
-Okaa-san... Jednak przeżyłaś... - odparł, jakby zdziwiony - A byłem pewny że z tymi ranami fizycznymi i psychicznymi nie dasz rady...
-Zamknij ryj, gnoju! - wydarła się, tracąc kontrolę
Momentalnie wszystkim shinobi w pensjonacie po plecach przeszedł dreszcz. Naruto i Sasuke aż się wzdrygnęli słysząc krzyk Mikoto. Nawet Kisame cofnął się kilka centymetrów. Jedynie Itachi pozostał niewzruszony.
-Heh... Nie powinienem się wtedy bawić... Gdybym użył wtedy poza Tsukuyomi kilku innych technik... - odparł beznamiętnie - Takiego urazu psychicznego nikt by nie przeżył...
-Draniu... Użyłeś na mnie genjutsu abym zabiła Fugaku... Zabiłeś wszystkich członków klanu, nawet dzieci, mimo że... - przerwała swą wypowiedź, blokując mieczem Susano atak ostrzem Itachiego - A więc nie masz zamiaru wyjaśnić nawet starych spraw? Niech będzie... - szepnęła złowrogo, formując pieczęcie - Katon: Hosenka no jutsu! - powiedziała, wydmuchując kilkadziesiąt ognistych pocisków
Czarnowłosy od razu odskoczył, wysunął srebrne ostrze z drugiego rękawa i zaczął rozcinać płomienne kule. Jedyna kobieta w pomieszczeniu nie pozostała dłużna i szybko wyprowadziła potężne cięcie mieczem z zielonej czakry, jednakże Itachi w ostatniej chwili zablokował go swoimi ostrzami z rękawów. Oczy Mikoto rozszerzyły się w szoku, lecz już po chwili zauważyła płynącą przez sztylety czakrę.
-Soka... Opanowałeś nawet techniki Futon... - zauważyła smutno - Wiesz... To nie musiało się tak skończyć... Gdybyś wtedy...
-Koniec zabawy, Okaa-san... - stwierdził, jeszcze bardziej poważniejąc
-Ta... Zakończmy to... -stwierdziła, formując pieczęć i kształtując otaczającą ją czakrę
Już po chwili z zielonej klatki piersiowej zaczęła powoli wyłaniać się smukła, niemal kobieca czaszka. Jednak w tym momencie Uchiha złapała się za twarz.
-Gha... - jęknęła zasłaniając oczy, z których płynęła krew
Czakra dookoła niej zaczęła powoli się rozpraszać. Ten moment wykorzystał jej najstarszy syn, kumulując ogromne ilości czakry.
"Kuso... To będzie coś mocnego..." - pomyślał Uzumaki, łapiąc za swoje bronie i wybiegając z otaczającej go czakry, w ostatniej chwili blokując atak niebieskoskórego, wymierzony w jego zastępczą matkę
-Kaa-san! Rusz się! - krzyknął młodszy Uchiha, zbierając się z ziemi
-Koniec zabawy... - szepnął złowrogo nukenin, przymykając prawe oko, tylko po to by szeroko je otworzyć - Amaterasu! - warknął
W jednym momencie na całej niestabilnej czakrze Susano, jak i obok niej, pojawiły się czarne płomienie. Mikoto jęknęła w bólu, wzmożonym niesamowitym skwarem, po czym spojrzała na zdrajcę swoim Mangekyo.
-Cholera... - warknął Uzumaki, starając się odepchnąć byłego shinobi Kiri
-Gdy tylko płomienie zaczną cię pochłaniać zabiorę twój Mangekyo... A teraz... - oznajmił Uchiha, kierując się do swojego młodszego brata - Zajmę się tobą, braciszku.
-Gha... - jęknął ocierając usta, po czym uformował kilka pieczęci i zgromadził w dłoni resztę czakry - No chodź!!! - krzyknął wyzywająco
Itachi w jednej chwili znalazł się przed Sasuke, uderzając gołą pięścią w jego brzuch. Młodszy od razu zakrztusił się, wypluwając trochę krwi.
-Ciągle tak słaby... - westchnął zawiedziony, powtarzając cios drugą ręką
Czarnowłosy chłopak upadł na ziemię, wypluwając kolejną porcję czerwonej cieczy. Sharingan już dawno zniknął z jego oczu, pozostawiając zamglony, czarny wzrok, wpatrzony jakby w przestrzeń.
"Mimo że minęło tyle lat... Tyle lat treningów... Nie jesteśmy w stanie go nawet porządnie zranić?" - pomyślał, gdy zdrajca podniósł go za gardło i przyszpilił do ściany - Gha...
-Wiesz... Pozwolę ci... Ponownie to zobaczyć... Tamtą noc... - szepnął, przymykając lewy Sharingan
-Nie rób tego, Itachi!!! - krzyknęła Mikoto, gdy w końcu ustabilizowała klatkę piersiową Susano, starając się jednocześnie uformować ręce które zostały zniszczone przez Amaterasu
-Tsukuyomi! - szepnął, spoglądając w oczy Sasuke swoim Mangekyo
Chłopak natychmiast znalazł się w czarno-czerwonej przestrzeni. Naprzeciw niego siedział jego ojciec i matka, a nad nimi stał Itachi. Szybko szarpnął Mikoto za włosy po czym spojrzał jej w oczy. Ta natychmiast zesztywniała, po czym wyjęła z kabury Uchihy kunai i szybkim ruchem podcięła gardło swemu mężu, po czym wbiła sobie kunai w brzuch. Młody członek klanu Uchiha krzyknął rozpaczliwie, widząc ten obraz a także spoglądając jak jego brat morduje wszystkich jego przyjaciół, znajomych i resztę z członków prestiżowego klanu. W realnym świecie, od razu po tym jak czarnowłosy nukenin zastosował genjutsu Sasuke krzyknął przeraźliwym głosem.
-Kuso... Sasuke! - wykrzyknęła kunoichi, próbując pozbyć się nakładających się na pancerz zielonej czakry czarnych płomieni
Na powierzchni klatki piersiowej pojawiły się już liczne pęknięcia, i wyglądało na to że Susano już długo się nie utrzyma. Nagle za Mikoto nastąpiła potężna eksplozja białego dymu i czerwonej czakry.
-ITACHI!!! - krzyknął rozwścieczony Uzumaki, ruszając na czworaka w stronę Uchihy
Podłoga za nim była dosłownie wyrywana w górę, z powodu jego impetu. Tymczasem Enma powstrzymywał dłońmi miecz Kisame. Naruto szybko zamachnął się, chcąc trafić czarnowłosego nukenina, lecz ten w ostatniej chwili uniknął ciosu, przykucając na jedno kolano. Blondyn natomiast trafił w ścianę, jakiś metr obok Sasuke, przebijając się przez nią i trafiając na następną, na której się zatrzymał.
"Cholera..." - pomyślał - "Podwójne użycie Tsukuyomi i jedno Amaterasu dają o sobie znać..." - stwierdził, zaciskając palce
Starszy Uchiha szybko wstał i podszedł do wyrwy. Natychmiast jednak wyłonił się z niej jinchuuriki, teraz otoczony płaszczem czakry z dwoma ogonami. Spojrzał na użytkownika Sharingana, po czym bez namysłu rzucił się na niego, wyciągając do przodu lewą rękę, chcąc zmiażdżyć głowę przeciwnika. Ten jednak szybko zareagował, wysuwając ostrze i przebijając skórę blondyna, nieco nad nadgarstkiem.
-Grr... - warknął, łapiąc wolną dłonią za wystający kawałek ostrza
-Trening chodzenia po drzewie nauczył cię jak koncentrować i utrzymywać czakrę w jednym miejscu... - powiedział skupiony - Natomiast podczas treningu chodzenia po wodzie musiałeś stale wypuszczać pewną ilość czakry by utrzymać się na wodzie... - dodał, spoglądając na Naruto - Tym razem musisz nauczyć się jak kontrolować przepływ swojej energii. Jednym słowem musisz sprawić by czakra którą będziesz wypuszczał do balona
-A więc mam to trenować aż obroty będą na tyle szybkie żeby rozerwać balon na strzępy... Dobra! To do roboty! - wykrzyknął, biorąc do ręki gumową kulę z wodą i zaczynając koncentrować czakrę
-Heh... Ale wiesz... Na dzisiaj powinniśmy raczej skończyć... Już się ściemnia... - powiedział, wkładając na plecy zwój - Chodźmy... Jutro ruszamy dalej... Potrenujesz po drodze.
-Hai, hai... - odparł, po czym ponownie skupił się na próbie zniszczenia balona, jednocześnie ruszając za białowłosym
Po kilkunastu minutach ponownie przechadzali się po ulicach miasta. Większość straganów była już zamknięta. Kupcy którzy wciąż stali przy swoim towarze wyglądali na zmęczonych i także zaczynali zwijać manatki. Uzumaki razem z Sanninem nie zwracając uwagi na chodzących obok lekko spitych mężczyzn, szybkim krokiem skierowali się do najbliższego hotelu. Już po chwili weszli do nie najgorzej wyglądającego pensjonatu. Białowłosy szybko podszedł do recepcjonisty.
-Witam, witam.... - przywitał się z uśmiechem - Macie może wolny pokój dwuosobowy z dwoma łóżkami?
-Coś się znajdzie... - odparł beznamiętnie, odchodząc parę kroków w tył, łapiąc klucz do pokoju 20 i wracając na swoje stanowisko - 200 ryo na głowę za noc, bez wyżywienia.
-Hai, proszę... - powiedział Jiraiya, wręczając mężczyźnie banknoty i kierując się w stronę schodów
Nagle jednak spostrzegł piękną, młodą kobietę siedzącą przy wyjściu z budynku. Brązowowłosa popijała herbatę, lecz nagle spostrzegła że białowłosy ją obserwuje. Od razu wolną ręką zasłoniła usta, powstrzymując chichot po czym mrugnęła do niego.
-Hehe... Naruto, idź do pokoju i tam jeszcze potrenuj, dobrze? - szepnął do Uzumakiego
-Huh? A ty co zamierzasz... - zaczął, lecz gdy spostrzegł kobietę w stronę której ruszył mężczyzna opuścił ramiona w zażenowaniu - Nieważne... - westchnął załamany
-Dzieciaku, to są bardzo poważne sprawy! - odparł oburzony - Zresztą też powinieneś raz za jakiś czas zaczepić jakąś śliczną, słodką dziewczynę... Bo będziesz singlem do końca życia!
-Śliczną i słodką... Nie! Od takich przymilających się słodkich potworów można cukrzycy dostać! - wzdrygnął się, przypominając sobie pewną dziewczynę z granatowymi włosami - A poza tym... Skąd wiesz że już nie mam... - przerwał jednak swą wypowiedź, gdy zorientował się że białowłosy już dawno wyszedł razem z dziewczyną - Grr... Ej, za 100 ryo przyniesiesz mi ramen do pokoju?
-Oczywiście. - odpowiedział, wyraźnie ożywiony
-Trzymaj. - wyszeptał kładąc na stole pieniądze - Reszty nie trzeba. - dodał, kierując się na piętro
Gdy tylko wyszedł po po schodach znalazł się w niezbyt szerokim korytarzu, w którego połowie znajdowała się jedna odnoga. Blondyn szybko ruszył, spoglądając na pokoje. Szybkim krokiem wszedł do odnogi w pomieszczeniu i po chwili znalazłszy swój pokój, od razu go otworzył. W środku znajdowały się dwa łóżka, niewielka półka i kredens. Na ścianie, przy łóżkach wisiała dwie lampy. Uzumaki od razu odpiął zwoje trzymane przy boku, po czym rzucił je na łóżko razem z mieczem. Następnie od razu podszedł do znajdującego się naprzeciw wejścia okna i otworzył je szeroko. Szybko wychylił się i spojrzał na ulicę. Jego wzrok zatrzymał się na idącym z brązowowłosą kobietą Sanninie. Natychmiast na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
-Ten cholerny zbok... - warknął, błyskawicznie siadając na łóżku i biorąc do ręki balon z wodą
Natychmiast skierował do niego spore ilości czakry, po czym zaczął sobie wyobrażać płyn wewnątrz gumowej kuli wirujący z niesamowitą prędkością, starając się jednocześnie wprawić w wirowanie własną czakrę.
-To jest trudniejsze niż myślałem... - warknął, nie mogąc kontrolować przepływu własnej czakry
"To aż takie trudne?" - zapytał Kurama, otwierając jedno oko - "Wydaje się proste."
"Taa... Jasne... Ekspert się odezwał..." - warknął niebieskooki, stając przed klatką lisa
Jednakże nagle, centralnie przed połyskującą, srebrną klatką zaczęła wirować spora ilość pomarańczowej czakry.
"Coś mówiłeś?"
"Pieprz się, Kurama..." - szepnął, wracając do realnego świata
"Hahahaha! Wiesz, w moim przypadku i tak wystarczy po prostu zebrać czakrę aby uformować kulę, więc taka umiejętność na wiele mi się nie przydaje..." - odpowiedział, głośno się śmiejąc
"A spadaj na drzewo..." - powiedział, ponownie skupiając się na baloniku - "Chociaż jak się zastanowić to ta technika trochę przypomina mi wasze Bijudamy..." - stwierdził
"Taa... Chociaż ciekawi mnie jak Yondaime wpadł na stworzenie tej techniki..." - zaczął się zastanawiać - "Kushina przeważnie nie traciła kontroli, a nawet jeśli to nigdy nie weszła w drugi stan... Może zobaczył Bijudamę podczas wojny..."
"Niewykluczone... W końcu biju były wtedy wykorzystywane jako broń masowej zagłady..." - stwierdził blondyn, jednak słysząc śmiech lisa mocno się zmieszał
"Hahaha... To nie jest takie proste, młody... Może i pieczętowali nas, ale chyba nie myślisz że tak po prostu pozwalaliśmy używać naszej czakry, co?" - zapytał rozbawiony - "Rzadko kiedy udawało się podczas tamtej wojny użyć naszej pełnej mocy... A jeśli już, to przeważnie ataki leciały to w wrogów, to w sojuszników... Wiem coś o tym..." - dodał z rozmarzonym uśmiechem - "Jak raz Kushina użyła dostatecznie dużo mojej czakry by przybrać formę trzech ogonów, to najpierw rzuciła się na tą... Mikoto... Piękna to była walka... Twoja matka kontra cały pluton z Konohy i oddział z Kiri... A najlepsze że nikt z twojej osady nie zginął!"
"Aha... Fajnie..." - odparł z beznamiętną miną, jednak w jego oczach można było dostrzec zaskoczenie - "Wiec jak myślisz? Gdzie mógł zobaczyć Bijudamę?" - zapytał swoją bestię
"Mnie się nie pytaj... Kushina rzadko była z nim na misjach..." - powiedział, kładąc się- "Może będzie lepiej jak zapytasz tego twojego Ero-senseia?"
"Chyba masz rację... Hmm... Ero-sensei też nie brzmi źle..." - pomyślał z uśmieszkiem, ponownie starając się zamieszać wodą w balonie
Ponownie też jego próba spełzła na niczym. Tym razem, wnerwiony skierował duże ilości czakry do gumowej kulki, lecz w gniewie przetransformował ją w silny wiatr, który rozciął gumę, rozpryskując wodę na podłodze pokoju.
-Wrr... Cholera... Mam już tego... - zaczął, tracąc nad sobą kontrolę, ale nagle go olśniło - Rasengan wyglądał niczym mały tajfun... Co oznacza że czakra wiruje niczym wiatr... Więc muszę jedynie zastosować normalną czakrę w ten sam sposób w jaki kontroluję wiry powietrza... Dobra! To się może udać! - powiedział z uśmiechem, odpieczętowując ze zwoju kolejny balon
Już po chwili zamknął oczy i skupił całą swoją uwagę na kulistym przedmiocie w ręce. Natychmiast zaczął wypuszczać do niego duże ilości czakry.
"Dobra... Teraz tylko wyobraź sobie że formujesz wiry wiatru..." - pomyślał, starając się wprawić w wirowanie własną czakrę
Po kilku sekundach krawędź baloniku delikatnie drgnęła. Na twarzy Uzumakiego pojawił się uśmieszek.
-Może to jeszcze nie to, ale idę w dobrą stronę... - stwierdził, całkiem skupiając się na treningu
Po kilkunastu minutach ponownie sprawił że woda się poruszyła, tym razem jednak ruch był większy i dłuższy. Naruto coraz bardziej wciągał się w swój trening, ale nagle w pokoju można było usłyszeć głośne burczenie.
-Eh... Głodny jestem... Kiedy przyniosą w końcu ten ramen, do cho... - zaczął, lecz jego przemyślenie zostało przerwane przez głośne pukanie - Heh, no w końcu! - wykrzyknął, odrzucając kulkę z wodą na łóżko i szybkim ruchem otwierając drzwi - Ile można czekać?
-Minęło sporo czasu, Naruto-kun. - powiedziała osoba przed drzwiami
Ciało blondyna momentalnie zesztywniało. Niepewnie i w lekkim strachu podniósł oczy, mając nadzieję że tylko się przesłyszał. Jednak po spojrzeniu na twarz mężczyzny pozbył się wszelkich złudzeń.
-I-I-I-Itachi... - szepnął, jakby nie dowierzając
-Hoho... A więc to w tym dzieciaku zapieczętowano Kyuubiego? - zaśmiał się niebiesko skóry człowiek, ukazując się za Uchihą - Liczyłem że będzie... Wyższy...
-Naruto, pójdziesz z nami... - powiedział spokojnie czarnowłosy
Chłopak od razu oprzytomniał, po czym szybko zatrzasnął drzwi, niczego niespodziewającym się nukeninom, a następnie odskoczył, formując pieczęcie.
-Doton: Doryuheki! - warknął, przykładając dłonie do podłogi
Przed drzwiami natychmiast uformowała się kamienna ściana. Uzumaki nie czekając na rozwój wypadków rzucił się do ucieczki. Niebiesko skóry jednym szybkim ciosem rozłupał jednocześnie drzwi pokoju i dopiero co uformowaną ścianę i zauważył biegnącego w stronę okna blondyna. Gdy ten był już przy framudze w jego twarz został wyprowadzony silny kopniak, który posłał go na sam korytarz zajazdu. Naruto z dużym impetem uderzył w ścianę przed drzwiami, tworząc w niej wiele pęknięć. Jinchuuriki od razu jednak wstał i otrząsnął się z szoku, spoglądając do wnętrza pokoju. Przy oknie stał klon Itachiego który już po kilku sekundach rozproszył się w kłębie dymu. Chłopak szybko chwycił za ostatnie dwa kunaie w kaburze, po czym przyjął pozycję obronną.
-Hoho... Ktoś tu jest strasznie waleczny... Itachi-san... Chyba powinniśmy odciąć mu jedną nogę... Może fikać a my nie mamy czasu na zabawy... - powiedział Hoshigaki, chwytając zawinięty w bandaże miecz
-Cholera... - warknął młody jinchuuriki, kierując czakrę wiatru do ostrzy w rękach
-A więc...
-Dawnośmy się nie widzieli... Sasuke... - powiedział nagle nukenin z Konohy, odwracając się w stronę swojego młodszego brata
-Itachi... Przyszedłem tu... By cię zabić! - warknął, gdy cień jego włosów przysłonił jego oczy
Zamiast czarnych tęczówek miał Sharingan z dwoma tomoe w każdym.
"Sasuke, nie rób nic głupiego..." - warknął psychicznie Uzumaki, starając się obmyślić jakiś plan
-Itachi... Przyrzekłem... - warknął, przypominając sobie noc masakry Uchiha, gdy w całym korytarzu można było usłyszeć jakby świergot ptaków - Że cię ZABIJĘ!!! - krzyknął, kumulując w dłoni ogromne ilości czakry błyskawic
Natężenie energii było tak wielki że kilka płatów skóry zostało oderwane z jego ręki. Czarnowłosy nie czekając ani chwili dłużej, rzucił się z ogromną prędkością w stronę zdrajcy, ciągnąc naładowane na sto procent Chidori po ścianie obok. W miejscu przejścia błyskawicy zostało spore zagłębienie. Jednakże w chwili gdy jego ręka znajdowała się kilka centymetrów od klatki piersiowej starszego Uchihy, ten, z prędkością zbyt dużą by młodzi shinobi mogli cokolwiek zauważyć przekierował atak młodszego brata na ścianę. W powietrze wzbiła się chmura pyłu. Gdy opadła w ścianie obok znajdowała się dziura wielkości trzech ludzi. W tym momencie obok głowy Itachiego przemknął kunai naładowany czakrą wiatru, a blondyn, omijając nukenina z Kiri, wyprowadził szybkie cięcie drugim ostrzem. Jednak starszy Uchiha szybkim ruchem wybił broń z dłoni Naruto, po czym kopnął go w stronę Sasuke, posyłając obydwu z odnogi na główny korytarz. Dwójka shinobi zatrzymała się na ścianie, lecz zdążyli wyhamować na tyle by nie otrzymać obrażeń. Niebieskooki szybko otrząsnął się i natychmiast przybrał pozycję bojową.
-Słuchaj, Sasuke.... - zaczął - Musimy współpracować, i uderzyć wszystkim co mamy... - stwierdził spokojnie
-Nie, Naruto... To moja walka... - odpowiedział, przybierając pozycję bojową i szybko formując pieczęcie - Katon:... - syknął, gromadząc czakrę, lecz wykonanie techniki przerwał mu cios pięścią w policzek - Gha... Co ty... - warknął wściekle, lecz blondyn szybko chwycił go za koszule
-Słuchaj no, Sasuke! Jeśli chcemy mieć jakiekolwiek szanse musimy współpracować! Więc opanuj się trochę, dobra!? - krzyknął, składając specyficzną pieczęć - Kage Bunshin no jutsu! - warknął, gdy obok niego, w wybuchu białego dymu pojawiło się kilka klonów
Kopie blondyna natychmiast ruszyły na dwójkę nukeninów, starając się choć trochę ich przytrzymać.
-Cholera, Naruto! Mam z nim rachunki do wyrównania! Więc...
-Nie tylko ty, do jasnej cholery!!! - wydarł się, tracąc cierpliwość - Myślisz że zapomniałem co zrobił!? Że wybił cały klan Uchiha!? Do cholery, wychowywałem się wśród was! Więc nie myśl że tylko ty masz powód by walczyć!
-Gh... Eh... Dobra... - odparł, biorąc głęboki oddech - Jedna uwaga... Jeśli zauważę lukę w jego obronie, zaatakuję bez wahania...
-Eh... Tylko do cholery, bądź ostrożny... - warknął Uzumaki, widząc że ostatni z jego klonów został rozszarpany przez broń Kisame - Szlag... Przygotuj się, Sasuke! - powiedział, szybko składając kilka pieczęci i przykładając dłonie do podłogi - Doton: Doryu Taiga! - dodał, zamieniając całą podłogę korytarza w gęste błoto
-Huh... Błoto? Itachi-san, wygląda na to że daliśmy się złapać... - powiedział z chichotem w stronę czarnowłosego
-Przygotuj się... - odparł spokojnie, wyczuwając natężenie czakry
-Doton:... - warknął niebieskooki, uderzając pięścią w błoto - Dosekiryu! - wykrzyknął, formując przed sobą dużego błotnego smoka
Po zaledwie kilku sekundach bestia ruszyła z ogromną prędkością w stronę dwójki shinobi. Ci, niemal niewzruszeni szybko przybrali pozycje bojowe. Itachi momentalnie uformował pieczęcie i szybko wypluł sporą ilość wody. Ta momentalnie ich otoczyła, po czym uformowała kopułę. Gdy tylko ziemny smok znalazł się przed wodną ścianą, spod niego wypłynął potężny strumień który wybił węża nieco w górę, tak że otarł się o górną część, przelatując nad nukeninami. Kisame od razu uśmiechnął się, po czym szybkim machnięciem swojego miecza przeciął bestię w połowie. Jego głowa wylądowała za nimi, rozpadając się na masę błota, podczas gdy przednia część po prostu opadła w strumień brudu.
-Kuso... Co teraz? - zapytał niespokojny Sasuke
-Teraz? Ruszamy! - krzyknął, wyrzucając w stronę dwójki przestępców dwie małe kule i ruszając na nich
Momentalnie kłębki papieru wydzieliły duże ilość szarego dymu, przysłaniając widok na cały korytarz. Nukenini szybko przyjęli pozycje bojowe. starszy Uchiha szybko zlustrował całą zasłonę dymną.
"Napakował czakrę do tych bomb dymnych... Polepszył się.. I to znacząco..." - pomyślał czarnowłosy - Kuso... Kisame, w górę! - powiedział podniesionym tonem, z trudem wyskakując z błotnej pułapki razem z niebieskoskórym, w ostatniej chwili unikając przebicia przez kryształowe kolce wyłaniające się z pod warstwy mokrej ziemi
Nagle błoto przed zasłoną dymną pokryło się kryształem, na którym wylądował czarnowłosy chłopak. Jego ręce złożone były w pieczęć tygrysa.
-Katon: Goukakyu no jutsu! - wykrzyknął wściekle, wydmuchując dużą ognistą kulę w stronę byłych shinobi
-Heh... Suiton:... - zaczął, składając pieczęcie
Nagle zza Sasuke, z chmury dymu wybiegł młody Uzumaki, po czym szybko skoczył i odbił się od jego pleców, dolatując do ognistej techniki
-Futon: Daitoppa! - warknął, wdmuchując w płomienie potężną kulę sprężonego powietrza
Momentalnie płonący pocisk zyskał na sile i szybkości, po czym uderzył w Itachiego i Kisame, wstrząsając całym budynkiem. Blond włosy gennin wylądował na skrystalizowanej obok czarnowłosego Uchiha platformie, po czym razem z nim spojrzał na wyrwę w suficie, przysłoniętą sporą ilością dymu.
-Trafiliśmy? - sapnął jinchuuriki
-Nie... Obronili się... - odparł chłopak, dostrzegając obydwu przeciwników z uformowanymi pieczęciami wewnątrz wodnej kopuły - Kuso...
-Cholera... Trzeba będzie... - nie dokończył jednak swej wypowiedzi, zauważają że coś jest nie w porządku - Co do... - szepnął spoglądając w swoją lewą stronę
Na jego twarzy można było dostrzec jedynie szok gdy zorientował się że za nim znajdował się drugi Itachi. Jednak to co go zaskoczyło, to jego lewa ręka, lądująca na błocie, pokrywającym podłogę. Z rany trysnęło mnóstwo krwi, obryzgując ramię czarnowłosego nukenina.
-Gha!!!
-Teraz będziesz sprawiał mniej problemów... - powiedział spokojnie, zwracając się w stronę swojego brata
-Kuso! - warknął czarnowłosy, szybko odskakując
-Zostawiasz przyrodniego braciszka, Sasuke? - zapytał Uchiha - Jakże żałosne... A teraz... - przerwał jednak gdy cała jego ręka pokryła się kryształem - Co!?
-Nie pójdzie ci z nami tak łatwo... Itachi... - warknął klęczący obok Uzumaki, zmieniając się w kryształową statułę
"Cholera... Klon..." - pomyślał nukenin, gdy przebiły go kolce wyrastające z resztek kopii
Natychmiast po trafieniu sobowtór byłego shinobi Konohy rozproszył się w kłębach dymu. Orginał szybko zlustrował całe pomieszczenie swoim Sharinganem, poszukując młodego jinchuuriki. Zauważył go dopiero gdy cały dym z bomb został rozwiany. Blondyn stał na kryształowym zwierciadle, umiejscowionym w podłodze. Jego ręce były złożone w pieczęć barana. Szybko wziął zamach i z całej siły uderzył otwartą dłonią w podłoże. Momentalnie pod nim pojawiły się setki symboli
-Kuchiyose no jutsu! - krzyknął gdy spowił go biały dym
Po kilku chwilach zasłona opadła, ukazując wyprostowanego chłopaka ze stojącym obok starym, siwowłosym małpiszonem. Enma posłał przelotne spojrzenie dwójce lądujących na pokrytej błotem podłodze korytarza i westchnął.
-Itachi, co? Eh... Same problemy z nim... - szepnął, opuszczając głowę
-Enma-san... Proszę... Możesz zmienić się w diamentowy kij? - zapytał blondyn
-Heh... Sarutobi sporo powiedział ci o moich umiejętnościach... - powiedział król małp z niewielkim uśmieszkiem - Dobra! Zaczynajmy... - wykrzyknął, formując pieczęć - Henge: Kongonyoi! - w jednej chwili został on spowity dużą ilością dymu
Naruto od razu włożył weń rękę i wyciągnął czarno-złoty, gruby kij. Od razu spojrzał na niego, po czym zwrócił się do małpy.
-Mam pytanko... Dasz radę sprawić aby nie był tak gruby? - zapytał spokojnie, ciągle wpatrując się w Itachiego i Kisame
-Hm... Mogę spróbować... - odparła, otwierając na kiju jedno oko
Już po chwili jednak zamknął je, a broń zaczęła się kurczyć, aż idealnie mieściła się w dłoni chłopaka.
-Wielkie dzięki... A teraz... - warknął, rzucając się na nukeninów - Zaczynajmy! - wykrzyknął, zamachując się kijem
Cios w ostatniej chwili został zblokowany przez niebieskoskórego. Hoshigaki uśmiechnął się chytrze, i natychmiast odepchnął młodego jinchuuriki, jednocześnie robiąc krok w tył i zamachując się w bok swoim mieczem. Blondyn natychmiast wbił trzymany kij w podłogę, po czym wsparł się o niego całymi siłami. Zabandażowany oręż uderzył w niego z taka siłą że Uzumakiego aż odepchnęło kilkanaście centymetrów. Ciemnowłosy shinobi spojrzał z niedowierzaniem na broń chłopaka.
"Ten patyczek jest twardszy niż myślałem..." - stwierdził zaskoczony - "Tylko że to już koniec..." - stwierdził, widząc Itachiego, celującego swoim ostrzem w rękę blondyna
W ostatniej chwili jednak obok Naruto pojawił się młody Uchiha, który kunaiem zablokował atak brata. Jinchuuriki natomiast uśmiechnął się chytrze.
-Teraz! - krzyknął na cały głos
Momentalnie z pokoju obok nadleciało potężne ostrze czakry wiatru. Nukenini w ostatniej chwili schylili głowy, unikając śmiertelnego ataku. Ten moment wykorzystali młodzi shinobi, wykonując szybkie kopnięcia, odpychając się od dwójki przeciwników. Uchiha i Kisame szybko wylądowali jakiś metr dalej, szybko się prostując i spoglądając w stronę z której nadleciał atak. W drzwiach pokoju stał klon Uzumakeigo a w ręce trzymał jego miecz.
-Szefie! Łap! - krzyknął rzucając mu ostrze i zmieniając się w kłąb dymu
-Dzięki... - odparł szybko, łapiąc do prawej ręki ostrze - Zaczynamy prawdziwą walkę, Itachi!
-Rozumiem... Ukrył klona w głowie tego ziemnego smoka... - szepnął czarnowłosy
-Powinniśmy się przestać bawić... Itachi-san... - zauważył Kisame, opierając swój miecz na barku
-Taa... - westchnął formując pieczęcie z niesamowitą prędkością
"Nani!?" - pomyślał zszokowany Uzumaki
"Nie mogłem zobaczyć ani jednej pieczęci..." - zauważył również zaskoczony czarnowłosy
-Katon: Goukakyu no jutsu. - powiedział Uchiha, wydmuchując w stronę chłopaków dużą, ognistą kulę
-To nie zadziała! - wykrzyknął Naruto, wbijając w ziemie obydwie bronie i formując pieczęcie - Doton: Doryuheki! - dodał, przykładając do podłoża dłonie
Momentalnie wzniosła się przed nim ściana z błota i betonu, w którą już po chwili uderzyła technika Katon. Silna eksplozja całkowicie zniszczyła ścianę, wznosząc chmurę pyłu. Jednak w tym momencie z zasłony, na niebieskookiego poleciał duży, złożony z wody rekin.
-Cholera... - warknął, szybko zasłaniając dłońmi twarz
-Chidori! - krzyknął Sasuke, szybkim pchnięciem ręki otoczonej błyskawicami niszcząc technikę przeciwnika - Ty też powinieneś uważać...
-Suton: Suidan! - krzyknął lądujący nukenin z Konohy, trafiając swojego młodszego brata pociskiem wody pod dużym ciśnieniem
-Gha... - odkaszlnął młody czarnowłosy, uderzając w ścianę głównego korytarza
-Kuso, Sasuke... - wykrzyknął blondyn chcąc ruszyć w jego stronę, lecz zamarł gdy padł na niego cień 'Potwora z Kiri' - Cholera...
-Powiedz pa pa swoim rączkom! - powiedział groźnie, zamachując się ostrzem
Uzumaki szybko sięgnął po ostrze i kij, ale został złapany za ręce przez Itachiego.
-Naruto! - krzyknął Enma, otwierając oko, gdy miecz niebieskoskórego znajdował się tuż przy prawym ramieniu chłopaka
-Kuso... - warknął, zamykając oczy
Jednak sekundę później poczuł że Itachi puszcza jego nadgarstki i odskakuje, i usłyszał atak Kisame uderzający w coś. Szybko otworzył oczy, zauważając otaczającą go zieloną czakrę. Natychmiast odwrócił się, zauważając stojącą za nim czarnowłosą kobietę
-Kaa-san? - zapytał jakby nie dowierzając
-Heh... Nie mogłam przecież pozwolić wam samym walczyć z Itachim... W końcu ja też... Byłam częścią tej masakry... - odparła ze smutnym uśmiechem
-K-Kaa-s-san... - jęknął młody Uchiha, zauważając swoją matkę
-Spokojnie, Sasuke... Ja się tym zajmę... - odparła, przerzucając wzrok z młodszego na najstarszego syna - Minęło sporo czasu... Itachi...
-Okaa-san... Jednak przeżyłaś... - odparł, jakby zdziwiony - A byłem pewny że z tymi ranami fizycznymi i psychicznymi nie dasz rady...
-Zamknij ryj, gnoju! - wydarła się, tracąc kontrolę
Momentalnie wszystkim shinobi w pensjonacie po plecach przeszedł dreszcz. Naruto i Sasuke aż się wzdrygnęli słysząc krzyk Mikoto. Nawet Kisame cofnął się kilka centymetrów. Jedynie Itachi pozostał niewzruszony.
-Heh... Nie powinienem się wtedy bawić... Gdybym użył wtedy poza Tsukuyomi kilku innych technik... - odparł beznamiętnie - Takiego urazu psychicznego nikt by nie przeżył...
-Draniu... Użyłeś na mnie genjutsu abym zabiła Fugaku... Zabiłeś wszystkich członków klanu, nawet dzieci, mimo że... - przerwała swą wypowiedź, blokując mieczem Susano atak ostrzem Itachiego - A więc nie masz zamiaru wyjaśnić nawet starych spraw? Niech będzie... - szepnęła złowrogo, formując pieczęcie - Katon: Hosenka no jutsu! - powiedziała, wydmuchując kilkadziesiąt ognistych pocisków
Czarnowłosy od razu odskoczył, wysunął srebrne ostrze z drugiego rękawa i zaczął rozcinać płomienne kule. Jedyna kobieta w pomieszczeniu nie pozostała dłużna i szybko wyprowadziła potężne cięcie mieczem z zielonej czakry, jednakże Itachi w ostatniej chwili zablokował go swoimi ostrzami z rękawów. Oczy Mikoto rozszerzyły się w szoku, lecz już po chwili zauważyła płynącą przez sztylety czakrę.
-Soka... Opanowałeś nawet techniki Futon... - zauważyła smutno - Wiesz... To nie musiało się tak skończyć... Gdybyś wtedy...
-Koniec zabawy, Okaa-san... - stwierdził, jeszcze bardziej poważniejąc
-Ta... Zakończmy to... -stwierdziła, formując pieczęć i kształtując otaczającą ją czakrę
Już po chwili z zielonej klatki piersiowej zaczęła powoli wyłaniać się smukła, niemal kobieca czaszka. Jednak w tym momencie Uchiha złapała się za twarz.
-Gha... - jęknęła zasłaniając oczy, z których płynęła krew
Czakra dookoła niej zaczęła powoli się rozpraszać. Ten moment wykorzystał jej najstarszy syn, kumulując ogromne ilości czakry.
"Kuso... To będzie coś mocnego..." - pomyślał Uzumaki, łapiąc za swoje bronie i wybiegając z otaczającej go czakry, w ostatniej chwili blokując atak niebieskoskórego, wymierzony w jego zastępczą matkę
-Kaa-san! Rusz się! - krzyknął młodszy Uchiha, zbierając się z ziemi
-Koniec zabawy... - szepnął złowrogo nukenin, przymykając prawe oko, tylko po to by szeroko je otworzyć - Amaterasu! - warknął
W jednym momencie na całej niestabilnej czakrze Susano, jak i obok niej, pojawiły się czarne płomienie. Mikoto jęknęła w bólu, wzmożonym niesamowitym skwarem, po czym spojrzała na zdrajcę swoim Mangekyo.
-Cholera... - warknął Uzumaki, starając się odepchnąć byłego shinobi Kiri
-Gdy tylko płomienie zaczną cię pochłaniać zabiorę twój Mangekyo... A teraz... - oznajmił Uchiha, kierując się do swojego młodszego brata - Zajmę się tobą, braciszku.
-Gha... - jęknął ocierając usta, po czym uformował kilka pieczęci i zgromadził w dłoni resztę czakry - No chodź!!! - krzyknął wyzywająco
Itachi w jednej chwili znalazł się przed Sasuke, uderzając gołą pięścią w jego brzuch. Młodszy od razu zakrztusił się, wypluwając trochę krwi.
-Ciągle tak słaby... - westchnął zawiedziony, powtarzając cios drugą ręką
Czarnowłosy chłopak upadł na ziemię, wypluwając kolejną porcję czerwonej cieczy. Sharingan już dawno zniknął z jego oczu, pozostawiając zamglony, czarny wzrok, wpatrzony jakby w przestrzeń.
"Mimo że minęło tyle lat... Tyle lat treningów... Nie jesteśmy w stanie go nawet porządnie zranić?" - pomyślał, gdy zdrajca podniósł go za gardło i przyszpilił do ściany - Gha...
-Wiesz... Pozwolę ci... Ponownie to zobaczyć... Tamtą noc... - szepnął, przymykając lewy Sharingan
-Nie rób tego, Itachi!!! - krzyknęła Mikoto, gdy w końcu ustabilizowała klatkę piersiową Susano, starając się jednocześnie uformować ręce które zostały zniszczone przez Amaterasu
-Tsukuyomi! - szepnął, spoglądając w oczy Sasuke swoim Mangekyo
Chłopak natychmiast znalazł się w czarno-czerwonej przestrzeni. Naprzeciw niego siedział jego ojciec i matka, a nad nimi stał Itachi. Szybko szarpnął Mikoto za włosy po czym spojrzał jej w oczy. Ta natychmiast zesztywniała, po czym wyjęła z kabury Uchihy kunai i szybkim ruchem podcięła gardło swemu mężu, po czym wbiła sobie kunai w brzuch. Młody członek klanu Uchiha krzyknął rozpaczliwie, widząc ten obraz a także spoglądając jak jego brat morduje wszystkich jego przyjaciół, znajomych i resztę z członków prestiżowego klanu. W realnym świecie, od razu po tym jak czarnowłosy nukenin zastosował genjutsu Sasuke krzyknął przeraźliwym głosem.
-Kuso... Sasuke! - wykrzyknęła kunoichi, próbując pozbyć się nakładających się na pancerz zielonej czakry czarnych płomieni
Na powierzchni klatki piersiowej pojawiły się już liczne pęknięcia, i wyglądało na to że Susano już długo się nie utrzyma. Nagle za Mikoto nastąpiła potężna eksplozja białego dymu i czerwonej czakry.
-ITACHI!!! - krzyknął rozwścieczony Uzumaki, ruszając na czworaka w stronę Uchihy
Podłoga za nim była dosłownie wyrywana w górę, z powodu jego impetu. Tymczasem Enma powstrzymywał dłońmi miecz Kisame. Naruto szybko zamachnął się, chcąc trafić czarnowłosego nukenina, lecz ten w ostatniej chwili uniknął ciosu, przykucając na jedno kolano. Blondyn natomiast trafił w ścianę, jakiś metr obok Sasuke, przebijając się przez nią i trafiając na następną, na której się zatrzymał.
"Cholera..." - pomyślał - "Podwójne użycie Tsukuyomi i jedno Amaterasu dają o sobie znać..." - stwierdził, zaciskając palce
Starszy Uchiha szybko wstał i podszedł do wyrwy. Natychmiast jednak wyłonił się z niej jinchuuriki, teraz otoczony płaszczem czakry z dwoma ogonami. Spojrzał na użytkownika Sharingana, po czym bez namysłu rzucił się na niego, wyciągając do przodu lewą rękę, chcąc zmiażdżyć głowę przeciwnika. Ten jednak szybko zareagował, wysuwając ostrze i przebijając skórę blondyna, nieco nad nadgarstkiem.
-Grr... - warknął, łapiąc wolną dłonią za wystający kawałek ostrza
Szybkim ruchem złamał go, po czym wyprowadził szybkie kopnięcie z półobrotu, trafiając nukenina w twarz i wytrącając go z równowagi. Jednak on błyskawicznie podparł się rękami i oddał kop, trafiając Uzumakiego w podbródek. Lecz chłopak wykonał w powietrzu salto, lądując na nogach. Itachi, widząc że walka taijutsu niewiele przyniesie chciał zacząć formować pieczęcie, lecz dookoła jego ramienia owinęły się dwa ogony czerwonej czakry, niszcząc rękaw płaszcza, lekko parząc skórę czarnowłosego i wpuszczając pewne ilości toksycznej energii, wręcz wypełnionej czystym gniewem i nienawiścią, do jego układu czakry. Jego oczy rozszerzyły się w bólu, i natychmiast złapał do drugiej ręki kunai, chcąc rozciąć czerwoną moc. Lecz przed kontrą powstrzymała go stopa blondyna, blokująca dłoń nukenina. Momentalnie poczuł jak jego ramiona zostają złapane przez szponiaste ręce Uzumakiego. Jinchuuriki niemal dosłownie siedział na przeciwniku, po czym zareagował instynktownie. Odchylił się, a następnie z niesamowitą siłą wgryzł się w ramię wroga, wpuszczając mnóstwo czakry Kuramy do jego obiegu. Jego oczy rozszerzyły się w szoku. Przeleciał wzrokiem po niemal całym pomieszczeniu i natychmiast wypuścił głośne warknięcie, odczuwając czakrę biju. Szybko, niemal instynktownie wyprowadził potężny cios pięścią w policzek Naruto, odrzucając go od swojego ramienia. Z rany natychmiast trysnęła krew. Natychmiastowo chwycił się za bark, po czym spojrzał na swojego towarzysza.
-Kisame! Idziemy! - krzyknął w jego stronę czarnowłosy-Co? Przecież damy sobie z nimi radę... - powiedział, rzucając królem małp w pobliską ścianę - Nie ma powodów...
-Kogo my tu mamy? - powiedział tajemniczy głos - Powinniście wiedzieć że na mnie uroki kobiet tak łatwo nie podziałają... W końcu latało za mną tyle dziewczyn że aż musiałem się od nich odganiać... - dodał białowłosy mędrzec, pojawiając się z Hoshigakim, na ramieniu trzymając nieprzytomną kobietę.
-Ero-sennin! - powiedział zaskoczony lecz uradowany Uzumaki, ale już po chwili na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia - Uroki kobiet na ciebie nie działają? - szepnął, gdy jego oczy zostały przysłonięte przez sterczące włosy - I kto to mówi!? Gość, który ślini się jak tylko jakaś laska do niego mrugnie! Skończ z tymi gadkami, bo i tak nikt kto cię poznał w to nie uwierzy, cholerny zboku! - wykrzyknął oskarżycielsko w stronę białowłosego
-Ej, przestań mnie tak nazywać! - odkrzyknął
-Przestań marnować pieniądze na panienki! - odparł, uciszając mężczyznę
-Heh... Oto i jeden z 'Legendarnych Sanninów'... Tak coś myślałem że nie zatrzymamy cię na długo, mimo twojej słabości do kobiet... - westchnął niebieskoskóry
-Pff... Nawet oni znają twoją słabość... - powiedział zażenowany blondyn
-Jaką słabość!? Coś sobie ubzduraliście!? - warknął groźnie, formując pieczęcie i za pomocą czakry manipulując włosami - Hari Jigoku! - warknął, wystrzeliwując setki utwardzonych niczym igieł włosów w stronę nukeninów
Kisame natychmiast uniósł Samehadę, blokując większość nadlatujących pocisków, jednocześnie szybko doskakując do swojego towarzysza.
-Nic ci nie jest, Itachi-san? - zapytał spokojnie
-Nic, muszę tylko chwilę odpocząć... - wyszeptał, ciężko dysząc
-Nie myślcie sobie że pozwolę wam...
-Gha!!! - krzyknęła nagle Mikoto, gdy jej pancerz Susano rozpadł się w kilku miejscach, a czarne płomienie opadły na jej plecy - Kuso...
-Idziemy... - szepnął Uchiha, wyskakując z budowli i uciekając po dachach
-Szlag... Nie możemy pozwolić im...
-Zamknij się na chwilę, i pomóż mi pozbyć się tych płomieni! - wykrzyknął rozpaczliwie Uzumaki, starając się jakoś zbliżyć do przybranej matki - Kuso... - warknął, gdy jego płaszcz czakry zniknął, przez co musiał odskoczyć od ognia
-Czarne... Płomienie? - zapytał, całkiem zaskoczony - Pierwszy raz je widzę... Ale to na pewno nie jest zwykła technika... - szepnął, szybko wyjmując pusty zwój, butelkę atramentu i pędzelek
Natychmiast rozwinął papier, zamoczył pędzel w atramencie i zaczął pisać formułę techniki na jego powierzchni. Tymczasem osłona kobiety zaczęła się całkowicie kruszyć. Naruto spojrzał spanikowany na białowłosego.
-Ej, długo jeszcze!? - warknął niecierpliwie
-Zamknął byś się na chwilę. - odparł groźnie Jiraiya - Sprawdź co z Sasuke...
-H-hai... - odszepnął, szybko podbiegając do czarnowłosego
Bez namysłu sprawdził jego puls, po czym przerzucił jego lewą rękę za swój kark i podpierając go, starał się zbliżyć do Sannina.
"Ta walka... Była... Dziwna..." - pomyślał Uzumaki, przypominając sobie starcie
"Dziwna? Itachi nie był w pełni sił... Gdyby był, mógłby po prostu wytrzeć tobą podłogę..." - stwierdził lokator niebieskookiego
"Nie o to mi chodzi... Nie zauważyłeś tego?" - zapytał lisa, ciągle zmieszany
"Czego..." zaczął, lecz przerwał mu głos białowłosego shinobi
-Gotowe! - powiedział, odkładając pędzelek i formując kilka pieczęci - Fuka Hoin! - wykrzyknął, przykładając dwa palce do krawędzi zwoju i przesyłając do niego czakrę
W jednej chwili płomienie Amaterasu zaczęły być zasysane do zwoju. Po kilku sekundach całkiem zniknęły, a wewnątrz koła pieczęci na papierze znajdowała się symbol pieczęci. Sannin momentalnie zwinął rulon, po czym związał go jeszcze czerwonym sznurkiem i spojrzał na czarnowłosą kunoichi. Wzrok blondyna natychmiast powędrował za oczami Jiraiyi. Aż się wzdrygnął, widząc rozległość oparzeń na jej plecach. Coś takiego jest niemożliwe do wyleczenia, nawet przy użyciu normalnych technik medycznych. Cała skóra i część mięśni była zwęglona. W jednym miejscu Naruto mógł zauważyć białe plamy. Kość. Płomienie dotarły aż do jej barków. Niebieskooki szybko podbiegł do niej, wcześniej kładąc na ziemi nieprzytomnego Sasuke. Gdy tylko znalazł się przed nią, natychmiast przyklęknął.
-K-Kaa-san? - zapytał niepewnie
Mikoto podniosła swój wzrok, spoglądając ze łzami w oczach i zaciśniętymi zębami na młodego jinchuuriki. Od razu słabo się uśmiechnęła. Przez te rany, nie mogła się nawet poruszyć.
-N-Naru-to... Nic... Ci nie... Jest... To dobrze... - powiedziała, z trudem utrzymując swój głos na normalnym poziomie - A... A co z ... Co z Sasuke? - zapytała niepewnie
-Itachi użył na nim jakiegoś genjustu... Ale poza tym nic mu nie jest... No może z wyjątkiem tego że jest mocno obity... Ale zawsze tak kończyliśmy, trenując, nie? - powiedział, z trudem powstrzymując płacz, na widok cierpień Mikoto
-To... To dobrze... - odparła nie pozbywając się z ust uśmiechu pełnego bólu - Wiesz... Musi wam być za mnie wstyd... Byłam za słaba... By powstrzymać tą masakrę... I teraz byłam za słaba... By was ochronić... Jestem beznadziejna...
-Nawet tak nie mów! - krzyknął, pozwalając łzom spływać po jego policzkach - Uratowałaś... Nas... Gdyby nie ty, ja już bym nie miał rąk... Arigatou... Kaa-san... - dodał, całkiem się rozklejając
-Heh... Kushina byłaby... Pewnie dumna, wiedząc jakiego ma syna... - odparła, nie mogąc już powstrzymać łez bólu - Gdybym tylko... Te lata temu była silniejsza... Może do niczego by nie doszło...
-Proszę... Przestań się już obwiniać... To nie była twoja wina...
-Ale gdybym... Gdybym wtedy... Zareagowała... To... Może... Może... - szepnęła, tracąc przytomność i upadając na brzuch
-Kaa-san! - krzyknął przerażony blondyn
-Spokojnie, ciągle czuć od niej czakrę... Żyje... Ale musi natychmiast zostać opatrzona... - powiedział z grymasem Sannin - Będziemy musieli wrócić...
-To wracamy... Nie ma na co czekać... - odpowiedział, zerkając na niego z ukosa
-Naruto, zostawmy ich w rękach mieszkańców... Musimy znaleźć Tsunade, to nasz priorytet... Z jej umiejętnościami będziemy mogli wyleczyć jej urazy. - powiedział, spoglądając na ciemne już niebo
-Nani!? - warknął Uzumaki z niedowierzaniem z głosie - Mamy ich tu zostawić!? Nie mają tu nawet porządnego szpitala! Musimy...
-Naruto! - odezwał się zimnym głosem Jiraiya - Nie umrą przez ten czas. A mieszkańcom powiemy aby powiadomili Konohę...
-I tylko dlatego że musimy znaleźć jakąś starą wiedźmę, mamy ich nie zabrać do osady!? - wykrzyknął w stronę Sannina
-Naruto... Chcesz zostać Hokage, nie? - zapytał jeden z wielkiej trójki - Przywódca musi czasem podejmować trudne decyzje... Dlatego właśnie musimy odszukać Tsunade... Z jej umiejętnościami damy radę im pomóc.
-Gh... - warknął Uzumaki, spuszczając wzrok na swoję opiekunkę - Do jasnej cholery... Z tymi ranami ona...
-Jiraiya-sama! - krzyknął wpadający przez wyrwę w suficie czarnowłosy jounin, ubrany w zielony kombinezon
-Gai? - zapytał zdziwiony obecnością mężczyzny
-Huh... Chyba się spóźniłem... - stwierdził zauważając nieprzytomnego Sasuke i Mikoto - Czyli już z nimi walczyliście?
-Taa... Mikoto oberwała czarnymi płomieniami, a Sasuke został trafiony jakimś genjutsu... - odpowiedział spokojnie
-Kakashi-san też nim dostał... Leży teraz nieprzytomny, nie wiadomo kiedy się ocknie. - stwierdził Maito
-Kakashi-sensei też!? - wykrzyknął z niedowierzaniem w głosie blondyn
-Kuso... Itachi stał się potężny... Gai, opatrzysz Mikoto i zabierzesz ją oraz Sasuke do osady? - zapytał Jiraiya
-Jasne... Zresztą zaraz powinien tu przybyć oddział ANBU. Wysłali ze mną kilku ludzi, ale ruszyłem przodem. - powiedział głośno
-Eh... Dobra... Naruto, zadowolony? - szepnął do blondyna - Teraz nic im nie grozi.
-Ta... Dobra... Chodźmy... - stwierdził smętnie
-Poczekaj na mnie przed zajazdem, dobra? - zapytał, a otrzymując mordercze spojrzenie od Uzumakiego szybko dodał - Spokojnie! Lecę tylko zapłacić właścicielowi za szkody!
-Hu... No chyba że tak... Tylko się pospiesz! - warknął, zabierając z podłogi swój miecz i zgarniając zwoje
Sannin szybko zszedł schodami, natomiast Naruto wyskoczył przez otwór w dachu, po czym szybko wylądował na ziemi i ruszył w stronę wejścia do gospody.
"Naruto... Co miałeś na myśli pytając czy czegoś nie zauważyłem?" - warknął ciekawy lis, przyklękając przy swojej klatce
"Zaraz po tym jak go ugryzłem zaczął rozglądać się po całym pomieszczeniu... Zupełnie jakby... Jakby dopiero po tej ogromnej ilości czakry którą w niego wlałem zauważył co się dzieje dookoła..." - stwierdził Uzumaki
"Zaraz... Coś jakby był..." - Kurama zaczął niepewnie
"Taa... Ale może tylko mi się wydawało... Może po prostu zaskoczyłem go... Ta... Na pewno... Tak..." - stwierdził niepewnie, opierając się o framugę drzwi zajazdu w którym się zatrzymali, czekając na Jiraiye
*********
-Huh, huh... - westchnął czarnowłosy Uchiha, siadając na kamieniu i trzymając swoją rękę na zamkniętej powiece
-Trochę przesadziłeś, Itachi-san... - stwierdził Hoshigaki, stając obok niego - Ale nie dość że walczyliśmy przeciw twojej rodzince i jinchuurikiemu to jeszcze do walki włączył się jeden z Sanninów... Walka z nim nie skończyła by się zbyt dobrze...
-Taa... - odsapnął, spoglądając na ziemię - Nawet jeśli walczylibyśmy z pełnią sił to i tak nie ma gwarancji że wygrali byśmy... W najlepszym wypadku, zginęlibyśmy i my i on. - dodał podnosząc wzrok
-Heh... Trzeba jednak przyznać że wychowywałeś się w ciekawym towarzystwie... Ten mały blondyn jinchuuriki był niezły... Ale jeśli to wszystko na co go stać, to długo nie pociągnie... - powiedział, a widząc że jego partner wstał, szybko dodał - Zbierajmy się... Jeszcze za nami wyślą ANBU...
-Tak... Chodźmy... - szepnął zakładając słomiane nakrycie głowy i spoglądając w stronę miasta - "A więc tak się sprawy mają... Niech szlag trafi... Eh... Kuso..." - pomyslał kierując się w stronę granic
*********
Blondyn szedł szybkim krokiem za swoim mentorem w prawej ręce trzymając balon z wodą i starajac się go zniszczyć. Przed wyruszeniem w dalszą drogę musieli sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Dokąd konkretnie mają iść. Mimo że oberżyści kojarzyli z wyglądu Tsunade, to żaden nie wiedział gdzie mogła się udać. Jiraiya postanowił więc poszukać informacji w jedynym pewnym miejscu.
W kasynie. Kierowali się właśnie do najbliższego i jednocześnie największego w mieście. Już po kilku minutach znaleźli się przed sporą budowlą. Sannin szybko otworzył drzwi i wszedł do środka. Pierwszą rzeczą jaką zauważył był krępy mężczyzna ogrywając kilku ludzi w kości. Mężczyźni potulnie odłożyli całą swoją gotówkę, po czym zrezygnowani skierowali się do wyjścia.
W kasynie. Kierowali się właśnie do najbliższego i jednocześnie największego w mieście. Już po kilku minutach znaleźli się przed sporą budowlą. Sannin szybko otworzył drzwi i wszedł do środka. Pierwszą rzeczą jaką zauważył był krępy mężczyzna ogrywając kilku ludzi w kości. Mężczyźni potulnie odłożyli całą swoją gotówkę, po czym zrezygnowani skierowali się do wyjścia.
-Jak on to robi? - szepnął jeden z nich - Niemożliwe jest, aby tyle razy trafić...
-To na pewno jakaś sztuczka... - doda drugi
-Aaa... Witam... Przyszedł pan może zagrać? - zapytał uprzejmie
-Właściwie to szukam pewnej kobiety... - powiedział, wyjmując i pokazując mu zdjęcie Sanninki - Nie wiesz może gdzie się teraz znajduje?
-Aaa... To ta panna... Dobrze ją pamiętam... Sporo dzięki niej zarobiłem... - odpowiedział z uśmiechem
"Nic się nie zmieniła... Dalej ma nawyk tracenia pieniędzy w kasynach..." - pomyślał zrezygnowany mędrzec - Wiec jak... Może powiesz mi gdzie...
-Coś za coś... -szepnął chytrze - Zagraj ze mną w kości, i wygraj a powiem ci gdzie jest... Jak przegrasz, to oddajesz mi całą gotówkę i dopiero wtedy mówię gdzie jest... Zgoda?
-Hmm... A co mi tam... Zgoda... - odparł, siadając przy stole
Właściciel kasyna szybko wrzucił do kubka kostki i zaczął nim potrząsać.
-Parzyste czy nie? - zapytał
-Parzyste. - odparł białowłosy
Mężczyzna szybko postawił naczynie, po czym je podniósł ukazując kostki. Widniały na nich dwie trójki.
-Kuso... - warknął Sannin, szybko wyjmując portfel i oddając całą gotówkę - To teraz mów... Gdzie...
-Ero-sennin, mogę spróbować? - zapytał Uzumaki podchodząc do niskiego stołu (oni tam przy stole siedzą na podłodze)
-Pewnie... Jak chcesz znowu być bankrutem... - stwierdził Jiraiya, wstając od drewnianej płyty
-Aaa, proszę bardzo. Spróbuj szczęścia... - powiedział, podnosząc swój wzrok na klienta
Momentalnie z jego twarzy odpłynęła krew, a sam zaczął się pocić. Zarówno chłopak, jak i mężczyzna dobrze się znali.
-A więc, może zacznie... - powiedział Uzumaki, ale w tym momencie człowiek oddał mu całą gotówkę jaką wygrał od jego senseia, po czym wypchnął ich za drzwi
-Jest w Tanzaku! - powiedział głośnym, drżącym głosem, zamykając drzwi
Białowłosy natychmiast odwrócił się i przez chwilę przenosił swój zdumiony wzrok z wejścia na Naruto i odwrotnie. Dopiero po chwili zabrał od niebieskookiego swoje pieniądze i zwrócił się do niego.
-Co ty zrobiłeś? - zapytał niepewnie, jakby bojąc się odpowiedzi
-O, nic takiego... Po prostu dzisiaj wygrałem od niego jakieś 500000 ryo... Drobnostka, z moim szczęściem... - stwierdził, skupiając czakrę na balonie trzymany w ręku
Przez kilka sekund panowała martwa cisza, lecz po chwili rozdarł ją głośny krzyk.
-Że co!? ILE WYGRAŁEŚ!? - wydarł się na całe gardło Sannin
-500000... Całkiem nieźle, biorąc pod uwagę że to była moja pierwsza gra, nie? - zapytał z niewinnym uśmieszkiem - A do tego jeszcze te 200000 z innych kasyn...
-Eee... Eee??? - jęknął ropuszy mędrzec, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć
Ponownie zrobił się cicho. Tym razem jednak, zanim którykolwiek z nich zdołał się odezwać ciszę przerwał odgłos pęknięcia i uderzenia jakiegoś płynu o podłoże.
-Pierwszy etap zakończony, Ero-sennin. - szepnął z diabelskim uśmieszkiem, otrzepując teraz mokrą rękę
***********************************************************************************
Ja: O ja pie*****... W końcu! Victoria!
Naru: Po tylu miesiącach starań skończyłeś to mając 1/3 w 2 tygodnie... Ja cięnei ogranę...
Menma: Ja też...
Ja: Zamknąć się! W każdym razie dziękuję wszystkim czytelnikom że są cierpliwi... (co u mnie jest potrzebne) Heh... Najlepsze jest to że praktycznie pisze to po nocach... Tak od 23 do 2 przeważnie... Niezależnie od tego czy jest szkoła xD
Naru: Chlip... Naruto się skończyło...
Menma: A ja dalej tych wieżowców nie moegę ogarnąć... Co to ma być, Tokyo-gakure no sato!?
Ja: Kishimoto-sensie i tak sie pogubił w tym co robił, wiec... no... Grunt że szacun mu się należy...
Naru: I jako że niedługo będzie nowy rok...
Menma: Mamy ponad 82500 wyświetleń i czytają nas na wszystkich kontynentach, poza Antarktydą...
Sasu: I ponieważ Naruto się skończyło...
Ja: Ponownie robię event z zadawaniem mi pytań... Ale tym razem:
-odpowiem na 3 pytania, 3 pierwszych osób które napiszą w miarę długiego komenta
-z tych 3 osób odpowiem tylko 1 anonimowi
-pytania moga być o blogu, o historii bloga, o tym ile mam już zaplanowanej opowieści, o mnie i o moją opinię na temat mang i anime
-Erenowi nie odpowiadam - on może mi pytania zadawać osobiście, wiec było by nieuczciwie ;P
To tyle, mam nadzieje że się podobało. Postaram się szybciej dać kolejna notkę... I co... To chyba tyle... No mogę jeszcze wspomnieć że na razie obniżyła się liczba wejść dziennie z ponad 100 do około 50... Ale to moja wina... Moja i mojego lenistwa xD I jeszcze jedna proźba... Komentujcie ludzie... Jak się widzi mało komentarzy pod notką to nie ma się aż takiej motywacji do pisania.
Sayo
Wchodze na bloga z znikomą nadziją że autorcoś napisał. Patrze i nie wierze! Najbardziej wyczekiwany rozdział na najlepszym blogu się pojawił! I do tego nie jest to krótkie, ale długaaaaśne jak nie wiem co. Fajnie wymyśliłeś z tym kasynem. Naruto rządzi! Walka jest zarąbista normalnie nie mam słów. Czy Naru zaprosi Tsune na grę hazardową, czyli jeśli z nią wygra to ona zostaje hokage? No ale tak się ciesze, że to napisałeś. Sorry ale jeszcze do mnie nie dotarło, że po 3 miesiącach w końcu ukazało się to cudo. No z tych pytań to ja nie korzystam bo zbyt się ciesze by pytać. Życze jak najwięcej weny i jak najmniej lenia. Pozdrawiam Domi.
OdpowiedzUsuńBogom niech będą dzięki ! Znaczy się niech Michał-sama ma cię w opiece ! xD Dobra niech będzie że Sisches-sama :P
OdpowiedzUsuńTo teraz trochę na poważnie, ile ty nam kazałeś czekać na ten rozdział ?! I te wszystkie tygodnie kiedy ja ci trułem na gadu-gadu "Napisz rozdział ! Kiedy ty go skończysz ?!" ranyyyy ... Ale cieszę się że w końcu ci się udało ! Gratki stary !
Co do samego rozdziału to oczywiście bardzo interesujący *_* ! Myślę że walka Itachi & Kisame vs Naruto, Sasuke, Mikoto & Jiraya była (tutaj przepraszam za przekleństwo) ZAJEBISTA !
Zainteresował mnie bardzo motyw Itachiego ... kiedy Naruto wpuścił chakre Lisa do jego ciała hmmm czyżby nasz starszy Uchiha był pod wpływem jakiegoś genjutsu ? I kto go kontroluje ?! Tyle pytań a tak mało danych ! Kuso !
Biedna Mikoto !! Jak mogłeś zadać jej takie obrażenia !! Cholera ! SOS ! Tsunade ! Ruszaj dupsko i jej pomóż !! Mniejsza o Sasuke i jego "Wspomnienia" ale Mikoto-san !! T_T
Czyżby Naruto jakimś dziwnym sposobem odziedziczył wole Pierwszego Hokage i polubił Kasyna ?! Kurdee jak można mieć takie szczęście ?! Ja też tak chceee ! Tylko że gdy ja się choćby zakładam z kolegą to ZAWSZE przegrywam ... Czyżby to wpływ Tsunade ?! *zgon*
Życzę ci dużoooo weny i wolnego czasu ! Byś pisał te notki szybciej i nie zacinał się tak jak to miało w tym przypadku :) Pozdro i niech żyja Oppai ( . Y . ) ! :P
Witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, długo się czekało ale było warto... no oby teraz tak długo się nie czekało.....
Wesołych Świąt, pogodnych, zdrowych, spokojnych...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam
OdpowiedzUsuńNareszcie doczekałem się nowego rozdziału i jak zwykle bardzo przyjemnie mi się go czy czytało, ale trochę szkoda, ze nie ma tu takiego humoru jak w poprzednim rozdziale. Jestem też ciekaw kiedy ponownie zobaczymy zielonowłosą Fuu
Pozdrawiam Kuraj
Wilk:O cholera... Nareszcie nowy rozdział choć trochę późno wchodzę. Ale mimo wszystko cieszę się że znów coś naskrobałeś.
OdpowiedzUsuńBlizna:Młody?
Wilk:Co jest?
Blizna:Ja rozumiem że lubisz czytać, ale dziennie odwiedzasz z 20 blogów patrząc czy nic się nie pojawiło. To zachodzi pod obsesje.
Wilk: Wiem ^^
Blizna:Nie mam więcej pytań...
Wilk:O orto i inter nie mam się jak przyczepić, wszystko czytelnie choć chyba raz dostrzegłem powtórzenie. Wszystko schludnie, akcja szybko ale i ciekawie się rozwija. W porównaniu z początkami różnica jest ogromna.
Strielok: *Wpada do pokoju, wywarzając drzwi* EJ! Znalazłem "Kompas"!
Blizna&Wilk:CO!? Opylamy go u Sacharowa czy idziemy w głąb ZONY?
Strielok:Nie wiem, trzeba się zastanowić *look na monitor* Co piszecie?
Wilk: Dzięki za przypomnienie. Ogółem rozdział świetny i niecierpliwie czekam na kolejny.
Zapraszam też do siebie http://prawda-zrodzona-z-mroku.blogspot.com/
Cieszę się że odwiedziłeś mój blog http://buried-in-a-shadow.blogspot.com :) Cieszę się również że dodałeś notkę. Twój blog jest intrygujący i bardzo wciągający :) nie mogę doczekać się następnej notki a mam nadzieje że tak owa wkrótce się pojawi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ulvens 97 :)
CHOLERA!!! Zakochałam się w tym opowiadaniu NaruFuu <3 od zawsze lubiłam Fuu a teraz ją wręcz kocham!!! EPIC EPIC EPIC. Jedna rzecz mi tu nie pasuje, ale NaruFuu mi to rekompensuje!!! Za dużo tych wykrzykników heh!!! Pozdrawiam i czekam na nexta!!!
OdpowiedzUsuńMiniejszym nominuje cię do Liebster Avard
OdpowiedzUsuńWszystkie pytania znajdziesz na mojej stronie
Pozdrawia Kuraj
O stary jeśli postanowisz wziąć udział to życzę powodzenia ponieważ:
OdpowiedzUsuńNominowałem Cię do Liebster Award ! Szczegóły znajdziesz na moim blogu:
http://sekiryuutei.blogspot.com/
xD Dawaj, dawaj i odpowiadaj na pytanka >.>
Kimaris: ...nie wiem jak odebrać twój komentarz. ''Jebitnie"? Z jednej strony jestem zadowolony, że podoba ci się ich długość, ale z drugiej jestem wkurzony, bo czekałem tak długo, aż odpowiesz. Nie wiem jak odebrać do słowo...
OdpowiedzUsuńNaruto: Bądź zakurzony! *wcina setną miskę ramen*
K: ...co?
N: *dokańcza ramen* No zakurzony. Zadowolony + wkurzony = zakurzony. Prosta matematyka słów!
K: ...czy ty ćpasz? Bo jeśli tak, to zmień dilera, jakieś podejrzane dostajesz. *pojawia się Zetsu*
White Zetsu: Wypraszam to sobie! Zioła ze spółki Zetsu & Zetsu to nie GMO! Naturalnie wyrastają za pomocą Mokutona! Nawet dostają chakre Hashiramy *wskazuje na Hashirame, który jest przypięty do dziwnej maszyny* oraz dostają świeży nawóz *pokazuje metalowe coś, a w nim martwe ciała* A mało tego! Dostają też *dostaje od Black Zetsu*
Black Zetsu: Baka! Nie zdradzaj naszych sekretów! Jeszcze ci pedofile Sasori i Kakuzu zaczną robić własną! Kukiełka zrobi środki psychotropowe i zbije fortunę! A wielosercowy sprzeda Kukiełce przepis i jeszcze zgarnie 50% udziałów! A my?! Zostaniemy z tym gościem "Drzewa rządzą"!
Hashirama: P-p-pomocy!
BZ: Urusai! Nie widzisz, że tu rozmawiamy!
H: A-a-ale d-d-drzewko p-p-potrzebuje w-w-wody.
WZ: Nie nasz problem! To ty chciałeś drzewo, a nie wodę!
K: Aha...Zetsu?
WZ & BZ: Nani?
K: Gdzie moje udziały?
WZ & BZ: ...jakie udziały?
K: Te, które powstrzymują mnie od użycia mszycy na was. *wyciąga słój mszyc*
WZ & BZ: ...bye! *znikają poof*
K: *wypuszcza mszyce* Brać ich moje miniony! Zniszczcie moich wrogów i przynieście moją kasę! Nufufufufufu
N: I to ja mam problemy? *zakłada maskę* Czas na ramen! *idzie rabować Narodowy Bank Ramen*
K: Wracając do rzeczy. Rozdział jak zawsze spoko (nie dlatego, że czekało się rok, bo znam uczucie, gdy nauczyciel powie "O! Masz 4+, ale jeśli chcesz to możesz zdawać na 5. Wystarczy, że blablablabla.) Tylko jedna rzecz mi się nie podobały, może innym nie, ale mnie nie. Scenka z Menmą. Fajnie, że się pojawiła, ale...no właśnie ALE. Sposób w jaki on wyraził swój powód, jest taki trochę...sztuczny? Dziwny? Ogólny sens tej scenki rozumiem, ale ten "monolog" nie pasuje mi stylem do Menmy. To tylko moje odczucie. Możesz się nie zgadzać, ale tak czuje. A tak po za tym to super! Szczęście Naruto plus. Zemsta Naruto - kolejny plus. Walka - plus, mimo że zranienie Mikoto spowodowało, że chciałem zamordować Itachi'ego i ciebie. Wybaczyłem Itachi'emu bo dał mi ciasia *pokazuje ciastka*, ale ty to odpokutuj i napisz jak najszybciej! *pokazuje rysunek wskazującego palca*
Fuu: A pytania?
K: Miałem własnie do nich przejść
Menma: Twój monolog temu przeczy.
K: ...wyprowadź ich Gaara
Gaara: ...
F: ...
M: ...
G: ...
F: ...
M: ..
G: ...Sabaku Taisō
F: NIEEEEEE *zasypana piaskiem*
M: KURAMA RATUJ! *pokryty falą piasku*
Kurama: Sorry, ale jestem zajęty. *czyta książkę Ero-sennin'a*
M: ERO-KITSUNE! *zasypany*
K: Dziękuje Gaara!
G: ...proszę. *idzie się bawić w piasku*
K: Co do pytań to mam trzy przygotowane:
1. Kiedy i jak nawiązałeś kontakt z ''Naruto''?
2. Kto jest twoją ulubioną postacią, ze wszystkich anime jakie dotychczas obejrzałeś i dlaczego?
3. Co sądzisz o wyglądzie postaci w Epilogu?
Na tym kończę ten długi komentarz, Mam nadzieje, że odpowiesz na moje pytania. Sayonara! I życzę weny oraz chęci pisania!!!!
Super rozdział nie ma co :D
OdpowiedzUsuńMoże do mnie wpadniesz ? :D
http://historia-boruto.blogspot.com/2015/01/rozdzia-4.html?m=1 :D
Jestem uzależniony od emotikonek :D.
super opo. czekam na next
OdpowiedzUsuńPrzyszło mi godzine temu na bloggerze powiadomienie że dodałeś rozdział
OdpowiedzUsuńJa:Czytamy tego bloga od jakiegoś czasu...
OdpowiedzUsuńKurama: (bije mnie w głowę) Prawie od roku!!
Ja: (leże na podłodze) Itai... (czarne chmury nad głową)
Naru: Tylko nie idź sie powiesić
Menma: a wracając do komentowania...
Sasu: (wskakuje przez okno) chcemy przekazać najszczersze wyrazy podziwu dla Autora.
Ja: ...
Kyuu: ...
Naru: ...
Menma: ...ee.. co ty tak oficjalnie??
Ja: (walę głową w ścianę) Z kim ja muszę pracować...
Kyuu: Dobra ferajna, czas się kończy!
Menma: Notka wyszła zaj*ście
Naru: Trzymamy kciuki za Łasice (dla niekumatych: Itachi) ciekawy masz pomysł
Ja: ktosiek kontroluje Itasia (wykonuje parodię zombi i potykam sie o własne nogi)
Sasu: Kawałek z Menmą był extra
Ja: Niech Naruciak go przekona (robię oczy Kota ze Shreka)
Menma: Żegnamy sie i życzymy dużo weny
Naru: I szczęśliwego nowego roku... spóźnione...
Kyuu: W stylu Kakashiego...
Ja: (wypycham wszystkich przez okno) Sayonara!
Ja: Zaczęłam czytać tego bloga od jakiegoś czasu, ale teraz komentuje :)
OdpowiedzUsuńNaru: Ciekawe dlaczego? (duma z palcem na policzku)
Kurama:... (hektolitry łez)
Ja: Ty Kurama-kun czemu płaczesz?
Naru: Bądź facetem lisie! (załamuje ręce)
Kurama: A co?! Płaczę bo chce! Nie lubię was!
Ja: A czemuż to? (załamana)
Naru: Ej nie załamuj się przejdzie mu. (przytula)
Ja: Nie pocieszaj mnie tylko leć do Fuu! Ona bardziej tego potrzebuję
Fuu: (wbija przez okno) ktoś mnie wołał?
Naru: Fuu! (przytulak)
Fuu: Naru wariacie! (śmiech)
Kurama: A mnie to nikt nie pocieszy! (jeszcze bardziej załamany)
Ja: No chodź dam ci przytulaka. (wystawia ręce)
Kurama: Bez łaski!
Ja: Nie to...
Kurama: No dobra! (przytulak)
Sasu: Nie chce wam psuć chwili (rozwala drzwi), ale...
Ja: Ty... (nerwica) jak mogłeś mi drzwi rozwalić! (składa pieczęcie)
Sasu: E..ej c.co ty r.rob.robisz? (wystraszony)
Ja: Futon Dait...
Gaara: Subaku Soso! (jak?)
Sasu: Uff uratowany. (ociera pot)
Gaara: A tamci co się tak przytulają? (wskazuję na Naru i Fuu)
Ja: Gaara!!! (wydostaje się z piasku)
G/S: Spadamy! (wyskok przez okno)
Ja: A wy to co?!
Naru: Daj się nacieszyć!
Ja: No dobra, ale Kurama ty wracasz do Naruciaka bo mam już wody po kostki.
Kurama: pff (znika)
Fuu: Arigatou. (dalej ściska Naru)
Ja: No spoko, za bardzo was lubię. (rozczula się)
Fuu: No chodź tobie też się należy. (zaprasza do uścisku)
Ja: KYA!!! (rzuca się na nich)
Naru: O boże, ale ona ciężka. (ledwo oddycha)
Fuu: Bądź grzeczny (wali go w łep)
Ja: Foch3ever (;_;)
Fuu: No i widzisz co zrobiłeś! (cios w łep)
Naru: No co? (niewiniątko)
Ja: (nerwica) Shirina Tensei!
Naru: ... (jak?! wypada przez okno)
Fuu: To i ja lece! Sayo (boi się o życie)
Ja: No to spokój, a dla Ciebie drogi autorze pozdrowienia i dużo weny i chce nexta!!! Sayonara!
Emocjonujący rozdział + moje "szczęście" do terminów = spóźnienie o dwa miesiące z komentarzem T_T
OdpowiedzUsuńW każdym razie, od wakacji każdego dnia wchodziłam tu, mając nadzieję, że jest nowy rozdział. Teraz weszłam tak z ciekawości, a tu Surprise! Rozdział!
Mimo, iż nie jestem czytelniczką często komentującą, to uwielbiam niektóre historie.
Oficjalnie: Dziś, trzeciego lutego, spragniona jestem następnego rozdziału.
Nie no, po co komu oficjalne komentarze x333
Nie lubię komentować (telefon tak bardzo :') ) ale lubię komentarze, tak jak ty.
Jak piszę komentarz, to od serca.
Ta historia jest ciekawa.Tyle, że w walkach nie orientuję się, o kim mowa x)) Użycie czasem imion nie jest złe! xD Naprawdę, nie wiedziałam kto jest kim, kto komu cośtam zrobił, bo określenia "blondyn", "czarnowłosy" itp. już męczą.
Okay, czyli tak w skrócie: może się nie rozpisałam, ale szczerze, od serca wyraziłam swoją opinię.
Życzę weny i zmykam pisać rozdział ^u^
Pozdrawiam, Sayo!
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział boski, perełka... sama końcówka cudowna, walkę bardzo dobrze przedstawiłeś, Naruto wygrał tyle pieniędzy, a Kurama i jego współczucie dla mieszkańców och cudowne, no i Menma, który też trenuje rasengan...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia