piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 25

Zauważyłem że duża część z was nie czyta tego co piszę pod notkami ;) Więc tym razem tutaj podam większość info ;P
Po pierwsze, jak już pewnie zauważyliście nad rozdziałami pojawiły się zakładki. Polecam do nich zajrzeć tym którzy tego jeszcze nie zrobili. Znajdują się tam: spis głównych bohaterów i ich zdolności, spis antagonistów, moje wytłumaczenie działania poszczególnych żywiołów czakry oraz spis treści. Będę na bieżąco je uzupełniać. Aaa, i trochę się zmieniło w zakładce 'zdolności'. No a teraz gdy ta informacja została przekazana... To dam jeszcze parę xD I proszę je przeczytać!
Po drugie: na pytania spod poprzedniego rozdziału odpowiem pod tym chapem!
Mam także zamiar usunąć obecne Top 10 M&A i zastąpić je nowym... Powód jest prostu, obejrzałem dziesiątki nowych anime i mam kilka faworytów... Wiec szykujcie się na nowy ranking ;D
No i chcę podziękować wam za taką ilość wyświetleń... Już kilkanaście razy było ponad 100 dziennie a kilka razy nawet po 200!!! o dla mnie spore osiągnięcie. Arigatou, minna-san!
A i mam jeszcze jedną sprawę... Już od jakiegoś czasu nad tym myślałem i po powrocie Naryi jeszcze intensywniej myślę (tak, wiem - masło maślane ;P) nad ponownym napisaniem przynajmniej kilku pierwszych rozdziałów... Ale postanowiłem dostosować się do waszej decyzji... Czy przepisać te pierwsze wypociny (jak chcecie sobie przypomnieć to coś, to zapraszam do spisu treści) czy też nie? Decyzja należy do was!
To teraz reszta info...
Rhym Koreishi nie ma gadania że NaruFuu ci coś rekompensuje! Gadaj o chodziło! Już!!! To trza naprawić!
Kimaris dzięki za opinie! Przyznaję, jak przeczytałem wypowiedź Menmy to też zauważyłem że wyszła lekko sztucznie, ale cóż... Pisałem to o 2 nad ranem xD... A poza tym moim głównym celem jest zrobienie z niego osoby, która z miłego roześmianego dzieciaka, przez śmierć dopiero co poznanych, małych dzieci z którymi się bawił, ich rodzin oraz niewinnych ludzi całkowicie straciła niewinność i nadzieję na lepsze jutro, stając się bezlitosnym, wyprutym z większości uczuć mordercą, który litość odczuwa jedynie do osób mających podobne przeżycia... Na dodatek chciałem podkreślić że nienawidzi systemu shinobi - szkolenia młodych do zabijania i poświęcania ich - przede wszystkim przez to że Minato zapieczętował w nim i Naruto Kyuubiego, zmieniając ich w broń Konohy... Przyznaję się jednak do tego że po prostu nie potrafiłem tego inaczej napisać... Zawsze można powiedzieć że po prostu zarecytował zapamiętaną sobie formułkę, nie? xD
Paulina Szincel, mówisz że mylą ci się postacie podczas walk? Cóż, staram się uniknąć powtórzeń, przez co często staram także się unikać częstego używania imion... Niestety... 
No i dziękuję też innym komentującym (za dużo was aby wypisać wszystkich)
Rozdział dedykuję Narya Anima - za powrót do świata bloggerów i fanficów o Naruto ;)
oraz znudzonej - która opuściła nas, bloggerów
Ale się rozpisałem, huh... Zapraszam na rozdział :) .

Legendarna...

 

-A więc, Ero-sennin... Jaki jest druga część treningu? - powiedział młody Uzumaki, siadając przy dopiero co rozpalonym ognisku
Pół godziny temu wyruszyli z miasta, lecz przez ten czas słońce znikło za horyzontem, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Białowłosy Sannin w ciągu paru minut znalazł polanę na której rozłożyli śpiwory.
-Heh... Widzę że zapału ci nie brakuje... - odpowiedział blondynowi, ustawiając nad ogniem dwie, nabite na kijki ryby - Ale jesteś pewien? Niedawno walczyłeś... Odpocznij chwilę...
-Nie... Nie mogę... - odparł, spuszczając wzrok i kładąc dłoń na swoim brzuchu - Oni... Chcieli Kyuubiego... Są silni i przyjdą po mnie... I innych... - dodał cicho, przypominając sobie słowa wypowiedziane przez Menmę
-Taa... Poza ich nazwą oraz tym że mają w swoich szeregach shinobi rangi S, nie wiemy wiele... - odparł spoglądając w płomienie
-Nagato mówił o nich coś więcej? - zapytał Uzumaki
-Znamy jeden z ich celów, zgromadzenie biju... Ale nie mamy pojęcia co chcą z nimi zrobić, ani też jak zamierzają je zatrzymać...  - stwierdził spokojnie - Poza tym dzięki konfrontacji z nimi i informacjom od Nagato wiemy o przynajmniej czterech członkach organizacji...
-Itachi i Kisame oraz Madara... - mruknął pod nosem - Kto jest czwartym? - zapytał, podnosząc wzrok z ziem
-Mój były uczeń, dawny przyjaciel Nagato, Yahiko... - odpowiedział smętnie
-Yahiko... Tak, coś o nim wspominał... To on ukradł mu Rinnegan? - spytał aby się upewnić
-Taa... Dalej nie mogę zrozumieć czemu to zrobił... Nagato nie chce mi tego powiedzieć... - powiedział, dalej patrząc w ognisko
-Poza nimi jest jeszcze ten biało-czarny i Madara... - stwierdził Uzumaki - "Hmm... Wujek nie mówił mu o Menmie? Może to i lepiej..."
-Biało-czarny? - zapytał zaskoczony Jiraiya - W Konoha widziałem wiele białych, humanoidalnych istot, ale żadnych...
-To były jego kopie... - odpowiedział szybko - Oryginał nie był obecny w osadzie... Musiał więc obserwować atak na wioskę z ukrycia... Albo zabił wszystkich świadków...
-Czyli mamy jeszcze czwartego członka, o którym nic nie wiemy... Przynajmniej znamy jego wygląd. - stwierdził, spoglądając w teraz rozgwieżdżone niebo
-Nazywał się Zetsu... - szepnął, otwierając butelkę odpieczętowaną ze zwoju i biorąc łyk wody - A poza tym jest jeszcze Madara...
-Madara... Nie sądziłem że on jeszcze żyje... - odpowiedział, zaciskając pięści
-Taa... Jakim cudem? - zapytał blondyn - Powinien był zginąć w walce z Shodai Hokage... A nawet jeśli jakimś cudem przeżył, to powinien mieć ponad sto lat...A więc są tylko dwie opcje... - dodał, spoglądając na Jiraiye
-Dokładnie... Albo ten mężczyzna jedynie podaje się za Madarę, aby wykorzystać Akatsuki... Albo...
-Albo znalazł sposób aby przedłużyć swoje życie... - dokończył Naruto - Ale jeśli nie jest tym za kogo się podaje to czemu...
-Uchiha Madara... To imię jest znane na całym kontynencie... Sam jego wydźwięk budzi strach... W Konoha zapomniano o tym jakim przeciwnikiem był... Może to przez to że Hashirama-sama go pokonał... - zaczął swój wywód - Ale inne osady nie posiadały aż tak potężnych wojowników po swojej stronie... I przez to dokładnie zapamiętano tam terror walk z klanem Uchiha podczas Ery Wojen...
-Wiem... Ale to dalej nie wyjaśnia czemu... - szepnął Uzumaki, lecz białowłosy przerwał mu
-Samo podawanie się za Madarę daje ogromną moc i wpływy... - odpowiedział niebieskookiemu - To jest sposób tego człowieka aby podporządkować sobie Akatsuki. Jednocześnie zabezpieczył się przed odwetem ze strony każdej z pięciu osad.
-Kuso... On... Madara był aż tak przerażający? - zapytał z niedowierzaniem w głosie Uzumaki
-Jeśli wierzyć opowieściom, to jedynie Shodai Hokage-sama mógł się z nim mierzyć... - odszepnął Jiraiya spoglądając na ognisko - Cholera! - wykrzyknął, wyciągając zwęglone ryby z objęć płomieni - Eh... To ja pójdę po jeszcze dwie... - dodał dobity, wstając i kierując się w stronę pobliskiej rzeki
"Madara przerażający?" - odezwał się Kurama - "To słowo nie oddaje pełni terroru jaki ten człowiek był w stanie wywołać..."
"Naprawdę był aż taki groźny?" - zapytał niepewnie blondyn
"Taa... Wciąż pamiętam ten cholerny Sharingan..." - warknął groźnie - "Nie miałem z nim żadnych szans... Bez najmniejszego problemy przejął nade mną kontrolę... Do tej pory pamiętam tę czakrę... Tę bardziej złowieszczą, niż moja własna, czakrę..." - dodał, zaciskając kły
"Wiesz... Ten opis... Jak dla mnie nie pasuje on do człowieka..." - szepnął blondyn, z lekkim niedowierzaniem w głosie
"Mogę śmiało powiedzieć... Że w klanie Uchiha nigdy wcześniej nie narodził się ktoś taki jak on..." - powiedział, spoglądając na blondyna - "Bezwzględnie dążący do obranego celu... Gotowy przekreślić wszystko czego dokonał, byle by osiągnąć zamierzony cel... W porównaniu z nim my, biju, jesteśmy dobrodusznymi istotami... On był bestią w ludzkim ciele..."
"Heh... Niezbyt pocieszające, biorąc pod uwagę że jest naszym przeciwnikiem..." - odparł z wymuszonym uśmieszkiem
"Miejmy nadzieję że to nie jest Madara, tylko inny Uchiha..." - szepnął biju
"Kurama... Jakie są szansę że KTOKOLWIEK poza Sasuke, Kaa-san i Itachim przeżył masakrę?" - zapytał Uzumaki, siadając przed klatką lisa - "Gdyby ktoś żył to wiedzielibyśmy o..."
"Chyba że ten ktoś zaginął znacznie wcześniej..." - powiedział spokojnie lis, spoglądając na blondyna - "Może ta zboczona parodia Sannina będzie coś wiedziała?" - dodał z przekąsem
"Zboczona parodia Sannina?" - szepnął Uzumaki, tłumiąc śmiech i wracając do świata rzeczywistego
Szybko rozejrzał się po krzakach dookoła obozowiska aby upewnić się czy Jiraiya nie wrócił znad rzeki. Gdy nic nie zauważył, przerzucił wzrok na płonącą stertę kijków. Przez następną minutę siedział w bezruchu, wpatrując się w tańczące języki ognia, a następnie złapał kilka patyków i dorzucił je do stosu, jednocześnie grzebiąc w nim nieco grubszym kijkiem. Po kilkunastu sekundach wyjął go. Aż do miejsca w którym blondyn miał rękę kawałek drewna tlił się, momentami ukazując małe języki płomieni.
"Jak to było..." - pomyślał blondyn, powoli kierując swoją czakrę przez patyk - "Wyobraź sobie ciągle rosnącą temperaturę, jednocześnie przesyłając czakrę przez płonący przedmiot..." - powtórzył słyszaną dawno temu instrukcję
Przez kolejną minutę, Naruto ciągle napełniał nadpalony kawałek drzewa swoją energią, chcąc doprowadzić do utworzenia i podtrzymania płomieni. Niestety, jego próby spełzły na niczym. Nagle jego słuch przykuł odgłos łamanego patyka. Szybko przerzucił wzrok na krzaki z jego prawej strony.
-To nie było daleko... - szepnął, wrzucając trzymane drewno z ognia i łapiąc leżący obok miecz
Niebieskooki ciągle wpatrywał się w zarośla, zaciskając dłoń na rękojeści ostrza. Gdy liście się poruszyły był już gotów rzucić się na przeciwnika, lecz natychmiast się uspokoił, gdy wyłonił się z nich Jiraiya. Odłożył trzymaną broń, po czym już chciał chwycić nadpalony kijek, lecz zauważając że cały płonie w ognisku, zaklął pod nosem.
-Fiu... Nie łatwo było dorwać te ryby... - odetchnął białowłosy, pokazując dwie ryby, z dziurami po kunaiu na środkach tułowi
-Czyli mam rozumieć że shinobi rangi S, Sannin z Konohy ma problem ze złapaniem dwóch ryb? - zapytał zadziornie Naruto, pod nosem chytrze się uśmiechając
-Yyy... To nie tak że było je ciężko zabić... Tylko... Tylko... - odparł lekko zarumieniony, starając się wysłowić - Cholerstwa są strasznie śliskie!
-A więc chciałeś je złapać żywe? I to na dodatek gołymi rękoma? - zapytał z udawanym niedowierzaniem
Na słowa blondyna Sannin spuścił wzrok a jego oczy zasłoniły opadające włosy.
-Naruto... Nienawidzę cię... - warknął pod nosem, podchodząc do płomieni i siadając na ziemi
-Wiem! Podobnie jak ci właściciele kasyn z miasta, nie!? - odkrzyknął radośnie Uzumaki, jednocześnie przerażająco się uśmiechając
-I zaczynam się ciebie bać... - dodał, nabijając ryby na kijki i ustawiając je nad ogniem
-Wiesz... Może daj mi je, co? - powiedział niepewnie niebieskooki jinchuuriki
-Ho? Chcesz odciążyć senseia przynajmniej w trzymaniu patyków? - zapytał z uśmieszkiem - Nie musisz się tak podlizywać... A poza tym trzymanie kijków to nic takiego!
-Źle mnie zrozumiałeś... Ja po prostu chcę coś w końcu zjeść... I nie chcę żeby tym czymś była zwęglona ryba... - odpowiedział załamując białowłosego i bez trudu zabierając mu patyk
-Buu!!! Po kim on to ma?! - zaczął lamentować, wylewając potoki łez - Nagato okazywał mi szacunek... Nawet z Minato nie było takich problemów...
-Wiesz... Nie jestem swoim ojcem ani wujkiem... - westchnął z uśmieszkiem, obracając rybą nad ogniskiem - A właśnie... Co do Madary... - zaczął, a atmosfera w obozie natychmiast zgęstniała - Nie słyszałeś może o jakichś zaginionych członkach Uchiha?
-Wiem co ci chodzi po głowie, ale to ślepy trop... - odpowiedział po otarciu resztek potoku łez - Sam szukałem na ten temat jakichś informacji... Niestety... Wszyscy zaginieni w czasie przed masakrą, to ofiary wojny, albo zlikwidowani nukenini... Wszyscy martwi...
-Huh... Czyli ślepy trop... Kuso... - warknął - A miałem nadzieję że to nas gdzieś doprowadzi... Więc wracamy do punktu wyjścia...
-Taa... Słuchaj Naruto... Mam dwie prośby... - zaczął Jirayia - Pod żadnym pozorem nie mów nikomu o Madarze... Nie chcemy aby inne wioski się o tym dowiedziały a ich shinobi wpadli w panikę.
-Wiem... A... Ta druga prośba? - zapytał blondyn
-Gdy spotkamy Tsunade, nie wspominaj jej o swoim Rinneganie... - powiedział z poważnym wyrazem twarzy
-Co!? Przecież ona mogła by pomóc mi z efektami tej trucizny! - wykrzyknął zdenerwowany - Czemu więc...
-Tsunade... Ona... Nie mamy pewności czy ona powróci do osady... - odparł Uzumakiemu - Trochę... Trochę przeżyła podczas wojny... I straciła parę ważnych osób... Konoha po prostu jej o nich przypomina... - dodał, spoglądając na piekącą się rybę - Więc nie możemy pozwolić by dowiedziała się o tak potężnych oczach, a potem po prostu gdzieś zniknęła...
-Eh... Wiem... Ale jeśli nie będzie chciała wrócić, to siłą zmuszę ją do tego... - szepnął, zbliżając do twarzy nabitą na patyku rybę, sprawdzając czy jest już upieczona
Gdy stwierdził że jest gotowa, szybko odgryzł kawałek bez ości, przeżuł, a następnie połknął. Białowłosy Sannin także zaczął spożywać swoją zdobycz. Gdy po kilku chwilach skończyli, wrzucili ości do ognia i zaczęli rozkładać śpiwory.
-Ej, moment... - powiedział nagle niebieskooki - Miałeś mi jeszcze pokazać na czym polega drugi etap treningu Rasengana!
-Eh... Naruto... Możemy to przełożyć na jutro? - zapytał, patrząc na blondyna błagalnym wzrokiem - Jestem trochę zmęczony... W końcu jest już... - zaczął, patrząc na gwiazdy - No, pewnie około pierwsza rano... Powiem ci o co chodzi w treningu jutro z samego rana, dobra?
-Eh... No cóż... Starcom się nie odmawia, nie? - zapytał z diabelskim uśmieszkiem
-Naruto... Nienawidzę cię... - szepnął, ponownie przeklinając Uzumakiego
-Wiem!

*********

Górski Cmentarz
W dużej jaskini, na ubitej ziemi siedział czarnowłosy chłopak. Znajdował się w pozycji kwiatu lotosu, jednak palcami dotykał ziemi. Medytując, starał się zwiększyć ilość energii duchowej. Po kilkunastu minutach otworzył oczy, skupiając wzrok na drzwiach prowadzących do dalszej części kompleksu korytarzy, jakby czegoś wyczekując.
-Pięć... Cztery... Trzy... Dwa... Jeden... - odliczył cicho, czekając na nadchodzącą osobę
Czarnowłosy natychmiast usłyszał skrzypnięcie charakterystyczne dla drewnianych odrzwi. Przez framugę, do sali treningowej wkroczył czarno-biały, humanoidalny członek Akatsuki.
-Menma-san! Mam to czego...
-Dzięki Zetsu. - przerwał wypowiedź szpiega, pojawiając się obok niego i zabierając z ręki zwój - Możesz już iść. - dodał, pojawiając się na środku komnaty i rozwijając zwój
-Pff... Szpaner. - odezwała się zirytowana czarna połówka połówka, wycofując się razem z białą
-Chwast. - odwarknął czarnowłosy Uzumaki i ignorując zgrzytanie zębów Zetsu za plecami, szybko przyłożył dłoń do papieru i odpieczętował zamknięte w nim przedmioty
W niewielkiej eksplozji białego dymu pojawił się mały stos twardych, gumowych piłek. Menma uśmiechnął się przebiegle po czym złapał jedną z nich i zaczął kumulować dużą ilość czakry, kierując ją do kuli.
"Huh... To trudniejsze niż myślałem... Ta guma jest cholernie twarda..." - zauważył chłopak, z trudem rozciągając piłkę wirującą energią
"Pff... Gdybyś użył do tego mojej mocy nie musiałbyś się tak męczyć tym treningiem..." - powiedział zza krat Yin Kyuubi
"Słuchaj, Kurama... To że mam twoją czakrę, nie znaczy że będę z niej non stop korzystał, jasne?" - odparł swojemu lokatorowi, skupiając się na treningu - "Poza tym nie będę usatysfakcjonowany dopóki tego nie opanuję!"
"Heh... Nie rozumiem większości jinchuuriki..." - warknął, opierając swój łeb na prawej ręce - "Nawet jak chcemy wam dać naszą czakrę to odmawiacie..."
"Kurama... Po pierwsze wielokrotnie korzystałem z twojej siły..." - szepnął Menma, spoglądając na lisa - "A po drugie muszę dać sobie radę bez ciebie."
"Hu? Memna..." - warknął groźnie biju Uzumakiego, spoglądając groźnie na czarnowłosego - "Ty coś sugerujesz?"
"Zdurniałeś z braku tlenu z zewnątrz?" - zapytał ironicznie chłopak, wymuszając u lisa kolejne warknięcie - "Nie zamierzam ginąć tylko po to by zrealizować plan Księżycowego Oka..."
"Wiesz, to brzmiało dość... Dziwnie..." - odpowiedział, układając się do snu
"Po prostu jestem realistą." - powiedział poważnie, skupiając na sobie uwagę Kyuubiego - "Jeśli Tobi nie będzie mógł się dobrać do czakry Yang, może chcieć zdobyć ciebie, czakrę Yin..."
"Gh... Niech tylko spróbuje wsadzić mnie do Gedo Mazo... Własnoręcznie rozszarpię go na strzępy..." - odwarknął pewnie
"Haha... Poważnie? Myślisz że dasz radę?" - roześmiał się chłopak, podchodząc do krat oddzielających go od jego lokatora - "Jesteś na tyle ogromny że spojrzenie ci w oko nie jest problemem..."
"Grr... Zamknij ryj..." - powiedział groźnie
"Hej, co tak ostro, Kurama-chan?" - szepnął z diabelskim uśmieszkiem, obserwując jak lis rzuca się do przodu chcąc go dosięgnąć łbem
"GHRA!!!" - ryknął na całe gardło, uderzając głową o kraty - "Uważaj jak się wyrażasz, kurduplu! Bo kiedyś mogę przez przypadek rozszarpać cię na kawałki!" - dodał kipiącym gniewem głosem, powoli cofając się do tyłu klatki
"Hai, hai..." - odpowiedział niewzruszony, siadając na wodzie przed pieczęcią - "Tak z ciekawości... Nie interesuje cię to, że pozostałe biju trafią do posągu? W końcu są twoim, tak jakby rodzeństwem..."
"Phi... Oni? Jeśli nie potrafią o siebie sami zadbać, to oznacza to że są słabi... A jeśli są słabi to nie zasługują na miano biju... Nasza czakra to części boskiej potęgi... Jeśli z taką mocą nie potrafią o siebie zadbać to lepiej żeby zniknęli, a nie przynosili wstyd innym!" - stwierdził spokojnie
"Ho... Trochę mnie zaskoczyłeś, Kurama... Nie spodziewałem się że masz takie nastawienie do pozostałych..." - mruknął czarnowłosy
"Ty nie jesteś lepszy, Menma..." - odwarknął swojemu jinchuuriki - "Nic cię nie obchodzi co się stanie z twoim bratem, a nawet lepiej jeśli zginie, mam rację?"
"Buahaha... Poważnie, Kurama... Masz zbyt wysokie mniemanie o swojej wiedzy na mój temat..." - roześmiał się, spoglądając przez ramię na lisa - "Nie miał bym nic przeciwko temu gdyby do nas dołączył..."
"Eee... Że co?" - jęknął, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć - "Przecież ty nawet nie..."
"Zaproponowałeś mu dołączenia do siebie, tak?" - dokończył, a widząc potwierdzające kiwnięcie kitsune kontynuował - "I na razie nie mam zamiaru tego robić... Przynajmniej do czasu aż Naruto nie przekona się jak żałosna jest ta osada w której przesiaduje..." - powiedział, spoglądając pustym wzrokiem w przestrzeń przed nim - "On wciąż ma nadzieję że ludzie w Konoha się zmienią... Że on da radę zmienić ich nastawienie... Że przestanie być postrzegany jako demon i broń... Ale nie rozumie jednego..."
"Czego?"
"Nawet jeśli to się stanie, i przestanie być postrzegany jako demon to dalej będzie jedynie bronią należącą do Konohy i dbającą o stabilność sił... Bronią która musi być bezpieczna by dbać o ochronę osady..." - Uzumaki kontynuował swój wywód - "I w końcu, nawet jeśli ludzie w osadzie, nawet sam kolejny Hokage, uznają go nawet za BOHATERA i pokochają go, to i tak ograniczą mu swobodę, po to aby go nie stracić..."
"I? Co z tego? Jakoś nie wydaje mi się aby to sprawiło że będzie gardził Konohą..." - stwierdził spokojnie Kurama
"To prawda... Ale jeśli do tego dopiszemy jeszcze jeden scenariusz, to wiele zostanie zmienione... W tym i pogląd mojego braciszka na tą wiochę... Pogląd na wielkie drzewo Konoha, które wyrosło na wzajemnym zaufaniu dwóch klanów, a nawożone było krwią, zdradą i poświęcaniem niewinnych..." - gniewnie wysunął swą opinię
"Heh... O jaki scenariusz ci chodzi?" - zaczął zastanawiać się głośno
"Jinchuuriki dojrzewają znacznie szybciej niż inni ludzie... To przez wpływ wasz i niezbyt przyjaznego nam otoczenia... Ja w wieku 11 lat miałem psychikę 16 latka po wielu przejściach... Naruto jest taki sam... Gaara jest taki sam... Fuu jest taka sama..." - odpowiedział na rozmyślenia bestii - "Każdy z nas cierpiał i nie chce... Nie... Nie ma zamiaru tracić NICZEGO co jest dla nas ważne!"
"Uh... Weź mi tu nie rób wykładów, tylko dawaj konkrety..." - powiedział, znudzony gadaniem swojego jinchuuriki
"Hehehe... Kurama, jak myślisz... Jak by Naruto zareagował gdyby, na przykład, Gaara, został porwany przez Akatsuki, a rada Konohy... Sam Hokage zabroniłby mu ruszyć i pomóc przyjacielowi!?"
"Hu? A skąd masz pewność że Hokage i rada mu zabronią, co?" - zapytał podejrzliwie biju
"Bo będą się bali..." - odparł spokojnie - "Że ich broń, lub przyjaciel zostanie wysłany prosto w łapy Akatsuki... A poza tym jest jeszcze pewien czynnik który działa na naszą korzyść..."
"Jaki czynnik?"
"Masakra klany Uchiha była rzezią zarówno spiskowców, jak i niewinnych właśnie dzięki jego manipulacją..."
"Masz na myśli..." - szepnął Kyuubi, lekko zniesmaczony
"Tak... Shimura Danzo..." - szepnął z chytrym uśmieszkiem - "Ten staruch zrobi wszystko by to Konoha była dominującą potęgą na świecie... Więc naturalnie zrobi także wszystko by zachować dominację osady, jednocześnie osłabiając siłę innych wiosek... To tylko kwestia czasu nim to podejście doprowadzi go do zguby..."
"Hehehe... Młody... Nie chciałbym być twoim przeciwnikiem..." - stwierdził Kurama, układając się do snu - "Twoje planowanie i rozumowanie sprawia że jesteś cholernie przerażający... Pomyśleć że kiedyś byłeś rozwydrzonym dzieciakiem z tym nienormalnie optymistycznym nastawieniem i cholernym dattebayo na ustach..." - dodał, przypominając sobie młodszego czarnowłosego
"U-URUSAI, BAKA-KITSUNE!!!" - wykrzyknął wytrącony z równowagi, z dużym rumieńcem na twarzy, opuszczając swój umysł
Mimo to był w stanie usłyszeć gromki śmiech swojego biju. Szybko zaczął gromadzić czakrę, jednocześnie starając się zwalczyć doskonale widoczne wypieki na policzkach.
-Cholerny lis... - szepnął zeźlony, zmuszając do wirowania energię, która wypełniała twardą piłeczkę - Huh... A teraz... Rozerwijmy to!

*********

Młody blondyn leżał obecnie na polanie wewnątrz lasu. Ciągle się wiercił, starając się zasłonić twarz przed promieniami wschodzącego słońca. Niestety, z powodu skromności śpiworu nie potrafił znaleźć niczego co by mu mogło posłużyć za tarczę przed światłem. Dźwięk skrzącego ognia towarzyszył mu już od dobrych parunastu minut. Niechętnie, Uzumaki zaczął otwierać oczy. Pierwszym co dostrzegł było ognisko z ustawionymi nad płomieniami, nabitymi na kijki rybami. Obok iskrzącego i buchającego stosu kawałków drewna siedział białowłosy Sannin, najwyraźniej pochłonięty rozmyślaniem... Lub po prostu śpiący. Ciche pochrapywanie i delikatny uśmiech na jego twarzy utwierdziły niebieskookiego w przekonaniu że odpoczywał. Chłopak, nie chcąc przeszkadzać, bezszelestnie wstał, przypiął kaburę do pasa i zarzucił na siebie bluzę, po czym skierował się w stronę rzeki. Po zaledwie dwóch, może trzech minutach dotarł do spokojnie płynącej, krystalicznie czystej wody. Natychmiast uklęknął przy brzegu, i szybko przemył twarz zimną cieczą.
-Huh... Od razu lepiej... - szepnął z zadowoleniem, szybko ponownie wkładając dłonie do rzeki
Tym razem jednak, wyjął napełniony po brzegi bezbarwnym płynem półmisek z kryształu, po czym zbliżył go do ust i zaczął wypijać zawartość. Gdy naczynie było puste ponownie je napełnił, nachylając się nad korytem rzecznym i zwilżając sterczące włosy. Gdy skończył, jadeitowa misa rozpadła się, nie pozostawiając śladu swojego istnienia, natomiast młody jinchuuriki szybko otrzepał mokrą czuprynę i powolnym krokiem zaczął wracać do koczowiska, delektując się błogą ciszą. Po kilku minutach dotarł do prowizorycznego obozu i usiadł przy ogniu, zdejmując znad niego dwie upieczone ryby. Przyjrzał się im, a następnie szybkim ruchem odgryzł kawałek mięsa, powoli spożywając śniadanie. Gdy chwilę później kończył już drugą pieczeń, białowłosy Sannin zaczynał się budzić.
-Uhm... Oo... Widzę że postanowiłeś zacząć jeść beze mnie... - ziewnął, zabierając znad płonącego stosu jedną z pozostałych ryb - Mogłeś mnie obudzić, wiesz?
-Widziałem że sen ci pasował, więc nie miałem zamiaru przerywać... - odparł, kończąc swój posiłek i wrzucając ości w objęcia płomieni
-No... - szepnął, przeżuwając mięso - Te dziewczyny były na prawdę ładne... A te ich zwinne pa... - dodał rozmarzony, lecz lecący z prędkością 100 km/h kamień nie pozwolił mu dokończyć zdania, uderzając prosto w twarz i przewracając Sannina na plecy - Ittai!!! - wykrzyknął, łapiąc się za krwawiący nos, parząc na blondyna łapiącego  wypuszczony przez niego posiłek
-Ero-sennin... Mogę się dowiedzieć czemu taki shinobi jak ty jest taki zbokiem że dziewczyny śnią mu się po nocach? - zapytał zniesmaczony, odkładając kijek z rybą
-Dzieciaku... Czy ty nie rozumiesz że każdy prawdziwy mężczyzna jest w pewnym stopniu zboczeńcem?! - odparł z dumą wstając i przybierając zwycięską pozę - A więc każdy z nas ma, lub będzie miał takie wspaniałe fantazje... - wypowiedź przerwał mu kopniak Uzumakiego
-Wiem to do cholery!!! - krzyknął rozwścieczony - Ja się pytam czemu zawsze musisz o tym opowiadać!? Poważnie, nudne się to robi!
-Oho... Czy ty się przyznałeś że też masz zboczone fantazje? - zapytał białowłosy, całkowicie ignorując opuchnięty policzek i wyciekającą z nosa krew
-Eh... Po pierwsze, nie jestem takim, wręcz ohydnym zboczeńcem, który nie może się powstrzymać od podglądania kobiet w gorących źródłach... - zaczął wypowiedź z niewielkim rumieńcem na policzkach
-Ooo... Może zdradzisz senseiowi swoje marzenia, co? - zapytał z wyciągniętym notatnikiem i piórem w rękach - Tak jak w przypadku Minato, to może być dobry motyw do mojej następnej ksią... - tym razem to pięść Naruto, uderzająca w podbródek przerwała mu wypowiedź
-Ty... Cholerny... Zboku!!! - wykrzyknął rzucając się w szale na białowłosego
Przez następne kilka minut na polanie słychać było jedynie uderzenia wyprowadzane przez Uzumakiego w Jiraiye. Gdy odgłosy ucichły twarz białowłosego była tak spuchnięta że nie można było go zidentyfikować jako jednego z Sanninów. Blondyn zaczął zwijać obóz, a on, obolały, szybko zjadł swoje porcje śniadania i pomógł w pracy chłopakowi. Już po jakiejś minucie skończyli, pieczętując śpiwory w zwojach i wkładając je do kabur. Natychmiast po tym skierowali się w stronę najbliższej drogi. Nagle jednak niebieskooki przypomniał sobie pewien szczegół.
-Ej, Ero-sennin! - powiedział do białowłosego, zatrzymując się - Miałeś mi wytłumaczyć na czym polega drugi etap treningu!
-Ah.. Racja... Ale wiesz... Może omówimy to po dotarciu do jakiegoś miasta, co? - zapytał, zmarnowanym głosem - Tłumaczenie tego gdy będziemy szli nie będzie proste, a chciałbym jak najszybciej dotrzeć do Tanzaku.
-Słuchaj, Ero-sennin... Albo zaczniesz się poważnie przykładać do treningów ze mną, albo jak znajdę tą Tsunadę to wręczę jej twoje zamknięte w krysztale, martwe ciało... - szepnął tak spokojnie, że Jiraiyi aż przeszedł po plecach dreszcz - Co ty na to, Ero-sensei?
-Młody... Jak ty to robisz że czasami jesteś bardziej przerażający od Orochimaru, co? - odparł, przyciszonym głosem - Braku je ci tylko ciemnej aury i... Zaraz, zaraz... Czy właśnie nazwałeś mnie ERO-SENSEI!?!?
-No... Nazywanie cię cały czas Ero-sennin robi się monotonne, więc pomyślałem że czasami wypada zmienić ci ksywkę... - powiedział, opierając się o drzewo - A mam ich jeszcze parę... Na przykład Ero-jiji, Ero-baka, Ero-yaro, Hentai, Hentai no O... Mam wymyślać dalej?
-Nie, tyle mi wystarczy... Wiesz że mógłbyś czasem okazać trochę szacunku? - zapytał, przybitym głosem
-A wiesz że na szacunek trzeba sobie zasłużyć? - odparł oschle
-Jestem jednym z Sanninów... Już samo to powinno budzić respekt... - szepnął załamany
-Bo budzi... Tylko tracisz przy bliższym poznaniu. - powiedział spokojnie, odpychając się od kory i bacznie obserwując białowłosego - Dobra, im szybciej wytłumaczysz mi na czym polega kolejna część treningu, tym szybciej ruszymy w dalszą drogę, więc zacznijmy już! - dodał, lekko zniecierpliwiony
-Hai, hai... Eh... - westchnął, wyjmując zza koszuli niewielki zwój, który natychmiast rozwinął
Z papieru wybuchła niewielka chmurka białego dymu, a gdy ten opadł w ręce Jiraiyi znajdowały się dwie gumowe piłki. Jedną rzucił Naruto.
-To ćwiczenie jest bardzo podobne do poprzedniego, tylko trudniejsze... - zaczął tłumaczyć chłopakowi, jednocześnie unosząc dłoń w której trzymał gumową kulę - Cel jest taki sam... - szepnął, skupiając czakrę w piłce i rozrywając ją na kawałki - Rozerwać za pomocą czakry... To wszystko.
-Huh... Nie wygląda to na trudne... - skomentował Uzumaki, spoglądając na trzymaną okrągłą gumę
-Uwierz mi, to trudniejsze niż się wydaje. - odparł młodszemu, zwijając zwój i wkładając za koszulę - No, chodźmy już... Będziesz trenował w drodze.
-Hmm... Mówisz że to trudne... Przekonajmy się... - szepnął niebieskooki, kumulując i obracając czakrą wewnątrz kuli
Ta momentalnie zaczęła rozszerzać się na wszystkie strony, gdy energia młodego jinchuuriki próbowała rozerwać ją od środka. Lecz po chwili Uzumaki zaprzestał kumulowania energii, a guma wróciła do pierwotnego stanu.
-Mówiłem ci... To nie takie proste... - uśmiechnął się białowłosy, kierując w stronę najbliższej drogi
-Heh... Problemem jest fakt, że tym razem wewnątrz nie ma wody którą było znacznie łatwiej manipulować... Na dodatek tym razem mamy grubszą powierzchnię... - odparł ruszając za mężczyzną, jednocześnie ponownie starając się rozerwać kulistą gumę - Ale spokojnie... Rozgryzę to, prędzej czy później...
-Hehe... Możliwe... - odparł z uśmieszkiem blondynowi - Jeśli nie będziemy robić postojów, poza noclegami, to dotrzemy do Tanzaku w jakieś jakieś dwa dni... Chodźmy... Im szybciej się tam znajdziemy tym większe są szanse na znalezienie Tsunade...
-Dwa dni, co? - szepnął niebieskooki, skupiając uwagę na trzymanej piłce - Heh... Myślę że tyle czasu mi wystarczy...
-Phi... Nie przeceniaj swoich umiejętności, młody... - odpowiedział białowłosy, spoglądając ukradkiem na Uzumakiego - Nawet Minato ten etap zajął ponad miesiąc.
-Tylko wiesz... On raczej musiał sam wymyślić sposób treningu, co już go usprawiedliwia... A poza tym... - wypowiedział, patrząc na Sannina - Nie jestem swoim ojcem... Jestem Uzumaki Naruto, obecny dziedzic klanu Uzumaki, syn Yondaime Hokage i drugiej jinchuuriki Kyuubiego, a także jego obecny jinchuuriki... Jeśli myślisz że nie dam rady, to się mylisz!
-Huh... Odezwało się czyjeś duże ego... - wypomniał blondynowi, kontynuując marsz - Rodowód, biju czy nawet Kekkei Genkai nie dają ci ogromnej przewagi, choć masz łatwiejszy start... Nie przeceniaj własnych sił, Naruto...
-Hę? To może się założymy? - zapytał, przykuwając uwagę Jiraiyi - Jeśli dotrzemy do Tanzaku, a ja nie opanuję drugiego etapu treningu, to przegram. Natomiast jeśli mi się uda, wygram.
-Ho... Interesujące... O ile nie będziesz korzystał z pomocy Kage Bunshin. - odparł spokojnie białowłosy, zerkając podejrzliwie na młodego jinchuuriki
-Spokojnie... Obiecuję że ich nie użyję... A przynajmniej przy treningu Rasengana... - stwierdził spokojnie niebieskooki - To jak?
-Hmm... Zgoda. - odpowiedział spokojnie i zatrzymał się gdy w końcu wyszli z lasu - Tylko... - dodał odwracając się w stronę Naruto - O co się zakładamy?
-Cóż... Biorąc pod uwagę że nie mamy raczej wiele rzeczy które moglibyśmy postawić... Może gotówka? - zapytał niepewnie, patrząc na starszego mężczyznę
-Gotówka, co? - wyszeptał, nagle bardzo zainteresowany propozycją blondyna - Tylko jaką kwotę?
-Co powiesz na 300000 ryo? - powiedział szybko
-Ho... Jesteś gotów postawić prawie połowę swoich pieniędzy na zakład, w którym nie masz szans na zwycięstwo? - odpowiedział pewnie Uzumakiemu
-Zapomniałeś o moim szczęściu?
-Szczęście nie ma tu nic do rzeczy, młody... - stwierdził spokojnie, spoglądając na ucznia - Nie ważne jak dużo byś w to pracy włożył... Opanowanie drugiego etapu wymaga minimum tygodnia ćwiczeń.
-Pff... Przekonamy się... - odszepnął jinchuuriki - A więc umowa stoi?
-Tak! - powiedział poważnie - Miło jest mieć świadomość że za dwa dni będzie się bogatszym o 300000 ryo. - westchnął z ulgą w głosie
-Uwierz mi... Świadomość że za dwa dni będę milionerem jest bardziej satysfakcjonująca... - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, ponownie koncentrując się na trzymanej kuli
-Heh... Jeśli nie opanujesz tego do czasu dotarcia do Tanzaku to będziesz mógł pomarzyć o tym milionie... - stwierdził spokojnie, kierując się drogą na północ - A więc ruszajmy.

*********

W powietrzu, wewnątrz podziemnego kompleksu tuneli rozchodziły się głośne odgłosy tupnięć. Po kilkunastu sekundach z ciemności wyłonił się blady mężczyzna o czarnych włosach i wężowych oczach, oraz siwowłosy chłopak w okularach. Szybko ruszyli do wyjścia przy którym stała czwórka młodych shinobi. Ci szybko pokłonili się gdy wężowy Sannin otworzył drewniane wrota prowadzące na powierzchnię.
-Zostawiam to miejsce w waszych rękach... - powiedział ochrypłym głosem, razem z młodszym wchodząc po pochyłej powierzchni
-Hai, Orochimaru-sama! - odkrzyknęli jednocześnie, zamykając za dwójką przejście
-Heh... Ich lojalność zakrawa pod obsesję, nie uważasz? - zapytał natychmiast czarnooki, poprawiając swoje okulary
-Hehehe... Jeśli tak bardzo chcą za mnie zginąć to proszę bardzo... Będzie mniej mord do wykarmienia... - odparł oschle, przyspieszając kroku - Przyspiesz... Do Tanzaku są dwa dni drogi, a im szybciej tam dotrzemy tym szybciej będę mógł się pozbyć tego cholernego bólu rąk...
-Hai, hai... Ale jeśli zgina, nie becie ci żal? - zapytał, doganiając wężowego - W końcu na każdym z nich przeprowadziłeś dziesiątki eksperymentów...
-Khy, khy... - odkaszlnął, szybko dodając - Dziesiątki eksperymentów z wymiernymi skutkami...
-Wymiernymi? Posiadają umiejętności, których nawet ty, Orochimaru-sama, nie posiadłeś. - powiedział, spoglądając z niepokojem na kaszlącego mężczyznę
-Khe, khe... To prawda... Ale bądźmy szczerzy, Kabuto... - szepnął spokojnie w stronę siwowłosego - Ich zdolności do niczego mi się obecnie nie przydadzą... A jeśli będą potrzebne, to wyniki badań i testów są zapisane w archiwum...
-Mimo wszystko żal byłoby stracić tak cenne obiekty badawcze i tak doświadczonych shinobi... - odparł czarnowłosemu, omijając kilka większych kamieni na drodze - Przetrwali coś czego dziesiątki innych nie dało rady...
-To fakt... Stworzenie zdolności łączenia się z komórkami innych ludzi u Sakona i Ukona wymagało kilku tygodni testów na nim i innych obiektach... Stworzenie dodatkowych dwóch par rąk u Kidomaru i sprawienia by jego gruczoły łojowe wytwarzały pajęczą wydzielinę zajęło kilka miesięcy... - przypomniał sobie Orochimaru - Uzyskiwanie u Jirobo nadzwyczajnej siły i dużej ilości mięśni trwało ze dwa tygodnie... A w przypadku... - przerwał nagle, przypominając sobie ostatnią członkinie jego ochroniarzy - No tak... Tayuya... Jej strata mogła by być odczuwalna... W końcu z setki dzieciaków tylko ona przeżyła synchronizację z Mocą demonów Doki...
-To prawda... Właściwie można to nazwać cudem, czyż nie? - zapytał okularnik
-Nie było żadnego cudu... Szczerze nie byłem zdziwiony że tylko ona przeżyła... - odpowiedział z uśmieszkiem, spoglądając w niebo - Jedynie jej czakra okazała się wystarczająco silna by zdominować Moc Doki... Ale w sumie czego można było się spodziewać po jednej z Uzumakich?
-Heh... W sumie racja... Jak nad tym myślę to nawet tobie nie udało się przejąć kontroli nad całą trójką, Orochimaru-sama... - szepnął spokojnie
-Taa... Jedynie ona jest to w stanie zrobić, dzięki swojej czakrze i genjutsu opartemu na dźwiękach... - stwierdził, przypominając sobie zdolności rudowłosej dziewczyny
-Po takiej ilości treningów i eksperymentów dziwię się że są tak lojalni... - odpowiedział szybko czarnowłosemu
-To nie tak że mi do końca ufają... Ale oni po prostu wiedzą... - zaczął z przerażającym uśmieszkiem - Że jeśli mnie zdradzą to będę ich ścigał nawet do samego Piekła!
-Hehe... Z drugiej strony to ich znalazłeś i uratowałeś... Cóż, ostatecznie przydali się bardziej niż zakładaliśmy.
-Taa... Sakona i Ukona znalazłem w Tsuchi no Kuni gdy zostali pobici przez bandytów... Kidomaru został znaleziony prawie martwy, bez jednej ręki w Kawa no Kuni, a Jirobo przymierał głodem na granicy Ame no Kuni i Kusa no Kuni... Tayuya natomiast mieszkała w małej wiosce leżącej na granicy Hi no Kuni z Ta no Kuni... Czy może raczej Oto no Kuni... - stwierdził szybko, przypominając sobie jak on i jego ludzie znaleźli czwórkę dzieciaków
-Taa... Dalej nie wyjaśniłeś mi czegoś, Orochimaru-sama... - odezwał się w stronę byłego shinobi Konohy
-Czego, Kabuto? - zapytał szybko
-Tamtego dnia ludzie daimyo mieli rozkaz zebrać z miasteczka Tayuyi dzieciaki do twoich badań... - zaczął spokojnie, zerkając na Sannina - Czemu w ostatniej chwili kazałeś mu wybić całą osadę?
-Hehehe... Cóż... To z powodu pewnej transakcji... - odpowiedział z uśmiechem - Nie mam bladego pojęcia czemu, ale Zetsu, szpieg Akatsuki, zaproponował mi w zamian za wyrżnięcie tych wieśniaków zaprzestanie ścigania mojej osoby przez Brzask... A to wynagradzało mi stratę tego wygodnego źródła obiektów badawczych...
-Rozumiem... Więc Tayuya musiała przetrwać dzięki ukryciu się. - stwierdził czarnooki - Zaraz... Z tego co pamiętam to ci najemnicy po splądrowaniu wioski zostali zamordowani, prawda?
-Taa... Nawet jeśli nie byli shinobi, to było ich ponad stu... A z tego co udało mi się z niej wydobyć wynika, iż zostali wybici przez jednego, czarnowłosego dzieciaka w jej wieku... - wyszeptał podekscytowany
-W jej wieku?! Ona miała wtedy 7 lat! - powiedział głośno siwowłosy, wyraźnie nie dowierzając słowom swojego przełożonego
-Cóż... Geniusze nie trafiają się często... A to dziecko było by istnym brylantem wśród morza kamieni... - westchnął czarnowłosy nukenin - Szkoda że nie udało się go odnaleźć... Jestem pewien że przysłużył by się przy badaniach... A może nawet nadał by się na moje kolejne ciało? Kukuku... - zaśmiał się przeraźliwie wężowy
-No cóż... Skoro nawet pan go nie złapał, to oznacza że ślad po nim zaginął...
-Niestety, no ale cóż... Tayuya również okazała się przydatna... Heh... Nie czas teraz na rozpatrywanie przeszłości... - odpowiedział okularnikowi, przyspieszając kroku - Lepiej się pospieszyć... Tsunade nie będzie siedziała w Tanzaku wieczność...
-Tsunade... Ślimacza Księżniczka i Legendarny Sannin z Konohy... Trochę o niej słyszałem, a końcu sam byłem medykiem... - stwierdził spokojnie Kabuto, spoglądając na drzewa dookoła - To ona wprowadziła system dodający do czteroosobowej drużyny jednego medyka. Rozsądne i efektowne rozwiązanie, choć w ferworze wojny mało kto myślał o shinobi którzy odnieść ewentualne rany na polu walki.
-Hehe... Doświadczenie z pola bitwy zrodziło u niej takie pomysły... Ale mimo to niektórzy ludzie stali się ofiarami tego systemu... - zaczął czarnowłosy, z mrocznym uśmiechem na twarzy - Mimo że ten pomysł wyszedł od Tsunade, po to aby ograniczyć częstotliwość śmierci to ona sama stała się jego ofiarą... - dodał posępnym głosem - Jej ukochany braciszek zmarł ponieważ nie było nikogo kto mógłby mu pomóc, natomiast jej ukochany zmarł w jej ramionach ponieważ techniki w których posiadaniu była nie wystarczyły... Doprawdy... Czasami przeznaczenie lubi płatać figle...

*********

Następnego dnia w południe
-Kuso... - warknął niebieskooki jinchuuriki, skupiając całą czakrę w trzymanej w ręce kuli
Guma natychmiast rozciągnęła się w kilku kierunkach, gdy wirująca energia starała się ją rozerwać, lecz po chwili wróciła do pierwotnej postaci. Blondyn jednak natychmiast zebrał czakrę i zaczął powtarzać czynność. Przez kolejne kilkadziesiąt minut ciągle starał się poprawnie wykonać trening. Jednakże bezskutecznie. Szybko wziął głęboki wdech, chcąc uspokoić swoje tętno, a następnie znów przystąpił do powtarzania całej sekwencji szkolenia, lecz nagle z boku usłyszał delikatny szelest liści krzaków. Natychmiast odwrócił się w stronę z której dobiegł dźwięk i zauważył wracającego znad rzeki białowłosego Sannina. W rękach trzymał dwie duże ryby z którymi natychmiast podszedł do płonącego stosiku drewna i po nabiciu ich na kijki, ustawił nad ogniem. Uzumaki natychmiast przerwał trening i usiadł przy ognisku, naprzeciw Jiraiyi.
-No, za jakieś kilkanaście minut będą gotowe. - westchnął białowłosy, otwierając trzymaną za koszulą butelkę z wodą i biorąc z niej duży łyk
-Ta... - odszepnął Naruto, odchylając się do tyłu na wyprostowanych rękach i spoglądając w górę
Kilka małych, białych chmur przysłaniało błękitne niebo i co jakiś czas również słońce. Jednak w tej chwili znajdowało się ono centralnie nad głowami shinobi, oznajmiając iż jest samo południe.
-Wiesz że nie dasz rady opanować drugiego etapu, prawda? - zapytał nagle mężczyzna - Jak tylko stąd wyruszymy dotarcie do Tanzaku zajmie nam tylko kilka godzin... Na pewno nie chcesz się jeszcze z tego wycofać? - dodał z uśmieszkiem  - Wystarczy tylko że powiesz, 'Miałeś rację, Jiraiya-sensei! Przepraszam za moją pychę! Obiecuję że nie będę już podważał twojej wiedzy i umiejętności!' proste, prawda?
-Prędzej sam ci wepchnę do gardła te 300000 niż powiem coś takiego! - warknął wytrącony z równowagi blond włosy Uzumaki
-Ehh... Twój wybór... Chciałem ci iść na rękę. - odpowiedział szybko Sannin, poprawiając ustawione nad ogniem ryby
-Raczej miałeś nadzieję na podbudowanie swojego ego. - szepnął z uśmieszkiem Naruto, przenosząc wzrok na starszego mężczyznę
-Po prostu nie chcesz przyznać że mam rację. - stwierdził spokojnie Jirayia - Od wczoraj nie poczyniłeś wielkich postępów, więc nie chcesz dopuścić do siebie myśli o przegranej, prawda?
"Buhahaha!" - młody jinchuuriki usłyszał nagle głośny śmiech wewnątrz własnej świadomości - "Bądźmy szczerzy. Ma cie!"
"Zamknij się!" - wykrzyknął psychicznie w stronę lisa, całkowicie wytrącony z równowagi
"Ej, przecież wiesz ze to szkolenie cię przerasta..." - westchnął Kurama, opierając swój łeb na rękach - "Nie dasz rady tego opanować w kilka godzin..."
"To że jest trudniej niż zazwyczaj nie znaczy ze sobie nie poradzę!" - odparł pewnie - "Muszę jedynie rozgryźć jak rozerwać tę cholerną gumę!"
"Heh... Cóż, jeśli chcesz walczyć do samego końca, proszę bardzo!" - powiedział z niewielkim uśmiechem - "Przynajmniej nie będę się nudził."
"Dzięki za wsparcie." - westchnął zrezygnowanym głosem Uzumaki, powracając świadomością do świata realnego
Białowłosy Sannin właśnie ściągnął jedną z ryb znad ognia i szybko odgryzł jej kawałek, delektując się delikatnym mięsem. Naruto natychmiast poszedł w jego ślady i chwycił za kijek na który nabita była druga ryba, a następnie zaczął ją jeść, co jakiś czas popijając wodą. Po kilku minutach skończyli posiłek.
-Ach... Trzeba przyznać, warto było namęczyć się ze złapaniem tych dwóch sztuk. - stwierdził Sannin, wrzucając do ognia pozostałe ości i kijek
-Cóż... Muszę przyznać że były wyjątkowo smaczne... Chociaż to pewnie dlatego że od wczoraj nic nie jedliśmy. - odpowiedział szybko Naruto, również pozbywając się resztek obiadu
-Heh... Pewnie masz rację... - westchnął z uśmiechem białowłosy, przenosząc butelkę do ust - Huh? Już się skończyła? - zauważył zaskoczony - A u ciebie, Naruto?
-Też. - odparł rzucając Jiraiyi pusty pojemnik
-No nic... Pójdę nad rzekę jeszcze raz... - stwierdził szybko - Zaraz wrócę, a ty zgaś ogień. - dodał wskakując na gałąź pobliskiego drzewa
-Hai... - szepnął, zbierając z ziemi sporą ilość piachu i kamieni którymi natychmiast zaczął przysypywać płonące kijki
Gdy tylko skończył rozejrzał się po polance na której się zatrzymali. Sannin zniknął już pomiędzy koronami drzew. Uzumaki szybko podniósł zostawioną na trawie gumową piłkę i ponownie skumulował czakrę, a następnie wprowadził ją w wirowanie. Lecz niestety, ponownie próba rozerwania kuli spełzła na niczym.
-Pff... - blondyn głośno wypuścił powietrze w próbie uspokojenie nerwów - Spokojnie... Mam jeszcze kilka godzin... Do tego czasu wymyślę jak zakończyć ten etap treningu... - wyszeptał spoglądając na niebo i płynące po nim chmury
Nagle, gdy jeden z obłoków odsłonił słońce, a jego promienie padły na Naruto, ten oślepiony nagłym błyskiem natychmiast zasłonił twarz trzymaną w dłoni piłką. Szybko otworzył szerzej przymrużone oczy patrząc na gumę kontrastującą z błękitnym niebem. Po chwili jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, jakby w szoku. Szybko przeniósł dłoń sprzed głowy w okolice klatki piersiowej, dalej wpatrując się w trzymaną kulę.
-No jasne... - szepnął, ponownie spoglądając przymrużonymi oczami na świecący punkt na niebie, ale szybko przeniósł wzrok na ziemię gdy czuł jak światło raziło mu w oczy - Gdy Ero-sennin wykonywał tą technikę czakra wirowała od jednego miejsca z wielką siłą... W Bijudamie chodzi o to samo... O zebranie energii w jednym punkcie! - stwierdził z uśmiechem, po czym ponownie skupił się na trzymanej gumowej zabawce jednocześnie łapiąc ją dwoma rękoma
Natychmiast wziął głęboki wdech, wyciszając się i wyobrażając wirującą dookoła symbolu klanu Uzumaki, wichurę. Momentalnie otworzył oczy i skoncentrował olbrzymie ilości czakry w jednym punkcie, jednocześnie wprawiając ją w szybkie wirowanie. Guma nie rozszerzyła się nawet odrobinkę. Zamiast tego została w jednej chwili rozerwana na strzępy przez potężny ładunek energii. Siła zebranej mocy była wystarczająca by odrzucić młodego jinchuuriki kilka metrów w tył. Naruto szybko zamknął oczy, czekając aż uderzy w korę pobliskiego drzewa. Nagle jednak został zatrzymany przez przez dłoń białowłosego mężczyzny.
-Ho ho... Poważnie, nie sądziłem że ci się uda. - powiedział Jiraiya, przyklękując przy swoim uczniu - Ty to potrafisz zaskoczyć...
-Hehe... Auł... - jęknął niebieskooki, czując piekący ból w dłoniach
-Ale lekko przesadziłeś z ilością czakry... - stwierdził, spoglądając na oparzone dłonie Naruto - Chociaż przy twoich siłach to i tak cieszę się, że skończyło się tylko na tym... - dodał ze spokojnym uśmiechem
-Taa... Ero-sennin... - szepnął blondyn, wyciągając do niego rękę
-Hm? O co chodzi? - zapytał, nie bardzo wiedząc o co chodzi młodszemu
-Moje 300000 ryo.
Po tych słowach zapadła grobowa cisza. Zwierzęta zamilkły, a wiatr ucichł. Po chwili jednak powietrze przeszył głośny, męski okrzyk rozpaczy.
-NIEEEEEEEEE!!!

*********

Tymczasem w mieście Tanzaku
Po głównej ulicy osady zbudowanej przy historycznym zamku Tanzaku, przechadzały się liczne grupy ludzi. Duża część z nich kierowała się w stronę twierdzy, będącej obecnie drugim największym źródłem zysków miasta. Pierwszym i bezsprzecznie najbardziej dochodowym był hazard. W całej miejscowości, mimo że nie należała do największych, było ponad trzydzieści kasyn. Poza tym osada znajdowała się na jednym ze szlaków handlowych, dzięki czemu zapewniony był stały przepływ ludności, towaru i pieniędzy. A sprzedawcom i właścicielom kasyn bardzo to odpowiadało. Do jednego z tych przybytków właśnie wchodziła blond włosa kobieta w zielonym płaszczu z czarnym znakiem kanji 'Hazard' na plecach. W ręku trzymała średniej wielkości walizkę. Towarzyszyła jej młoda dziewczyna z czarnymi włosami ledwie sięgającymi ramion. W dłoniach niosła małą, różową świnkę, trzymając ją przy klatce piersiowej. Obydwie natychmiastowo podeszły stojącego przy stole pracownika kasyna i chrząknęła, zwracając na siebie jego uwagę.
"P-przecież to jest... T-ta kobieta to..." - pomyślał całkowicie zaskoczony obecnością blondynki - "To chodząca legenda hazardu... To... Legendarna Frajerka, Tsunade!!!" - na jego twarzy uformował się chytry uśmieszek
"O nie!!! Ten uśmiech nie wróży niczego dobrego!" - stwierdziła szybko towarzyszka kobiety
-Ej, chce wymienić pieniądze na żetony! - powiedziała donośnym głosem Senju
-Rozumiem, rozumiem... - odparł zacierając ręce - A jaką kwotę chciała by pani podaro... Eee... Wymienić?
-Heh... - westchnęła, stawiając i otwierając przed mężczyzną walizkę - Całe 200000 ryo!
-Ooo!!! To mój szczęśliwy... Ekhm... Znaczy życzę szczęścia. - odpowiedział, szybko zabierając od Sanninki pieniądze
Natychmiast udał się na zaplecze, i po chwili wrócił ze skórzanym workiem, który postawił na stole przed Tsunade.
-Proszę bardzo... Może pani przeliczyć ilość, jeśli chce. - stwierdził uprzejmie, delikatnie się uśmiechając
Brązowooka odwinęła sznurek utrzymujący torbę w zamknięciu a następnie zajrzała do środka. Gdy zobaczyła dużą ilość żetonów, jedynie się uśmiechnęła i zabrała wór, udając się w głąb budowli.
-Nie trzeba... Zaufam ci na słowo... - odparła, powoli podchodząc co ruletki
-Eh... To się nie skończy dobrze... - westchnęła cicho uczennica Sanninki, przeczuwając wynik tej, jak i następnych gier
Przeczucia dziewczyny były trafne. Po godzinie gry w ruletkę, pokera i inne gry Ślimacza Księżniczka straciła większość zakupionych żetonów. Teraz siedziała przed automatem Jednoręki Bandyta i marnotrawiła ostatnie pięć monet. Szybko wrzuciła pierwszy bilon i pociągnęła za dźwignie. Maszyna natychmiast wylosowała symbole winogron, banana i siódemki. Tsunade natomiast całkowicie nie przejęta przegraną, po prostu wrzuciła kolejny talon do wnętrza urządzenia. Jej stoicyzm najwidoczniej doprowadził czarnowłosą dziewczynę towarzyszącą Sannince do szewskiej pasji.
-Tsunade-sama! - krzyknęła zirytowana
-O co chodzi, Shizune? - zapytała beznamiętnym głosem, wrzucając do maszyny następny żeton
-Czemu wciąż chodzimy do takich miejsc!? Mogę rozumieć jeszcze bary i pijalnie sake, ale czemu kasyna!? - spytała donośnym głosem, przyciskając do piersi trzymaną świnkę - Przecież i tak do tej pory nie wygrałaś prawie nic, poza kilkoma drobniakami!
-Shizune... Każdy musi mieć jakieś hobby... Moim jest gra w kasynach... - Senju stwierdziła spokojnie, patrząc jak automat wylosował dwa symbole winogron i jeden symbol ananasa
-Ale jaki jest sens grania jeśli nigdy się niczego nie wygrywa!? - powiedziała Shizune, obserwując jak jej mentorka wrzuca kolejny bilon do Jednorękiego Bandyty
-Shizune... Tak właściwie to nie tylko hobby mnie tu utrzymuje... - odparła szybko kobieta. pociągając za dźwignie - Bo widzisz, Shizune...
-Tak?
-Ja, grając z kasynach i pijąc w barach... Napędzam gospodarkę! - stwierdziła z niesamowitą powagą w głosie brązowooka - To jest mój obowiązek... Nie mam prawa go porzucić!
-To tylko wymówka żeby móc grać i pić dalej!!! - wydarła się wytrącona z równowagi czarnooka
-Tłumacz to sobie jak chcesz... - stwierdziła Tsunade, biorąc do ręki ostatni żeton - No, to już ostatni... - dodała wrzucając monetę do automatu i pociągając za dźwignię
-Tsunade-sama... Jak tak dalej pójdzie to zostaniemy bankrutami... - odparła załamana dziewczyna
-Co!? - warknęła nagle blond włosa Senju
-Tak, tak... Nie zostało nam już... - Shizune zaczęła swój wywód, lecz przerwała go, słysząc wypadające z machiny żetony - C-co!? - wykrzyknęła zaskoczonym głosem, widząc jak jej mistrzyni wylosowała trzy siódemki
"Ja i trzy siódemki?" - pomyślała zszokowana brązowooka
-T-Tsunade-sama! W końcu los się do ciebie uśmiechnął! - stwierdziła uradowana Shizune - Dzięki tej wygranej nie stracimy przynajmniej tak dużo pieniędzy!
-Taa... - westchnęła Ślimacza Księżniczka, zbierając żetony i kierując się z nimi w stronę pracownika - Ej, chcę wymienić żetony! - powiedziała kładąc monety na stole i odciągając mężczyznę od czytanej książki
-Ah... Już, już...  Tak, ile chce pani... - zaczął, ale przerwał widząc kim jest kobieta z którą rozmawia - T-to pani? Rozmyśliła się pani i chce wymienić pozostałe żetony na pieniądze? - zapytał zdziwiony
-Nie. Wygrałam i chcę spieniężyć nagrodę. - stwierdziła spokojnie
"O-ona wygrała!? Legendarna Frajerka wygrała!?" - pomyślał z niedowierzaniem brązowowłosy mężczyzna - Z-zrozumiałem... - odparł, zbierając bilon i odchodząc na zaplecze
Po kilku chwilach wrócił z paroma plikami banknotów, które natychmiast położył na stole.
-Huh? - westchnęła blond włosa kunoichi, patrząc na pieniądze
-Tak, więc oto pani gotówka. Równe 50000 ryo. - powiedział
-Tak... Miło było... - stwierdziła, zgarniając kapitał i chowając go w płaszczu - Shizune, idziemy!
-Nam również. - odpowiedział z uśmiechem pracownik kasyna - Do zobaczenia! - dodał, gdy dwie kobiety wyszły z przybytku
-Ale to było niesamowite! W końcu udało się coś pani wygrać! - odezwała się czarnowłosa, lecz nie słysząc odpowiedzi swojej mentorki, szybko spojrzała w jej stronę - Tsunade-sama?
"Takie zwycięstwo jest aż dziwne... Mam złe przeczucie..." - pomyślała Senju, odwracając się w stronę uczennicy - Shizune, zbierajmy się z tego miasta. - wypowiedziała się szybko, po czym skierowała ulicą
-Co!? Ale nie zwiedziliśmy jeszcze nawet połowy atrakcji tutaj... Zobaczmy chociaż zamek... - powiedziała czarnowłosa
-Eh... No dobra... Zobaczmy ten twój zamek i ruszajmy. - stwierdziła szybko brązowooka, gdy jej uczennica ruszyła jej śladem
Tymczasem z dachu pobliskiego budynku kobiety były obserwowane przez dwóch mężczyzn.
-Kukuku... Znalazłem cię, Tsunade... - syknął czarnowłosy mężczyzna oblizując swoim wężowatym językiem usta

***********************************************************************************
Ja: Uff... Skończone...
Naru: Trochę ci to zajęło, ale i tak szybciej niż poprzednio, autorze.
Ja: Wydaje mi się że troszkę ucierpiała na tym długość... Ale może tylko mi się wydaje.
Fuu: Ale wena wróciła, nie?
Ja: No... Tym bardziej że moja ulubiona kobieca postać obecnie występuje w anime!
Fuu: (odwraca się z rumieńcem) U-urusai, baka!
Naru: Słodka jesteś. (zostaje wykatapultowany prze zielonowłosą przez okno dachowe) LECĘĘĘĘĘĘ!!!
Ja: A pro po... Tylko mi się wydaje że nieco za szybko rozwinąłem wątek NaruFuu?
Fuu: Tak, tylko tobie.
Ja: No nie jestem taki pewny... Ale pewnie się niedługo od czytelników dowiem... Hmm... O czym by tu jeszcze napisać... Większość rzeczy wypisałem na początku...
Menma: Miałeś odpowiedzieć na pytania Kimarisa.
Ja: A racja! A wiec lecim na Szczecin...

1. Kiedy i jak nawiązałeś kontakt z ''Naruto''?

-To było chyba rok przed założeniem bloga... Chociaż to jest raczej data 'świadomego' oglądania, bo trafiłem na niego wcześniej... Kiedy wychodził chyba 11 odc Shippudena - pomyślałem wtedy - 'Jakieś takie za bardzo wojskowe...' Taa... Jasne... I myślałem że to Gaara jest demonem w Naruto... Chore, wiem. Ale to była jak zaczynałem z anime.

2. Kto jest twoją ulubioną postacią, ze wszystkich anime jakie dotychczas obejrzałeś i dlaczego?

-Człowieku... Nie mam pojęcia... Z antagonistów to Aizen i Ojciec z FMA, a dlaczego? Bo obaj mieli wszystko zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach, ale mimo to byli zbyt pewni siebie i to ich zgubiło... A z protagonistów... Bo ja wiem... Chyba Kaneki z Tokyo Ghoul i Issei z DxD... A czemu oni? No, to wynik świetnego rozwoju postaci - Kaneki - miły chłopak, który po zostaniu ghoulem musi nauczyć się przetrwać w ich świecie (chociaż tu się raczej kłania manga TG a nie anime, bo tam skopali) i z czasem zaczyna tracić swoje człowieczeństwo, ale mimo to coś trzyma go przy zostaniu człowiekiem. A Issei podobnie - z durnego zboczonego słabego idioty (oficjalnie pod względem zboczenia pobił Jiraiye) z czasem staje się potężnym diabłem, który ma cel w życiu (poza... zboczonymi zapędami, rzecz jasna... chyba xP).

3. Co sądzisz o wyglądzie postaci w Epilogu?

-W epilogu Naru? Włosy... Te krótkie włosy... Nie, ja mam dość... Chociaż Sas jako Madara v2.0 wygląda nieźle... Ale te włosy... I te włosy dzieci Naruto... Nie... Dość... A córka Sasa? Kiedy zdradził Sakurę z Karin? Nie wiem.

Ja: No... Dalej zostały jeszcze po 3 pytania dla 2 osób, w tym może być 1 anonim... A więc piszcie. A przy okazji... Waneko wydaje Tokyo Ghoul - wiwat Waneko! A JPF znowu ma błędy w tłumaczeniach Naruto... Eh...
No to chyba tyle. Ja lecę pisać kolejny rozdział. Piszcie komenty, i powiedzcie czy chcecie abym przepisał pierwsze rozdziały... Czuję że chciałem coś jeszcze napisać ale... Nie pamiętam co xD!
No nic.
Sayo

10 komentarzy:

  1. Rozdział doskonały, choć tez jakoś wydaje mi się że w złym momencie przerwałeś ! >.<
    Co do Menmy i jego planu czy też założenia co do brata ... no ciekawe, ciekawe ... chciałbym zobaczyć jak mu się to udaje xD
    Oboje z braci trenują Rasengan'a ? Niesamowite, czekać tylko na ich kolejny pojedynek i walkę który jest silniejszy ? :P
    Weny ci życzę, a co do przepisania rozdziałów hmm ... moja opinia pozostaje ta sama "jak ci się nie podobają to je przepisz" :) Sayo

    OdpowiedzUsuń
  2. Początek rozdziału mnie rozwalił! Poprostu padłam! Czy Naru oskubie Tsunade i wszystkie kasyna z kasy? Nie spodziewałam się tak szybko rozdziału, ale to mi nie przeszkadza:P. Co do tych pierwszych rozdziałów, to jak chcesz. To twoje opo, my tylko oceniamy i czytamy. Więc to z Menmą, wszystko jest ukartowane? Pieprzony Tobi. Tajuya to Uzumaki, co? Dziwne, że w anime nie była, skoro ma czerwone, jak Kushina, włosy. Menma jest naprawde przerażający, razem z braciszkiem. Tylko jak on chce by Naruto do niego dołączył, gdy wsysą z jego brata chakrę Kuramy. Przecież wtedy Naruto umrze.
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chce mi się tu rozpisywać :) dlatego napisze to co mam do powiedzenia(ale to brzmi xD)
    Rozdział KYAAA!!!! Naru mnie rozwalił :D Tego się nie spodziewałam.
    Nie przepisuj nic!!! Tak jak jest, jest super!!! Ale to Twoja decyzja :)
    Jednego jestem ciekawa, nie to złe słowo ja chce Fuu!!!
    Wiem o co chodziło Rhym Koreishi jak mówiła, że NaruFuu jej to rekompensuje, mam do tego podobne zdanie, ale nie zdradzę Ci chodź jak ładnie poprosisz to może? :)
    A dlaczego wiem? Bo to moja przyjaciółka z klasy!!! A sama Ci nie odpowie bo usunęła konto i swojego bloga razem z nim :)
    PS. Zapraszam do mnie http://dwie-dusze-dwa-serca.blogspot.com/
    A i jak nie chcesz, żebym na Twoim blogu się reklamowała to usuń koma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mówiłem, jak napiszesz komentarz i potem się zareklamujesz, to nic nie szkodzi :)
      Usuwam jedynie czysty spam.
      A co do tej rzeczy którą rekompensuje NaruFuu... Plose? (patrzy z maślanymi oczkami)

      Usuń
    2. No dobrze powiem Ci jak tak ładnie prosisz (słodkie oczka) To była w starszych rozdziałach Rhym jest wielką fanką Hinaty :) i trochę się załamała po jej zachowaniu, xD ale nie przejmuj się dzięki Tobie wreszcie wyszła z tej obsesji :) (dziękuję!!!) to tyle tylko tyle :)
      PS. Weny życzę!!! :-)

      Usuń
  4. Rozdział jak zawsze mistrzowski, a ten moment kiedy Naruto zażądał od Ero-sennia pieniędzy przezabawny. Jestem też ciekaw co chodzi po głowie Mennie. A jeśli chodzi o zmianę rozdziałów to osobiście bym tego nie polecał bo jak dla mnie napisałeś to w takim stopniu, że lepiej już nie będzie. Natomiast chciałbym w końcu zobaczyć razem polubioną przeze mnie parę czyli Naru i Fuu. Mam nadzieję że szybko zobaczę nowy rozdział.
    Pozdrawiam Kuraj

    P.S., zapraszam na nowy rozdział http://pieczecprzeznaczenia.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. K: Po pierwsze dziękuję za odpowiedzenie na moje pytania. Nawet nie wiesz jaką miałem reakcję, na początku pomyślałem, że to pytanie jest znajome, ale nie myślałem nad tym długo i poszedłem czytać następne. Dopiero po trzecim zdałem sobie sprawę, że to moje xD
    Naruto: I darłeś się przez minutę...
    K: To też, a do tego ponownie zostałem wymieniony na początku (y), więc jest git. Rozumiem czynniki, które wpłynęły na jakość tej wypowiedzi, a po tym rozdziale zdałem sobie dwie rzeczy...mały Menma jest słodki!
    Menma: Nie jestem SŁODKI!!
    Fuu: Cicho! Nie zaprzeczaj! I siadaj dokończyć swoje knowania!
    M: Jest ma'am! *siada knowac dalej*
    N: *siedzi i ma doła, bo jjest zazdrosny*
    K: *Patrzy na Naruto i ignoruje* Drugą rzeczą jest to, że....znam paring dla Menmy to...Tayuya
    Tayuya & Menna: C-co??!!
    Fuu: *wyciąga patelnię Kushiny* Menna! Wracaj do roboty! Chcemy więcej spisków!
    M: H-hai! *wraca tworzyć spiski*
    T: Walniety kurczak i niby ja mam być z kimś takim. *odchodzi grając na flecie, a za nią kurczaki*
    N: Co ty taka nerwowa dziś?
    Fuu:....ja chcze Naruto spotykać, choć przynajmniej mógłby mnie ten blondidiota wspomnieć!
    K: To dlatego jest taki zdepresowany *wskazuje na kąt*
    F: Nie, jest w depresji bo nocowalam u Gaary z Yugito i Utakata i jedliśmy Ramen...bez niego. Zasłużył na to T^T
    K: ...Nie mieszam się w wasze życie łóżkowe. Wracając do chapa, jak narazie nie znalazłem czegoś co mi się nie spodobało, był Menma, było ograbianie z pieniędzy, było zawstydzanie bliźniaków oraz oraz knowania i spiski niczym w Grze o Tron (ale nie tak zawiłe). Chap 9/10 bo brakowało Fuu, nawet mógłbyś dac sen Naruto o niej czy coś, ale to twoja wizja. Do twoich odpowiedzi się jeszcze odniosę, Kanekiego osobiście nie lubię, bo...mam dość takich postaci, które zmieniają się w ciągu dwóch odcinków o 180 stopni. Wiem, że anime często anime zmienia przebieg fabuły mangi (przykład Akame ga kill!) lub niszczy je kompletnie (Katekyo Hitman Reborn, gdzie ścieżka dziękowa mnie odstrasza) zaś z innymi postaciami się zgodzę (za wyjątkiem tego "ojca" bo...nie znam). Na tym kończę, odmeldowuje się. Koniec transmisji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    rozdział jest fantastyczny, Menma i Naruto trenują rasengasana, nic tylko czekać na ich kolejny pojedynek...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    jak się okazuje, Menma kiedyś też był optymistycznie nastawiony do życia... haha Naruto przeraża Jiraye i co? wygrał zakład to naprawdę było boskie... właśnie taki Naruto najbardziej mi się podoba...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Zetsu Orochimarke skurwysyny dwa i ten Obito....

    OdpowiedzUsuń