A, i jak obiecałem, usuwam moje Top 10 Manga & Anime i zabieram się za tworzenie nowego!
ps. Zgodnie z waszymi komentarzami nie przepisuje rozdziałów... Co nie znaczy że nie mogę ich lekko zmodyfikować! Pousuwałem chyba wszystkie jazdy na Sakurę (przyznaję, przesadzałem wtedy gdy pisałem tamte notki) i zmieniłem gdzieniegdzie kilka zdań.
Spotkanie po latach
W uliczkach otaczających zamek Tanzaku przeważnie roiło się od przybyszów, chcących zobaczyć i zwiedzić gigantyczną, zabytkową budowlę, oraz od sprzedawców chcących sprzedać zwiedzającym dosłownie wszystko. Od breloczków, przez przekąski, na modelach zamku za kilka tysięcy ryo kończąc. Ale dzisiaj wyjątkowo drogi świeciły pustkami. Co jakiś czas przechodziła nimi jakaś para lub starsi ludzie. Spowodowane było to zapewne tym że od wczoraj nie przyjechała ani jedna karawana, a ludzie z tych które zatrzymały się wcześniej w mieście, na twierdzę i w jej okolice ruszyli pierwszego dnia odpoczynku. A więc teraz większość straganów i atrakcji znajdowała się przy głównej ulicy, razem z większością ludzi z miasta. Jednak pomimo przeniesienia źródeł rozrywki, drogą biegnącą niedaleko twierdzy kroczyła Tsunade, jedna z Sanninów Konohy, razem ze swoją czarnowłosą uczennicą i różową świnką. Kierowały się do punktu leżącego w miarę blisko gigantycznej budowli. Po jakiejś minucie znajdowały się w pustej, otoczonej półtorametrowymi ścianami, alejce, leżącej pod wzniesieniem zamku. Mimo dość wysokich murów można było dostrzec centralny, wielki budynek, będący w dawnych czasach siedzibą daimyo.
-Ah... Z bliska wygląda na jeszcze większy... Aż zapiera dech w piersiach... - westchnęła Shizune, patrząc z podziwem na twierdzę - I na dodatek dalej jest praktycznie nienaruszony, mimo że stał tu jeszcze za czasów Wojen Klanów... W sumie nic dziwnego że obecny daimyo przekazał tak ogromne nakłady pieniężne na jego renowację, w końcu to zabytek klasy 0! - dodała z uśmiechem
-Napatrzyłaś się już, Shizune? - zapytała zniecierpliwiona brązowooka - Czas się zbierać.
-Tsunade-sama, nie wiadomo kiedy i czy w ogóle tu wrócimy... Popatrzmy jeszcze chwilę. Warto zachować w pamięci taki widok, tym bardziej że nikt nam nie każe za to płacić! - odpowiedziała szybko swojej mistrzyni
-Eh... - Senju westchnęła beznamiętnie, spoglądając na dawny pałac władcy Hi no Kuni
Nagle powietrze przeszył głośny huk, a centralna budowla zamku Tanzaku runęła w eksplozji białego dymu. Obydwie kobiety zszokowane ty co się właśnie stało wpatrywały się w spowitą jasną chmurą ruinę zabytku szeroko rozwartymi oczami. Gdy po kilku sekundach dym rozrzedził się, wśród zgliszczy dostrzec można było gigantycznego, szarego węża. Na głowie bestii stało dwóch mężczyzn. Starszy, stał na przedzie, a jego długie czarne włosy rozwiewane były przez wiatr. Natomiast siwowłosy chłopak w okularach znajdował się kilka kroków za nim. Stojące poniżej fortecy kobiety natychmiast rozpoznały mężczyznę o bladej skórze.
-T-to jest... - warknęła zaskoczona Shizune
-Orochimaru... - dokończyła szeptem za uczennicę Ślimacza Księżniczka
-Minęły lata od kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, Tsunade! - powiedział zachrypniętym głosem wężowy Sannin, gdy gad na którym stał zbliżył się do muru
Gdy tylko bestia dotknęła pyskiem obronnej ściany dawny shinobi Konohy, razem z towarzyszem przeskoczył fortyfikację i wylądował pod jedną z dwóch grubych ścian stojących przy drodze, naprzeciw dawnej partnerki z drużyny. Przyzwany wąż natychmiast zniknął w kłębie białego dymu, a Sannini wpatrywali się w siebie w milczeniu.
-Od ostatniego spotkania upłynęło już ponad 15 lat, Orochimaru... - przerwała niezręczną ciszę blond włosa Senju
-Ciężko jest cię znaleźć. Non stop się przemieszczasz. - westchnął wężowy
-Chcesz ode mnie czegoś konkretnego, czy może na starość się zmieniłeś i postanowiłeś powspominać dawne czasy? - zapytała ostrożnie Tsunade
-Hehe... Nie będę ukrywał że mam małą prośbę... - odpowiedział natychmiast dawnej towarzyszce, lekko dysząc
"Hmm... Nawet jak na niego jest niezwykle blady, i do tego ten nierówny puls... Jego organizm jest wycieńczony od przynajmniej kilku tygodni." - stwierdziła, obserwując mężczyznę i zatrzymując wzrok na jego obandażowanych dłoniach - "Te ręce... To nie są zwykłe obrażenia... Efekt jakiegoś kinjutsu?"
-Tsunade-sama, myślę że sama pani zdaje sobie sprawę ze stanu mistrza Orochimaru. - odezwał się nagle milczący dotąd siwowłosy - Jeśli ktokolwiek jest w stanie cokolwiek z tym zrobić, to tylko pani.
-Zwróć się z tym do kogoś innego... Powinieneś wiedzieć, Orochimaru że od dawna nie zajmuję się już leczeniem. - odpowiedziała szybko - A poza tym... To nie są zwykłe rany... Coś ty narobił, Orochimaru?
-Mały wypadek przy pracy... - stwierdził spoglądając na dawną medyczkę z ukosa - Po prostu Sandaime nie chciał zdechnąć. - dodał, szokując obydwie kobiety
-Orochimaru... Naprawdę to zrobiłeś? - warknęła brązowooka, rzucając mu gniewne spojrzenie
-Nie patrz na mnie takim wzrokiem, Tsunade. - szepnął czarnowłosy - Nie powinnaś się tak gniewać o zgon jednej osoby... W końcu sama dopuściłaś do śmierci aż dwójki osób które kochałaś... - dodał z uśmieszkiem
Na te słowa Ślimacza Księżniczka na chwilę zamarła, po czym spojrzała na dawnego towarzysza z żądzą mordu w oczach.
"Pozwoliła umrzeć dwóm osobą na których jej zależało..." - rozmyślił się Kabuto, przenosząc wzrok z Orochimaru na Tsunade - "Rozumiem... A więc to pan planuje..."
-Hehe... Cóż... Obydwoje umarli w dość brutalny sposób... - wężowy Sannin zaśmiał się drwiąco
Na te słowa towarzyszka Senju nie wytrzymała i natychmiast przeniosła się przed swoją mentorkę. Jednocześnie szybko podwinęła rękaw, ujawniając pięć małych mechanizmów naładowanych senbonami. Bez namysłu chwyciła i pociągnęła za dołączone do broni linki, wystrzeliwując w stronę dwójki mężczyzn pięć igieł. Cztery z nich już sekundę później wbiły się w mur stojący za dwójką mężczyzn. Piątą, dosłownie centymetr przed twarzą, zatrzymał czarnooki okularnik, stojący teraz przed wężowym Sanninem. Z krańca trzymanej przez niego broni skapnęła kropla przeźroczysto-fioletowej cieczy.
"Trucizna?" - pomyślał zaniepokojony, rzucając okiem na czarnowłosą dziewczynę - "Szlag... Sporo umie..." - stwierdził, widząc że pozostałe igły minęły mężczyznę o jakiś centymetr, może dwa
-Spokojnie, Shizune... - westchnęła blond włosa kunoichi, widząc jak jej uczennica dyszy z gniewu - Orochimaru.. Nic się nie zmieniłeś... - dodała, spoglądając ze spokojnym uśmieszkiem na czarnowłosego - Znasz mój charakter... Powinieneś wiedzieć że jeśli nie przestaniesz... - przerwała uderzając w stojącą za nią ścianę z dużą siłą - To zatłukę jak psa! - warknęła gniewnie, gdy siła uderzenia sprawiła że mur niemal dosłownie wybuchł, rozpadając się na kawałki
"Huh... Przerażająca siła..." - pomyślał siwowłosy bacznie obserwując każdy ruch brązowookiej i jej towarzyszki - "Charakterek nie gorszy..."
-Chyba jasno się wyraziłam? Precz mi z oczu! - krzyknęła w stronę bladego Sannina
-Tsunade-sama, prosimy przemyśleć naszą ofertę... - odpowiedział jej okularnik - Jedynie pani może cokolwiek zrobić z rękami Orochimaru-sama... Oczywiście to nie tak że chcemy pomocy za darmo... Mamy pewną propozycję... - zaczął, ale Senju nie dała mu dokończyć zdania
-Gówno mnie obchodzą wasze propozycję! Liczę do pięciu! A jeśli dalej tu będziecie, to znikniecie na zawsze... - wyszeptała groźnie - Pięć... Cztery...
-Proszę na spokojnie przemyśleć naszą...
-Trzy... Dwa... - kontynuowała odliczanie, jednocześnie przygotowując się do zaatakowania byłego towarzysza - Jeden!
-A co jeśli ożywię twojego braciszka i ukochanego? - zaproponował nagle nukenin z Konohy
Tsunade i jej uczennica momentalnie zamarły, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Mężczyzna jedynie uśmiechnął się słabo, jakby z zadowoleniem.
-Wciąż żyjemy, więc chyba mogę założyć że mamy układ, Tsunade? - zapytał podstępnie Orochimaru
Blond włosa kunoichi jedynie zagryzła wargę, lustrując czarnowłosego wzrokiem. Po krótkiej chwili zaczęła wpatrywać się w grunt pod swoimi nogami, wracając wspomnieniami do wspomnianej przez dawnego towarzysza dwójki.
"Nawaki... Dan..." - zaczęła rozmyślać brązowooka i już chwilę później spojrzała na Sannina z determinacją w oczach - Jeśli udało by mi się uleczyć twoje ręce... Co będzie twoim następnym krokiem? - spytała szybko
-Kukuku... Nie ma sensu kłamać... - stwierdził spokojnie - Więc po prostu powiem ci prawdę... Gdy już zdobędę to na czym mi zależy... Zrównam Konohę z ziemią! - dodał spoglądając spod cienia czarnych włosów na blondynkę
-Ty... Zamierzasz ponownie zaatakować osadę? - zapytała Shizune, trzęsąc się z gniewu po czym spojrzała na swoją mentorkę
Tsunade jedynie wpatrywała się w podłoże, a przez myśli przemykały dawno zapomniane obrazy. Zabawy z jej młodszym bratem, a także wypady z Danem na miasto. Po kilku chwilach podniosła wzrok na Orochimaru. Zagryzała wargę, a jej twarz spowił mroczny cień.
-Jaka jest pani odpowiedź? - wyszeptał ponaglająco siwowłosy okularnik
-Tsunade-sama! Niech ich pani nie słucha! Ani mój wujek, ani pani brat nie pomogli by takiemu zdrajcy jak on! - wykrzyknęła dziewczyna w stronę Sanninki ze słyszalnym w głosie gniewem i żalem - Przecież dobrze to pani wie! Dla nich wioska była rodziną o którą byli gotowi walczyć do samego końca... Podobnie jak kiedyś...
-Zamknij się, Shizune! - warknęła groźnie Senju, momentalnie szokując i uciszając czarnowłosą
-Nie musi pani odpowiadać już teraz... Ale nie będziemy czekać dłużej niż tydzień. - stwierdził Kabuto, poprawiając okulary - Ah... Żeby wykonać kinjutsu, Orochimaru-sama będzie potrzebował dwóch żywych ciał... Jeśli przystanie pani na naszą propozycję to proszę je zdobyć.
-Tsunade-sama! Skończmy z nimi tu i teraz! - powiedziała jej uczennica, kipiąc gniewem - Orochimaru nie będzie w stanie uformować pieczęci, a na dodatek jest wycieńczony... To idealna okazja by się ich pozbyć! We dwie damy sobie z nimi radę! - stwierdziła pewnie, ale gdy tylko spojrzała na swoją mentorkę to cały jej zapał momentalnie prysł - Tsunade-sama... - wyszeptała z niedowierzaniem
Kobieta ignorowała wszystko co działo się dookoła, wpatrując się jedynie w podłoże melancholijnym wzrokiem. Nagle jednak Orochimaru, po usłyszeniu słów siostrzenicy Dana, przeniósł jedną z zabandażowanych dłoni w pobliże ust, a następnie zagryzł wskazujący palec. Gdy tylko pierwsze krople krwi uderzyły o nawierzchnię drogi, wnuczka Shodai Hokage momentalnie podniosła wzrok a zauważywszy czerwoną ciecz sączącą się z rany wężowego Sannina zdrętwiała i zaczęła drżeć, jakby w strachu. Przywódca Oto-gakure jedynie uśmiechnął się chytrze.
"Cholera... W końcu jest Sanninem..." - stwierdziła szybko młodsza z dziewczyn, lustrując wzrokiem dwójkę przeciwników
-Kukuku... Może i nie jestem w pełni sił, ale doskonale pamiętam twoje słabe punkty, Tsunade... - stwierdził zarozumiale - Twój lęk przed krwią dalej ci ciąży, co?
-Strach przed krwią... Hemofobia? - zapytał z lekkim niedowierzaniem w głosie siwowłosy shinobi - Żeby taka medyczka stoczyła się na dno... Doprawdy...
-Zamknij się! - warknęła Shizune, szykując się do odparcia ewentualnego ataku
-Kabuto, wystarczy... - westchnął czarnowłosy, odwracając się w stronę murku przy drodze - Tsunade... Oczekuję od ciebie 'dobrej' odpowiedzi... - dodał szeptem, wskakując na zabudowanie i z niesamowitą prędkością znikając wśród budowli
Gdy tylko odeszli czarnowłosa odetchnęła z ulga, po czym skierowała przepełniony smutkiem wzrok na swoją mistrzynię. Ta jednak dalej drżała w przerażeniu, w dłoniach mocno ściskając noszony na szyi zielony kryształ.
-Kuso... - wyszeptała drżącym głosem blondynka, powoli ruszając w stronę jednej z ulic osady
Jej uczennica natychmiast skierowała się za nią, w milczeniu wpatrując się w plecy mentorki z grymasem zmartwienia i frustracji na twarzy.
-Ah... Z bliska wygląda na jeszcze większy... Aż zapiera dech w piersiach... - westchnęła Shizune, patrząc z podziwem na twierdzę - I na dodatek dalej jest praktycznie nienaruszony, mimo że stał tu jeszcze za czasów Wojen Klanów... W sumie nic dziwnego że obecny daimyo przekazał tak ogromne nakłady pieniężne na jego renowację, w końcu to zabytek klasy 0! - dodała z uśmiechem
-Napatrzyłaś się już, Shizune? - zapytała zniecierpliwiona brązowooka - Czas się zbierać.
-Tsunade-sama, nie wiadomo kiedy i czy w ogóle tu wrócimy... Popatrzmy jeszcze chwilę. Warto zachować w pamięci taki widok, tym bardziej że nikt nam nie każe za to płacić! - odpowiedziała szybko swojej mistrzyni
-Eh... - Senju westchnęła beznamiętnie, spoglądając na dawny pałac władcy Hi no Kuni
Nagle powietrze przeszył głośny huk, a centralna budowla zamku Tanzaku runęła w eksplozji białego dymu. Obydwie kobiety zszokowane ty co się właśnie stało wpatrywały się w spowitą jasną chmurą ruinę zabytku szeroko rozwartymi oczami. Gdy po kilku sekundach dym rozrzedził się, wśród zgliszczy dostrzec można było gigantycznego, szarego węża. Na głowie bestii stało dwóch mężczyzn. Starszy, stał na przedzie, a jego długie czarne włosy rozwiewane były przez wiatr. Natomiast siwowłosy chłopak w okularach znajdował się kilka kroków za nim. Stojące poniżej fortecy kobiety natychmiast rozpoznały mężczyznę o bladej skórze.
-T-to jest... - warknęła zaskoczona Shizune
-Orochimaru... - dokończyła szeptem za uczennicę Ślimacza Księżniczka
-Minęły lata od kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, Tsunade! - powiedział zachrypniętym głosem wężowy Sannin, gdy gad na którym stał zbliżył się do muru
Gdy tylko bestia dotknęła pyskiem obronnej ściany dawny shinobi Konohy, razem z towarzyszem przeskoczył fortyfikację i wylądował pod jedną z dwóch grubych ścian stojących przy drodze, naprzeciw dawnej partnerki z drużyny. Przyzwany wąż natychmiast zniknął w kłębie białego dymu, a Sannini wpatrywali się w siebie w milczeniu.
-Od ostatniego spotkania upłynęło już ponad 15 lat, Orochimaru... - przerwała niezręczną ciszę blond włosa Senju
-Ciężko jest cię znaleźć. Non stop się przemieszczasz. - westchnął wężowy
-Chcesz ode mnie czegoś konkretnego, czy może na starość się zmieniłeś i postanowiłeś powspominać dawne czasy? - zapytała ostrożnie Tsunade
-Hehe... Nie będę ukrywał że mam małą prośbę... - odpowiedział natychmiast dawnej towarzyszce, lekko dysząc
"Hmm... Nawet jak na niego jest niezwykle blady, i do tego ten nierówny puls... Jego organizm jest wycieńczony od przynajmniej kilku tygodni." - stwierdziła, obserwując mężczyznę i zatrzymując wzrok na jego obandażowanych dłoniach - "Te ręce... To nie są zwykłe obrażenia... Efekt jakiegoś kinjutsu?"
-Tsunade-sama, myślę że sama pani zdaje sobie sprawę ze stanu mistrza Orochimaru. - odezwał się nagle milczący dotąd siwowłosy - Jeśli ktokolwiek jest w stanie cokolwiek z tym zrobić, to tylko pani.
-Zwróć się z tym do kogoś innego... Powinieneś wiedzieć, Orochimaru że od dawna nie zajmuję się już leczeniem. - odpowiedziała szybko - A poza tym... To nie są zwykłe rany... Coś ty narobił, Orochimaru?
-Mały wypadek przy pracy... - stwierdził spoglądając na dawną medyczkę z ukosa - Po prostu Sandaime nie chciał zdechnąć. - dodał, szokując obydwie kobiety
-Orochimaru... Naprawdę to zrobiłeś? - warknęła brązowooka, rzucając mu gniewne spojrzenie
-Nie patrz na mnie takim wzrokiem, Tsunade. - szepnął czarnowłosy - Nie powinnaś się tak gniewać o zgon jednej osoby... W końcu sama dopuściłaś do śmierci aż dwójki osób które kochałaś... - dodał z uśmieszkiem
Na te słowa Ślimacza Księżniczka na chwilę zamarła, po czym spojrzała na dawnego towarzysza z żądzą mordu w oczach.
"Pozwoliła umrzeć dwóm osobą na których jej zależało..." - rozmyślił się Kabuto, przenosząc wzrok z Orochimaru na Tsunade - "Rozumiem... A więc to pan planuje..."
-Hehe... Cóż... Obydwoje umarli w dość brutalny sposób... - wężowy Sannin zaśmiał się drwiąco
Na te słowa towarzyszka Senju nie wytrzymała i natychmiast przeniosła się przed swoją mentorkę. Jednocześnie szybko podwinęła rękaw, ujawniając pięć małych mechanizmów naładowanych senbonami. Bez namysłu chwyciła i pociągnęła za dołączone do broni linki, wystrzeliwując w stronę dwójki mężczyzn pięć igieł. Cztery z nich już sekundę później wbiły się w mur stojący za dwójką mężczyzn. Piątą, dosłownie centymetr przed twarzą, zatrzymał czarnooki okularnik, stojący teraz przed wężowym Sanninem. Z krańca trzymanej przez niego broni skapnęła kropla przeźroczysto-fioletowej cieczy.
"Trucizna?" - pomyślał zaniepokojony, rzucając okiem na czarnowłosą dziewczynę - "Szlag... Sporo umie..." - stwierdził, widząc że pozostałe igły minęły mężczyznę o jakiś centymetr, może dwa
-Spokojnie, Shizune... - westchnęła blond włosa kunoichi, widząc jak jej uczennica dyszy z gniewu - Orochimaru.. Nic się nie zmieniłeś... - dodała, spoglądając ze spokojnym uśmieszkiem na czarnowłosego - Znasz mój charakter... Powinieneś wiedzieć że jeśli nie przestaniesz... - przerwała uderzając w stojącą za nią ścianę z dużą siłą - To zatłukę jak psa! - warknęła gniewnie, gdy siła uderzenia sprawiła że mur niemal dosłownie wybuchł, rozpadając się na kawałki
"Huh... Przerażająca siła..." - pomyślał siwowłosy bacznie obserwując każdy ruch brązowookiej i jej towarzyszki - "Charakterek nie gorszy..."
-Chyba jasno się wyraziłam? Precz mi z oczu! - krzyknęła w stronę bladego Sannina
-Tsunade-sama, prosimy przemyśleć naszą ofertę... - odpowiedział jej okularnik - Jedynie pani może cokolwiek zrobić z rękami Orochimaru-sama... Oczywiście to nie tak że chcemy pomocy za darmo... Mamy pewną propozycję... - zaczął, ale Senju nie dała mu dokończyć zdania
-Gówno mnie obchodzą wasze propozycję! Liczę do pięciu! A jeśli dalej tu będziecie, to znikniecie na zawsze... - wyszeptała groźnie - Pięć... Cztery...
-Proszę na spokojnie przemyśleć naszą...
-Trzy... Dwa... - kontynuowała odliczanie, jednocześnie przygotowując się do zaatakowania byłego towarzysza - Jeden!
-A co jeśli ożywię twojego braciszka i ukochanego? - zaproponował nagle nukenin z Konohy
Tsunade i jej uczennica momentalnie zamarły, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Mężczyzna jedynie uśmiechnął się słabo, jakby z zadowoleniem.
-Wciąż żyjemy, więc chyba mogę założyć że mamy układ, Tsunade? - zapytał podstępnie Orochimaru
Blond włosa kunoichi jedynie zagryzła wargę, lustrując czarnowłosego wzrokiem. Po krótkiej chwili zaczęła wpatrywać się w grunt pod swoimi nogami, wracając wspomnieniami do wspomnianej przez dawnego towarzysza dwójki.
"Nawaki... Dan..." - zaczęła rozmyślać brązowooka i już chwilę później spojrzała na Sannina z determinacją w oczach - Jeśli udało by mi się uleczyć twoje ręce... Co będzie twoim następnym krokiem? - spytała szybko
-Kukuku... Nie ma sensu kłamać... - stwierdził spokojnie - Więc po prostu powiem ci prawdę... Gdy już zdobędę to na czym mi zależy... Zrównam Konohę z ziemią! - dodał spoglądając spod cienia czarnych włosów na blondynkę
-Ty... Zamierzasz ponownie zaatakować osadę? - zapytała Shizune, trzęsąc się z gniewu po czym spojrzała na swoją mentorkę
Tsunade jedynie wpatrywała się w podłoże, a przez myśli przemykały dawno zapomniane obrazy. Zabawy z jej młodszym bratem, a także wypady z Danem na miasto. Po kilku chwilach podniosła wzrok na Orochimaru. Zagryzała wargę, a jej twarz spowił mroczny cień.
-Jaka jest pani odpowiedź? - wyszeptał ponaglająco siwowłosy okularnik
-Tsunade-sama! Niech ich pani nie słucha! Ani mój wujek, ani pani brat nie pomogli by takiemu zdrajcy jak on! - wykrzyknęła dziewczyna w stronę Sanninki ze słyszalnym w głosie gniewem i żalem - Przecież dobrze to pani wie! Dla nich wioska była rodziną o którą byli gotowi walczyć do samego końca... Podobnie jak kiedyś...
-Zamknij się, Shizune! - warknęła groźnie Senju, momentalnie szokując i uciszając czarnowłosą
-Nie musi pani odpowiadać już teraz... Ale nie będziemy czekać dłużej niż tydzień. - stwierdził Kabuto, poprawiając okulary - Ah... Żeby wykonać kinjutsu, Orochimaru-sama będzie potrzebował dwóch żywych ciał... Jeśli przystanie pani na naszą propozycję to proszę je zdobyć.
-Tsunade-sama! Skończmy z nimi tu i teraz! - powiedziała jej uczennica, kipiąc gniewem - Orochimaru nie będzie w stanie uformować pieczęci, a na dodatek jest wycieńczony... To idealna okazja by się ich pozbyć! We dwie damy sobie z nimi radę! - stwierdziła pewnie, ale gdy tylko spojrzała na swoją mentorkę to cały jej zapał momentalnie prysł - Tsunade-sama... - wyszeptała z niedowierzaniem
Kobieta ignorowała wszystko co działo się dookoła, wpatrując się jedynie w podłoże melancholijnym wzrokiem. Nagle jednak Orochimaru, po usłyszeniu słów siostrzenicy Dana, przeniósł jedną z zabandażowanych dłoni w pobliże ust, a następnie zagryzł wskazujący palec. Gdy tylko pierwsze krople krwi uderzyły o nawierzchnię drogi, wnuczka Shodai Hokage momentalnie podniosła wzrok a zauważywszy czerwoną ciecz sączącą się z rany wężowego Sannina zdrętwiała i zaczęła drżeć, jakby w strachu. Przywódca Oto-gakure jedynie uśmiechnął się chytrze.
"Cholera... W końcu jest Sanninem..." - stwierdziła szybko młodsza z dziewczyn, lustrując wzrokiem dwójkę przeciwników
-Kukuku... Może i nie jestem w pełni sił, ale doskonale pamiętam twoje słabe punkty, Tsunade... - stwierdził zarozumiale - Twój lęk przed krwią dalej ci ciąży, co?
-Strach przed krwią... Hemofobia? - zapytał z lekkim niedowierzaniem w głosie siwowłosy shinobi - Żeby taka medyczka stoczyła się na dno... Doprawdy...
-Zamknij się! - warknęła Shizune, szykując się do odparcia ewentualnego ataku
-Kabuto, wystarczy... - westchnął czarnowłosy, odwracając się w stronę murku przy drodze - Tsunade... Oczekuję od ciebie 'dobrej' odpowiedzi... - dodał szeptem, wskakując na zabudowanie i z niesamowitą prędkością znikając wśród budowli
Gdy tylko odeszli czarnowłosa odetchnęła z ulga, po czym skierowała przepełniony smutkiem wzrok na swoją mistrzynię. Ta jednak dalej drżała w przerażeniu, w dłoniach mocno ściskając noszony na szyi zielony kryształ.
-Kuso... - wyszeptała drżącym głosem blondynka, powoli ruszając w stronę jednej z ulic osady
Jej uczennica natychmiast skierowała się za nią, w milczeniu wpatrując się w plecy mentorki z grymasem zmartwienia i frustracji na twarzy.
*********
Tymczasem.
W Hi no Kuni, drogą prowadzącą w stronę północnych granic kraju szła dwójka shinobi. Młodszy z nich, blondyn o niebieskich oczach ściągał właśnie bandaże obwinięte dookoła obydwu rąk. Gdy tylko skończył, dostrzegł że na jego dłoniach nie pozostał ani jeden ślad po oparzeniu i z zadowoleniem zwrócił się do idącego obok białowłosego mężczyzny.
-Widzisz? Mówiłem ci że opatrunek będzie zbędny! - stwierdził z zadowoleniem
-Heh... Poważnie, twoja regeneracja zaczyna mnie przerażać. - odpowiedział natychmiast Uzumakiemu - Mimo wszystko powinieneś przeczekać przynajmniej do jutra z treningiem...
-Nie licz na to... No chyba że dopłacisz mi dodatkowe 100000 ryo. - warknął z przerażającym uśmieszkiem niebieskooki
-Materialista. - szepnął Jiraiya
-Nieudacznik życiowy. - odparł złośliwie Sanninowi
-Jaki nieudacznik!? Ty chyba nie wiesz z kim masz do czynienia, dzieciaku! - wykrzyknął ustawiając się w dziwną pozę i odprawiając coś co można by nazwać pewnego rodzaju rytualnym tańcem - Jestem zboczeńcem zboczeńców, pisarzem znanym we wszystkich krajach i wśród wszystkich narodów, wielkim Senninem z Myobokuzan... Jestem wspaniały Jiraiya z Konoha-gakure no Sato...
-No, no... To aż dziwne że do tej pory nie miałeś dziewczyny. - zripostował natychmiast Naruto
Na słowa blondyna Sannin momentalnie znalazł jakieś pięć metrów dalej, kuląc się pod drzewem. Nad nim unosiła się mroczna, depresyjna aura.
-To jest... Po... Po prostu ja wciąż szukam tej jedynej... - szepnął ledwo słyszalnym głosem
-Czyli jednym słowem... - zaczął biorąc głęboki wdech - Wszystkie dały ci kosza. - stwierdził brutalnie
Białowłosy momentalnie zaliczył glebę. Jednak już sekundę później wstał i czym pojawił się przed Uzumakim z morderczym wyrazem twarzy.
-Też nie masz dziewczyny, więc tak nie cwaniakuj! - warknął zdesperowany
Lecz na te słowa, blondyn jedynie zrobił parę kroków, po czym odwrócił głowę w stronę swojego ojca chrzestnego. Młody jinchuuriki uśmiechnął się zwycięsko w stronę swojego sensei, jednocześnie wystawiając końcówkę swojego języka.
-Może mam. - stwierdził momentalnie
Słysząc to Jiraiya ponownie zaliczył glebę, tym razem jednak z siłą wystarczającą by stworzyć w drodze na której stali kilka głębokich pęknięć. Mimo to już po chwili ponownie stał twardo na nogach, trzymając ramiona swojego ucznia z poważnym wyrazem twarzy. Naruto momentalnie przeszedł dreszcz po plecach.
-Jak? - zadał proste pytanie białowłosy - Jesteś młodszy ode mnie o prawie czterdzieści lat, a już masz dziewczynę!? - dodał zrozpaczonym głosem
-Wiesz, ja nie myślę tylko o jednym. - stwierdził spokojnie, odsuwając od siebie Sannina - Poza tym parą nas raczej nazweać nie można... Jesteśmy raczej bliskimi przyjaciółmi.
-Hmm... Rozumiem... - odpowiedział z poważnym wyrazem twarzy - Ale powiedz mi... Pytam z czystej ciekawości... Ta dziewczyna... Czy ona... Ma duże... - jego zdanie przerwał niezwykle silny podbródkowy, który posłał go jakieś trzy metry w górę i do tyłu
-Mam dla ciebie radę, Ero-sennin... - warknął jinchuuriki gdy za nim pojawiła się przerażająca, szkarłatna aura, wyglądem przypominająca wściekłego lisa - Nie zadawaj takich pytań... Jeśli spróbujesz, to będę cię tak wybijał, aż dotrzemy do Tanzaku... Jasne!? - dodał z szalonym uśmieszkiem
-H-hai... - odszepnął niepewnie, wstając, klękając i kłaniając się jakby w formie przeprosin - M-może zejdźmy na temat Rasnegana, co? - zaproponował drżącym głosem
-Myślę że tak będzie najlepiej. - odparł szczerze, uspokajając się i stabilizując wyciekającą czakrę lisa - A więc... Jak będzie wyglądał ten trening?
-Heh... - westchnął już stojący shinobi, wyjmując zza pazuchy mały balonik, i szybko go nadmuchując - Widzisz Naruto... Trzecia faza treningu polega na tym... - powiedział, pokazując trzymaną w ręku kulę Uzumakiemu
Niebieskooki przez kilka chwil stał w bezruchu, wpatrując się w balon a następnie głośno westchnął.
-Rozumiem... Więc to o to chodzi w ostatnim etapie... - stwierdził spokojnie - Utrzymać gęsto skumulowaną i szybko wirującą czakrę w formie kuli...
-Hoho... Więc zrozumiałeś... - odparł z uśmiechem białowłosy, wyciągając przed siebie drugą rękę, formując w niej kulę wirującej, niebieskiej czakry - Jest tak jak powiedziałeś... Zebrać czakrę w jednym miejscu i utrzymać na wysokich obrotach...
-Hmm... Już skumulowanie takiej ilości czystej energii w jednym miejscu jest nie lada wyczynem... - zauważył, przykładając dłoń do brody w zamyśleniu - Utrzymanie jej to zupełnie inna liga...
-Prawda... To przez ten etap opanowanie Rasengana zajęło Minato aż trzy lata. - powiedział szybko w stronę młodego jinchuuriki
-T-trzy lata? - odparł z niedowierzaniem w głosie Uzumaki - Ojciec trenował nad tą techniką... Trzy lata?
-Nie mówiłem ci tego? - zapytał białowłosy - Rasengan jest jedną z dwóch najpotężniejszych technik twojego ojca... W sześciostopniowym rankingu jest zaliczana jako jutsu klasy A. - dodał podniosłym tonem
-Poważnie? - szepnął niepewnie niebieskooki - Domyślałem się że jest wysoko poziomowa... Ale żeby aż tak?
-Heh... Praktyczne i potężne techniki przeważnie zawsze mają wysoką rangę... - stwierdził Sannin - Zawsze są one ciężkie w nauczaniu... Rzeczą która zadecydowała o poziomie Rasengana jest jego niezawodność i fakt, że nie wymaga wykonania żadnych ręcznych pieczęci...
-Jednym słowem efekty rekompensują trudności związane z treningiem... - odpowiedział Naruto, skupiając się na trzymanym balonie - Spróbujmy... - dodał, kierując czakrę do swojej ręki
W jednej chwili kulista guma zaczęła się rozciągać na wszystkie strony, a blondyn usiłował zapanować nad niszczycielskim wirem energii. Jednak nie udało się mu to i moment później balonik został rozerwany na strzępy.
-Huh... Żadnych niedoróbek... Utrzymać sto procent siły i obrotów czakry w formie kuli... To wszystko... - podsumował Jiraiya, ponownie zaczynając marsz w stronę Tanzaku
"Cholera... Porównywanie treningu poprzednich dwóch etapów z tym, to jak próby podniesienia kamienia i głazu za pomocą jednej ręki..." - zaczął rozmyślać jinchuuriki - "Z kamieniem nie ma problemów, ale głaz się nawet nie ruszy..."
"A więc użyj dwóch rąk, aby spróbować go podnieść..." - odezwał się nagle gruby głos z wnętrza umysłu niebieskookiego - "A jeśli i to ci się nie uda, to stwórz klona i próbuj razem z nim..."
"Kurama... Ty... Jesteś geniuszem!" - wykrzyknął podnieconym tonem Uzumaki, ponownie skupiając się na realnym świecie - Uhm... Ero-sennin? - zapytał niepewnie swojego sensei
-Hmm... O co chodzi? - spytał, odwracając głowę w stronę ucznia
-Masz może jeszcze jakieś balony do treningu?
-Hmm... Trzymaj... - odparł, wyjmując zza pazuchy mały woreczek i rzucając nim w stronę młodszego
-Dzięki... - wyszeptał, wkładając pakunek do kieszeni i nadmuchując jeden z baloników
-A właśnie... - zauważył nagle coś czarnooki Sannin - Jeszcze jedno... Skoro ta twoja 'dziewczyna' nie ma dużych piersi, to może ma niezły... - jednakże jego wypowiedź została przerwana przez Naruto
Jednym.
Potężnym.
Kopem.
Wymierzonym.
Między nogi.
-JJJJAAAAAUUUUUU!!!
W Hi no Kuni, drogą prowadzącą w stronę północnych granic kraju szła dwójka shinobi. Młodszy z nich, blondyn o niebieskich oczach ściągał właśnie bandaże obwinięte dookoła obydwu rąk. Gdy tylko skończył, dostrzegł że na jego dłoniach nie pozostał ani jeden ślad po oparzeniu i z zadowoleniem zwrócił się do idącego obok białowłosego mężczyzny.
-Widzisz? Mówiłem ci że opatrunek będzie zbędny! - stwierdził z zadowoleniem
-Heh... Poważnie, twoja regeneracja zaczyna mnie przerażać. - odpowiedział natychmiast Uzumakiemu - Mimo wszystko powinieneś przeczekać przynajmniej do jutra z treningiem...
-Nie licz na to... No chyba że dopłacisz mi dodatkowe 100000 ryo. - warknął z przerażającym uśmieszkiem niebieskooki
-Materialista. - szepnął Jiraiya
-Nieudacznik życiowy. - odparł złośliwie Sanninowi
-Jaki nieudacznik!? Ty chyba nie wiesz z kim masz do czynienia, dzieciaku! - wykrzyknął ustawiając się w dziwną pozę i odprawiając coś co można by nazwać pewnego rodzaju rytualnym tańcem - Jestem zboczeńcem zboczeńców, pisarzem znanym we wszystkich krajach i wśród wszystkich narodów, wielkim Senninem z Myobokuzan... Jestem wspaniały Jiraiya z Konoha-gakure no Sato...
-No, no... To aż dziwne że do tej pory nie miałeś dziewczyny. - zripostował natychmiast Naruto
Na słowa blondyna Sannin momentalnie znalazł jakieś pięć metrów dalej, kuląc się pod drzewem. Nad nim unosiła się mroczna, depresyjna aura.
-To jest... Po... Po prostu ja wciąż szukam tej jedynej... - szepnął ledwo słyszalnym głosem
-Czyli jednym słowem... - zaczął biorąc głęboki wdech - Wszystkie dały ci kosza. - stwierdził brutalnie
Białowłosy momentalnie zaliczył glebę. Jednak już sekundę później wstał i czym pojawił się przed Uzumakim z morderczym wyrazem twarzy.
-Też nie masz dziewczyny, więc tak nie cwaniakuj! - warknął zdesperowany
Lecz na te słowa, blondyn jedynie zrobił parę kroków, po czym odwrócił głowę w stronę swojego ojca chrzestnego. Młody jinchuuriki uśmiechnął się zwycięsko w stronę swojego sensei, jednocześnie wystawiając końcówkę swojego języka.
-Może mam. - stwierdził momentalnie
Słysząc to Jiraiya ponownie zaliczył glebę, tym razem jednak z siłą wystarczającą by stworzyć w drodze na której stali kilka głębokich pęknięć. Mimo to już po chwili ponownie stał twardo na nogach, trzymając ramiona swojego ucznia z poważnym wyrazem twarzy. Naruto momentalnie przeszedł dreszcz po plecach.
-Jak? - zadał proste pytanie białowłosy - Jesteś młodszy ode mnie o prawie czterdzieści lat, a już masz dziewczynę!? - dodał zrozpaczonym głosem
-Wiesz, ja nie myślę tylko o jednym. - stwierdził spokojnie, odsuwając od siebie Sannina - Poza tym parą nas raczej nazweać nie można... Jesteśmy raczej bliskimi przyjaciółmi.
-Hmm... Rozumiem... - odpowiedział z poważnym wyrazem twarzy - Ale powiedz mi... Pytam z czystej ciekawości... Ta dziewczyna... Czy ona... Ma duże... - jego zdanie przerwał niezwykle silny podbródkowy, który posłał go jakieś trzy metry w górę i do tyłu
-Mam dla ciebie radę, Ero-sennin... - warknął jinchuuriki gdy za nim pojawiła się przerażająca, szkarłatna aura, wyglądem przypominająca wściekłego lisa - Nie zadawaj takich pytań... Jeśli spróbujesz, to będę cię tak wybijał, aż dotrzemy do Tanzaku... Jasne!? - dodał z szalonym uśmieszkiem
-H-hai... - odszepnął niepewnie, wstając, klękając i kłaniając się jakby w formie przeprosin - M-może zejdźmy na temat Rasnegana, co? - zaproponował drżącym głosem
-Myślę że tak będzie najlepiej. - odparł szczerze, uspokajając się i stabilizując wyciekającą czakrę lisa - A więc... Jak będzie wyglądał ten trening?
-Heh... - westchnął już stojący shinobi, wyjmując zza pazuchy mały balonik, i szybko go nadmuchując - Widzisz Naruto... Trzecia faza treningu polega na tym... - powiedział, pokazując trzymaną w ręku kulę Uzumakiemu
Niebieskooki przez kilka chwil stał w bezruchu, wpatrując się w balon a następnie głośno westchnął.
-Rozumiem... Więc to o to chodzi w ostatnim etapie... - stwierdził spokojnie - Utrzymać gęsto skumulowaną i szybko wirującą czakrę w formie kuli...
-Hoho... Więc zrozumiałeś... - odparł z uśmiechem białowłosy, wyciągając przed siebie drugą rękę, formując w niej kulę wirującej, niebieskiej czakry - Jest tak jak powiedziałeś... Zebrać czakrę w jednym miejscu i utrzymać na wysokich obrotach...
-Hmm... Już skumulowanie takiej ilości czystej energii w jednym miejscu jest nie lada wyczynem... - zauważył, przykładając dłoń do brody w zamyśleniu - Utrzymanie jej to zupełnie inna liga...
-Prawda... To przez ten etap opanowanie Rasengana zajęło Minato aż trzy lata. - powiedział szybko w stronę młodego jinchuuriki
-T-trzy lata? - odparł z niedowierzaniem w głosie Uzumaki - Ojciec trenował nad tą techniką... Trzy lata?
-Nie mówiłem ci tego? - zapytał białowłosy - Rasengan jest jedną z dwóch najpotężniejszych technik twojego ojca... W sześciostopniowym rankingu jest zaliczana jako jutsu klasy A. - dodał podniosłym tonem
-Poważnie? - szepnął niepewnie niebieskooki - Domyślałem się że jest wysoko poziomowa... Ale żeby aż tak?
-Heh... Praktyczne i potężne techniki przeważnie zawsze mają wysoką rangę... - stwierdził Sannin - Zawsze są one ciężkie w nauczaniu... Rzeczą która zadecydowała o poziomie Rasengana jest jego niezawodność i fakt, że nie wymaga wykonania żadnych ręcznych pieczęci...
-Jednym słowem efekty rekompensują trudności związane z treningiem... - odpowiedział Naruto, skupiając się na trzymanym balonie - Spróbujmy... - dodał, kierując czakrę do swojej ręki
W jednej chwili kulista guma zaczęła się rozciągać na wszystkie strony, a blondyn usiłował zapanować nad niszczycielskim wirem energii. Jednak nie udało się mu to i moment później balonik został rozerwany na strzępy.
-Huh... Żadnych niedoróbek... Utrzymać sto procent siły i obrotów czakry w formie kuli... To wszystko... - podsumował Jiraiya, ponownie zaczynając marsz w stronę Tanzaku
"Cholera... Porównywanie treningu poprzednich dwóch etapów z tym, to jak próby podniesienia kamienia i głazu za pomocą jednej ręki..." - zaczął rozmyślać jinchuuriki - "Z kamieniem nie ma problemów, ale głaz się nawet nie ruszy..."
"A więc użyj dwóch rąk, aby spróbować go podnieść..." - odezwał się nagle gruby głos z wnętrza umysłu niebieskookiego - "A jeśli i to ci się nie uda, to stwórz klona i próbuj razem z nim..."
"Kurama... Ty... Jesteś geniuszem!" - wykrzyknął podnieconym tonem Uzumaki, ponownie skupiając się na realnym świecie - Uhm... Ero-sennin? - zapytał niepewnie swojego sensei
-Hmm... O co chodzi? - spytał, odwracając głowę w stronę ucznia
-Masz może jeszcze jakieś balony do treningu?
-Hmm... Trzymaj... - odparł, wyjmując zza pazuchy mały woreczek i rzucając nim w stronę młodszego
-Dzięki... - wyszeptał, wkładając pakunek do kieszeni i nadmuchując jeden z baloników
-A właśnie... - zauważył nagle coś czarnooki Sannin - Jeszcze jedno... Skoro ta twoja 'dziewczyna' nie ma dużych piersi, to może ma niezły... - jednakże jego wypowiedź została przerwana przez Naruto
Jednym.
Potężnym.
Kopem.
Wymierzonym.
Między nogi.
-JJJJAAAAAUUUUUU!!!
*********
W tym samym czasie.
Przez ciemność wąskich, podziemnych korytarzy Górskiego Cmentarza przebijał się dźwięk ciężko stawianych kroków młodego, czarnowłosego chłopaka. Ubrany był jedynie od pasa w dół, a na rękach założone miał rękawice. Kierował się w głąb kompleksu jaskiń, łapczywie połykając resztki wody z trzymanej butelki.
-Ah... Poważnie... Żeby po wodę zapierniczać do najbliższego źródła, leżącego jakieś dwa kilometry drogi stąd... - westchnął, lustrując wzrokiem pusty, plastikowy pojemnik - Pff... Dlaczego nie wziąłem jeszcze paru butelek? - zapytał sam siebie zrezygnowanym tonem
"Z pragnienia nie umrzesz... Zresztą w twoim przypadku śmierć z powodów fizjologicznych wydaje się raczej... Nierealna." - stwierdził lokator Uzumakiego - "Aby zachować szczytową formę musisz pić raz na tydzień i jeść raz na miesiąc... Albo raczej musiałeś jeszcze kilka lat temu, zanim zdarzył się ten... Wypadek..."
"Heh... Taa, wypadek... Przypomnij mi proszę kto go spowodował?" - zapytał sarkastycznie czarnowłosy
"Ehehe... No dobra... Częściowo to była moja wina..." - przyznał się Kurama - "Ale do cholery, sam mi kazałeś się nie powstrzymywać... No to się nie powstrzymywałem!"
"To prawda... Ale wiesz, z tego co pamiętam to stwierdziłem wtedy że gdy powiem to masz przestać... PRZESTAĆ, a nie zacząć wysyłać dwukrotnie więcej czakry!" - stwierdził gniewnie Menma
"No dobra... Może odrobinkę mnie wtedy poniosło... Hehehe... Hehe... Heh..." - zaśmiał się nerwowo lis o dziewięciu ogonach
"Odrobinkę? ODROBINKĘ!?" - wydarł się psychicznie czarnowłosy - "Rozerwałeś mi ręce na strzępy!!! A nie, przepraszam, ty ich nie rozerwałeś... Ty je ROZSMAROWAŁEŚ po pobliskich ścianach!!! Przez to Tobi musiał przeszczepić mi ręce białych Zetsu!"
"Eh... Dalej mi to wypomina..." - mruknął pod nosem biju - "No i co? Ostatecznie masz nawet lepiej niż wcześniej... Nie musisz się przejmować obrażeniami rąk podczas walki, bo i tak się zregenerują."
"A czy ty masz w ogóle pojęcie co to był za ból!?" - zapytał krzykiem - "Pozwól że ci przypomnę... Przez cały miesiąc po tym 'wypadku', codziennie zażywałem pigułki nasenne i przeciwbólowe z powodu tego ciągłego uczucia rozrywanych od środka żył, mięśni i kości..."
"To dlatego tak niewiele pamiętam!" - stwierdził zadowolony ze swojego odkrycia Kurama
"Ty... POWAŻNIE!?" - wykrzyknął czarnowłosy, wpatrując się w najsilniejszego biju szeroko otwartymi w szoku, okrągłymi oczami - "Leki które przyjmowałem miały na ciebie jakikolwiek wpływ!?"
"A ty myślisz że na biju takie rzeczy nie działają?" - spytał lis, otaczając się swoimi ogromnymi ogonami - "Co prawda nie wszystkie rodzaje leków są dostatecznie silne byśmy i my je odczuli, ale większość substancji psychoaktywnych jest dostatecznie silna by po jej spożyciu nie tylko jinchuuriki, ale i biju odczuwał efekty." - stwierdził
"Czemu wcześniej mi o tym nie powiedziałeś!?" - wydarł się Uzumaki - "Mogliśmy to wykorzystać podczas walki w Konoha!"
"Pff... Nie wykorzystalibyśmy tego... Efekty przenoszą się na biju dopiero po upływie dwudziestu czterech godzin. Więc podczas walki dasz radę odurzyć jedynie jichuuriki. Biju pozostanie nietknięty, nawet jeśli przejmie kontrolę nad swoim kontenerem."
"Eh... Cóż, ta wiedza może okazać się kiedyś przydatna..." - westchnął w realnym świecie, otwierając drzwi do sali treningowej - "No dobra... Wracamy do treningu." - stwierdził bez jakichkolwiek emocji w głosie
"Hehe... Dalej Rasengan, co?" - zapytał z chichotem lis - "Trzeci etap sprawia ci sporo problemów... Masz już jakiś pomysł jak utrzymać energię?"
"Nie... Ale zrobię sobie krótką przerwę od samego Rasengana." - stwierdził spokojnym głosem Menma - "Wpadłem na pewien pomysł podczas treningu pierwszego etapu..." - dodał, wyciągając przed siebie rękę i wytwarzając kilka strumieni wirującej dookoła jednego punktu czakry
"Hu? Pomysł?" - szepnął z zainteresowaniem Kurama
-Taa... Wymyśliłem jak stworzyć nową technikę, opartą o wirowanie czakry... Tylko najpierw muszę udoskonalić sposób jej obrotów. - stwierdził na głos, starając się zmusić strumienie energii do nałożenia się na siebie - Z tym może być równie dużo problemów co z techniką mojego cholernego ojca... Eh... Czemu przed atakiem nie ukradłem z Konohy tego pieprzonego Zwoju Pieczęci!? Z Kage Bunshin zrobił bym to w jeden dzień! - zawył głośno
"Hmm... Pomyślmy... Bo wolałeś czytać tablicę Rikudo Jiji?" - zapytał ironicznie rudy lis - "Swoją drogą co tam było napisane?"
"Część historii sprzed tysiąca lat... Otsutsuki Kaguya i jej pielgrzymka po owoc Shinju. Walka Otsutsuki Hagoromo z Juubim. A także sposób na wykorzystanie genjutsu Sharingana do kontroli biju, oraz tajniki Mugen Tsukuyomi..." - odpowiedział mentalni biju - "Zaraz, zaraz... To ty nie wiesz co tam jest napisane!?" - wykrzyknął w stronę klatki stwora
"A skąd niby miałem wiedzieć?" - zapytał spokojnie - "Jiji nic nam nie powiedział, pytanie Uchiha raczej mądrym pomysłem nie było, a przeczytać tego nie dam rady."
"Wiesz, myślałem że coś wam powiedział... Albo że jako istota z czakry Juubiego jesteś w stanie coś odczytać." - stwierdził Uzumaki
"Gdyby to było takie proste... Jedynie ci z czakrą Sześciu Ścieżek, oraz użytkownicy Sharingana są w stanie odczytać ten prastary, zaszyfrowany język, którym Jiji zapisał historię na tym kamieniu..." - odrzekł Kyuubi, drapiąc się po głowie - "Ewentualnie można by spróbować nauczyć się tego alfabetu i na własną rękę odcyfrowywać zapisy... Ale nie ma już nikogo kto znał by język z którego skorzystał staruszek... A szkoda..."
"Tak... Tym bardziej że mam kilka starych manuskryptów, mówiących o szukanej przeze mnie istocie, właśnie w tym języku..." - westchnął psychicznie czarnowłosy - "Fakt że nie potrafię ich odczytać znacząco spowalnia moje poszukiwania."
"Haha... Nie masz szczęścia do takich rzeczy..." - stwierdził Kurama, głośno ziewając - "Haaa... Mam na dzisiaj dość... Utnę sobie drzemkę..." - dodał, układając się do snu
-Tak, tak... Zostaw mnie z tym treningiem samemu... - żachnął, ale nie usłyszał odpowiedzi - Huh? Szybki jest... No nic... - szepnął, ponownie kumulując w ręce niewielkie pokłady czakry, które momentalnie zaczęły zataczać okręgi dookoła jednego punku - Hehehe... To nie będzie proste... Tym lepiej... Kiedy już skończę, będę miał większą satysfakcję wypróbowując efekty na Zetsu... - dodał z zadowolonym uśmieszkiem
Przez ciemność wąskich, podziemnych korytarzy Górskiego Cmentarza przebijał się dźwięk ciężko stawianych kroków młodego, czarnowłosego chłopaka. Ubrany był jedynie od pasa w dół, a na rękach założone miał rękawice. Kierował się w głąb kompleksu jaskiń, łapczywie połykając resztki wody z trzymanej butelki.
-Ah... Poważnie... Żeby po wodę zapierniczać do najbliższego źródła, leżącego jakieś dwa kilometry drogi stąd... - westchnął, lustrując wzrokiem pusty, plastikowy pojemnik - Pff... Dlaczego nie wziąłem jeszcze paru butelek? - zapytał sam siebie zrezygnowanym tonem
"Z pragnienia nie umrzesz... Zresztą w twoim przypadku śmierć z powodów fizjologicznych wydaje się raczej... Nierealna." - stwierdził lokator Uzumakiego - "Aby zachować szczytową formę musisz pić raz na tydzień i jeść raz na miesiąc... Albo raczej musiałeś jeszcze kilka lat temu, zanim zdarzył się ten... Wypadek..."
"Heh... Taa, wypadek... Przypomnij mi proszę kto go spowodował?" - zapytał sarkastycznie czarnowłosy
"Ehehe... No dobra... Częściowo to była moja wina..." - przyznał się Kurama - "Ale do cholery, sam mi kazałeś się nie powstrzymywać... No to się nie powstrzymywałem!"
"To prawda... Ale wiesz, z tego co pamiętam to stwierdziłem wtedy że gdy powiem to masz przestać... PRZESTAĆ, a nie zacząć wysyłać dwukrotnie więcej czakry!" - stwierdził gniewnie Menma
"No dobra... Może odrobinkę mnie wtedy poniosło... Hehehe... Hehe... Heh..." - zaśmiał się nerwowo lis o dziewięciu ogonach
"Odrobinkę? ODROBINKĘ!?" - wydarł się psychicznie czarnowłosy - "Rozerwałeś mi ręce na strzępy!!! A nie, przepraszam, ty ich nie rozerwałeś... Ty je ROZSMAROWAŁEŚ po pobliskich ścianach!!! Przez to Tobi musiał przeszczepić mi ręce białych Zetsu!"
"Eh... Dalej mi to wypomina..." - mruknął pod nosem biju - "No i co? Ostatecznie masz nawet lepiej niż wcześniej... Nie musisz się przejmować obrażeniami rąk podczas walki, bo i tak się zregenerują."
"A czy ty masz w ogóle pojęcie co to był za ból!?" - zapytał krzykiem - "Pozwól że ci przypomnę... Przez cały miesiąc po tym 'wypadku', codziennie zażywałem pigułki nasenne i przeciwbólowe z powodu tego ciągłego uczucia rozrywanych od środka żył, mięśni i kości..."
"To dlatego tak niewiele pamiętam!" - stwierdził zadowolony ze swojego odkrycia Kurama
"Ty... POWAŻNIE!?" - wykrzyknął czarnowłosy, wpatrując się w najsilniejszego biju szeroko otwartymi w szoku, okrągłymi oczami - "Leki które przyjmowałem miały na ciebie jakikolwiek wpływ!?"
"A ty myślisz że na biju takie rzeczy nie działają?" - spytał lis, otaczając się swoimi ogromnymi ogonami - "Co prawda nie wszystkie rodzaje leków są dostatecznie silne byśmy i my je odczuli, ale większość substancji psychoaktywnych jest dostatecznie silna by po jej spożyciu nie tylko jinchuuriki, ale i biju odczuwał efekty." - stwierdził
"Czemu wcześniej mi o tym nie powiedziałeś!?" - wydarł się Uzumaki - "Mogliśmy to wykorzystać podczas walki w Konoha!"
"Pff... Nie wykorzystalibyśmy tego... Efekty przenoszą się na biju dopiero po upływie dwudziestu czterech godzin. Więc podczas walki dasz radę odurzyć jedynie jichuuriki. Biju pozostanie nietknięty, nawet jeśli przejmie kontrolę nad swoim kontenerem."
"Eh... Cóż, ta wiedza może okazać się kiedyś przydatna..." - westchnął w realnym świecie, otwierając drzwi do sali treningowej - "No dobra... Wracamy do treningu." - stwierdził bez jakichkolwiek emocji w głosie
"Hehe... Dalej Rasengan, co?" - zapytał z chichotem lis - "Trzeci etap sprawia ci sporo problemów... Masz już jakiś pomysł jak utrzymać energię?"
"Nie... Ale zrobię sobie krótką przerwę od samego Rasengana." - stwierdził spokojnym głosem Menma - "Wpadłem na pewien pomysł podczas treningu pierwszego etapu..." - dodał, wyciągając przed siebie rękę i wytwarzając kilka strumieni wirującej dookoła jednego punktu czakry
"Hu? Pomysł?" - szepnął z zainteresowaniem Kurama
-Taa... Wymyśliłem jak stworzyć nową technikę, opartą o wirowanie czakry... Tylko najpierw muszę udoskonalić sposób jej obrotów. - stwierdził na głos, starając się zmusić strumienie energii do nałożenia się na siebie - Z tym może być równie dużo problemów co z techniką mojego cholernego ojca... Eh... Czemu przed atakiem nie ukradłem z Konohy tego pieprzonego Zwoju Pieczęci!? Z Kage Bunshin zrobił bym to w jeden dzień! - zawył głośno
"Hmm... Pomyślmy... Bo wolałeś czytać tablicę Rikudo Jiji?" - zapytał ironicznie rudy lis - "Swoją drogą co tam było napisane?"
"Część historii sprzed tysiąca lat... Otsutsuki Kaguya i jej pielgrzymka po owoc Shinju. Walka Otsutsuki Hagoromo z Juubim. A także sposób na wykorzystanie genjutsu Sharingana do kontroli biju, oraz tajniki Mugen Tsukuyomi..." - odpowiedział mentalni biju - "Zaraz, zaraz... To ty nie wiesz co tam jest napisane!?" - wykrzyknął w stronę klatki stwora
"A skąd niby miałem wiedzieć?" - zapytał spokojnie - "Jiji nic nam nie powiedział, pytanie Uchiha raczej mądrym pomysłem nie było, a przeczytać tego nie dam rady."
"Wiesz, myślałem że coś wam powiedział... Albo że jako istota z czakry Juubiego jesteś w stanie coś odczytać." - stwierdził Uzumaki
"Gdyby to było takie proste... Jedynie ci z czakrą Sześciu Ścieżek, oraz użytkownicy Sharingana są w stanie odczytać ten prastary, zaszyfrowany język, którym Jiji zapisał historię na tym kamieniu..." - odrzekł Kyuubi, drapiąc się po głowie - "Ewentualnie można by spróbować nauczyć się tego alfabetu i na własną rękę odcyfrowywać zapisy... Ale nie ma już nikogo kto znał by język z którego skorzystał staruszek... A szkoda..."
"Tak... Tym bardziej że mam kilka starych manuskryptów, mówiących o szukanej przeze mnie istocie, właśnie w tym języku..." - westchnął psychicznie czarnowłosy - "Fakt że nie potrafię ich odczytać znacząco spowalnia moje poszukiwania."
"Haha... Nie masz szczęścia do takich rzeczy..." - stwierdził Kurama, głośno ziewając - "Haaa... Mam na dzisiaj dość... Utnę sobie drzemkę..." - dodał, układając się do snu
-Tak, tak... Zostaw mnie z tym treningiem samemu... - żachnął, ale nie usłyszał odpowiedzi - Huh? Szybki jest... No nic... - szepnął, ponownie kumulując w ręce niewielkie pokłady czakry, które momentalnie zaczęły zataczać okręgi dookoła jednego punku - Hehehe... To nie będzie proste... Tym lepiej... Kiedy już skończę, będę miał większą satysfakcję wypróbowując efekty na Zetsu... - dodał z zadowolonym uśmieszkiem
*********
-Kuso! - warknął Naruto, gdy trzymana przez niego gumowa kula została rozerwana na strzępy przez potężny ładunek wirującej czakry
Siła eksplozji była wystarczająca, by wytworzony przez nią podmuch wiatru poruszył koronami drzew które otaczały dwójkę shinobi z Konohy. Młody jinchuuriki przygryzł jedynie wargę w próbie stłumienia ogarniającej go frustracji. Jednak gdy tylko poczuł w ustach delikatny ból, pomieszany z metalicznym smakiem natychmiast wziął głęboki oddech i przetarł drżącymi dłońmi o siebie. Powoli sięgnął ręką do kieszeni, grzebiąc palcami w trzymanym tam woreczku. Podróżowali już kilka godzin a słońce zaczynało chylić się ku horyzontowi. Jemu natomiast powoli kończyły się otrzymane od Jiraiyi balony. Szybkim ruchem wyjął jeden z ostatnich i nadmuchał, nadając mu kulistą formę, po czym ujął go dwiema dłońmi jednocześnie przesyłając czakrę do wnętrza kulistej, gumowej zabawki. Przez pierwsze dwie sekundy nic się nie działo, lecz już moment później piłka rozciągnęła się na wszystkie strony po czym pękła, ponownie uwalniając silny podmuch wiatru. Dostatecznie silny by Naruto zachwiał się i upadł pod wpływem jego impetu.
-Eh... Poważnie? - zapytał białowłosy Sannin, odwracając się w stronę ucznia - Idziemy już ponad trzy godziny, a ty nadal nie potrafisz utrzymać czakry dłużej niż pięć sekund...
-Urusai!!! To i tak ponad trzy sekundy więcej niż na początku! - wykrzyknął gniewnie blondyn, wstając z gleby - Zresztą to trudniejsze niż myślałem...
-Hmm... Myślałem że jako posiadacz Shoton będziesz miał kontrolę czakry opanowaną na znacznie wyższym poziomie... - odezwał się żabi mędrzec, ponownie ruszając dalej drogą - Jak ty jesteś w stanie wykonać techniki będące połączeniem dwóch żywiołów, skoro masz problem z jutsu które jest szczytem manipulacji czystą energią, nie będącą jednym z pięciu elementów. Jestem w stanie zrozumieć to, że utrzymanie takiej ilości czakry w formie sfery nie jest proste, ale kryształowe techniki także wymagają ogromnej kontroli. - stwierdził spokojnym głosem
-Po pierwsze, nie porównuj Rasengana do technik Shoton bo to inny rodzaj wykorzystania energii... - odpowiedział szybko blondyn, doganiając mężczyznę - A po drugie, moje jutsu nie są aż tak zaawansowane by wymagały tak wysokiej kontroli... W większości... - dodał cichszym tonem
-Hmm... W większości? - zapytał zaciekawiony
-Jest jedna technika przy której muszę skupić całą swoją uwagę na ilości i formie przesyłanej energii... - odpowiedział szybko Sanninowi - Tylko że...
-Tak?
-Poczułem to gdy po raz pierwszy użyłem jej przeciwko Orochimaru w Lesie Śmierci... - stwierdził zwalniając chód - Za pomocą czakry stworzyłem lisy z kryształu. Ale był on twardszy niż przy jakiejkolwiek innej technice Shoton.
-Jeśli posiadasz w swoim arsenale taką technikę, to tym bardziej zaskakujące jest że masz problem z opanowaniem Rasnegana... - zaczął mędrzec
-Tylko że ja zrobiłem to instynktownie... Nie zwracałem wtedy uwagi jak płynie moja moc... - odpowiedział poważnie, z zamyślonym wyrazem twarzy - Ale mimo iż energia powinna skrystalizować i zabić wszystko na swojej drodze, sama zaczęła formować odpowiednie kształty, tworząc kryształ... - dodał szybko - Zupełnie jakby ktoś lub coś kierowało moją czakrą, tak abym wykonał poprawnie tę technikę...
-Nie uważasz że lekko ponosi cię fantazja? - zapytał białowłosy przymrużając oczy - Nawet jeśli naprawdę byłeś kontrolowany, to nie powinieneś pamiętać niczego z tego momentu... No chyba że byłoby to zwyczajne kontrolowanie ruchów za pomocą czakry.
-Wiem o tym... Ale jeśli rzeczywiście znajdowałem się pod kontrolą i był to efekt czyjegoś jutsu, to było ono na zupełnie innym poziomie... - wywnioskował Uzumaki spoglądając w niebo - Nikt, nawet przy wykorzystaniu Shintenshin no jutsu klanu Yamanaka i Kagemane no jutsu klanu Nara, nie byłby w stanie w tak subtelny i niezauważalny sposób manipulować moimi odruchami, a co dopiero umysłem.
-Umysłem? - zapytał zaskoczony Sannin - O czym ty mówisz?
-Nazwy tych technik... Ja ich nie wymyśliłem... Mimo że widziałem te jutsu po raz pierwszy, to ZNAŁEM ich nazewnictwo... - odparł niebieskooki, spoglądając za zboczonego mędrca - Jakbym już kiedyś z nich skorzystał... Zupełnie jakby ktoś oddał mi fragment własnych wspomnień dotyczących technik Shoton.
-Hmm... Rzeczywiście, takich efektów nie da się osiągnąć nawet za pomocą sekretnych technik... - stwierdził Sannin, w zamyśleniu ujmując podbródek między palcami - Tylko że nawet te jutsu nie są wystarczające przeciw jinchuuriki. Czakra biju, a w szczególności Kyuubiego, jest po prostu zbyt potężna i dominująca, by pozwolić na jakiekolwiek manipulacje tego typu.
-Chyba że... - zaczął Uzumaki - Ktoś dostatecznie potężny oraz znający odpowiednie pieczęcie i techniki... - szepnął, zasłaniając usta dłonią - Ktoś taki byłby w stanie tego dokonać, prawda?
-Tak... Tylko że próba dokonania nawet niewielkich zmian zajęła by... Bo ja wiem... Dzień? - odpowiedział natychmiast uczniowi - A nawet wtedy nie ma pewności że rytuał by się powiódł.
-Eh... Czyli utknęliśmy w martwym punkcie... - westchnął zrezygnowany Naruto
-Hmm... Na razie nie powinieneś się tym przejmować. - stwierdził szybko białowłosy - Ale jeśli zdarzy ci się to jeszcze kiedyś, natychmiast mi o tym powiedz. Jasne?
-Hai! - odkrzyknął momentalnie jinchuuriki
-Świetnie... Oho... Już prawie jesteśmy! - powiedział wyraźnie uradowany Jiraiya, wskazując stojącą kilkanaście metrów przed nimi dużą bramę torii z zawieszonym napisem "Tanzaku" - Mam nadzieję że Tsunade ciągle tu jest... Pospieszmy się, Naruto! - dodał przyspieszając kroku
Za przejściem znajdowały się kamienne schody prowadzące wprost do znajdującej się pomiędzy budowlami ulicy. Dwójka shinobi weszła po stopniach i znalazła się pomiędzy rzędami budowli, poprzecinanych krętymi alejkami oraz drogami obstawionymi przez dziesiątki straganów.
-Eee... Wiesz, Ero-sennin... Wydaje mi się że znalezienie tej twojej przyjaciółki zajmie trochę czasu... - odezwał się niepewnie Uzumaki, widząc tłumy ludzi przemieszczające się ulicami
-Heh... Dzieciaku... Grunt to wiedzieć jak i gdzie szukać... - odparł blondynowi, zbliżając się do rozmawiającej grupki ludzi - Witam szanownych panów... - zaczął, wciągając ich w rozmowę
-Eh... Żeby tylko nie skończyło się to na łażeniu po barach... Albo gorzej... - westchnął zrezygnowany jinchuuriki, skupiając uwagę na trzymanym balonie - Jeszcze raz... Skompresować czakrę, wprawić w wirowanie i utrzymać w formie kuli... - szepnął, ponownie kumulując czakrę i wytwarzając wewnątrz gumy wir energii
Minęło może z pięć sekund nim kula została rozdarta na kawałki, co uwolniło silny podmuch. Niebieskooki natychmiast po raz kolejny zachwiał się od impetu, lecz szybko odzyskał równowagę. Efektu uderzenia wiatru nie odczuł jednak tylko on. Sprzedawcy ze straganów w ostatniej chwili przytrzymali lekkie towary, ratując je przed zniszczeniem, natomiast kobiety momentalnie poprawiły podwinięte przez wiatr kimona. Jinchuuriki delikatnie podrapał się po włosach, jakby lekko zmieszany efektem który wywołał.
"Huh... Przynajmniej nikt nie zauważył że to moja wina..." - pomyślał z ulgą, widząc jak ludzie dookoła rozglądają się, jakby w poszukiwaniu źródła podmuchu
-Na chwilę cię zostawić... - szepnął zrezygnowany Jiraiya, kładąc rękę na głowie Uzumakiego - Eh... Chodźmy zanim ktoś się zorientuje że to twoja wina... - dodał, udając się w stronę innej ulicy
-H-hai... - odpowiedział cicho, ruszając za Sanninem
Przez jakiś czas poruszali się w ciszy, słuchając prowadzonych dookoła nich rozmów. Po chwili weszli do dużego budynku. Przy licznych stołach rozlokowanych w całym pomieszczeniu siedziały niewielkie grupy ludzi grających w pokera oraz inne gry hazardowe. Shinobi z Konohy podeszli do jedynego siedzącego samotnie mężczyzny.
-Witam. - odezwał się miłym głosem białowłosy - Mam przyjemność z właścicielem?
-Być może... - odparł szybko czarnowłosy, brodaty mężczyzna, wypijając zawartość kieliszka stojącego na stole - Masz pan jakąś sprawę?
-Tak... Szukamy pewnej kobiety... - stwierdził Sannin, kładąc na stole zdjęcie Tsunade - Nie przychodziła to może?
-Hmm... A tak, pamiętam ją... Mówiła że musi się odegrać i zamierza spróbować... Aaa, tam... - stwierdził po chwili namysłu
-A gdzie znajduje się to "tam"? - zapytał uprzejmym tonem mędrzec
-Heh... Koleś, nie rozdaję informacji za darmo... - odpowiedział mężczyzna, wyciągając spod blatu kubek i kostki do gry
Szybkim ruchem dłoni wrzucił sześciany do brązowego kufla i ustawił go dołem ku sufitowi, po czym spojrzał na dwójkę shinobi z błyskiem w oku.
-Zagrajmy... Jeśli wygrasz, dostajesz informacje... Jeśli przegrasz płacisz mi za nie 100 ryo... - stwierdził czarnowłosy właściciel kasyna - Tak czy inaczej dostaniesz swoje informacje... A wiec jak będzie? Parzyste, czy też nie?
"Hmm... Mam pięćdziesiąt lat... A więc..."
-Nieparzyste. - odezwał się nagle milczący dotąd Uzumaki
-Nieparzyste, co? Ok. - wyszeptał zadowolony mężczyzna - Zobaczmy więc co wypadło... - dodał, podnosząc kubek
-Co!? Nie, czekaj! Jego zdanie się...
-Nieparzyste. - stwierdził spokojnie Naruto, widząc na kostkach piątkę i dwójkę
-Eh... Raz się wygrywa, raz przegrywa... Mówiłeś coś? - zapytał białowłosego właściciel
-Nie, nic! - odkrzyknął natychmiast mędrzec - A więc, gdzie ona poszła?
-Cóż, w pobliżu centrum są liczne kasyna dla zamożnych... Nie wiem dokładnie o którym mówiła dwa dni temu... Będziecie musieli sprawdzić. - powiedział czarnowłosy, chowając kostki i kubek
-Hmm... Rozumiem... No nic. Dziękuję za informacje. Chodźmy, Naruto. - podziękował wstając i wychodząc razem z Uzumakim z budowli - Huh... W centrum jest tylko kilka kasyn, wiec nie powinno być problemów ze znalezieniem jej... Huh? - przerwał swoje rozmyślania, gdy poczuł szturchanie blondyna - Co jest?
-Stawiasz mi ramen. - rzekł krótko niebieskooki
-Co!? Niby dlaczego!? - ryknął zaskoczony Jiraiya
-No, równie dobrze możesz od razu oddać mi te 100 ryo które byś przegrał. - odpowiedział spokojnym głosem, spoglądając w niebo
-Eee... A skąd... Skąd wiesz że chciałem niby wybrać...
-Parzyste? To proste. Wywnioskowałem po tym jak zareagowałeś gdy wtargnąłem do zakładu. - stwierdził, nawet nie spoglądając na Sannina - Jeśli sądziłeś że umknie to mojej uwadze, to poważnie mnie nie doceniasz, Ero-sennin.
-Eh... Szlag... Dobra, niech ci będzie. - odparł po chwili wahania chłopakowi - Ale dopiero kiedy znajdziemy Tsunade. Jej sprawa ma teraz priorytet.
-Tak jest, zrozumiałem. - stwierdził natychmiast, jakby salutując - Więc co teraz? Idziemy do centrum i sprawdzamy najbogatsze kasyna jedno po drugim?
-Nie. Zajmie to za dużo czasu... - odpowiedział Uzumakiemu - Hmm... O ile dobrze pamiętam miasto zostało wzniesione dookoła wysokiego zamku... Z jego szczytu powinniśmy bez problemu zlokalizować wszystkie kasyna w centrum.
-Wiesz, Ero-sennin... - zaczął niepewnie jinchuuriki Kyuubiego - Ja tam żadnego zamku nie widzę.
-Hmm... Co do... - wyszeptał zszokowany, patrząc w stronę centrum - Mam złe przeczucia... Naruto! - warknął głośniej, jednocześnie składając pieczęć
-Taa... - syknął, robiąc to samo
W jednej chwili dwójka przemieściła się z niesamowitą prędkością na dachy, po których ruszyła w stronę kilkumetrowego podwyższenia, na którym powinna znajdować się warownia. Gdy po chwili wylądowali na dachu muru, zamarli w szoku. W miejscu gdzie niegdyś stała wysoka budowla, obecnie znajdowała się góra gruzów. Część dachówek oraz resztek belek i ścian budynku leżały w odległości kilku metrów od ruiny. Dookoła zebrał się pokaźny tłum gapi. Ich dyskusja i przekrzykiwanie się najpewniej były słyszalne nawet poza ścianami twierdzy. Jiraiya natychmiast przyklęknął przy krawędzi dachówek muru.
-Oj! Wie pan co tu się stało!? - krzyknął do stojącego nieopodal mężczyzny
-Czy wiemy? Byliśmy przy bramie gdy to się stało! - odpowiedział natychmiast łysy facet - W jednej chwili zamek został zniszczony przez olbrzymiego potwora! Na dodatek bestia zniknęła równie szybko co się pojawiła!
-Potwór? - szepnął nieprzekonany blondyn, również zwracając się do mężczyzny - Wie pan może jak wyglądał ten "potwór"?
-Nie przyjrzałem się zbyt dobrze... Ale przypominał gigantycznego, brązowego węża! - odpowiedział shinobim
Momentalnie, zarówno Naruto i Jiraiyi przebiegł dreszcz po plecach.
-To oznacza że... - zaczął białowłosy
-Orochimaru! Czego ten śmieć tu szuka!? - ryknął z gniewem w głosie Uzumaki
-Cholera... - warknął Sannin, wyciągając lunetę i za jej pomocą lustrując centrum miasta
Po dłuższej chwili westchnął, jakby zrezygnowany, po czym złożył trzymany przyrząd i zwrócił się w stronę Naruto.
-I co? - spytał chłopak
-Orochimaru nie był by na tyle głupi aby zostawać w mieście... Pewnie jest gdzieś poza nim. - skomentował szybko starszy - Zlokalizowałem jednak bogatsze kasyna w mieście. Powinniśmy sprawdzić jak najszybciej czy była w nich Tsunade.
-Hai, hai... - odpowiedział krótko blondyn, zeskakując z murów po ich zewnętrznej stronie - Tylko czemu ten cholerny zaskroniec tu przybył? - szepnął cicho, lądując na wybrukowanej drodze pod ścianą fortu
-Musiał dotrzeć tutaj śladem Tsunade... - odparł czarnooki, doskakując do Uzumakiego
-Hmm... Niby jaki miałby w jej znalezieniu? - zapytał szybko
-Huh... W Hi no Kuni... Nie, na całym kontynencie nie ma nikogo kto dorównywałby jej pod względem znajomości i opanowania Iryo Ninjutsu... - stwierdził natychmiast - Prawdopodobnie chce aby spróbowała wyleczyć jego ręce. - na te słowa oczy blondyna poszerzyły się w szoku
-To jest w ogóle możliwe!? - wykrzyknął nie dowierzając
-Nie mam zielonego pojęcia... Shiki Fujin jest techniką pieczętującą duszę i istnienie celu, więc jej przełamanie wydaje się niemożliwe... - odparł, uspokajając Naruto - Ale nawet jeśli Tsunade nie będzie w stanie uleczyć rąk Orochimaru, dalej może złagodzić ból który powoduje pieczęć. A już samo to sprawi że będzie o wiele groźniejszy.
-Ona była jednym z Sanninów, tak? - zapytał, chcąc się co do tego upewnić
-Tak.
-Więc znała Orochimaru. Wie jaki jest. Czemu miała by mu pomóc? - zadał kolejnie pytanie białowłosemu
-Eh... Ona... Sporo straciła gdy jeszcze przebywała w Konoha... - wyszeptał w odpowiedzi - Jest szansa że Orochimaru zmanipuluje ją tak, że zgodzi się mu pomóc.
-Rozumiem... Więc lepiej będzie jeśli się pospieszymy i ją znajdziemy, nie? - odszepnął - Więc... Gdzie jest pierwsze kasyno?
-Heh... Chodźmy! - powiedział głośniej, rzucając się truchtem w stronę głównej ulicy
Przez następną godzinę dwójka przeszła przez prawie połowę centralnego pierścienia miejscowości, przemieszczając się od jednego kasyna do drugiego. W każdym przybytku była ta sama sytuacja. Słyszeli o blondynce, ale w życiu jej na oczy nie widzieli. Obecnie Naruto opierał się o ścianę, ciężko dysząc, podczas gdy Jiraiya stał obok z zamkniętymi oczyma, pogrążony w myślach.
-Heh... Huh... A co jeśli nie ma jej już w mieście? - zapytał zasapany Uzumaki - Na dodatek szukamy igły w stogu siana... - dodał, spoglądając w rozgwieżdżone niebo
Słońce zaszło jakieś półgodziny temu. Z dróg zniknęły stragany i otwarte zostały pijalnie i bary nocne, ludzie wrócili do domów i zajazdów, a po ulicy co jakiś czas przeszedł podejrzanie wyglądający typ, lub pijana grupa osób.
-Huh... Pójdziemy jeszcze do jednego miejsca, a potem poszukamy jakiegoś noclegu. - stwierdził nagle Sannin
-Heh... Niech ci będzie... - odpowiedział znudzonym głosem młodszy, poprawiając ostrze na plecach - Więc gdzie idziemy? - zapytał czarnookiego
-Tam. - stwierdził starszy, wskazując budynek z którego dochodziło światło
Niebieskooki przez chwilę wpatrywał się w szyld nad wejściem, po czym wzrok zwrócił ku Sanninowi. Czynność tą powtórzył ze dwa razu.
-Poważnie!? Pijalnia sake!? - warknął z niedowierzaniem - Nie masz na co marnować pieniędzy!?
-Eh... Naruto, idę tylko zasięgnąć informacji. - odparł załamany uczniowi - A zresztą to moje pieniądze, mam prawo je wydawać na co chcę!
-Jak wypłacisz i oddasz mi te 300000 to nie będę miał zastrzeżeń. - odrzekł momentalnie z uśmieszkiem na ustach, co spowodowało odpłynięcie całej krwi z twarzy Jiraiyi
-Tss... Mówiłem ci przecież że pójdę do banku jak będę miał czas. - stwierdził, wchodząc do baru razem z Uzumakim
-Tak, tak... Jasne... Jak znam życie to czasu nie będziesz miał najpewniej przez najbliższe kilka miesięcy... - warknął, spoglądając na mężczyznę
-A skąd niby to wiesz? - spytał szybko, zirytowany
-Bo gdybym ja miał u kogoś dług też bym się w ten sposób wymigiwał od spłaty. - odpowiedział natychmiast z poważnym wyrazem twarzy - Zresztą ta wymówka to standard.
Białowłosy otworzył usta jakby chcąc coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili zamilkł, nie bardzo wiedząc jak zripostować blondyna. Zamiast tego ruszył w głąb lokalu i stanął przy barze.
-Yo. - machnął ręką z uśmiechem do barmana - Poproszę sake. Całe. - dodał, kładąc na blacie banknoty - No i może jakieś sushi.
-Hmm... - żachnął stojący za barem brązowowłosy, przeliczając gotówkę - Dobra, trzymaj. - dodał, wyjmując spod lady białą butelkę i stawiając ją razem z czarką przed Sanninem - Na sushi musicie trochę poczekać. - stwierdził, idąc do kuchni
-Dziękuję... - odparł, odkorkowując i wlewając trunek do kieliszka - Ach... Nie ma to jak dobre sake.
"Taa... Idę tylko zasięgnąć informacji... Jasne..." - warknął psychicznie Naruto
Po jakiejś minucie barman wrócił, niosąc talerz z kilkoma zawiniętymi w wodorosty ryb z ryżem i warzywami.
-Proszę. - powiedział uprzejmie mężczyzna, stawiając posiłek przed Jiraiyą i dodając do niego zestaw pałeczek
-Arigatou... Jedz. - odezwał się do blondyna, przesuwając w jego stronę drewniany talerz
-Hę? Nie jesz? - zapytał zaskoczony
-Nie. Nie jestem głodny. - stwierdził natychmiast - Ty za to cały czas trenowałeś... Musisz coś jeść... No i uznaj to jako zapłatę za tamten zakład.
-Eh... Wolał bym ramen... Ale chyba nie ma co wybrzydzać... - westchnął, biorąc do rąk pałeczki i składając dłonie, jakby do modlitwy - Itadakiamasu. - szepnął i wziął pierwszy kęs - Mhm... Nie najgorsze...
-To dobrze... A zatem... - odszepnął Jiraiya, po czym zwrócił się w stronę brązowowłosego barmana - Mam do pana pytanie.
-Hmm... O co chodzi?
-Szukamy pewnej kobiety... Często przebywa w kasynach i barach... - zaczął, opisując dawną przyjaciółkę, jednocześnie wyjmując zza koszuli jej zdjęcie - Nazywa się Tsunade... Wiesz może gdzie obecnie przebywa? - dodał, pokazując mężczyźnie jak wygląda Sanninka
-He? Przecież ona...
-Ej, barman! Przynieś następne sake! - krzyknęła nagle kobieta z oddalonego stolika
Oczy żabiego mędrca momentalnie rozszerzyły się na dźwięk kobiecego głosu. Szybko odwrócił głowę w stronę z którego dobiegł. Przy tylnej ścianie lokalu siedziały dwie kobiety. Jedna miała krótką, czarną fryzurę, nie sięgającą nawet ramion. Druga natomiast, miała długie blond włosy, spięte za plecami w jakby dwa kuce. Na stole przed dziewczynami znajdowało się przynajmniej sześć pustych butelek po alkoholu.
-Eh... Już... - westchnął barman chcąc udać się do klientki, ale Jiraiya szybko machnął ręką, pokazując mu żeby nie przeszkadzał
-Yo, Tsunade! - odezwał się głośno białowłosy, razem z blondynem i butlą sake zbliżając się do dawnej kunoichi Konohy - W końcu cię znalazłem...
-Jiraiya? Ty tutaj? - odezwała się zaskoczonym tonem
"Jiraiya?! Trzeci z Sanninów!?" - pomyślała zszokowana uczennica medyczki - "Jednego dnia spotkać pozostałą dwójkę legendarnych shinobi... Fart, czy nieszczęście?"
-Pozwolisz że się przysiądziemy? - zapytał i nie czekając na odpowiedź razem z uczniem usiadł naprzeciw kobiet
-Huhuhu... Dzisiaj mamy chyba dzień spotkań ze znajomymi... - stwierdziła szybko brązowooka, biorąc od białowłosego alkohol i nalewając do czarki
-Orochimaru, co? - wyszeptał, chcąc potwierdzić przypuszczenia - Czego chciał? - spytał
Shizune już miała zamiar coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili poczuła na sobie piorunujące spojrzenie mentorki. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiła nic nie mówić i wzięła łyk parującej, zielonej herbaty stojącej przed nią.
-Przypadkiem wpadliśmy na siebie i przywitaliśmy. To wszystko. - stwierdziła Sanninka, wypijając sake - Lepiej powiedz po co mnie szukałeś. - dodała, wpatrując się melancholijnym, może lekko podpitym wzrokiem w pusty kielich
-Heh... Nie ma co ukrywać... Rada Konohy pragnie abyś przejęła tytuł Godaime Hokage i objęła przywództwo nad osadą. - powiedział z poważnym wyrazem twarzy
Blondynka momentalnie spojrzała na białowłosego z wypisanym na twarzy czystym szokiem. Natomiast jej czarnooka towarzyszka aż zakrztusiła się pitą herbatą. Młody jinchuuriki, powoli jedząc sushi jedynie uśmiechnął się pod nosem, przeżuwając kolejny kawałek.
"Hehe... Gdybym tego nie wiedział pewnie sam bym podobnie zareagował..." - stwierdził w myślach - "Jednak obserwowanie reakcji ludzi jest najlepsze..."
-Słyszałaś o Sandaime, prawda? - na słowa Jiraiyi cała trójka momentalnie spochmurniała
-A wiec to prawda? Zabił go Orochimaru, czyż nie? - zapytała spokojnym tonem
-Tak... Więc jaka jest twoja odpowiedź, Tsunade? - odpowiedział Sannin, czekając na słowa przyjaciółki
-Huh... Sandaime zaryzykował życie by ocalić Konohę... - zaczęła - Tylko że życie to nie pieniądze... Staruszkowi zebrało się na popisy, no i marnie skończył... - kontynuowała, ale jej słowa wyraźnie nie spodobały się zarówno Sanninowi jak i Uzumakiemu, którzy już teraz mierzyli ją wzrokiem - Mój dziadek i jego brat pragnęli uspokojenia czasów wojen, ale skończyli marnie... Zresztą twój uczeń nie był lepszy... Jak ostatni debil postanowił pieczętować Kyuubiego i nie dość że stracił życie, to umarli także jego żona i dziecko... - dodała lekceważąco - Każdy Hokage był skończonym idiotą, przyjmując tę funkcję...
-Wiesz... Szydzenie ze zmarłych nie jest na miejscu... - odezwał się nagle milczący dotąd niebieskooki - Stara wiedźmo! - warknął w stronę medyczki
-Heh... Skąd żeś wytrzasnął tego dzieciaka? Z rynsztoka? - zapytała z uśmieszkiem białowłosego - Cały czas siedzi i obserwuje jak jakiś podrzędny rzezimieszek...
"Ta szmata się doigra..." - warknął lisi lokator Naruto
-Zaczynasz mnie wnerwiać... - wyszeptał spomiędzy zaciśniętych zębów jinchuuriki - Poprzedni Hokage popełniali błędy, jak każdy człowiek... Jednak ktoś taki jak ty nie ma żadnego prawa wypominać tych błędów.
-Ho... Ktoś tu ma się za nie wiadomo kogo... - wysyczała, momentalnie zbliżając się do Uzumakiego i dotykając palcem jego czoła
-Nie doceniasz mnie. - odparł, nawet nie drgnąwszy
Przez jeszcze chwilę dwójka wpatrywała się sobie wzajemnie w oczy w całkowitym bezruchu.
-Pfff... Hahaha! - roześmiała się nagle Senju - Jiraiya, masz farta do znajdywania sobie uczniów... - stwierdziła, czując jak trzymana przez blondyna drewniana pałeczka dotyka jej gardła - Chociaż kończą oni w piachu to zawsze są cholernie utalentowani... Możliwe że cię nie doceniam, szczeniaku... Ale wiesz, w prawdziwiej walce nie miałbyś żadnych szans...
-Możemy to sprawdzić... - syknął gniewnie, wstając z siedzenia - Komuś takiemu jak ty obiję mordę z przyjemnością! - dodał, zaciskając pięści
-Haha... Ty na prawdę nie masz pojęcia do kogo mówisz... - odparła, stając na nogach i spoglądając na niego z góry - Może wyjdziemy na zewnątrz, co gówniarzu?
-Ale Tsunade-sama... - próbowała zaprotestować czarnowłosa medyczka, lecz Sanninka i młody gennin już kierowali się do wyjścia na ulicę, nie zwracając uwagi na dziewczynę
-Nie przemówisz im teraz do rozsądku, Shizune... Eh... To się źle skończy... - westchnął załamany Jiraiya, również wychodząc z lokalu
Tymczasem Tsunade i Naruto ustawili się naprzeciwko siebie, w odległości jakiś sześciu metrów. Uzumaki jedynie lustrował kobietę wzrokiem, podczas gdy ta, lekko spita, spoglądała na niego rozluźniona.
-Heh... Może na to nie wyglądam, ale jestem jedną z Sanninów... Nie zamierzam walczyć na poważnie z pierwszym lepszym dzieciakiem... - stwierdziła, rozbawionym tonem
"Uff... Dobra, nie trzeba będzie ciągnąć go do szpitala..." - pomyślał, niezwykle uradowany informacją białowłosy - "Chyba..."
-Naucz się... - szepnął jinchuuriki, kumulując swoją czakrę - Doceniać przeciwników!!! - krzyknął, składając pieczęć
Chłopak momentalnie przemieścił się za plecy byłej kunoichi Konohy i szybkim ruchem wyprowadził proste cięcie od góry po skosie, starając się trafić kobietę w ramię. Ta jednak, jakby przewidując jego ruch uchyliła się przed atakiem i wbiła palec lewej ręki w nadgarstek niebieskookiego. Naruto syknął z bólu, czując jak jego prawa dłoń drętwieje i wypuszcza miecz Rikudou z uścisku. Tsunade jedynie delikatnie się uśmiechnęła, po czym złapała za rękojeść broni i wykonała kontruderzenie. Jednak nagle jej oczy rozszerzyły się w szoku i momentalnie odrzuciła miecz na bok, w ostatniej chwili unikając poparzenia od jaskrawych płomieni które zapłonęły na chwycie broni. Jinchuuriki Kuramy uśmiechnął się drwiąco i szybko złożył charakterystyczną, krzyżową pieczęć. Dookoła niego pojawiły się kłęby dymu z których w stronę brązowookiej ruszyły dwa cieniste klony. Sanninka słabo się uśmiechnęła, zasłaniając twarz przed pierwszym niebieskookim, próbującym trafić ją kopnięciem z wyskoku. Gdy tylko poczuła na skórze przedramion podeszwę Uzumakiego natychmiast rozłożyła ręce z dużą siłą, wyrzucając klona do tyłu. Druga kopia szybko wyprowadziła serię szybkich ciosów, jednak Senju unikała ataków bez najmniejszych problemów. W pewnym momencie schyliła się, unikając zarówno ciosu pięścią, jak i odcięcia głowy przez trzymającego czarne ostrze klona, którego jeszcze chwilę temu wybiła w powietrze. Kobieta bez namysłu wykonała kopnięcie w tył, trafiając fałszywego Uzumakiego. Momentalnie zamienił się w dym, jednak drugi klon natychmiast chwycił lecący miecz i wykonał kolejne poziome ciecie, tym razem celując w nogi blondynki. Tsunade uskoczyła przed ciosem i jeszcze w powietrzu kopnęła ostatnią kopię, zmieniając ją w dym.
-Heh... Naprawdę nieźle... Ale to wciąż za mało na mnie... - stwierdziła, lądując na wyprostowanych nogach
Jednak w tym momencie gennin pojawił się przy niej i wykorzystując chwilę nieuwagi, znowu pochwycił ostrze i wykonał szybkie cięcie od dołu po skosie. Jednak dzięki szybkiej reakcji Sanninki i tego ataku uniknęła, jednak ostrze przeszło zaledwie milimetr od jej twarzy, odcinając małe pasemko włosów. Kobieta natychmiast odskoczyła ze trzy metry do tyłu. Tymczasem z boku całej walce przyglądała się uczennica Tsunade i Jiraiya.
-N-niesamowite... Dotrzymuje kroku Tsunade-sama... Jaki on miał trening, Jiraiya-sama!? - zapytała całkowicie zszokowana Shizune
-Dotrzymuje jej kroku? Skąd. - zaprzeczył natychmiast białowłosy - Ona cały czas się z nim bawi... Albo raczej bawiła się.
-Hehe... I co z tym 'Nie zamierzam walczyć na poważnie...', co? - zapytał z chytrym uśmieszkiem Naruto, przygotowując się do kolejnego natarcia
Jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, medyczka pojawiła się przed nim i pstryknęła go w czoło. Mimo ze atak nie wyglądał groźnie, to miał w sobie dosyć siły by odrzucić jinchuurikiego kilka metrów w tył i sprawić by wypuścił z uścisku czarne ostrze. Gdy niebieskooki w końcu się zatrzymał, spojrzał z niedowierzaniem na stojącą parę metrów dalej Senju.
"Pstryczkiem?" - pomyślał z niedowierzaniem Naruto
-Niech będzie... Będę walczyła na poważnie... - stwierdziła pewnym głosem - Ale mam pytanie? Czemu jesteś taki wnerwiony gdy mówię o Hokage... To najbardziej gówniana funkcja w osadzie. Możesz zginąć przy każdej wojnie i zamachu. Jeśli popełnisz poważne błędy, bądź wyślesz ludzi na śmierć, wiedząc że nie było innego wyboru, możesz zostać znienawidzonym przez osadę którą masz chronić. - zaczęła monolog - Poprzedni Hokage popełniali błędy przez które umierali, ale osada przetrwała. Lecz ich rodziny pogrążały się przez to w żałobie... Mimo to wciąż ich bronisz... Dlaczego? - zadała pytanie, patrząc na Uzumakiego
-Heh... Nienawidzę gdy ktoś szydzi z tych co odeszli... Ale jeszcze bardziej nienawidzę tych co szydzą z bliskich mi osób, które odeszły, poświęcając życie, bym ja i inni mogli żyć... - stwierdził natychmiast - Jiji i mój ojciec poświęcili wszystko by bronić tego co kochali... Więc jakie mam prawo ich osądzać? Bronili tego co uważali za najważniejsze, ratując wielu ludzi, i za taką postawę należy się im szacunek... Niezależnie od tego czy ich decyzje się nam podobają czy nie. - przerwał, by zaczerpnąć powietrza i kontynuował - Cholernie mi się nie podobało że mój ojciec zapieczętował we mnie Kyuubiego... Ale zrobił to do końca wierząc że zapanuję nad jego potęgą, więc wiem że we mnie wierzył, i to mi wystarcza... Wiesz, mam pewne marzenie... Aby je zrealizować nie mogę popełnić błędów, które popełnili Kage Konohy. By je zrealizować muszę zostać Hokage.. Więc zostanie Hokage także stało się jednym z moich marzeń! - zakończył swój monolog, patrząc z determinacją na Tsunade
Ta jednak na ostatnie słowa Uzumakiego zastygła w miejscu. Jej oczy rozszerzyły się w szoku, i przez chwilę w miejscu Naruto zobaczyła dwójkę innych ludzi. Szybko opuściła wzrok w zamyśleniu.
"Rozproszyła się... Dobra! Spróbujemy tego..." - stwierdził spokojnie kumulując czakrę
Momentalnie skupił w dłoni dużą ilość energii i wprawił ją w szybkie wirowanie, po czym podbiegł do brązowookiej Sanninki, celując wirującą sferą w brzuch kobiety.
"Cholera! Ta technika..." - pomyślała zszokowana widokiem utrzymywanego przez Uzumakiego jutsu
Chłopak z każdą milisekundą znajdował się coraz bliżej przeciwniczki. Nagle jednak Senju jakby oprzytomniała i dalej zszokowana wykonała szybki zamach w dół, uderzając palcem powierzchnię drogi. Wraz z ciosem rozległ się głośny łomot, a ziemia pod stopami młodego jinchuuriki została rozerwana, tworząc głęboką na pół metra szczelinę.
-Aaa!!! - krzyknął, wpadając w dziurę i uderzając zgromadzoną czakrą w jej krawędź, pod stopami Tsunade
Mimo że technika była niekompletna to siła zgromadzonej energii wystarczyła, by wraz z rozproszeniem wytworzyć okrągłe wgłębienie o szerokości około pół metra. Senju szybko się wyprostowała, i podobnie jak jej uczennica oraz dawny towarzysz spojrzała na dziurę w której utknął Uzumaki.
"To był Rasengan? Ciężko w to uwierzyć... Podobnie jak w to że dzieciak przeżył tamtą noc..." - pomyślała blondynka, rzucając okiem na stworzony przez sferę krater - "Niezbyt mu to wyszło... To tylko nędzna podróbka tej sztuki..."
-Nic ci nie jest? - zapytała czarnowłosa dziewczyna, pomagając Uzumakiemu wyjść z dołu
-Khe, khe... - odkaszlnął jinchuuriki, przecierając usta rękawem bluzy
-Jiraiya! Ty nauczyłeś go Rasengana!? - krzyknęła w stronę dawnego przyjaciela Sanninka
-W końcu jestem jego mistrzem, nie? - odpowiedział szybko - Chyba nie dziwne że...
-Poza tobą jedynie Yondaime był w stanie wykorzystać to jutsu... - przerwała białowłosemu - Może i dzieciak jest jego synem... Tylko co z tego? Sam powinieneś najlepiej wiedzieć ile jest problemów z opanowaniem tej techniki... - dodała pewnie - Co za nauczyciel z ciebie, skoro uczysz go czegoś czego nigdy nie opanuje? Potem taki szczeniakom wpadają do łba jakieś durne marzenia...
-Ja ci dam durne marzenia, szmato! - ryknął Naruto, chcąc ruszyć na kobietę
-Proszę, uspokój się. - szepnęła klęcząca obok Shizune, trzymając gennina za ramię
-Ghy... Tydzień! Wystarczy mi siedem dni na opanowanie Rasengana! - wykrzyknął, stając na nogach
-Hehe... Uważaj co mówisz... Niektórych rzeczy nie można odszczekać. - stwierdziła rozbawionym głosem
-Kto to mówi? - warknął, zaciskając pięści - Stara baba chcąca sobie ulżyć i utwierdzić się w przekonaniu że dokonała słusznego wyboru, poprzez próbę przekonania innych do swoich racji...
-Hehe... Nie masz pojęcia ile można stracić przez nierealne marzenia... - odpowiedziała Sanninka, spoglądając na niebieskookiego z góry - Może więc się założymy? - dodała z uśmieszkiem - Jeśli w ciągu tygodnia opanujesz Rasnegan to uznam twoje marzenie i chęć zostania Hokage za realne... A jako potwierdzenie dostaniesz ten naszyjnik. - mówiąc to wskazała na znajdujący się na szyi szmaragdowy kryształ
-T-Tsuande-sama! Ten naszyjnik... - wykrzyknęła zszokowana Shizune
-Phi... A co mnie obchodzi zwykły kryształowy naszyjnik? - zapytał cicho, niezbyt zainteresowany Uzumaki
-Uważaj co mówisz Naruto. Za ten klejnot można kupić trzy kopalnie złota, łącznie z górami w których są wydrążone i terenem dookoła. - wyjaśnił białowłosy młodemu jinchuuriki
"Oż w..." - jęknął w myślach - Dobra, niech ci będzie!
-Heh... Świetnie... Tylko pamiętaj... - odparła brązowooka, unosząc niebieski zwój z kanji oznaczającym 'Pieniądze' - Jeśli w ciągu tygodnia, od dzisiaj nie uda ci się opanować tego jutsu... Stracisz całą gotówkę!
-Kiedy ona... - sapnął z przerażenia, sprawdzając swoje zwoje
Jednego brakowało.
-Zatrzymam to na czas zakładu. - stwierdziła, przypinając rulon do spodni
-Moje wszystkie pieniądze!!! - krzyknął rozpaczliwie, choć już chwilę później jego wzrok utkwił na Jiraiyi - No, prawie wszystkie... - dodał szeptem, diabelsko się uśmiechając
Po plecach białowłosego Sannina momentalnie przeszedł dreszcz strachu.
-Tsunade-sama... - szepnęła czarnowłosa dziewczyna do swojej mentorki - Dlaczego... Akurat ten naszyjnik...
-Phi... Ten dzieciak nie ma szans na opanowanie tej techniki... - ponownie stwierdziła protekcjonalnym tonem - Idziemy, Shizune!
-Hai... - odparła z wyraźnie pochmurnym wyrazem twarzy, co nie umknęło dawnemu towarzyszowi Ślimaczej Księżniczki - Tydzień, co? - westchnęła cicho
-Tsunade, nie masz może ochoty napić się, tak za stare czasy? - zapytał głośno wnuczkę Shodai Hokage, a widząc lekko zdziwioną minę zwrócił się do jej uczennicy - Shizune, poszukajcie z Naruto jakiegoś noclegu, dobra?
-Hai... - odparł niepewnym tonem, delikatnie pochylając głowę - "Błagam... Może pan będzie w stanie coś zrobić..." - pomyślała, po czym razem z niebieskookim Uzumakim udała się w głąb miasta
Tymczasem Jiraiya razem z Tsunade znaleźli niedaleko miejsca walki budkę z sake. Szybko przeszli pod zasłonkami z kanji 'Sake' i usiedli przy blacie.
-Aaa... Witam, witam. - odezwał się stojący za barem czarnowłosy, brodaty mężczyzna - Zamawiają coś państwo?
-Mhm... Jedną butelkę sake i jakieś ciepłe przystawki. - odpowiedział sprzedawcy czarnooki Sannin, a ten natychmiast sięgnął pod barek
-Proszę bardzo. - odpowiedział miłym głosem czarnowłosy, stawiając przed shinobi białą butlę oraz dwie czarki - Na przystawki musicie chwilę zaczekać. - dodał, podchodząc do kuchenki przy tylnej ścianie i wrzucając grube plastry białej rzodkwi do gotującej się wody
Jiraiya natomiast szybko odkorkował wino i napełnił obydwa kieliszki, po czym podsunął jeden Tsunade.
-A wiec za stare czasy... - szepnęła, razem z dawnym towarzyszem połykając zawartość szkieł
-Heh... Znowu wypiękniałaś... - stwierdził Jiraiya, ponownie wypełniając naczynia alkoholem - Cóż... Twoje umiejętności dalej są niesamowite... Stworzyłaś Iryo Henge no jutsu... Do utrzymania tej techniki wykorzystujesz Byakugo no In, czyż nie? - spytał, przenosząc kieliszek do ust
-Nie zaprzeczysz że ta technika jest przydatna. - odpowiedziała, szybkim ruchem wypijając kolejną dawkę ryżówki
-Czy ja kiedykolwiek chciałem to zrobić? - zadał retorycznie pytanie - A tym bardziej jest przydatna gdy ma się już pięćdziesiątkę na karku... - dodał szeptem
-He!? Mówiłeś coś!? - warknęła słysząc część słów zboczonego Sannina
-Nie, nic! - wybronił się szybko, sięgając po butelkę alkoholu
-No ja myślę... - odparła, wpatrując się w napełnianą półprzeźroczystym płynem czarkę
-Wybaczcie za zwłokę. - powiedział uprzejmym tonem brodaty właściciel, stawiając przed shinobi talerzyki z ugotowanymi, grubymi plastrami białego warzywa
-Uhu... Wygląda wyśmienicie. - stwierdził białowłosy, łapiąc i odgryzając kawałek rzodkwi - Smakuje też wybornie. - dodał, popijając ciepłą przystawkę czarką sake
Brązowooka również wypiła swoją porcję i zjadła część podanego jej, ugotowanego warzywa. Przez krótką chwilę Sannini siedzieli w martwej ciszy.
-Zainteresowałaś się nim... - czarnowłosy przerwał milczenie, kątem oka spoglądając na Senju
-Niby kim?
-Naruto. - wyszeptał
-Heh... Niespecjalnie, choć przyznam, słyszałam że bachor Minato i Kushiny zginął trzynaście lat temu. - stwierdziła, dolewając alkoholu - Nie sądziłam że osada tak przejmie się bezpieczeństwem jinchuuriki że nawet mi podadzą błędne informacje.
-Więc ty nie wiesz? - spytał, lekko zaskoczony czarnooki
-Hmm? Czego? - odparła zaciekawiona
-Kushina... Urodziła bliźniaki. - powiedział zasmuconym tonem, wpatrując się w dno trzymanego szkła
-Hę? Więc ten dzieciak... - zaczęła zaskoczona
-Taa... Naruto przeżył, w przeciwieństwie do jego brata, Menmy... - odrzekł Jiraiya
-Rozumiem... To dla tego pokładasz w nim takie nadzieje, prawda? - stwierdziła szybko, wypijając wino - Przypomina Minato...
-Nie tylko jego, w końcu coś tam odziedziczył też po Kushinie... Jest podobny do Nawakiego i Dana, nie sądzisz? - odezwał się żabi Sannin - Ale poważnie... Żeby od razu stawiać ten naszyjnik?
-Heh... - westchnęła, połykając kolejną część ugotowanego warzywa
-Coś ci chodzi po głowie, prawda Tsunade? - zapytał towarzyszkę
-Niby co? - odchrząknęła
-Chcesz się ponownie spotkać z Orochimaru, prawda? - wywnioskował, co sprawiło że oczy Senju rozszerzyły się w szoku - Nie bądź taka zaskoczona... Wystarczyło tylko spojrzeć na Shizune... Nie spiesz się z odpowiedzią czy zostaniesz Hokage. - dodał szybko
-Nie zamierzam. - odparła szeptem
-Aha, jeszcze jedno... - stwierdził Jiraiya, jakby coś sobie przypominając - Poprzedni Hokage chronili wszystkich mieszkańców osady... By utrzymać pokój i dobrobyt Konohy oddali własne życie. Dlatego domyślasz się chyba że jeśli zdradzisz osadę... - zaczął, a jego oczy przysłonił cień włosów - Będę musiał cię zabić!
-Problemy osady nie należą już do moich zmartwień. - syknęła brązowooka, wypijając kolejny kieliszek - Nie obchodzi mnie co się będzie działo w Konoha, to nie moja sprawa.
-Nawet zbrodniarze czują ból po utracie bliskich, choć szybko o nim zapominają. - powiedział białowłosy - Nie jesteś taka. Zresztą nie znam nikogo kto martwił by się o ludzi tak ja ty...
-Mam dość tego wykładu!!! - ryknęła gniewnie, uciszając mężczyznę
Żabi Sannin rzucił okiem na towarzyszkę, która w tym momencie lustrowała wzrokiem dno wypełnionej alkoholem czarki. Przez jego umysł momentalnie przemknęła jedna myśl.
"Dalej żyje tamtymi wspomnieniami?" - zaczął się zastanawiać, dalej obserwując Tsunade
"To marzenie... Ta bezczelność..." - rozmyślała Ślimacza Księżniczka, przypominając sobie młodego chłopaka w wieku Naruto - "Nawaki..."
Siła eksplozji była wystarczająca, by wytworzony przez nią podmuch wiatru poruszył koronami drzew które otaczały dwójkę shinobi z Konohy. Młody jinchuuriki przygryzł jedynie wargę w próbie stłumienia ogarniającej go frustracji. Jednak gdy tylko poczuł w ustach delikatny ból, pomieszany z metalicznym smakiem natychmiast wziął głęboki oddech i przetarł drżącymi dłońmi o siebie. Powoli sięgnął ręką do kieszeni, grzebiąc palcami w trzymanym tam woreczku. Podróżowali już kilka godzin a słońce zaczynało chylić się ku horyzontowi. Jemu natomiast powoli kończyły się otrzymane od Jiraiyi balony. Szybkim ruchem wyjął jeden z ostatnich i nadmuchał, nadając mu kulistą formę, po czym ujął go dwiema dłońmi jednocześnie przesyłając czakrę do wnętrza kulistej, gumowej zabawki. Przez pierwsze dwie sekundy nic się nie działo, lecz już moment później piłka rozciągnęła się na wszystkie strony po czym pękła, ponownie uwalniając silny podmuch wiatru. Dostatecznie silny by Naruto zachwiał się i upadł pod wpływem jego impetu.
-Eh... Poważnie? - zapytał białowłosy Sannin, odwracając się w stronę ucznia - Idziemy już ponad trzy godziny, a ty nadal nie potrafisz utrzymać czakry dłużej niż pięć sekund...
-Urusai!!! To i tak ponad trzy sekundy więcej niż na początku! - wykrzyknął gniewnie blondyn, wstając z gleby - Zresztą to trudniejsze niż myślałem...
-Hmm... Myślałem że jako posiadacz Shoton będziesz miał kontrolę czakry opanowaną na znacznie wyższym poziomie... - odezwał się żabi mędrzec, ponownie ruszając dalej drogą - Jak ty jesteś w stanie wykonać techniki będące połączeniem dwóch żywiołów, skoro masz problem z jutsu które jest szczytem manipulacji czystą energią, nie będącą jednym z pięciu elementów. Jestem w stanie zrozumieć to, że utrzymanie takiej ilości czakry w formie sfery nie jest proste, ale kryształowe techniki także wymagają ogromnej kontroli. - stwierdził spokojnym głosem
-Po pierwsze, nie porównuj Rasengana do technik Shoton bo to inny rodzaj wykorzystania energii... - odpowiedział szybko blondyn, doganiając mężczyznę - A po drugie, moje jutsu nie są aż tak zaawansowane by wymagały tak wysokiej kontroli... W większości... - dodał cichszym tonem
-Hmm... W większości? - zapytał zaciekawiony
-Jest jedna technika przy której muszę skupić całą swoją uwagę na ilości i formie przesyłanej energii... - odpowiedział szybko Sanninowi - Tylko że...
-Tak?
-Poczułem to gdy po raz pierwszy użyłem jej przeciwko Orochimaru w Lesie Śmierci... - stwierdził zwalniając chód - Za pomocą czakry stworzyłem lisy z kryształu. Ale był on twardszy niż przy jakiejkolwiek innej technice Shoton.
-Jeśli posiadasz w swoim arsenale taką technikę, to tym bardziej zaskakujące jest że masz problem z opanowaniem Rasnegana... - zaczął mędrzec
-Tylko że ja zrobiłem to instynktownie... Nie zwracałem wtedy uwagi jak płynie moja moc... - odpowiedział poważnie, z zamyślonym wyrazem twarzy - Ale mimo iż energia powinna skrystalizować i zabić wszystko na swojej drodze, sama zaczęła formować odpowiednie kształty, tworząc kryształ... - dodał szybko - Zupełnie jakby ktoś lub coś kierowało moją czakrą, tak abym wykonał poprawnie tę technikę...
-Nie uważasz że lekko ponosi cię fantazja? - zapytał białowłosy przymrużając oczy - Nawet jeśli naprawdę byłeś kontrolowany, to nie powinieneś pamiętać niczego z tego momentu... No chyba że byłoby to zwyczajne kontrolowanie ruchów za pomocą czakry.
-Wiem o tym... Ale jeśli rzeczywiście znajdowałem się pod kontrolą i był to efekt czyjegoś jutsu, to było ono na zupełnie innym poziomie... - wywnioskował Uzumaki spoglądając w niebo - Nikt, nawet przy wykorzystaniu Shintenshin no jutsu klanu Yamanaka i Kagemane no jutsu klanu Nara, nie byłby w stanie w tak subtelny i niezauważalny sposób manipulować moimi odruchami, a co dopiero umysłem.
-Umysłem? - zapytał zaskoczony Sannin - O czym ty mówisz?
-Nazwy tych technik... Ja ich nie wymyśliłem... Mimo że widziałem te jutsu po raz pierwszy, to ZNAŁEM ich nazewnictwo... - odparł niebieskooki, spoglądając za zboczonego mędrca - Jakbym już kiedyś z nich skorzystał... Zupełnie jakby ktoś oddał mi fragment własnych wspomnień dotyczących technik Shoton.
-Hmm... Rzeczywiście, takich efektów nie da się osiągnąć nawet za pomocą sekretnych technik... - stwierdził Sannin, w zamyśleniu ujmując podbródek między palcami - Tylko że nawet te jutsu nie są wystarczające przeciw jinchuuriki. Czakra biju, a w szczególności Kyuubiego, jest po prostu zbyt potężna i dominująca, by pozwolić na jakiekolwiek manipulacje tego typu.
-Chyba że... - zaczął Uzumaki - Ktoś dostatecznie potężny oraz znający odpowiednie pieczęcie i techniki... - szepnął, zasłaniając usta dłonią - Ktoś taki byłby w stanie tego dokonać, prawda?
-Tak... Tylko że próba dokonania nawet niewielkich zmian zajęła by... Bo ja wiem... Dzień? - odpowiedział natychmiast uczniowi - A nawet wtedy nie ma pewności że rytuał by się powiódł.
-Eh... Czyli utknęliśmy w martwym punkcie... - westchnął zrezygnowany Naruto
-Hmm... Na razie nie powinieneś się tym przejmować. - stwierdził szybko białowłosy - Ale jeśli zdarzy ci się to jeszcze kiedyś, natychmiast mi o tym powiedz. Jasne?
-Hai! - odkrzyknął momentalnie jinchuuriki
-Świetnie... Oho... Już prawie jesteśmy! - powiedział wyraźnie uradowany Jiraiya, wskazując stojącą kilkanaście metrów przed nimi dużą bramę torii z zawieszonym napisem "Tanzaku" - Mam nadzieję że Tsunade ciągle tu jest... Pospieszmy się, Naruto! - dodał przyspieszając kroku
Za przejściem znajdowały się kamienne schody prowadzące wprost do znajdującej się pomiędzy budowlami ulicy. Dwójka shinobi weszła po stopniach i znalazła się pomiędzy rzędami budowli, poprzecinanych krętymi alejkami oraz drogami obstawionymi przez dziesiątki straganów.
-Eee... Wiesz, Ero-sennin... Wydaje mi się że znalezienie tej twojej przyjaciółki zajmie trochę czasu... - odezwał się niepewnie Uzumaki, widząc tłumy ludzi przemieszczające się ulicami
-Heh... Dzieciaku... Grunt to wiedzieć jak i gdzie szukać... - odparł blondynowi, zbliżając się do rozmawiającej grupki ludzi - Witam szanownych panów... - zaczął, wciągając ich w rozmowę
-Eh... Żeby tylko nie skończyło się to na łażeniu po barach... Albo gorzej... - westchnął zrezygnowany jinchuuriki, skupiając uwagę na trzymanym balonie - Jeszcze raz... Skompresować czakrę, wprawić w wirowanie i utrzymać w formie kuli... - szepnął, ponownie kumulując czakrę i wytwarzając wewnątrz gumy wir energii
Minęło może z pięć sekund nim kula została rozdarta na kawałki, co uwolniło silny podmuch. Niebieskooki natychmiast po raz kolejny zachwiał się od impetu, lecz szybko odzyskał równowagę. Efektu uderzenia wiatru nie odczuł jednak tylko on. Sprzedawcy ze straganów w ostatniej chwili przytrzymali lekkie towary, ratując je przed zniszczeniem, natomiast kobiety momentalnie poprawiły podwinięte przez wiatr kimona. Jinchuuriki delikatnie podrapał się po włosach, jakby lekko zmieszany efektem który wywołał.
"Huh... Przynajmniej nikt nie zauważył że to moja wina..." - pomyślał z ulgą, widząc jak ludzie dookoła rozglądają się, jakby w poszukiwaniu źródła podmuchu
-Na chwilę cię zostawić... - szepnął zrezygnowany Jiraiya, kładąc rękę na głowie Uzumakiego - Eh... Chodźmy zanim ktoś się zorientuje że to twoja wina... - dodał, udając się w stronę innej ulicy
-H-hai... - odpowiedział cicho, ruszając za Sanninem
Przez jakiś czas poruszali się w ciszy, słuchając prowadzonych dookoła nich rozmów. Po chwili weszli do dużego budynku. Przy licznych stołach rozlokowanych w całym pomieszczeniu siedziały niewielkie grupy ludzi grających w pokera oraz inne gry hazardowe. Shinobi z Konohy podeszli do jedynego siedzącego samotnie mężczyzny.
-Witam. - odezwał się miłym głosem białowłosy - Mam przyjemność z właścicielem?
-Być może... - odparł szybko czarnowłosy, brodaty mężczyzna, wypijając zawartość kieliszka stojącego na stole - Masz pan jakąś sprawę?
-Tak... Szukamy pewnej kobiety... - stwierdził Sannin, kładąc na stole zdjęcie Tsunade - Nie przychodziła to może?
-Hmm... A tak, pamiętam ją... Mówiła że musi się odegrać i zamierza spróbować... Aaa, tam... - stwierdził po chwili namysłu
-A gdzie znajduje się to "tam"? - zapytał uprzejmym tonem mędrzec
-Heh... Koleś, nie rozdaję informacji za darmo... - odpowiedział mężczyzna, wyciągając spod blatu kubek i kostki do gry
Szybkim ruchem dłoni wrzucił sześciany do brązowego kufla i ustawił go dołem ku sufitowi, po czym spojrzał na dwójkę shinobi z błyskiem w oku.
-Zagrajmy... Jeśli wygrasz, dostajesz informacje... Jeśli przegrasz płacisz mi za nie 100 ryo... - stwierdził czarnowłosy właściciel kasyna - Tak czy inaczej dostaniesz swoje informacje... A wiec jak będzie? Parzyste, czy też nie?
"Hmm... Mam pięćdziesiąt lat... A więc..."
-Nieparzyste. - odezwał się nagle milczący dotąd Uzumaki
-Nieparzyste, co? Ok. - wyszeptał zadowolony mężczyzna - Zobaczmy więc co wypadło... - dodał, podnosząc kubek
-Co!? Nie, czekaj! Jego zdanie się...
-Nieparzyste. - stwierdził spokojnie Naruto, widząc na kostkach piątkę i dwójkę
-Eh... Raz się wygrywa, raz przegrywa... Mówiłeś coś? - zapytał białowłosego właściciel
-Nie, nic! - odkrzyknął natychmiast mędrzec - A więc, gdzie ona poszła?
-Cóż, w pobliżu centrum są liczne kasyna dla zamożnych... Nie wiem dokładnie o którym mówiła dwa dni temu... Będziecie musieli sprawdzić. - powiedział czarnowłosy, chowając kostki i kubek
-Hmm... Rozumiem... No nic. Dziękuję za informacje. Chodźmy, Naruto. - podziękował wstając i wychodząc razem z Uzumakim z budowli - Huh... W centrum jest tylko kilka kasyn, wiec nie powinno być problemów ze znalezieniem jej... Huh? - przerwał swoje rozmyślania, gdy poczuł szturchanie blondyna - Co jest?
-Stawiasz mi ramen. - rzekł krótko niebieskooki
-Co!? Niby dlaczego!? - ryknął zaskoczony Jiraiya
-No, równie dobrze możesz od razu oddać mi te 100 ryo które byś przegrał. - odpowiedział spokojnym głosem, spoglądając w niebo
-Eee... A skąd... Skąd wiesz że chciałem niby wybrać...
-Parzyste? To proste. Wywnioskowałem po tym jak zareagowałeś gdy wtargnąłem do zakładu. - stwierdził, nawet nie spoglądając na Sannina - Jeśli sądziłeś że umknie to mojej uwadze, to poważnie mnie nie doceniasz, Ero-sennin.
-Eh... Szlag... Dobra, niech ci będzie. - odparł po chwili wahania chłopakowi - Ale dopiero kiedy znajdziemy Tsunade. Jej sprawa ma teraz priorytet.
-Tak jest, zrozumiałem. - stwierdził natychmiast, jakby salutując - Więc co teraz? Idziemy do centrum i sprawdzamy najbogatsze kasyna jedno po drugim?
-Nie. Zajmie to za dużo czasu... - odpowiedział Uzumakiemu - Hmm... O ile dobrze pamiętam miasto zostało wzniesione dookoła wysokiego zamku... Z jego szczytu powinniśmy bez problemu zlokalizować wszystkie kasyna w centrum.
-Wiesz, Ero-sennin... - zaczął niepewnie jinchuuriki Kyuubiego - Ja tam żadnego zamku nie widzę.
-Hmm... Co do... - wyszeptał zszokowany, patrząc w stronę centrum - Mam złe przeczucia... Naruto! - warknął głośniej, jednocześnie składając pieczęć
-Taa... - syknął, robiąc to samo
W jednej chwili dwójka przemieściła się z niesamowitą prędkością na dachy, po których ruszyła w stronę kilkumetrowego podwyższenia, na którym powinna znajdować się warownia. Gdy po chwili wylądowali na dachu muru, zamarli w szoku. W miejscu gdzie niegdyś stała wysoka budowla, obecnie znajdowała się góra gruzów. Część dachówek oraz resztek belek i ścian budynku leżały w odległości kilku metrów od ruiny. Dookoła zebrał się pokaźny tłum gapi. Ich dyskusja i przekrzykiwanie się najpewniej były słyszalne nawet poza ścianami twierdzy. Jiraiya natychmiast przyklęknął przy krawędzi dachówek muru.
-Oj! Wie pan co tu się stało!? - krzyknął do stojącego nieopodal mężczyzny
-Czy wiemy? Byliśmy przy bramie gdy to się stało! - odpowiedział natychmiast łysy facet - W jednej chwili zamek został zniszczony przez olbrzymiego potwora! Na dodatek bestia zniknęła równie szybko co się pojawiła!
-Potwór? - szepnął nieprzekonany blondyn, również zwracając się do mężczyzny - Wie pan może jak wyglądał ten "potwór"?
-Nie przyjrzałem się zbyt dobrze... Ale przypominał gigantycznego, brązowego węża! - odpowiedział shinobim
Momentalnie, zarówno Naruto i Jiraiyi przebiegł dreszcz po plecach.
-To oznacza że... - zaczął białowłosy
-Orochimaru! Czego ten śmieć tu szuka!? - ryknął z gniewem w głosie Uzumaki
-Cholera... - warknął Sannin, wyciągając lunetę i za jej pomocą lustrując centrum miasta
Po dłuższej chwili westchnął, jakby zrezygnowany, po czym złożył trzymany przyrząd i zwrócił się w stronę Naruto.
-I co? - spytał chłopak
-Orochimaru nie był by na tyle głupi aby zostawać w mieście... Pewnie jest gdzieś poza nim. - skomentował szybko starszy - Zlokalizowałem jednak bogatsze kasyna w mieście. Powinniśmy sprawdzić jak najszybciej czy była w nich Tsunade.
-Hai, hai... - odpowiedział krótko blondyn, zeskakując z murów po ich zewnętrznej stronie - Tylko czemu ten cholerny zaskroniec tu przybył? - szepnął cicho, lądując na wybrukowanej drodze pod ścianą fortu
-Musiał dotrzeć tutaj śladem Tsunade... - odparł czarnooki, doskakując do Uzumakiego
-Hmm... Niby jaki miałby w jej znalezieniu? - zapytał szybko
-Huh... W Hi no Kuni... Nie, na całym kontynencie nie ma nikogo kto dorównywałby jej pod względem znajomości i opanowania Iryo Ninjutsu... - stwierdził natychmiast - Prawdopodobnie chce aby spróbowała wyleczyć jego ręce. - na te słowa oczy blondyna poszerzyły się w szoku
-To jest w ogóle możliwe!? - wykrzyknął nie dowierzając
-Nie mam zielonego pojęcia... Shiki Fujin jest techniką pieczętującą duszę i istnienie celu, więc jej przełamanie wydaje się niemożliwe... - odparł, uspokajając Naruto - Ale nawet jeśli Tsunade nie będzie w stanie uleczyć rąk Orochimaru, dalej może złagodzić ból który powoduje pieczęć. A już samo to sprawi że będzie o wiele groźniejszy.
-Ona była jednym z Sanninów, tak? - zapytał, chcąc się co do tego upewnić
-Tak.
-Więc znała Orochimaru. Wie jaki jest. Czemu miała by mu pomóc? - zadał kolejnie pytanie białowłosemu
-Eh... Ona... Sporo straciła gdy jeszcze przebywała w Konoha... - wyszeptał w odpowiedzi - Jest szansa że Orochimaru zmanipuluje ją tak, że zgodzi się mu pomóc.
-Rozumiem... Więc lepiej będzie jeśli się pospieszymy i ją znajdziemy, nie? - odszepnął - Więc... Gdzie jest pierwsze kasyno?
-Heh... Chodźmy! - powiedział głośniej, rzucając się truchtem w stronę głównej ulicy
Przez następną godzinę dwójka przeszła przez prawie połowę centralnego pierścienia miejscowości, przemieszczając się od jednego kasyna do drugiego. W każdym przybytku była ta sama sytuacja. Słyszeli o blondynce, ale w życiu jej na oczy nie widzieli. Obecnie Naruto opierał się o ścianę, ciężko dysząc, podczas gdy Jiraiya stał obok z zamkniętymi oczyma, pogrążony w myślach.
-Heh... Huh... A co jeśli nie ma jej już w mieście? - zapytał zasapany Uzumaki - Na dodatek szukamy igły w stogu siana... - dodał, spoglądając w rozgwieżdżone niebo
Słońce zaszło jakieś półgodziny temu. Z dróg zniknęły stragany i otwarte zostały pijalnie i bary nocne, ludzie wrócili do domów i zajazdów, a po ulicy co jakiś czas przeszedł podejrzanie wyglądający typ, lub pijana grupa osób.
-Huh... Pójdziemy jeszcze do jednego miejsca, a potem poszukamy jakiegoś noclegu. - stwierdził nagle Sannin
-Heh... Niech ci będzie... - odpowiedział znudzonym głosem młodszy, poprawiając ostrze na plecach - Więc gdzie idziemy? - zapytał czarnookiego
-Tam. - stwierdził starszy, wskazując budynek z którego dochodziło światło
Niebieskooki przez chwilę wpatrywał się w szyld nad wejściem, po czym wzrok zwrócił ku Sanninowi. Czynność tą powtórzył ze dwa razu.
-Poważnie!? Pijalnia sake!? - warknął z niedowierzaniem - Nie masz na co marnować pieniędzy!?
-Eh... Naruto, idę tylko zasięgnąć informacji. - odparł załamany uczniowi - A zresztą to moje pieniądze, mam prawo je wydawać na co chcę!
-Jak wypłacisz i oddasz mi te 300000 to nie będę miał zastrzeżeń. - odrzekł momentalnie z uśmieszkiem na ustach, co spowodowało odpłynięcie całej krwi z twarzy Jiraiyi
-Tss... Mówiłem ci przecież że pójdę do banku jak będę miał czas. - stwierdził, wchodząc do baru razem z Uzumakim
-Tak, tak... Jasne... Jak znam życie to czasu nie będziesz miał najpewniej przez najbliższe kilka miesięcy... - warknął, spoglądając na mężczyznę
-A skąd niby to wiesz? - spytał szybko, zirytowany
-Bo gdybym ja miał u kogoś dług też bym się w ten sposób wymigiwał od spłaty. - odpowiedział natychmiast z poważnym wyrazem twarzy - Zresztą ta wymówka to standard.
Białowłosy otworzył usta jakby chcąc coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili zamilkł, nie bardzo wiedząc jak zripostować blondyna. Zamiast tego ruszył w głąb lokalu i stanął przy barze.
-Yo. - machnął ręką z uśmiechem do barmana - Poproszę sake. Całe. - dodał, kładąc na blacie banknoty - No i może jakieś sushi.
-Hmm... - żachnął stojący za barem brązowowłosy, przeliczając gotówkę - Dobra, trzymaj. - dodał, wyjmując spod lady białą butelkę i stawiając ją razem z czarką przed Sanninem - Na sushi musicie trochę poczekać. - stwierdził, idąc do kuchni
-Dziękuję... - odparł, odkorkowując i wlewając trunek do kieliszka - Ach... Nie ma to jak dobre sake.
"Taa... Idę tylko zasięgnąć informacji... Jasne..." - warknął psychicznie Naruto
Po jakiejś minucie barman wrócił, niosąc talerz z kilkoma zawiniętymi w wodorosty ryb z ryżem i warzywami.
-Proszę. - powiedział uprzejmie mężczyzna, stawiając posiłek przed Jiraiyą i dodając do niego zestaw pałeczek
-Arigatou... Jedz. - odezwał się do blondyna, przesuwając w jego stronę drewniany talerz
-Hę? Nie jesz? - zapytał zaskoczony
-Nie. Nie jestem głodny. - stwierdził natychmiast - Ty za to cały czas trenowałeś... Musisz coś jeść... No i uznaj to jako zapłatę za tamten zakład.
-Eh... Wolał bym ramen... Ale chyba nie ma co wybrzydzać... - westchnął, biorąc do rąk pałeczki i składając dłonie, jakby do modlitwy - Itadakiamasu. - szepnął i wziął pierwszy kęs - Mhm... Nie najgorsze...
-To dobrze... A zatem... - odszepnął Jiraiya, po czym zwrócił się w stronę brązowowłosego barmana - Mam do pana pytanie.
-Hmm... O co chodzi?
-Szukamy pewnej kobiety... Często przebywa w kasynach i barach... - zaczął, opisując dawną przyjaciółkę, jednocześnie wyjmując zza koszuli jej zdjęcie - Nazywa się Tsunade... Wiesz może gdzie obecnie przebywa? - dodał, pokazując mężczyźnie jak wygląda Sanninka
-He? Przecież ona...
-Ej, barman! Przynieś następne sake! - krzyknęła nagle kobieta z oddalonego stolika
Oczy żabiego mędrca momentalnie rozszerzyły się na dźwięk kobiecego głosu. Szybko odwrócił głowę w stronę z którego dobiegł. Przy tylnej ścianie lokalu siedziały dwie kobiety. Jedna miała krótką, czarną fryzurę, nie sięgającą nawet ramion. Druga natomiast, miała długie blond włosy, spięte za plecami w jakby dwa kuce. Na stole przed dziewczynami znajdowało się przynajmniej sześć pustych butelek po alkoholu.
-Eh... Już... - westchnął barman chcąc udać się do klientki, ale Jiraiya szybko machnął ręką, pokazując mu żeby nie przeszkadzał
-Yo, Tsunade! - odezwał się głośno białowłosy, razem z blondynem i butlą sake zbliżając się do dawnej kunoichi Konohy - W końcu cię znalazłem...
-Jiraiya? Ty tutaj? - odezwała się zaskoczonym tonem
"Jiraiya?! Trzeci z Sanninów!?" - pomyślała zszokowana uczennica medyczki - "Jednego dnia spotkać pozostałą dwójkę legendarnych shinobi... Fart, czy nieszczęście?"
-Pozwolisz że się przysiądziemy? - zapytał i nie czekając na odpowiedź razem z uczniem usiadł naprzeciw kobiet
-Huhuhu... Dzisiaj mamy chyba dzień spotkań ze znajomymi... - stwierdziła szybko brązowooka, biorąc od białowłosego alkohol i nalewając do czarki
-Orochimaru, co? - wyszeptał, chcąc potwierdzić przypuszczenia - Czego chciał? - spytał
Shizune już miała zamiar coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili poczuła na sobie piorunujące spojrzenie mentorki. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiła nic nie mówić i wzięła łyk parującej, zielonej herbaty stojącej przed nią.
-Przypadkiem wpadliśmy na siebie i przywitaliśmy. To wszystko. - stwierdziła Sanninka, wypijając sake - Lepiej powiedz po co mnie szukałeś. - dodała, wpatrując się melancholijnym, może lekko podpitym wzrokiem w pusty kielich
-Heh... Nie ma co ukrywać... Rada Konohy pragnie abyś przejęła tytuł Godaime Hokage i objęła przywództwo nad osadą. - powiedział z poważnym wyrazem twarzy
Blondynka momentalnie spojrzała na białowłosego z wypisanym na twarzy czystym szokiem. Natomiast jej czarnooka towarzyszka aż zakrztusiła się pitą herbatą. Młody jinchuuriki, powoli jedząc sushi jedynie uśmiechnął się pod nosem, przeżuwając kolejny kawałek.
"Hehe... Gdybym tego nie wiedział pewnie sam bym podobnie zareagował..." - stwierdził w myślach - "Jednak obserwowanie reakcji ludzi jest najlepsze..."
-Słyszałaś o Sandaime, prawda? - na słowa Jiraiyi cała trójka momentalnie spochmurniała
-A wiec to prawda? Zabił go Orochimaru, czyż nie? - zapytała spokojnym tonem
-Tak... Więc jaka jest twoja odpowiedź, Tsunade? - odpowiedział Sannin, czekając na słowa przyjaciółki
-Huh... Sandaime zaryzykował życie by ocalić Konohę... - zaczęła - Tylko że życie to nie pieniądze... Staruszkowi zebrało się na popisy, no i marnie skończył... - kontynuowała, ale jej słowa wyraźnie nie spodobały się zarówno Sanninowi jak i Uzumakiemu, którzy już teraz mierzyli ją wzrokiem - Mój dziadek i jego brat pragnęli uspokojenia czasów wojen, ale skończyli marnie... Zresztą twój uczeń nie był lepszy... Jak ostatni debil postanowił pieczętować Kyuubiego i nie dość że stracił życie, to umarli także jego żona i dziecko... - dodała lekceważąco - Każdy Hokage był skończonym idiotą, przyjmując tę funkcję...
-Wiesz... Szydzenie ze zmarłych nie jest na miejscu... - odezwał się nagle milczący dotąd niebieskooki - Stara wiedźmo! - warknął w stronę medyczki
-Heh... Skąd żeś wytrzasnął tego dzieciaka? Z rynsztoka? - zapytała z uśmieszkiem białowłosego - Cały czas siedzi i obserwuje jak jakiś podrzędny rzezimieszek...
"Ta szmata się doigra..." - warknął lisi lokator Naruto
-Zaczynasz mnie wnerwiać... - wyszeptał spomiędzy zaciśniętych zębów jinchuuriki - Poprzedni Hokage popełniali błędy, jak każdy człowiek... Jednak ktoś taki jak ty nie ma żadnego prawa wypominać tych błędów.
-Ho... Ktoś tu ma się za nie wiadomo kogo... - wysyczała, momentalnie zbliżając się do Uzumakiego i dotykając palcem jego czoła
-Nie doceniasz mnie. - odparł, nawet nie drgnąwszy
Przez jeszcze chwilę dwójka wpatrywała się sobie wzajemnie w oczy w całkowitym bezruchu.
-Pfff... Hahaha! - roześmiała się nagle Senju - Jiraiya, masz farta do znajdywania sobie uczniów... - stwierdziła, czując jak trzymana przez blondyna drewniana pałeczka dotyka jej gardła - Chociaż kończą oni w piachu to zawsze są cholernie utalentowani... Możliwe że cię nie doceniam, szczeniaku... Ale wiesz, w prawdziwiej walce nie miałbyś żadnych szans...
-Możemy to sprawdzić... - syknął gniewnie, wstając z siedzenia - Komuś takiemu jak ty obiję mordę z przyjemnością! - dodał, zaciskając pięści
-Haha... Ty na prawdę nie masz pojęcia do kogo mówisz... - odparła, stając na nogach i spoglądając na niego z góry - Może wyjdziemy na zewnątrz, co gówniarzu?
-Ale Tsunade-sama... - próbowała zaprotestować czarnowłosa medyczka, lecz Sanninka i młody gennin już kierowali się do wyjścia na ulicę, nie zwracając uwagi na dziewczynę
-Nie przemówisz im teraz do rozsądku, Shizune... Eh... To się źle skończy... - westchnął załamany Jiraiya, również wychodząc z lokalu
Tymczasem Tsunade i Naruto ustawili się naprzeciwko siebie, w odległości jakiś sześciu metrów. Uzumaki jedynie lustrował kobietę wzrokiem, podczas gdy ta, lekko spita, spoglądała na niego rozluźniona.
-Heh... Może na to nie wyglądam, ale jestem jedną z Sanninów... Nie zamierzam walczyć na poważnie z pierwszym lepszym dzieciakiem... - stwierdziła, rozbawionym tonem
"Uff... Dobra, nie trzeba będzie ciągnąć go do szpitala..." - pomyślał, niezwykle uradowany informacją białowłosy - "Chyba..."
-Naucz się... - szepnął jinchuuriki, kumulując swoją czakrę - Doceniać przeciwników!!! - krzyknął, składając pieczęć
Chłopak momentalnie przemieścił się za plecy byłej kunoichi Konohy i szybkim ruchem wyprowadził proste cięcie od góry po skosie, starając się trafić kobietę w ramię. Ta jednak, jakby przewidując jego ruch uchyliła się przed atakiem i wbiła palec lewej ręki w nadgarstek niebieskookiego. Naruto syknął z bólu, czując jak jego prawa dłoń drętwieje i wypuszcza miecz Rikudou z uścisku. Tsunade jedynie delikatnie się uśmiechnęła, po czym złapała za rękojeść broni i wykonała kontruderzenie. Jednak nagle jej oczy rozszerzyły się w szoku i momentalnie odrzuciła miecz na bok, w ostatniej chwili unikając poparzenia od jaskrawych płomieni które zapłonęły na chwycie broni. Jinchuuriki Kuramy uśmiechnął się drwiąco i szybko złożył charakterystyczną, krzyżową pieczęć. Dookoła niego pojawiły się kłęby dymu z których w stronę brązowookiej ruszyły dwa cieniste klony. Sanninka słabo się uśmiechnęła, zasłaniając twarz przed pierwszym niebieskookim, próbującym trafić ją kopnięciem z wyskoku. Gdy tylko poczuła na skórze przedramion podeszwę Uzumakiego natychmiast rozłożyła ręce z dużą siłą, wyrzucając klona do tyłu. Druga kopia szybko wyprowadziła serię szybkich ciosów, jednak Senju unikała ataków bez najmniejszych problemów. W pewnym momencie schyliła się, unikając zarówno ciosu pięścią, jak i odcięcia głowy przez trzymającego czarne ostrze klona, którego jeszcze chwilę temu wybiła w powietrze. Kobieta bez namysłu wykonała kopnięcie w tył, trafiając fałszywego Uzumakiego. Momentalnie zamienił się w dym, jednak drugi klon natychmiast chwycił lecący miecz i wykonał kolejne poziome ciecie, tym razem celując w nogi blondynki. Tsunade uskoczyła przed ciosem i jeszcze w powietrzu kopnęła ostatnią kopię, zmieniając ją w dym.
-Heh... Naprawdę nieźle... Ale to wciąż za mało na mnie... - stwierdziła, lądując na wyprostowanych nogach
Jednak w tym momencie gennin pojawił się przy niej i wykorzystując chwilę nieuwagi, znowu pochwycił ostrze i wykonał szybkie cięcie od dołu po skosie. Jednak dzięki szybkiej reakcji Sanninki i tego ataku uniknęła, jednak ostrze przeszło zaledwie milimetr od jej twarzy, odcinając małe pasemko włosów. Kobieta natychmiast odskoczyła ze trzy metry do tyłu. Tymczasem z boku całej walce przyglądała się uczennica Tsunade i Jiraiya.
-N-niesamowite... Dotrzymuje kroku Tsunade-sama... Jaki on miał trening, Jiraiya-sama!? - zapytała całkowicie zszokowana Shizune
-Dotrzymuje jej kroku? Skąd. - zaprzeczył natychmiast białowłosy - Ona cały czas się z nim bawi... Albo raczej bawiła się.
-Hehe... I co z tym 'Nie zamierzam walczyć na poważnie...', co? - zapytał z chytrym uśmieszkiem Naruto, przygotowując się do kolejnego natarcia
Jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, medyczka pojawiła się przed nim i pstryknęła go w czoło. Mimo ze atak nie wyglądał groźnie, to miał w sobie dosyć siły by odrzucić jinchuurikiego kilka metrów w tył i sprawić by wypuścił z uścisku czarne ostrze. Gdy niebieskooki w końcu się zatrzymał, spojrzał z niedowierzaniem na stojącą parę metrów dalej Senju.
"Pstryczkiem?" - pomyślał z niedowierzaniem Naruto
-Niech będzie... Będę walczyła na poważnie... - stwierdziła pewnym głosem - Ale mam pytanie? Czemu jesteś taki wnerwiony gdy mówię o Hokage... To najbardziej gówniana funkcja w osadzie. Możesz zginąć przy każdej wojnie i zamachu. Jeśli popełnisz poważne błędy, bądź wyślesz ludzi na śmierć, wiedząc że nie było innego wyboru, możesz zostać znienawidzonym przez osadę którą masz chronić. - zaczęła monolog - Poprzedni Hokage popełniali błędy przez które umierali, ale osada przetrwała. Lecz ich rodziny pogrążały się przez to w żałobie... Mimo to wciąż ich bronisz... Dlaczego? - zadała pytanie, patrząc na Uzumakiego
-Heh... Nienawidzę gdy ktoś szydzi z tych co odeszli... Ale jeszcze bardziej nienawidzę tych co szydzą z bliskich mi osób, które odeszły, poświęcając życie, bym ja i inni mogli żyć... - stwierdził natychmiast - Jiji i mój ojciec poświęcili wszystko by bronić tego co kochali... Więc jakie mam prawo ich osądzać? Bronili tego co uważali za najważniejsze, ratując wielu ludzi, i za taką postawę należy się im szacunek... Niezależnie od tego czy ich decyzje się nam podobają czy nie. - przerwał, by zaczerpnąć powietrza i kontynuował - Cholernie mi się nie podobało że mój ojciec zapieczętował we mnie Kyuubiego... Ale zrobił to do końca wierząc że zapanuję nad jego potęgą, więc wiem że we mnie wierzył, i to mi wystarcza... Wiesz, mam pewne marzenie... Aby je zrealizować nie mogę popełnić błędów, które popełnili Kage Konohy. By je zrealizować muszę zostać Hokage.. Więc zostanie Hokage także stało się jednym z moich marzeń! - zakończył swój monolog, patrząc z determinacją na Tsunade
Ta jednak na ostatnie słowa Uzumakiego zastygła w miejscu. Jej oczy rozszerzyły się w szoku, i przez chwilę w miejscu Naruto zobaczyła dwójkę innych ludzi. Szybko opuściła wzrok w zamyśleniu.
"Rozproszyła się... Dobra! Spróbujemy tego..." - stwierdził spokojnie kumulując czakrę
Momentalnie skupił w dłoni dużą ilość energii i wprawił ją w szybkie wirowanie, po czym podbiegł do brązowookiej Sanninki, celując wirującą sferą w brzuch kobiety.
"Cholera! Ta technika..." - pomyślała zszokowana widokiem utrzymywanego przez Uzumakiego jutsu
Chłopak z każdą milisekundą znajdował się coraz bliżej przeciwniczki. Nagle jednak Senju jakby oprzytomniała i dalej zszokowana wykonała szybki zamach w dół, uderzając palcem powierzchnię drogi. Wraz z ciosem rozległ się głośny łomot, a ziemia pod stopami młodego jinchuuriki została rozerwana, tworząc głęboką na pół metra szczelinę.
-Aaa!!! - krzyknął, wpadając w dziurę i uderzając zgromadzoną czakrą w jej krawędź, pod stopami Tsunade
Mimo że technika była niekompletna to siła zgromadzonej energii wystarczyła, by wraz z rozproszeniem wytworzyć okrągłe wgłębienie o szerokości około pół metra. Senju szybko się wyprostowała, i podobnie jak jej uczennica oraz dawny towarzysz spojrzała na dziurę w której utknął Uzumaki.
"To był Rasengan? Ciężko w to uwierzyć... Podobnie jak w to że dzieciak przeżył tamtą noc..." - pomyślała blondynka, rzucając okiem na stworzony przez sferę krater - "Niezbyt mu to wyszło... To tylko nędzna podróbka tej sztuki..."
-Nic ci nie jest? - zapytała czarnowłosa dziewczyna, pomagając Uzumakiemu wyjść z dołu
-Khe, khe... - odkaszlnął jinchuuriki, przecierając usta rękawem bluzy
-Jiraiya! Ty nauczyłeś go Rasengana!? - krzyknęła w stronę dawnego przyjaciela Sanninka
-W końcu jestem jego mistrzem, nie? - odpowiedział szybko - Chyba nie dziwne że...
-Poza tobą jedynie Yondaime był w stanie wykorzystać to jutsu... - przerwała białowłosemu - Może i dzieciak jest jego synem... Tylko co z tego? Sam powinieneś najlepiej wiedzieć ile jest problemów z opanowaniem tej techniki... - dodała pewnie - Co za nauczyciel z ciebie, skoro uczysz go czegoś czego nigdy nie opanuje? Potem taki szczeniakom wpadają do łba jakieś durne marzenia...
-Ja ci dam durne marzenia, szmato! - ryknął Naruto, chcąc ruszyć na kobietę
-Proszę, uspokój się. - szepnęła klęcząca obok Shizune, trzymając gennina za ramię
-Ghy... Tydzień! Wystarczy mi siedem dni na opanowanie Rasengana! - wykrzyknął, stając na nogach
-Hehe... Uważaj co mówisz... Niektórych rzeczy nie można odszczekać. - stwierdziła rozbawionym głosem
-Kto to mówi? - warknął, zaciskając pięści - Stara baba chcąca sobie ulżyć i utwierdzić się w przekonaniu że dokonała słusznego wyboru, poprzez próbę przekonania innych do swoich racji...
-Hehe... Nie masz pojęcia ile można stracić przez nierealne marzenia... - odpowiedziała Sanninka, spoglądając na niebieskookiego z góry - Może więc się założymy? - dodała z uśmieszkiem - Jeśli w ciągu tygodnia opanujesz Rasnegan to uznam twoje marzenie i chęć zostania Hokage za realne... A jako potwierdzenie dostaniesz ten naszyjnik. - mówiąc to wskazała na znajdujący się na szyi szmaragdowy kryształ
-T-Tsuande-sama! Ten naszyjnik... - wykrzyknęła zszokowana Shizune
-Phi... A co mnie obchodzi zwykły kryształowy naszyjnik? - zapytał cicho, niezbyt zainteresowany Uzumaki
-Uważaj co mówisz Naruto. Za ten klejnot można kupić trzy kopalnie złota, łącznie z górami w których są wydrążone i terenem dookoła. - wyjaśnił białowłosy młodemu jinchuuriki
"Oż w..." - jęknął w myślach - Dobra, niech ci będzie!
-Heh... Świetnie... Tylko pamiętaj... - odparła brązowooka, unosząc niebieski zwój z kanji oznaczającym 'Pieniądze' - Jeśli w ciągu tygodnia, od dzisiaj nie uda ci się opanować tego jutsu... Stracisz całą gotówkę!
-Kiedy ona... - sapnął z przerażenia, sprawdzając swoje zwoje
Jednego brakowało.
-Zatrzymam to na czas zakładu. - stwierdziła, przypinając rulon do spodni
-Moje wszystkie pieniądze!!! - krzyknął rozpaczliwie, choć już chwilę później jego wzrok utkwił na Jiraiyi - No, prawie wszystkie... - dodał szeptem, diabelsko się uśmiechając
Po plecach białowłosego Sannina momentalnie przeszedł dreszcz strachu.
-Tsunade-sama... - szepnęła czarnowłosa dziewczyna do swojej mentorki - Dlaczego... Akurat ten naszyjnik...
-Phi... Ten dzieciak nie ma szans na opanowanie tej techniki... - ponownie stwierdziła protekcjonalnym tonem - Idziemy, Shizune!
-Hai... - odparła z wyraźnie pochmurnym wyrazem twarzy, co nie umknęło dawnemu towarzyszowi Ślimaczej Księżniczki - Tydzień, co? - westchnęła cicho
-Tsunade, nie masz może ochoty napić się, tak za stare czasy? - zapytał głośno wnuczkę Shodai Hokage, a widząc lekko zdziwioną minę zwrócił się do jej uczennicy - Shizune, poszukajcie z Naruto jakiegoś noclegu, dobra?
-Hai... - odparł niepewnym tonem, delikatnie pochylając głowę - "Błagam... Może pan będzie w stanie coś zrobić..." - pomyślała, po czym razem z niebieskookim Uzumakim udała się w głąb miasta
Tymczasem Jiraiya razem z Tsunade znaleźli niedaleko miejsca walki budkę z sake. Szybko przeszli pod zasłonkami z kanji 'Sake' i usiedli przy blacie.
-Aaa... Witam, witam. - odezwał się stojący za barem czarnowłosy, brodaty mężczyzna - Zamawiają coś państwo?
-Mhm... Jedną butelkę sake i jakieś ciepłe przystawki. - odpowiedział sprzedawcy czarnooki Sannin, a ten natychmiast sięgnął pod barek
-Proszę bardzo. - odpowiedział miłym głosem czarnowłosy, stawiając przed shinobi białą butlę oraz dwie czarki - Na przystawki musicie chwilę zaczekać. - dodał, podchodząc do kuchenki przy tylnej ścianie i wrzucając grube plastry białej rzodkwi do gotującej się wody
Jiraiya natomiast szybko odkorkował wino i napełnił obydwa kieliszki, po czym podsunął jeden Tsunade.
-A wiec za stare czasy... - szepnęła, razem z dawnym towarzyszem połykając zawartość szkieł
-Heh... Znowu wypiękniałaś... - stwierdził Jiraiya, ponownie wypełniając naczynia alkoholem - Cóż... Twoje umiejętności dalej są niesamowite... Stworzyłaś Iryo Henge no jutsu... Do utrzymania tej techniki wykorzystujesz Byakugo no In, czyż nie? - spytał, przenosząc kieliszek do ust
-Nie zaprzeczysz że ta technika jest przydatna. - odpowiedziała, szybkim ruchem wypijając kolejną dawkę ryżówki
-Czy ja kiedykolwiek chciałem to zrobić? - zadał retorycznie pytanie - A tym bardziej jest przydatna gdy ma się już pięćdziesiątkę na karku... - dodał szeptem
-He!? Mówiłeś coś!? - warknęła słysząc część słów zboczonego Sannina
-Nie, nic! - wybronił się szybko, sięgając po butelkę alkoholu
-No ja myślę... - odparła, wpatrując się w napełnianą półprzeźroczystym płynem czarkę
-Wybaczcie za zwłokę. - powiedział uprzejmym tonem brodaty właściciel, stawiając przed shinobi talerzyki z ugotowanymi, grubymi plastrami białego warzywa
-Uhu... Wygląda wyśmienicie. - stwierdził białowłosy, łapiąc i odgryzając kawałek rzodkwi - Smakuje też wybornie. - dodał, popijając ciepłą przystawkę czarką sake
Brązowooka również wypiła swoją porcję i zjadła część podanego jej, ugotowanego warzywa. Przez krótką chwilę Sannini siedzieli w martwej ciszy.
-Zainteresowałaś się nim... - czarnowłosy przerwał milczenie, kątem oka spoglądając na Senju
-Niby kim?
-Naruto. - wyszeptał
-Heh... Niespecjalnie, choć przyznam, słyszałam że bachor Minato i Kushiny zginął trzynaście lat temu. - stwierdziła, dolewając alkoholu - Nie sądziłam że osada tak przejmie się bezpieczeństwem jinchuuriki że nawet mi podadzą błędne informacje.
-Więc ty nie wiesz? - spytał, lekko zaskoczony czarnooki
-Hmm? Czego? - odparła zaciekawiona
-Kushina... Urodziła bliźniaki. - powiedział zasmuconym tonem, wpatrując się w dno trzymanego szkła
-Hę? Więc ten dzieciak... - zaczęła zaskoczona
-Taa... Naruto przeżył, w przeciwieństwie do jego brata, Menmy... - odrzekł Jiraiya
-Rozumiem... To dla tego pokładasz w nim takie nadzieje, prawda? - stwierdziła szybko, wypijając wino - Przypomina Minato...
-Nie tylko jego, w końcu coś tam odziedziczył też po Kushinie... Jest podobny do Nawakiego i Dana, nie sądzisz? - odezwał się żabi Sannin - Ale poważnie... Żeby od razu stawiać ten naszyjnik?
-Heh... - westchnęła, połykając kolejną część ugotowanego warzywa
-Coś ci chodzi po głowie, prawda Tsunade? - zapytał towarzyszkę
-Niby co? - odchrząknęła
-Chcesz się ponownie spotkać z Orochimaru, prawda? - wywnioskował, co sprawiło że oczy Senju rozszerzyły się w szoku - Nie bądź taka zaskoczona... Wystarczyło tylko spojrzeć na Shizune... Nie spiesz się z odpowiedzią czy zostaniesz Hokage. - dodał szybko
-Nie zamierzam. - odparła szeptem
-Aha, jeszcze jedno... - stwierdził Jiraiya, jakby coś sobie przypominając - Poprzedni Hokage chronili wszystkich mieszkańców osady... By utrzymać pokój i dobrobyt Konohy oddali własne życie. Dlatego domyślasz się chyba że jeśli zdradzisz osadę... - zaczął, a jego oczy przysłonił cień włosów - Będę musiał cię zabić!
-Problemy osady nie należą już do moich zmartwień. - syknęła brązowooka, wypijając kolejny kieliszek - Nie obchodzi mnie co się będzie działo w Konoha, to nie moja sprawa.
-Nawet zbrodniarze czują ból po utracie bliskich, choć szybko o nim zapominają. - powiedział białowłosy - Nie jesteś taka. Zresztą nie znam nikogo kto martwił by się o ludzi tak ja ty...
-Mam dość tego wykładu!!! - ryknęła gniewnie, uciszając mężczyznę
Żabi Sannin rzucił okiem na towarzyszkę, która w tym momencie lustrowała wzrokiem dno wypełnionej alkoholem czarki. Przez jego umysł momentalnie przemknęła jedna myśl.
"Dalej żyje tamtymi wspomnieniami?" - zaczął się zastanawiać, dalej obserwując Tsunade
"To marzenie... Ta bezczelność..." - rozmyślała Ślimacza Księżniczka, przypominając sobie młodego chłopaka w wieku Naruto - "Nawaki..."
*********
Tymczasem.
Na piętrze niewielkiego zajazdu, przy oknie w prostym pokoju siedział błękitnooki jinchuuriki, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.
-Huh... Mam tylko tydzień, co? - uśmiechnął się pod nosem - Cóż, klony pójdą w ruch... - stwierdził, zaczynając myśleć nad sposobem treningu
Przez kilkanaście sekund siedział w zupełnej ciszy gdy nagle usłyszał ciche pukanie, a drzwi na korytarz lekko się uchyliły, ukazując czarnowłosą uczennicę Sanninki.
-Przepraszam, Naruto-kun... Mogłabym na chwilę? - wyszeptała poważnym tonem
-Hmm... Shizune-san, mam rację? - zapytał, a po otrzymaniu twierdzącego kiwnięcia kontynuował - Czemu zawdzięczam wizytę o tak późnej godzinie?
-Przepraszam... Nie chcę żebyś miał złe zdanie o Tsunade-sama. - zaczęła niepewnie
-Pff...Cóż, nie ważne co powiesz, bardziej mojego zdania o tej babie nie pogorszysz! - prychnął zeźlony
-Nie wypowiadaj się tak o Tsunade-sama skoro jej nie znasz! - krzyknęła, wytrącona z równowagi słowami niebieskookiego, ale już po kilku sekundach dodała cicho - Przepraszam... Kiedyś była łagodna, miła... Ale zmieniła się...
-Hmm? Co jej się stało? - zadał pytanie dziewczynie - Aby zmienić się w kogoś kto bez wahania szydzi z martwych... Czego ona...
-Straciła wszystko... Miłość, marzenia, nadzieję... A pozostał jej jedynie ten pełen wspomnień i bólu naszyjnik... - odpowiedziała z zasmuconym wyrazem twarzy - Ten kryształ ma dla niej taką samą wartość jak życie. To nie jest przedmiot który się tak po prostu zastawia!
-Więc po jaką cholerę się o to założyła!? - zapytał podniesionym tonem - Powinna o tym wcześniej pomyśleć!
-To nie jest zwykłe świecidełko! Ten naszyjnik jest przeklęty... - stwierdziła, zaskakując Uzumakiego - Każdy poza Shodai Hokage i Tsunade-sama kto nosił ten naszyjnik umarł!
-Umarł? A więc... - wyszeptał, a już po chwili zamyślenia doszedł do wniosków - Shizune-san... Komu ona dawała ten kryształ? - zadał nie będąc pewnym swoich domyśleń
-Jako pierwszy dostał go młodszy brat Tsunade-sama w dniu urodzin... Następnego dnia, podczas walk z Iwa-gakure zginął w eksplozji. - zaczęła czarnowłosa - Wtedy klejnot powrócił do niej. Ta tragedia spowodowała także że Tsunade-sama zaczęła pracę nad modernizacją systemu drużyn, dodając do nich jednego medyka...
-Tragedia doprowadziła do stworzenia systemu mającego ograniczyć liczbę zgonów shinobi. - wywnioskował z wypowiedzi Shizune
-To prawda... Ta metoda zaczęła się sprawdzać, ale mimo to częściowo właśnie ten system jest odpowiedzialny za obecny stan Tsunade-sama. - kontynuowała przerwaną wypowiedź - Podczas jednego ze spotkań najważniejszych shinobi z radą Konohy, wysnuła propozycję dołączenia do każdego oddziału sanitariusza... - powiedziała, spoglądając przez okno - Ale jej pomysł wydawał się nierealny. Nie było czasu na przeszkolenie tylu medyków, a wojna ciągle trwała. Mimo to kilka osób poparło wniosek Tsunade-sama.. Jedną z nich był mój wujek, Dan Kato.
-Zaraz, zaraz... Chcesz powiedzieć że...
-Szybko okazało się mają podobne zainteresowania... Cóż, zakochała się w moim wujku... - stwierdziła z uśmiechem, który natychmiast znikł - Niestety podczas jednej z misji wujek został ranny... Wyrwało mu całą nerkę. Tsunade-sama próbowała go ratować do samego końca, ale...
-Nawet za pomocą Iryo Ninjutsu nie można zregenerować całego organu, jeśli osoba ranna nie znajduje się wewnątrz specjalnej bariery. - dokończył za dziewczynę niebieskooki - Ale dalej nie rozumiem... Skąd u niej taka pogarda dla Hokage?
-Widzisz... Zarówno młodszy brat Tsunade-sama, jaki i mój wujek mieli jedno marzenie... Zostać Hokage. - powiedziała, wywołując u blondyna delikatne zdziwienie - Pewnie myśli że to jej niemoc i marzenia tej dwójki sprawiły że umarli... Dlatego właśnie założyła się z tobą o ten naszyjnik! Ona...
-Cały czas ucieka od przeszłości... I jest przekonana że to ona ma rację. - dokończył wypowiedź dziewczyny, wstając, podchodząc do drzwi prowadzących na korytarz i otwierając je - Nie dbam o to czego kiedyś doświadczyła. - dodał brutalnie - Ale nie może pozwalać by przeszłość miała tak drastyczny wpływ na jej życie!
-Naruto-kun!? - odezwała się w stronę młodego jinchuuriki - Co...
-Idę trenować. - stwierdził, wychodząc z pokoju - "Ten naszyjnik ma dla niej ogromną wartość... Ale jest też przeklętym klejnotem, non stop przypominającym o doznanym bólu i stratach... Założyła się o niego ze mną, ponieważ przypominam jej bliskich." - stwierdził - "Jeśli kaa-san i Sasuke mają otrzymać pomoc, to ta stara baba musi zaakceptować śmierć jej brata i ukochanego, i przestać żyć przeszłością... A jeśli oznacza to że muszę zdobyć ten wisorek, to go zdobędę!!!" - ryknął w myślach, idąc korytarzem ku wyjściu z budynku - "Mam tydzień na opanowanie Rasengana, i do cholery opanuję go!!!"
-Przepraszam, Naruto-kun... Mogłabym na chwilę? - wyszeptała poważnym tonem
-Hmm... Shizune-san, mam rację? - zapytał, a po otrzymaniu twierdzącego kiwnięcia kontynuował - Czemu zawdzięczam wizytę o tak późnej godzinie?
-Przepraszam... Nie chcę żebyś miał złe zdanie o Tsunade-sama. - zaczęła niepewnie
-Pff...Cóż, nie ważne co powiesz, bardziej mojego zdania o tej babie nie pogorszysz! - prychnął zeźlony
-Nie wypowiadaj się tak o Tsunade-sama skoro jej nie znasz! - krzyknęła, wytrącona z równowagi słowami niebieskookiego, ale już po kilku sekundach dodała cicho - Przepraszam... Kiedyś była łagodna, miła... Ale zmieniła się...
-Hmm? Co jej się stało? - zadał pytanie dziewczynie - Aby zmienić się w kogoś kto bez wahania szydzi z martwych... Czego ona...
-Straciła wszystko... Miłość, marzenia, nadzieję... A pozostał jej jedynie ten pełen wspomnień i bólu naszyjnik... - odpowiedziała z zasmuconym wyrazem twarzy - Ten kryształ ma dla niej taką samą wartość jak życie. To nie jest przedmiot który się tak po prostu zastawia!
-Więc po jaką cholerę się o to założyła!? - zapytał podniesionym tonem - Powinna o tym wcześniej pomyśleć!
-To nie jest zwykłe świecidełko! Ten naszyjnik jest przeklęty... - stwierdziła, zaskakując Uzumakiego - Każdy poza Shodai Hokage i Tsunade-sama kto nosił ten naszyjnik umarł!
-Umarł? A więc... - wyszeptał, a już po chwili zamyślenia doszedł do wniosków - Shizune-san... Komu ona dawała ten kryształ? - zadał nie będąc pewnym swoich domyśleń
-Jako pierwszy dostał go młodszy brat Tsunade-sama w dniu urodzin... Następnego dnia, podczas walk z Iwa-gakure zginął w eksplozji. - zaczęła czarnowłosa - Wtedy klejnot powrócił do niej. Ta tragedia spowodowała także że Tsunade-sama zaczęła pracę nad modernizacją systemu drużyn, dodając do nich jednego medyka...
-Tragedia doprowadziła do stworzenia systemu mającego ograniczyć liczbę zgonów shinobi. - wywnioskował z wypowiedzi Shizune
-To prawda... Ta metoda zaczęła się sprawdzać, ale mimo to częściowo właśnie ten system jest odpowiedzialny za obecny stan Tsunade-sama. - kontynuowała przerwaną wypowiedź - Podczas jednego ze spotkań najważniejszych shinobi z radą Konohy, wysnuła propozycję dołączenia do każdego oddziału sanitariusza... - powiedziała, spoglądając przez okno - Ale jej pomysł wydawał się nierealny. Nie było czasu na przeszkolenie tylu medyków, a wojna ciągle trwała. Mimo to kilka osób poparło wniosek Tsunade-sama.. Jedną z nich był mój wujek, Dan Kato.
-Zaraz, zaraz... Chcesz powiedzieć że...
-Szybko okazało się mają podobne zainteresowania... Cóż, zakochała się w moim wujku... - stwierdziła z uśmiechem, który natychmiast znikł - Niestety podczas jednej z misji wujek został ranny... Wyrwało mu całą nerkę. Tsunade-sama próbowała go ratować do samego końca, ale...
-Nawet za pomocą Iryo Ninjutsu nie można zregenerować całego organu, jeśli osoba ranna nie znajduje się wewnątrz specjalnej bariery. - dokończył za dziewczynę niebieskooki - Ale dalej nie rozumiem... Skąd u niej taka pogarda dla Hokage?
-Widzisz... Zarówno młodszy brat Tsunade-sama, jaki i mój wujek mieli jedno marzenie... Zostać Hokage. - powiedziała, wywołując u blondyna delikatne zdziwienie - Pewnie myśli że to jej niemoc i marzenia tej dwójki sprawiły że umarli... Dlatego właśnie założyła się z tobą o ten naszyjnik! Ona...
-Cały czas ucieka od przeszłości... I jest przekonana że to ona ma rację. - dokończył wypowiedź dziewczyny, wstając, podchodząc do drzwi prowadzących na korytarz i otwierając je - Nie dbam o to czego kiedyś doświadczyła. - dodał brutalnie - Ale nie może pozwalać by przeszłość miała tak drastyczny wpływ na jej życie!
-Naruto-kun!? - odezwała się w stronę młodego jinchuuriki - Co...
-Idę trenować. - stwierdził, wychodząc z pokoju - "Ten naszyjnik ma dla niej ogromną wartość... Ale jest też przeklętym klejnotem, non stop przypominającym o doznanym bólu i stratach... Założyła się o niego ze mną, ponieważ przypominam jej bliskich." - stwierdził - "Jeśli kaa-san i Sasuke mają otrzymać pomoc, to ta stara baba musi zaakceptować śmierć jej brata i ukochanego, i przestać żyć przeszłością... A jeśli oznacza to że muszę zdobyć ten wisorek, to go zdobędę!!!" - ryknął w myślach, idąc korytarzem ku wyjściu z budynku - "Mam tydzień na opanowanie Rasengana, i do cholery opanuję go!!!"
***********************************************************************************
Ja: Fiu... Teoretycznie skończyłem. Choć rozdział miał jeszcze trwać, to zdecydowałem jednak że zamiast pisać ponad 10000 słów (tutaj jest 9675 słów) podzielę to na dwie części (żeby było jasne, druga jest jeszcze nie napisana xP)
Naru: Ehh... Pisałeś ten rozdział z 18 tomem Naruto w rękach, a i tak łatwo nie było.
Ja: No... A jeszcze ta druga część... Ehh...
Naru: Pociesz się faktem że niedługo ci przyślą 1 tom Tokyo Ghoul!
Ja: Co racja to racja! Będzie można się rozkoszować pożądną serią! Cóż, na pewno będzie też w nowym Top 10 M&A... Może dorzucę też novelki do tego... Zobaczy się...
No cóż, to tyle, jeśli chodzi o ten rozdział... Skomentujcie i podzielcie się opinią.
Sayo
Jest świetnie, jest dobrze jest zarąbiście :P
OdpowiedzUsuńDobra, to może przejdźmy do rzeczy ... naprawdę rozwalasz mnie zachowaniem Jirayi ... i słusznie zauważyłeś że ma 50 na karku i żadnej dziewczyny ! Choć czasami Naru za bardzo się na nim wyżywa >_> Ale też bym się zdenerwował gdyby jakiś zboczony dziad pytał się jakie cycki ma moja dziewczyna >_< lub tyłek >_>
Walka Naru i Tsunade ... hmm co by tu powiedzieć, wyszła bardziej interesująco niż w oryginale xD Zdecydowanie nie dali z siebie wszystkiego :x Gdyby Tsunade chciała wydaje mi się że zmiażdżyłaby blondyna bez problemu :P Choć sam Uzumaki też nie brał tego szczególnie na poważnie i nie dawał z siebie 100 % . Jestem ciekaw kiedy dodasz kolejny rozdział ... naprawdę nie chcę mi się tyle czekać choć jest warto ... i chcę zobaczyć w końcu twoje nowe Top10 M&A ! Czekam na next więc pisz ile sił ! Dużo weny życzę i Sayonara !
No rozdział miodny! c:
OdpowiedzUsuńAle żeby Naruto wyżywał się na naszym zboczeńcu?No nie do rzeczne! Co do walki Naruto z Tsunade....obydwoje nie dali z siebie sto 100% ale przez chwilę,miałem wrażenie,że Naruto w pewnym momencie (Gdy ona drwiła z Hokage) pokaże jej rinnengana a ona osłupieje. XD
No nic,czekam next!
Pozdrawiam i życzę weny.
Kimaris: Zacznę od przywitania się, gdyż tak obowiązuje kultura.
OdpowiedzUsuńNaruto: Ty?! Kultura?! *śmieje się*
Ki: TnT *celuje Bijuudamą w ramen*
N: *O* Nie! Tylko nie ramen!
Kurama: Tak! Zabij! Przez cały czas truje mnie tym! Zniszcz to!
Ki: Eeee....odechciało mi się *wyrzuca ramen za okno*
N: Nie~! *wyskakuje z drugiego piętra, robi fikołka, łapie ramen i ląduje na przechodniu*
Ku: Ehh, było zniszczyć to coś -.-
Ki: Mniejsza z tym. Po pierwsze, ponowne podziękowania za wspomniecie o biednej duszyczce jaką jestem *w*
Gaara: .....ty?...biedna duszyczka?....to żart....prawda?
Ki: Nawet ty przeciwko mnie! ;_;
Gaara: ...live is brutal *odlatuje na piaskowym jednorożcu*
Ki: Dobrze takiemu piaskowładnemu socjopacie. Wracając do rzeczy, twoje porównanie do Gry o Tron dziwnie się złożyło. Akurat podczas pisania tego komentarza, byłem po pierwszym odcinku pierwszego sezony xD. Skąd ty to wiedziałeś?
Killer Bee: Czytał Ci w myślach bakayaro! Mówiąc jedno wielkie ciach! Konoyaro!
Ku: Bijuudama!
KB: *odlatuje na pszczelich skrzydłach*
Ku: Wciąż nie rozumiem jak ta głupia ośmiornica przeżyła z nim. Głupi otouto...
Ki: Przestaniecie mi przerywać!
Wszyscy: Nie!
Ki: ....zamknę Was w lochach i skaże na oglądanie "zmierzchu"
Wszyscy: *uciekają do Kopenhagi*
Ki: Teraz nikt mi nie przerwie. Co do "Tokyo Ghoul" masz rację. Obejrzałem jedynie anime, ze względu na to, że moja koleżanka mi to poleciła. Teraz mam w zwyczaju strzelać przy niej palcami niczym Jason ;2. Mangi jako tako nie tknąłem (chociaż jest na liście rzeczy do zrobienia w wakacje). Jednak jeśli to co mówisz jest prawdą, to wtedy mam kolejne anime zrobione na szybko (Akame ga Kill, Katekyo Hitman Reborn - chociaż w tym przypadku ścieżka dźwiękowa mnie niszczy). Teraz czas na ocenienie rozdziału pod względem fabuły. Muszę przyznać, że umiesz dobarwić historię Naruciaka według własnego pomysłu nie zmieniając za bardzo fabuły. Oczywiście ta istotą, której szuka Menma mnie najbardziej interesuje. To nie może być Juubi, więc pozostaje mi na myśl jakaś inna bestia, którą wymyśliłeś lub jakiś summon. Może summon samego Rikudou Sennin'a lub jego synów? Któż to wie, oprócz Ciebie. Miło równie, że bliźniaczki uczą się czegoś podobnego, ale innego. Jakoś tak podejrzewałem Naruto -> Rasengan || Menma -> Rasenringu. Widać odrobioną pracę domową xD. Jednak pewnej rzeczy Ci nie wybaczę...jak mogłeś zapomnieć o tak ważnej postaci jak Tonton! Ona musi mieć większą rolę! Daj jej walczyć z summon'em Orochimaru, niech ugotuje obiad lub nawet okaże się, że umie mówić! Tonton jest bardzo ważną postacią! Oczekujemy większej roli, prawda Tonton?
Tonton: *dźwięki typowej świnki, które oznaczają, że się zgadza*
Ki: Widzisz? Nawet ona mnie popiera. Zaś co do rozpisywania się dla mnie...mam teorie...dwa zdanie nie wystarczą by odpowiedzieć na mój komentarz ;2 Pomyśle na zakupem tego I tomu, ale obecnie zbieram na nowy wyświetlacz. Kto by pomyślał, że telefon, który przeżył zalanie wiadrem, upadek z dwóch metrów, nie przetrwa upadku z dwóch pięter. Szkoda... Tymi słowami kończę i życzę Ci Wena! Chęci! NaruFuu! Czekolady! GoT'a! Anime! Anime! Pozdrowienia ode mnie!
Naruto jak zawsze wymiata zarówno w walce jak i w swoim charakterze. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału z jego udziałem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kuraj
P.S. zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl
Powiem szczerze niedawno znalazłam to opowiadanie i z radością przyznam, że jest jednym z najlepszych o ile nie najlepszym jakie czytałam <3
OdpowiedzUsuńNaruFuu mnie urzekło, ogólnie wszystko w twoim opowiadaniu mnie urzekło a szczególnie Naruto jak niszczy Jiraye xD
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i oczywiście kolejny pojedynek Naruto vs Menma
Dużo weny
Sayo :)
Bardzo fajny blog pisz dalej czzekam aż naruto znowu spotka swoją dziewczyne oraz na pojedynek naruto vs menmy życze dużo weny
OdpowiedzUsuńDodasz tu jeszcze cos?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, tak jak zwykle, Naruto och wymiata zupełnie, piękna walka...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńświetnie, spotkali się z Tsunade, częściowo mu się udało, ale Menma też żyje...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia