sobota, 19 września 2015

Rozdział 27

Moi drodzy parafianie, dziś pier... Ekhm... Po prostu witam!
Nowa notka pisała się dość opornie, ale jakoś się udało... Teraz trochę info...
Nowe Top 10 M&A dopiero zacznę, muszę jeszcze obejrzeć ze 3 animce, a mimo wszystko rozdziały mają priorytet!
A po drugie... Znajoma założyła grupę dubbingową, więc pomyślałem że troszkę ją wesprę. Nie są co prawda najlepsi, ale najgorsi też nie... Chyba xD -> Fukikae Mokushiroku
Podziękowania dla wszystkich komentujących... No i pozdrawiam Erena który zawiesił swojego bloga...
"Cóż każdy może się wypalić, ale ważne jest. by po wypaleniu pozostała choć niewielka iskierka chęci z której znów może zapłonąć płomień weny!" - Robso98, 02.08.2015.
Puls dla niego za... Ekhm... "Motywowanie" mnie do pisania.
xD
Zapraszam na rozdział!
ps. A tak przy okazji dalej nie skorzystaliście z okazji (ah... masło maślane xD) - nadal 2 osoby mogą zadać mi 3 pytania w komentarzach na jakikolwiek temat 
ps2. Coś blogger szwankuje,  bo według niego rozdział został dodany około 4 miesiące temu xD Wiec mam pytanie. Jeśli a znowu coś się stanie z datą, lub będzie szansa że nie zostaniecie poinformowani, chcecie żebym powiadomił was o tym na wasz mail? Napiszcie.
ps3. Rozdział został wstawiony ponownie. Mam nadzieję że data się poprawiła.

Starcie trójki

 

Sześć dni później, wieczór.
-Kuso... To dalej nie to... - sapnął ciężko dyszący Naruto, wpatrując się w wirującą pomiędzy dłońmi kulę czakry - Szlag! - ryknął, uderzając zebraną energią w stojące przed nim uschłe drzewo
Zebrana moc od razu rozprysła się, żłobiąc w korze martwej rośliny wgłębienie o kształcie spirali.
"Heh... Wychodzi na to że na razie współpraca z klonem jest jedynym wyjściem." - stwierdził lisi lokator Uzumakiego - "W pojedynkę nie jesteś w stanie zebrać i ustabilizować takiej ilości czakry w jednym miejscu. To ponad twoje zdolności."
-Stwierdziłem że opanuję Rasengan, i zrobię to choćbym miał paść! - odkrzyknął głośno blondyn, wytwarzając między rękoma kolejną niestabilną sferę - Teraz tylko utrzymać to w miejscu... - wysyczał, bezskutecznie starając się uspokoić szalejący w dłoniach wir
Jednak gdy po kilku sekundach zrozumiał że technika ponownie jest nie do okiełznania, westchnął zirytowany, po czym przesunął jedną nogę do tyłu i ponownie pchnął skompresowaną czakrę w pień drzewa. W momencie uderzenia zgromadzona siła wyżłobiła w nim kolejną spiralę.
-Huh... Huh... Szlag... - warknął zmęczony niebieskooki, upadając do tyłu - Została mi resztka czakry... - stwierdził siedząc na twardej glebie
"Dziwisz się? Siedzisz tu od wczorajszego poranka..." - odpowiedział Kurama - "Na dodatek w nocy nawet nie zmrużyłeś oka." - dodał zaniepokojonym tonem - "Rozumiem że chcesz za wszelką cenę opanować Rasengan, ale poważnie przeginasz."
-Huh... Urusai, Kurama... - odszepnął swojemu biju, stając na chwiejnych nogach - Lepiej pożycz trochę mi trochę własnej czakry... Bo z tą resztką która mi została to wątpię czy dam radę skumulować odpowiednią ilość do kolejnej próby...
"Grr... Jak do ściany, tylko że ona przynajmniej milczy..." - warknął groźnie Kyuubi - "Nie rozumiesz że twoje ciało nie wytrzyma takiego przeciążenia!?"
-To chyba ty czegoś nie rozumiesz... - powiedział śmiertelnie poważnym tonem - Jeśli za kilka godzin nie będę w stanie wykonać tego jutsu, to nie dam rady nakłonić tej wiedźmy do powrotu... A to oznacza że ani Lee i Sasuke, ani Kaa-san nie otrzymają pomocy... A ja nie zamierzam pozwolić by leżeli przyszpileni do łóżek do śmierci! - ryknął wytrącony z równowagi - Więc zamknij jadaczkę i daj część czakry, baka!
"Grr... Nie odwlekę cię od tego pomysłu, prawda?" - spytał lis, chcąc się upewnić
"Nie..." - stwierdził, spoglądając biju w oczy
"Eh... Niech ci będzie... Ale dostaniesz tylko tyle, ile będzie potrzebne do uformowania jednego Rasengana, plus nieco energii na wzmocnienie ciała. Nie więcej." - odpowiedział, a widząc chęć sprzeciwu i napiętą postawę Uzumakiego dodał - "Twoje ciało nie wytrzyma dalszego obciążenia treningiem... To i tak cud że jesteś jeszcze w stanie ustać na nogach!"
"Tss... Nic mi nie będzie..." - warknął błękitnooki - "I dopóki nie opanuję tej techniki nie zamierzam się stąd ruszać."
"Phi... To już nie jest determinacja, tylko najzwyklejsza głupota." - podsumował Kurama - "Jak tak dalej pójdzie to padniesz z wycieńczenia, i niczego nie osiągniesz tym mordowaniem się."
"Heh... Założymy się?" - zapytał ironicznie lisa
"Podziękuję. Wiem czym się to skończy." - stwierdził, powoli wycofując się w tył swojej klatki - "Nie przesadź, Naruto." - dodał, opierając łeb na jednej z łap i bacznie obserwując poczynania blondyna
"Spokojnie... Przecież wiesz..." - zaczął, przybierając bojową pozę - "Że mnie żaden trening nie jest w stanie zabić!" - krzyknął, kumulując między dłońmi absurdalnie wielkie ilości czakry
"Idiota!!!" - ryknął Kyuubi, zrywając się do pozycji siedzącej i dociskając głowę do krat - "Jeśli teraz ci się nie uda to w najlepszym przypadku stracisz ręce!!! Ty tępy debilu, idiotyczny imbecylu, pomylony palancie, barani ośle, półgłówku, świrze, oszołomie, cepie, durny ćwierć mózgu niedotleniony!!!" - kontynuował wydzieranie się, korzystając z nagromadzonego przez tysiąc lat słownictwa
"Urusai, Kurama!" - odparł, podnosząc głos - "I lepiej przygotuj więcej czakry! Bo jeśli to nie wypali to będę musiał się ratować dodatkową parą rąk!"
"Grr... Cholera wszystko sobie zaplanowałeś, prawda!?" - warknął, po raz kolejny zaczynając gromadzić swoją energię - "Zebrałeś takie ilości czakry w jednym miejscu, wiedząc że może się to dla ciebie źle skończyć, tylko po to by zmusić mnie do przekazania ci kolejnej!?"
"Skąd..." - odparł lisowi, z trudem poruszając rękoma w celu ustabilizowania wirującej sfery - "Zebrałem ją w celu przyswojenia Rasengana, w żadnym innym... Cóż... A jeśli nie uda mi się nad nim zapanować, to także w twoim interesie będzie przekazanie mi dodatkowej czakry, nie?" - zapytał gdy na jego twarzy uformował się chytry uśmieszek - "W końcu jinchuuriki z kikutami zamiast rąk będzie łatwym celem."
"Wiesz... Czasami zastanawiam się kto tu tak naprawdę jest lisem... Ja czy ty?" - zapytał niepewnie, składając ręce jakby do modlitwy, celem zgromadzenia większej ilości czakry
"Cóż... Te lisie wąsy mam przez twój wpływ na ciążę kaa-san, więc w pewnym sensie ja też jestem..." - zaczął, z trudem panując nad zgromadzoną między rękoma mocą
"Tak... Niestety... Nie dość że jesteś zmorą hazardzistów, to czasami potrafisz przechytrzyć nawet mnie..." - podsumował Kurama i dodał po chwili namysłu - "Wiesz... Nie chciałbym być twoim wrogiem..." - stwierdził po chwili poważnym tonem
-Hehe... Ja też... Kh... Cholera! - warknął głośno Uzumaki, czując jak formowany Rasengan zaczyna się wyrywać na wszystkie strony - Niech to szlag... Znowu!
"Eh... Wytrzymaj jeszcze chwilę! Zaraz przekażę ci kolejną dawkę czakry!" - westchnął zaniepokojony biju
-N-nie... Wstrzymaj się... - wysyczał blondyn, starają się powstrzymać rozproszenie i wybuch formowanej sfery - Ja... Dam radę nad tym zapanować!
"Zdurniałeś do reszty!? Nie dasz rady!" - wykrzyczał Kyuubi, składając pieczęć - "Nie licz że pozwolę ci się zabić, idioto!" - dodał, zaczynając przesyłać energię swojemu jinchuuriki
-Dam sobie z tym radę! - ryknął, a jego głos rozszedł się po okolicy - Muszę... Jedynie ustabilizować... - wysyczał, czując jak rozszalała czakra zaczyna powoli rozrywać skórę na jego dłoniach - Kurwa... Jeszcze tylko troszkę...
"Wystarczy Naruto! Zajmę się resztą." - zaczął biju, lecz po chwili jego oczy rozszerzyły się w szoku - "Co jest... Nie mogę..."
-Przecież powiedziałem ci... - szepnął chłopak rozdrażnionym tonem gdy jego oczy zmieniły barwę na purpurową a dookoła źrenic uformowały się cztery czarne pierścienie - Że dam sobie z tym radę!!! - ryknął na całe gardło, skupiając resztki czakry w rękach
Wraz z napływem nowej energii dziko wirująca moc zaczęła powoli słabnąć i odzyskiwać stabilność. Na twarzy blondyna natychmiast uformował się niewielki uśmiech.
"Głupi ma szczęście... Ale przyznaję, jestem pod wrażeniem." - odezwał się zaskoczony lis - "Ta sfera wydawała się być całkowicie poza kontrolą... Tylko że..." - przerwał, analizując stan Naruto - "Nic ci nie jest? Dwa dni nieustannego kumulowania czakry zabiłyby każdego, nawet Uzumakiego... A teraz do tego wszystkiego dochodzi jeszcze użycie Rinnegana..."
-Hehehe... Jakoś się trzymam... A co ważniejsze... - zaczął, spoglądając na stabilnie wyglądający Rasengan, unoszący się kilkanaście milimetrów nad zakrwawionymi dłoni - W końcu mi się udało... - dodał, lecz nagle przez całe jego ciało przeszedł silny dreszcz, a utrzymywana czakra uległa całkowitemu rozproszeniu
"Naruto, co..."
-GHAAAA!!! - krzyknął młody jinchuuriki, zaczynając rzucać się w agonii na wszystkie strony i przecierając jednocześnie krwawiące oczy - Co za... Ból... - wysyczał pomiędzy wrzaskami - Jakby ktoś... Wlał mi w oczy kwas...
"Kuso... Wytrzymaj chwilę, postaram się to załagodzić." - powiedział szybko Kurama składając pieczęć
-AAA... Aaa... - jęknął boleśnie Uzumaki, gdy upadł na bok - Szlag... - szepnął resztką sił, gdy zasłaniające do tej pory umazaną krwią twarz dłonie opadły bezwładnie na powierzchnie, a powieki lekko rozchylonych, krwawiących oczu powoli zaczęły się zamykać
"Naruto!!!"

*********

Górski Cmentarz.
Po ciemnych korytarzach, oświetlonych miejscami migoczącym płomieniem lamp roznosiły się odgłosy walki. Co kilka sekund słychać było zderzenie ostrzy. Dźwięki dobiegały z jednej z największych sali podziemnego kompleksu - komnaty treningowej. Przed ścianą z licznymi pęknięciami stał zasapany Menma. Z kącika jego ust sączyła się szkarłatna ciecz, a na całym torsie widoczne miał liczne cięcia i rany, które jednak szybko się zasklepiały, wytwarzając jednocześnie niewielkie ilości pary. W ręku ściskał kunai otoczony błękitno-żółtą aurą. Naprzeciw niego stał zamaskowany czarnowłosy mężczyzna. Podpierał się na wbitym w ziemię gunbaiu o metalowych bokach. Widać było że nie bierze na poważnie starcia z Uzumakim, wyraźnie go irytując.
-Kurwa... To miał być trening, a nie odbijanie piłeczki do ping-ponga! - warknął, składając lewą ręką pieczęć i zwiększając natężenie czakry dookoła trzymanego ostrza
-Odezwała się 'piłeczka'... - odparł, przesuwając wolną dłoń przed maskę jakby w geście ziewnięcia
-Urusai! - krzyknął, odbijając się od ziemi i wykonując w powietrzu pełne salto połączone z zamachem bronią
-Eh... - westchnął Uchiha unosząc drewniany wachlarz bojowy i blokując jego krawędzią ostrze wiatru Menmy
Następnie szybkim ruchem broni wybił podopiecznemu nóż, po czym obrócił się wokół własnej osi i uderzył płaską stroną gunbaia, ponownie posyłając go na ścianę.
-No bez jaj! - wykrzyknął z niedowierzaniem zanim uderzył w kamienną ścianę, wzniecając mały obłok pyłu i tworząc w niej kolejne pęknięcie
-No, teraz już przekonaliśmy się że nie jesteś w stanie mnie nawet drasnąć za pomocą taijutsu i kenjutsu, oraz że idealnie sprawdzasz się w roli piłki do odbijania od ściany... Wiec może zaczęlibyśmy już poważne starcie, co? - zapytał, wbijając drewniany oręż w ziemię i obserwując jak Menma podnosi się z podłogi
-Khe, khe...Skoro nalegasz! - odkaszlnął i szybkim ruchem cisnął naładowany czakrą wiatru kunai w stronę Uchihy, a następnie złożył kilka pieczęci i wydmuchnął chmurę ognia w ślad za ostrzem
Jednak zamaskowany jedynie szybko zlustrował zasłonę płomieni swoim Sharinganem po czym uchylił się, a gdy tylko nadlatujący sztylet znalazł się przy jego policzku, pochwycił go i odskoczył do tyłu, unikając nadciągającej techniki. Ale gdy tylko jego stopy dotknęły powierzchni wybił się ponownie, unikając wyłaniających się w tym samym momencie spod ziemi rąk podopiecznego i lądując na ścianie. Nim chłopak całkiem wyłonił się z pod podłoża Madara rzucił w jego stronę emanujący energią wiatru kunai. Mimo to jinchuuriki błyskawicznie pochylił się do przodu pozwalając ostrzu wbić się głęboko w ziemię. Natychmiast spojrzał z uśmieszkiem na zamaskowanego, ale ten wykonał jedynie pojedynczą pieczęć. Menma z lekkim szokiem wypisanym na twarzy spojrzał ponownie na swoje ostrze. Jednak nim zdążył dostrzec stalowy uchwyt nastąpiła potężna eksplozja, która pochłonęła czarnowłosego. Uchiha parsknął pod nosem i bez namysłu zamachnął się wachlarzem, rozbijając na dwa nadlatujące z przeciwnego końca sali próżniowe ostrze. Szybko skupił wzrok na stojącym pod popękaną ścianą podopiecznym.
-Huh? Więc wysłałeś klona do ataku... Nawet na chwilę nie opuszczasz gardy. Dobrze. - stwierdził, wkładając gunbai na plecy - Moja kolej... - szepnął, formując kilka pieczęci - Katon: Bakufu Ranbu! - krzyknął, wydmuchując w stronę Uzumakiego ogromną ilość wirujących płomieni
-W końcu bierzesz to na poważnie, co?! - ryknął, formując kilka pieczęci - Suiton: Suijinheki! - dodał, wypluwając naprzeciw ognia dużą falę wody
Gdy tylko techniki się starły w powietrze natychmiast wzniosły się ogromne ilości skroplonej pary wodnej, która przysłoniła widok obydwu walczącym. Jednak nim Madara zdążył zareagować, cała unosząca się w powietrzu woda zaczęła zamarzać i formować małe, lodowe jaskółki, które momentalnie ruszyły w jego stronę. Ten jednak zupełnie je ignorując wyskoczył ze ściany i odbił się od sufitu w stronę jinchuuriki Kyuubiego. Lodowe strzałki w momencie zetknięcia po prostu przenikały przez swój cel. Tymczasem Menma złożył kilka pieczęci i uderzył dłońmi w podłogę.
-Mokuton: Sashiki no jutsu! - syknął, a z ziemi dookoła niego wyrosło kilkanaście prostych, zaostrzonych korzeni, skierowanych w stronę nadlatującego przeciwnika
Zamaskowany z każdą sekundą znajdował się coraz bliżej, ale chłopak ciągle czekał z atakiem, jakby szukając luki w technice czasoprzestrzennej. Gdy Madara wylądował jakieś pół metra od jego pozycji, bezzwłocznie skumulował czakrę i zmusił korzenie do natychmiastowego rozrostu na wszystkie strony. Powstające gałęzie szybko dopadły przywódcę Akatsuki i poprzebijały w kilku miejscach. Na twarzy młodego jinchuuriki natychmiast uformował się uśmieszek, jednak równie szybko zniknął, gdy z pod ziemi wyłonił się jego opiekun i po złapaniu za gardło, uniósł go kilkanaście centymetrów w górę.
-Całkiem, całkiem... Ale nie doceniłeś swojego przeciwnika. - stwierdził spokojnie
-Heh.... Kto to mówi?! - warknął, a w tym samym momencie jego ramiona zamieniły się w korzenie i owinęły dookoła mężczyzny
-Mokuton Bunshin, co? - zapytał znudzonym tonem, po czym siłą ręki rozerwał jedną z gałęzi, złapał za rękojeść bojowego wachlarza i błyskawicznym ruchem przeciął ciało kopii  na pół - A więc... Gdzie jest orygi... - natychmiast przerwał wypowiedź, czując swąd spalenizny - Heh... Rozumiem... - stwierdził, uśmiechając się pod maską
Dokładnie w tym samym momencie rozległ się olbrzymi huk, a drzewa w pomieszczeniu zostały rozniesione na strzępy. Opadające na podłoże resztki szybko zmieniały się w popiół dzięki resztką płomieni. W epicentrum wybuchu stał niewzruszony zamaskowany.
-To wszystko na co cię stać? - zadał pytanie odwracając się w stronę miejsca poprzedniej eksplozji
Stał tam Menma a jego lewy Sharingan przybrał formę czteroramiennego shurikena. Z jego ramion wciąż ulatywały resztki krwistoczerwonej czakry.
-Skąd... - odparł z wyraźnym zadowoleniem w głosie - Po prostu przygotowywałem wszystko pod wielki finał... - dodał, wskazując pod nogi Madary
Ten momentalnie spojrzał w dół a jego oczy rozszerzyły się w szoku.
-To jest... - syknął, rozpoznając lezącą przed nim kulkę z nalepioną malutką czerwoną notką - Bomba błyskowa?! - warknął głośno, widząc jak zwitek jest pochłaniany przez ogień
Uchiha bez namysłu wbił wachlarz w podłoże i ustawił się za nim, jednocześnie zasłaniając otwór oczny w masce. Chwilę po wykonaniu tego manewru mały ładunek eksplodował ogniem, wytwarzając mnóstwo oślepiająco jasnego światła. Menma wykorzystał ten moment i z przymrużonymi oczyma ruszył na przeciwnika, okrążając go z lewej strony, kumulując jednocześnie dużą ilość czakry. Zamaskowany wciąż skrywając się za gunbaiem obmyślał strategię, jednocześnie kumulując czakrę na wypadek ataku. Jednak w pewnej chwili usłyszał charakterystyczny świst, jakby dźwięk niezwykle szybkiego wiatru. Gdy tylko przypomniał sobie technikę która wydawała ten dźwięk, natychmiast skierował wzrok w stronę jego źródła. Z korzenia po lewej stronie wyskoczył w jego kierunku Menma. W prawej ręce utrzymywał wirującą, błękitną kulę czakry.
"Już to opanował!?" - pomyślał zszokowany
-Żryj to! - ryknął na całe gardło, pchając sferę energii w stronę opiekuna - Rasengan!
-Za wolno! - odkrzyknął blokując jutsu wachlarzem, jednocześnie przesyłając do niego czakrę i uderzając w tył - Uchiha Gaeshi! - dodał, a technika czarnowłosego jinchuuriki momentalnie została pochłonięta i uwolniona w jego stronę jako niewielka eksplozja
-Kuso... - warknął tracąc resztki sił
W tym samym momencie jego skóra i resztki ubrań zamieniły się w korę drzewa.
-Kolejny klon!? - szepnął zaskoczony - Więc gdzie... - przerwał, słysząc wysoki, przenikliwy odgłos wirowania - Cholera... Z prawej! - stwierdził głośno, odwracając głowę w przeciwną stronę
W tej chwili Uzumaki znajdował się jakieś pół metra od niego, a nad jego prawą dłonią unosił się trzy razy większy od niej biały pierścień. Chłopak natychmiast zamachnął się, lecz Uchiha pochylił się podpierając jedną ręką, w ostatniej chwili unikając ścięcia głowy. Słysząc głośny, wysoki trzask spojrzał na ścianę za nim a jego oko rozszerzyło się w zdumieniu. Technika Menmy, mimo że wciąż znajdowała się w jego dłoni i nawet nie zbliżyła się do muru to zostawiła w nim głębokie na ćwierć metra wgłębienie. Jinchuuriki zamachnął się po raz kolejny, lecz Madara w ostatniej chwili wykopał go w tył. Jednak ten wykorzystał siłę odrzutu i łapiąc się łańcucha doczepionego do gunbaia obrócił się dookoła przeciwnika i ciągle znajdując się w powietrzu, tym razem od strony wcześniejszego wybuchu flary, wykonał pchnięcie płaską stroną pierścienia w plecy czarnowłosego. Zamaskowany z trudem przeniósł gunbai ciągnięty przez podopiecznego za plecy, chcąc zablokować atak.
-Żryj to! - powiedział młodszy, gdy trzymany przez niego pierścień uderzył w drewnianą powierzchnię broni - Futon: Ringu!!! - ryknął, zwiększając natężenie czakry
Zamaskowany Uchiha aż zgiął kolana pod wpływem ogromnego nacisku, wciąż jednak utrzymując wachlarz na plecach.
"Cholera... To jutsu jest silniejsze niż Rasengan w wykonaniu Minato... Jak on to opanował?" - zaczął rozmyślać - "Tylko że..." - dodał w myślach, czując jak wirująca energia zaczyna się destabilizować
-Szlag! - warknął Menma, natychmiast rozpraszając czakrę w potężnym podmuchu wiatru, który odrzucił go w stronę przeciwległej ściany
W momencie uderzenia chłopak odkaszlnął krwią po czym upadł pod mur. Madara natomiast ugiął się jeszcze bardziej pod wpływem siły odrzutu i gdyby nie podparł się wolną ręką, to leżałby teraz praktycznie wbity w ziemię. Gdy tylko otrząsnął się z początkowego szoku zlustrował wstającego podopiecznego wzrokiem, a po upewnieniu że nie ma żadnych poważniejszych uszkodzeń sam wstał, otrzepał się z pyłu i umieścił wachlarz bojowy na plecach.
-Myślę że na dzisiaj skończymy... - zaczął, lecz uczucie delikatnego uderzenia we włosy sprawiło że przerwał i spojrzał na sufit - Co do... - westchnął zaskoczony, zauważając że nie tylko sufit, ale i ściany oraz podłoga pokryte są licznymi wcięciami, identycznymi co przy pierwszym ataku techniką wiatru Menmy
-Huh... Chyba trochę przesadziłem z ilością czakry... - stwierdził podchodzący do niego chłopak - Nie spodziewałem się że skumulowana energia rozpryśnie się z taką siłą.
-Co to w ogóle była za technika? - zapytał go zamaskowany
-Futon: Ringu... Nazwijmy to... Udanym eksperymentem. - odpowiedział po chwili namysłu - Mniej zaawansowany Rasengan, tyle że z czakry wiatru.
-Huh... Nawet Yondaime nie dał rady rozwinąć tej techniki...
-Połączenie pełnego Rasengana z jakakolwiek naturą zajęłoby pewnie parę lat... Jednak ta technika obchodzi standardowe schematy... - stwierdził pewnym tonem - Właściwie to przekroczyła moje oczekiwania... Nie dość że posiada dużą siłę, to na dodatek energia utrzymuje się w formie pierścienia, a nie koła jak zakładałem. A to otwiera pewne interesujące możliwości...
-Huh? Zakładam że zamierzasz jak najszybciej sprawdzić te 'możliwości'? - powiedział, spoglądając na idącego w stronę wyjścia Uzumakiego
-Chciałbym... Ale obecnie mam inną sprawę na głowie. - odpowiedział, ściągając czarny płaszcz z haka przy drzwiach - Nie będzie mnie w kryjówce przez kilka dni.
-Wybierasz się gdzieś? - zadał pytanie, ruszając w jego kierunku
-Tak... Musze coś sprawdzić. - stwierdził, wychodząc na korytarz i ruszając wgłąb kompleksu - To dość daleko.
-Rozumiem... - odparł, ruszając przeciwnym kierunku - Uważaj. Jak cię znam to wpakujesz się prosto na jakichś shinobi.
-Haha... Nie tym razem. Tam gdzie się udaję nie powinno być żadnych ludzi. - roześmiał się, skręcając w inny tunel - W końcu jest zapomniane od tysiąclecia. - szepnął sam do siebie, przyspieszając kroku
"I było by zapomniane do dziś gdyby nie fakt że jesteś uparty jak osioł..." - stwierdził lokator czarnowłosego
"Cóż... Bez pewnej dozy szczęścia by się nie obeszło..." - odpowiedział lisowi gdy dotarł do zawalonej części kompleksu - "Rikudou Senninowi naprawdę zależało aby nikt tego nie odkrył... Ale nie spodziewałem się że ludzie aż tak się tym przejmą i jedyny ocalały tekst podzielą na trzy osobne zwoje..." - dodał, składając pieczęć i odsłaniając wejście do tajnej części tuneli
Natychmiast wkroczył przez drzwi, pozwalając korzeniom ponownie je zasłonić. Samemu natomiast skierował się prosto do głównego pomieszczenia, ze wszystkimi pismami oraz stołem przedstawiającym mapę kontynentu.
"Na dodatek te fragmenty były w różnych częściach kontynentu..." - stwierdził Kurama, gdy Uzumaki wkroczył do największego z pokoi
"Taa... A ja debil myślałem że te teksty są zaszyfrowane..." - warknął, łapiąc za trzy zwoje oraz mapę i rozwijając je jeden obok drugiego
"Cóż... Mówi się że głupi ma szczęście, wiec..." - zaczął lis, ale nagłe uczucie chłodu i dreszcz na karku sprawiły że przerwał
"Mówiłeś coś?" - zapytał ze słodkim uśmieszkiem
Zbyt słodkim.
"Nie, nie... Przesłyszało ci się..." - zaprzeczył Kurama
-Hehe... A więc tak... - powiedział na głos, pochylając się nad stołem i spoglądając na przemian na teksty i na mapę - Dobra... Jeszcze raz... W okolicy pasma gór położonego około pięćdziesięciu kilometrów na wschód od granicy Hi no Kuni i jakieś cztery kilometry od południowego brzegu... Koordynaty wynoszą tyle... - mamrotał pod nosem, sprawdzając położenie swojego celu - Mam! - stwierdził uradowany zaznaczając mały obszar dolnej części półwyspu w Yu no Kuni - Zbieramy się! - stwierdził, zwijając dokumenty i razem z mapą umieszczając je pod płaszczem
Zebrał ze sobą kilka dodatkowych zwojów z bronią, przypinając je do pasa, po czym wyszedł z pomieszczenia i dotarł z powrotem do odrzwi. Szybko złożył pieczęć, a słysząc przesuwany gruz wyszedł z objętej setkami pieczęci części jaskini, pozwalając korzeniom opaść.
-Co ty tu robisz, Menma? - zapytała nagle wychodząca zza zakrętu postać
-Tylko tędy przechodziłem, Zetsu. - odwarknął niechętnie
-Wybierasz się gdzieś? - zapytała biała powoła, widząc dodatkowe zwoje przy biodrach chłopaka
-Ta... Mówiłem już o tym Tobiemu, więc pozwól że już pójdę. - odpowiedział spokojniejszym tonem, mijając istotę
-Uważaj, Menma... Nie mam pojęcia co ty knujesz, ale jeśli zagrozisz naszym planom... - zaczęła czarna połowa, śledząc go wzrokiem - Osobiście cię wykończę!
-Nie martw się... Również zależy mi na realizacji planu Tsuki no Me... - odpowiedział z uśmieszkiem - Więc nie masz się o co niepokoić. A teraz wybacz, śpieszy mi się! - dopowiedział, ruszając biegiem wgłąb korytarza
Po kilku minutach truchtu Menma wydostał się z kompleksu jaskiń do dużej rozpadliny wypełnionej kośćmi ogromnych zwierząt. Natychmiast przystanął i wziął głęboki wdech.
-Huh... Dobra czas ruszać. - stwierdził, przeciągając się
"Ten Zetsu... Robi się irytujący..." - stwierdził nagle Kurama
"Taa... Non stop węszy w pobliżu zapieczętowanej części tuneli..." - odparł lisowi - "Poza tym... Coś mi w nim nie pasuje..."
"Hmm?"
"Co prawda jest wolą Madary, ale momentami zdaje mi się że wie więcej niż nam się wydaje..." - stwierdził, przypominając sobie kilka sytuacji - "Non stop kręci się przy Gedo Mazo... Jest w stanie korzystać z technik Mokuton jakby to było nic trudnego, mimo niewielkich ilości czakry... Do tego odkąd pamiętam zawsze mnie obserwował..."
"Taa... Gdy jesteś wewnątrz Górskiego Cmentarza praktycznie nie spuszcza cię z oczu..." - odwarknął zamyślony
"Od początku mi nie ufa... Z wzajemnością." - stwierdził Menma, spoglądając w rozświetlone gwiazdami niebo i przygotowując się do skoku - "Koniec gadania... Musimy przebyć cały kontynent. Przy wykorzystaniu Shunshin no jutsu i minimalnej ilości postojów, do ruin dotrzemy w ciągu jakichś 5 dni... Ewentualnie w ciągu tygodnia, jeśli brać pod uwagę nieprzewidziane sytuacje." - podsumował w pamięci, nim wyskoczył wysoko w powietrze - Ruszamy! - ryknął na całe gardło, gdy po kilku odbiciach od ścian zapadliska wylądował na gałęzi jednego z drzew, z którego natychmiast zaczął przeskakiwać dalej, w głąb puszczy

*********

W tym samym czasie, Tanzaku.
-Znowu tutaj, Tsunade? - powiedział białowłosy, wchodząc do budki z sake
Przy blacie siedziała blond włosa Sanninka, a w zasięgu jej ręki znajdowała się prawie pełna butelka ryżowego wina.
-Cóż, są tutaj dobre i tanie napitki... - prychnęła gdy usiadł obok niej - A ciebie co sprowadza tym razem? - zapytała
-Nie mogę przyjść po prostu się napić? - odparł z uśmieszkiem, gdy właściciel podał mu czarkę którą natychmiast napełnił stojącym obok sake
-Dziwne że masz ochotę się napić akurat w tym samym momencie co ja. - powiedziała, opróżniając swój kieliszek
-Cóż, najlepiej pije się w towarzystwie! - stwierdził, wypijając alkohol
-Prawda... A jak tam dzieciak? - zapytała nagle białowłosego - Widziałam jak kilka razy w tym tygodniu biegł w kierunku wschodniej granicy miasta...
-Heh... Od chwili waszego zakładu całymi dniami trenuje przy urwisku niedaleko rzeki... - odpowiedział szybko, ponownie napełniając czarki - Wczoraj nie wrócił na noc...
-Nie boisz się? - zadała nagle pytanie - To tylko dziecko... Jesteś pewien że nic mu się nie stało?
-To tylko dziecko... I kto to mówi?! - odkrzyknął, spoglądając rozbawionym wzrokiem na towarzyszkę - Kobieta która założyła się z nim o naszyjnik Shodai Hokage!
-Przyznaję, trochę wypiłam i lekko mnie poniosło... No ale dodatkowych funduszy nigdy za wiele... - stwierdziła z uśmieszkiem, wypijając kolejną porcję ryżowego wina
-Haha... Żebyś się nie zdziwiła... - odrzekł, spoglądając przez ramie - Ale masz trochę racji... Lepiej będzie jeśli sprawdzę co u niego...
-Nie kłopocz się... Shizune już tam poszła. Chciała sprawdzić co u niego. - powiedziała, dolewając sobie alkoholu
-Uff... Ulżyło mi... - odetchnął uspokojony, podnosząc kieliszek do ust i powoli go opróżniając
Sanninka widząc to szybko wysunęła z lewego rękawa niewielką papierową saszetkę i podczas stawiania butelki na blat dosypała zawartość do sake, po czym niepostrzeżenie wycofała rękę. Tymczasem Sannin odstawił czarkę i złapawszy butlę dolał sobie kolejną porcję wina.
-Proszę zaczekać! - odezwał się nagle milczący dotąd właściciel, skupiając na sobie uwagę zarówno Jiraiyi jak i Tsunade - Pańska rzodkiew. - powiedział, stawiając przed białowłosym talerzyk z dwoma dużymi kawałkami białej rośliny korzennej
-Ah... Wybornie! - westchnął zadowolony, odstawiając kieliszek i łapiąc między palce jeden plaster - Ho... Idealnie ugotowane... - dodał odgryzając kawałek warzywa
Gdy po chwili skończył skromną przystawkę, ponownie wziął do reki pełną czarkę i opróżnił ją szybkim haustem. Senju jedynie uśmiechnęła się pod nosem, powoli wypijając swoją porcję alkoholu.

*********

Godzinę później, pensjonat przy głównej ulicy Tanzaku.
Na łóżku w jedynym oświetlonym pokoju leżał nieprzytomny Naruto. Na jego czole spoczywała mokra ścierka a ręce miał obwinięte świeżym bandażem, nasączonym różnorakimi specyfikami.Obok posłania siedziała czarnowłosa dziewczyna.
"Praktycznie nie mogę wyczuć jego czakry... Do tego te poparzenia na rękach i skrajne wycieńczenie..." - analizowała Shizune, obserwując jednocześnie systematycznie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową niebieskookiego - "Przy takim zużyciu czakry i wyczerpaniu organizmu mniejsze naczynia krwionośne mogą pękać... Może dlatego jego oczy krwawiły... Albo..." - nagły odgłos otwieranych drzwi wyrwał dziewczynę z rozmyśleń
-Shizune? - odezwała się brązowooka Sanninka, wkraczając do pomieszczenia
-Tsunade-sama! - odkrzyknęła uradowana dziewczyna - Dobrze że wróciłaś! Mogłabyś go obejrzeć? - zapytała wskazując ruchem głowy na Uzumakiego - Już go przebadałam, ale być może coś pominęłam...
-Huh? Przesadził z treningiem? A może... - zaczęła się zastanawiać, przenosząc rękę nad czoło blondyna przepuszczając przez nią niewielkie ilości czakry
-Nie mam pojęcia... Znalazłam go nieprzytomnego, ale nie było w okolicy żadnych widocznych śladów walki, więc... - zaczęła
-Taa... Padł z wycieńczenia... Obudzi najpóźniej pojutrze... - przerwała uczennicy, odsuwając rękę od skóry jinchuurikiego - Co za głupota... Przystawać na taki zakład... - zaczęła - Hehe... I kto to mówi... Sama się wczułam, jak jakaś idiotka... - dodała z ledwo widocznym uśmieszkiem
Słysząc to Shizune natychmiast skupiła wzrok na swojej mentorce.
-Za jakieś trzy godziny świta... Tsunade-sama... Proszę tam nie iść! - powiedziała, lustrując wnuczkę Hashiramy wzrokiem
Jednak ta rzuciła jej jedynie przelotne spojrzenie, po czym utkwiła wzrok w nocnym niebie za oknem.
-Tsunade-sama... Jeśli zdecydujesz się tam udać...
-To co? - zapytała, ponownie spoglądając na uczennicę
-To zrobię wszystko by panią zatrzymać! - stwierdziła stanowczo
-Shizune... - odwarknęła, przymrużając oczy - Ty chyba nie wiesz do kogo mówisz! - dodała mijając czarnowłosą
Dziewczyna momentalnie złapała się za brzuch w bólu i osunęła się na ziemię. Cios kunoichi był tak szybki że nie dało się go zauważyć.
-Tsunade-sama... - wyszeptała gdy jej wzrok zaczął się rozmywać
Ostatnim co widziała była jej nauczycielka, opuszczająca pokój.

*********

Trzy godziny później.
-Mhm.... Aaa... Jasno... Za jasno... - warknął młody jinchuuriki, zasłaniając dłonią otwierane oczy - Kuso... Piecze... - syknął, ponownie je zamykając i delikatnie masując opuszkami palców
Po krótkiej chwili wyprostował się, siadając na posłaniu. Po raz kolejny powoli otwierając oczy, przyzwyczajając je do wpadającego przez okno światła wschodzącego słońca.
-Już ranek... Cholera, ile byłem nieprzytomny? - szepnął w zamyśleniu, pochylając się w stronę szyby i spoglądając na ulicę
"Parę godzin..." - odezwał się nagle głęboki głos - "Muszę ci przyznać jedno, potrafisz wystraszyć innych..."
"Kurama... Gomen." - odpowiedział psychicznie lisowi
"Heh... Masz farta że jedynie straciłeś przytomność... Następnym razem zamiast korzystać z Rinnegana po prostu sobie odpuść..." - stwierdził, opierając łeb na łapach - "Może i byłeś wyczerpany, ale skutki korzystania z tych oczu są coraz groźniejsze... Dopóki nie pozbędziesz się resztek trucizny, które usadowiły się w naczyniach krwionośnych oczu będzie lepiej jeśli zrezygnujesz z wykorzystywania Rinnegana..."
"Taa... Tu masz rację..." - pomyślał opadając do tyłu i wpatrując się w sufit - "Tak w ogóle... Kto mnie tu przeniósł?"
"Mnie się pytasz? Poszedłem w kimę chwilę po tym jak ustabilizowałem twój stan..." - odpowiedział szybko, po czym głośno ziewnął - "Haa... Tak przy okazji... Troszkę się zdrzemnę..."
-Phi... Typowe. - westchnął zrezygnowany błękitnooki, wstając z łóżka - Dobra, ciekawe kto mnie tu... - przerwał widząc leżącą na podłodze nieprzytomną czarnowłosą dziewczynę - Chwila, ona... Była z tą starą wiedźmą... - szepnął zaskoczony, szybko przyklękając obok niej i sprawdzając jej puls - Shizune-san... Słyszysz mnie? - zapytał niepewnie, widząc jak kunoichi zaciska powieki jakby z bólu
-Naruto-kun? - wyszeptała powoli otwierając oczy - Obudziłeś się?
-Ta... Nic ci nie jest? - zadał kolejne pytanie, pomagając jej usiąść
-N-nie... Ile czasu... Byłam nieprzytomna?
-Cóż... Jeśli to ty mnie tu zaciągnęłaś to pewnie parę godzin... - wywnioskował
-Parę godzin... O cholera! - krzyknęła, zrywając się na równe nogi - Gha... - jęknęła z bólu, łapiąc się za brzuch - Hu... Hu...
-Na pewno nic ci nie jest? - powtórzył blondyn, podpierając dziewczynę ramieniem
-Nie. - odpowiedziała podbiegając do okna
Gdy jednak tylko wychyliła głowę za framugę, w ścianę obok wbił się kunai.
-Co do... - warknął niebieskooki, podbiegając do parapetu i spoglądając w stronę z której nadleciało ostrze
-To...
-Shizune... Cholera... - wysyczał z trudem spocony Sannin, prawym barkiem opierając się o ścianę
-Jiraiya-sama!? - krzyknęła zaskoczona, wyskakując razem z blondynem z pokoju i spoglądając z niepokojem na powoli zbliżającego się mężczyznę
-Ta suka... Dosypała mi czegoś do sake... - wyszeptał, osuwając się na dachówki obok okna - Nie mogę skumulować czakry, całe ciało mi drętwieje...
-Nie wyczułeś żadnej zmiany smaku? - zapytał chłopak, przykucając przy nim razem z uczennicą Ślimaczej Księżniczki - Taki narkotyk dosypany do jakiegokolwiek napoju zmieniłby jego smak, więc powinieneś się zorientować że coś jest nie tak...
-Tsunade jest specjalistką od medycyny... Tylko ona potrafi przyrządzić taki środek psychoaktywny który nie ma ani smaku, ani zapachu czy też koloru. - stwierdził zadyszany - Chociaż trzeba przyznać że ciężko jest dosypać mi do alkoholu czegokolwiek, tak bym tego nie zauważył... Khe, khe... - dodał zanosząc się lekkim kaszlem
"Cholera... Nie spodziewałem się że jest tu Jiraiya..." - warknął w myślach stojący za ścianą kilka metrów dalej siwowłosy shinobi w okularach - "Ale że też ty tu przybyłeś, Naruto-kun..." - pomyślał przenosząc swój wzrok na blondyna - "Muszę o tym jak najszybciej donieść Orochimaru-sama..." - dodał, powoli się wycofując
-Shizune... O czym tak naprawdę rozmawiałyście z Orochimaru? - zapytał zadyszany Sannin
Czarnowłosa jedynie nieznacznie drgnęła na zadane pytanie.
-Do tej pory liczyłam na Tsunade-sama i nic nie mówiłam, ale teraz... - wyszeptała, wstając z dachówek -  Jiraiya-sama, najpierw połknij to. - powiedziała, wyjmując z kabury dwie białe pigułki - Powinny w pewnym stopniu osłabić efekt trucizny Tsunade-sama...
-Dzięki... - odparł, połykając tabletki
-Musimy ruszać! - stwierdziła - Pigułki powinny zacząć działać za kilka minut.
-Spokojnie, wytrzymam... - odszepnął, stajać na chwiejnych nogach
-Będziemy musieli się pospieszyć... Pomogę Ero-senninowi iść dopóki lek nie zacznie działać. - powiedział blondyn
-Eh? Naruto-kun? - zapytała zaskoczona czarnowłosa - Dopiero co odzyskałeś przytomność... Powinieneś jeszcze odpoczywać!
-Nic mi nie jest... Ajć... - jęknął, przecierając jedno ze swoich oczu dłonią - No może poza tym cholernym bólem oczu...
-Prawdopodobnie przepuściłeś zbyt wiele czakry przez swoje ciało, co zapewne poważnie uszkodziło twój... - zaczęła wysuwać swoją tezę
-Nie, to nie to... To ta cholerna trucizna... Ciągle ma na mnie jakiś wpływ... - przerwał blondyn, przecierając drugie oko
-Trucizna? Jaka? - zapytała zdziwiona
-Eh... To była... Jak to się nazywało... - szepnął, próbując sobie przypomnieć toksynę - A tak... Lawendowa Biel.
-Że co!? - krzyknęła z zaskoczenia - Przecież ta trucizna jest produkowana jedynie przez ród Hyuuga! Czemu...
-Ekhm... Wrodzy shinobi wykradli jedną ampułkę podczas ataku na Konohę... - odparł, lekko zmieszany - A ja miałem pecha i walczyłem akurat z tymi którzy ją posiadali...
-Rozumiem... Gdyby mieli Byakugana już byś nie żył... - stwierdziła, wskakując z powrotem do pokoju - Mimo że ta trucizna jest stosowana przede wszystkim przeciwko osobom z dojutsu, to wstrzyknięcie jej w punkt witalny skończyło by się szybką, ale bardzo bolesną śmiercią.
-A-aha... Jednak miałem farta... - odszepnął niepewnie
"Mnie raczej ciekawi czemu kryjesz tą małą, cholerną..." - warknął Kyuubi
"Hyuuga to potężny i niebezpieczny ród... Nie mam ochoty ściągać na siebie zabójców z Byakuganem, tylko przez to że powiedziałem coś niewygodnego o obecnej dziedziczce rodu." - odpowiedział lisowi
-Aaa... Mam! - krzyknęła nagle czarnowłosa, przeskakując przez parapet
-Hmm? Co takiego, Shizune-san? - zapytał jinchuuriki z lekko zmylonym wyrazem twarzy
-Cóż, Tsunade-sama przebadała większość trucizn na kontynencie, tworząc na ich podstawie liczne leki i antidota... - powiedziała, pokazując blondynowi przeźroczystą buteleczkę z doklejoną niewielką, zapisaną kartką - Ten roztwór miał na celu leczyć skutki trucizny rodu Hyuuga.... Tylko że jest niezwykle mocno rozcieńczony, wiec musi być dozowany regularnie aby działał...
-Dozowany? Jak konkretnie?
-To jak krople do oczu. - wytłumaczyła - Nawet jeśli od razu nie pozbędzie się wszystkich skutków, to przynajmniej uśmierzy ból...
-Świetnie... Bo to pieczenie zaczyna być uciążliwe... - syknął Uzumaki, po raz kolejny przecierając oczy
-Będzie lepiej jeśli od razu zakropisz oczy... - stwierdziła, otwierając buteleczkę
-Zakropię? Niby czym... - przerwał natychmiast, widząc jak dziewczyna zanurza w płynie mały, metalowy szpikulec - I-i-igła? - zapytał niepewnie, drżącym głosem
-Nie ruszaj się i nie mrugaj. - powiedziała, powoli zbliżając się do chłopaka
-E-ej... T-tylko u-uważaj... I rób t-to powoli... Dobra? - polecił, mimowolnie posuwając się w tył
-Mówiłam żebyś się nie ruszał. - warknęła, stając przed nim i unosząc senbon
-Ł-łatwo ci m-mówić... To ty trzymasz i-i-igłę... - odszepnął nerwowo, opierając się plecami o ścianę
-Eh... Przecież coś powiedziałam! - syknęła, uderzając palcem ze zgromadzoną czakrą w potylicę Uzumakiego
"C-cholera... Nie mogę się..." - pomyślał panicznie, czując jak Shizune rozszerza jego powieki opuszkami palców, a do jego oka zbliża się końcówka igły
Mimo szczerej chęci zamknięcia oka, uniemożliwiała mu to dłoń czarnowłosej i chwilowy paraliż mięśni. Naruto z przerażeniem obserwował zbliżający się senbon, zaczynając się powoli pocić. Jednak gdy tylko niewielka kropla spłynęła do jego oka, uczennica Sanninki przeniosła szpic nad drugą źrenicę i powtórzyła czynność. Gdy tylko oddaliła się od młodego jinchuuriki ten osunął się po ścianie, masując piekące oczy.
-Naruto-kun... Nie mów że boisz się igieł? - zapytała z nieukrywanym rozbawieniem czarnowłosa
-Nie boję się igieł! - odkrzyknął zarumieniony, czując jak ból powoli znika - Dopóki ktoś nie zbliża ich do moich oczu! - dodał po chwili
-Rozumiem. - odparła z uśmieszkiem - Więc proszę! - dodała, przekazując mu butelkę z igłą - Jeśli będziesz robić to sam to nie będzie problemu, prawda? Tylko pamiętaj aby kropić oczy dwa razy dziennie.
-A-arigatou, Shizune-san... - odszepnął, odbierając lek i chowając go do kabury
-Dobra... Teraz kiedy już to załatwiliśmy proponuję się ruszać.. - syknął wstający białowłosy - Musimy jak najszybciej znaleźć Tsunade.
-Tak... Chodźmy! - stwierdziła czarnooka, odwracając się w stronę zamku Tanzaku - Po drodze wszystko wam wyjaśnię!

*********

Tymczasem.
W małej alejce u podnóża zamku Tanzaku stała blond włosa kunoichi. Opierała się plecami o niską ścianę uliczki, wyraźnie na kogoś czekając. Po krótkiej chwili słysząc odgłos tupnięć odwróciła wzrok w kierunku nadchodzącej osoby.
-Więc przyszłaś... - odezwał się czarnowłosy Sannin - Jaka jest twoja odpowiedź, Tsuande?
-Niech będzie... Spróbuję wyleczyć twoje ręce, ale nie wasz się tykać Konohy! - odparła po krótkim namyśle
-Phi... A co mi tam... Niech ci będzie... - syknął niezadowolony - A więc zaczynaj... - dodał ruszając w jej stronę
Gdy stanęli naprzeciwko siebie Orochimaru wyciągnął obandażowane dłonie w stronę blondynki, która zaczęła gromadzić między dłońmi czakrę Yang. Po kilku sekundach skończyła gromadzenie zielonej energii i zbliżyła ją do rąk wężowego shinobi. Zanim jednak technika dotknęła jego ciała obydwoje zmrużyli oczy i odskoczyli od siebie, unikając nadlatującego kunaia.
-Wiesz Tsunade... - warknął czarnowłosy, zauważając na dachu z którego nadleciało ostrze Kabuto - Może nie jestem medykiem, ale nawet ja potrafię rozróżnić technikę leczniczą od próby zabicia mnie! - ryknął zeźlony - Dlaczego chciałaś mnie zabić? Obiecałem wskrzesić Dana i Nawakiego, byłem gotów nawet odpuścić osadzie... - dodał gdy siwowłosy medyk wylądował obok niego
-Heh... Bierzesz mnie za idiotkę, Orochimaru? - zapytała, spoglądając na mężczyzn z ukosa - Tylko skończony debil nabrałby się na tą gadkę, jeśli by cię znał... - stwierdziła, lekko pochylając się do przodu - Pewnie rzeczywiście bym ci pomogła, gdyby nie fakt że przypomniałam sobie o czymś... Dan i Nawaki kochali Konohę, oddali za nią życie... Jeśli przystałabym na twoje warunki to kiedyś, po drugiej stronie... Jeśli bym w ogóle ich zobaczyła nie miałabym odwagi spojrzeć im w oczy. - oznajmiła, gdy kilka łez spłynęło po jej policzkach - I dlatego też... Skończę z wami tu i teraz!!! - ryknęła, wyskakując wysoko w powietrze
-Cholera... - syknął okularnik, odskakując razem ze swoim panem
Gdy tylko kopnięcie Tsunade trafiło w ziemię, ta momentalnie wypiętrzyła się, niszcząc dużą część drogi i ścian. Widząc dokonane przez atak zniszczenia wężowy Sannin uśmiechnął się pod nosem.
-Hehe... Jak się nad tym zastanowić to jeszcze nigdy z tobą nie walczyłem... Może być ciekawie... - stwierdził
-Łatwo panu mówić, biorąc pod uwagę że walczyć będę ja. - odparł natychmiast Kabuto
-Heh... Masz rację Orochimaru. - syknęła brązowooka ruszając biegiem w jego stronę - I dopilnuję żeby była to twoja ostatnia walka! - dodała, uderzając z całej siły w mur
Dwójka shinobi od razu odskoczyła na kolejny dach.
-Będzie lepiej przenieść się w jakieś mniej ciasne miejsce, Orochimaru-sama. - stwierdził siwowłosy - Tym bardziej że mamy na karku poważniejszy problem.
-Problem? - syknął zaciekawiony wężowy
-Jiraiya.
-Heh... Rozumiem... - warknął, ruszając biegiem razem z okularnikiem w stronę granicy miasta
-Wracać tu! - ryknęła Sanninka, wskakując na jeden z budynków i podążając ich śladem
Pogoń trwała przynajmniej trzy minuty, aż w końcu nukenini zatrzymali się jakieś pół kilometra poza miastem, na jednym z licznych głazów wypełniających rozległą łąkę. Jednak nie mieli nawet chwili na odpoczynek. Blond włosa kunoichi od razu pojawiła się nad nimi i potężnym kopnięciem roztrzaskała głaz na kawałki, wzniecając chmurę pyłu.
-Heh... Doprawdy, nieludzka siła. - zauważył Kabuto, składając kilka pieczęci i formując na dłoniach skalpele czakry
"Też jest medykiem." - pomyślała, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić, ten zniknął w kłębie dymu - "Kage Bunshin!? Kiedy on..." - warknęła psychicznie, wyskakując w powietrze i w ostatniej chwili unikając spowitej energią dłoni przeciwnika wyłaniającej się z pod ziemi - "Heh... Szybki jest..." - dodała, ale nim zdążyła zareagować atakująca kopia obróciła się w dym
Oczy Tsunade natychmiast rozszerzyły się w szoku gdy za nią pojawił się kolejny siwowłosy. Od razu odwróciła się, wyprowadzając proste uderzenie. Podwładny Sannina szybko przesunął głowę w uniku i jedną z dłoni złapał kobietę za ramię, rozcinając kilka mięśni. Ta nie pozostała mu jednak dłużna i błyskawicznie kopnęła go w brzuch. Nim siła ciosu odrzuciła go, zdążył trafić ją w udo, po czym uderzył z dużą siłą w ziemię. Mimo to szybko podparł się rękoma, ponownie stając na nogach. Natomiast Senju przyklęknęła w bólu i złapała się za prawe ramię.
-Kuso... Dobry jest... - warknęła, starając się zregenerować przecięte mięśnie zarówno w nogach jak i rękach - Chyba mnie nie docenił... - szepnęła z uśmieszkiem, widząc jak okularnik wypluwa nieco krwi
Jednakże ten bez namysłu zerwał się na nogi i jakby ignorując doznane rany, ruszył sprintem na kobietę, uderzając ją mocno w klatkę piersiową.
-Gha... - odkaszlnęła kunoichi, starając się złapać oddech
-Heh... Masz szczęście że jesteś nam potrzebna, w przeciwnym razie zamiast przecinać mięśnie klatki piersiowej uderzyłbym w szyję... - stwierdził, poprawiając okulary - Jednak po takim cisie nie będziesz w stanie się poruszać... A teraz...
-Nie doceniasz mnie, szczeniaku. - warknęła blond włosa, pojawiając się za chłopakiem i uderzając go w tył szyi
-Gha... - jęknął, sunąc po ziemi przez dużą siłę uderzenia - Cholera... Przecięcie mięśni nie wystarczyło? A może... To przez nadmierną ilość tkanki przy klatce piersiowej... - syknął sarkastycznie - Nie ważne... Tym razem... - dodał starając się wstać - Co do...
-Heh... Mówiłam że mnie nie doceniasz... - uśmiechnęła się, kumulując czakrę w dłoniach i lecząc swoje obrażenia
-Cholera... - syknął, zauważając kilka iskier w pobliżu dłoni brązowookiej - Raiton? Rozumiem... Trafiła w nerwy... - zauważył, starając się poruszyć - Jeśli podniosę lewą ręką, poruszy się prawa noga... Prawy bark, lewa pięta... - wyszeptał, powoli stając na nogi - Nie myśl że coś takiego wystarczy! - ryknął wyciągając kunai i odwracając się w jej stronę
"Nauczył się wszystkich ruchów w takim tempie!? Niemożliwe!" - ryknęła psychicznie z zaskoczenia
Lecz nim shinobi zdążył dotrzeć do przeciwniczki drogę zagrodziła mu trójka ludzi lądująca zaraz przed nią. Siwowłosy natychmiast odskoczył, przygotowując się na ewentualny atak nowych wrogów.
-Znowu się widzimy, Kabuto... - warknął niebieskooki
-Heh... Znasz go? - zapytał białowłosy mężczyzna z świnką na ramieniu
-Ta... Mieliśmy miłe spotkanie podczas egzaminów... - odpowiedział, przerzucając wzrok z okularnika na czarnowłosego - I Orochimaru... Łatwo nie będzie...
Tymczasem Tsunade zacisnęła zęby i ruszyła biegiem na nukenina, potrącając Jiraiye.
-Z drogi!!! - ryknęła, przygotowując się do ataku
Okularnik uśmiechnął się słabo, natychmiast podcinając sobie nadgarstek i ochlapując krwią Sanninkę. Ta natychmiast zwolniła i zatrzymała się jakieś pół metra przed przeciwnikiem, nie mogąc opanować nastających drgawek.
"Krew?" - pomyślała, spoglądając na zachlapane czerwoną cieczą dłonie
Ale shinobi Orochimaru nie czekając na rozwój wydarzeń zbliżył się i odrzucił blondynkę silnym uderzeniem w twarz.
-Tsunade-sama! - krzyknęła czarnooka, łapiąc swoją mentorkę i okrywając ją płaszczem - Eh... Proszę nie robić takich rzeczy w pojedynkę... - szepnęła z niewielkim uśmiechem, wycierając szkarłatną ciecz
-Naruto-kun... Dam ci dobrą radę, nie wchodź nam w drogę. - warknął - Zebrałem informacje o tobie... Jinchuuriki Kyuubiego, wychowywany wśród Uchiha, o interesujących umiejętnościach... Ale to nie wystarczy przeciwko Sanninowi... Dlatego dam ci radę... Nie plącz się pod nogami, albo zginiesz!
-Kabuto... Naprawdę musisz się nauczyć doceniać przeciwników... - warknął znikając w kłębie dymu
W tym samym momencie z pod ziemi przed shinobim Orochimaru wyłonił się młody jinchuuriki i szybko pchnął ostrze miecza w pierś wroga. Ten jednak od razu złapał stal w spowitą czakrą rękę, po czym wybił broń z ręki Uzumakiego, chwytając jego nadgarstek i przecinając mięśnie po skórą. Jednak w tym momencie niebieskooki zmienił się w kłąb dymu, a drugi wyskoczył zza pleców okularnika, łapiąc za katanę i wykonując szybkie cięcie po skosie. Siwowłosy natychmiast złapał za kunai i w ostatniej chwili zablokował cios, po czym silnym kopnięciem odrzucił jinchuurikiego, który również obrócił się w dym.
-To się robi irytujące... - warknął, wbijając trzymane ostrze w ziemię przed sobą - Przewidzenie twoich klonów jest za proste. - szepnął, gdy ze szczelin w ziemi wydobyło się nieco białego dymu - A teraz.. - syknął, odwracając się i wbijając broń w ciało blondyna za nim
-Kuso... - warknął Uzumaki, chwytając za opadający na ziemię miecz i ciskając go w głowę przeciwnika
Jednakże atak był zbyt prosty i Kabuto uniknął go bez problemów. Jednak jego oczy rozszerzyły się gdy stojący przed nim blondyn okazał się kolejną kopią i zniknął w chmurze dymu.
-Heh... Ta technika potrafi być wkurzająca... - stwierdził czarnooki Sannin, spoglądając jak stojący obok Naruto łapie nadlatujące ostrze, i zgrabnie obraca, ponownie kierując czubek w stronę nukenina - Naruto, zostań ze świnką i Tsuande. Shizune, zajmij się okularnikiem. Orochimaru biorę na siebie.
-Co!? Nie żartuj sobie! - krzyknął młody jinchuuriki, odwracając się w stronę Sannina - Dam sobie z nim radę!
-Być może... Ale twoje "zdolności" bardziej się przydadzą przy ochronie Tsunade. - stwierdził, spoglądajać na wężowego
-Gh... Dobra, niech będzie... Ale jeśli sytuacja będzie krytyczna to wkroczę. - przestrzegł zbliżając się do dwóch kunoichi i małej świnki - Shizune-san, zajmę się nią. Kabuto zostawiam tobie .
-Taa... - westchnęła, zbliżając się do białowłosego Sannina
W międzyczasie Kabuto doskoczył do swojego pana, stojącego na jednej z większych skał.
-Orochimaru-sama... - szepnął zaniepokojony okularnik
-Taa... - syknął, ściągając bandaże z lewej reki, ujawniając dłoń dotkniętą martwicą na której widniał tatuaż wyglądający jak czarna bransoleta z przerwą na środku przedramienia
Kabuto natychmiast ugryzł się w kciuk, po czym nakreślił krwią prostą linię dokładnie pomiędzy ramionami tatuażu.
-Heh... Też powinienem... - wyszeptał Jiraiya, nagryzając swój kciuk i formując kilka pieczęci - Kuchiyose no jutsu!
-Kuchiyose no jutsu! - wykrzyknął razem z czarnookim Sanninem poplecznik Orochimaru
Momentalnie wszystko dookoła spowite zostało ogromną ilością białego dymu, który gdy opadł ujawnił dwa ogromne węże i...
-Joł! - zawołała pomarańczowa żaba, wielkości Tonton
-Co!? - ryknął z niedowierzania Jiraiya, a jego oczy stały się wielkie i białe - Gdzie jest twój ojciec!?
-Eee... To nie wzywaliście mnie? - zapytał niepewnie - Przy tam małej ilości czakry myślałem że Naruto chciał ze mną pogadać... O, hej Naruto! - krzyknął, widząc przy Tsunade Uzumakiego
-O hej Gamakichi... Ej, zaraz... Co ty tu robisz!? - krzyknął zdziwiony obecnością młodej żaby
-Pojęcia nie mam! - odparł, podskakując do niego - W jednej chwili sobie siedzę, a w drugiej jestem tutaj... Ktoś tutaj ma chyba poważne braki w kontroli czakry... - stwierdził spoglądając na klęczącego teraz Jiraiyę
Nad jego głową unosiła się ciemna chmura.
-Hehe... Idiotyzm najwidoczniej jest nieuleczalny... - warknął Orochimaru - Jiraiya jest mój! Resztę zostawiam tobie! - ryknął, a jeden z węży ruszył na białowłosego
-Tak jest! - odparł, lądując na głowie drugiego gada, szarżującego na młodego jinchuuriki i Sanninkę
-Cholera! - ryknął, składając kilkanaście pieczęci - Shoton: Dai Omiwatari! - dodał, uderzając pięścią w podłoże
Te momentalnie zaczęło się wypiętrzać, uwalniając kilkadziesiąt ogromnych, kryształowych kolców które przebiły się przez ciało węża. Ogromna ilość krwi natychmiast trysnęła z truchła które po krótkiej chwili zniknęło, wraz z powoli rozpadającymi się kryształami.
"Rany... Następnym razem uprzedzaj przed czymś takim..." - warknął zza krat Kyuubi
"Gomen... Nie miałem wiele czasu..." - syknął, widząc ogromną ilość krwi pokrywającej ziemię - "Cholera... Teraz nie będzie w stanie nawet odeprzeć ataku..." - dodał spoglądając na Tsunade
Jednak nagle został wykopany w stronę resztek kryształowych kolumn przez siwowłosego nukenina.
-Przyznaję że cię nie doceniłem, Naruto-kun... - stwierdził, widząc jak blondyn wbija się w skruszony kolec po czym upada do kałuży krwi - A teraz... Drugi problem! - zauważył, wyjmując z kabury kunai i blokując nadlatujące igły
-Mam cię! - ryknęła, wykonując cięcie kunaiem ociekającym fioletową cieczą
"Trucizna, non stop trucizna..." - pomyślał siwowłosy, unikając cięcia i uderzając dziewczynę w klatkę piersiową dłonią spowitą czakrą
-Gh... - stęknęła, składając pieczęć - Yoton: Dokugiri! - krzyknęła, wydmuchując na nukenina fioletową mgłę
"Grr... I znowu trucizna..." - jęknął psychicznie, zakrywając nos i usta gdy został pochłonięty przez dym
-Mam go? - zapytała retorycznie, obserwując rozrzedzającą się truciznę - Co...
-Za wolno! - ryknął okularnik, wynurzając się z pod ziemi i podcinając uczennicy Senju ścięgna
Następnie szybkim ciosem pozbawił ją przytomności i wykopał w stronę Sanninki.
-Shizune... - westchnęła brązowooka, wciąż drżąc w skutek obecności krwi
-Świetnie... A teraz... - zaczął Kabuto, lecz gdy chciał się ruszyć, jego nogi nie mogły oderwać się od ziemi - Co do... - jego oczy rozszerzyły się gdy tylko dostrzegł czerwony kryształ obejmujący jego buty
-Wybrałeś sobie najgorszego z możliwych przeciwników... - syknął zdenerwowany Uzumaki - Shoton: Chi no Niwa Ibara! (Krwisty Ogród Cierni) - dodał złowieszczym szeptem, gdy cała krew dookoła niego pokryła się kryształem i ruszyła w stronę poplecznika Orochimaru w formie rozrastających się cierni
-Cholera... - warknął siwowłosy, rozbijając dłonią więżące go szkło i zmieniając pozycję w której stał
Gdy tylko czerwone ostrza otoczyły go, natychmiast zebrał czakrę w dłoniach i zamachnął się, bez problemu roztrzaskując dużą część iglic. Jednak ze zniszczonych kolców wytrysnęła duża ilość krwi, która ponownie pokryła się kryształem, formując jeszcze większą ilość szklanych cierni.
-Jeśli ta technika działa na takiej zasadzie... Nie mogę dać się trafić! - zauważył z przerażeniem, rozbijając kolejne kryształy z takim samym skutkiem
Następnie wyskoczył w powietrze unikając całkowitego osaczenia, po czym wylądował na rozbitym różowym filarze. Bez namysłu powiększył ostrza i przyklęknął, widząc lukę w obronie blondyna.
-Zobaczymy jak poradzisz sobie z tym... - szepnął przygotowując się do skoku, lecz nagle jego wzrok przykuł niewielki szczegół - Co do... Gdzie podziała się krew? - zapytał sam siebie, rozglądając się na boki - Cholera! - ryknął, gdy od kryształu na którym stał wyrosło kilka kolców, przebijając jego lewą stopę
Jednak sama krystaliczna formacja zmieniła kolor na czerwony.
-Szach-mat! - warknął młody jinchuuriki, składając jedną dłonią pieczęć
Skóra Kabuto natychmiast zaczęła pokrywać się jasnoczerwonymi wypukłymi śladami, rozciągającymi się od lewej nogi w kierunku jego klatki piersiowej. Zanim dotarły do celu, zanikły, jakby zagłębiając się pod skórę.
-Gha... Ha... - jęknął resztą sił okularnik, starając się jednocześnie zebrać oddech i czując jak cała krew w jego ciele powoli się krystalizuje
Po krótkiej chwili zachwiał się i opadł do tyłu.
-Świetnie... A teraz.... - warknął niebieskooki, odwracając się w stronę walczącej na ogromnym wężu dwójki Sanninów
Sam gad był częściowo unieruchomiony dzięki stworzonemu przez białowłosego Sannina bagnu. Nim jednak Uzumaki zdążył zrobić choć jeden krok, został odrzucony w stronę Ślimaczej Księżniczki z ogromną siłą, rozbijając po drodze krwawe kryształy. Przez swoją delikatną strukturę błyszczące kolce szybko zaczęły się rozpadać, rozpryskując mnóstwo krwi. Jednak shinobi Orochimaru nie czekając aż blondyn podniesie się z ziemi, wyciągnął z kabury mały zwój po czym rozwinął go, trzymając rulon na poziomie klatki piersiowej a koniec papieru zanurzając we krwi. Bez namysłu skumulował czakrę w papierze, a ten momentalnie zaczął wchłaniać całą krew, zarówna tą z ziemi, jak i tą z kryształów. Chwilę później cały zwój pokryty został setkami znaków, z symbolem kanji oznaczającym krew znajdującym się centralnie pod drewnianym drążkiem. Naruto szybko otrząsnął się z uderzenia i wstając zlustrował siwowłosego wzrokiem.
-Naruto-kun... Kage Bunshin są naprawdę upierdliwe, nie sądzisz? - zapytał drwiącym tonem gdy znajdująca się na ogromnym klejnocie kopia wybuchła w obłoku dymu
-Phi... - prychnął niezadowolony - Nie martw się, tym razem trafię prawdziwego ciebie... - dodał złowieszczo gdy jego lisie blizny stały siębardziej widoczne, a oczy przybrały barwę szkarłatu
"To niewiele, ale w tej chwili nie jestem w stanie dać ci większej ilości..." - odezwał się Kurama - "Mimo wszystko nie zregenerowałeś wszystkich uszkodzeń..."
"Tyle wystarczy..." - odpowiedział, obserwując jak okularnik koncentruje czakrę w jednej dłoni, tworząc krótkie ostrze energii
-Ostrzegałem cię przecież... Jak spróbujesz nam przeszkodzić, to umrzesz! - warknął, przygotowując się do biegu
-Przestań już! - krzyknęła nagle Senju - Chcesz zostać Hokage, prawda? Jeśli umrzesz, to wszystko co chciałeś chronić... Wszystko co chciałeś osiągnąć, przepadnie! Więc przestań mnie chronić! - ryknęła, widząc jak Kabuto wyciąga kunai i rusza w ich stronę
-Zdaję sobie z tego sprawę... I dlatego... Nie mogę jeszcze umrzeć! - odparł gniewnie, przyklękając i zbierając między dłońmi ogromną ilość czakry
"Hę? Co to jest..." - warknął mentalnie nukenin, widząc formującą się miedzy rękoma chłopaka kulę - "Th... Nieważne co spróbujesz zrobić, nie dasz rady!" - dodał, wymierzając cios trzymanym ostrzem w pierś Uzumakiego
Lecz zanim broń mogła się wbić w klatkę piersiową jinchuurikiego, ten obrócił się, przyjmując atak na lewe ramię. Ze zranionego barku od razu trysnęła krew.
-Nie umrę... Dopóki nie zrobię tego co postanowiłem, nie umrę! - krzyknął, kierując uformowane jutsu w stronę siwowłosego
Yakushi bez namysłu wykonał ciecie ostrzem czakry, ale nie zdołał zablokować techniki chłopaka.
-Rasengan!!! - ryknął Naruto, wykorzystując całą pozostałą siłę do popchnięcia wirującej sfery w brzuch przeciwnika
Ten zdążył jedynie odkaszlnąć krwią, po czym został odrzucony z niesamowitą siłą w jedną ze skał, rozbijając ją na kawałki i wzbijając w powietrze kłęby prochu. Cała gleba na jego drodze została odepchnięta na boki, tworząc niewielkie koryto.
-Hehe... No i proszę... - westchnął żabi Sannin, blokując za pomocą utwardzonych włosów kopnięcie dawnego towarzysza
"Ten szczeniak wykonał Rasengan?" - pomyślał zaskoczony Orochimaru - "Nauka tego jutsu zajmuje lata... Ten bachor z każdym dniem jest coraz bardziej niebezpieczny."
-Opanował... To? - wyszeptała z wyraźnym niedowierzaniem w głosie - Na dodatek te techniki... Myślałam że Shoton to tylko pogłoski...
-Cholera... To było mocne... - syknął siwowłosy chłopak, wyłaniając się z wznieconych kłębów pyłu - Szlag... - dodał, dotykając olbrzymiej rany na brzuchu
-Gha... - odkaszlnął młody jinchuuriki, wypluwając dużą ilość krwi i upadając na plecy
-Naruto! - krzyknęła blond włosa kunoichi, przyklękając przy niebieskookim, chcąc sprawdzić jego stan - Żeby wstać po takim uderzeniu... - wyszeptała z niedowierzaniem, przerzucając wzrok na powoli zbliżającego się nukenina - Jak?
-Hehe... Gdy tylko Naruto-kun wycelował tą techniką, ja natychmiastowo skupiłem czakrę w brzuchu i rozpocząłem uzdrawianie... - parsknął z uśmieszkiem - Służę Orochimaru-sama nie tylko ze względu na wysoki poziom opanowania technik... Tym co go naprawdę interesowało były moje komórki, które dzięki niezwykle wysokiej wrażliwości na leczniczą czakrę mogą replikować się z niesamowitą prędkością... Wyleczenie takich ran nie jest żadnym problemem... - wypowiadając te słowa natychmiast upadł na ziemię bez ruchu, a spomiędzy jego warg wypłynęła duża ilość krwi - "Niemożliwe... Zabrakło mi czakry... By całkowicie się zregenerować!?"
-Cholera! - warknęła zdesperowanym tonem Tsunade, przykładając ucho do klatki piersiowej jinchuuriki Kyuubiego - Mięsień sercowy został przerwany, a płuca nacięte... Szlag! - ryknęła, składając pieczęć
Gdy tylko zebrała w dłoniach odpowiednią ilość czakry Yang przyłożyła je do ciała Uzumakiego, starając się wyleczyć zadane obrażenia.
-Naruto... Trzymaj się... - szepnął niepewnie zza skały Gamakichi
-Hehe... To koniec... Przerwałem nie tylko mięsień, ale także najważniejsze kanaliki czakry... - podsumował z trudem sługa wężowego Sannina - Dzięki temu nawet Kyuubi mu nie pomoże!
-Cholera... Trzymaj się... - syknęła przez zaciśnięte zęby Sanninka, zwiększając natężenie czakry - Kuso...
Tymczasem umysł i wewnętrzny świat Naruto zaczynały spowijać cienie.
"Kurwa... Moja czakra nie jest w stanie niczego zdziałać..." - szepnął osłabiony Kurama - "Czemu... Jest coraz ciemniej?" - dodał, a jego oczy zaczęły się powoli zamykać
Jednakże w nieprzeniknionej ciemności, poza zasięgiem wzroku najsilniejszego z biju, znajdowała się inna istota. Stary mężczyzna o białej skórze. Ubrany w białą szatę, z dziesięcioma czarnymi kulami unoszącymi się pod nim. Jego czoło przyozdabiały dwa małe rogi, a fioletowe oczy wpatrywały się w głęboką czerń.
"Czyżby..." - szepnął niepewnie, gładząc dłonią swoją długą brodę - " Nie... Jeszcze nie." - dodał wyraźnie uspokojony, powoli rozpływając się w cieniach
W tym samym czasie Tsunade naciskał coraz większym ciężarem na ciało blondyna, starając się wymusić większy przepływ energii.
-Nie waż się umierać... Nawet nie próbuj do jasnej cholery! - warknęła zdesperowanym głosem, zaciskając powieki
Nagle kobieta drgnęła i czując na szyi lekkie szarpnięcie, spojrzała na Uzumakiego.
-Hehe... Wygrałem... - wymamrotał błękitnooki ze zwycięskim uśmiechem, resztką sił ściskając w dłoni zielony kryształ
-To... Jakiś absurd... - stwierdził szeptem zszokowany Kabuto
-Heh... Nie umrzesz dopóki nie spełnisz swoich marzeń, co? - zapytała cicho blondyna kładąc dłoń na jego zranionym ramieniu, celem przyspieszenia regeneracji komórek - Jestem sentymentalną kretynką... Ale myślę że jeszcze ten jeden raz... - zaczęła, unosząc głowę chłopaka - Mogę na kogoś postawić. - szepnęła, zakładając na jego szyję naszyjnik Shodai Hokage
Tymczasem pozostała dwójka Sanninów dalej toczyła swoją walkę na ogromnym wężu.
-Katon: Endan! - warknął białowłosy, wydmuchując sporą kulę płomieni na dawnego towarzysza
Orochimaru natychmiast odskoczył w bok unikając strumienia ognia, po czym zrewanżował się czarnookiemu wypuszczając w jego kierunku kilkadziesiąt węży. Ten jednak szybko spopielił gady kierując w nie wykonywaną technikę.
-Nawet pomimo faktu że nie mam rąk nie jesteś w stanie mi wiele zrobić... - zauważył czarnowłosy - Różnicę poziomów widać jak na dłoni. Nawet z pełną siłą nie byłbyś w stanie mnie zabić.
-Heh... Nie bądź taki pewny siebie, Orochimaru... Od naszej ostatniej walki minęło kilka lat, i nie tylko ty poznałeś nowe sztuczki... - odpowiedział szybko
-Więc może... - przerwał swą wypowiedź, a jego uwaga skupiła się na młodym jinchuuriki uzdrawianym przez Tsunade - Ten dzieciak...
-Heh... Nie powinieneś się teraz martwić Naruto... Twój przeciwnik jest naprzeciw ciebie! - warknął, przygotowując się do ataku
-Jego rozwój jest nienormalny... Nikt nie jest w stanie tak szybko rozwinąć swoich umiejętności... - stwierdził cicho z niepokojem - A na dodatek ma w sobie lisa... Jeśli Akatsuki go przejmie będą problemy... Lepiej będzie wyeliminować go tu i teraz! - ryknął, zeskakując z przyzwanego gada w kierunku ledwo przytomnego blondyna
-Cholera! Stój... - syknął, ale nim zdążył cokolwiek zrobić został otoczony przez dziesiątki węży - Szlag by to! - dodał gniewnie, składając pieczęć
Tymczasem Orochimaru wylądował na ziemi i ruszył biegiem na niebieskookiego, wypuszczając z ust węża z którego wyłoniło się ostrze katany. Nim jednak zdążył trafić Naruto, ten został zasłonięty przez brązowooką kunoichi która przyjęła cięcie na własne ciało. Wężowe oczy Sannina rozszerzyły się w szoku gdy z ciała Senju wytrysnęła duża ilość krwi.
-Tsunade... Kogo jak kogo ale ciebie wolałbym nie zabić... - stwierdził, niechętnie się cofając - Pozostawienie tego bachora przy życiu jest zbyt ryzykowne... Mogłabyś się odsunąć?
-Nie licz na to... Znałam wiele osób którym śmierć nie pozwoliła spełnić marzeń... - odwarknęła groźnie - Nie będę się spokojnie przyglądać jak kolejna taka osoba traci życie!
-Hehehe... Niech ci będzie... Skoro tak bardzo chcesz umrzeć, to ci w tym pomogę! - ryknął, pozwalając ostrzu Kusanagi całkowicie wysunąć się z ust - Zdychaj! - zakrzyknął, raniąc Sanninkę silnym cięciem po skosie
Szkarłatna ciecz od razu trysnęła zarówno z nowo powstałej, jak i z poprzednio zadanej rany a Senju zachwiała się i bezwładnie przewróciła na plecy.
-Mhm... Co do... - jęknęła czarnowłosa uczennica Ślimaczej Księżniczki, otwierając oczy i spoglądając w stronę wężowego nukenina -T-Tsunade-sama! - krzyknęła zszokowana, widząc jak jej mentorka uderza o glebę
-A teraz... - syknął Orochimaru, pochylając się nad Naruto
Nim jednak zdążył wykonać atak, został odrzucony do tyłu przez potężny cios podnoszącej się Tsunade.
-Po moim trupie!!! - wrzasnęła, stając przed Uzumakim
-Przestała się trząść... Niemożliwe... - syknął obserwujący walkę Yakushi - Ale z takimi ranami długo nie pociągnie... - dodał z uśmieszkiem
-Orochimaru... Nie mam pojęcia ilu ludzi zabiłeś i ilu zniszczyłeś życie, ale teraz nie ma to już żadnego znaczenia... - stwierdziła gdy z pieczęci na jej czole zaczęły rozchodzić się czarne symbole - Ponieważ zamierzam cię tutaj zabić, jako Godaime Hokage Konohy!
-To jest... Tsunade-sama! Wyleczę pani rany! Nie musi pani używać...
-Byakugou no In: Kai! - ryknęła po złożeniu pieczęci - Soso Saisei! - dodał, a wraz z ogromnym napływem czakry jej rany zaczęły się momentalnie zasklepiać
"Cóż to jest?" - pomyślał zdumiony czarnowłosy, przyglądając się jak rany dawnej towarzyszki znikają jedna po drugiej - Ho... Widzę że nie tylko ja pracowałem nad nowymi technikami... Zechcesz może zdradzić co to?
-Nic specjalnego. Zwykła czakra zbierana i pieczętowana przez lata w jednym punkcie pod czaszką. - odparła Sanninowi, ścierając kciukiem krew z ust
-Zwykła czakra? Niemożliwe! Normalna czakra nie może aż tak przyspieszyć regeneracji komórek. Nawet z pomocą fuinjutsu. - stwierdził pewnie wężowy
-Ależ może... O ile ma się jej odpowiednio dużą ilości.
-Nie mów mi że... Ta pieczęć zawierała czakrę dorównującą biju!? - ryknął z niedowierzaniem w głosie
-Skąd... Nie porównuj mnie do bestii... - przestrzegła - Im więcej czakry posiada dana istota, tym szybciej ją regeneruje. Co prawda ilość energii którą zebrałam rzeczywiście jest zbliżona do poziomu Ichibiego. Ale ja kumulowałam ją przez lata z części własnej mocy, podczas gdy biju może skumulować identyczną ilość sił w ciągu minut. - kontynuowała swój wywód - Tak wiec ta technika to po prostu ogromny zastrzyk czakry, zwiększający moją siłę niemal stukrotnie przy pełnym jej użyciu. A teraz doświadczysz części tej siły na własnej skórze, Orochimaru... - warknęła, rozmazując krew na powierzchni dłoni i formując pieczęcie
-Cholera to jest... Orochiamru-sama! - ryknął desperacko siwowłosy nukenin, powoli wstając z podłoża
-Wiem! - odparł, doskakując do towarzysza i wyciągając w jego stronę lewe ramię
Kabuto od razu nakreślił krwią prostą linię na pieczęci Sannina, po czym wykonał serię pieczęci.
-Cholera... Wszystko albo nic! - krzyknął stojący na brązowym gadzie Jiraiya, powtarzając gesty pozostałej dwójki - Kuchiyose no jutsu! - dodał uderzając ręką w łuski bestii
-Kuchiyose no jutsu! - zakrzyknęła brązowooka Senju uderzając w skałę pod sobą
-Kuchiyose no jutsu. - warknął siwowłosy, przyklękując i dotykając obydwiema dłońmi podłoża
Cała łąka natychmiast została przysłonięta wybuchem białego dymu. Gdy ten opadł naprzeciwko siebie stały trzy ogromne bestie.
-Manda i Orochimaru, Katsuyu i Tsunade... Co to ma znaczyć Jiraiya!? - warknął gniewnie Gamabunta - Organizujesz zjazd starych znajomych i nic mi o tym nie mówisz?
-Poważnie... Przyzywam cię po tak długim czasie, a ty wyskakujesz mi z tak dennymi żartami? - zapytał lekko podłamany na duchu Sannin - Choć przyznam, było by miło posiedzieć sobie w spokojnej atmosferze...
-Taa... Więc w końcu postanowiłeś go zlikwidować? - wywnioskował zaciekawiony ropuch
-Kiedyś trzeba było... Zakończmy to tu i teraz. - odparł, spoglądając na ogromnego fioletowego węża na którego głowie stała dwójka nukeninów
-Orochimaru... Zaczyna mnie denerwować fakt że przywołujesz mnie zawsze w takich chwilach. - syknął gigantyczny gad - Rób tak dalej a cię zeżrę.
-Manda-sama, proszę się nie denerwować. Wynagrodzimy ci poświęcony czas...
-Pytał cię ktoś o zdanie, kurduplu!? Zamknij mordę i nie odzywaj się bez pozwolenia! - ryknął wytrącony z równowagi - Po skończeniu chcę setki żywych ofiar... Ludzie są stanowczo smaczniejsi od innych przekąsek do których mam dostęp w Ryuchido.
"Jeśli dowie się że Orochimaru-sama nie może korzystać z technik to na pewno nas zdradzi..." - stwierdził mentalnie okularnik - "Przywoływanie go w takim momencie to niebezpieczne zagranie..."
-Katsuyu, zabierz chłopaka i tą żabkę do Shizune. - rozkazała blond włosa kunoichi, wskazując na leżącego za nią nieprzytomnego jinchuurikiego i małą ropuchę
-Hai, Tsunade-sama. - odparła uprzejmie a fragment jej ciała na którym znajdowała się dwójka zaczął się uwypuklać, aż do momentu uformowania mniejszej kopii istoty, która szybko zsunęła się po pierwowzorze
Tymczasem Shizune przesyłała czakrę z dłoni do mięśni przy stopie, kończąc regenerowanie poprzecinanych ścięgien.
-Świetnie... - szepnęła zadowolona, stając na nogi - Teraz mogę... - nim jednak mogła dokończyć swoje postanowienie, wylądował przed nią biały ślimak
-Shizune-san, proszę zająć się chłopcem. - powiedziała Katsuyu - Udajcie się w bezpieczne miejsce. Ten klon pójdzie w wami. Musicie się pospieszyć.
-H-hai... - odszepnęła, spoglądając na swoją mentorkę stojącą na szczycie oryginału - Tsunade-sama...
-Eh... To nie będzie łatwe... - stwierdził Gamabunta, wydmuchując resztkę dymu z fajki - "Przynajmniej Gamakichi zdąży się oddalić..."
Szara mgiełka spowiła na chwilę głowę Mandy, który momentalnie warknął zdenerwowany.
-Ty mały... Wypatroszę cię i ustawię w swojej jaskini jako ozdobę. - stwierdził złowieszczym tonem
-Jiraiya, aż ci podziękuję... Tak się składa że potrzebuję nowego portfela, i myślę że skóra węża nada się idealnie. - rzekł, wyjmując swoje ogromne tanto
-To świetnie. Ale pamiętaj że mamy tylko jedną szansę. - przypomniał białowłosy
-Jedną szansę, co? - zapytał z szyderczym uśmiechem wężowy nukenin - Racja, drugiej okazji do uśmiercenia was obu jednocześnie mogę nie mieć.
-I nie będziesz miał... Bo do końca dnia nastanie koniec Sanninów. Przetrwa jedynie dwóch! - warknęła, lekko tupiąc nogą
Katsuyu od razu zrozumiała sygnał i napełniła jamę gębową dużą ilością cieczy.
"Zesshi Nensan." - szepnęła mentalnie, wypluwając w stronę fioletowego gada dużą ilość żółtego kwasu
Jednak Manda natychmiast odsunął się, zwijając swoje ciało, po czym ruszył na przód z niesamowitą prędkością, bez trudu owijając się dookoła przywołanego ślimaka. Następnie otworzył szeroko paszczę, celem zagryzienia i pożarcia istoty. Nim jednak miał okazję wprowadzić plan w życie zamknął usta, w ostatniej chwili blokując nadciągające ostrze Gamabunty. Tymczasem Katsuyu wykorzystała chwilę nieuwagi węża rozdzielając się na setki osobnych kopii, które po chwili krótkiego odwrotu zaczęły łączyć się kilkadziesiąt metrów dalej. Wąż natomiast, korzystając z większej ilości miejsca zwinął się i oddali od dwójki przeciwników, wyrzucając jednocześnie złapane ostrze w powietrze.
-Bunta, olej! - ryknął Jiraiya, składając kilka pieczęci
-Ta jest! - odparł,wypluwając ogromną ilość żółto-brązowej cieczy
-Katon: Gamayu Endan! - krzyknął w tej samej chwili, łącząc oliwę i płomienie w gigantyczną falę ognia, która momentalnie pochłonęła fioletowego gada
Mimo że płomienie koncentrowały się prawie sto metrów od ropucha, to ogromne ciepło i tak było doskonale wyczuwalne w całej okolicy. Po kilku sekundach zarówno Gamabunta, jak i Jiraiya zaprzestali wykonywania technik i zaczęli się przyglądać wciąż płonącemu pogorzelisku.
-Mamy go? - zadał pytanie ropuch
-Cholera... Zrzucił skórę! - warknął białowłosy, zauważając niezwykle szybko wypiętrzającą się ziemię - Bunta!
-Wiem! - krzyknął, w ostatniej chwili łapiąc za wyłaniającego się spod gruntu gada - Szlag... - syknął zszokowany, widząc że zablokował jedynie ogon
Centralnie za nim natomiast pojawiła się przednia strona węża, który otworzył gębę tak szeroko że bez problemu mógł połknąć Gamabuntę. Zanim jednak zdążył się do niego zbliżyć jego pysk został przebity przez wyrzucone wcześniej ostrze żaby. Na szczycie tanta przyklękła blond włosa Senju, trzymając się krawędzi.
-Zamknij mordę! - krzyknęła
Ale zanim zdążyła wstać obok niej pojawił się czarnowłosy nukenin, wykonując cięcie ostrzem Kusanagi wystającym z ust. Lecz Tsunade uniknęła ciosu w ostatniej chwili, kontrując uderzenie przeciwnika potężnym sierpowym, który posłał wężowego z powrotem na ziemię.
"To było bezpośrednie trafienie..." - pomyślał z przerażeniem okularnik
-Phi... Nażarłem się przez ciebie wstydu... Masz farta że z dziurą w pysku ciężko jest przełykać... - warknął zdenerwowany Manda - Jeśli jeszcze raz się spotkamy to marny twój los. - dodał znikając w kłębach dymu, podobnie jak Katsuyu i Gamabunta
-Hehehe... Cios dalej tak samo silny... - stwierdził Sannin, podnosząc się z gleby - Ale to za mało by mnie zabić... Skoro nie chcesz mi pomóc, to trudno... - dodał z uśmiechem - Dalej mam jeszcze jedną opcję... A Konoha upadnie, prędzej czy później!
"Ta twarz..." - pomyślała blond włosa, widząc częściowo rozerwaną maskę przeciwnika
"Czyżby przejął czyjeś ciało?" - zapytał retorycznie sam siebie Jiraiya
-Tsunade... Możesz się regenerować naprawdę dużo razy... Ale to ja opanowałem nieśmiertelność! - syknął, powoli zanurzając się pod ziemię
-Do zobaczenia... - szepnął, Kabuto rzucając kilkoma papierowymi kulami o podłoże
Gdy powstałe w eksplozji bomb kłęby dymu zostały rozwiane, po dwójce nukeninów nie było śladu.
-Gh... Zbyt szybko zużyłam duże ilości czakry... Skutki uboczne zaczynają dawać o sobie znać. - jęknęła zmęczonym głosem, chwiejąc się na boki - A co z tobą? - zapytała zbliżającego się białowłosego
-Parę połamanych żeber... Nic wielkiego, przeżyję. - odparł, masując lewą stronę klatki piersiowej
-To dobrze...
-Tsunade-sama! - krzyknęła czarnowłosa uczennica Sanninki, zbliżając się z Tonton w rękach i Katsuyu, niosącą Naruto na grzbiecie, przy boku
-Shizune! Nic wam nie jest? -  spytała niepewnie
-Nie, jesteśmy cali. - odpowiedziała z uśmiechem - Z pomocą Katsuyu-sama zregenerowałam większość obrażeń swoich i Naruto.
-Świetnie... - stwierdziła cicho, a na jej skórze pojawiło się kilka zmarszczek - Możesz odejść, Katsuyu. - dodała, a przywołany ślimak zniknął w kłębie dymu
-Tsunade... - szepnął zaniepokojony Jiraiya
-Spokojnie, za jakiś czas wrócę do młodszej formy... - odpowiedziała szybko - Zabierzmy dzieciaka do miasta. Do Konohy ruszymy z rana. - dodała, spoglądając w błękitne niebo po którym płynęły małe chmury - I jeszcze jedno... Od dziś mów do mnie Godaime Hokage-sama!

*********

Tydzień później.
-P-potwór... - jęknął przerażony nukenin z Kiri-gakure, ściskając w drżących dłoniach ostrze otoczone czakrą
Chwilę później upadł na kolana a jego głowa potoczyła się po ziemi. Czarnowłosy chłopak w masce lisa i czarnym płaszczu przeszedł obok klęczącego trupa, ignorując tryskającą krew. Docierając do małego stawu u podnóża skalistej góry spojrzał jeszcze raz w głąb lasu. Pomiędzy drzewami można było dostrzec kilkanaście zakrwawionych ciał bandytów.
"Heh... Żałosne..." - stwierdził mentalnie Menma, zdejmując z twarzy maskę i zbliżając się do brzegu nad którym rozstawionych było kilka namiotów
"Ten gość nie był nawet joninem, nie było mowy o żadnym wyzwaniu..." - warknął lisi lokator Uzumakiego - "Po cholerę zdecydowałeś się pomóc tym wieśniakom? Równie dobrze mogłeś ich po prostu zostawić..."
"Bo bandyci mnie wkurwiają... Kradną, rabują, gwałcą... Myślą że mogą robić co im się tylko podoba... Tak żałosne robactwo nigdy nie powinno chodzić po tej ziemi..." - odpowiedział gniewnie - "A co do ludzi w wiosce... Oddali mi swoje zapasy, więc jakoś musiałem się im odwdzięczyć..."
"A ta okrągła sumka nie wystarczyła?" - parsknął sarkastycznie
"W tej osadzie pozostały ze trzy małżeństwa, starcy i dzieci... Reszta uciekła, pozostawiając swoich bliskich na pewną śmierć, lub zginęła." - stwierdził, przypominając sobie nędzę w wiosce - "Te dzieciaki chodziły głodne i ubierały się w stare szmaty tylko dlatego że ich rodziny to tchórze, którzy widząc atak bandytów uciekli w popłochu... Gardzę takimi ścierwami!" - warknął przywołując mentalny obraz jednego z Hokage - "Te dzieciaki nie były niczemu winne, a jedynymi którzy im pomogli były te pary... Trochę pieniędzy na pewno im się przyda po tym co się stało z ich domami."
"Phi... Odezwał się ten który nie znosi ludzi... Śmiechu warte..." - warknął
"To prawda... Nienawidzę ludzkości, ale to nie oznacza że pozwolę aby te dzieci miały całkowicie zniszczone dzieciństwo!" - odryknął Kuramie, klękając nad brzegiem stawu i napełniając pustą butelkę wodą
"Th... No to skoro już się z nimi uporaliśmy wracajmy do wioski, a potem ruszajmy dalej." - zaproponował biju
"Jeszcze nie..." - odpowiedział, biorąc duży łyk wody i spoglądając na zarośniętą krzakami i drzewami skalną ścianę obok stawu - "Musze przyznać... Nieźle ukryte!" - stwierdził z zadowoleniem, składając pieczęć
Gdy tylko Menma wyzwolił swoją czakrę obserwowany przez niego obszar zaczął się zniekształcać, by po krótkiej chwili ujawnić dużą, mocno podniszczoną kamienną budowlę. Czarnowłosy od razu uaktywnił swój Sharingan, i powolnym krokiem wkroczył między duże kolumny. Były bardzo stare, ale większość zachowała się w nienagannym stanie. Naprzeciw przedsionka kolumn znajdowało się szerokie wejście, prowadzące w głąb góry. Na ścianach obok tunelu wyryte były setki pieczęci, oraz coś co przypominało płomienie. Przed samym korytarzem, na podłodze znajdowała się pochylona kamienna tablica. Młody jinchuriki od razu podszedł do znaleziska.
-Co? To... To jest zapisane we współczesnym alfabecie? - zapytał zaskoczony, dotykając płyty - Zobaczmy...
Ty, który odkryłeś to miejsce,
Wielki wojowniku, ciekawski podróżniku,
Poszukujący potęgi, bogactwa, sensu życia,
Zawróć.
Bowiem to co zapieczętowane zostało dalej nie jest potęgą, nie jest techniką,
Lecz ciemnością, złem, Pustką,
Która pochłonąć może świat.
Wysłuchaj więc ostrzeżenia i odejdź,
Zapomnij o tym miejscu,
Albo przepadnij w ciemnościach!
"Co do..."
-Po tylu latach poszukiwań znaleźliśmy je... Pierwsze kinjutsu! - ryknął podniecony Uzumaki, rozbijając tablicę na kawałki i wbiegając do wnętrza góry
Już po pierwszych kilku sekundach usłyszał przesuwające się mechanizmy, po czym skoczył w górę, w ostatniej chwili unikając przebicia przez dziesiątki stalowych kolców. Następnie zaczął odbijać się od ścian, unikając wyłaniających się zewsząd ostrzy. Chwilę później wylądował na stabilnym podłożu i ruszył biegiem, składając jednocześnie pieczęcie.
-Suiton: Suijinheki! - ryknął wypluwając na ziemię dużą falę wody, która ugasiła większość płomieni formujących się przy otworach w ścianach
Swój maraton kontynuował przez kolejne dziesięć minut, unikając coraz to bardziej rozmaitych pułapek.
"Zauważyłeś to?" - zadał pytanie Kyuubi
"Ta... Od jakiejś minuty pułapki się powtarzają... Zresztą nie tylko one..." - stwierdził, zauważając przed sobą kałużę wody
Bez chwili namysłu złożył pieczęć i rozproszył iluzję, jednak wciąż znajdował się w tym samym korytarzu. Jedyną różnicą był fakt że stał pomiędzy dwojgiem ogromnych, kamiennych oczu wyrytych w skale. Miały one wzór Rinnegana. Nie wyczuwając już żadnego genjutsu Menma ruszył powolnym krokiem do przodu, by po krótkiej chwili znaleźć się w ogromnym przedsionku, po którym walały się resztki zniszczonych posągów lub fragmenty ścian. Samo pomieszczenie zbudowane było na kształt kwadratu którego trzy boki podzielone były przez osobne korytarze i wgłębienia. Jednakże uwagę Uzumakiego przykuła czwarta ściana, znajdująca się centralnie naprzeciw niego, albo raczej znajdujący się tam kufer.
-W końcu... - westchnął usatysfakcjonowany, robiąc krok naprzód
Dokładnie w tym samym momencie, niemal na środku sali pojawiła się niewielka grupa ludzi. Ubrani byli w czarno-białe szaty, a ich dłonie i twarze zostały zabandażowane.
-Eh... Jacyś shinobi się tu dostali? Upierdliwe... - warknął, spoglądając na nich swoim Sharinganem - Jeden, dwa, trzy... Dziesięciu? Biorąc pod uwagę że się tu dostaliście jesteście pewnie na poziomie joninów, ewentualnie chunninów... Zabawmy się chwilkę! - ryknął podniecony, a wzór jego lewego oka przybrał formę shurikena o czterech ostrzach
Dziesiątka przeciwników nie czekała ani chwili dłużej i rozproszyła się po całej sali, zbliżając do czarnowłosego z różnych kierunków. Jinchuuriki jedynie uśmiechnął się chytrze, wyciągając z kabury dwa kunaie i blokując atak ostrzem pierwszego przeciwnika. Bez namysłu wykopał go na środek sali, po czym zaczął unikać kolejnych dwóch lawin cięć i pchnięć. Gdy w końcu znalazł lukę w natarciu wrogów, szybkim ruchem podciał im nogi i wyskoczył w górę blokując atak z wyskoku kolejnego zabandażowanego, którego silnym ciosem posłał na przeciwległą ścianę. Gdy tylko wylądował zablokował cios pieścią piątego już przeciwnika.
-Wiesz, zaczyna mnie to powoli nudzić... Kończmy to. - szepnął, wbijając napełnione czakrą wiatru ostrze w bok głowy shinobi - Świetnie... A teraz... - zanim zdążył jednak dokończyć swoją wypowiedź został wykopany pod ścianę - Gha... Co do... - westchnął lustrując wzrokiem zabandażowanego
Ten powolnym ruchem złapał za wbity kunai, po czym wyjął go bez chwili zastanowienia. Wzrok Menmy przykuły natomiast sypiące się w tej samej chwili okruchy.
"To są... Lalki?" - warknął z niedowierzaniem Kurama
-Ta... Jednak pytanie brzmi skąd są kontrolowane... - stwierdził czarnowłosy, wytężając swój Mangekyo - Stamtąd, co? - dodał z niesmakiem, znajdując źródło nici czakry w płaskorzeźbie umieszczonej nad skrzynią będącą jego celem
Było to duże oko przypominające Rinnegan, lecz na każdym z trzech okręgów miał po trzy tomoe. Czakra wypływała z każdej z nich, oraz z samej źrenicy.
-Macie pecha... - warknął, wysuwając przed siebie dłoń w której zaczął wirować wiatr - Bo na takie sztuczki mam idealną technikę! - ryknął, ruszając na marionetki
Jednak te widząc technikę przeciwnika złożyły ręce, kumulując w nich żółto-pomarańczową czakrę w formie kuli.
"To jest... Bakuton!" - ryknął zaskoczony lis
-Cholera...  syknął jinchuurki, odskakując w bok przed bombami energii, które w zetknięciu ze skałą wytworzyły małe eksplozje - Hehe... Siła jak u Rasengana... Nieźle... Ale niestety, koniec zabawy. - warknął, rozpraszając uformowany w dłoni pierścień wiatru
Uwolniona fala powietrza bez większych problemów rozcięła nicie energii kontrolujące lalki. Wszystkie momentalnie opadły na ziemię bez życia. Jednak Uzumaki szybko rozwinął na ziemi zwój i po ugryzieniu się w nadgarstek oraz uformowaniu pieczęci uderzył w papier.
-Fuinjutsu: Keiji Bosshu! (Technika pieczętująca: Karna Konfiskata) - powiedział a spod dłoni wysunęło się dziesięć wiązek znaków, które pochwyciły marionetki i wessały je do zwoju - Mogły by być z nimi problemy... - szepnął, chowając rulon pod płaszcz - A teraz... Upragniona nagroda. - stwierdził, podchodząc do szkatuły
Nie miała ona zamka, lecz pieczęć obejmującą całą skrzynię. Czarnowłosy od razu uśmiechnął się zwycięsko, dotykając pieczęci i przesyłając do niej czakrę. Symbole natychmiast wycofały się i zniknęły, pochłonięte przez rdzeń pieczęci na zamku. Chłopak szybkim ruchem otworzył skrzynię, spoglądając od środka.
-Co do... Co to ma znaczyć!? - ryknął na całe gardło, silnym kopnięciem roztrzaskując skrzynie na kawałki - Gdzie jest zwój!? Ci bandyci na pewno go nie zabrali... Wiec kto, kurwa!? - dodał krzykiem, uderzając w ścianę obok
Nagle jednak jego wzrok przykuło coś w w resztkach kufra. Bez chwili namysłu podszedł i przykucnął, łapiąc przedmiot w drżące ze złości dłonie.
-Oczywiście... Wszędzie poznam ten zapach i czakrę... - syknął, zaciskając pięści i niszcząc kawałek skóry, po którym został tylko biały proch - Niech cię szlag, Orochimaru!!!

***********************************************************************************
Ja: JEST!  Udało się! Sumimasen za tak długie pisanie notki... Leń, szkoła, trochę problemów w domu... Ale udało mi się napisać te marne 12106 słów, bez początku i zakończenia. YAY!
Naru: To bierz się do pisania! Zostało trochę ponad 10 rozdziałów do końca Aktu I.
Fuu: I teraz twoja ulubiona część, powinno pójść szybko!
Ja: Też na to liczę! Wiec ludzie, skomentujcie żebym wiedział że czytacie i życzcie mi weny/ módlcie się za moją wenę/ lub przesyłajcie mi swą energię! Nie pogardzę niczym
Sayo

21 komentarzy:

  1. JEJ nowy rozdział. Tak się zastanawiam, kiedy memma nee-san dowie się że w naruto nee-san to nie otu-san lecz kto inny za pieczętował kyuubi'ego ??? Aaa tak przy okazji to mój memma nee-san w ramach zemsty aktualnie torturuje Hashirame-sepai ? Muhaha nie trawie go. Notka super
    Czekam na next
    Weny
    Naruko

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooooow... Normalnie słów mi brakuje na opisanie tego jak zaje**ście prowadzisz tego bloga!!! Zakochałam się w nim od pierwszej notki! Ty to masz wene koleś... Już nie mogę doczekać się kolejnego chapterka i 10M&A bo z chęcią poczytam coś innego niż tylko Psycho Busters... Więc mogę Ci tylko życzyć jeszcze więcej czasu i weny!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwanaście tysięcy... majgad, muszę cię dogonić xp
      Genialnie jak zawsze, brak słów no...
      Czekam na next, i w ogóle to cię podziwiam *.*
      Pozdrowionka od Ecl~!

      Usuń
  4. TO JEST GRUPA DUBBINGOWA A NIE SKANLACYJNA PIERDOŁO! XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdiał jak zawsze na poziomie czekam na następne rozdziały i już sie nieumie doczekać następnego życze weny i pisz jak najszybciej następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohayo! jestem nowa.chce się spytać kiedy będzie następny rozdział życzę ogromnej weny
    Sayuri Kusanagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naru: Coż, autor sam tego nie wie...
      Ja: Cicho siedź! Tak więc... Nie jest to pewne... Jeśli będę miał wenę to napiszę go szybko, a jeśli będzie mnie łapał leń to może się to strasznie dłużyć. Postaram się jednak napisać go jak najszybciej.

      Usuń
    2. to pisz (przesyła energie,pozytywne myśli i modli się o wenę jednocześnie,męczy się i kończy)

      Usuń
  7. Pamiętam jak swego czasu zacząłem czytać Twoje opowiadanie. Było to jakieś dwa lata temu, gdy to jeszcze nie przekroczyłeś dziesięciu rozdziałów. Z powodu problemów natury osobistej musiałem zaprzestać zajmowaniem się moim Hobby i odwróciłem się od kilku blogów które regularnie odwiedzałem. Teraz wracam i pozdrawiam pisząc duże AVE. Również chciałbym zaprosić na mojego bloga który dopiero raczkuje gdyż jest na nim jedynie pierwszy rozdział.
    http://the-pain-of-the-soul.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie nowy rozdział i jak zwykle nie zawiodłem się. całość walki została przedstawiona bardzo klarownie i za to plus. Nie wiem czego poszukuje Menna ale nie wróóży to niczego miłego dla Naruto. Chciałbym zobaczyć jego minę jak przeklina Orochimaru. Hehehe.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. oby pojawił się jak najszybciej.

    P.S. zapraszam na nowy rozdział na pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. Piszę, tylko że nie mam wpływu na to kiedy mam wenę + mam trochę nauki... Przez to są opóźnienia.

      Usuń
    2. wypij kawę i się postaraj wysypiać -_-(nie muszą noty być jakoś szczegółowe)

      Usuń
    3. Na święta noty nie dałeś , pisz pierdoło

      Usuń
    4. ani na nowy rok,PISZ PIERDOŁO

      Usuń
  10. Źycze weny mam do ciebie propozycje jak masz wene to napisz od razu dwa rozdziałyalbo pisz częściej a krucej bo czekanie 3 (albo i więcej) na rozdział to troszke nudne zapomina sie przez ten okres o czym były pozostałe rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  11. ciekawa historia

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    wspaniały rozdział jak zawsze, walka cudownie przedstawiona tak klarownie, ciekawe czego poszukuje Menma... ale mam wrażenie, że to nie będzie nic miłego dla Naruto...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  13. Super, że wróciłaś! :D
    Czekam na dalszy ciąg ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    rozdział cudny, a ta walka wspaniała, Naruto udało się wykonać rasengana, Menma juz stworzył nową technikę, co to za zwój jaki szuka Menma?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń