sobota, 31 grudnia 2016

Rozdział 30

Tak dla przypomnienia - założyłem drugiego bloga.
Jest to crossover universów Naruto i DxD.
Bendem happy jeśli zajrzycie i poczytacie xD :

(18+)

 

HAPPY NEW YEAR!!!

 

Zabójca stylu Yin

 

Lasy Taki-gakure.
-Fuj... Chyba wolę nie wiedzieć po czym jest ta puszka... - jęknęła kunoichi Konohy, wrzucając oblepioną ciemną mazią konserwę do worka.
-Ciesz się że większość z nich została już wypłukana przez wodę... - odparł przeszukujący trawy Sasuke - Chociaż część z tego śmierdzi tak jakby leżała tu ponad tydzień. - wyszeptał z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy, wrzucając kolejne odpadki do worka.
-Taa... W moim obszarze śmieci dużo nie było więc uwinęłam się szybko, ale tutaj... - dodała spoglądając na niemal pełne wory.
-Cóż... I tak jest tego mniej niż w obszarze z którego wypływa rzeka... Na tamtych kamieniach zatrzymała się lwia część odpadków. - odparł czarnowłosy, spoglądając w stronę odpływu jeziora - No ale biorąc pod uwagę że od początku pracują tam w dwójkę to nie powinno być problemów.
Tymczasem w pobliżu ujścia jeziorka Naruto i Fuu kończyli zbieranie puszek i plastikowych worków. Część zaklinowana była między szczelinami skałek lub znajdowała się na ich śliskiej powierzchni.
-Rozumiem... Więc w Konoha-gakure sporo się wydarzyło... - szepnęła zielonowłosa, wrzucając kilka pustych puszek do wora. - Akatsuki... Chcieli Kuramę?
-Tak. Martwię się... Skoro odważyli się zaatakować mnie, jinchuurikiego Konohy, to niemal na pewno spróbują pojmać także innych... - podsumował, zagryzając wargę. - Pięć osad jest wielkie, ma wsparcie daimyo oraz wielu silnych shinobi na czele z Kage... A Taki-gakure...
-Wiesz... Myślę że za bardzo się martwisz, Naruto. - odparła chłopakowi, wrzucając ostatnie z puszek do worka. - Mimo fatalnej sytuacji Taki przetrwało Trzecią Wojnę ponosząc nieduże straty dzięki doskonałemu ukryciu osady. Akatsuki tak łatwo nas nie znajdzie.
-Tak, ale...
-Poza tym nie tylko ty stajesz się coraz silniejszy, idioooto~. - dodała przeciągając ostatnie słowo i idąc w stronę brzegu. - A... Taki-gakure dalej ma kilka asów w rękawie.
-Eh... Jesteś zbyt optymistyczna... - westchnął ciężko blondyn, ruszając za zielonowłosą. - Ale może masz trochę racji... Ciągłe przejmowanie się... Raczej w niczym nie pomoże.
-No widzisz? Oho... Chyba też już skończyli... - zauważyła, kiwając w stronę dwójki z Konohy oraz dzieciaków z Taki. Uzumaki natychmiast ruszył w ich kierunku. Fuu uczyniła to samo.
-Szybko wam poszło. - żachnął Uzumaki, podchodząc do reszty.
-To my powinniśmy to powiedzieć... - odparł Sasuke, jeszcze raz spoglądając na kamienie u ujścia rzeki z jeziora. - Może i mieliśmy większy obszar, ale nie było tego dziadostwa aż tak dużo.
-Huh... Może masz rację. Prąd zniósł zapewne dużą część na skały. - wysunął wniosek niebieskooki spoglądając na falującą taflę wody. Po krótkiej chwili jego oczy powędrowały na zebrane worki ze śmieciami. - Co z nimi zrobimy? - zapytał dzieciaków.
-Zawsze zostawiamy je tutaj! Potem zabierają je shinobi. - odparła dziewczynka.
-Rozumiem... No dobra... - zaczął rzucając swój worek pod wysunięte w stronę jeziora drzewo. Pozostali szybko poszli w jego ślady. - Robota skończona.
-Dziękujemy za pomoc! (x2) - powiedziały dzieci, lekko się kłaniając. - Będziemy się już zbierać... Mama na nasz czeka! (x2) - dodały, odbiegając w stronę wioski.
-Aaa... To nic takiego... Naprawdę... - odrzekł blondyn, przecierając dłonią tył głowy.
-No no... Szybko się z tym uporaliście. - odezwał się nagle wyłaniający z pomiędzy drzew mężczyzna. Był to Shibuki, trzymając duży dzban z gorącą herbatą, a zaraz za nim szedł Kakashi, trzymający tackę z kubkami, oraz młoda dziewczyna, niosąca półmisek z bułeczkami.
-Wam natomiast coś się z tą herbatą nie spieszyło. - zauważył złośliwie młody Uchiha, rzucając przelotne spojrzenie swojemu sensei.
-Tym razem to nie moja wina! - obronił się momentalnie jounin.
-Jaaasne... - westchnęła ciężko różowo włosa.
-Cóż... To faktycznie nie wina Kakashiego-san. - odezwał się nagle brązowowłosy, otrzymując od shinobi Konohy pełnie niedowierzania spojrzenia. - Bo widzicie... Właścicielka herbaciarni usłyszała że pomagacie przy sprzątaniu wodospadu i postanowiła zrobić dla was poczęstunek w ramach podziękowania. A jak sami widzicie trochę tego naprodukowała... Hehe... - zaśmiał się niepewnie.
-Cóż... W takim wypadku chyba nie mamy na co narzekać. - zauważył Naruto, siadając pod niedużą skałą.
-Chyba masz rację. - dodała z zadowoleniem Fuu, siadając w jego pobliżu. Wkrótce dołączyli do nich również pozostali, rozlewając herbatę do kubków i zaczynając pałaszować jeszcze ciepłe bułeczki z nadzieniem owocowym. Jednakże oczy Naruto wylądowały na stojące z boku i jedzącej jedną z bułek dziewczynie która je przyniosła.
Była młoda, prawdopodobnie w ich wieku. Miała długie śnieżnobiałe włosy i równie jasną cerę; a ubrana była w również białe kimono z czarnymi akcentami. Jednakże najbardziej szczególną cechą była lniana opaska zasłaniająca jej oczy. Z jakiegoś powodu można było wokół niej wyczuć aurę... Dostojności.
-Em... Może przysiądziesz się do nas? - zapytał niepewnie Uzumaki, nie za bardzo wiedząc jakiej rekcji ma się spodziewać.
-Huh? M-mogę? - odparła równie niepewnym głosem dziewczyna.
-Mhm... - Fuu kiwnęła głową na potwierdzenie, przysuwając się do Naruto by zrobić jej miejsce.
Białowłosa, wciąż jakby nieśmiała, podeszła do grupki i usiadła na zwolnionym miejscu.
-Proszę... - zaczęła Sakura, podając jej kubek z ciepłym naparem.
-Ach... Dziękuję... - odszepnęła białowłosa, upijając trochę herbaty.
-Hmm? Nigdy cię tu jeszcze nie widziałam - zaczęła nagle zielonowłosa. - Nie jesteś z Taki-gakure, prawda?
-Huh? Nie, nie jestem. - odpowiedziała bez chwili wahania. - Przyjechałam tu razem z karawaną kupiecką.
-Więc jesteś... Córką jednego z kupców? - zapytała Sakura.
-Heh... Skąd! Po prostu podróżuję po kontynencie. - odpowiedziała z uśmiechem. - Raz dołączę do jednej karawany, raz do drugiej... A czasami zatrudniam kogoś by zaprowadził mnie do większych miast.
-Podróżujesz? Ale... - zaczął Sasuke spoglądając na opaskę wokół jej głowy.
-Chodzi o to? - zapytała, dotykając palcami tkaniny. - Nie potrzebuję oczu żeby podróżować i poznawać nowe miejsca oraz ludzi. - odparła radośnie. - Aaa... Zapomniałam się przedstawić. Wybaczcie!
-Nic się nie stało... - stwierdził cicho Uzumaki.
-Jestem Hikari. Miło mi was poznać... Em... - przedstawiła się, nie za bardzo wiedząc jak zwracać się do pozostałych członków grupy.
-Jestem Fuu!
-Mam na imię Sakura.
-Uchiha Sasuke.
-Naruto. Uzumaki Naruto.
-Rozumiem... Sakura, Sasuke, Naruto i Fuu... - wymieniła ich imiona, po kolei zwracając się w stronę każdego z nich. - A... Wasza dwójka? - zapytała, obracając głowę w stronę starszej części grupy.
-Ah... Ja jestem Mitsui Shibuki. - przywitał się zaskoczony przywódca Taki.
-Hatake Kakashi. - dopowiedział uprzejmie siwowłosy.
-Miło mi. - stwierdziła białowłosa, upijając kolejny łyk herbaty. - A więc... Po tym co powiedziałaś wnioskuję że jesteś z Taki, prawda Fuu?
-Tak.
-Rozumiem... A wy? - zadała kolejne pytanie zwracając się w stronę pozostałej trójki.
-Jesteśmy z Konohy. - odpowiedział szybko blondyn.
-Konoha-gakure, co? - szepnęła, odchylając się w tył. - Słyszałam że jest największą z osad shinobi...
-Nie wiem czy największą... Ale w porównaniu z Taki jest ogrooomna. - stwierdziła Fuu, specjalnie przedłużając ostatnie słowo.
-Hah... Rozumiem. - odpowiedziała z cichym parskiem śmiechu. - Może tam ruszę w następnej kolejności... - nagle dziewczyna drgnęła i zastygła w bezruchu. - Huh?
-Hmm? Coś się stało, Hikari-san? - spytała niepewnie Sakura.
-Nie słyszycie tego? - zapytała zaniepokojonym tonem. - Liście... W koronach drzew... Coś... Zbliża się... - przerwała, szybko obracając głowę w stronę lasu. - Nie... Zbliżają się!
-Kakashi-sensei! - krzyknął nagle Naruto, wyskakując przed grupę. Razem z jouninem szybko wykonali serię pieczęci.
-Doton: Doryuheki! - warknął siwowłosy, przykładając wraz z uczniem dłonie do podłoża.
Ściana utwardzonej ziemi w ostatniej chwili zasłoniła całą grupę przed dziesiątkami kunai wyrzuconych z koron drzew. Krótko po trafieniu w mur część ostrzy eksplodowała, poważnie uszkadzając strukturę prowizorycznej ściany a już chwilę później z listowia wyskoczyli liczni zamaskowani shinobi. Jednakże czas uzyskany przez utworzenie ziemnej ściany okazał się wystarczający aby drużyna Kakashiego zdążyła uformować okrąg wokół Hikari i Shibukiego.
-Ich opaski... To nukenini... - syknął młody Uchiha, analizując otaczających ich zabójców swoim Sharinganem. - Są z Ame-gakure.
-Taa... - stwierdził Naruto, lustrując ich wzrokiem. Część z nich miała na sobie podniszczone kamizelki. - Sensei?
-Sakura, Fuu-san. Zajmijcie się ochroną Shibukiego-san i Hikari-san. - nakazał cichym głosem. Dziewczyny lekko skinęły głową w zgodzie. - Naruto, Sasuke. Przeciwników jest około trzydziestu, z czego większość wydaje się być na poziomie chunnina. Poradzicie sobie?
-We dwóch, z tobą na czele? - zapytał z niewielkim uśmieszkiem Sasuke, składając pieczęć techniki ognia.
-Daj nam pięć minut... - dodał Uzumaki, formując kilka pieczęci.
-Rozumiem... W takim razie... - zaczął Hatake, poznając formowane przez blondyna pieczęcie. Bez chwili namysłu odsłonił swój Sharingan. - Zacznijmy!
Naruto nie czekając na rozwój wydarzeń zakończył formowanie pieczęci i, odbijając się od pleców swojego nauczyciela, wyskoczył w powietrze jednocześnie formując wokół siebie dziesiątki kryształowych shurikenów.
-Shoton: Shuriken Ranbu! - warknął, rozsyłając wirujące shurikeny w kierunku pozycji wrogów.
Nukenini nie pozostając biernymi natychmiast zaczęli odbijać nadlatujące ostrza, lecz ich ilość znacznie przerosła ich oczekiwania. Część ostrzy ominęła obronę zabójców, wbijając się części z nich w ramiona i nogi. Moment ten wykorzystał młody Uchiha, kończąc formowanie pieczęci. Natychmiast wydmuchnął w stronę shinobi dziesiątki ognistych pocisków, podpalając zarówno tych którzy wciąż opierali się naporowi kryształów jak i już zranionych, ostatecznie przełamując ich defensywę. Pozostałe shurikeny bez większych problemów zakończyły żywot szamotających się w agonii zabójców. Naruto szybko wylądował z powrotem na ziemi i, lustrując przeciwników wzrokiem, wyciągnął trzymane na plecach ostrze.
-Całkiem nieźle... - zauważył z wyraźnym zadowoleniem Kakashi, formując wokół dłoni dużą ilość energii błyskawic. - Chyba również powinienem wziąć to na poważnie. - dodał, ruszając wraz z uczniami na pozostałych przeciwników.
Tymczasem Fuu wraz z Sakurą wykorzystały powstałe zamieszanie by oddalić się od pola walki. W tej chwili biegły wzdłuż brzegu jeziorka, wycofując się w bezpieczniejsze miejsce. Znająca okolicę Fuu przewodziła formacji, podczas gdy Sakura ubezpieczała tyły; obie chroniąc biegnącego pośrodku Shibukiego który niosąc na plecach Hikari pozostawał całkiem bezbronny. Przez prawie minutę poruszali się nieprzerwanie taką samą prędkością, aż nagle Fuu stanęła jak wryta.
-Fuu? Co się... - zapytał brązowowłosy, lecz szybko pojął powód nagłego postoju.
Naprzeciw nich stał czarnowłosy shinobi o brązowych oczach w prostym ubraniu, z uszkodzonym ochraniaczem Taki zawiązanym na prawym, owiniętym czarnymi bandażami, ramieniu.
-Yo! Dawnośmy się nie widzieli... - zaczął z radosnym uśmiechem, ruszając w stronę grupy. - Fuu-chaaan~!
-Yi-Yi... - jęknęła drżącym głosem, niepewnie cofając się o kilka kroków.
-Yirai... - dokończył gniewnie Shibuki, wysuwając się na przód formacji.
Siedząca do tej pory na jego plecach Hikari ostrożnie wycofała się na tył grupy.
-Shibuki! Dawnośmy się... - powtórzył, lecz jego wypowiedź została momentalnie przerwana.
-Jak śmiesz tu wracać!? - ryknął brązowowłosy, tracąc nad sobą panowanie.
-Ara, ara... Czyli dalej rozpamiętujemy stare dzieje, co? - stwierdził, nerwowo pocierając kark. - A zresztą... Nie ma to większego znaczenia. No bo w końcu... - kontynuował, kumulując w prawym ramieniu duże ilości czakry. Czarne bandaże szybko pokryły się jasnymi napisami i zaczęły unosić wokół ręki. - Wróciłem tylko po to by cię zabić, Mitsui Shibuki! - dodał, z krzykiem rzucając się na dawnego przyjaciela.
Shibuki natychmiast przybrał pozycję bojową, przygotowując się na nadciągający atak. Gdy jednak miał już zablokować uderzenie czarnowłosego, został odrzucony przez nagły prawy sierpowy. Yirai nie czekając na kontrę wyprowadzał kolejne ciosy, Mitsui natomiast nieskutecznie próbował je zablokować. Ilekroć powstrzymywał uderzenie w brzuch, czuł ból na jednym z policzków; ilekroć zatrzymywał ciosy w głowę, obrywał w nogi albo w brzuch. Po kilku sekundach jednostronnej potyczki czarnowłosy, jakby znudzony przebiegiem starcia, silnym kopnięciem z półobrotu posłał brązowowłosego do wody.
-Shi-Shibuki! - krzyknęła zielonowłosa jinchuuriki chcąc ruszyć kuzynowi na pomoc. Nim jednak wykonał choćby krok, Yirai zwrócił się w jej stronę. Czując na sobie jego wzrok momentalnie zesztywniała, a przez całe jej ciało przeszedł silny dreszcz. Gdy tylko ruszył w jej stronę mimowolnie zaczęła się cofać, starając się uspokoić drżące ręce.
-Huh... Co jest Fuu? - zapytał z uśmiechem czarnowłosy, wyciągając rękę w stronę zielonowłosej. - Tylko nie mów że ciągle rozpamiętujesz tamto... Przecież to wtedy to były tylko dziecinne zabawy... - stwierdził z wciąż niezmiennym uśmieszkiem. - Ale wiesz... Razem z bratem trochę już wydorośleliśmy... Więc tym razem będziemy jak najbardziej poważni!
-N-Nie zbliżaj... - jęknęła spanikowanym tonem gdy Yirai wyciągnął w jej stronę dłoń.
Nim jednak mógł dotknąć zielonowłosej w jego stronę popędziło kilka shurikenów. Wyczuwając zagrożenie momentalnie odskoczył, odbijając ostrza przepełnionymi czakrą bandażami. Moment ten wykorzystała Sakura i, pojawiając się przed Fuu, rzuciła w nukenina kilka kunai z wybuchowymi notkami. Ten odruchowo zamachnął się dłonią, lecz nim bandaże zetknęły się z ostrzami nastąpiła seria kilku eksplozji które go pochłonęły.
-Nic ci nie jest? - zapytała zaniepokojona różowo włosa, odwracając się w stronę jinchuuriki.
-Uważaj! - odkrzyknęła.
Nim jednak kunoichi Konohy mogła w jakikolwiek sposób zareagować została wykopana w pobliskie drzewo. W chwili uderzenia wbiła się w korę by po chwili opaść na ziemię.
-Gha! - odkaszlnęła krwią.
-Eh... Irytujące... - westchnął Yirai, ponownie zwracając się w stronę Fuu. - A więc... - zaczął, ponownie zbliżając się do zielonowłosej.
Lecz gdy tylko wykonał krok do jego uszu dotarł niebezpieczny świst, który po raz kolejny zmusił go do odskoku. W miejsce w którym stał uderzyło kilka ostrzy wiatru, żłobiąc w ziemi głębokie nacięcia. Oczy nukenina momentalnie skupiły się na wykonawcy niebezpiecznej techniki; młodym blondynie który pojawił się przed Fuu.
-Nic ci nie jest, Fuu? - zapytał, spoglądając na nią przez ramię.
-N-Nie... Nic... - odpowiedziała niepewnie, wciąż trzymając się za drżącą dłoń co nie umknęło uwadze Uzumakiego.
-No bez jaj! - jęknął głośno Yirai. - Co to ma być? Zawody w przeszkadzaniu mi? - zapytał pretensjonalnie, wskazując na blondyna.
Ten jednak wydawał się go ignorować; zamiast tego jego wzrok wędrował po polu walki w poszukiwaniu pozostałych kompanów. Pomimo faktu iż dostrzegł Sakurę a Fuu i Hikari znajdowały się tuż za nim, to nigdzie nie mógł odnaleźć Shibukiego. Zapewne szukałby go dalej gdyby nie stojący naprzeciwko czarnowłosy.
"Szlag... Teraz lepiej będzie skupić się na nim." - stwierdził, widząc jak nukenin składa pieczęć i kumuluje czakrę. Jinchuuriki natychmiast przyjął pozycję bojową, uważnie lustrując oponenta wzrokiem.
-Poważnie... Najpierw ta różowa, teraz ty... - westchnął ciężko Yirai. Jego niezmienna radość w końcu zniknęła z jego twarzy, zastąpiona przez analityczne spojrzenie. - Tym razem upewnię się że nikt nie wejdzie mi w drogę. - dodał znacznie niższym tonem.
Czarne bandaże na jego prawym ramieniu momentalnie pokryły się jasnymi napisami i zaczęły unosił nad skórą. Nie czekając ani chwili dłużej brązowooki złożył lewą dłonią pieczęć i z ogromną prędkością skrócił dystans z blondynem, wyprowadzając kopnięcie od dołu z prawej strony. Jednakże Naruto widząc nadciągający kop jedynie wykonał delikatny odskok w tył po czym przeniósł ostrze do lewej dłoni, unosząc jednocześnie prawą w obronnym geście. W momencie w którym ręka blondyna się uniosła, zblokowała niespodziewany lewy sierpowy czarnowłosego. Oczy nukenina rozszerzyły się w szoku.
-Niezła technika... - pochwalił go Uzumaki, spoglądając na niego krwistoczerwonymi ślepiami. - Ale niestety dla ciebie... Genjutsu na mnie nie działa! - ryknął, zamachując się otoczonym czerwoną aurą mieczem.
Atak został jednakże momentalnie sparowany kunaiem przez Yiraiego, który następnie szybkim odskokiem oddalił się od Naruto. Jego brązowe oczy przenikliwie lustrowały gennina z Konohy.
-Ta czakra... Do tego demoniczne ślepia i wyostrzenie blizn na policzkach... - warknął pod nosem, analizując chłopaka. - Jinchuuriki? - wywnioskował niepewnie. - Cholera... Jakby jounin z Konohy nie był już wystarczającym problemem... Muszę ostrzec Suien-senseia... - szepnął w zamyśleniu. Nieoczekiwanie złożył w szybkim tempie kilkanaście pieczęci i ułożył palce w pobliżu ust. - Inton: Moso no Kiri! (Mgła Ułudy) - syknął, wydmuchując na ziemię chmary szarego dymu o bladej poświacie.
Gdy tylko zasłona dymna było gotowa złożył kolejne kilka pieczęci a następnie rzucił się do ucieczki. Nim jednak zdążył opuścić obszar mgły naprzeciw niego stanął przemoczony do suchej nitki Shubuki, dzierżąc w dłoni uformowany z wody długi miecz.
-Nigdzie się nie wybierasz, Yirai! - warknął brązowowłosy, przybierając pozycję bojową.
-Szlag... Nie mam na ciebie teraz czasu, Shibuki! - odparł zdesperowanym tonem, formując kolejne pieczęcie. Bandaże wokół jego ramienia ponownie zaczęły się unosić i błyszczeć jasnym światłem. - Inton: Jiko Rensa... (Łańcuchy Jaźni) - wyrecytował nazwę techniki, przygotowując się do szarży w zarośla.
Nim jednak dokończył technikę z pomiędzy jego ust chlusnęła krew. Z szokiem w oczach spojrzał w dół, dostrzegając czarne ostrze otoczone szkarłatną aurą przebijające jego klatkę piersiową. Powoli, wręcz z trudem, odwrócił głowę i spojrzał przez ramię na otoczonego całunem czakry biju Uzumakiego.
-Mówiłem ci... Genjutsu na mnie nie działa. - zauważył młody jinchuuriki.
-Iluzje na ciebie nie działają co? - zapytał, a jego usta wykrzywiły się w pewnym siebie uśmieszku.
-Co do... - jęknął zaskoczony jinchuuriki, widząc jak ciało jego przeciwnika dosłownie rozpada się w powietrzu.
-Inton: Bunshin no Jutsu... - wyszeptała ciągle uśmiechnięta kopia Yiraiego, anulując technikę i rozpadając się w nicość.
Gdy klon całkowicie zniknął wraz z nim rozproszyła się też mgła iluzji. Po liderze zabójców nie było ani śladu. Naruto szybko przykucnął, wbijając miecz w ziemię, po czym uderzył w nią zaciśniętą w gniewie pięścią.
-Cholera... Zwiał! - warknął. Otaczająca go szkarłatna aura powoli zaczęła wnikać w jego ciało, by już po chwili całkiem zaniknąć. Jego szkarłatne oczy również ponownie przybrały błękitny odcień.
-Nie ma sensu zamartwiać się tym w tej chwili, Naruto-san... - stwierdził Shibuki, podchodząc do jinchuurikiego. - Lepiej będzie jeśli pomożemy pozostałym.
-Huh... Tak... Masz rację. - westchnął ciężko. Jego wzrok natychmiast powędrował w stronę podnoszącej się z gleby Sakury. - Nic ci nie jest?
-Nie, nic... - odszepnęła. - Wyleczyłam większość obrażeń. - dodała. Blondyn jedynie porozumiewawczo kiwnął głową.
-Hikari-san?
-W porządku. - odparła spokojnie białowłosa.
-Fuu? - zapytał niepewnie, zwracając się w stronę zielonowłosej.
-N-Nic mi nie jest. - odpowiedziała, uspokajając wciąż drżące dłonie.
-Na pewno?
-Tak! - odpowiedziała, lekko podnosząc głos.
Blondyn jeszcze przez chwilę spoglądał na dziewczynę, po czym jego wzrok powędrował w stronę wciąż toczącej się bitwy pomiędzy zabójcami a shinobi Konohy. Przez chwilę nad czymś rozmyślał, a następnie ciężko westchnął.
-Nie mamy pojęcia czy nie czai się tu więcej silnych przeciwników... - wyszeptał, spoglądając na towarzyszy. - Bezpieczniej będzie wrócić. Ja i Fuu zajmiemy się ochroną Shibukiego-san oraz Hikari-san podczas walki, Sakura wesprze Kakashi-senseia i Sasuke. Jasne?
-Hai! (x4) - odpowiedzieli jednocześnie, ruszając za blondynem.
Shibuki ponownie wziął Hikari na barana aby przyspieszyć tempo biegu; podczas gdy Naruto pilnował przodu, a Sakura i Fuu tyłu oraz boków.
-Tylko kim do cholery był ten cały Yirai? - szepnął pod nosem w zastanowieniu Naruto. Mimowolnie spojrzał przez ramię w tył, na biegnącą Fuu. - I co on do cholery jej zrobił?

***********************************************************************************
Ja: Tak więc oto rozdział. Jak mówiłem - dość krótki (2965 słów) i pisał się opornie.
Naruto: No pisał się... Zacząłeś go w styczniu... Skończyłeś w grudniu...
Ja: Cicho siedź! Miałem natłok pomysłów i nie potrafiłem się skupić na jednym temacie.
Menma: Wciąż masz, autorze.
Ja: Ale teraz mam też drugiego bloga i tam uwalniam się od nadmiaru weny. Chociaż to i tak tylko jedno opowiadanie z prawie 10 pomysłów...
Fuu: Do tego fakt że na poważnie myślisz o związaniu przyszłości z pisaniem.
Ja: Fakt... No ale nic - to temat na inny termin. Może napiszę o tym jeszcze kiedyś...
Teraz następny rozdział piszę na Naruto Phenex, a potem zobaczymy.
A i pytanie do czytelników - chcecie dalej to nowe "Top 10 Manga & Anime"?
Liczę że rozdział się podobał (mimo że krótki) - mam też nadzieję że tym razem wena wróciła mi na dobre... Może będą się pojawiać częściej takie rozdziały - krótkie ale częstsze... Zobaczy się...
Napiszcie komentarz!
Sayo!
ps. Wkrótce w którejś z zakładek pojawi się mały spoilerek xP
ps2. Jak kogoś interesuje jak wygląda Hikari - tu macie mój jej szkic(czarno-biały) - kolorowy robiła moja przyjaciółka

piątek, 30 grudnia 2016

INROFMACJA!

 INFORMACJA!
(WAŻNE - czytaj całość)

Witam! (unika lecących zgniłych jajek i pomidorów)
Tak, tak... Wiem, najdłuższa przerwa w historii bloga - czuję się jak ostatni chuj przez tak długą przerwę...
Dla tych co stracili nadzieję nie zawieszam bloga... Chyba. W każdym razie nie kończę z pisaniem!
Ciężko mi się ostatnio wczuć w Naruto, może to przez fakt że już od kilku lat nie wychodzi manga, a może przez moje pierwsze rozdziały... Nie wiem. Postaram się dalej pisać, ale jest ciężko.
A teraz informacja dla osób które mimo wszystko chcą sobie poczytać coś powiązanego z Naruto i napisanego przeze mnie...
Stworzyłem drugiego bloga, i o dziwo pisanie nie idzie mi na nim najgorzej.
Jest to opowiadanie crossover NarutoDxD - i jeśli jesteście chętni, zapoznajcie się z nim; są już na nim wstawione dwa rozdziały.

(18+)

Naruto Phenex - Reborn of Existence

A termin wydawniczy w TEORII powinien wyglądać tak:
2 rozdziały na Naruto Phenex - 1 rozdział na Naruto Rikudou
Jednakże czuję że ten harmonogram będzie mnie ograniczał - lepiej żebym pisał to w co obecnie się wczuwam dzięki czemu nie powinno być takich przerw!

No i najważniejszy temat - kiedy rozdział na Naruto Rikudou Sennin?
Odpowiedź:
Pojawi się jutro.
O której godzinie?
Tego nie wiem - może z samego rana, a może minutę przed północą.

Jednak pragnę uprzedzić że może być strasznie krótki, trochę zmienił się mój styl pisania, więc ciężko mi się wczuć w klimat bloga.

niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 29

Gomenasai za lekkie opóźnienie! Brak weny jest jedynym winnym (wespół z leniem i Tokyo Ghoul:re xD)!
Dawido - wybacz człowieku, ale takie przypominanie mi że miałem wstawić rozdział... Nazwijmy to spamem, będę usuwał. Lekko mnie to już irytuje. Człowieku, ja wiem że miałem wtedy wstawić rozdział.

Riura Nee - dzięki!
ps. Zacząłem modyfikować kilka rzeczy w notkach które uznałem za słabe, źle wykonane lub zbyt naiwne i zbyt szybko zrealizowane... Głównie dlatego że boję się Naryi ;_;

Zmodyfikowałem rozdział 21, więc prosiłbym was abyście jeszcze raz go zobaczyli. Jest to dosyć istotne, bo troszeczkę zmieniło parę faktów które pojawią się i w tym rozdziale. Zmiany są od wbicia Mikoto do klanu Hyuga.
Także część scen z Fuu i Naruto uznałem za zbyt... Płytkie. Tak więc je także zmodyfikowałem.
Nie bijcie, ok?

Druga sprawa!
Rozdziały będą się jednak pojawiać co około miesiąc (+/- tydzień, dwa) inaczej albo się nie wyrobię, albo rozdziały będą kiepskiej jakości.

Następnego rozdziału nie będzie prawdopodobnie najwcześniej aż do końca kwietnia!
Wiecie, muszę pisać na konkurs.

 

Tajemnica przeklętej techniki

 

Poranek następnego dnia.
-Dobra, zostały jeszcze tylko wybuchowe notki. - stwierdził spokojnie Naruto, podchodząc do małej szafki w ścianie
Szybkim ruchem rozsunął zapieczętowane drzwiczki i spojrzał do wnętrza. Szafka była podzielona na pół poziomą, drewnianą półką na której leżało kilka pędzli, kałamarzy z atramentem oraz ze dwie książki. Pod nią natomiast znajdowały dziesiątki zwojów oraz dwie sterty kartek. Blondyn bez namysłu sięgnął dłonią w stronę tych ostatnich, wyciągając ich sporą ilość. Natychmiast odwrócił je i rozłożył w rękach, sprawdzając pieczęć znajdującą się na spodniej stronie. Po krótkiej chwili kiwnął jedynie głową i schował papierowe bomby do przyszykowanej kabury, zamykając i pieczętując wcześniej szafkę. Szybko rzucił okiem do wnętrza pokrowca, upewniając się że niczego nie zapomniał, a następnie przypiął go do lewej strony pasa. Wychodząc z pokoju złapał za swoje ostrze, które bez namysłu umiejscowił na plecach. Z przygotowanym do misji wyposażeniem zszedł po schodach na parter i po kilku sekundach wkroczył do kuchni. Przy stole na którym znajdowało się kilka kanapek siedział już przygotowany Sasuke, podczas gdy Mikoto zmywała naczynia.
-Gotowy? - rzucił szybko w stronę niebieskookiego młody Uchiha
-Tak, miałem trochę problemów ze znalezieniem bomb dymnych... - wyjaśnił siadając naprzeciwko i biorąc w dłoń jedną z kanapek - Po powrocie będę musiał zakupić nowe. - dodał, odgryzając kawałek pieczywa - Ble... Pomidor...
-O to się nie martw, Naruto. - odezwała się milcząca dotąd Mikoto - I tak muszę dzisiaj kupić trochę shurikenów, więc mogę też skoczyć po bomby. Ile potrzebujesz?
-Mogłabyś, kaa-san? Myślę że dwadzieścia sztuk wystarczy na jakiś czas. - odpowiedział uradowany
-Dobra. Załatwione. - stwierdziła, zakręcając wodę i siadając z kubkiem herbaty przy chłopakach - A więc gdzie ruszacie? - zapytała
-Taki-gakure. - odezwał się Sasuke
-Hmm... Taki, co? - wyszeptała biorąc łyk ciepłego naparu, lecz nagle jej oczy rozszerzyły się w szoku
Natychmiast odstawiła kubek i zniknęła z ogromną prędkością. Naruto i Sasuke spojrzeli na siebie zaskoczeni, po czym skierowali wzrok na drzwi kuchenne i ponownie spojrzeli w swoją stronę.
-To było... Szybkie. - zauważył niepewnie Uchiha, kończąc swoją kanapkę
-Taa... Zbierajmy się. Zostało nam dziesięć minut. - stwierdził jinchuuriki, niechętnie zjadając swoją kromkę i wstając od stołu
-Racja. Chodźmy! - odparł czarnowłosy, wychodząc z przyjacielem z kuchni i zatrzymując się przy wejściu
Po założeniu butów mieli już otworzyć drzwi, lecz nagle stanęli jakby sparaliżowani.
-Czekać mi tu! - ryknęła nagle z głębi domu starsza Uchiha
Obydwoje głośno przełknęli ślinę, zastygając w bezruchu. Po kilku sekundach z piętra zbiegła matka Sasuke, trzymając w prawej ręce mały zwój. Ciężko dysząc, pochyliła się w próbie złapania oddechu, jednocześnie wysuwając w kierunku jinchuurikiego trzymany przedmiot.
-Zwój?
-Huh... Znalazłam... - westchnęła z ulgą, prostując się - Fuu-chan zapomniała części ubrań które jej kupiłam. Co prawda w większości są to kimona i yukaty na uroczystości, ale wolałabym aby to ona je miała. Przekaż jej to, dobrze?
-Pewnie! - stwierdził z uśmiechem Naruto, chowając nowy zwój do kabury
-Pośpieszmy się, Naruto! - ponaglił blondyna Sasuke, wychodząc na zewnątrz
-Wiem! - odpowiedział, podążając za czarnowłosym - Kaa-san, nie przemęczaj się jak nas nie będzie, dobrze?
-Martwcie się lepiej o siebie! - stwierdziła, wychodząc przed drzwi - To wasza pierwsza misja rangi B! Macie mi wrócić w jednym kawałku, jasne?
-Tak jest! (x2) - odkrzyknęli z salutem, wskakując na pobliski dach
Natychmiast ruszyli z dużą prędkością w kierunku głównej bramy osady, przeskakując nad zadaszeniami i ulicami. Już po kilku minutach wylądowali na placu przed główną bramą. Pod ścianą stróżówki stał ich sensei, zaczytując się w pierwszej powieści z serii Icha Icha, a na ziemi obok niego siedział młody shinobi Taki. Sakura usadowiła się na wystającym ponad ziemię korzeniu pobliskiego drzewa. Naruto i Sasuke bez chwili zastanowienia zbliżyli się do reszty drużyny, unosząc dłonie w powitalnym geście.
-Ohayo Kakashi-sensei, Shibuki-san! - zawołał niebieskooki, przykuwając uwagę jounina
-Yo! - odparł z uśmiechem siwowłosy, chowając swoją lekturę do kabury
-O-ohayo... - przywitał się niepewnym głosem brązowowłosy, wstając z ziemi - Chyba możemy już ruszać, Hatake-san. - stwierdził widząc jak cała trójka nastolatków zebrała się przed swoim sensei
-Tak... Dobra, słuchajcie! - przemówił głośnym tonem skupiając na sobie całą uwagę - Shibuki-san nie wydobrzał jeszcze ze wszystkich odniesionych ran. Dotarcie do Taki zajmie nam więc znacznie więcej czasu. Do tego musimy dopilnować aby nikt mu nie zagroził w drodze do osady! - podsumował szybko cele misji - Będziemy się poruszać w formacji krzyżowej! Sakura, pójdziesz przodem. Będziesz wypatrywała ewentualnych przeciwników.
-Hai, sensei! - odparła bez namysłu
-Naruto i Sasuke, zajmiecie się obroną bokami i będziecie stanowić wparcie zarówno dla siebie jak i Sakury.
-Hai! (x2)
-Ja będę asekurował tyły. A jeśli wasza trójka nie będzie w stanie wygrać z napotkanym przeciwnikiem to zapewnię wam wsparcie... - podsumował - Wszystko jasne?
-Tak jest! (x3) - odkrzyknęli jednocześnie
-Huh... Twoja drużyna wydaje się być naprawdę zgrana, Hatake-san. - zauważył milczący do tej pory brązowowłosy, podchodząc do jounina
-Naprawdę? - zapytał retorycznie z nikłym uśmieszkiem formującym się na jego twarzy - Nie zawsze tak było... Ta trójka musiała włożyć mnóstwo ciężkiej pracy by choć częściowo naprawić relacje między sobą... Nawet teraz ich kontakty są dość oschłe, choć myślę że z czasem się do siebie zbliżą. - powiedział, spoglądając z nadzieją na drużynę - Polepszenie relacji między ludźmi wymaga mnóstwa czasu i pracy...
-Mnóstwa czasu, co? - wyszeptał, spoglądając w stronę lasu rozciągającego się za bramą
-No dobra, powinniśmy ruszać! - stwierdził Kakashi, ruszając razem z całą grupą w stronę wyjścia z osady
-Tak... Mimo ran chciałbym wrócić do wioski jak najszybciej, więc proszę, pospieszmy się. - odpowiedział natychmiast shinobi Taki, przyspieszając kroku
-Zrozumiano... No, ruchy!
-Hai, sensei! (x3) - odkrzyknęła jednocześnie cała drużyna 7, płynnie przechodząc w ustaloną formację

*********

Tymczasem na szczycie góry Hokage.
-Powiedz mi jak ty to robisz, Nagato? - zapytał białowłosy Sannin, pochylając się nad barierką - Przebywasz w Konoha już ponad miesiąc, a nadal nikt nie wykrył twojej obecności.
-Heh. Bariera otaczająca osadę ma jedną, zasadniczą słabość... Wykrywa jedynie osoby które ją przekraczają. - odparł z uśmiechem, stając obok swojego senseia - Wykorzystałem zamieszanie wywołane atakiem Orochimaru by ominąć jej zabezpieczenia.
-Nawet jeśli to dalej pozostają zabezpieczenia wewnętrzne i sensorzy...
-Sensei, jestem z głównej gałęzi rodu Uzumaki. Ochrona wewnętrzna nie jest nawet w połowie tak zaawansowana jak bariera, więc odszukanie i wykorzystanie jej luk nie było trudne... - zauważył chytrze - A oszukanie sensorów dzięki moim tłumiącym czakrę pieczęciom również nie było zbyt wielkim wyzwaniem, chociaż przyznaję że nie doceniłem klanu Yamanaka.
-Eh... Mimo że nie posiadasz już Rinnegana to dalej mnie zadziwiasz... - podsumował białowłosy, odwracając się i opierając plecami o metalową barierkę - Więc... Co teraz zamierzasz?
-Do czasu aż nie zdecydujemy się zabrać poważnie za trening Naruto? - zapytał, a uzyskawszy od mężczyzny potwierdzenie kontynuował - Zajmę się obserwacją Danzo... Ten szakal stał się stanowczo zbyt śmiały od śmierci Sandaime Hokage...
-Tak... Wykorzystanie kontaktów w klanie Hyuuga oraz ich dziedziczki by wspomóc zamordowanie jinchuuriki Taki-gakure. - zaczął z niezadowolonym grymasem
-Prawdopodobnie chciał pozyskać Nanabiego... Gdyby 'Korzeń' posiadł biju, do tego tak potężne, to jego wpływy polityczne znacząco by wzrosły... - stwierdził rudowłosy, wodząc wzrokiem po budowlach osady - Nie można mu pozwolić na dalszą samowolkę!
-Wykorzystał genjutsu by kontrolować jednego z shinobi Konohy, dziedziczkę Hyuuga... Co prawda Hiashi nie zostawił na nim suchej nitki, ale mimo to udało mu się uniknąć kary. - zauważył z niezadowoleniem w głosie Jiraiya - Ma duże poparcie i szacunek starszyzny. Już samo to sprawia że jest praktycznie nietykalny...
-I dlatego ktoś musi patrzeć na łapy tego starego szakala. - odpowiedział szybko Uzumaki
-Jednak to zbyt duże ryzyko...
-Gdybyś to był ty, sensei, to rada pod wpływem jego nacisków mogła by nakazać ci zaprzestanie obserwacji... Tymczasem ja... - wyszeptał ,wyciągając dłoń w stronę horyzontu - Mnie tu po prostu formalnie nie ma... A poza tym nie jestem shinobi Konohy i mam rangę S. Pierwsi lepsi ANBU mnie nie dorwą.
-Eh... Oni nie są pierwszymi lepszymi, Nagato... - westchnął żabi Sannin - To wyszkoleni, wypruci z uczuć mordercy... Istne maszyny do zabijania.
-Miałem już z nimi do czynienia... Dam sobie radę. - stwierdził pewnym tonem głosu czerwonowłosy - Naruto wykonuje obecnie misję poza osadą, prawda?
-Tak... Akatsuki i Orochimaru nie wykonują na razie żadnych ruchów. Myślę że przynajmniej w tej chwili powinniśmy skupić się na Danzo, a Naruto zostawić Kakashiemu. - powiedział białowłosy, odpychając się od barierki i ruszając w stronę schodów
-Eh, racja... - westchnął niechętnie, odwracając się tyłem do metalowego płotka - Jiraiya-sensei, miej oko na starszyznę i radę. 'Korzeniem' i Danzo zajmę się sam. - dodał, przeskakując przez barierkę
-Phi... Szpaner. - syknął Jiraiya, widząc jak jego uczeń w chwili zetknięcia z pochyłą powierzchnią skały znika

*********

Tydzień później, lasy Taki no Kuni.
-Na pewno jesteś w stanie już biec z taką prędkością, Shibuki-san? - zapytała biegnąca z przodu Sakura - Biegniemy już drugą godzinę, a z częścią twoich niezagojonych ran nie powinieneś się jeszcze przemęczać...
-Czuję się znacznie lepiej niż gdy wyruszaliśmy, Haruno-san. - odpowiedział spokojnie brązowowłosy - A poza tym jesteśmy już na terenie podlegającym pod Taki-gakure... Niedługo powinniśmy dotrzeć do celu. - dodał, przeskakując nad korzeniami które narosły na drogę
-Huh... Shibuki-san... Mogę cię o coś zapytać? - zaczął nagle niebieskooki
-Hmm? Oczywiście! O co chodzi, Uzumaki-san?
-Sprawdzałem wczoraj mapę i nie pamiętam by w kierunku w którym idziemy były jakiekolwiek zabudowania. - stwierdził, spoglądając na mężczyznę - Skoro nie kierujemy się do wioski to gdzie?
-Heh... Cóż, Taki-gakure jest... Specyficzna, nawet w porównaniu z pozostałymi osadami shinobi. - odparł natychmiastowo
-Specyficzna?
-Dokładne położenie głównej wioski jest trzymane w tajemnicy. Poza samymi shinobi Taki informacji o lokalizacji wejścia do osady nie posiada nikt. - wtrącił nagle Kakashi - Dzięki temu byli w stanie przetrwać Trzecią Wojnę bez ponoszenia tak ogromnych strat jak reszta mniejszych wiosek.
-Doinformowany jak na jounina przystało, Hatake-san. - podsumował z uśmiechem Shibuki - Jesteśmy prawie na miejscu... - dodał, skupiając wzrok na znajdującym się naprzeciw nich skalnym wzgórzu, zza którego dobiegał szum wody
Jednakże dokładne źródło hałasu pozostawało niezidentyfikowane z powodu gęstych koron drzew które ograniczały pole widzenia. Lecz gdy tylko drużyna wydostała się z kniei i dotarła na szczyt pagórka natychmiast dostrzegła źródło teraz już znacznie głośniejszego szumu.
-A więc powinienem chyba dopełnić honorów... - stwierdził brązowowłosy, wychodząc naprzód i wykonując lekki ukłon - Witam was w Taki-gakure! - dodał, rozpościerając ramiona na tle ogromnego wodospadu spływającego z wysokiego klifu
-G-gigantyczny... - wyjąkał Sasuke, spoglądając w górę, w miejsce skąd spływała woda
Poza ogromnym wodospadem, pomiędzy skałami i półkami skalnymi przepływały również mniejsze rzeczki formując po bokach mniejsze kaskady. Większość z nich wraz z głównym strumieniem wody wpadała do jeziorka u podnóża skarpy, z którego wypływała mała rzeka. Odpryskujące krople wody oraz lekka mgiełka w połączeniu ze światłem słonecznym formowały przy wodospadzie niewielką tęczę.
-Piękny... - szepnął młody jinchuuriki
-Oto i największa atrakcja turystyczna naszej osady, wielki wodospad Shoumyou. - oznajmił Shibuki, powolnym krokiem schodząc ze wzgórza w stronę tafli wody - Co powiecie na ciepłą herbatę i posiłek po podróży? W pobliżu jest herbaciarnia. Ja stawiam! - oznajmił, spoglądając przez ramię na drużynę siódmą
-Cóż... Chyba nie wypada odmówić. - stwierdził Kakashi, ruszając za przywódcą Taki - Idziecie? - zapytał odwracając głowę w stronę uczniów
-T-tak, sensei... - odpowiedziała po chwili Sakura, otrząsając się z oszołomienia wywołanego przez piękno oraz ogrom wodospadu i razem z pozostałą dwójką ruszając za swoim nauczycielem
Gdy jednak grupa przechodziła parę metrów od brzegu jeziora w oczy rzuciły się im liczne puste puszki i foliowe opakowania unoszące się na powierzchni wody.
-No nie... Znowu!? - jęknął załamany brązowowłosy, zauważając zaśmiecenie jeziora - No ileż można!?
-To miejsce... Często jest w takim stanie? - zapytała Sakura, zauważając kolejne odpadki wśród wysokich traw niedaleko od wody
-Niestety... Turyści z małą domieszką wandali potrafią napsuć krwi... - odpowiedział wyraźnie zirytowany - Co prawda aż taka ilość śmieci nie jest nagminnym problemem, ale i tak musimy regularnie oczyszczać całą okolicę...
-Zajmują się tym shinobi? - zadał pytanie Sasuke
-Przeważnie nie. Atrakcje turystyczne stanowią jeden z głównych środków utrzymania cywili, dlatego na ogół to oni dbają o jezioro oraz zabytki. - stwierdził natychmiast - Jednak wygląda na to że będę musiał przysłać tutaj jakaś drużynę... - nagle przerwał, a jego uwagę przykuł ruch w pobliskich krzakach
-Shibuki-sama! (x2) - krzyknęła nagle dwójka dzieci, wybiegając z zarośli - Ohayo! (x2)
-Aki! Iku! Uff... - odetchnął z ulgą, odkładając do kabury pospiesznie wyciągnięty kunai - Moglibyście się tak nie skradać!? - zganił chłopca i dziewczynkę
-Gomenasai! Chcieliśmy się dostać do jeziora jak najszybciej więc skorzystaliśmy ze skrótów. - odpowiedział czarnowłosy chłopczyk
-Kaa-chan poprosiła nas o posprzątanie części tych śmieci. - dodała brązowowłosa dziewczynka - Do wioski przyjechali jacyś ważni kupcy, i większość dorosłych jest zajęta.
-Rozumiem... Wiecie... Myślę że paru shinobi z Konohy chętnie wam pomoże, prawda? - zapytał z uśmiechem, odwracając głowę w stronę drużyny siódmej
-Ee... Co? - odparł niepewnie czarnowłosy
-Em... A co z tym obiecanym posiłkiem i herbatą po podróży? - zadał ostrożnie pytanie
-Herbaciarnia jest niedaleko. Przyniosę je tutaj. - odpowiedział spokojnie
-Shibuki-sama... Ten, no... Nasza zapłata obejmuje tylko eskortę, więc... - zaczęła różowo włosa, lecz lider Taki nie pozwolił jej skończyć
-Spokojnie, dopłacę! Możecie potraktować to jak zwykłe zlecenie rangi D. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko, Hatake-san? - zwrócił się w stronę siwowłosego
Momentalnie skupił się na nim również wzrok trójki uczniów.
-Przyjmujemy zadanie, Shibuki-san. - stwierdził z uśmiechem jounin, zaskarbiając sobie nienawistne spojrzenia reszty drużyny - Ale dopiszemy to do twojego rachunku.
-Eh... A tak chcieliśmy uciec od misji rangi D... - wyszeptał podłamany na duchu blondyn
-Arigatou! - podziękował nagle chłopiec - W niektórych punktach jeziora nurt wody jest bardzo silny i trochę się baliśmy tam podchodzić. - dodał, wyjmując z plecaka duży worek i ruszając razem z siostrą w stronę jeziora
-Szlag... - mruknął niechętnie Uzumaki - Nie mamy wyboru, prawda? - zapytał
-No trudno... - szepnął Sasuke, widząc 'niewinny' uśmiech senseia - Im szybciej zaczniemy tym szybciej uprzątniemy te wszystkie śmieci.
-Eh... Najlepiej będzie jeśli każdy z nas zacznie sprzątać określony obszar. - zaproponowała nagle Haruno - Sasuke-kun zajmie się północno-wschodnim brzegiem na prawo od wodospadu, Naruto oczyści obszar z którego wypływa rzeka, ja posprzątam obszar na lewo od wodospadu a Kakashi-sensei oraz Aki-kun i Iku-chan zaczną sprzątać brzeg...
-Przepraszam, ale nie mogę zostawić Shibukiego-san samego. Ostatecznie nasza misja eskorty wciąż trwa. - przerwał dziewczynie z przepraszającym uśmiechem na twarzy
-Eh... Wymigujesz się, co? - warknęła - Trudno... Więc gdy tylko skończymy oczyszczanie wody pomożemy wam na lądzie, dobrze? - dokończyła szybko
-Hai! (x2) - odparły jednocześnie dzieci, wyjmując z plecaka cztery worki i wręczając po jednym każdemu z członków drużyny siódmej
Same natomiast ruszyły w stronę wysokich traw z czwartym, zbierając po drodze kilka rozrzuconych papierów. Trójka shinobi z ciężkim westchnieniem ruszyła w kierunku jeziora.
-No dobrze. My chodźmy złożyć zamówienie do herbaciarni, Hatake-san. - stwierdził brązowowłosy, kierując się brzegiem w stronę drzew po lewej stronie wodospadu
-Shiii...
-Hej, słyszeliście to? - zapytał nagle młody jinchuuriki
-Hmm? Co takiego? - odparł przywódca Taki odwracając się w stronę chłopaka, który przykuł uwagę także reszty drużyny
-Taki jakby... Nie wiem, szept? - starał się znaleźć odpowiednie określenie dla usłyszanego odgłosu
-Buuu...
-Faktycznie coś słychać... - zauważył, siwowłosy, rozglądając się dookoła
Tymczasem twarz Shibukiego całkiem straciła swój kolor.
-Ja... Ja znam ten głos... - szepnął niepewnie, spoglądając w górę
-KIIIIIIIII!!!
-O cholera... - ryknął, gdy nagle niezidentyfikowany obiekt spadający z góry przyszpilił go do ziemi z siłą która wznieciła w powietrze niewielką chmurę pyłu
-Shibuki-san!? (x3) - krzyknęła zaskoczona trójka młodych shinobi z Konohy
-Auaaa... Boli... - jęknął w próbie podniesienia się z gleby
Jednakże ciężar na jego klatce piersiowej mu na to nie pozwolił. Po krótkiej chwili pył opadł na ziemię, ujawniając przyszpilającą chłopaka zielonowłosą dziewczynę.
-Ohayo, Shiubki... - warknęła złowrogo dziewczyna ze słodkim uśmieszkiem formującym się na jej twarzy
-F-Fuu... Po-posłuchaj, wszystko ci wyjaśnię...
-Hmm? Chętnie posłucham. - dodała groźnie - Wracam po treningu do domu i znajduję jedynie krótki liścik mówiący że udajesz się w delegację do innych wiosek.
-Rada na mnie naciskała... - odpowiedział natychmiast przepraszającym tonem - Musiałem wyruszyć już z rana... Przepraszam. - dodał, delikatnie rozczochrując jej włosy
-Eh... Następnym razem mów mi o tym. - dodała szeptem, wstając z kuzyna
-Dobrze. - odrzekł, dźwigając się z gleby - Przepraszam za to, Hatake-san.
-Nie, nie. Nic się nie stało. - odpowiedział brązowowłosemu przykuwając uwagę dziewczyny
-Huh? Ty jesteś...
-Hej, Fuu. - odezwał się nagle Naruto, zbliżając się w stronę trójki
-Na-Naruto? - zapytała niepewnie, odwracając wzrok w stronę chłopaka

*********

Tymczasem.
-Khe, khe... Ble...
-Orochimaru-sama! - krzyknął siwowłosy chłopak, widząc jak jego mistrz wypluwa duże ilości krwi - Cholera... Niezwłocznie przygotuję mocniejszą porcję leków. - dodał, ustawiając się przy pobliskim stole na którym znajdowały się liczne medykamenty
-Hehe... To ciało wytrzyma jeszcze miesiąc, góra dwa... Musimy rozpocząć przygotowania do Fushi Tensei... - stwierdził, odwracając głowę w stronę czterech shinobi - A więc Sasuke-kun wykonuje misję w Taki no Kuni? - zapytał klęczącego w pobliżu łoża przywódcę Czwórki Dźwięku
-Hai, Orochimaru-sama. - odszepnął bez chwili namysłu siwowłosy - Czy mamy podjąć jakieś działania?
-Nie... Jest z nim Kakashi i ten lisi bachor... Nie dalibyście rady niczego dokonać... - oświadczył pewnie - Poza tym on musi do mnie przyjść z własnej woli... Jeśli tak się nie stanie to siły Konohy ruszą za nami w pogoń... A w moim obecnym stanie taka sytuacja nie była by na rękę.
-Rozumiem Orochimaru-sama. - odpowiedział pokornie Sakon - Ale... Jak zamierzasz tego dokonać?
-Hehe... Musimy podburzyć jego pewność siebie... Pokazać mu jak jest słaby... - zaczął z jadowitym wręcz uśmieszkiem - Pierwszą część zrobił za nas już Itachi... Poważne zranienie Sasuke oraz jego matki z pewnością przynajmniej częściowo udowodniło mu że jest zbyt słaby... Teraz muszę jedynie ponownie uderzyć w czuły punkt... Khe, khe...
-Proszę, Orochimaru-sama. - wyszeptał Yakushi, podając Sanninowi szklankę z rozpuszczonym lekiem 
-Dziękuję Kabuto. - odparł, wypijając płyn... - Hehe... Długa zamierzasz się jeszcze ukrywać, dzieciaku?
-Widzę że twoje zmysły nie uległy stępieniu przez kiepski stan zdrowia, Orochimaru. - syknął męski głos z cienia w rogu pokoju
Po krótkiej chwili z czerni wyłonił się czarnowłosy chłopak w płaszczu i lisiej masce.
-Ty... - syknęła Tayuya, rozpoznając chłopaka
Momentalnie cała czwórka przybrała pozycję bojową. Jednak zamaskowany nie przejął się ich reakcją i ruszył w kierunku wężowego Sannina.
-Orochimaru, trzymaj swoje kundle na smyczy albo obedrę je z futra! - warknął, pozwalając swojej żądzy mordu rozlać się po pomieszczeniu
-Hehehe... Sakon, wystarczy. - powiedział w stronę swoich podwładnych
-H-hai... Orochimaru-sama... (x4) - syknęli jednogłośnie, odczuwając ogromną presję czakry i emocji czarnowłosego
-A zatem, Menma-kun...
-Uprzejmości na bok, Orochimaru... Interesuje mnie jedna z posiadanych przez ciebie technik. - stwierdził zimnym głosem - I jestem gotów słono za nią zapłacić...
-Kukuku... Naprawdę? Cóż, przybywasz w idealnym momencie... Khe, khe... - stwierdził, zanosząc się kaszlem - Hehehe... Jak sam widzisz moje ciało jest w fatalnym stanie... Każde z moich ciał jest w bardzo podobnym po upływie kilku lat... Dlatego muszę znaleźć sposób by opóźnić osłabianie moich kolejnych 'pojemników'... I postanowiłem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
-Co masz na myśli? - zapytał Menma, lustrując Sannina wzrokiem
-Hehe... To raczej zadanie dla Akatsuki, ale jestem gotów oddać ci to czego pragniesz w zamian za wynajęcie ich. - stwierdził z chytrym uśmieszkiem
-Wiec co mają zrobić? - zadał pytanie wężowemu
-Kabuto!
-Hai. - szepnął okularnik, rzucając w stronę Uzumakiego mały zwój
Chłopak złapał go i bez namysłu rozwinął, szybko zagłębiając się w jego treść. Jego oczy momentalnie rozszerzyły się w zaskoczeniu.
-Haha... Sprytne. - stwierdził, chowając zlecenie do kabury - Umowa stoi... Ale spróbuj mnie wyrolować a...
-Spokojnie... Nie jestem głupi. Ściąganie na siebie większej uwagi Akatsuki nie jest mądre. - zauważył z uśmiechem - Pozostaje jedynie kwestia której chcesz techniki?
-Tej którą znalazłeś w zapomnianej świątyni w Yu no Kuni... - stwierdził, wywołując na twarzy Sannina szok - Chcę Jigoku no Kuchiyose!

***********************************************************************************
Ja: Fiu... W końcu!
Naru: Ale i tak zeszło szybciej niż zazwyczaj.
Fuu: Dziwisz się!? To jest dość krótkie.
Ja: Ale jest dość szybko...
Naru: Taa... Zmieniasz się w Polsat. Przerywasz w najlepszym momencie.
Ja: Wiem... No nic. Liczę że rozdział się podobał. Nie zapomnijcie skomentować!
Sayo.
ps. Jak skończą się anime z tego sezonu to zacznę pracę nad nowym Top 10!

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 28

Yo! Na początek troszkę info...
Zaktualizowałem zakładkę "Główni Bohaterowie" o prawdziwy wygląd Mangekyo Mikoto, tak więc osoby o słabszej wyobraźni mogą już dowiedzieć się jak wygląda (takie małe dziadostwo, a pół godziny modyfikowania zwykłego Sharingana xD).
Eclette - prośba, jeśli piszesz komentarz i potem go usuwasz to nie pisz kolejnego jako odpowiedź do usuniętego, tylko napisz następny, ok?
Rozdział dedykuję Dawido... Który kapkę za mocno próbuje na mnie wywrzeć jakiś wpływ xD
No i pozdrowienia i powodzenia dla Naryi która jako jedna z nielicznych dalej pisze niezły blog o Naruto... I zmaga się z maturami. Powodzenia!
Dla ciebie Eren też powodzenia!
A teraz...
Ooooogłoszenia parafialneeeee!
Ok! Biorąc pod uwagę że pisanie rozdziałów po 10000 słów zajmuje mi tyle ile zajmuje od dziś będą się one pojawiać bardzo rzadko - w zamian postaram się pisać regularne rozdziały po ok. 3500 słów, powiedzmy co 2 tyg.( max. miesiąc) może szybciej, jeśli wena dopisze. Lub większe ale wtedy może to zająć dłużej.
Teraz mam też pisać opowiadanie na konkurs wiec może się to jeszcze wydłużyć.
Z całego serca, SUMIMASEN!!!
Aaa, nowe Top 10 M&A pojawi się... Kiedyś xP 


Zapraszam do czytania i komentowania.

Na tropie prawdy

 

 Dwa tygodnie później, południe.
-Katon: Goukakyu no jutsu! - krzyknął młody Uzumaki, wydmuchując nad lustro wody niestabilną kulę ognia
-Eh... Jesteś beznadziejny, Naruto... - jęknęła zrezygnowana Mikoto, widząc płomienie wielkości zaciśniętej pięści unoszące się jakieś dwadzieścia centymetrów przed twarzą blondyna - Nawet Sasuke mając prawie dziesięć lat tworzył większą technikę...
-Huh... Huh... To nie jest proste... - odpowiedział zadyszany, przecierając pot z czoła - Samo skumulowanie czakry ognia to mordęga...
-Jakim cudem to może być trudne... - szeptała pod nosem całkowicie podłamana na duchu Uchiha - Przecież opanowałeś już dwa żywioły... Jak więc... - przerwała nagle swoją wypowiedź, spoglądając na przybranego syna jakby właśnie doznała olśnienia - Może właśnie dlatego...
-Huh? Jak to? - zapytał zdezorientowany chłopak
-Cóż... Do tej pory opanowałeś tylko Futon i Doton. Możliwe że kumulując czakrę Katon, twoje ciało podświadomie źle konwertuje energię. - wysunęła swoją hipotezę, odchylając się do tyłu
-To możliwe?
-Oczywiście... Każdy rodzaj czakry zbiera się przecież w inny sposób. - odparła, przypominając sobie podstawy, jeszcze z czasów akademii - Czakra Katon absorbuje ciepło z organizmu, Futon łączy się z wdychanym i pompowanym przez krew powietrzem, Raiton synchronizuje się impulsami wytwarzanymi przez mózg, Doton absorbuje niewielką ilość składników mineralnych z całego organizmu, a Suiton wykorzystuje wodę z naszych ciał.
-Czyli... Moje ciało nie jest w stanie przyzwyczaić się do energii ognia? - odezwał się niepewnie
-Prawdopodobnie. Może jesteś jeszcze za młody, albo to wina twojego Kekkei Genkai lub Kyuubiego. - wysnuła kolejną hipotezę
-A co ma do tego mój Shoton? - zapytał zaskoczony
-Jak to co... Aaa, fakt! Możesz o tym nie wiedzieć... - zaczęła swój wywód - Czasami osoby z Kekkei Genkai mają problemy by opanować żywioły nie wchodzące w skład ich zaawansowanych zdolności. Raz połączona czakra zostaje zapamiętana przez organizm, przez co ciężej jest przyswoić pozostałe natury.
-Rozumiem... Ale to dalej jest możliwe, prawda? - zagadnął z nadzieją blondyna
-Niestety sytuacja komplikuje się w przypadku Mutacji... - powiedziała, zagryzając wargę - W przypadku takich jutsu kumulacja czakry przebiega podświadomie, co powoduje jej niewielką mutację. Powstałe w ten sposób Hen'i Kekkei Genkai jest znacznie potężniejsze od swojej naturalnej formy, choć przez stałe mieszanie czakry utrudnia korzystanie z innych żywiołów. - podsumowała Mikoto
-Rozumiem... Ale... - zaczął, a na jego twarzy uformował się zadowolony uśmiech - Poza Shotonem mam jeszcze Rinnegan! A z nim być może uda mi się ograniczyć negatywne efekty mutacji!
-Ph... Haha... Jesteś niepoprawnym optymistą... - roześmiała się, zasłaniając dłonią usta - Dobrze że wspomniałeś o swoim dojutsu... Jiraiya-san i Nagato-san poprosili mnie bym zaczęła z tobą podstawy treningu. - dodała, szukając czegoś w swojej torbie
-Hę? - jęknął zaskoczony - To Ero-sennin uznał że mogę już rozpocząć ten treningi!? I to z tobą?
-No cóż... Z moim Sharinganem z pewnością dałabym radę czegoś cię nauczyć, ale tym razem nie będziemy korzystać bezpośrednio z dojutsu... Mimo wszystko dalej nie wyleczyłeś wszystkich objawów zatrucia. - powiedziała, dalej przeszukując swoją torbę - Jest inna rzecz którą musisz sobie na razie przyswoić.
-Inna rzecz?
-Mam! - krzyknęła, wyciągając obwiązane sznurkiem prostokątne kartki - Trzymaj! - dodał, podając podopiecznemu jeden z papierów
-Karty czakry? Przecież już sprawdzałem swoje powinowactwo... - zaczął pewnie blondyn
-Nie sprawdzałeś. - stwierdziła pewnym tonem Uchiha, pokazując chłopakowi trzymaną między palcami kartkę
Jej powierzchnia została zabarwiona na czarno, a sam materiał po krótkiej chwili rozpadł się, nie pozostawiając po sobie śladu.
-To jest...
-Ten papier został stworzony z tego samego rodzaju drzew co papier do wykrywania natur czakry. Z tą różnicą że użyto innej techniki przy ich produkcji. - zaczęła swą wypowiedź - Dzięki temu są jednym z niewielu sposobów sprawdzenia czy twoje ciało preferuje Yin lub Yang.
-Preferuje? - przerwał szybkim pytaniem monolog przybranej matki
-Cóż... Yin i Yang są wyjątkowym rodzajem czakry. Nawet jeśli nie masz wrodzonych predyspozycji do władania jednym z nich, to możesz wytrenować swoje ciało i umysł tak aby je nabyć. - kontynuowała po chwili
-Czyli że... Inton i Yoton nawet na najwyższych poziomach mogą być nie wrodzone, a nabyte?
-Dokładnie... Ale żeby skupić się na jednym z nich, musimy najpierw dowiedzieć się które z preferencji posiadasz. - odpowiedziała, podając jinchuurikiemu kawałek papieru
-Heh... Dobra... - szepnął zamykając oczy i kumulując czakrę - Ha!!! - ryknął, przesyłając w jednym momencie całą zebraną energię do kawałka zżółkłego papieru - Huh? - westchnął z zaskoczeniem, otwierając oczy
Trzymana przez niego kartka zabarwiła się u góry na czarno, a u dołu na biało. Ale tym co naprawdę zaskoczyło jego i Uchihę było ułożenie barw. Obydwa kolory zdawały się zlewać ze sobą w centrum karty, formując coś na kształt spirali otoczonej z dwóch stron różnym tuszem. Jednak pod wpływem wciąż napływającej czakry Naruto papierek po krótkiej chwili rozpadł się, nie pozostawiając po sobie śladu.
-Ciekawe... - stwierdził opierający się plecami o pobliskie drzewo czerwonowłosy shinobi
-Nagato-san? Długo już tam stoisz? - zapytała, zaskoczona obecnością mężczyzny
-Kilka minut. To drzewo jest całkiem wygodne. - wyraził swoje zdanie z uśmieszkiem - Dziwię się że nie zauważyliście mnie wcześniej... Operacja jednak dała ci w kość, prawda? - zapytał, spostrzegając obejmujące jej szyję i część ramion bandaże
-Trochę, ale to nic dziwnego... Wycięcie takiej ilości zwęglonej skóry i zastąpienie jej zdrową nie jest proste... Cieszę się że w ogóle mogę ruszać ramionami. - stwierdziła, oddychając z ulgą
-Mimo wszystko w porównaniu do operacji Lee, twoja wygląda bardziej jak trochę bardziej skomplikowany zabieg. - zauważył milczący dotąd blondyn
-Eh... Prawda... Całe szczęście że tamta też poszła dobrze... - potwierdziła bez namysłu
-Taa... Widziałeś już wcześniej takie zabarwienie kart, wujku? - zapytał natychmiast starszego Uzumakiego chcąc zmienić temat
-Mhm... To Onmyoton, szósty rodzaj czakry. - powiedział
-Onmyoton? - odszepnął zaciekawiony chłopak
-Nagato-san, wchodzisz w sferę mitologii. - oznajmiła lekko rozbawiona czarnowłosa
-To nie żaden mit a faktyczne jutsu. - stwierdził pewnym tonem głosu - Zresztą istnieją techniki oparte na tej samej zasadzie.
-Onmyoton to zupełnie co innego niż Inyoton. - zauważyła Uchiha
-Mylisz się, Mikoto-san. Może nie bezpośrednio, ale jednak te sztuki opierają się na podobnej zasadzie. - zaczął czerwonowłosy - Techniki Inyoton wykorzystują zarówno Inton jak i Yoton. Natomiast Onmyoton łączy te dwie zdolności w jedną potężniejszą.
-Szkoda tylko że to teoria. Nigdy jeszcze nie udało się uformować jutsu Yin-Yang, a próbowano już na długo przed narodzinami Konohy... Na dodatek wiesz jak kończyły się eksperymenty nad tą sztuką, prawda?
-Każdy shinobi który badał szósty gatunek czakry nie potrafił ustabilizować swojej czakry. Tym ludziom brakowało czegoś. Jednego pierwiastka, jednego elementu który ochroniłby ich przed całkowitą destabilizacją energii. - odpowiedział Mikoto, wskazując na siostrzeńca - Tym brakującym pierwiastkiem był Rinnegan.
-Destabilizacja czakry... Nie żeby coś ale... Wyjaśni mi ktoś o co chodzi? - poprosił lekko zdezorientowany jinchuuriki
-Nigdy o tym nie słyszałeś, Naruto? - zapytała czarnowłosa - W sumie to nic dziwnego.
-Dlaczego?
-Mało osób interesuje się historią czakry, a jeszcze mniej ma ochotę ją badać... Z tego powodu nasza wiedza o niej jest mocno ograniczona. - odparł niebieskookiemu - A wracając do twojego poprzedniego pytania... Czakra to moc życiowa która krąży w każdej istocie... Gdy u kogoś następuje destabilizacja, lub jak kto woli fluktuacja czakry, mutuje on w niekontrolowany sposób... Oczywiście nie występuje ona jedynie w przypadku Onmyoton. - zauważył, spoglądając w niebo - Dla przykładu, jeśli czakra użytkownika Doton się zdestabilizuje to jego ciało nieodwracalnie zamieni się w skałę.
-Nie miałem o tym pojęcia... Więc korzystanie z czakry jest aż tak niebezpieczne?
-Cóż... Przypadki takich fluktuacji energii można zliczyć na palcach jednej ręki, więc nie jest to powszechne zjawisko. - podsumował czerwonowłosy - Ale ty nie masz się o co martwić... Rinnegan w pewien subtelny sposób stabilizuje czakrę swojego posiadacza i potrzeba by niewyobrażalnej siły by to zmienić.
-Co nie zmienia faktu że na razie zajmie się podstawowymi jutsu! Onmyoton to na razie zbyt wielkie ryzyko. - stwierdziła czarnowłosa stając na równe nogi - Auć! Cholera... Ciężko jest się do tego przyzwyczaić... - syknęła, delikatnie pocierając ramię
-Mikoto-san, Akatsuki poluje na jinchuurki! Naruto z obecnymi zdolnościami nie ma żadnych szans na...
-Wybacz wujku, ale tym razem muszę się zgodzić z kaa-san. - przerwał mu młody Uzumaki
-No widzisz? Słyszałaś go... Zaraz, co!? - zadał pytanie, całkowicie zaskoczony jego słowami
-Onmyoton to szósty rodzaj czakry. To sztuka wykraczająca poza ramy normalnych technik. - zaczął, spoglądając na swoje dłonie - Opanowanie tej czakry będzie wymagało niesamowitych umiejętności, a ja nie zapanowałem jeszcze nawet nad wszystkimi aspektami Rinnegana... Cholera, w tej chwili nie jestem nawet w stanie opanować trzeciego elementu żywiołu... Najpierw muszę opanować wszystkie podstawy, inaczej to szkolenie będzie zbyt niebezpieczne.
-Widzisz, Nagato-san?
-Eh... Przyznaje że do bezpiecznych ten trening należeć nie będzie... No trudno... - westchnął, zrezygnowany - Zajmiemy się tym kiedy uznasz że będziesz gotowy, albo gdy nie będziemy mieli innych wyborów, jasne?
-Ta jest! - odkrzyknął zadowolony niebieskooki
-A tak przy okazji... Nie mieliście dzisiaj otrzymać kolejnej misji? - zapytał zaciekawiony
-Hmm? Mieliśmy a co... Jasna cholera! - blondyn ryknął na całe gardło, składając pieczęć i wyskakując na pobliski dach z siłą wystarczającą by lekko ubić ziemię w miejscu w którym stał
Już po krótkiej chwili zniknął wśród budowli Konohy. Dwójka shinobi popatrzyła na siebie zaskoczona po czym wybuchła śmiechem.
-Hahaha... Wypisz wymaluj Kushina. - stwierdziła uśmiechnięta Mikoto
-Ho... Więc nawet po zostaniu shinobi jej nawyki nie zanikły? - podpytał Uchihę
-Nie. Chociaż gdy wyszła za Minato to sporo rzeczy się zmieniło...
-Mówisz?
-Tak... Na przykład...

*********

Górski cmentarz.
-Kuso... - warknął czarnowłosy chłopak gdy w jego dłoń trafiło niewielkie wyładowanie elektryczne - Dobranie się do nich jest trudniejsze niż myślałem... - stwierdził po chwili, opadając na krzesło
Jego wzrok ponownie zatrzymał się na leżącej na stole marionetce ze starej świątyni z otwartym mechanizmem klatki piersiowej. Poza powłoką zewnętrzną wszystkie lalki posiadały liczne zabezpieczenia wewnętrzne. Sprawiało to że zbadanie ich było wyzwaniem nawet dla wprawnego lalkarza, a co dopiero dla żółtodzioba nie znającego nawet Kugutsu no jutsu. Te braki chłopak był jednak w stanie przynajmniej częściowo zanegować Sharinganem.
-Eh... Na tym chyba muszę zakończyć... - wyszeptał zmęczonym głosem, dezaktywując swoje dojutsu - Dalsze próby mogły by się źle skończyć.
"Pff... Nie rozumiem cię. Po co w ogóle poświęcałeś na to czas?" - spytał zanudzony Kurama
"Chciałem się dowiedzieć w jaki sposób zaimplementowano im Bakuton." - odparł psychicznie - "Zwykłe lalki nie posiadają żadnych specjalnych zdolności, a właśnie za takie je brałem..."
"Myliłeś się?"
"Taa... Są niezwykle specyficzne. Przypominają ludzi, ale posiadają liczne cechy które je odróżniają" - zauważył, masując nasadę nosa
"O czym ty mówisz? Jak dla mnie wygląda całkiem jak człowiek." - stwierdził najsilniejszy z biju
"Przedłużony mostek i dodatkowe sześć żeber łączących to przedłużenie z pozostałymi raczej ludzką cechą nie jest." - stwierdził sarkastycznie - "Na dodatek w wielu miejscach znajdują się dodatkowe chrząstki czy kości, które tylko w kilku przypadkach dają jakiekolwiek korzyści."
"Może wzmacniają całą konstrukcje? Albo spełniają funkcje na które nie zwracasz uwagi..."
"Nie. Mógłbym zrozumieć dodatkowe żebra, ale ta tkanka chrzęstna jest całkowicie zbędna dla lalek..." - odpowiedział, przejeżdżając palcami po otwartej klatce piersiowej marionetki - "Jednak wewnątrz torsu nie ma żadnego mechanizmu, pieczęci czy przedmiotu który wymagałby zwiększonej ochrony, więc dodatkowe żebra również tracą sens..."
"Marnowanie cennych materiałów na takie szczegóły nie byłoby mądrym posunięciem..." - warknął niepewnie lis
"Nie... Jednak to co znaleźliśmy w świątyni jest wystarczające bym mógł wysnuć inną hipotezę." - zaczął, biorąc głęboki oddech - "Zarówno na ubraniach marionetek jak i w świątyni widnieje wiele symboli słońca zamkniętego w sierpie księżyca. Ich występowanie w takiej ilości nie może być przypadkiem." - stwierdził, krzyżując ręce na klatce piersiowej - "Mędrzec nie mógł oddać tego kinjutsu pod ochronę pierwszym lepszym mnichom. Potrzebował zaufanych ludzi... A kto jest bardziej wiarygodny niż własna rodzina?"
"Więc... Twierdzisz że te marionetki zostały wykonane przez bliskich staruszka?" - zapytał zaskoczony - "Możliwe, ale to nie wyjaśnia znaczenia tych nadprogramowych elementów..." -
"W normalnej sytuacji miałbyś rację... Ale te marionetki nie zostały wykonane PRZEZ jego bliskich, a z NICH..." - stwierdził, gładząc się po brodzie
"Co?! A więc oni..."
"Byli niegdyś podobni do ludzi..." - wyszeptał, spoglądając w górę w zamyśleniu - "Klan z symbolem słońca zamkniętego w sierp księżyca... Ootsutsuki... To dziwne..."
"Co jest dziwne, Menma?" - zadał niepewnie pytanie swojemu kontenerowi
"Mimo istnienia wielu antycznych pism i legend, żadne nie odwołują się do rodu 'Ootsutsuki'... O samym mędrcu istnieje tylko kilka wzmianek... " - zaczął, zagłębiając się w swoich rozmyśleniach - "Osoba która miała taki wpływ na świat shinobi powinna być zapamiętana jako wysłannik Boży, lub nawet jako samo bóstwo... Tymczasem uznano go za nic nieznaczący mit... Na dodatek żadne oficjalne teksty nie mówią o walce którą stoczył z Juubim..." - wymieniał nieprzerwanie czarnowłosy - "A żeby o walce... O samym Juubim czy Shinju nie ostały się praktycznie żadne informacje, zupełnie jakby ktoś celowo usunął wszystko o tej bestii..."
"Ale kto i po co ktoś miałby robić coś takiego?" - zapytał swojego nosiciela najwidoczniej wciągnięty tematem Kyuubi
"Nie wiem, ale to na pewno nie jest dzieło Mędrca. Gdyby wymazał wszystkie dane o Shinju zrobił by to permanentnie, tak aby nikt się o nim nigdy nie dowiedział..." - stwierdził Uzumaki - "Tymczasem ci z rodu Uchiha którzy posiedli Mangekyo są w stanie uzyskać te informacje..." - kontynuował, lecz nagle jego oczy rozszerzyły się w szoku - " Większość Uchiha która zdobyła Mangekyo była żądna potęgi... A co jeśli komuś... Nie, to nie możliwe..."
"O co chodzi, Menma!?" - zagadnął po raz kolejny Kurama
"To tylko moje spekulacje ale... Co jeśli ktoś celowo pozostawił informacje o początku czakry jedynie Uchiha?" - zaczął insynuować młody jinchuuriki
"Może staruszek liczył że ta historia pogodzi jego skłóconych synów..."
"To nie mógł być Rikudou..." - zauważył złowieszczo Menma - "Do końca wierzył że ludzie własnymi siłami zaprowadzą pokój na świecie... Tymczasem tekst na kamiennej tablicy mówi że jedyna nadzieja leży w Mugen Tsukuyomi, które dzięki mocy Juubiego zbawi ludzkość..."
"Mędrzec przestrzegał nas przed jego siłą... Mówił że jego odrodzenie będzie zwiastowało koniec świata..." - przypomniał sobie biju - "Masz rację, staruszek nie mógł pozostawić takiego przekazu... Więc kto?"
"Nie mam pojęcia, ale kimkolwiek by nie był zależało mu na powrocie Juubiego i aktywacji wiecznego genjutsu..." - podsumował Uzumaki - "Nie mam jednak pojęcia jaki miałby w tym cel..."
"W tej chwili wiemy zbyt mało by prowadzić dalsze spekulacje." - stwierdził za chłopaka
"Taa... Zbierajmy się..." - odpowiedział natychmiast, rozwijając jeden ze zwojów i zamykając wewnątrz rozebraną marionetkę - I tak siedzimy tu już zbyt długo... - warknął na głos, przypinając do kamizelki pod płaszczem mały zwój z zapieczętowanymi lalkami oraz kilka większych, przyszykowanych nieco wcześniej - Ruszamy!

*********

Następnego dnia.
-Te misje powoli robią się irytujące... - warknął blond włosy chłopak, zaciskając więzy płótna w które zawinięty był pulchny kot - To już piąta misja rangi D w tym tygodniu... A jest dopiero wtorek!
-Nie powinniście narzekać. Dostajecie przyzwoite pieniądze za wykonywanie tak prostych zadań... - zauważył siwowłosy jounin - Na waszym miejscu bym się cieszył.
-Wiesz Kakashi-sensei, nie mam nic przeciwko temu by co jakiś czas wykonać kilka misji rangi D... - odezwał się milczący dotąd Sasuke - Ale jeśli od tygodnia otrzymujemy jedynie rozkazy typu 'pomóż w odbudowie danej budowli', 'pomaluj ściany w pięciu domach' lub 'znajdź zbiegłe ze schroniska zwierzęta' to nie dziw się że dostajemy lekkiej nerwicy!
-Wiem że to robi się frustrujące, ale takie misje wykonuje obecnie większość zespołów. - powiedział swoim uczniom - Tsunade-sama została mianowana Hokage dopiero pół miesiąca temu, ale dzięki przydzielaniu misji przewyższających rangę C jedynie jouninom udało jej się szybko ogarnąć sytuację w osadzie...
-Z tego też powodu nie zostałeś przydzielony do zespołu chunninów i dalej siedzisz u nas, Sasuke. - stwierdził z uśmieszkiem Uzumaki
-Wiem... - syknął Uchiha - Ktoś w ogóle liczył która to już była misja? - zwrócił się do pozostałych członków grupy
-Nie mam pojęcia... Przestałem liczyć po... Bodajże pięćdziesiątej czwartej. - stwierdził niepewnie blondyn
-Dziewięćdziesiąta trzecia. - odparła szybko Sakura
-Huh... To co? Dobijamy do setki? - zapytał radośnie jinchuuriki
-Chyba cię pogrzało, kretynie! - ryknął czarnowłosy, uderzając blondyna w brzuch łokciem - Prędzej odmówię wykonywana następnych misji niż przyjmę coś podobnego do poprzednich!
-Ała... Tak tylko żartowałem... - jęknął boleśnie, po czym dodał z motywacją - Może spróbujemy nakłonić staruchę na misję rangi C?
-Tsunade-sama jest nieustępliwa... Wątpię czy to się uda. - stwierdziła pewnie różowo włosa
-To może ty spróbujesz? W końcu trenujesz pod jej okiem... - zaczął czarnowłosy, lecz okrzyk towarzyszki szybko mu przerwał
-Nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie, i jeszcze raz NIE!!! Nie zamierzam nawet próbować!
-Dlaczego? Postaw na relację mistrz-uczeń...
-Nigdy nie trenowałeś z Tsunade-sama... Ona jest demonem, nie nauczycielem... - powiedziała, nerwowo się śmiejąc
Tymczasem Kakashi nieco się wycofał, obserwując swoich uczniów. W ciągu ostatnich dwóch tygodni Sakura przeszła ogromną metamorfozę.
"Chociaż to chyba nic dziwnego..." - stwierdził, przypominając sobie rozmowę którą odbył z Godaime

***
Biuro Hokage, dwa tygodnie temu.
-Chciała mnie czcigodna widzieć? - zapytał siwowłosy wkraczając do biura
-Tak... Kakashi, chciałam porozmawiać o twojej drużynie... A konkretnie o Sakurze. - powiedziała, odwracając się w jego stronę
-Tak?
-Co sądzisz o jej umiejętnościach? I jej postawie jako shinobi? - zadała szybko pytania
-Cóż... Dziewczyna ma pewien potencjał i przy odpowiednim szkoleniu stanowiła by dobre wsparcie pozostałej dwójki. - stwierdził natychmiastowo - Problem stanowi jednak jej postawa, zarówno jako kunoichi jak i wobec drużyny...
-Mhm... Pochodzi z cywilnej rodziny, prawda?
-Tak.
-Hmm... Co do jej postawy wobec drużyny... - zaczęła, lustrując Hatake wzrokiem - Naruto?
-Tak...
-Eh... Rozumiem... - westchnęła ciężko, odwracając się w stronę okna - Kakashi, nie będziesz miał nic przeciwko jeśli to ja zajmę się jej treningiem?
-He? Nie, ale... Jesteś pewna, Tsunade-sama? - zapytał
-Tak... Ktoś musi ją naprostować po tym co wmawiano jej od urodzenia... Chociaż proste to nie będzie. - stwierdziła z uśmieszkiem - Możesz odejść.
-Hai.
***

"Heh... Szkolenia Hokage-sama dają rezultaty..." - uśmiechnął się z zadowoleniem Kakashi
-To może ty spróbujesz, Kakashi-sensei? - odezwał się nagle w jego stronę Naruto
-Huh? Eee... Ale co miałbym spróbować? - zapytał, pocierając niezręcznie drapiąc się po głowie
-No spróbować przekonać staruszkę Tsunade by przydzieliła nam misję rangi C. - odpowiedział nauczycielowi z nadzieją w głosie
-Hmm... No nie wiem... Może powinniście jednak zdobyć jeszcze trochę doświadczenia na obecnych misjach... - zaczął, chcąc przekonać uczniów lecz natychmiast przerwał mu głośny trzask
Siwowłosy nerwowo spojrzał na dwójkę swoich uczniów. Dookoła lewej dłoni Sasuke uformowały się dziesiątki błyskawic, a wiatr przepełniony czakrą Naruto zaczął niebezpiecznie szybko wirować przy jego prawym ramieniu. Oczy obojga były przysłonięte włosami i nieprzeniknioną ciemnością, która zdawała się roztaczać także dookoła całej drużyny.
-Kakashi-sensei... Możesz powtórzyć? - zapytał z przeraźliwie słodkim uśmieszkiem młody jinchuuriki
-Chyba źle cię zrozumieliśmy... - dodał, pozwalając napięciu elektrycznemu w ręce uderzać pojedynczymi wyładowaniami w glebę dookoła nich - Mówiłeś coś o zdobyciu doświadczenia na obecnych zleceniach, prawda?
-W-wydaje wam się... Mówiłem... Mówiłem że... Że... - jęknął zdesperowany, starając się jak najszybciej dobrać słowa - Mówiłem że powinniście nabrać doświadczenia na jakiś trudniejszych misjach! Tak, dokładnie!
-Wspaniale! - krzyknął uradowany Uzumaki, rozpraszając zebraną czakrę, i ruszając dalej drogą - Teraz gdy nawet sensei się na to zgadza to staruszka będzie musiała przynajmniej nas wysłuchać.
-Tak... Resztę pozostawiamy w rękach twoich i senseia. - stwierdziła natychmiast różowo włosa, rozpraszając otaczającą ich iluzję ciemności
-Jasne, zostawcie to mi... Ej zaraz, CO!? - ryknął z niedowierzaniem w głosie - Jak to MI!?
-Wiesz... Dała ci ten wisiorek, a do tego masz diabelskie szczęście... Więc wybór był logiczny. - odparł bez namysłu Sasuke - Ty i Kakashi-sensei macie największe szanse powodzenia.
-A-ale... Ale... Eh, szlag by to! - warknął wyraźnie niezadowolony
"Hmm... Miło widzieć że ich współpraca się poprawiła..." - podsumował Kakashi, ocierając jedyny widoczny fragment twarzy z potu - "Ale mogli by tego nie wykorzystywać przy 'przekonywaniu' mnie do swoich racji..." - zauważył, lecz słysząc rozmowę swoich uczniów mimowolnie się uśmiechnął - Cóż Naruto... Masz moje pełne poparcie... Życzę powodzenia!
-No nie! Ty też, Kakashi-sensei!? - zapytał zrozpaczony blondyn, pozwalając strumieniom łez spływać po policzkach
-Wiesz... Wolę nie podpadać jednej z legendarnych Sanninów... Na dodatek jestem jouninem, więc nie mogę sobie pozwalać na zatargi z moim przełożonym... - odpowiedział z przepraszającym uśmiechem
-A ja co mam powiedzieć!? Też jestem shinobi!
-Tak, genninem. Tobie najwyżej do końca roku będzie dawała misje rangi D, a mnie... Mnie może wysłać do AKADEMII jako NAUCZYCIELA. - zauważył głosem przepełnionym przerażeniem
-Też mi pocieszenie... Eh... Módlmy się aby miała dziś dobry humor... - zaczął, docierając do schodów centralnej budowli osady
-CO MAJĄ ZNACZYĆ TE CHOLERNE STERTY PAPIERÓW!? PRZECIEŻ TO MIAŁO BYĆ ZAŁATWIONE JUŻ WCZORAJ!? - ryknął nagle damski głos z okna gabinetu Hokage
-To tyle jeśli chodzi o jej dobry humor... - stwierdził z łzami ściekającymi po policzkach jinchuuriki
"Życzę powodzenia... Będzie ci potrzebne." - stwierdził natychmiast Kurama
"Wielkie dzięki, kulko futra..." - odparł beznamiętnie błękitnooki
"Jak ty żeś mnie nazwał!?" - ryknął zeźlony biju
Tymczasem ignorujący okrzyki swojego lokatora blondyn wraz z resztą drużyny i nauczycielem wkroczył do budowli. Po krótkiej chwili marszu dotarli do korytarza który prowadził do gabinetu oraz kilku innych pomieszczeń. Natychmiast do ich uszu dotarł kolejny wrzask.
-A TE SPISY CO TU ROBIĄ!? PRZECIEŻ MIAŁY BYĆ SPRAWDZONE TYDZIEŃ TEMU!!! I CO TO MA BYĆ ZA WYMÓWKA!? - ryknęła pytająco - OPIJALIŚCIE ZARĘCZYNY ZNAJOMEGO!? A CO MNIE TO OBCHODZI!? TRZEBA BYŁO MNIE ZAPROSIĆ, TO BYM SIĘ ZASTANOWIŁA! A TERAZ WON! I MACIE TO SKOŃCZYĆ DO PÓŁNOCY, BO JAK NIE, TO DO KOŃCA MOJEJ KADENCJI NIE DOSTANIECIE MISJI WYŻSZEJ RANGĄ OD D!!! JASNE!?
-H-hai, Hokage-sama!!! - odkrzyknęła jednocześnie przerażona dwójka jouninów, wybiegając z impetem z pokoju i znikając na schodach za rogiem
Cała drużyna natychmiast spojrzała na siebie, po czym jednocześnie gorzko przełknęli ślinę. Kakashi od razu wyszedł naprzód i zapukał w otwarte drzwi gabinetu.
-Ekhm... Możemy? - zapytał nerwowo wychylając się zza framugi
-Hmm!? O, Kakashi. Już wykonaliście wszystkie zlecenia? Wchodź! - odparła uspokojonym głosem
-Hai, Hokage-sama... - szepnął niepewnie, wkraczając do środka razem ze swoją drużyną - Misje zakończone.
-Szybko się uwinęliście. Jeszcze trochę i pobijecie rekord. - zauważyła zadowolona, szukając czegoś wśród sterty papierów - Miałam dla was kolejny zestaw, tym razem dwudziestu misji, ale przekazałam go drużynie dziesiątej... A tam, nic straconego. Misji mamy pod dostatkiem... - stwierdziła otwierając szufladę, również wypełnioną dokumentami, i zaczynając przetrząsać znajdujące się wewnątrz papiery
-Em... Hokage-sama? - zabrał głos siwowłosy, nie wie wiedząc jednak za bardzo jak zacząć temat misjii
-Gdzie ja to wcisnęłam... Byłam pewna że jest gdzieś tutaj... - blond włosa kontynuowała swój monolog, ignorując senseia drużyny siódmej
-Eee... Tsunade-sama, jest taka sprawa... - ponownie zaczął jounin, lecz brązowooka przerwała mu
-Poczekaj chwilę! Tylko znajdę te cholerne misje! - ryknęła, stawiając jedną nogę na biurku i próbując wyciągnąć z niego coś co przypominało ogromną walizkę szeroką na trzy metry
"Gdzie ona to zmieściła!?" x4* - pomyśleli jednocześnie wszyscy członkowie drużyny, obserwując zmagania przywódczyni osady z buntowniczym meblem i walizką
-Może lepiej darować sobie tą prośbę... - wyszeptał zrezygnowany Kakashi, lecz nagle na przód wyszedł młody Uzumaki - Naruto? Co ty...
-Ej, stara wiedźmo!!! Słuchaj jak ktoś mówi! - ryknął na cały głos
"Trup!" x2 - stwierdzili jednocześnie Sakura i Sasuke a ich oczy straciły wolę życia i stały się całkiem białe i okrągłe
"Miło było z tobą pracować, Naruto... Będę na twoim pogrzebie, możesz być tego pewien..." - stwierdził mentalnie Hatake, obserwując jak Senju wstaje z fotelu z cieniem przysłaniającym jej oczy
-Jak ty żeś mnie nazwał, bachorze!? - wykrzyknęła, marszcząc gniewnie czoło i wskazując na jinchuurikiego - Jak ty się w ogóle zwracasz do przełożonych!? Powinieneś mnie tytułować Hokage-sama, Senju-sama albo przynajmniej Tsunade-sama!!!
-Tylko stwierdzam fakty! A przy okazji... Co to za przełożony który ignoruje swoich podwładnych i do tego pije w pracy!!! - odryknął, wyciągając zza stojącego obok regału odkorkowaną butelkę sake opróżnioną do połowy
"Tsunade-sama... Tracę w ciebie wiarę..." - podłamała się Haruno
-T-t-to nie moje! Ja... Zarekwirowałam to chunninowi który... Który pił na służbie! - powiedziała, krzyżując ręce pod klatką piersiową
-Taa... Mówisz o tym któremu wczoraj dałaś 5000 ryo mówiąc że ma ci skoczyć po sake, a resztę może zachować dla siebie jako premię za 'zachowanie tajemnicy państwowej'? - zapytał, całkiem zaskakując blondynkę
"Tajemnica państwowa... Taa, jasne..." x2 - pomyślał jednocześnie Uchiha wraz ze swoim mistrzem
-S-s-skąd t-ty to wiesz!? - warknęła głośno, pochylając się w złości nad biurkiem
-Akurat goniłem jakiegoś kocura ze schroniska... Drań się nieźle wspinał! Złapałem go gdy chciał ci wskoczyć do gabinetu i tak jakoś ta informacja dotarła do moich uszu... - stwierdził jak gdyby nigdy nic
-Eh... Ja przez ciebie doznam jakiegoś załamania... - westchnęła ciężko, opadając na siedzenie - A więc? O co chodzi?
Niebieskooki natychmiast spojrzał na swojego sensei, a gdy ten niepewnie kiwnął głową odezwał się.
-O te misje. - zaczął - Rozumiem że Konoha ma teraz problemy i wykonywanie zleceń od mieszkańców ma przyspieszyć odbudowę! Decyzja by wszyscy wykonywali misje rangi D z Konohy była jak najbardziej racjonalna... Ale to jest przegięcie! - zauważył, lekko podnosząc głos - Przez ponad dwa tygodnie wykonujemy tylko te zlecenia! Ileż można!? Na takich misjach nie zdobędziemy potrzebnego nam doświadczenia!
-Eh... Kakashi! - wezwała głośno
-H-hai! - wyszeptał jounin, występując przed Naruto
-Co o tym sądzisz? Tylko szczerze! - przestrzegła groźnie
-Cóż... Ich zdolność współpraca niesamowicie się poprawiła w ciągu ostatnich tygodni... - stwierdził bez chwili zawahania - Ale zgadzam się w tej kwestii z Naruto. Bez prawdziwych przeciwników nie zdobędą potrzebnego im doświadczenia.
-Eh... Rozumiem... Ostatecznie i tak nie miałam komu tego przydzielić... A niech stracę... - wyszeptała pod nosem, szukając kolejnego zlecenia - Drużyno siódma, łącznie z zadaniami wypełnionymi za mojej kadencji wykonaliście 117 misji rangi D i jedną misję rangi A w kraju Fal, przemianowaną w trakcie trwania ze zlecenia rangi C... Myślę że to zadanie będzie odpowiednie dla waszych umiejętności. - zakończyła, przekazując Kakashiemu kartę zadania
-Hmm? To jest... - westchnął lekko zaskoczony, widząc oznaczenie rangi B
Nagle w gabinecie rozległo się głośnie pukanie do drzwi.
-Ah... To zapewne... Wejść! - powiedziała podniesionym tonem, a po krótkiej chwili do gabinetu wkroczył brązowowłosy mężczyzna - Pozwólcie że przedstawię wam waszego zleceniodawcę... Shibuki Mitsui, obecny przywódca Taki-gakure.
-M-miło mi.

******
*x(wstaw liczbę) - od dziś będę wykorzystywał to oznakowanie by podkreślić jaka liczba osób wymawia/myśli to samo w tym samym momencie
***********************************************************************************
Ja: OK. Skończone i jak obiecałem, następna notka najpóźniej za miesiąc! A ta liczy 4285 słów (4288 z tytułem)
Naru: Jak nie dotrzymasz słowa to cię zagłodzimy...
Sasu: Poddamy torturom...
Fu: I wykastrujemy! (momentalnie wszyscy obecni chłopacy skrzywili się, zakrywając krocza)
Ja: Ok... Na to ostatnie nie wyrażam zgody!!! A wam, minna-san życzę wszystkiego najlepszego i, choć trochę to spóźnione...
Happy New Year!
I oczywiście skomentujcie, ok?
I tak, wiem że niewiele ciekawego w tym chapie było!!!
Sayo.

sobota, 19 września 2015

Rozdział 27

Moi drodzy parafianie, dziś pier... Ekhm... Po prostu witam!
Nowa notka pisała się dość opornie, ale jakoś się udało... Teraz trochę info...
Nowe Top 10 M&A dopiero zacznę, muszę jeszcze obejrzeć ze 3 animce, a mimo wszystko rozdziały mają priorytet!
A po drugie... Znajoma założyła grupę dubbingową, więc pomyślałem że troszkę ją wesprę. Nie są co prawda najlepsi, ale najgorsi też nie... Chyba xD -> Fukikae Mokushiroku
Podziękowania dla wszystkich komentujących... No i pozdrawiam Erena który zawiesił swojego bloga...
"Cóż każdy może się wypalić, ale ważne jest. by po wypaleniu pozostała choć niewielka iskierka chęci z której znów może zapłonąć płomień weny!" - Robso98, 02.08.2015.
Puls dla niego za... Ekhm... "Motywowanie" mnie do pisania.
xD
Zapraszam na rozdział!
ps. A tak przy okazji dalej nie skorzystaliście z okazji (ah... masło maślane xD) - nadal 2 osoby mogą zadać mi 3 pytania w komentarzach na jakikolwiek temat 
ps2. Coś blogger szwankuje,  bo według niego rozdział został dodany około 4 miesiące temu xD Wiec mam pytanie. Jeśli a znowu coś się stanie z datą, lub będzie szansa że nie zostaniecie poinformowani, chcecie żebym powiadomił was o tym na wasz mail? Napiszcie.
ps3. Rozdział został wstawiony ponownie. Mam nadzieję że data się poprawiła.

Starcie trójki

 

Sześć dni później, wieczór.
-Kuso... To dalej nie to... - sapnął ciężko dyszący Naruto, wpatrując się w wirującą pomiędzy dłońmi kulę czakry - Szlag! - ryknął, uderzając zebraną energią w stojące przed nim uschłe drzewo
Zebrana moc od razu rozprysła się, żłobiąc w korze martwej rośliny wgłębienie o kształcie spirali.
"Heh... Wychodzi na to że na razie współpraca z klonem jest jedynym wyjściem." - stwierdził lisi lokator Uzumakiego - "W pojedynkę nie jesteś w stanie zebrać i ustabilizować takiej ilości czakry w jednym miejscu. To ponad twoje zdolności."
-Stwierdziłem że opanuję Rasengan, i zrobię to choćbym miał paść! - odkrzyknął głośno blondyn, wytwarzając między rękoma kolejną niestabilną sferę - Teraz tylko utrzymać to w miejscu... - wysyczał, bezskutecznie starając się uspokoić szalejący w dłoniach wir
Jednak gdy po kilku sekundach zrozumiał że technika ponownie jest nie do okiełznania, westchnął zirytowany, po czym przesunął jedną nogę do tyłu i ponownie pchnął skompresowaną czakrę w pień drzewa. W momencie uderzenia zgromadzona siła wyżłobiła w nim kolejną spiralę.
-Huh... Huh... Szlag... - warknął zmęczony niebieskooki, upadając do tyłu - Została mi resztka czakry... - stwierdził siedząc na twardej glebie
"Dziwisz się? Siedzisz tu od wczorajszego poranka..." - odpowiedział Kurama - "Na dodatek w nocy nawet nie zmrużyłeś oka." - dodał zaniepokojonym tonem - "Rozumiem że chcesz za wszelką cenę opanować Rasengan, ale poważnie przeginasz."
-Huh... Urusai, Kurama... - odszepnął swojemu biju, stając na chwiejnych nogach - Lepiej pożycz trochę mi trochę własnej czakry... Bo z tą resztką która mi została to wątpię czy dam radę skumulować odpowiednią ilość do kolejnej próby...
"Grr... Jak do ściany, tylko że ona przynajmniej milczy..." - warknął groźnie Kyuubi - "Nie rozumiesz że twoje ciało nie wytrzyma takiego przeciążenia!?"
-To chyba ty czegoś nie rozumiesz... - powiedział śmiertelnie poważnym tonem - Jeśli za kilka godzin nie będę w stanie wykonać tego jutsu, to nie dam rady nakłonić tej wiedźmy do powrotu... A to oznacza że ani Lee i Sasuke, ani Kaa-san nie otrzymają pomocy... A ja nie zamierzam pozwolić by leżeli przyszpileni do łóżek do śmierci! - ryknął wytrącony z równowagi - Więc zamknij jadaczkę i daj część czakry, baka!
"Grr... Nie odwlekę cię od tego pomysłu, prawda?" - spytał lis, chcąc się upewnić
"Nie..." - stwierdził, spoglądając biju w oczy
"Eh... Niech ci będzie... Ale dostaniesz tylko tyle, ile będzie potrzebne do uformowania jednego Rasengana, plus nieco energii na wzmocnienie ciała. Nie więcej." - odpowiedział, a widząc chęć sprzeciwu i napiętą postawę Uzumakiego dodał - "Twoje ciało nie wytrzyma dalszego obciążenia treningiem... To i tak cud że jesteś jeszcze w stanie ustać na nogach!"
"Tss... Nic mi nie będzie..." - warknął błękitnooki - "I dopóki nie opanuję tej techniki nie zamierzam się stąd ruszać."
"Phi... To już nie jest determinacja, tylko najzwyklejsza głupota." - podsumował Kurama - "Jak tak dalej pójdzie to padniesz z wycieńczenia, i niczego nie osiągniesz tym mordowaniem się."
"Heh... Założymy się?" - zapytał ironicznie lisa
"Podziękuję. Wiem czym się to skończy." - stwierdził, powoli wycofując się w tył swojej klatki - "Nie przesadź, Naruto." - dodał, opierając łeb na jednej z łap i bacznie obserwując poczynania blondyna
"Spokojnie... Przecież wiesz..." - zaczął, przybierając bojową pozę - "Że mnie żaden trening nie jest w stanie zabić!" - krzyknął, kumulując między dłońmi absurdalnie wielkie ilości czakry
"Idiota!!!" - ryknął Kyuubi, zrywając się do pozycji siedzącej i dociskając głowę do krat - "Jeśli teraz ci się nie uda to w najlepszym przypadku stracisz ręce!!! Ty tępy debilu, idiotyczny imbecylu, pomylony palancie, barani ośle, półgłówku, świrze, oszołomie, cepie, durny ćwierć mózgu niedotleniony!!!" - kontynuował wydzieranie się, korzystając z nagromadzonego przez tysiąc lat słownictwa
"Urusai, Kurama!" - odparł, podnosząc głos - "I lepiej przygotuj więcej czakry! Bo jeśli to nie wypali to będę musiał się ratować dodatkową parą rąk!"
"Grr... Cholera wszystko sobie zaplanowałeś, prawda!?" - warknął, po raz kolejny zaczynając gromadzić swoją energię - "Zebrałeś takie ilości czakry w jednym miejscu, wiedząc że może się to dla ciebie źle skończyć, tylko po to by zmusić mnie do przekazania ci kolejnej!?"
"Skąd..." - odparł lisowi, z trudem poruszając rękoma w celu ustabilizowania wirującej sfery - "Zebrałem ją w celu przyswojenia Rasengana, w żadnym innym... Cóż... A jeśli nie uda mi się nad nim zapanować, to także w twoim interesie będzie przekazanie mi dodatkowej czakry, nie?" - zapytał gdy na jego twarzy uformował się chytry uśmieszek - "W końcu jinchuuriki z kikutami zamiast rąk będzie łatwym celem."
"Wiesz... Czasami zastanawiam się kto tu tak naprawdę jest lisem... Ja czy ty?" - zapytał niepewnie, składając ręce jakby do modlitwy, celem zgromadzenia większej ilości czakry
"Cóż... Te lisie wąsy mam przez twój wpływ na ciążę kaa-san, więc w pewnym sensie ja też jestem..." - zaczął, z trudem panując nad zgromadzoną między rękoma mocą
"Tak... Niestety... Nie dość że jesteś zmorą hazardzistów, to czasami potrafisz przechytrzyć nawet mnie..." - podsumował Kurama i dodał po chwili namysłu - "Wiesz... Nie chciałbym być twoim wrogiem..." - stwierdził po chwili poważnym tonem
-Hehe... Ja też... Kh... Cholera! - warknął głośno Uzumaki, czując jak formowany Rasengan zaczyna się wyrywać na wszystkie strony - Niech to szlag... Znowu!
"Eh... Wytrzymaj jeszcze chwilę! Zaraz przekażę ci kolejną dawkę czakry!" - westchnął zaniepokojony biju
-N-nie... Wstrzymaj się... - wysyczał blondyn, starają się powstrzymać rozproszenie i wybuch formowanej sfery - Ja... Dam radę nad tym zapanować!
"Zdurniałeś do reszty!? Nie dasz rady!" - wykrzyczał Kyuubi, składając pieczęć - "Nie licz że pozwolę ci się zabić, idioto!" - dodał, zaczynając przesyłać energię swojemu jinchuuriki
-Dam sobie z tym radę! - ryknął, a jego głos rozszedł się po okolicy - Muszę... Jedynie ustabilizować... - wysyczał, czując jak rozszalała czakra zaczyna powoli rozrywać skórę na jego dłoniach - Kurwa... Jeszcze tylko troszkę...
"Wystarczy Naruto! Zajmę się resztą." - zaczął biju, lecz po chwili jego oczy rozszerzyły się w szoku - "Co jest... Nie mogę..."
-Przecież powiedziałem ci... - szepnął chłopak rozdrażnionym tonem gdy jego oczy zmieniły barwę na purpurową a dookoła źrenic uformowały się cztery czarne pierścienie - Że dam sobie z tym radę!!! - ryknął na całe gardło, skupiając resztki czakry w rękach
Wraz z napływem nowej energii dziko wirująca moc zaczęła powoli słabnąć i odzyskiwać stabilność. Na twarzy blondyna natychmiast uformował się niewielki uśmiech.
"Głupi ma szczęście... Ale przyznaję, jestem pod wrażeniem." - odezwał się zaskoczony lis - "Ta sfera wydawała się być całkowicie poza kontrolą... Tylko że..." - przerwał, analizując stan Naruto - "Nic ci nie jest? Dwa dni nieustannego kumulowania czakry zabiłyby każdego, nawet Uzumakiego... A teraz do tego wszystkiego dochodzi jeszcze użycie Rinnegana..."
-Hehehe... Jakoś się trzymam... A co ważniejsze... - zaczął, spoglądając na stabilnie wyglądający Rasengan, unoszący się kilkanaście milimetrów nad zakrwawionymi dłoni - W końcu mi się udało... - dodał, lecz nagle przez całe jego ciało przeszedł silny dreszcz, a utrzymywana czakra uległa całkowitemu rozproszeniu
"Naruto, co..."
-GHAAAA!!! - krzyknął młody jinchuuriki, zaczynając rzucać się w agonii na wszystkie strony i przecierając jednocześnie krwawiące oczy - Co za... Ból... - wysyczał pomiędzy wrzaskami - Jakby ktoś... Wlał mi w oczy kwas...
"Kuso... Wytrzymaj chwilę, postaram się to załagodzić." - powiedział szybko Kurama składając pieczęć
-AAA... Aaa... - jęknął boleśnie Uzumaki, gdy upadł na bok - Szlag... - szepnął resztką sił, gdy zasłaniające do tej pory umazaną krwią twarz dłonie opadły bezwładnie na powierzchnie, a powieki lekko rozchylonych, krwawiących oczu powoli zaczęły się zamykać
"Naruto!!!"

*********

Górski Cmentarz.
Po ciemnych korytarzach, oświetlonych miejscami migoczącym płomieniem lamp roznosiły się odgłosy walki. Co kilka sekund słychać było zderzenie ostrzy. Dźwięki dobiegały z jednej z największych sali podziemnego kompleksu - komnaty treningowej. Przed ścianą z licznymi pęknięciami stał zasapany Menma. Z kącika jego ust sączyła się szkarłatna ciecz, a na całym torsie widoczne miał liczne cięcia i rany, które jednak szybko się zasklepiały, wytwarzając jednocześnie niewielkie ilości pary. W ręku ściskał kunai otoczony błękitno-żółtą aurą. Naprzeciw niego stał zamaskowany czarnowłosy mężczyzna. Podpierał się na wbitym w ziemię gunbaiu o metalowych bokach. Widać było że nie bierze na poważnie starcia z Uzumakim, wyraźnie go irytując.
-Kurwa... To miał być trening, a nie odbijanie piłeczki do ping-ponga! - warknął, składając lewą ręką pieczęć i zwiększając natężenie czakry dookoła trzymanego ostrza
-Odezwała się 'piłeczka'... - odparł, przesuwając wolną dłoń przed maskę jakby w geście ziewnięcia
-Urusai! - krzyknął, odbijając się od ziemi i wykonując w powietrzu pełne salto połączone z zamachem bronią
-Eh... - westchnął Uchiha unosząc drewniany wachlarz bojowy i blokując jego krawędzią ostrze wiatru Menmy
Następnie szybkim ruchem broni wybił podopiecznemu nóż, po czym obrócił się wokół własnej osi i uderzył płaską stroną gunbaia, ponownie posyłając go na ścianę.
-No bez jaj! - wykrzyknął z niedowierzaniem zanim uderzył w kamienną ścianę, wzniecając mały obłok pyłu i tworząc w niej kolejne pęknięcie
-No, teraz już przekonaliśmy się że nie jesteś w stanie mnie nawet drasnąć za pomocą taijutsu i kenjutsu, oraz że idealnie sprawdzasz się w roli piłki do odbijania od ściany... Wiec może zaczęlibyśmy już poważne starcie, co? - zapytał, wbijając drewniany oręż w ziemię i obserwując jak Menma podnosi się z podłogi
-Khe, khe...Skoro nalegasz! - odkaszlnął i szybkim ruchem cisnął naładowany czakrą wiatru kunai w stronę Uchihy, a następnie złożył kilka pieczęci i wydmuchnął chmurę ognia w ślad za ostrzem
Jednak zamaskowany jedynie szybko zlustrował zasłonę płomieni swoim Sharinganem po czym uchylił się, a gdy tylko nadlatujący sztylet znalazł się przy jego policzku, pochwycił go i odskoczył do tyłu, unikając nadciągającej techniki. Ale gdy tylko jego stopy dotknęły powierzchni wybił się ponownie, unikając wyłaniających się w tym samym momencie spod ziemi rąk podopiecznego i lądując na ścianie. Nim chłopak całkiem wyłonił się z pod podłoża Madara rzucił w jego stronę emanujący energią wiatru kunai. Mimo to jinchuuriki błyskawicznie pochylił się do przodu pozwalając ostrzu wbić się głęboko w ziemię. Natychmiast spojrzał z uśmieszkiem na zamaskowanego, ale ten wykonał jedynie pojedynczą pieczęć. Menma z lekkim szokiem wypisanym na twarzy spojrzał ponownie na swoje ostrze. Jednak nim zdążył dostrzec stalowy uchwyt nastąpiła potężna eksplozja, która pochłonęła czarnowłosego. Uchiha parsknął pod nosem i bez namysłu zamachnął się wachlarzem, rozbijając na dwa nadlatujące z przeciwnego końca sali próżniowe ostrze. Szybko skupił wzrok na stojącym pod popękaną ścianą podopiecznym.
-Huh? Więc wysłałeś klona do ataku... Nawet na chwilę nie opuszczasz gardy. Dobrze. - stwierdził, wkładając gunbai na plecy - Moja kolej... - szepnął, formując kilka pieczęci - Katon: Bakufu Ranbu! - krzyknął, wydmuchując w stronę Uzumakiego ogromną ilość wirujących płomieni
-W końcu bierzesz to na poważnie, co?! - ryknął, formując kilka pieczęci - Suiton: Suijinheki! - dodał, wypluwając naprzeciw ognia dużą falę wody
Gdy tylko techniki się starły w powietrze natychmiast wzniosły się ogromne ilości skroplonej pary wodnej, która przysłoniła widok obydwu walczącym. Jednak nim Madara zdążył zareagować, cała unosząca się w powietrzu woda zaczęła zamarzać i formować małe, lodowe jaskółki, które momentalnie ruszyły w jego stronę. Ten jednak zupełnie je ignorując wyskoczył ze ściany i odbił się od sufitu w stronę jinchuuriki Kyuubiego. Lodowe strzałki w momencie zetknięcia po prostu przenikały przez swój cel. Tymczasem Menma złożył kilka pieczęci i uderzył dłońmi w podłogę.
-Mokuton: Sashiki no jutsu! - syknął, a z ziemi dookoła niego wyrosło kilkanaście prostych, zaostrzonych korzeni, skierowanych w stronę nadlatującego przeciwnika
Zamaskowany z każdą sekundą znajdował się coraz bliżej, ale chłopak ciągle czekał z atakiem, jakby szukając luki w technice czasoprzestrzennej. Gdy Madara wylądował jakieś pół metra od jego pozycji, bezzwłocznie skumulował czakrę i zmusił korzenie do natychmiastowego rozrostu na wszystkie strony. Powstające gałęzie szybko dopadły przywódcę Akatsuki i poprzebijały w kilku miejscach. Na twarzy młodego jinchuuriki natychmiast uformował się uśmieszek, jednak równie szybko zniknął, gdy z pod ziemi wyłonił się jego opiekun i po złapaniu za gardło, uniósł go kilkanaście centymetrów w górę.
-Całkiem, całkiem... Ale nie doceniłeś swojego przeciwnika. - stwierdził spokojnie
-Heh.... Kto to mówi?! - warknął, a w tym samym momencie jego ramiona zamieniły się w korzenie i owinęły dookoła mężczyzny
-Mokuton Bunshin, co? - zapytał znudzonym tonem, po czym siłą ręki rozerwał jedną z gałęzi, złapał za rękojeść bojowego wachlarza i błyskawicznym ruchem przeciął ciało kopii  na pół - A więc... Gdzie jest orygi... - natychmiast przerwał wypowiedź, czując swąd spalenizny - Heh... Rozumiem... - stwierdził, uśmiechając się pod maską
Dokładnie w tym samym momencie rozległ się olbrzymi huk, a drzewa w pomieszczeniu zostały rozniesione na strzępy. Opadające na podłoże resztki szybko zmieniały się w popiół dzięki resztką płomieni. W epicentrum wybuchu stał niewzruszony zamaskowany.
-To wszystko na co cię stać? - zadał pytanie odwracając się w stronę miejsca poprzedniej eksplozji
Stał tam Menma a jego lewy Sharingan przybrał formę czteroramiennego shurikena. Z jego ramion wciąż ulatywały resztki krwistoczerwonej czakry.
-Skąd... - odparł z wyraźnym zadowoleniem w głosie - Po prostu przygotowywałem wszystko pod wielki finał... - dodał, wskazując pod nogi Madary
Ten momentalnie spojrzał w dół a jego oczy rozszerzyły się w szoku.
-To jest... - syknął, rozpoznając lezącą przed nim kulkę z nalepioną malutką czerwoną notką - Bomba błyskowa?! - warknął głośno, widząc jak zwitek jest pochłaniany przez ogień
Uchiha bez namysłu wbił wachlarz w podłoże i ustawił się za nim, jednocześnie zasłaniając otwór oczny w masce. Chwilę po wykonaniu tego manewru mały ładunek eksplodował ogniem, wytwarzając mnóstwo oślepiająco jasnego światła. Menma wykorzystał ten moment i z przymrużonymi oczyma ruszył na przeciwnika, okrążając go z lewej strony, kumulując jednocześnie dużą ilość czakry. Zamaskowany wciąż skrywając się za gunbaiem obmyślał strategię, jednocześnie kumulując czakrę na wypadek ataku. Jednak w pewnej chwili usłyszał charakterystyczny świst, jakby dźwięk niezwykle szybkiego wiatru. Gdy tylko przypomniał sobie technikę która wydawała ten dźwięk, natychmiast skierował wzrok w stronę jego źródła. Z korzenia po lewej stronie wyskoczył w jego kierunku Menma. W prawej ręce utrzymywał wirującą, błękitną kulę czakry.
"Już to opanował!?" - pomyślał zszokowany
-Żryj to! - ryknął na całe gardło, pchając sferę energii w stronę opiekuna - Rasengan!
-Za wolno! - odkrzyknął blokując jutsu wachlarzem, jednocześnie przesyłając do niego czakrę i uderzając w tył - Uchiha Gaeshi! - dodał, a technika czarnowłosego jinchuuriki momentalnie została pochłonięta i uwolniona w jego stronę jako niewielka eksplozja
-Kuso... - warknął tracąc resztki sił
W tym samym momencie jego skóra i resztki ubrań zamieniły się w korę drzewa.
-Kolejny klon!? - szepnął zaskoczony - Więc gdzie... - przerwał, słysząc wysoki, przenikliwy odgłos wirowania - Cholera... Z prawej! - stwierdził głośno, odwracając głowę w przeciwną stronę
W tej chwili Uzumaki znajdował się jakieś pół metra od niego, a nad jego prawą dłonią unosił się trzy razy większy od niej biały pierścień. Chłopak natychmiast zamachnął się, lecz Uchiha pochylił się podpierając jedną ręką, w ostatniej chwili unikając ścięcia głowy. Słysząc głośny, wysoki trzask spojrzał na ścianę za nim a jego oko rozszerzyło się w zdumieniu. Technika Menmy, mimo że wciąż znajdowała się w jego dłoni i nawet nie zbliżyła się do muru to zostawiła w nim głębokie na ćwierć metra wgłębienie. Jinchuuriki zamachnął się po raz kolejny, lecz Madara w ostatniej chwili wykopał go w tył. Jednak ten wykorzystał siłę odrzutu i łapiąc się łańcucha doczepionego do gunbaia obrócił się dookoła przeciwnika i ciągle znajdując się w powietrzu, tym razem od strony wcześniejszego wybuchu flary, wykonał pchnięcie płaską stroną pierścienia w plecy czarnowłosego. Zamaskowany z trudem przeniósł gunbai ciągnięty przez podopiecznego za plecy, chcąc zablokować atak.
-Żryj to! - powiedział młodszy, gdy trzymany przez niego pierścień uderzył w drewnianą powierzchnię broni - Futon: Ringu!!! - ryknął, zwiększając natężenie czakry
Zamaskowany Uchiha aż zgiął kolana pod wpływem ogromnego nacisku, wciąż jednak utrzymując wachlarz na plecach.
"Cholera... To jutsu jest silniejsze niż Rasengan w wykonaniu Minato... Jak on to opanował?" - zaczął rozmyślać - "Tylko że..." - dodał w myślach, czując jak wirująca energia zaczyna się destabilizować
-Szlag! - warknął Menma, natychmiast rozpraszając czakrę w potężnym podmuchu wiatru, który odrzucił go w stronę przeciwległej ściany
W momencie uderzenia chłopak odkaszlnął krwią po czym upadł pod mur. Madara natomiast ugiął się jeszcze bardziej pod wpływem siły odrzutu i gdyby nie podparł się wolną ręką, to leżałby teraz praktycznie wbity w ziemię. Gdy tylko otrząsnął się z początkowego szoku zlustrował wstającego podopiecznego wzrokiem, a po upewnieniu że nie ma żadnych poważniejszych uszkodzeń sam wstał, otrzepał się z pyłu i umieścił wachlarz bojowy na plecach.
-Myślę że na dzisiaj skończymy... - zaczął, lecz uczucie delikatnego uderzenia we włosy sprawiło że przerwał i spojrzał na sufit - Co do... - westchnął zaskoczony, zauważając że nie tylko sufit, ale i ściany oraz podłoga pokryte są licznymi wcięciami, identycznymi co przy pierwszym ataku techniką wiatru Menmy
-Huh... Chyba trochę przesadziłem z ilością czakry... - stwierdził podchodzący do niego chłopak - Nie spodziewałem się że skumulowana energia rozpryśnie się z taką siłą.
-Co to w ogóle była za technika? - zapytał go zamaskowany
-Futon: Ringu... Nazwijmy to... Udanym eksperymentem. - odpowiedział po chwili namysłu - Mniej zaawansowany Rasengan, tyle że z czakry wiatru.
-Huh... Nawet Yondaime nie dał rady rozwinąć tej techniki...
-Połączenie pełnego Rasengana z jakakolwiek naturą zajęłoby pewnie parę lat... Jednak ta technika obchodzi standardowe schematy... - stwierdził pewnym tonem - Właściwie to przekroczyła moje oczekiwania... Nie dość że posiada dużą siłę, to na dodatek energia utrzymuje się w formie pierścienia, a nie koła jak zakładałem. A to otwiera pewne interesujące możliwości...
-Huh? Zakładam że zamierzasz jak najszybciej sprawdzić te 'możliwości'? - powiedział, spoglądając na idącego w stronę wyjścia Uzumakiego
-Chciałbym... Ale obecnie mam inną sprawę na głowie. - odpowiedział, ściągając czarny płaszcz z haka przy drzwiach - Nie będzie mnie w kryjówce przez kilka dni.
-Wybierasz się gdzieś? - zadał pytanie, ruszając w jego kierunku
-Tak... Musze coś sprawdzić. - stwierdził, wychodząc na korytarz i ruszając wgłąb kompleksu - To dość daleko.
-Rozumiem... - odparł, ruszając przeciwnym kierunku - Uważaj. Jak cię znam to wpakujesz się prosto na jakichś shinobi.
-Haha... Nie tym razem. Tam gdzie się udaję nie powinno być żadnych ludzi. - roześmiał się, skręcając w inny tunel - W końcu jest zapomniane od tysiąclecia. - szepnął sam do siebie, przyspieszając kroku
"I było by zapomniane do dziś gdyby nie fakt że jesteś uparty jak osioł..." - stwierdził lokator czarnowłosego
"Cóż... Bez pewnej dozy szczęścia by się nie obeszło..." - odpowiedział lisowi gdy dotarł do zawalonej części kompleksu - "Rikudou Senninowi naprawdę zależało aby nikt tego nie odkrył... Ale nie spodziewałem się że ludzie aż tak się tym przejmą i jedyny ocalały tekst podzielą na trzy osobne zwoje..." - dodał, składając pieczęć i odsłaniając wejście do tajnej części tuneli
Natychmiast wkroczył przez drzwi, pozwalając korzeniom ponownie je zasłonić. Samemu natomiast skierował się prosto do głównego pomieszczenia, ze wszystkimi pismami oraz stołem przedstawiającym mapę kontynentu.
"Na dodatek te fragmenty były w różnych częściach kontynentu..." - stwierdził Kurama, gdy Uzumaki wkroczył do największego z pokoi
"Taa... A ja debil myślałem że te teksty są zaszyfrowane..." - warknął, łapiąc za trzy zwoje oraz mapę i rozwijając je jeden obok drugiego
"Cóż... Mówi się że głupi ma szczęście, wiec..." - zaczął lis, ale nagłe uczucie chłodu i dreszcz na karku sprawiły że przerwał
"Mówiłeś coś?" - zapytał ze słodkim uśmieszkiem
Zbyt słodkim.
"Nie, nie... Przesłyszało ci się..." - zaprzeczył Kurama
-Hehe... A więc tak... - powiedział na głos, pochylając się nad stołem i spoglądając na przemian na teksty i na mapę - Dobra... Jeszcze raz... W okolicy pasma gór położonego około pięćdziesięciu kilometrów na wschód od granicy Hi no Kuni i jakieś cztery kilometry od południowego brzegu... Koordynaty wynoszą tyle... - mamrotał pod nosem, sprawdzając położenie swojego celu - Mam! - stwierdził uradowany zaznaczając mały obszar dolnej części półwyspu w Yu no Kuni - Zbieramy się! - stwierdził, zwijając dokumenty i razem z mapą umieszczając je pod płaszczem
Zebrał ze sobą kilka dodatkowych zwojów z bronią, przypinając je do pasa, po czym wyszedł z pomieszczenia i dotarł z powrotem do odrzwi. Szybko złożył pieczęć, a słysząc przesuwany gruz wyszedł z objętej setkami pieczęci części jaskini, pozwalając korzeniom opaść.
-Co ty tu robisz, Menma? - zapytała nagle wychodząca zza zakrętu postać
-Tylko tędy przechodziłem, Zetsu. - odwarknął niechętnie
-Wybierasz się gdzieś? - zapytała biała powoła, widząc dodatkowe zwoje przy biodrach chłopaka
-Ta... Mówiłem już o tym Tobiemu, więc pozwól że już pójdę. - odpowiedział spokojniejszym tonem, mijając istotę
-Uważaj, Menma... Nie mam pojęcia co ty knujesz, ale jeśli zagrozisz naszym planom... - zaczęła czarna połowa, śledząc go wzrokiem - Osobiście cię wykończę!
-Nie martw się... Również zależy mi na realizacji planu Tsuki no Me... - odpowiedział z uśmieszkiem - Więc nie masz się o co niepokoić. A teraz wybacz, śpieszy mi się! - dopowiedział, ruszając biegiem wgłąb korytarza
Po kilku minutach truchtu Menma wydostał się z kompleksu jaskiń do dużej rozpadliny wypełnionej kośćmi ogromnych zwierząt. Natychmiast przystanął i wziął głęboki wdech.
-Huh... Dobra czas ruszać. - stwierdził, przeciągając się
"Ten Zetsu... Robi się irytujący..." - stwierdził nagle Kurama
"Taa... Non stop węszy w pobliżu zapieczętowanej części tuneli..." - odparł lisowi - "Poza tym... Coś mi w nim nie pasuje..."
"Hmm?"
"Co prawda jest wolą Madary, ale momentami zdaje mi się że wie więcej niż nam się wydaje..." - stwierdził, przypominając sobie kilka sytuacji - "Non stop kręci się przy Gedo Mazo... Jest w stanie korzystać z technik Mokuton jakby to było nic trudnego, mimo niewielkich ilości czakry... Do tego odkąd pamiętam zawsze mnie obserwował..."
"Taa... Gdy jesteś wewnątrz Górskiego Cmentarza praktycznie nie spuszcza cię z oczu..." - odwarknął zamyślony
"Od początku mi nie ufa... Z wzajemnością." - stwierdził Menma, spoglądając w rozświetlone gwiazdami niebo i przygotowując się do skoku - "Koniec gadania... Musimy przebyć cały kontynent. Przy wykorzystaniu Shunshin no jutsu i minimalnej ilości postojów, do ruin dotrzemy w ciągu jakichś 5 dni... Ewentualnie w ciągu tygodnia, jeśli brać pod uwagę nieprzewidziane sytuacje." - podsumował w pamięci, nim wyskoczył wysoko w powietrze - Ruszamy! - ryknął na całe gardło, gdy po kilku odbiciach od ścian zapadliska wylądował na gałęzi jednego z drzew, z którego natychmiast zaczął przeskakiwać dalej, w głąb puszczy

*********

W tym samym czasie, Tanzaku.
-Znowu tutaj, Tsunade? - powiedział białowłosy, wchodząc do budki z sake
Przy blacie siedziała blond włosa Sanninka, a w zasięgu jej ręki znajdowała się prawie pełna butelka ryżowego wina.
-Cóż, są tutaj dobre i tanie napitki... - prychnęła gdy usiadł obok niej - A ciebie co sprowadza tym razem? - zapytała
-Nie mogę przyjść po prostu się napić? - odparł z uśmieszkiem, gdy właściciel podał mu czarkę którą natychmiast napełnił stojącym obok sake
-Dziwne że masz ochotę się napić akurat w tym samym momencie co ja. - powiedziała, opróżniając swój kieliszek
-Cóż, najlepiej pije się w towarzystwie! - stwierdził, wypijając alkohol
-Prawda... A jak tam dzieciak? - zapytała nagle białowłosego - Widziałam jak kilka razy w tym tygodniu biegł w kierunku wschodniej granicy miasta...
-Heh... Od chwili waszego zakładu całymi dniami trenuje przy urwisku niedaleko rzeki... - odpowiedział szybko, ponownie napełniając czarki - Wczoraj nie wrócił na noc...
-Nie boisz się? - zadała nagle pytanie - To tylko dziecko... Jesteś pewien że nic mu się nie stało?
-To tylko dziecko... I kto to mówi?! - odkrzyknął, spoglądając rozbawionym wzrokiem na towarzyszkę - Kobieta która założyła się z nim o naszyjnik Shodai Hokage!
-Przyznaję, trochę wypiłam i lekko mnie poniosło... No ale dodatkowych funduszy nigdy za wiele... - stwierdziła z uśmieszkiem, wypijając kolejną porcję ryżowego wina
-Haha... Żebyś się nie zdziwiła... - odrzekł, spoglądając przez ramie - Ale masz trochę racji... Lepiej będzie jeśli sprawdzę co u niego...
-Nie kłopocz się... Shizune już tam poszła. Chciała sprawdzić co u niego. - powiedziała, dolewając sobie alkoholu
-Uff... Ulżyło mi... - odetchnął uspokojony, podnosząc kieliszek do ust i powoli go opróżniając
Sanninka widząc to szybko wysunęła z lewego rękawa niewielką papierową saszetkę i podczas stawiania butelki na blat dosypała zawartość do sake, po czym niepostrzeżenie wycofała rękę. Tymczasem Sannin odstawił czarkę i złapawszy butlę dolał sobie kolejną porcję wina.
-Proszę zaczekać! - odezwał się nagle milczący dotąd właściciel, skupiając na sobie uwagę zarówno Jiraiyi jak i Tsunade - Pańska rzodkiew. - powiedział, stawiając przed białowłosym talerzyk z dwoma dużymi kawałkami białej rośliny korzennej
-Ah... Wybornie! - westchnął zadowolony, odstawiając kieliszek i łapiąc między palce jeden plaster - Ho... Idealnie ugotowane... - dodał odgryzając kawałek warzywa
Gdy po chwili skończył skromną przystawkę, ponownie wziął do reki pełną czarkę i opróżnił ją szybkim haustem. Senju jedynie uśmiechnęła się pod nosem, powoli wypijając swoją porcję alkoholu.

*********

Godzinę później, pensjonat przy głównej ulicy Tanzaku.
Na łóżku w jedynym oświetlonym pokoju leżał nieprzytomny Naruto. Na jego czole spoczywała mokra ścierka a ręce miał obwinięte świeżym bandażem, nasączonym różnorakimi specyfikami.Obok posłania siedziała czarnowłosa dziewczyna.
"Praktycznie nie mogę wyczuć jego czakry... Do tego te poparzenia na rękach i skrajne wycieńczenie..." - analizowała Shizune, obserwując jednocześnie systematycznie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową niebieskookiego - "Przy takim zużyciu czakry i wyczerpaniu organizmu mniejsze naczynia krwionośne mogą pękać... Może dlatego jego oczy krwawiły... Albo..." - nagły odgłos otwieranych drzwi wyrwał dziewczynę z rozmyśleń
-Shizune? - odezwała się brązowooka Sanninka, wkraczając do pomieszczenia
-Tsunade-sama! - odkrzyknęła uradowana dziewczyna - Dobrze że wróciłaś! Mogłabyś go obejrzeć? - zapytała wskazując ruchem głowy na Uzumakiego - Już go przebadałam, ale być może coś pominęłam...
-Huh? Przesadził z treningiem? A może... - zaczęła się zastanawiać, przenosząc rękę nad czoło blondyna przepuszczając przez nią niewielkie ilości czakry
-Nie mam pojęcia... Znalazłam go nieprzytomnego, ale nie było w okolicy żadnych widocznych śladów walki, więc... - zaczęła
-Taa... Padł z wycieńczenia... Obudzi najpóźniej pojutrze... - przerwała uczennicy, odsuwając rękę od skóry jinchuurikiego - Co za głupota... Przystawać na taki zakład... - zaczęła - Hehe... I kto to mówi... Sama się wczułam, jak jakaś idiotka... - dodała z ledwo widocznym uśmieszkiem
Słysząc to Shizune natychmiast skupiła wzrok na swojej mentorce.
-Za jakieś trzy godziny świta... Tsunade-sama... Proszę tam nie iść! - powiedziała, lustrując wnuczkę Hashiramy wzrokiem
Jednak ta rzuciła jej jedynie przelotne spojrzenie, po czym utkwiła wzrok w nocnym niebie za oknem.
-Tsunade-sama... Jeśli zdecydujesz się tam udać...
-To co? - zapytała, ponownie spoglądając na uczennicę
-To zrobię wszystko by panią zatrzymać! - stwierdziła stanowczo
-Shizune... - odwarknęła, przymrużając oczy - Ty chyba nie wiesz do kogo mówisz! - dodała mijając czarnowłosą
Dziewczyna momentalnie złapała się za brzuch w bólu i osunęła się na ziemię. Cios kunoichi był tak szybki że nie dało się go zauważyć.
-Tsunade-sama... - wyszeptała gdy jej wzrok zaczął się rozmywać
Ostatnim co widziała była jej nauczycielka, opuszczająca pokój.

*********

Trzy godziny później.
-Mhm.... Aaa... Jasno... Za jasno... - warknął młody jinchuuriki, zasłaniając dłonią otwierane oczy - Kuso... Piecze... - syknął, ponownie je zamykając i delikatnie masując opuszkami palców
Po krótkiej chwili wyprostował się, siadając na posłaniu. Po raz kolejny powoli otwierając oczy, przyzwyczajając je do wpadającego przez okno światła wschodzącego słońca.
-Już ranek... Cholera, ile byłem nieprzytomny? - szepnął w zamyśleniu, pochylając się w stronę szyby i spoglądając na ulicę
"Parę godzin..." - odezwał się nagle głęboki głos - "Muszę ci przyznać jedno, potrafisz wystraszyć innych..."
"Kurama... Gomen." - odpowiedział psychicznie lisowi
"Heh... Masz farta że jedynie straciłeś przytomność... Następnym razem zamiast korzystać z Rinnegana po prostu sobie odpuść..." - stwierdził, opierając łeb na łapach - "Może i byłeś wyczerpany, ale skutki korzystania z tych oczu są coraz groźniejsze... Dopóki nie pozbędziesz się resztek trucizny, które usadowiły się w naczyniach krwionośnych oczu będzie lepiej jeśli zrezygnujesz z wykorzystywania Rinnegana..."
"Taa... Tu masz rację..." - pomyślał opadając do tyłu i wpatrując się w sufit - "Tak w ogóle... Kto mnie tu przeniósł?"
"Mnie się pytasz? Poszedłem w kimę chwilę po tym jak ustabilizowałem twój stan..." - odpowiedział szybko, po czym głośno ziewnął - "Haa... Tak przy okazji... Troszkę się zdrzemnę..."
-Phi... Typowe. - westchnął zrezygnowany błękitnooki, wstając z łóżka - Dobra, ciekawe kto mnie tu... - przerwał widząc leżącą na podłodze nieprzytomną czarnowłosą dziewczynę - Chwila, ona... Była z tą starą wiedźmą... - szepnął zaskoczony, szybko przyklękając obok niej i sprawdzając jej puls - Shizune-san... Słyszysz mnie? - zapytał niepewnie, widząc jak kunoichi zaciska powieki jakby z bólu
-Naruto-kun? - wyszeptała powoli otwierając oczy - Obudziłeś się?
-Ta... Nic ci nie jest? - zadał kolejne pytanie, pomagając jej usiąść
-N-nie... Ile czasu... Byłam nieprzytomna?
-Cóż... Jeśli to ty mnie tu zaciągnęłaś to pewnie parę godzin... - wywnioskował
-Parę godzin... O cholera! - krzyknęła, zrywając się na równe nogi - Gha... - jęknęła z bólu, łapiąc się za brzuch - Hu... Hu...
-Na pewno nic ci nie jest? - powtórzył blondyn, podpierając dziewczynę ramieniem
-Nie. - odpowiedziała podbiegając do okna
Gdy jednak tylko wychyliła głowę za framugę, w ścianę obok wbił się kunai.
-Co do... - warknął niebieskooki, podbiegając do parapetu i spoglądając w stronę z której nadleciało ostrze
-To...
-Shizune... Cholera... - wysyczał z trudem spocony Sannin, prawym barkiem opierając się o ścianę
-Jiraiya-sama!? - krzyknęła zaskoczona, wyskakując razem z blondynem z pokoju i spoglądając z niepokojem na powoli zbliżającego się mężczyznę
-Ta suka... Dosypała mi czegoś do sake... - wyszeptał, osuwając się na dachówki obok okna - Nie mogę skumulować czakry, całe ciało mi drętwieje...
-Nie wyczułeś żadnej zmiany smaku? - zapytał chłopak, przykucając przy nim razem z uczennicą Ślimaczej Księżniczki - Taki narkotyk dosypany do jakiegokolwiek napoju zmieniłby jego smak, więc powinieneś się zorientować że coś jest nie tak...
-Tsunade jest specjalistką od medycyny... Tylko ona potrafi przyrządzić taki środek psychoaktywny który nie ma ani smaku, ani zapachu czy też koloru. - stwierdził zadyszany - Chociaż trzeba przyznać że ciężko jest dosypać mi do alkoholu czegokolwiek, tak bym tego nie zauważył... Khe, khe... - dodał zanosząc się lekkim kaszlem
"Cholera... Nie spodziewałem się że jest tu Jiraiya..." - warknął w myślach stojący za ścianą kilka metrów dalej siwowłosy shinobi w okularach - "Ale że też ty tu przybyłeś, Naruto-kun..." - pomyślał przenosząc swój wzrok na blondyna - "Muszę o tym jak najszybciej donieść Orochimaru-sama..." - dodał, powoli się wycofując
-Shizune... O czym tak naprawdę rozmawiałyście z Orochimaru? - zapytał zadyszany Sannin
Czarnowłosa jedynie nieznacznie drgnęła na zadane pytanie.
-Do tej pory liczyłam na Tsunade-sama i nic nie mówiłam, ale teraz... - wyszeptała, wstając z dachówek -  Jiraiya-sama, najpierw połknij to. - powiedziała, wyjmując z kabury dwie białe pigułki - Powinny w pewnym stopniu osłabić efekt trucizny Tsunade-sama...
-Dzięki... - odparł, połykając tabletki
-Musimy ruszać! - stwierdziła - Pigułki powinny zacząć działać za kilka minut.
-Spokojnie, wytrzymam... - odszepnął, stajać na chwiejnych nogach
-Będziemy musieli się pospieszyć... Pomogę Ero-senninowi iść dopóki lek nie zacznie działać. - powiedział blondyn
-Eh? Naruto-kun? - zapytała zaskoczona czarnowłosa - Dopiero co odzyskałeś przytomność... Powinieneś jeszcze odpoczywać!
-Nic mi nie jest... Ajć... - jęknął, przecierając jedno ze swoich oczu dłonią - No może poza tym cholernym bólem oczu...
-Prawdopodobnie przepuściłeś zbyt wiele czakry przez swoje ciało, co zapewne poważnie uszkodziło twój... - zaczęła wysuwać swoją tezę
-Nie, to nie to... To ta cholerna trucizna... Ciągle ma na mnie jakiś wpływ... - przerwał blondyn, przecierając drugie oko
-Trucizna? Jaka? - zapytała zdziwiona
-Eh... To była... Jak to się nazywało... - szepnął, próbując sobie przypomnieć toksynę - A tak... Lawendowa Biel.
-Że co!? - krzyknęła z zaskoczenia - Przecież ta trucizna jest produkowana jedynie przez ród Hyuuga! Czemu...
-Ekhm... Wrodzy shinobi wykradli jedną ampułkę podczas ataku na Konohę... - odparł, lekko zmieszany - A ja miałem pecha i walczyłem akurat z tymi którzy ją posiadali...
-Rozumiem... Gdyby mieli Byakugana już byś nie żył... - stwierdziła, wskakując z powrotem do pokoju - Mimo że ta trucizna jest stosowana przede wszystkim przeciwko osobom z dojutsu, to wstrzyknięcie jej w punkt witalny skończyło by się szybką, ale bardzo bolesną śmiercią.
-A-aha... Jednak miałem farta... - odszepnął niepewnie
"Mnie raczej ciekawi czemu kryjesz tą małą, cholerną..." - warknął Kyuubi
"Hyuuga to potężny i niebezpieczny ród... Nie mam ochoty ściągać na siebie zabójców z Byakuganem, tylko przez to że powiedziałem coś niewygodnego o obecnej dziedziczce rodu." - odpowiedział lisowi
-Aaa... Mam! - krzyknęła nagle czarnowłosa, przeskakując przez parapet
-Hmm? Co takiego, Shizune-san? - zapytał jinchuuriki z lekko zmylonym wyrazem twarzy
-Cóż, Tsunade-sama przebadała większość trucizn na kontynencie, tworząc na ich podstawie liczne leki i antidota... - powiedziała, pokazując blondynowi przeźroczystą buteleczkę z doklejoną niewielką, zapisaną kartką - Ten roztwór miał na celu leczyć skutki trucizny rodu Hyuuga.... Tylko że jest niezwykle mocno rozcieńczony, wiec musi być dozowany regularnie aby działał...
-Dozowany? Jak konkretnie?
-To jak krople do oczu. - wytłumaczyła - Nawet jeśli od razu nie pozbędzie się wszystkich skutków, to przynajmniej uśmierzy ból...
-Świetnie... Bo to pieczenie zaczyna być uciążliwe... - syknął Uzumaki, po raz kolejny przecierając oczy
-Będzie lepiej jeśli od razu zakropisz oczy... - stwierdziła, otwierając buteleczkę
-Zakropię? Niby czym... - przerwał natychmiast, widząc jak dziewczyna zanurza w płynie mały, metalowy szpikulec - I-i-igła? - zapytał niepewnie, drżącym głosem
-Nie ruszaj się i nie mrugaj. - powiedziała, powoli zbliżając się do chłopaka
-E-ej... T-tylko u-uważaj... I rób t-to powoli... Dobra? - polecił, mimowolnie posuwając się w tył
-Mówiłam żebyś się nie ruszał. - warknęła, stając przed nim i unosząc senbon
-Ł-łatwo ci m-mówić... To ty trzymasz i-i-igłę... - odszepnął nerwowo, opierając się plecami o ścianę
-Eh... Przecież coś powiedziałam! - syknęła, uderzając palcem ze zgromadzoną czakrą w potylicę Uzumakiego
"C-cholera... Nie mogę się..." - pomyślał panicznie, czując jak Shizune rozszerza jego powieki opuszkami palców, a do jego oka zbliża się końcówka igły
Mimo szczerej chęci zamknięcia oka, uniemożliwiała mu to dłoń czarnowłosej i chwilowy paraliż mięśni. Naruto z przerażeniem obserwował zbliżający się senbon, zaczynając się powoli pocić. Jednak gdy tylko niewielka kropla spłynęła do jego oka, uczennica Sanninki przeniosła szpic nad drugą źrenicę i powtórzyła czynność. Gdy tylko oddaliła się od młodego jinchuuriki ten osunął się po ścianie, masując piekące oczy.
-Naruto-kun... Nie mów że boisz się igieł? - zapytała z nieukrywanym rozbawieniem czarnowłosa
-Nie boję się igieł! - odkrzyknął zarumieniony, czując jak ból powoli znika - Dopóki ktoś nie zbliża ich do moich oczu! - dodał po chwili
-Rozumiem. - odparła z uśmieszkiem - Więc proszę! - dodała, przekazując mu butelkę z igłą - Jeśli będziesz robić to sam to nie będzie problemu, prawda? Tylko pamiętaj aby kropić oczy dwa razy dziennie.
-A-arigatou, Shizune-san... - odszepnął, odbierając lek i chowając go do kabury
-Dobra... Teraz kiedy już to załatwiliśmy proponuję się ruszać.. - syknął wstający białowłosy - Musimy jak najszybciej znaleźć Tsunade.
-Tak... Chodźmy! - stwierdziła czarnooka, odwracając się w stronę zamku Tanzaku - Po drodze wszystko wam wyjaśnię!

*********

Tymczasem.
W małej alejce u podnóża zamku Tanzaku stała blond włosa kunoichi. Opierała się plecami o niską ścianę uliczki, wyraźnie na kogoś czekając. Po krótkiej chwili słysząc odgłos tupnięć odwróciła wzrok w kierunku nadchodzącej osoby.
-Więc przyszłaś... - odezwał się czarnowłosy Sannin - Jaka jest twoja odpowiedź, Tsuande?
-Niech będzie... Spróbuję wyleczyć twoje ręce, ale nie wasz się tykać Konohy! - odparła po krótkim namyśle
-Phi... A co mi tam... Niech ci będzie... - syknął niezadowolony - A więc zaczynaj... - dodał ruszając w jej stronę
Gdy stanęli naprzeciwko siebie Orochimaru wyciągnął obandażowane dłonie w stronę blondynki, która zaczęła gromadzić między dłońmi czakrę Yang. Po kilku sekundach skończyła gromadzenie zielonej energii i zbliżyła ją do rąk wężowego shinobi. Zanim jednak technika dotknęła jego ciała obydwoje zmrużyli oczy i odskoczyli od siebie, unikając nadlatującego kunaia.
-Wiesz Tsunade... - warknął czarnowłosy, zauważając na dachu z którego nadleciało ostrze Kabuto - Może nie jestem medykiem, ale nawet ja potrafię rozróżnić technikę leczniczą od próby zabicia mnie! - ryknął zeźlony - Dlaczego chciałaś mnie zabić? Obiecałem wskrzesić Dana i Nawakiego, byłem gotów nawet odpuścić osadzie... - dodał gdy siwowłosy medyk wylądował obok niego
-Heh... Bierzesz mnie za idiotkę, Orochimaru? - zapytała, spoglądając na mężczyzn z ukosa - Tylko skończony debil nabrałby się na tą gadkę, jeśli by cię znał... - stwierdziła, lekko pochylając się do przodu - Pewnie rzeczywiście bym ci pomogła, gdyby nie fakt że przypomniałam sobie o czymś... Dan i Nawaki kochali Konohę, oddali za nią życie... Jeśli przystałabym na twoje warunki to kiedyś, po drugiej stronie... Jeśli bym w ogóle ich zobaczyła nie miałabym odwagi spojrzeć im w oczy. - oznajmiła, gdy kilka łez spłynęło po jej policzkach - I dlatego też... Skończę z wami tu i teraz!!! - ryknęła, wyskakując wysoko w powietrze
-Cholera... - syknął okularnik, odskakując razem ze swoim panem
Gdy tylko kopnięcie Tsunade trafiło w ziemię, ta momentalnie wypiętrzyła się, niszcząc dużą część drogi i ścian. Widząc dokonane przez atak zniszczenia wężowy Sannin uśmiechnął się pod nosem.
-Hehe... Jak się nad tym zastanowić to jeszcze nigdy z tobą nie walczyłem... Może być ciekawie... - stwierdził
-Łatwo panu mówić, biorąc pod uwagę że walczyć będę ja. - odparł natychmiast Kabuto
-Heh... Masz rację Orochimaru. - syknęła brązowooka ruszając biegiem w jego stronę - I dopilnuję żeby była to twoja ostatnia walka! - dodała, uderzając z całej siły w mur
Dwójka shinobi od razu odskoczyła na kolejny dach.
-Będzie lepiej przenieść się w jakieś mniej ciasne miejsce, Orochimaru-sama. - stwierdził siwowłosy - Tym bardziej że mamy na karku poważniejszy problem.
-Problem? - syknął zaciekawiony wężowy
-Jiraiya.
-Heh... Rozumiem... - warknął, ruszając biegiem razem z okularnikiem w stronę granicy miasta
-Wracać tu! - ryknęła Sanninka, wskakując na jeden z budynków i podążając ich śladem
Pogoń trwała przynajmniej trzy minuty, aż w końcu nukenini zatrzymali się jakieś pół kilometra poza miastem, na jednym z licznych głazów wypełniających rozległą łąkę. Jednak nie mieli nawet chwili na odpoczynek. Blond włosa kunoichi od razu pojawiła się nad nimi i potężnym kopnięciem roztrzaskała głaz na kawałki, wzniecając chmurę pyłu.
-Heh... Doprawdy, nieludzka siła. - zauważył Kabuto, składając kilka pieczęci i formując na dłoniach skalpele czakry
"Też jest medykiem." - pomyślała, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić, ten zniknął w kłębie dymu - "Kage Bunshin!? Kiedy on..." - warknęła psychicznie, wyskakując w powietrze i w ostatniej chwili unikając spowitej energią dłoni przeciwnika wyłaniającej się z pod ziemi - "Heh... Szybki jest..." - dodała, ale nim zdążyła zareagować atakująca kopia obróciła się w dym
Oczy Tsunade natychmiast rozszerzyły się w szoku gdy za nią pojawił się kolejny siwowłosy. Od razu odwróciła się, wyprowadzając proste uderzenie. Podwładny Sannina szybko przesunął głowę w uniku i jedną z dłoni złapał kobietę za ramię, rozcinając kilka mięśni. Ta nie pozostała mu jednak dłużna i błyskawicznie kopnęła go w brzuch. Nim siła ciosu odrzuciła go, zdążył trafić ją w udo, po czym uderzył z dużą siłą w ziemię. Mimo to szybko podparł się rękoma, ponownie stając na nogach. Natomiast Senju przyklęknęła w bólu i złapała się za prawe ramię.
-Kuso... Dobry jest... - warknęła, starając się zregenerować przecięte mięśnie zarówno w nogach jak i rękach - Chyba mnie nie docenił... - szepnęła z uśmieszkiem, widząc jak okularnik wypluwa nieco krwi
Jednakże ten bez namysłu zerwał się na nogi i jakby ignorując doznane rany, ruszył sprintem na kobietę, uderzając ją mocno w klatkę piersiową.
-Gha... - odkaszlnęła kunoichi, starając się złapać oddech
-Heh... Masz szczęście że jesteś nam potrzebna, w przeciwnym razie zamiast przecinać mięśnie klatki piersiowej uderzyłbym w szyję... - stwierdził, poprawiając okulary - Jednak po takim cisie nie będziesz w stanie się poruszać... A teraz...
-Nie doceniasz mnie, szczeniaku. - warknęła blond włosa, pojawiając się za chłopakiem i uderzając go w tył szyi
-Gha... - jęknął, sunąc po ziemi przez dużą siłę uderzenia - Cholera... Przecięcie mięśni nie wystarczyło? A może... To przez nadmierną ilość tkanki przy klatce piersiowej... - syknął sarkastycznie - Nie ważne... Tym razem... - dodał starając się wstać - Co do...
-Heh... Mówiłam że mnie nie doceniasz... - uśmiechnęła się, kumulując czakrę w dłoniach i lecząc swoje obrażenia
-Cholera... - syknął, zauważając kilka iskier w pobliżu dłoni brązowookiej - Raiton? Rozumiem... Trafiła w nerwy... - zauważył, starając się poruszyć - Jeśli podniosę lewą ręką, poruszy się prawa noga... Prawy bark, lewa pięta... - wyszeptał, powoli stając na nogi - Nie myśl że coś takiego wystarczy! - ryknął wyciągając kunai i odwracając się w jej stronę
"Nauczył się wszystkich ruchów w takim tempie!? Niemożliwe!" - ryknęła psychicznie z zaskoczenia
Lecz nim shinobi zdążył dotrzeć do przeciwniczki drogę zagrodziła mu trójka ludzi lądująca zaraz przed nią. Siwowłosy natychmiast odskoczył, przygotowując się na ewentualny atak nowych wrogów.
-Znowu się widzimy, Kabuto... - warknął niebieskooki
-Heh... Znasz go? - zapytał białowłosy mężczyzna z świnką na ramieniu
-Ta... Mieliśmy miłe spotkanie podczas egzaminów... - odpowiedział, przerzucając wzrok z okularnika na czarnowłosego - I Orochimaru... Łatwo nie będzie...
Tymczasem Tsunade zacisnęła zęby i ruszyła biegiem na nukenina, potrącając Jiraiye.
-Z drogi!!! - ryknęła, przygotowując się do ataku
Okularnik uśmiechnął się słabo, natychmiast podcinając sobie nadgarstek i ochlapując krwią Sanninkę. Ta natychmiast zwolniła i zatrzymała się jakieś pół metra przed przeciwnikiem, nie mogąc opanować nastających drgawek.
"Krew?" - pomyślała, spoglądając na zachlapane czerwoną cieczą dłonie
Ale shinobi Orochimaru nie czekając na rozwój wydarzeń zbliżył się i odrzucił blondynkę silnym uderzeniem w twarz.
-Tsunade-sama! - krzyknęła czarnooka, łapiąc swoją mentorkę i okrywając ją płaszczem - Eh... Proszę nie robić takich rzeczy w pojedynkę... - szepnęła z niewielkim uśmiechem, wycierając szkarłatną ciecz
-Naruto-kun... Dam ci dobrą radę, nie wchodź nam w drogę. - warknął - Zebrałem informacje o tobie... Jinchuuriki Kyuubiego, wychowywany wśród Uchiha, o interesujących umiejętnościach... Ale to nie wystarczy przeciwko Sanninowi... Dlatego dam ci radę... Nie plącz się pod nogami, albo zginiesz!
-Kabuto... Naprawdę musisz się nauczyć doceniać przeciwników... - warknął znikając w kłębie dymu
W tym samym momencie z pod ziemi przed shinobim Orochimaru wyłonił się młody jinchuuriki i szybko pchnął ostrze miecza w pierś wroga. Ten jednak od razu złapał stal w spowitą czakrą rękę, po czym wybił broń z ręki Uzumakiego, chwytając jego nadgarstek i przecinając mięśnie po skórą. Jednak w tym momencie niebieskooki zmienił się w kłąb dymu, a drugi wyskoczył zza pleców okularnika, łapiąc za katanę i wykonując szybkie cięcie po skosie. Siwowłosy natychmiast złapał za kunai i w ostatniej chwili zablokował cios, po czym silnym kopnięciem odrzucił jinchuurikiego, który również obrócił się w dym.
-To się robi irytujące... - warknął, wbijając trzymane ostrze w ziemię przed sobą - Przewidzenie twoich klonów jest za proste. - szepnął, gdy ze szczelin w ziemi wydobyło się nieco białego dymu - A teraz.. - syknął, odwracając się i wbijając broń w ciało blondyna za nim
-Kuso... - warknął Uzumaki, chwytając za opadający na ziemię miecz i ciskając go w głowę przeciwnika
Jednakże atak był zbyt prosty i Kabuto uniknął go bez problemów. Jednak jego oczy rozszerzyły się gdy stojący przed nim blondyn okazał się kolejną kopią i zniknął w chmurze dymu.
-Heh... Ta technika potrafi być wkurzająca... - stwierdził czarnooki Sannin, spoglądając jak stojący obok Naruto łapie nadlatujące ostrze, i zgrabnie obraca, ponownie kierując czubek w stronę nukenina - Naruto, zostań ze świnką i Tsuande. Shizune, zajmij się okularnikiem. Orochimaru biorę na siebie.
-Co!? Nie żartuj sobie! - krzyknął młody jinchuuriki, odwracając się w stronę Sannina - Dam sobie z nim radę!
-Być może... Ale twoje "zdolności" bardziej się przydadzą przy ochronie Tsunade. - stwierdził, spoglądajać na wężowego
-Gh... Dobra, niech będzie... Ale jeśli sytuacja będzie krytyczna to wkroczę. - przestrzegł zbliżając się do dwóch kunoichi i małej świnki - Shizune-san, zajmę się nią. Kabuto zostawiam tobie .
-Taa... - westchnęła, zbliżając się do białowłosego Sannina
W międzyczasie Kabuto doskoczył do swojego pana, stojącego na jednej z większych skał.
-Orochimaru-sama... - szepnął zaniepokojony okularnik
-Taa... - syknął, ściągając bandaże z lewej reki, ujawniając dłoń dotkniętą martwicą na której widniał tatuaż wyglądający jak czarna bransoleta z przerwą na środku przedramienia
Kabuto natychmiast ugryzł się w kciuk, po czym nakreślił krwią prostą linię dokładnie pomiędzy ramionami tatuażu.
-Heh... Też powinienem... - wyszeptał Jiraiya, nagryzając swój kciuk i formując kilka pieczęci - Kuchiyose no jutsu!
-Kuchiyose no jutsu! - wykrzyknął razem z czarnookim Sanninem poplecznik Orochimaru
Momentalnie wszystko dookoła spowite zostało ogromną ilością białego dymu, który gdy opadł ujawnił dwa ogromne węże i...
-Joł! - zawołała pomarańczowa żaba, wielkości Tonton
-Co!? - ryknął z niedowierzania Jiraiya, a jego oczy stały się wielkie i białe - Gdzie jest twój ojciec!?
-Eee... To nie wzywaliście mnie? - zapytał niepewnie - Przy tam małej ilości czakry myślałem że Naruto chciał ze mną pogadać... O, hej Naruto! - krzyknął, widząc przy Tsunade Uzumakiego
-O hej Gamakichi... Ej, zaraz... Co ty tu robisz!? - krzyknął zdziwiony obecnością młodej żaby
-Pojęcia nie mam! - odparł, podskakując do niego - W jednej chwili sobie siedzę, a w drugiej jestem tutaj... Ktoś tutaj ma chyba poważne braki w kontroli czakry... - stwierdził spoglądając na klęczącego teraz Jiraiyę
Nad jego głową unosiła się ciemna chmura.
-Hehe... Idiotyzm najwidoczniej jest nieuleczalny... - warknął Orochimaru - Jiraiya jest mój! Resztę zostawiam tobie! - ryknął, a jeden z węży ruszył na białowłosego
-Tak jest! - odparł, lądując na głowie drugiego gada, szarżującego na młodego jinchuuriki i Sanninkę
-Cholera! - ryknął, składając kilkanaście pieczęci - Shoton: Dai Omiwatari! - dodał, uderzając pięścią w podłoże
Te momentalnie zaczęło się wypiętrzać, uwalniając kilkadziesiąt ogromnych, kryształowych kolców które przebiły się przez ciało węża. Ogromna ilość krwi natychmiast trysnęła z truchła które po krótkiej chwili zniknęło, wraz z powoli rozpadającymi się kryształami.
"Rany... Następnym razem uprzedzaj przed czymś takim..." - warknął zza krat Kyuubi
"Gomen... Nie miałem wiele czasu..." - syknął, widząc ogromną ilość krwi pokrywającej ziemię - "Cholera... Teraz nie będzie w stanie nawet odeprzeć ataku..." - dodał spoglądając na Tsunade
Jednak nagle został wykopany w stronę resztek kryształowych kolumn przez siwowłosego nukenina.
-Przyznaję że cię nie doceniłem, Naruto-kun... - stwierdził, widząc jak blondyn wbija się w skruszony kolec po czym upada do kałuży krwi - A teraz... Drugi problem! - zauważył, wyjmując z kabury kunai i blokując nadlatujące igły
-Mam cię! - ryknęła, wykonując cięcie kunaiem ociekającym fioletową cieczą
"Trucizna, non stop trucizna..." - pomyślał siwowłosy, unikając cięcia i uderzając dziewczynę w klatkę piersiową dłonią spowitą czakrą
-Gh... - stęknęła, składając pieczęć - Yoton: Dokugiri! - krzyknęła, wydmuchując na nukenina fioletową mgłę
"Grr... I znowu trucizna..." - jęknął psychicznie, zakrywając nos i usta gdy został pochłonięty przez dym
-Mam go? - zapytała retorycznie, obserwując rozrzedzającą się truciznę - Co...
-Za wolno! - ryknął okularnik, wynurzając się z pod ziemi i podcinając uczennicy Senju ścięgna
Następnie szybkim ciosem pozbawił ją przytomności i wykopał w stronę Sanninki.
-Shizune... - westchnęła brązowooka, wciąż drżąc w skutek obecności krwi
-Świetnie... A teraz... - zaczął Kabuto, lecz gdy chciał się ruszyć, jego nogi nie mogły oderwać się od ziemi - Co do... - jego oczy rozszerzyły się gdy tylko dostrzegł czerwony kryształ obejmujący jego buty
-Wybrałeś sobie najgorszego z możliwych przeciwników... - syknął zdenerwowany Uzumaki - Shoton: Chi no Niwa Ibara! (Krwisty Ogród Cierni) - dodał złowieszczym szeptem, gdy cała krew dookoła niego pokryła się kryształem i ruszyła w stronę poplecznika Orochimaru w formie rozrastających się cierni
-Cholera... - warknął siwowłosy, rozbijając dłonią więżące go szkło i zmieniając pozycję w której stał
Gdy tylko czerwone ostrza otoczyły go, natychmiast zebrał czakrę w dłoniach i zamachnął się, bez problemu roztrzaskując dużą część iglic. Jednak ze zniszczonych kolców wytrysnęła duża ilość krwi, która ponownie pokryła się kryształem, formując jeszcze większą ilość szklanych cierni.
-Jeśli ta technika działa na takiej zasadzie... Nie mogę dać się trafić! - zauważył z przerażeniem, rozbijając kolejne kryształy z takim samym skutkiem
Następnie wyskoczył w powietrze unikając całkowitego osaczenia, po czym wylądował na rozbitym różowym filarze. Bez namysłu powiększył ostrza i przyklęknął, widząc lukę w obronie blondyna.
-Zobaczymy jak poradzisz sobie z tym... - szepnął przygotowując się do skoku, lecz nagle jego wzrok przykuł niewielki szczegół - Co do... Gdzie podziała się krew? - zapytał sam siebie, rozglądając się na boki - Cholera! - ryknął, gdy od kryształu na którym stał wyrosło kilka kolców, przebijając jego lewą stopę
Jednak sama krystaliczna formacja zmieniła kolor na czerwony.
-Szach-mat! - warknął młody jinchuuriki, składając jedną dłonią pieczęć
Skóra Kabuto natychmiast zaczęła pokrywać się jasnoczerwonymi wypukłymi śladami, rozciągającymi się od lewej nogi w kierunku jego klatki piersiowej. Zanim dotarły do celu, zanikły, jakby zagłębiając się pod skórę.
-Gha... Ha... - jęknął resztą sił okularnik, starając się jednocześnie zebrać oddech i czując jak cała krew w jego ciele powoli się krystalizuje
Po krótkiej chwili zachwiał się i opadł do tyłu.
-Świetnie... A teraz.... - warknął niebieskooki, odwracając się w stronę walczącej na ogromnym wężu dwójki Sanninów
Sam gad był częściowo unieruchomiony dzięki stworzonemu przez białowłosego Sannina bagnu. Nim jednak Uzumaki zdążył zrobić choć jeden krok, został odrzucony w stronę Ślimaczej Księżniczki z ogromną siłą, rozbijając po drodze krwawe kryształy. Przez swoją delikatną strukturę błyszczące kolce szybko zaczęły się rozpadać, rozpryskując mnóstwo krwi. Jednak shinobi Orochimaru nie czekając aż blondyn podniesie się z ziemi, wyciągnął z kabury mały zwój po czym rozwinął go, trzymając rulon na poziomie klatki piersiowej a koniec papieru zanurzając we krwi. Bez namysłu skumulował czakrę w papierze, a ten momentalnie zaczął wchłaniać całą krew, zarówna tą z ziemi, jak i tą z kryształów. Chwilę później cały zwój pokryty został setkami znaków, z symbolem kanji oznaczającym krew znajdującym się centralnie pod drewnianym drążkiem. Naruto szybko otrząsnął się z uderzenia i wstając zlustrował siwowłosego wzrokiem.
-Naruto-kun... Kage Bunshin są naprawdę upierdliwe, nie sądzisz? - zapytał drwiącym tonem gdy znajdująca się na ogromnym klejnocie kopia wybuchła w obłoku dymu
-Phi... - prychnął niezadowolony - Nie martw się, tym razem trafię prawdziwego ciebie... - dodał złowieszczo gdy jego lisie blizny stały siębardziej widoczne, a oczy przybrały barwę szkarłatu
"To niewiele, ale w tej chwili nie jestem w stanie dać ci większej ilości..." - odezwał się Kurama - "Mimo wszystko nie zregenerowałeś wszystkich uszkodzeń..."
"Tyle wystarczy..." - odpowiedział, obserwując jak okularnik koncentruje czakrę w jednej dłoni, tworząc krótkie ostrze energii
-Ostrzegałem cię przecież... Jak spróbujesz nam przeszkodzić, to umrzesz! - warknął, przygotowując się do biegu
-Przestań już! - krzyknęła nagle Senju - Chcesz zostać Hokage, prawda? Jeśli umrzesz, to wszystko co chciałeś chronić... Wszystko co chciałeś osiągnąć, przepadnie! Więc przestań mnie chronić! - ryknęła, widząc jak Kabuto wyciąga kunai i rusza w ich stronę
-Zdaję sobie z tego sprawę... I dlatego... Nie mogę jeszcze umrzeć! - odparł gniewnie, przyklękając i zbierając między dłońmi ogromną ilość czakry
"Hę? Co to jest..." - warknął mentalnie nukenin, widząc formującą się miedzy rękoma chłopaka kulę - "Th... Nieważne co spróbujesz zrobić, nie dasz rady!" - dodał, wymierzając cios trzymanym ostrzem w pierś Uzumakiego
Lecz zanim broń mogła się wbić w klatkę piersiową jinchuurikiego, ten obrócił się, przyjmując atak na lewe ramię. Ze zranionego barku od razu trysnęła krew.
-Nie umrę... Dopóki nie zrobię tego co postanowiłem, nie umrę! - krzyknął, kierując uformowane jutsu w stronę siwowłosego
Yakushi bez namysłu wykonał ciecie ostrzem czakry, ale nie zdołał zablokować techniki chłopaka.
-Rasengan!!! - ryknął Naruto, wykorzystując całą pozostałą siłę do popchnięcia wirującej sfery w brzuch przeciwnika
Ten zdążył jedynie odkaszlnąć krwią, po czym został odrzucony z niesamowitą siłą w jedną ze skał, rozbijając ją na kawałki i wzbijając w powietrze kłęby prochu. Cała gleba na jego drodze została odepchnięta na boki, tworząc niewielkie koryto.
-Hehe... No i proszę... - westchnął żabi Sannin, blokując za pomocą utwardzonych włosów kopnięcie dawnego towarzysza
"Ten szczeniak wykonał Rasengan?" - pomyślał zaskoczony Orochimaru - "Nauka tego jutsu zajmuje lata... Ten bachor z każdym dniem jest coraz bardziej niebezpieczny."
-Opanował... To? - wyszeptała z wyraźnym niedowierzaniem w głosie - Na dodatek te techniki... Myślałam że Shoton to tylko pogłoski...
-Cholera... To było mocne... - syknął siwowłosy chłopak, wyłaniając się z wznieconych kłębów pyłu - Szlag... - dodał, dotykając olbrzymiej rany na brzuchu
-Gha... - odkaszlnął młody jinchuuriki, wypluwając dużą ilość krwi i upadając na plecy
-Naruto! - krzyknęła blond włosa kunoichi, przyklękając przy niebieskookim, chcąc sprawdzić jego stan - Żeby wstać po takim uderzeniu... - wyszeptała z niedowierzaniem, przerzucając wzrok na powoli zbliżającego się nukenina - Jak?
-Hehe... Gdy tylko Naruto-kun wycelował tą techniką, ja natychmiastowo skupiłem czakrę w brzuchu i rozpocząłem uzdrawianie... - parsknął z uśmieszkiem - Służę Orochimaru-sama nie tylko ze względu na wysoki poziom opanowania technik... Tym co go naprawdę interesowało były moje komórki, które dzięki niezwykle wysokiej wrażliwości na leczniczą czakrę mogą replikować się z niesamowitą prędkością... Wyleczenie takich ran nie jest żadnym problemem... - wypowiadając te słowa natychmiast upadł na ziemię bez ruchu, a spomiędzy jego warg wypłynęła duża ilość krwi - "Niemożliwe... Zabrakło mi czakry... By całkowicie się zregenerować!?"
-Cholera! - warknęła zdesperowanym tonem Tsunade, przykładając ucho do klatki piersiowej jinchuuriki Kyuubiego - Mięsień sercowy został przerwany, a płuca nacięte... Szlag! - ryknęła, składając pieczęć
Gdy tylko zebrała w dłoniach odpowiednią ilość czakry Yang przyłożyła je do ciała Uzumakiego, starając się wyleczyć zadane obrażenia.
-Naruto... Trzymaj się... - szepnął niepewnie zza skały Gamakichi
-Hehe... To koniec... Przerwałem nie tylko mięsień, ale także najważniejsze kanaliki czakry... - podsumował z trudem sługa wężowego Sannina - Dzięki temu nawet Kyuubi mu nie pomoże!
-Cholera... Trzymaj się... - syknęła przez zaciśnięte zęby Sanninka, zwiększając natężenie czakry - Kuso...
Tymczasem umysł i wewnętrzny świat Naruto zaczynały spowijać cienie.
"Kurwa... Moja czakra nie jest w stanie niczego zdziałać..." - szepnął osłabiony Kurama - "Czemu... Jest coraz ciemniej?" - dodał, a jego oczy zaczęły się powoli zamykać
Jednakże w nieprzeniknionej ciemności, poza zasięgiem wzroku najsilniejszego z biju, znajdowała się inna istota. Stary mężczyzna o białej skórze. Ubrany w białą szatę, z dziesięcioma czarnymi kulami unoszącymi się pod nim. Jego czoło przyozdabiały dwa małe rogi, a fioletowe oczy wpatrywały się w głęboką czerń.
"Czyżby..." - szepnął niepewnie, gładząc dłonią swoją długą brodę - " Nie... Jeszcze nie." - dodał wyraźnie uspokojony, powoli rozpływając się w cieniach
W tym samym czasie Tsunade naciskał coraz większym ciężarem na ciało blondyna, starając się wymusić większy przepływ energii.
-Nie waż się umierać... Nawet nie próbuj do jasnej cholery! - warknęła zdesperowanym głosem, zaciskając powieki
Nagle kobieta drgnęła i czując na szyi lekkie szarpnięcie, spojrzała na Uzumakiego.
-Hehe... Wygrałem... - wymamrotał błękitnooki ze zwycięskim uśmiechem, resztką sił ściskając w dłoni zielony kryształ
-To... Jakiś absurd... - stwierdził szeptem zszokowany Kabuto
-Heh... Nie umrzesz dopóki nie spełnisz swoich marzeń, co? - zapytała cicho blondyna kładąc dłoń na jego zranionym ramieniu, celem przyspieszenia regeneracji komórek - Jestem sentymentalną kretynką... Ale myślę że jeszcze ten jeden raz... - zaczęła, unosząc głowę chłopaka - Mogę na kogoś postawić. - szepnęła, zakładając na jego szyję naszyjnik Shodai Hokage
Tymczasem pozostała dwójka Sanninów dalej toczyła swoją walkę na ogromnym wężu.
-Katon: Endan! - warknął białowłosy, wydmuchując sporą kulę płomieni na dawnego towarzysza
Orochimaru natychmiast odskoczył w bok unikając strumienia ognia, po czym zrewanżował się czarnookiemu wypuszczając w jego kierunku kilkadziesiąt węży. Ten jednak szybko spopielił gady kierując w nie wykonywaną technikę.
-Nawet pomimo faktu że nie mam rąk nie jesteś w stanie mi wiele zrobić... - zauważył czarnowłosy - Różnicę poziomów widać jak na dłoni. Nawet z pełną siłą nie byłbyś w stanie mnie zabić.
-Heh... Nie bądź taki pewny siebie, Orochimaru... Od naszej ostatniej walki minęło kilka lat, i nie tylko ty poznałeś nowe sztuczki... - odpowiedział szybko
-Więc może... - przerwał swą wypowiedź, a jego uwaga skupiła się na młodym jinchuuriki uzdrawianym przez Tsunade - Ten dzieciak...
-Heh... Nie powinieneś się teraz martwić Naruto... Twój przeciwnik jest naprzeciw ciebie! - warknął, przygotowując się do ataku
-Jego rozwój jest nienormalny... Nikt nie jest w stanie tak szybko rozwinąć swoich umiejętności... - stwierdził cicho z niepokojem - A na dodatek ma w sobie lisa... Jeśli Akatsuki go przejmie będą problemy... Lepiej będzie wyeliminować go tu i teraz! - ryknął, zeskakując z przyzwanego gada w kierunku ledwo przytomnego blondyna
-Cholera! Stój... - syknął, ale nim zdążył cokolwiek zrobić został otoczony przez dziesiątki węży - Szlag by to! - dodał gniewnie, składając pieczęć
Tymczasem Orochimaru wylądował na ziemi i ruszył biegiem na niebieskookiego, wypuszczając z ust węża z którego wyłoniło się ostrze katany. Nim jednak zdążył trafić Naruto, ten został zasłonięty przez brązowooką kunoichi która przyjęła cięcie na własne ciało. Wężowe oczy Sannina rozszerzyły się w szoku gdy z ciała Senju wytrysnęła duża ilość krwi.
-Tsunade... Kogo jak kogo ale ciebie wolałbym nie zabić... - stwierdził, niechętnie się cofając - Pozostawienie tego bachora przy życiu jest zbyt ryzykowne... Mogłabyś się odsunąć?
-Nie licz na to... Znałam wiele osób którym śmierć nie pozwoliła spełnić marzeń... - odwarknęła groźnie - Nie będę się spokojnie przyglądać jak kolejna taka osoba traci życie!
-Hehehe... Niech ci będzie... Skoro tak bardzo chcesz umrzeć, to ci w tym pomogę! - ryknął, pozwalając ostrzu Kusanagi całkowicie wysunąć się z ust - Zdychaj! - zakrzyknął, raniąc Sanninkę silnym cięciem po skosie
Szkarłatna ciecz od razu trysnęła zarówno z nowo powstałej, jak i z poprzednio zadanej rany a Senju zachwiała się i bezwładnie przewróciła na plecy.
-Mhm... Co do... - jęknęła czarnowłosa uczennica Ślimaczej Księżniczki, otwierając oczy i spoglądając w stronę wężowego nukenina -T-Tsunade-sama! - krzyknęła zszokowana, widząc jak jej mentorka uderza o glebę
-A teraz... - syknął Orochimaru, pochylając się nad Naruto
Nim jednak zdążył wykonać atak, został odrzucony do tyłu przez potężny cios podnoszącej się Tsunade.
-Po moim trupie!!! - wrzasnęła, stając przed Uzumakim
-Przestała się trząść... Niemożliwe... - syknął obserwujący walkę Yakushi - Ale z takimi ranami długo nie pociągnie... - dodał z uśmieszkiem
-Orochimaru... Nie mam pojęcia ilu ludzi zabiłeś i ilu zniszczyłeś życie, ale teraz nie ma to już żadnego znaczenia... - stwierdziła gdy z pieczęci na jej czole zaczęły rozchodzić się czarne symbole - Ponieważ zamierzam cię tutaj zabić, jako Godaime Hokage Konohy!
-To jest... Tsunade-sama! Wyleczę pani rany! Nie musi pani używać...
-Byakugou no In: Kai! - ryknęła po złożeniu pieczęci - Soso Saisei! - dodał, a wraz z ogromnym napływem czakry jej rany zaczęły się momentalnie zasklepiać
"Cóż to jest?" - pomyślał zdumiony czarnowłosy, przyglądając się jak rany dawnej towarzyszki znikają jedna po drugiej - Ho... Widzę że nie tylko ja pracowałem nad nowymi technikami... Zechcesz może zdradzić co to?
-Nic specjalnego. Zwykła czakra zbierana i pieczętowana przez lata w jednym punkcie pod czaszką. - odparła Sanninowi, ścierając kciukiem krew z ust
-Zwykła czakra? Niemożliwe! Normalna czakra nie może aż tak przyspieszyć regeneracji komórek. Nawet z pomocą fuinjutsu. - stwierdził pewnie wężowy
-Ależ może... O ile ma się jej odpowiednio dużą ilości.
-Nie mów mi że... Ta pieczęć zawierała czakrę dorównującą biju!? - ryknął z niedowierzaniem w głosie
-Skąd... Nie porównuj mnie do bestii... - przestrzegła - Im więcej czakry posiada dana istota, tym szybciej ją regeneruje. Co prawda ilość energii którą zebrałam rzeczywiście jest zbliżona do poziomu Ichibiego. Ale ja kumulowałam ją przez lata z części własnej mocy, podczas gdy biju może skumulować identyczną ilość sił w ciągu minut. - kontynuowała swój wywód - Tak wiec ta technika to po prostu ogromny zastrzyk czakry, zwiększający moją siłę niemal stukrotnie przy pełnym jej użyciu. A teraz doświadczysz części tej siły na własnej skórze, Orochimaru... - warknęła, rozmazując krew na powierzchni dłoni i formując pieczęcie
-Cholera to jest... Orochiamru-sama! - ryknął desperacko siwowłosy nukenin, powoli wstając z podłoża
-Wiem! - odparł, doskakując do towarzysza i wyciągając w jego stronę lewe ramię
Kabuto od razu nakreślił krwią prostą linię na pieczęci Sannina, po czym wykonał serię pieczęci.
-Cholera... Wszystko albo nic! - krzyknął stojący na brązowym gadzie Jiraiya, powtarzając gesty pozostałej dwójki - Kuchiyose no jutsu! - dodał uderzając ręką w łuski bestii
-Kuchiyose no jutsu! - zakrzyknęła brązowooka Senju uderzając w skałę pod sobą
-Kuchiyose no jutsu. - warknął siwowłosy, przyklękując i dotykając obydwiema dłońmi podłoża
Cała łąka natychmiast została przysłonięta wybuchem białego dymu. Gdy ten opadł naprzeciwko siebie stały trzy ogromne bestie.
-Manda i Orochimaru, Katsuyu i Tsunade... Co to ma znaczyć Jiraiya!? - warknął gniewnie Gamabunta - Organizujesz zjazd starych znajomych i nic mi o tym nie mówisz?
-Poważnie... Przyzywam cię po tak długim czasie, a ty wyskakujesz mi z tak dennymi żartami? - zapytał lekko podłamany na duchu Sannin - Choć przyznam, było by miło posiedzieć sobie w spokojnej atmosferze...
-Taa... Więc w końcu postanowiłeś go zlikwidować? - wywnioskował zaciekawiony ropuch
-Kiedyś trzeba było... Zakończmy to tu i teraz. - odparł, spoglądając na ogromnego fioletowego węża na którego głowie stała dwójka nukeninów
-Orochimaru... Zaczyna mnie denerwować fakt że przywołujesz mnie zawsze w takich chwilach. - syknął gigantyczny gad - Rób tak dalej a cię zeżrę.
-Manda-sama, proszę się nie denerwować. Wynagrodzimy ci poświęcony czas...
-Pytał cię ktoś o zdanie, kurduplu!? Zamknij mordę i nie odzywaj się bez pozwolenia! - ryknął wytrącony z równowagi - Po skończeniu chcę setki żywych ofiar... Ludzie są stanowczo smaczniejsi od innych przekąsek do których mam dostęp w Ryuchido.
"Jeśli dowie się że Orochimaru-sama nie może korzystać z technik to na pewno nas zdradzi..." - stwierdził mentalnie okularnik - "Przywoływanie go w takim momencie to niebezpieczne zagranie..."
-Katsuyu, zabierz chłopaka i tą żabkę do Shizune. - rozkazała blond włosa kunoichi, wskazując na leżącego za nią nieprzytomnego jinchuurikiego i małą ropuchę
-Hai, Tsunade-sama. - odparła uprzejmie a fragment jej ciała na którym znajdowała się dwójka zaczął się uwypuklać, aż do momentu uformowania mniejszej kopii istoty, która szybko zsunęła się po pierwowzorze
Tymczasem Shizune przesyłała czakrę z dłoni do mięśni przy stopie, kończąc regenerowanie poprzecinanych ścięgien.
-Świetnie... - szepnęła zadowolona, stając na nogi - Teraz mogę... - nim jednak mogła dokończyć swoje postanowienie, wylądował przed nią biały ślimak
-Shizune-san, proszę zająć się chłopcem. - powiedziała Katsuyu - Udajcie się w bezpieczne miejsce. Ten klon pójdzie w wami. Musicie się pospieszyć.
-H-hai... - odszepnęła, spoglądając na swoją mentorkę stojącą na szczycie oryginału - Tsunade-sama...
-Eh... To nie będzie łatwe... - stwierdził Gamabunta, wydmuchując resztkę dymu z fajki - "Przynajmniej Gamakichi zdąży się oddalić..."
Szara mgiełka spowiła na chwilę głowę Mandy, który momentalnie warknął zdenerwowany.
-Ty mały... Wypatroszę cię i ustawię w swojej jaskini jako ozdobę. - stwierdził złowieszczym tonem
-Jiraiya, aż ci podziękuję... Tak się składa że potrzebuję nowego portfela, i myślę że skóra węża nada się idealnie. - rzekł, wyjmując swoje ogromne tanto
-To świetnie. Ale pamiętaj że mamy tylko jedną szansę. - przypomniał białowłosy
-Jedną szansę, co? - zapytał z szyderczym uśmiechem wężowy nukenin - Racja, drugiej okazji do uśmiercenia was obu jednocześnie mogę nie mieć.
-I nie będziesz miał... Bo do końca dnia nastanie koniec Sanninów. Przetrwa jedynie dwóch! - warknęła, lekko tupiąc nogą
Katsuyu od razu zrozumiała sygnał i napełniła jamę gębową dużą ilością cieczy.
"Zesshi Nensan." - szepnęła mentalnie, wypluwając w stronę fioletowego gada dużą ilość żółtego kwasu
Jednak Manda natychmiast odsunął się, zwijając swoje ciało, po czym ruszył na przód z niesamowitą prędkością, bez trudu owijając się dookoła przywołanego ślimaka. Następnie otworzył szeroko paszczę, celem zagryzienia i pożarcia istoty. Nim jednak miał okazję wprowadzić plan w życie zamknął usta, w ostatniej chwili blokując nadciągające ostrze Gamabunty. Tymczasem Katsuyu wykorzystała chwilę nieuwagi węża rozdzielając się na setki osobnych kopii, które po chwili krótkiego odwrotu zaczęły łączyć się kilkadziesiąt metrów dalej. Wąż natomiast, korzystając z większej ilości miejsca zwinął się i oddali od dwójki przeciwników, wyrzucając jednocześnie złapane ostrze w powietrze.
-Bunta, olej! - ryknął Jiraiya, składając kilka pieczęci
-Ta jest! - odparł,wypluwając ogromną ilość żółto-brązowej cieczy
-Katon: Gamayu Endan! - krzyknął w tej samej chwili, łącząc oliwę i płomienie w gigantyczną falę ognia, która momentalnie pochłonęła fioletowego gada
Mimo że płomienie koncentrowały się prawie sto metrów od ropucha, to ogromne ciepło i tak było doskonale wyczuwalne w całej okolicy. Po kilku sekundach zarówno Gamabunta, jak i Jiraiya zaprzestali wykonywania technik i zaczęli się przyglądać wciąż płonącemu pogorzelisku.
-Mamy go? - zadał pytanie ropuch
-Cholera... Zrzucił skórę! - warknął białowłosy, zauważając niezwykle szybko wypiętrzającą się ziemię - Bunta!
-Wiem! - krzyknął, w ostatniej chwili łapiąc za wyłaniającego się spod gruntu gada - Szlag... - syknął zszokowany, widząc że zablokował jedynie ogon
Centralnie za nim natomiast pojawiła się przednia strona węża, który otworzył gębę tak szeroko że bez problemu mógł połknąć Gamabuntę. Zanim jednak zdążył się do niego zbliżyć jego pysk został przebity przez wyrzucone wcześniej ostrze żaby. Na szczycie tanta przyklękła blond włosa Senju, trzymając się krawędzi.
-Zamknij mordę! - krzyknęła
Ale zanim zdążyła wstać obok niej pojawił się czarnowłosy nukenin, wykonując cięcie ostrzem Kusanagi wystającym z ust. Lecz Tsunade uniknęła ciosu w ostatniej chwili, kontrując uderzenie przeciwnika potężnym sierpowym, który posłał wężowego z powrotem na ziemię.
"To było bezpośrednie trafienie..." - pomyślał z przerażeniem okularnik
-Phi... Nażarłem się przez ciebie wstydu... Masz farta że z dziurą w pysku ciężko jest przełykać... - warknął zdenerwowany Manda - Jeśli jeszcze raz się spotkamy to marny twój los. - dodał znikając w kłębach dymu, podobnie jak Katsuyu i Gamabunta
-Hehehe... Cios dalej tak samo silny... - stwierdził Sannin, podnosząc się z gleby - Ale to za mało by mnie zabić... Skoro nie chcesz mi pomóc, to trudno... - dodał z uśmiechem - Dalej mam jeszcze jedną opcję... A Konoha upadnie, prędzej czy później!
"Ta twarz..." - pomyślała blond włosa, widząc częściowo rozerwaną maskę przeciwnika
"Czyżby przejął czyjeś ciało?" - zapytał retorycznie sam siebie Jiraiya
-Tsunade... Możesz się regenerować naprawdę dużo razy... Ale to ja opanowałem nieśmiertelność! - syknął, powoli zanurzając się pod ziemię
-Do zobaczenia... - szepnął, Kabuto rzucając kilkoma papierowymi kulami o podłoże
Gdy powstałe w eksplozji bomb kłęby dymu zostały rozwiane, po dwójce nukeninów nie było śladu.
-Gh... Zbyt szybko zużyłam duże ilości czakry... Skutki uboczne zaczynają dawać o sobie znać. - jęknęła zmęczonym głosem, chwiejąc się na boki - A co z tobą? - zapytała zbliżającego się białowłosego
-Parę połamanych żeber... Nic wielkiego, przeżyję. - odparł, masując lewą stronę klatki piersiowej
-To dobrze...
-Tsunade-sama! - krzyknęła czarnowłosa uczennica Sanninki, zbliżając się z Tonton w rękach i Katsuyu, niosącą Naruto na grzbiecie, przy boku
-Shizune! Nic wam nie jest? -  spytała niepewnie
-Nie, jesteśmy cali. - odpowiedziała z uśmiechem - Z pomocą Katsuyu-sama zregenerowałam większość obrażeń swoich i Naruto.
-Świetnie... - stwierdziła cicho, a na jej skórze pojawiło się kilka zmarszczek - Możesz odejść, Katsuyu. - dodała, a przywołany ślimak zniknął w kłębie dymu
-Tsunade... - szepnął zaniepokojony Jiraiya
-Spokojnie, za jakiś czas wrócę do młodszej formy... - odpowiedziała szybko - Zabierzmy dzieciaka do miasta. Do Konohy ruszymy z rana. - dodała, spoglądając w błękitne niebo po którym płynęły małe chmury - I jeszcze jedno... Od dziś mów do mnie Godaime Hokage-sama!

*********

Tydzień później.
-P-potwór... - jęknął przerażony nukenin z Kiri-gakure, ściskając w drżących dłoniach ostrze otoczone czakrą
Chwilę później upadł na kolana a jego głowa potoczyła się po ziemi. Czarnowłosy chłopak w masce lisa i czarnym płaszczu przeszedł obok klęczącego trupa, ignorując tryskającą krew. Docierając do małego stawu u podnóża skalistej góry spojrzał jeszcze raz w głąb lasu. Pomiędzy drzewami można było dostrzec kilkanaście zakrwawionych ciał bandytów.
"Heh... Żałosne..." - stwierdził mentalnie Menma, zdejmując z twarzy maskę i zbliżając się do brzegu nad którym rozstawionych było kilka namiotów
"Ten gość nie był nawet joninem, nie było mowy o żadnym wyzwaniu..." - warknął lisi lokator Uzumakiego - "Po cholerę zdecydowałeś się pomóc tym wieśniakom? Równie dobrze mogłeś ich po prostu zostawić..."
"Bo bandyci mnie wkurwiają... Kradną, rabują, gwałcą... Myślą że mogą robić co im się tylko podoba... Tak żałosne robactwo nigdy nie powinno chodzić po tej ziemi..." - odpowiedział gniewnie - "A co do ludzi w wiosce... Oddali mi swoje zapasy, więc jakoś musiałem się im odwdzięczyć..."
"A ta okrągła sumka nie wystarczyła?" - parsknął sarkastycznie
"W tej osadzie pozostały ze trzy małżeństwa, starcy i dzieci... Reszta uciekła, pozostawiając swoich bliskich na pewną śmierć, lub zginęła." - stwierdził, przypominając sobie nędzę w wiosce - "Te dzieciaki chodziły głodne i ubierały się w stare szmaty tylko dlatego że ich rodziny to tchórze, którzy widząc atak bandytów uciekli w popłochu... Gardzę takimi ścierwami!" - warknął przywołując mentalny obraz jednego z Hokage - "Te dzieciaki nie były niczemu winne, a jedynymi którzy im pomogli były te pary... Trochę pieniędzy na pewno im się przyda po tym co się stało z ich domami."
"Phi... Odezwał się ten który nie znosi ludzi... Śmiechu warte..." - warknął
"To prawda... Nienawidzę ludzkości, ale to nie oznacza że pozwolę aby te dzieci miały całkowicie zniszczone dzieciństwo!" - odryknął Kuramie, klękając nad brzegiem stawu i napełniając pustą butelkę wodą
"Th... No to skoro już się z nimi uporaliśmy wracajmy do wioski, a potem ruszajmy dalej." - zaproponował biju
"Jeszcze nie..." - odpowiedział, biorąc duży łyk wody i spoglądając na zarośniętą krzakami i drzewami skalną ścianę obok stawu - "Musze przyznać... Nieźle ukryte!" - stwierdził z zadowoleniem, składając pieczęć
Gdy tylko Menma wyzwolił swoją czakrę obserwowany przez niego obszar zaczął się zniekształcać, by po krótkiej chwili ujawnić dużą, mocno podniszczoną kamienną budowlę. Czarnowłosy od razu uaktywnił swój Sharingan, i powolnym krokiem wkroczył między duże kolumny. Były bardzo stare, ale większość zachowała się w nienagannym stanie. Naprzeciw przedsionka kolumn znajdowało się szerokie wejście, prowadzące w głąb góry. Na ścianach obok tunelu wyryte były setki pieczęci, oraz coś co przypominało płomienie. Przed samym korytarzem, na podłodze znajdowała się pochylona kamienna tablica. Młody jinchuriki od razu podszedł do znaleziska.
-Co? To... To jest zapisane we współczesnym alfabecie? - zapytał zaskoczony, dotykając płyty - Zobaczmy...
Ty, który odkryłeś to miejsce,
Wielki wojowniku, ciekawski podróżniku,
Poszukujący potęgi, bogactwa, sensu życia,
Zawróć.
Bowiem to co zapieczętowane zostało dalej nie jest potęgą, nie jest techniką,
Lecz ciemnością, złem, Pustką,
Która pochłonąć może świat.
Wysłuchaj więc ostrzeżenia i odejdź,
Zapomnij o tym miejscu,
Albo przepadnij w ciemnościach!
"Co do..."
-Po tylu latach poszukiwań znaleźliśmy je... Pierwsze kinjutsu! - ryknął podniecony Uzumaki, rozbijając tablicę na kawałki i wbiegając do wnętrza góry
Już po pierwszych kilku sekundach usłyszał przesuwające się mechanizmy, po czym skoczył w górę, w ostatniej chwili unikając przebicia przez dziesiątki stalowych kolców. Następnie zaczął odbijać się od ścian, unikając wyłaniających się zewsząd ostrzy. Chwilę później wylądował na stabilnym podłożu i ruszył biegiem, składając jednocześnie pieczęcie.
-Suiton: Suijinheki! - ryknął wypluwając na ziemię dużą falę wody, która ugasiła większość płomieni formujących się przy otworach w ścianach
Swój maraton kontynuował przez kolejne dziesięć minut, unikając coraz to bardziej rozmaitych pułapek.
"Zauważyłeś to?" - zadał pytanie Kyuubi
"Ta... Od jakiejś minuty pułapki się powtarzają... Zresztą nie tylko one..." - stwierdził, zauważając przed sobą kałużę wody
Bez chwili namysłu złożył pieczęć i rozproszył iluzję, jednak wciąż znajdował się w tym samym korytarzu. Jedyną różnicą był fakt że stał pomiędzy dwojgiem ogromnych, kamiennych oczu wyrytych w skale. Miały one wzór Rinnegana. Nie wyczuwając już żadnego genjutsu Menma ruszył powolnym krokiem do przodu, by po krótkiej chwili znaleźć się w ogromnym przedsionku, po którym walały się resztki zniszczonych posągów lub fragmenty ścian. Samo pomieszczenie zbudowane było na kształt kwadratu którego trzy boki podzielone były przez osobne korytarze i wgłębienia. Jednakże uwagę Uzumakiego przykuła czwarta ściana, znajdująca się centralnie naprzeciw niego, albo raczej znajdujący się tam kufer.
-W końcu... - westchnął usatysfakcjonowany, robiąc krok naprzód
Dokładnie w tym samym momencie, niemal na środku sali pojawiła się niewielka grupa ludzi. Ubrani byli w czarno-białe szaty, a ich dłonie i twarze zostały zabandażowane.
-Eh... Jacyś shinobi się tu dostali? Upierdliwe... - warknął, spoglądając na nich swoim Sharinganem - Jeden, dwa, trzy... Dziesięciu? Biorąc pod uwagę że się tu dostaliście jesteście pewnie na poziomie joninów, ewentualnie chunninów... Zabawmy się chwilkę! - ryknął podniecony, a wzór jego lewego oka przybrał formę shurikena o czterech ostrzach
Dziesiątka przeciwników nie czekała ani chwili dłużej i rozproszyła się po całej sali, zbliżając do czarnowłosego z różnych kierunków. Jinchuuriki jedynie uśmiechnął się chytrze, wyciągając z kabury dwa kunaie i blokując atak ostrzem pierwszego przeciwnika. Bez namysłu wykopał go na środek sali, po czym zaczął unikać kolejnych dwóch lawin cięć i pchnięć. Gdy w końcu znalazł lukę w natarciu wrogów, szybkim ruchem podciał im nogi i wyskoczył w górę blokując atak z wyskoku kolejnego zabandażowanego, którego silnym ciosem posłał na przeciwległą ścianę. Gdy tylko wylądował zablokował cios pieścią piątego już przeciwnika.
-Wiesz, zaczyna mnie to powoli nudzić... Kończmy to. - szepnął, wbijając napełnione czakrą wiatru ostrze w bok głowy shinobi - Świetnie... A teraz... - zanim zdążył jednak dokończyć swoją wypowiedź został wykopany pod ścianę - Gha... Co do... - westchnął lustrując wzrokiem zabandażowanego
Ten powolnym ruchem złapał za wbity kunai, po czym wyjął go bez chwili zastanowienia. Wzrok Menmy przykuły natomiast sypiące się w tej samej chwili okruchy.
"To są... Lalki?" - warknął z niedowierzaniem Kurama
-Ta... Jednak pytanie brzmi skąd są kontrolowane... - stwierdził czarnowłosy, wytężając swój Mangekyo - Stamtąd, co? - dodał z niesmakiem, znajdując źródło nici czakry w płaskorzeźbie umieszczonej nad skrzynią będącą jego celem
Było to duże oko przypominające Rinnegan, lecz na każdym z trzech okręgów miał po trzy tomoe. Czakra wypływała z każdej z nich, oraz z samej źrenicy.
-Macie pecha... - warknął, wysuwając przed siebie dłoń w której zaczął wirować wiatr - Bo na takie sztuczki mam idealną technikę! - ryknął, ruszając na marionetki
Jednak te widząc technikę przeciwnika złożyły ręce, kumulując w nich żółto-pomarańczową czakrę w formie kuli.
"To jest... Bakuton!" - ryknął zaskoczony lis
-Cholera...  syknął jinchuurki, odskakując w bok przed bombami energii, które w zetknięciu ze skałą wytworzyły małe eksplozje - Hehe... Siła jak u Rasengana... Nieźle... Ale niestety, koniec zabawy. - warknął, rozpraszając uformowany w dłoni pierścień wiatru
Uwolniona fala powietrza bez większych problemów rozcięła nicie energii kontrolujące lalki. Wszystkie momentalnie opadły na ziemię bez życia. Jednak Uzumaki szybko rozwinął na ziemi zwój i po ugryzieniu się w nadgarstek oraz uformowaniu pieczęci uderzył w papier.
-Fuinjutsu: Keiji Bosshu! (Technika pieczętująca: Karna Konfiskata) - powiedział a spod dłoni wysunęło się dziesięć wiązek znaków, które pochwyciły marionetki i wessały je do zwoju - Mogły by być z nimi problemy... - szepnął, chowając rulon pod płaszcz - A teraz... Upragniona nagroda. - stwierdził, podchodząc do szkatuły
Nie miała ona zamka, lecz pieczęć obejmującą całą skrzynię. Czarnowłosy od razu uśmiechnął się zwycięsko, dotykając pieczęci i przesyłając do niej czakrę. Symbole natychmiast wycofały się i zniknęły, pochłonięte przez rdzeń pieczęci na zamku. Chłopak szybkim ruchem otworzył skrzynię, spoglądając od środka.
-Co do... Co to ma znaczyć!? - ryknął na całe gardło, silnym kopnięciem roztrzaskując skrzynie na kawałki - Gdzie jest zwój!? Ci bandyci na pewno go nie zabrali... Wiec kto, kurwa!? - dodał krzykiem, uderzając w ścianę obok
Nagle jednak jego wzrok przykuło coś w w resztkach kufra. Bez chwili namysłu podszedł i przykucnął, łapiąc przedmiot w drżące ze złości dłonie.
-Oczywiście... Wszędzie poznam ten zapach i czakrę... - syknął, zaciskając pięści i niszcząc kawałek skóry, po którym został tylko biały proch - Niech cię szlag, Orochimaru!!!

***********************************************************************************
Ja: JEST!  Udało się! Sumimasen za tak długie pisanie notki... Leń, szkoła, trochę problemów w domu... Ale udało mi się napisać te marne 12106 słów, bez początku i zakończenia. YAY!
Naru: To bierz się do pisania! Zostało trochę ponad 10 rozdziałów do końca Aktu I.
Fuu: I teraz twoja ulubiona część, powinno pójść szybko!
Ja: Też na to liczę! Wiec ludzie, skomentujcie żebym wiedział że czytacie i życzcie mi weny/ módlcie się za moją wenę/ lub przesyłajcie mi swą energię! Nie pogardzę niczym
Sayo